wtorek, 6 grudnia 2016

Rozdział 6: Wszechobecne zaskoczenia

Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 6: Wszechobecne zaskoczenia





Draco wiedział, że Hermiona była w Banku Gringotta, widząc jej zadowolenie w poniedziałek. Ogólnie cały dzień roztaczała wokół siebie aurę szczęścia i nawet kiedy dał cały ogrom papierów do zrobienia, ona nie straciła dobrego humoru. Chłopak już nakleił jej etykietkę rekordzistki w firmie – udało się pobić poprzedniczkę i miała się całkiem nieźle. Wręcz lepiej niż na samym początku, czego kompletnie się nie spodziewał.
Poniedziałek minął całkowicie bezproblemowo. Hermiona zrobiła to, co miała zrobić, on swoje w Ministerstwie załatwił. Możnaby rzec, że to cisza przed burzą. Była to całkowita racja, ponieważ już następnego dnia spokój musiał się zburzyć.
Teodor nie przyszedł do pracy. Tak nagle, bez przyczyny. Dla blondyna to było ogromne zaskoczenie – obowiązkowy i pilny Nott nigdy w życiu nie wyskoczyłby z taką niespodzianką. Każdy, ale nie on! Draco był pewien, że coś musiało się stać, innego wytłumaczenia nie mógł znaleźć. Ale to tym bardziej nie napawało go optymizmem. A ponieważ sprawa ta była nie przewidziana, nie wiedział co zrobić.
– Może do niego napiszesz? – zaproponowała Hermiona, kiedy stawiała kubek z kawą na jego biurku. Malfoy spojrzał na nią ze zwątpieniem w oczach, po czym pokręcił głową.
– Jeżeli coś mu się stało, to nie dałby rady odpisać – stwierdził. 
– A może nie jest mu nic złego i odpisze? – gdybała. Draco tym razem tylko westchnął z rozdrażnieniem.
– Gdyby mu nic nie było, to od razu by mi napisał! – warknął, jakby to była najbardziej oczywista rzec pod słońcem. To znaczy, dla niego była... Ale to nie oznacza, że dla Granger też musiała.
– Spróbuj się do niego teleportować – zaproponowała. – Jeżeli mu coś rzeczywiście jest, to im szybciej nadejdzie pomoc, tym lepiej dla niego.
Draco przytaknął i wstał ze swojego miękkiego fotela. Z blatu biurka również pochwycił swoją kochaną różdżkę i stanął naprzeciwko ściany na lewo od wejścia. Machnął nią krótko, aczkolwiek pewnie i nagle zaczęła nabierać jakichś kształtów, w większości wypukłych. Nie minęło kilka sekund, jak na wystających elementach pojawiły się ciemne kolory i wzór cegły. Na ścianie gabinetu Malfoya był zamaskowany kominek! Hermiona skrzyżowała pytające spojrzenie ze wzrokiem Draco. Chłopak, dostrzegając jej zdziwione oblicze, nabrał ogromnej ochoty, aby się roześmiać. Niewiedza i zaskoczenie wymalowane na obliczu tak inteligentnej osoby mogły poprawić humor i podnieść samoocenę.
– No co? Kominki są przydatne, ale nie podobają mi się – odparł. – A na jego rezydencji są zabezpieczenia i mogą się do niej teleportować wyłącznie właściciele. 
Jednym ruchem różdżki przywołał do siebie pękaty słoik z proszkiem Fiuu. Zaklęciem zapalił ogień, po czym wrzucił proszek i sam wszedł do kominka. Głośno i wyraźnie powiedział:
– Rezydencja Nottów.
... ale nic się nie stało. Spróbował więc jeszcze raz – dalej nic. Kiedy tylko wyszedł z kominka, płomienie wróciły do swej naturalnej barwy. Czerwony płomień sprawił, że gabinet Malfoya wydawał się cieplejszy i bardziej przyjazny. Hermiona nie mogła pojąć, jak jemu mogły się nie podobać kominki. Ona była pewna, że jeżeli będzie taka możliwość, u niej takowy się pojawi.
– Jego w ogóle nie ma w domu – warknął. Nie mógł się znaleźć w domu, który był pusty. Chrzaniony Nott i jego skłonność do zabezpieczania wszystkiego. 
– Malfoy, uspokój się, pewnie...
– Granger – przerwał jej twardo. – Czy ty naprawdę uważasz, że dałabyś radę się uspokoić, gdyby któryś z twoich bezmózgich przyjaciół po prostu zniknął?
– Teodor jest dorosły. I na wszystko jest racjonalne wytłumaczenie. Może sowa się zgubiła? Albo tylko zaspał...
– Granger, jego nie ma w domu. – Kiedy zobaczyła jego zmrużone oczy, tylko westchnęła. 
– Chcesz coś na uspokojenie? 
Tylko przytaknął głową. Ot, tak dla świętego spokoju, żeby już sobie poszła i ględziła mu nad uszami.



