niedziela, 9 grudnia 2018

Epilog: Pełnia szczęścia

Pełnia szczęścia
Epilog: Pełnia szczęścia








Kiedy Hermiona wkraczała w dorosłość, nie sądziła, że tyle może ją w życiu spotkać. Doskonale pamiętała dzień, w którym opuszczała Hogwart – moment, podczas którego po raz ostatni obserwowała swoją szkołę jako uczennica, przepełniona optymizmem i wizją dojrzałego życia. I choć wiele lat minęło od tamtej chwili, pamiętała ją, jakby wydarzyła się wczoraj. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak dziwną historię szykowało dla niej życie. Zatrudniła się u Draco Malfoya, znienawidzonego przez nią jeszcze za czasów szkolnych. Urodziła mu dziecko, z którym rozstała się na cztery długie lata. Potem, po powrocie z Australii, została nianią własnego syna. Na samym końcu zeszła się z jego ojcem i wspólnie, całą trójką poskładali swoją rodzinę na nowo.
Och, gdyby tylko wiedziała, jakie plany ma względem niej los... Pewnie nie cieszyłaby się na dorosłość tak bardzo, jak wtedy, kiedy kończyła szkołę. Ale – oprócz kilku decyzji, które na cztery lata zmieniły jej życie w małe, pełne samotności i tęsknoty piekło – nie żałowała absolutnie niczego. Kochała Draco Malfoya całym swoim sercem i czuła się niezmiernie szczęśliwa, że to z nim założyła swoją rodzinę. Był dla niej wszystkim. Nie wyobrażałaby sobie życia bez niego i reszty ich rodziny.
– Hermiona? – Usłyszała męski głos męża za swoimi plecami. Nie odwróciła się jednak od okna, przez które właśnie wyglądała na skąpany w słońcu ogród.
– Tak? – spytała za to. Jej głos nie był taki jak zwykle. Malfoy znał swoją ukochaną dosyć dobrze i wiedział, że coś jest nie tak, jak powinno być.
Draco podszedł do kobiety i przytulił się do jej pleców, obejmując ją w talii. Wtulił twarz w jej włosy. Hermiona położyła dłoń na jego i splotła swoje palce z jego. Mężczyzna – wykorzystując różnicę wzrostu – pochylił się i złożył na jej policzku krótki pocałunek. Kątem oka dostrzegł, że jej oczy były zaszklone. Zmarszczył brwi.
– Płaczesz?
Hermiona szybko otarła wilgotne powieki wolną ręką, jakby miała nadzieję, że uda się go oszukać. Ale było za późno. Draco obrócił ją przodem do siebie i spojrzał głęboko w oczy. Uniósł dłoń i położył ją na jej policzku. Chwila ciszy, podczas której oczekiwał wyjaśnienia, nic nie wniosła. Sam musiał wyciągnąć od niej przyczynę jej smutku.
– Co się stało? – spytał ją spokojnie. Hermiona spuściła wzrok i ponownie odwróciła się przodem do okna, wracając do poprzedniej pozycji. Znów położyła prawą dłoń na obejmującej ją prawej ręce Draco. Ich złote obrączki stykały się w uścisku, lśniąc dzięki sączącemu się przez szybę światłu słońca.
– Nic się nie stało, naprawdę – wydukała po chwili. – Po prostu będę tęsknić...
Draco oparł delikatnie podbródek o tył jej głowy, wyglądając przez okno. Uśmiechnął się pod nosem. Już wiedział, o co chodziło.
Na dworze Scorpius właśnie wypróbowywał swój urodzinowy prezent – najnowszy na rynku model Błyskawicy. Była niebotycznie droga i pełna ulepszeń w stosunku do starszych mioteł. Młody właśnie robił kilka sztuczek, których niedawno nauczył go ojciec i Draco z dumą musiał stwierdzić, że wychodziły mu one coraz lepiej.