.*.*.*.*.*.





Kiedy dobiegła czternasta, Draco nadal czuł na sobie zbawienne skutki zażycia eliksiru na uspokojenie. Nawet Hermiona była o wiele bardziej zadowolona i po cichu rozważała, czy nie dawać mu go po kryjomu w kawie. Może był delikatnie otępiały, ale za to miły i nie miał w sobie grama złośliwości. Zupełnie jakby był kompletnie inną osobą.
Jednak jeszcze jeden fakt poprawił mu humor – dostał list od Teodora z wyjaśnieniami, dlaczego nie pojawił się tego dnia. Kiedy przeczytał powód, dla którego Nott nie przybył, miał ochotę pacnąć się w ten pusty, w jego aktualnym mniemaniu, łeb. Przecież to był najbardziej oczywisty powód. Ale była też zła wiadomość: chłopak z góry napisał, że nie będzie do go końca tygodnia. Czyli było gorzej, niż się spodziewał.
Kiedy spojrzał na zegarek, szybko zerwał się z biurka. Była za dziesięć piętnasta, pora, kiedy Granger zwijała się do domu. Niemal wybiegł z gabinetu, żeby ewentualnie móc ją złapać, gdyby przypadkiem coś jej się pomyliło i wyszła za wcześnie. Jednak na szczęście jeszcze była na swoim miejscu. Zdziwiona Hermiona podniosła na niego wzrok znad pracy, którą właśnie wykonywała.
– Chcesz jeszcze jedną dawkę eliksiru? Ta chyba już przestaje działać...
– Obejdzie się, napisał do mnie – rzekł Draco.
– I co się stało? – spytała zaciekawiona Hermiona. Malfoy wcisnął dłonie do kieszeni swoich eleganckich spodni, kręcąc głową przecząco.
– Nie mogę powiedzieć. To tak jakby sekret. Jeżeli Teo będzie chciał, to sam ci powie. A na razie, mogę zdradzić ci jeden szczegół.
Hermiona miała jakieś niejasne wrażenie, że to nie będzie nic przyjemnego. Być może podpowiedział jej to uśmieszek Malfoya, który zdążył dojść do siebie, a może to były tylko jej przeczucia. Nieważne. Liczyło się tylko to, że miała rację.
– Do końca tygodnia będziemy zostawali w firmie po godzinach. Musimy zrobić wszystko za Teodora.
– Jasne – powiedziała krótko.
– Tak po prostu się zgadzasz? – spytał zdziwiony, marszcząc brwi.
– A mam jakiś inny wybór? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Draco miał ochotę pacnąć się w głowę. 
– Dałaś mi naprawdę mocny eliksir, bo jeszcze jestem otępiały.
Hermiona miała ochotę powiedzieć, że to nie sprawka mikstury, a osobowości. Na szczęście powstrzymała się w odpowiedniej chwili. Ostatnia pensja była wystarczającym dowodem, że musi dbać o posadę jak tylko może, bo warto. Także zamiast szczerej  kwestii, powiedziała:
– Przepraszam, nie zamierzałam.
Parę chwil później stali przed windą. Według planu Malfoya, najpierw odwalą obchód, który Teodor robił zawsze przed wyjściem do domu, o godzinie piętnastej, a dopiero później zabiorą się za dokumentację. Plan prosty, ale dobry. Hermiona była podekscytowana pracą, która właśnie ją czekała – ani razu nie miała okazji być na piętrach, gdzie warzone były eliksiry. Słyszała o nich tylko z opowiadań kilku warzycieli i na tym był koniec. A ona lubiła widzieć rzeczy na żywo. Dlatego wolne Notta było idealną okazją do tego, aby zwiedzić jeszcze kilka zakątków Malfoy Company.
Kiedy zjechali na piętro trzecie, by sprawdzić eliksiry lecznicze i wyszli z windy, Hermiona nie spodziewała się takiego widoku, jaki zastała. Piętro to było tylko salą zajmującą jeden cały poziom, w której stało kilkanaście dużych stołów. Zaraz za każdym z nich był regał, do którego można było schować przyrządy po skończonej pracy. Ściany były tutaj białe, dzięki czemu miało się wrażenie, że jest tu niezwykle czysto. Przy stołach krzątali się warzyciele, którzy albo już sprzątali i czyścili ostatnie rzeczy, albo czekali na zatwierdzenie eliksiru. 
– Zobaczymy, co zapamiętałaś z eliksirów, Granger – mruknął Draco. 
Praca ta nie była ciężka. Właściwie, to była ona czystą formalnością – każdy dobrze wiedział, że Malfoy zatrudniał wyłącznie profesjonalistów. Ale, mimo wszystko, trzeba było sprawdzać eliksiry, które stworzyli. Żadnej nowo otworzonej firmie nie pomaga skandal w postaci podtrutego klienta. Dlatego oceniała wraz z Draco kolor i zapach substancji, a do poniektórych wkładali tester. I tak przez kolejne pół godziny zawędrowali aż na szóste piętro, gdzie skończyli obchód. 
– Relaksująca ta praca – stwierdziła Hermiona, kiedy wchodzili do windy z zamiarem powrotu do biura blondyna, gdzie czekała ich papierkowa robota. 
– Podaj... – zaczął kobiecy z urządzenia, ale zgodnie z tradycją, nie dane jej było dokończyć.
– Dziesiąte – rzucił Draco niedbale. – Może i tak – zwrócił się tym razem do Hermiony. – Ale wiesz, wymaga całkiem sporego skupienia. I po pewnym czasie staje się nudna. 
Drzwi rozchyliły się i wyszedł pierwszy. Hermiona poszła zaraz za nim.
Do godziny dziewiętnastej siedzieli razem w biurze Malfoya, wspólnie zajmując się pracą Teodora. Dopiero wtedy Hermiona zobaczyła, jak wiele obowiązków spoczywa na barkach Notta. Cóż, najwyraźniej Malfoy nie oszczędza nawet przyjaciół. Spostrzeżenie to było dla niej swojego rodzaju cieniem szansy na sprawiedliwość. Chociaż, do tej pory, nie spotkała się z nieuczciwym zachowaniem blondyna w stosunku do niej, co zamieniało cień na całkiem spore prawdopodobieństwo.


.*.*.*.*.





– Wiesz, kiedy Teodor wróci? – spytała szatynka następnego dnia po powrocie z obchodu.
Draco wzruszył ramionami. Gest ten z boku mógł wydawać się pełen obojętności, ale ona dobrze wiedziała, że tak nie było. Akurat o Notta Malfoy martwił się bardzo, czego najlepszym dowodem było jego zachowanie we wtorek.
– Nie jestem pewien. On sam też pewnie tego nie wie. A co, Granger? Masz mnie już dość? – spytał. W jego tonie słychać było lekką dozę kpiny.
– Tego nie powiedziałam – rzekła, po czym zajęła się pracą.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.



.*.*.*.




– Nie uważasz, że pijesz za dużo kawy? – spytała Hermiona w czwartek, kiedy Malfoy poprosił ją, by zaparzyła dla niego kolejny kubek.
Te nadgodziny sprawiły, że panna Granger poczuła się trochę swobodniej w towarzystwie blondyna. Odkąd Teodor wziął sobie nagłe wolne, spędzała wraz z Draco prawie całe dnie. Owszem, połowę tego czasu oboje siedzieli przy swoich biurkach, ale kiedy tylko wybijała piętnasta, razem szli na obchód. Kiedy z niego wracali, siadali wspólnie w jego gabinecie, gdzie wypełniali papiery. Niby układ ten działał zaledwie trzy dni, ale Hermiona przestała odczuwać dyskomfort w stosunku do Malfoya. Nie wiedziała, co się do tego przyczyniło: jego przyzwyczajenie do niej, czy celowe zawieszenie broni. W każdym razie, atmosfera w firmie zaczęła się jej podobać, przez co zaczęła się otwierać. Dotyczyło to przede wszystkim kontaktów między nią a szefem. Stąd wzięła się jej śmiałość, aby pytać go o osobiste rzeczy... O ile picie kawy można zaliczyć do rzeczy osobistych.
Draco uniósł brew.
– Nie uważam – stwierdził, wzruszając ramionami.
– Pijesz ją litrami, to niezdrowe.
– Jakbym nie pił kawy, wściekłbym się – odparł obojętnym głosem, jakby to była oczywistość.
Szkoda, że w Hogwarcie nie podawali kawy na śniadanie – przeszło jej przez myśl. – Gdyby wszystkich Ślizgonów nafaszerować kofeiną, byliby mili i potulni.
– Wiesz, że za duża ilość kofeiny jest bardzo szkodliwa dla układu krwionośnego? I poważnie uzależnia – powiedziała.
Malfoy chyba zrozumiał, że coś jest na rzeczy, ponieważ nie było możliwości, aby Granger o niego dbała. Nie zdziwiłoby go, gdyby robiła takie wykłady Potterowi i Weasleyowi, ale nie jemu. Musiała mieć w tym własny interes i był ciekawy, o co jej chodzi.
– Trochę za późno, ja już jestem uzależniony. Ale wiesz, w przeciwieństwie do ciebie mnie to nie przeszkadza. A gdybym rano nie wypił mojego umownego kubka kawy, pozagryzałbym wszystkich. A ciebie najpewniej pierwszą.
– To dlatego, że jesteś uzależniony.
– Ale przecież to już wiemy. – Przewrócił teatralnie oczami.
– Myślę, że powinieneś zaprzestać picia kawy w takiej ilości. – Głos Hermiony był pewny siebie. Draco wypuścił powietrze, wzdychając. 
– Nie wiem, jaki masz w tym biznes, ale mówię nie. Ja muszę pić, bo mi gardło zasycha – mruknął zmęczony dyskusją.
– Jutro idę dokupić kawę do firmy...
– I? – Uniósł prawą brew.
– I zauważyłam, że na tyle osób, ty sam wypiłeś połowę zapasów w miesiąc. – Założyła ręce na piersi i jedną nogę na drugą. Draco ze zdziwieniem przyglądał się jej przez chwilę.