Scorpius nie był jednak sam. Towarzyszył mu drugi chłopiec, jego młodszy brat – Orion. Chłopczyk podskakiwał do góry i klaskał za każdym razem, gdy Scorpius robił kolejny zwrot albo fikołka. Orion – ku niezadowoleniu Hermiony – jeszcze bardziej przypominał swojego ojca. Ich pierwszy syn, nie licząc kilku drobnych cech, odziedziczył po niej chociaż kolor włosów. Pięciolatek miał dokładnie takie same włosy, co Draco – jasne i proste, takie same oczy, nawet identyczny charakter – nie mógł usiedzieć w miejscu, ciągle wszędzie było go pełno i, co oczywiste, nie był tak grzeczny jak jego starszy brat.
– Nie mogę uwierzyć, że Scorpius dzisiaj skończył jedenaście lat – wyznała cicho, zaciskając palce na dłoni męża.
Tego dnia chłopak naprawdę miał wiele powodów do radości. Nie tylko dostał swoją wymarzoną miotłę, ale także przyszedł do niego list z Hogwartu, przepustka do największej przygody jego życia. Chociaż oboje cieszyli się z jego szczęścia, to Hermiona nie wyobrażała sobie żyć przez tak długi czas z dala od niego. Teraz pojęła, jak czuli się jej rodzice, gdy to ona zaczynała swoją magiczną edukację. Scorpius jeszcze nie wyjechał, a już nie mogła doczekać się jego powrotu na ferie świąteczne i wakacje.
– Czujesz się staro? – rzucił, chcąc, żeby się rozluźniła.
– Nie o to chodzi – rzekła, kręcąc głową dla podkreślenia faktu, że jej nie zrozumiał. – Po prostu spójrz. Jeszcze niedawno był taki malutki, a teraz? Idzie do Hogwartu, mój maciupci chłopczyk... Będę tęsknić – powtórzyła.
– Kochanie… – Draco podjął próbę polepszenia żonie humoru. – Ten moment i tak musiał kiedyś nadejść. Nim się obejrzysz, a i Orion dostanie swój list. Na początku będzie nam ciężko, ale przywykniemy. Tak już jest skonstruowany ten świat: dzieci rodzą się, dorastają i mają własne dzieci. No i popatrz na to z innej strony, będziemy mieć więcej czasu dla siebie… – Mężczyzna wtulił twarz w jej szyję. Jego ciepły oddech łaskotał ją w obojczyk.
Tymczasem chłopcy bawiący się na zewnątrz przestali mieć takie dobre humory jak jeszcze przed chwilą. Na twarzy Oriona pojawił się grymas złości i zniecierpliwienia. Wyciągnięta do góry rączka jasno dała Hermionie do zrozumienia, że dziecko czuło się zazdrosne o nowy prezent brata. Mały blondynek również chciał dosiąść miotły, a najwidoczniej jego starszy brat nie miał na to ochoty. Co i raz wzbijał się wyżej, jednocześnie krzycząc coś do dziecka.
– Już się kłócą – oznajmiła mężowi Hermiona.
– Naprawdę? – mruknął cicho Draco, wzdychając ciężko. Wyprostował się i wyjrzał przez okno. – Minęło chociaż pół godziny, odkąd Scorpius ma miotłę?
– Nawet trochę ponad.
Malfoy pokiwał z uznaniem.
– To i tak sukces. Chociaż nadal nie wiem, dlaczego się martwisz, kobieto. Czekają nas jeszcze dwa miesiące znoszenia ich awantur o tę miotłę.
Na twarzy Hermiony pojawił się nieznaczny uśmiech, bo wiedziała, że Draco miał stuprocentową rację.