– To dobrze czy źle? – spytał, choć jego uśmiech zdradzał, iż wiedział, jaka była prawidłowa odpowiedź.
– Źle. I moim zdaniem powinieneś przerzucić się na herbatę – odparła dumnie.
Już jakiś czas temu zauważyła, że chłopak pił stanowczo za dużo kawy. Nie to zmartwiło ją to – bo zareagowałaby tak w stosunku do każdego – jednakże po prostu nie mogła patrzeć na te ilości kofeiny, które pochłaniał. I jej spostrzeżenie dotyczące spożycia tegoż napoju były prawdziwe. W takim tempie, biorąc pod uwagę, że mają nadgodziny, a to jest dla niego świetna okazja do picia, nie nadąży dokupować kolejnych zapasów.
– O nie, nie ma mowy! – Skrzywił się. – Nawet nie próbuj mi tego dawać. Nie będę pił tych szczynów. Już dosyć mnie matka nimi nakatowała – dodał, grożąc jej wyciągniętym palcem wskazującym.
– A jaką herbatę pijała? – dociekała panna Granger.
– Zieloną, ale taką, która nie była mocna. Albo owocowe. – Wzdrygnął się na samą myśl.
– A czarna?
– Ewentualnie z mlekiem – stwierdził. – Matka innej nie pijała. Ojciec żył tylko czarodziejską kawą. Z dwojga złego wybrałem kawę i jakoś tal wyszło, że teraz nie umiem bez niej żyć – wytłumaczył. – A co? 
– A nie piłeś zwykłej czarnej z cytryną? – spytała kolejny raz, ignorując jego pytanie.
– Merlinie, Granger robisz ze mną wywiad, czy co? – Przeczesał dłonią swoje jasne włosy. – Kilka razy jak byłem mały, ale nie pamiętam smaku. A po eksperymentach matki nie miałem jakiejś przeogromnej ochoty czegokolwiek próbować. A czy teraz możesz juz iść?
Hermiona posłuchała go, ale tylko połowicznie. Rzeczywiście, wyszła do kuchni, ale po to, aby zrobić mu herbatę. Malfoy był Brytyjczykiem, to wręcz niemożliwe, aby mógł nie przepadać za herbatą. Dlatego postanowiła przekonać go do niej w ten sam sposób, który wykorzystała wcześniej. Zamierzała postawić go przed faktem dokonanym. Zaparzenie napoju nie zajęło jej wiele czasu. Żałowała tylko, że nie było żadnej cytryny. Dlatego dosypała do zawartości kubka dwie łyżeczki cukru.
Kiedy przyniosła herbatę Malfoyowi, ten tylko prychnął.
– Skąd ja mogłem wiedzieć, że to zrobisz. – Pokręcił głową. – Nie zaskoczyłaś mnie, Granger – stwierdził sucho.
– Nie zamierzałam – odcięła się. – A teraz próbuj – nakazała.
Draco westchnął, po czym przetarł twarz dłonią. Granger była uparta jak mało kto i zaczęło mu to działać na nerwy. Gdyby nie jej wyniki, już dawno wywaliłby ją. Ale, niestety, póki firma się rozwija, musi ją trzymać obok siebie. 
– Czy ty nie uważasz, że pozwalasz sobie trochę na zbyt wiele? 
– Po prostu spróbuj – powtórzyła.
– Zobaczysz, odegram się kiedyś – obiecał, ale posłuchał jej.
O dziwo, napój nie był taki zły. Kawie nie dorastał do korzeni, ale dało się go pić. Ze względu na jego przyzwyczajenie do nienawidzenia herbaty, psychika cały czas mu podpowiadała, że napój był okropny. Natomiast jego kubki smakowe nie reagowały tak nieprzychylnie, dlatego poszedł sam ze sobą na kompromis i rzekł chłodnym głosem.
– Średnie.
Ale Hermiony to nie zraziło. Nigdy w życiu.


.*.*.




W sobotę rano Draco tak jak zwykle swój dzień zaczął od kubka kawy. Co prawda, ta, którą posiadał w domu była gorsza od tej kupowanej przez Granger, ale była. To się dla niego liczyło.
Odkąd w czwartek dziewczyna pierwszy raz zaserwowała mu czarną herbatę, swoją ukochaną, najlepszą  czarną kawusię otrzymał zaledwie raz. I było to w piątek rano. Później nie mógł już na nią liczyć. Próbował ją za to nawet ochrzanić, ale wyszedł z wprawy. Za czasów, kiedy sekretarki zmieniał częściej niż Tonks fryzurę, nie miał z tym najmniejszego problemu. Zimne słowa wychodziły z jego ust, jak kule z karabinu i raziły z podobną mu mocą. A teraz? Nie było porównania. Nie wiedział, czy to zasługa zmęczenia ostatnimi wydarzeniami, czy wypadnięcia z rytmu, ale chciałby wrócić do poprzedniego stanu rzeczy. 
Właśnie odstawiał kubek na szafkę w kuchni, kiedy usłyszał stukanie w okno. Obrócił się naprędce. Na parapecie siedziała sówka. Ale to nie był byle jaki ptak: należał do Teodora. Draco pospiesznie wpuścił go do środka i odwiązał wiadomość. Sowa natychmiast odleciała. Chłopak rozpakował kopertę najszybciej, jak tylko mógł.


Draco,
Właśnie wróciłem ze szpitala. Już jest lepiej, także mogę wrócić w poniedziałek do pracy. Rano nie nękaj mnie wcześniej niż o dziesiątej, bo jestem wykończony, ale wciąż zdolny do zabójstwa. Jutro porozmawiamy.
Teodor