.*.*.



Pierwszy września nadszedł jednak szybciej niż Hermiona przypuszczała – nawet, jeśli codziennie musiała rozsądzać spory o Błyskawicę Scorpiusa.
Od samego rana w domu państwa Malfoy panował chaos związany z wyjazdem starszego syna z domu. Chłopak co i raz biegał po domu, przypominając sobie o kolejnych rzeczach, których nie spakował poprzedniego dnia. I tak szukał swoich ochraniaczy na miotłę, czy wiecznego pióra, którego nie trzeba było maczać w atramencie, aby pisało, podarowanego przez Nottów. W tajemnicy przed rodzicami szukał również samopiszącego pióra, które po cichu dał mu Teodor i Nessy pod warunkiem, że nikt się o nim nie dowie.
Scorpius lubił Nessy Nott, nawet jeśli była od niego cztery lata młodsza. Kiedyś była strasznie dziecinna, zupełnie jak jego brat. Odkąd jednak nauczyła się latać na miotle, stała się całkiem znośna. Polubił ją jednak dopiero na jego przyjęciu urodzinowym, kiedy grali z jego tatą i wujkami w Quidditcha. Nessy uparła się, aby zostać pałkarką. Nikt nie brał jej na poważnie, więc pozostali się zgodzili.
Scorpius nawet nie pisnął słówkiem, kiedy wujek Harry dyskretnie zaczarował tłuczka tak, aby nikomu nie zrobił krzywdy, a Nessy z łatwością mogła go odbić. Dziewczynka naprawdę zabawnie wtedy wyglądała – malutka i słodka, z długimi, falowanymi włosami rozwianymi przez wiatr, niebieskimi oczami nadającymi jej wyglądu aniołka i trzymająca pałkę. Dostała starą miotełkę Scorpiusa z zabezpieczeniami, aby nie spadła, chociaż bardzo protestowała.
Młody Malfoy nawet nie krył się z tym, że według niego dziewczynka wyglądała po prostu śmiesznie i nie na miejscu. Denerwowała go jej pewność siebie i szeroki uśmiech. Była jedyną dziewczyną na boisku, w dodatku najmłodsza. Liczył na poważny mecz z dorosłymi, ale oczywiście ona musiała się do niego wepchnąć.
Gra przebiegała w dosyć luźnej atmosferze, za co Scorpius obwiniał Nessy. Złościł się na nią do momentu, kiedy nie odbiła wolno lecącego tłuczka tak mocno, że wybił szybę w sypialni rodziców.
Nikt nie miał pojęcia, jakim cudem taka kruszynka miała tyle siły by zbić szybę w oknie. Na początku wszyscy patrzyli po sobie w szoku, potem – gdy tylko się z niego otrząsnęli podlecieli do miejsca wypadku. Zaraz za nimi pojawiła się zaalarmowana hałasem Hermiona, Ginny tuląca w ramionach małego Jamesa i Astoria z delikatnie zaokrąglonym brzuchem.
I właśnie wtedy Nessy zrobiła coś, za co Scorpius zaczął ją szanować i czym zaskarbiła sobie jego sympatię.
Zwaliła całą winę na wujka Rona.
Rudowłosy był w takim szoku, że nawet się nie bronił. Zresztą nawet gdyby próbował się nie przyznać, to i tak przybyłe na miejsce kobiety by mu nie uwierzyły. Nessy nawet się nie zająknęła, kiedy naskarżyła, że to Ron jest sprawcą szkody. Niby dlaczego mała, siedmioletnia dziewczynka miałaby kłamać?
Kiedy tylko Hermiona, Astoria i Ginny – po wcześniejszym wygłoszeniu nagany – wróciły do stolika na plotki, Draco wybuchł gromkim śmiechem. Niezbyt przejmował się faktem, że okno w jego sypialni jest w kawałkach: widok miny Weasleya absolutnie był tego wart.