Draco szybko ruszył ku swojej sypialni, gdzie ubrał się w dosłownie chwilę. Może przyjaźnił się z Nottem prawie całe swoje życie, ale wolał się nie pokazywać mu w się samych bokserkach dla własnego komfortu psychicznego. Jeszcze mieli przed sobą jakieś sekrety. Kiedy szedł do salonu, gdzie był kominek podłączony do sieci Fiuu, przelotnie spojrzał na zegarek. Wskazywał kilka minut po dziewiątej, ale blondyn kompletnie nic sobie z tego nie zrobił. Musiał porozmawiać z Nottem, bo nie widzieli się pół tygodnia. Brakowało mu jego obecności.
– Rezydencja Nottów! – powiedział wyraźnie po wstąpieniu w zimne, zielone płomienie.
Przez ten ułamek sekundy, kiedy przemieszczał się, światła z innych kominków migały mu przed oczami. Nie przepadał za tym uczuciem, podobnie jak za lądowaniem. Zawsze upadał tak, że co najmniej przez chwilę bolały go stopy. 
Kiedy wyszedł z rusztu w salonie Teodora, przywitała go cisza. Pomieszczenie było czyste i z daleka widać było, że Nott ostatnio nie miał okazji w nim przebywać. Malutkiej, szklanej półeczki pod blatem stolika do kawy nie wypełniały gazety. Na szafeczce nocnej, która stała obok jego ulubionego fotela nie leżała żadna książka. Odkąd pamiętał, Teodor zawsze uwielbiał czytać i nigdy nie widział tej szafeczki pustej. Malfoy pewnym krokiem ruszył w stronę schodów na górę, gdzie znajdowały się sypialnie. Mało go obchodziło, że Nott zapewne jest zmęczony po kilku dniach spędzonych w szpitalu.
Był już w połowie drogi na pierwsze piętro, kiedy usłyszał za sobą cichy głos:
– Po prostu wiedziałem, że przyjdziesz wcześniej. – Draco obrócił się na pięcie. Na dole, za założonymi rękoma stał Teodor. Miał na sobie niebieską koszulkę i granatowe spodenki w kratkę. Jego włosy tak jak za dawnych czasów były w kompletnym nieładzie. Widać było po nim zmęczenie: oczy miał podkrążone i ozdobione worami. – Ale ja miałem łeb, aby podać późniejszą godzinę... – dodał do siebie, po czym obrócił się lewo i poszedł korytarzem naprzód. Jego całkiem bose stopy zabawnie plaskały na powierzchni drogiej podłogi. Malfoy zszedł ze schodów i podążył za nim.
– Teo, nie wyglądasz najlepiej – stwierdził Draco, kiedy wszedł za przyjacielem do kuchni. Ten już siedział przy stole przy ogromnym talerzu kanapek. 
– Dzięki, stary. Też nie wyglądasz oszałamiająco, ale nie mówię ci tego codziennie rano – odciął się. – Siadaj. – Wskazał na krzesło obok. – Wiedziałem, że przyleziesz tu bez śniadania, gnido, a przecież samą kofeiną się nie da żyć.
Blondyn przewrócił oczami. 
– Co wy się tak czepiacie ostatnio? – warknął, posłusznie siadając obok.
– Wy, to znaczy? – próbował uściślić Nott.
– Ty i Granger – burknął. Sięgnął po jedną z kanapek i wgryzł się w nią. Ależ on uwielbiał kanapki Bestyjki...
– Poczekaj na Astorię, zaraz powinna być. – Zerknął na zegarek wiszący na ścianie. – Ona, w przeciwieństwie do ciebie, w liście miała napisane, żeby nie nawiedzała mnie wcześniej niż o ósmej... – Draco chciał coś powiedzieć, ale Teodor szybciej się odezwał: – Ona jest na tyle miłosierna, że przyjdzie później, wiedząc, że chcę się wyspać. 
– A może kiedy indziej umówimy się na tyradę pod tytułem „Jaki to ja jestem okropny" – zaproponował blondyn.
– To szykuj się od razu na dwa terminy.
– Na co się umawiamy? – spytała stojąca w progu panna Greengrass.
Ona, w przeciwieństwie do chłopaków, wyglądała kwitnąco. Jej twarz zdobił szeroki uśmiech, a jasna sukienka w drobne, czerwone kwiatki dodawała jej uroku. Żwawym krokiem podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko chłopaków. Teodor przesunął talerz ze śniadaniem bardziej na środek stołu. Astoria skorzystała z cichej oferty.
– Chyba wczorajsza randka ci się udała – rzekł, zauważywszy wspaniały humor przyjaciółki.
– Pamiętałeś! – wydała z siebie zdziwiona dziewczyna. – Miałeś tyle na głowie i pamiętałeś o takiej bzdurze...
– To nie jest bzdura.
– Czy naprawdę sądzisz, że Draco o tym pamiętał?
– O! Wypraszam sobie! Gdybym miał pamiętać o każdej twojej nieudanej próbie złapania jakiegoś faceta w sidła miłości, musiałbym wyprzeć ze swojego umysłu informacje całkiem nieistotne, jak na przykład imię czy nazwisko – bronił się blondyn.
– Wyjątkowo śmieszne. W każdym razie facet okazał się okropny, ale sam stwierdził, że to nie to, czego oboje szukamy. No i tak jakoś jestem zadowolona... Nie musiałam  go spławiać. – Uśmiechnęła się szerzej. – Ale wiesz, głupio mi, że nie odwiedziłam twojej mamy...
– Właśnie, co u niej? Już lepiej? – zapytał Draco.
– Astoria, daj spokój, przecież pisałem wam, że i tak was nie wpuszczą, bo nie jesteście z rodziny. Czasem mnie nie pozwalali jej odwiedzić, już o was nie mówiąc. A z mamą rzeczywiście jest lepiej – stwierdził z delikatnym uśmiechem.
Cornelia Nott była piękną kobietą. Niektórzy sądzili, że to po niej Teodor zawdzięczał swoją urodę. Jego ojciec był brzydki, jak noc i gdyby nie aranżacja małżeństwa, Cornelia nigdy nie spojrzałaby na niego. Już nawet nie chodziło o sam wygląd, a o powiązania ze śmierciożercami. Kobieta nigdy nie zgadzała się z ich poglądami, jednak dla dobra swojego i syna nie przyznawała się do tego. Jej zdanie ujrzało światło dzienne dopiero podczas II Bitwy o Hogwart, ponieważ stanęła po stronie Zakonu. Walczyła dzielnie, ale nie obyło się bez konsekwencji; kobieta została ugodzona okropną klątwą czarnomagiczną. I od tamtej pory nie wiadomo, w jaki sposób organizm Cornelii zareaguje na czar. Ciało cały czas atakowało samo siebie, dążąc do autodestrukcji. Nadzieja na wyleczenie choroby była niemal zerowa, ale Teodor nie zgadzał się na przerwanie leczenia. On cały czas wierzył w to, że jego matka będzie jeszcze mogła normalnie żyć. I mimo że podczas jednego z naprawdę nielicznych dni, kiedy była przytomna, poprosiła go o koniec męki, on jej nie posłuchał. Trwał przy swoim, nie tracąc wiary.
Ostatnio stan Cornelii gwałtownie się pogorszył. Ostatnimi czasy kobieta była wyjątkowo słaba. Dlatego nawet w izolatce najmniejsza bakteria mogła ją zabić. Tak też nieomal się stało – chociaż infekcja nie byłaby tak poważna, gdyby jeden z uzdrowicieli nie spóźnił się z podaniem odpowiedniego eliksiru. Nie była to wina jego złej diagnozy, ale ostatnich braków w substancjach leczniczych. Choroba rozwinęła się do tego stopnia, że bywały momenty, kiedy Teodora, jej syna, nie chcieli wpuścić do sali. Dlatego chłopak nie miał żalu do swoich przyjaciół.
– Tak nie może być – stwierdziła Astoria, kiedy Nott skończył opowiadać. – Twoja matka mogła stracić życie tylko dlatego, że nie uwarzyli eliksiru na czas. W profesjonalnym szpitalu nie powinno do tego dojść, przenigdy.
– Wiem – mruknął. – Ale co mogę na to poradzić? Na szczęście ją odratowali...
Zapadła chwilowa cisza, przerywana ich wdechami, wydechami oraz odgłosami przeżuwania. Teodor nie miał wielkiej ochoty na rozmowę o chorobie matki, która była dla niego bardzo delikatnym tematem. Postanowił więc podchwycić jeden z tych poruszonych poprzednio.
– A ten chłopak na randce bardzo okropny był? – spytał.
– Zależy pod jakim względem. Do najprzystojniejszych nie należał, ale dobrze wiecie, że na tym mi nie zależy... – Chłopcy spojrzeli na siebie, a w ich oczach wręcz kipiała kpina. – Naprawdę! Gdyby mi zależało na wyglądzie, nigdy bym się nie odezwała do żadnego z was!
– Ta... – mruknął Draco pod nosem. – Nie śpiewałabyś do lustra, to racja. Do nas na pewno byś się odbywała.
W kuchni rozniósł się odgłos śmiechu, pochodzący od męskiej części zebranych. Dziewczyna założyła ręce w ramach chwilowego focha.
– Obaj jesteście okropni.
– Ale nie tak, jak ten gość z randki? – odezwał się tym razem Nott.
– Nie, stanowczo jesteście gorsi. I na waszym miejscu nie szczerzyłabym się tak, tylko zaczęłabym sama sobie kogoś szukać. Dla dwóch takich jak wy nie znajdzie się prędko osoba, która was pokocha. Chyba że będzie miała naprawdę nierówno pod deklem, plus skłonności masochistyczne. A jak będzie starzy, to będzie już stanowczo za późno. 
– Mam jeszcze kilka lat na znalezienie sobie żony, czy teraz się pali? – Draco uniósł brew, sądząc, że wygrał już tę słowną potyczkę.
– Na prawdziwą miłość nigdy nie jest za wcześnie.
– A czy prawdziwa miłość nie powinna sama do nas przychodzić?
– A nie słyszałeś, że szczęściu czasem też trzeba pomóc? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Wiesz, Teo – zwróciła się do szatyna – przepraszam cię. Wcale nie jesteś tak okropny, jak Draco.
Zadowolony chłopak uśmiechnął się do Astorii, a blondynowi pokazał język.