Właśnie od tamtej chwili Scorpius polubił Nessy, którą wcześniej uważał za bardzo dziecinną.
Po szybkim dopakowywaniu się i jeszcze szybszym śniadaniu, czworo Malfoyów za pomocą świstoklika teleportowało się w okolice dworca King’s Cross. Hermiona nie mogła uwierzyć, jakim cudem zaspali: przecież zawsze Orion budził się pierwszy o siódmej, po czym stawiał cały dom na równe nogi. I akurat wtedy, kiedy liczyła na jego wyjątkowe zdolności, chłopiec spał ze wszystkich najdłużej. W tak ważny dzień!
Na miejsce dotarli pięć minut przed odjazdem pociągu. Draco wszedł do pociągu ze Scorpiusem, aby pomóc mu znaleźć wolny przedział i wnieść kufer. Jak na taki tłok, uporali się z tym całkiem prędko. Zachęcony przez ojca Scorpius wychylił się przez okno, aby jeszcze raz pożegnać się z mamą i bratem.
Hermionie ciężko było ukrywać łzy. Pogłaskała syna po ciemnych włosach, nadając im bardziej schludny wygląd.
– Pamiętasz, co ci mówiłam? – spytała go drżącym głosem. Jednocześnie była wzruszona i uśmiechała się.
– Tak, mamo, będę często pisał.
– I? – matka spojrzała na syna uważnie.
– I będę odrabiał prace domowe na bieżąco.
Hermiona wpatrywała się w dziecko oczekująco. Pokiwała głową na znak, że słucha go i może kontynuować.
– I będę się uczył na bieżąco, a nie dzień przed sprawdzianem – dodał Scorpius pełnym zniechęcenia głosem.
Wtedy na peronie znów pojawił się Draco. Mężczyzna stanął za Orionem, z ciekawością rozglądającym się po peronie 9 ¾. Zadziwiało go to, jak wielu ludzi tego dnia się tam pojawiło. Kiedy na dłużej jego wzrok przykuła stojąca nieopodal stara, brzydka czarownica z wielką brodawką na policzku, ojciec potrząsnął nim lekko, aby przestał się jej przyglądać tak nachalnie.
– Nie zapomnij, że nie samymi obowiązkami się żyje – napomknął także Draco. Hermiona łypnęła na niego groźnie, ale nic nie powiedziała.
– Kocham cię, synku – dodała naprędce Hermiona, w momencie, kiedy konduktor zagwizdał na znak, że nadszedł czas odjazdu pociągu.
– Mamo! – jęknął z wyrzutem Scorpius. Zajrzał przez ramię, jakby chciał się upewnić, że reszta pasażerów z jego przedziału tego nie usłyszała. – Ja ciebie też – dodał bezgłośnie, ale jej to wystarczyło.
– Scorpius, a będziesz do mnie też pisał? – spytał pełnym nadziei głosem malutki Orion.
– Ale ty nie umiesz czytać…
Wystarczyło jedno twarde spojrzenie Draco, aby Scorpius przybrał na swoją twarz uśmiech i zapewnił brata o tym, że będzie z nim korespondował.
Chwilę później pociąg ruszył. Scorpius ostatni raz pomachał do swojej rodziny, po czym schował się w środku. Troje Malfoyów wciąż stało na peronie, chociaż czerwony pociąg zniknął z zasięgu ich wzroku. Moment, którego Hermiona tak bardzo się obawiała w końcu nadszedł. Dziwnie się czuła ze świadomością, że zobaczy swojego syna dopiero na Boże Narodzenie.
– Chyba musimy już iść, co? – napomknął po chwili Draco.
Hermiona przytaknęła i złapała Oriona za rączkę, ruszając do wyjścia. Wspólnie we trojkę wrócili do domu.



.*.



Przez resztę dnia Hermiona chodziła osowiała i przygaszona. Wciąż zastanawiała się, co dzieje się u Scorpiusa i do jakiego domu trafi, czy znalazł już jakiś kolegów i czy nie zaczyna tęsknić za domem. Draco, który lepiej znosił rozłąkę z synem, nie mógł znieść patrzenia na smutek żony.
Wieczorem, kiedy wrócił do sypialni, jeszcze nie spała. W ręku trzymała książkę, ale widział, że jej nie czytała – wzrok utkwiła w jednym punkcie. Draco wsunął się pod kołdrę. Wyjął z dłoni Hermiony lekturę, którą usilnie starała się zająć i, nie przejmując się brakiem zakładki, zamknął ją. Dla bezpieczeństwa odłożył ją na szafkę nocną po jego stronie łóżka.
– Kochanie... – mruknął, przytulając ją do siebie. – Przestań roztaczać żałobną aurę wokół siebie. Scorpius przecież pojechał tylko do szkoły. Już nie pamiętasz, jak to jest? Na pewno nie tęskni za domem.
Hermiona pokiwała głową.
– Wiem, Draco, doskonale pamiętam. Przyzwyczaję się do pustki w domu i wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnęła się na potwierdzenie swoich słów.
– No ja myślę – mruknął cicho, po czym musnął jej usta swoimi. – Poza tym jestem pewien, że jak Orion się przyzwyczai, to skutecznie zapełni ci dom. Mały rozrabiaka...
Hermiona roześmiała się. Draco przeniósł się z pocałunkami na policzek, stopniowo schodząc coraz niżej. Kiedy delikatnie ssał kawałek skóry poniżej jej ucha, kobieta ponownie wróciła do tematu syna:
– Ciekawe do którego domu się dostał.
Draco przesunął się jeszcze niżej i zanim złożył następny pocałunek na jej szyi, odpowiedział jej.
– Mam nadzieję, że nie Hufflepuff.
– A dlaczego nie? Przecież to nie jest zły dom.
– Ale ja nie powiedziałem, że to zły dom. – Oparł się na łokciu, żeby móc na nią swobodnie spojrzeć. – Tylko po prostu nie chcę, żeby to był Hufflepuff.
Draco miał przeczucie, że Scorpius trafi do Gryffindoru. Im starszy był, tym bardziej charakterem przypominał swoją matkę, tylko z dodatkowymi umiejętnościami do gry w Quidditcha. Nie chciał dzielić się swoimi spostrzeżeniami z żoną, wolał sam się przekonać, czy miał rację.
Mężczyzna wrócił do składania pocałunków na szyi Hermiony, która zaczęła się coraz bardziej rozluźniać. Wplotła palce w jego włosy i zaczęła masować skórę głowy, dokładnie tak jak lubił. Przez siedem wspólnych lat – z czego sześć po ślubie – zdążyli poznać się jeszcze lepiej. Wiedziała, że ten gest na niego zadziała. I nie pomyliła się – chwilę później do jej uszu dotarł cichy pomruk. Wtedy Draco znów zaprzestał całowania jej.
– Wiesz – napomknął, niby od niechcenia. – Jeśli po jakimś czasie pustka w domu nie przestanie ci przeszkadzać, to możemy postarać się o kolejne dziecko.
Hermiona popatrzyła na niego uważnie, nie przestając bawić się jego włosami. Ostatnio także poruszył ten temat – było to trzy miesiące temu, gdy Harry i Ginny zostawili Jamesa pod ich opieką, by móc uczcić swoją trzecią rocznicę ślubu tylko we dwoje. Draco, mający wprawę po dwójce swoich dzieci, świetnie zajął się dwulatkiem, prawie nie dopuszczając do niego Hermiony. Ciągle go zabawiał z pomocą Oriona, mówił do niego i nawet położył spać. Był w swoim żywiole. Kobieta z przyjemnością obserwowała swojego męża w towarzystwie dzieci. Gdyby ktoś jej napomknął jeszcze za czasu, kiedy pracowała jako jego sekretarka, że Malfoy był takim rodzinnym facetem, pewnie nie uwierzyłaby. A jednak – Draco zrezygnował z typowego dla jego rodu chłodu względem familii i, co musiała przyznać, w pewien sposób to do niego pasowało.
Właśnie tamtego wieczora spytał ją, co powiedziałaby o kolejnym dziecku. Nie dała mu jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ sądziła, że to czar chwili i obecność małego Pottera wywołała w nim takie myśli.
Do tej rozmowy wrócił dopiero dziś.
– A chciałbyś jeszcze jednego małego Malfoya?
– Może... – odpowiedział tajemniczo. Opadł ustami na jej obojczyk. – Dwie poprzednie sztuki wyszły nam całkiem nieźle – stwierdził, kiedy na moment się odsunął, by móc odsunąć ramiączko jej koszuli nocnej.
– Jesteś tego pewien? Ciążę z Orionem ledwo przeżyłeś... – Roześmiała się cicho na to wspomnienie.
Draco prychnął cicho, ale skóra jego żony skutecznie zniekształciła ten dźwięk. Zawsze lubiła mu wypominać – nie ze złośliwości, bo uważała to za niezwykle urocze – że ciążę z drugim dzieckiem znosił gorzej od niej. To jemu dokuczały większe wahania nastrojów, zachcianki kulinarne, apetyt, wszelkiego rodzaju bóle i zmęczenie. W pewnym momencie, pod koniec ósmego miesiąca żartował nawet, że może to i dobrze, że nie powiedziała mu o ciąży ze Scorpiusem, bo tylko oszczędziła mu męki.
– Oj, może trochę za bardzo się wczułem. Ale tym razem poradziłbym sobie lepiej. A poza tym wiesz, może w końcu nabrałabyś takiej wprawy, że udałoby ci się przewinąć dziecko szybciej ode mnie – odciął się.
Hermiona nie mogła odmówić Draco, że miał znacznie większe doświadczenie w opiece nad dziećmi. Chociaż spędziła ze Scorpiusem jego pierwszych kilka dni, to nie miała aż takiej wprawy, jak on. Zawsze szczycił się tym, że szybciej przewija Oriona. Na niedługo przed tym, jak oduczyli go korzystania z pieluchy, była prawie tak dobra jak on. Nigdy jednak go nie przegoniła.
– Ale bym ci wtedy utarła nosa... – mruknęła marzycielskim tonem. Pocałunki jej męża coraz bardziej wytrącały ją ze skupienia, więc miała problem z wymyśleniem bardziej ciętej riposty.
Draco odsunął ramiączko z drugiego ramienia i zaczął całować jej lewy obojczyk.
– No ale powiedz sama: nie chciałabyś córeczki? Do kompletu. Bo ja bym chciał. Bardzo.
– Naprawdę?
Uniósł twarz by spojrzeć jej w oczy.
– Oczywiście. Wyglądam jakbym żartował?
Hermiona położyła dłoń na jego nagim boku i zaczęła gładzić jego skórę. Wciąż na nią patrzył pełnym miłości spojrzeniem, udowadniającym, że mówił prawdę. Podniosła nieznacznie głowę i pocałowała go. Draco szybko ją zdominował – oparła głowę o poduszkę i pozwoliła się całować z pasją. Kiedy oderwał się od jej ust, poczuła, że jedną ręką położył na jej biodrze, bawiąc się materiałem jej koszuli nocnej.
– To jak? – spytał wyjątkowo niskim, kuszącym tonem. – Co powiedziałabyś na córeczkę? Taką śliczną i malutką, której kupowałabyś lalki i sukienki? Taką, której straszyłbym chłopaków, że jeśli ją skrzywdzą, to ja skrzywdzę ich. – Na tę uwagę Hermiona nie mogła się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. – Kochanie, nie daj się prosić – szepnął, sunąc nosem po jej szyi, jakby chciał się nasycić jej zapachem.
– No nie wiem... – wymruczała zaczepnie, udając zawahanie.
Właściwie, to jeszcze nie myślała o kolejnym dziecku, chociaż za młodu marzyła o rodzinie większej niż ta, w której się wychowywała. Jako jedynaczka zazdrościła Ronowi tak licznego rodzeństwa, w którym zawsze mógł znaleźć oparcie. Zajęta pracą i opieką nad dwójką rozrabiaków, nie miała czasu na takie rozmyślania. Ale teraz, gdy Scorpius wyfrunął z gniazdka, w domu zrobiło się pusto. A przecież to dopiero pierwszy dzień. Nawet Orion – zazwyczaj rozbrykany i pełen energii – przygasł dziś na chwilę. A córka... Faktycznie chciałaby ją mieć. Móc pleść jej warkocze i piec z nią ciastka, opowiadać bajki o księżniczkach (których jej synowie nie znosili) i po prostu kochać.
– Kochanie, przecież doskonale wiesz, że z tobą mógłbym się mnożyć jak Weasleye.
W ich sypialni ponownie rozległ się kobiecy śmiech.
– To chyba najgorszy tekst na podryw, jaki kiedykolwiek wymyśliłeś.
– Gorszy od tego, na który cię złapałem przed poczęciem Oriona?
– Mówisz o – chrząknęła dla efektu – „Granger, połączenie naszych genów jest tak udane, że szkoda nimi obdarować tylko jednego człowieka"? Tak, zdecydowanie gorszy.
Draco zmarszczył brwi i udał obrażonego. Odsunął się od swojej żony i położył się na swojej stronie łóżka. Hermiona nie mogła jednak pozwolić mu na takie zachowanie. Najpierw ją kusił i rozpalał, a potem zostawiał, kiedy go potrzebowała. Kobieta przytuliła się do swojego męża, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Dłonią krążyła po jego nagim torsie, kreśląc na jego skórze nieregularne wzory.
– Ale wiesz, jak to mówią: jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie.
Mężczyzna uniósł jedną brew i kątem oka spojrzał na swoją ukochaną. Z zadowoleniem zauważył, że jej dłoń schodziła coraz niżej, niebezpiecznie zbliżając się do gumki jego spodni od piżamy.
– Czyli mam rozumieć, że jednak cię przekonałem?
– Wstępnie tak. Myślę, że możemy się zastanowić nad kolejnym Malfoyem... Albo Malfoyówną. – Hermiona poczuła, że robi się jej gorąco, kiedy Draco obrócił się przodem do niej, złapał brzeg jej koszuli nocnej i powoli zaczął ją podwijać do góry. – To co, robimy próbę wstępną?
Mężczyzna prychnął.
– A z czym tu zwlekać? Przed Scorpiusem i Orionem nie robiliśmy żadnych prób, a zobacz, jacy są dopracowani. Szkoda czasu.
Hermiona chciała się odciąć, jednak jej na to nie pozwolił. Opadł swoimi ustami na jej, nie pozwalając jej powiedzieć nawet słowa. Przerwał pocałunek na dłużej niż wzięcie szybkiego oddechu dopiero w momencie, kiedy poczuł, że całkowicie mu uległa.
I faktycznie – rok później na peron 9¾ Scorpiusa, z czerwono-złotym krawatem dumnie zawiązanym pod szyją, odprowadziła czwórka, a nie trójka Malfoyów.




KONIEC.



________________
I tym oto sposobem dotarliśmy do końca „Pełni szczęścia”... 

Epilog powinien pojawić się już dawno temu, wiem... Na początku jednak trochę zwlekałam z pisaniem, bojąc się pożegnania, później nie miałam na nic czasu, a potem pojawiły się delikatne problemy z weną. Ale! Skończyłam go – jak obiecałam – i jestem z niego całkiem zadowolona :D 

Chociaż, co muszę przyznać, dziwnie czuję się z tym, że to już koniec :'( 

„Pełnia szczęścia” już od samego początku miała być opowiadaniem wyjątkowym, takim jakiego jeszcze nie ma. Postanowiłam więc odwrócić dosyć popularny w dramione wątek – Draco, który dopiero po kilku latach poznaje dziecko swoje i Hermiony. Z pewnością nie wszystkim spodobał się zwrot akcji w połowie opowiadania, kiedy Hermiona opuściła swoje dziecko, ale tak właśnie miało być. To była jedyna pewna rzecz, kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie. Mimo to cieszę się, że tak wiele osób zostało przy tym opowiadaniu do końca! :* 

Epilog to dla mnie również czas podsumowania, dlatego przyjrzałam się wszelkim statystykom na blogu/Wattpadzie. W czasie tych dwóch lat pisania dużo się zmieniło i naprawdę wiele osiągnęłam! Dlatego chciałabym serdecznie wszystkim podziękować za taki duży odbiór – ponad 310 tysięcy wyświetleń na blogu; 80 tysięcy wyświetleń „Pełni szczęścia” i prawie 250 tysięcy wyświetleń „Zenitu skrajnych uczuć” na Wattpadzie! ❤ Nie wolno mi również zapomnieć o ogromie gwiazdek, komentarzy i obserwacji (nadal nie wierzę, że jest ich ponad 1200!). Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jesteście wspaniali ❤ 

Szczególne podziękowania należą się także dla Kini, która niesamowicie mi pomagała przy tym opowiadaniu – nie tylko sprawdzając je, ale również przy wymyślaniu dalszej fabuły ❤ Gdyby nie ona, „Pełnia...” nie wyglądałaby tak jak obecnie :D 

Mogę teraz również zdradzić, że kolejne opowiadanie również jest rozpoczęte. Będzie to raczej krótkie, wojenne opowiadanie o roboczym tytule „Wybrani” :D Taka rozgrzewka przed kolejnym, które będzie wymagało ode mnie więcej skupienia... Ale o tym później! Dlatego jeśli nie chcecie ominąć kolejnego opka, to upewnijcie się, że jesteście w tym gronie 1200 obserwujących, żeby dostać powiadomienie :P 

Na sam koniec przypominam Wam o konkursie @glnozyce – Splątane święta. Zostało jeszcze kilka dni na zgłoszenie, więc sądzę, że warto je wykorzystać :) Zwłaszcza, że nagrody są super! 

Cóż, to by było na tyle... Jeszcze raz wszystkim dziękuję i mam nadzieję, że spotkamy się znów niedługo! :D 

Feltson ❤
Theme by Mia