.*.




Reszta weekendu była dla Draco czasem refleksji i analizowania. Zastanawiał się nad wieloma aspektami swojego życia i pracy. Doszedł w tym czasie do cudownych pomysłów i genialnych spostrzeżeń. Najważniejszym z nich był nowopowstały plan, zrodzony w jego głowie pod wpływem ostatnich wydarzeń – a miał tu na myśli chorobę Cornelii Nott. To dzięki niej Draco wpadł na pomysł, aby podbić Szpital św. Munga. Mógłby zatrudnić więcej osób, a w placówce nie zabrakłoby potrzebnych eliksirów. Co prawda procedura i negocjacje nie byłyby proste, ale dla niego nie było rzeczy niemożliwych.
Kiedy z poniedziałek zarządził zebranie, wszyscy zgodzili się z jego pomysłem. Niby i tak nie posłuchałby ich, gdyby mieli odmienne zdanie, bo firma należała tylko do niego, jednakże fakt, że wszyscy myśleli tak jak on, napawał go optymizmem i chęcią do działania. Zaplanował podbicie szpitala zaraz po otworzeniu sklepu. 
W poniedziałek Malfoy również otrzymał klucz do swojego sklepu od pana Baileya, z którym się rozliczył. Nie było go także przez większość dnia w firmie, ponieważ biegał po Ministerstwie Magii, próbując załatwić odpowiednie pozwolenia na otworzenie własnego minimarketu. I udało mu się. Znowu wszystko wyszło na prostą.
Draco był z siebie bardzo dumny tego dnia. Stało się wtedy tak wiele, że po prostu nie mógł odeprzeć od siebie tak wielkiego zadowolenia.
Był szczęśliwy do tego stopnia, że zrobił coś, czego się po sobie nie spodziewał...
Ten obfity w sukcesy poniedziałek miał w sobie jedną wadę: było zimno. Zupełnie, jakby w Londynie zamiast sierpnia nadal była wczesna wiosna lub jesień. Granger przyszła więc ubrana ciepło. Jednakże przed powrotem do domu zapomniała ze sobą zabrać jedną z części jej ubioru. Draco dziwnie się czuł ze świadomością, że kończył pracę tak wcześnie. Przez tych kilka dni zdążył przyzwyczaić się do zostawania z dziewczyną na nadgodziny. I nie uśmiechało mu się na zostawanie samemu do końca dnia. Astoria opiekowała się Timmym do samego wieczora, a Teodor miał zamiar odwiedzić matkę. A że wiedział, gdzie Granger mieszka, postanowił się do niej wybrać i oddać jej sweterek.
Hermiona, która po powrocie z pracy, zabrała się za czytanie książki, bardzo zdziwiła się, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Odkąd jej przyjaciele wyprowadzili się, mieszkanie stało się najspokojniejszym miejscem na Ziemi. Nikt go nie odwiedzał i panowała niczym niezmącona cisza. Chociaż to i tak nie było dla niej wielkie zaskoczenie w porównaniu z tym, co czekało ją za drzwiami.
– Malfoy? – sapnęła zdziwiona dziewczyna.
– Ja – odpowiedział. – Nudziło mi się i tak sobie pomyślałem... Zostawiłaś sweter i postanowiłem ci go oddać. – Wyciągnął w jej kierunku dłoń trzymającą okrycie. Hermiona odebrała ją z delikatnym uśmiechem na twarzy i lekko zarumienionymi policzkami.
– Chyba naprawdę musiało ci się nudzić. – Zaśmiała się dla rozluźnienia atmosfery. To wszystko przez zaskoczenie, dlatego było między nimi lekkie, ale nie nieprzyjemne, napięcie.
– No, trochę... – Chrząknął.
I wtedy to Hermiona dała Draco powód do zdziwienia.
– To może wejdziesz?




____________
Cześć!
Mam nadzieję, że rozdział spodobał Wam się! c: Tak jak obiecałam, stało się trochę więcej w relacji Draco-Hermiona, chociaż, naturalnie będzie tego dużo więcej.
Zapraszam wszystkich również na serię drabble „Prezenty Mikołajkowe" ze względu na pasujący motyw główny :D
Mam nadzieję, że Mikołajki Wam się udały!
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson

13 komentarzy:

  1. Oo ostatnia scena jest urocza :))
    Fajnie, ze jest cos więcej o Teo i cieszę się, że Astoria jest w twoim opowiadaniu pozytywną postacią. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 :* Cieszę się, że przypadło Ci do gustu c:
      Również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
  2. Przez kompletny przypadek zauważyłam, że wróciłaś! Mojego szczęścia nie da się opisać. To po prostu skjzjjdbsbbsbzkfkemnsGgcshzjdndkixdjhbwbxj ! WOW
    Końcówka świetna, ale Malfoy jakoś szybko się przełamał.
    Pozdrawiam i czekam
    KH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również się cieszę :D
      Praktycznie to połowa części pierwszej, więc teoretycznie musi się już zacząć coś dziać :P Ale zapewniam, nic nie będzie "na już" :D
      Również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
  3. czyżby kupidyn powoli tracił cierpliwość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem Kupidynem... Ale moja cierpliwość ma się całkiem nieźle :P Spokojnie, nic nie jest takie, jakie się wydaje :3

      Usuń
  4. Świetne. Sprawiałaś że się uśmiechnęłam mimo okropnego bólu głowy. Weny na następne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I gratuluję samozaparcia, ja osobiście miałabym problem z uśmiechnięciem się w czasie bólu głowy :D

      Usuń
  5. Super rozdział !
    Hermiona próbująca oduczyć Malfoya picia kawy. Bezcenne :D
    Żal mi Teodora, ale żyję w nadziei, że jego matce się polepszy :)
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny na kolejny rozdział !
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej świetny rozdział, podoba mi się Twój Draco i Herm, że tak od razu się w sobie nie zakochali i nie uprawiali dzikiego seksu w drugim rozdziale z czyn się spotkałan niestety wiele razy...
    Ostatnia scena intrygująca...
    Hermiona zaczęła interesować się nałogiem Draco, może jeszcze wyprowadzi go na ludzi ;-)
    Pozdrawiam i życzę weny na kolejny wyczekiwany rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Może jej się uda... Kto wie? Malfoy to humorzasty człowiek :P
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  7. Jeny jak ja żałuję, że wcześniej tego nie przeczytałam! Malfoy zaczyna być normalny, Hermi go akceptuje, a Nott ma tajemnice... Szkoda mi jego mamy :(
    Końcówka taka awwww <3
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia