piątek, 23 grudnia 2016

Miniaturka 6: Nasze pierwsze święta

Miniaturka 6
Nasze pierwsze święta





9 stron
3,4k słów



Kiedy Draco obudził się pewnego chłodnego i pochmurnego poranka, pierwszym, co zarejestrował, był cichy, aczkolwiek pełen energii kobiecy śpiew. Blondyn uniósł powoli głowę i jeszcze wolniej rozchylił powieki. No tak. Druga strona łóżka pusta, a zasłony rozchylone.
Zamknął oczy. Pomimo zachmurzenia w sypialni było za dużo światła jak dla zaspanego człowieka.
Drugie podejście: spojrzenie na zegarek. Prawdopodobnie była godzina siódma. A może ósma trzydzieści... Jedno było pewne – było za wcześnie. Skoro budzik nie zadzownił, to znaczy, że była sobota lub niedziela, a wtedy dzień zaczyna się w południe. Inspekcja zakończona.
Draco opadł na poduszki. Było mu jak w niebie, aczkolwiek nurtowała go jedna rzecz. Jakim cudem Hermiona zdołała wstać z łóżka tak wcześnie i okazywać takie zadowolenie? Kiedy wspólnie zamieszkali, najbardziej zadziwił go fakt, że była takim śpiochem. Po trudniejszych tygodniach w pracy potrafiła przespać pół soboty i wcale nie uznawała tego za czas stracony. 
Nie minęło kilka chwil od jego przebudzenia, kiedy Hermiona usiadła na brzegu łóżka, przytulając się do jego pleców.
– Draco... – szepnęła mu do ucha.
– Co? – sapnął zachrypniętym głosem chłopak.
– Wstawaj – nakazała. – Zrobiłam śniadanie i kawę. 
Draco przekręcił się tak, że kiedy rozchylił powieki, mógł swobodnie spojrzeć jej w oczy. Tak jak się spodziewał, jej włosy żyły własnym życiem, ale według niego to było urocze. I miała na sobie jego koszulkę. To była jej ulubiona piżama i odkąd pierwszy raz w niej spała, nie chciała innej. Ale to też mu nie przeszkadzało.
– Kusisz, kochanie – zamruczał z uśmiechem.
– Wiem – odparła tym samym tonem.
– Ale jest tak okropnie wcześnie... – westchnął. – I coś mi się nie wydaje, aby to było normalne, abyś tak cieszyła się rano.
– To akurat jest bardzo normalne – stwierdziła. – Chodź, nie będę czekać wiecznie – dodała, po czym szybko wstała i wyszła z sypialni.
Draco stoczył ze sobą wielką wewnętrzną walkę. Końcową decyzją zostało wstanie z łóżka i dołączenie do Hermiony. I choć wiele go to kosztowało, to udało mu się podnieść i zejść na dół do swojej dziewczyny.
Hermiona siedziała na swoim miejscu i, tupając lekko nogą, smarowała kromkę chleba masłem. W radiu grała jakaś piosenka, którą chłopak słyszał pierwszy raz. Właściwie, czego by nie zagrali, szansa na to, że nie miał styczności z tym utworem wynosiła bardzo wiele, ponieważ Hermiona słuchała wyłącznie mugolskich stacji. Jednakże – do czego przez długi czas nie chciał się przyznać – mugole mieli o wiele lepsze kawałki i bardziej utalentowanych wykonawców.
– Draco, wiesz, że już niedługo Boże Narodzenie? – wypaliła Hermiona, kiedy Draco zasiadł do stołu. Piosenka dobiegła końca i teraz spiker zapowiadał kolejny kawałek. – Właściwie zorientowałam się dziś, kiedy puścili „Last Christmas". Kocham tę piosenkę...
Draco zerknął na kalendarz, ignorując jej zachwyty. Był czwarty grudnia, czyli równe trzy tygodnie do świąt.
– Cudownie – powiedział z grymasem na twarzy, kiedy przerwała. Pierwotnie miał być to uśmiech, ale wyszła mu wyłącznie mina podobna do takiej, którą mógł uzyskać po zjedzeniu cytryny.
– A wiesz, co w tym wszystkim będzie najlepsze? – spytała. Według uznania Malfoya, zachowywała się właśnie jak wyrośnięta pięciolatka, ale w pewien sposób to było urocze. – To będą nasze pierwsze święta!
Jeżeli wcześniej Draco się skrzywił, to nie ma słów na to, co zrobił ze swoją twarzą, kiedy to usłyszał. Jej entuzjazm był powalający i kuszący... Jednak nie dla niego. Malfoyowie nie obchodzili Bożego Narodzenia. Nie mieli swojej wiary, dlatego nie poczuwali się do obchodzenia urodzin zwykłego, w ich mniemaniu, dziecka. Owszem, Draco dostawał tego dnia prezenty, aby nie czuć się gorszym wśród rówieśników. Jednak jemu to w zupełności wystarczało. Z opowiadań kolegów – czystokrwistych, rzecz jasna – wywnioskował parę negatywnych stwierdzeń. Najważniejszym z nich było udawanie zadowolonych z rodzinnego posiłku i sprawianie wrażenia miłego, aby dostać swoje upominki. Do tego dochodziły typowe, niewygodne pytania ze strony rodziny czy fałszywe życzenia. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że Boże Narodzenie nie jest miłym doświadczeniem. I co teraz miał powiedzieć Hermionie? Nie chciał jej ranić, ale wiedział, że prawda i tak wyjdzie na jaw. A im prędzej tak się stanie, tym lepiej.
– Kochanie, ale wiesz... Ja nie obchodzę świąt.
Jej dłoń zatrzymała się w połowie drogi do wędliny. Popatrzyła mu w oczy z jawnym niedowierzaniem. To było nie do pomyślenia! 
– Żartujesz, prawda?
– Nie, kochanie. Nie żartuję. Dobrze wiesz, że pochodzę z czarodziejskiej rodziny, która nie czerpała z żadnych mugolskich tradycji. Ja po prostu nie obchodzę Bożego Narodzenia.
– Musiałeś mieć wyjątkowo smutne dzieciństwo – stwierdziła Hermiona, opierając się o krzesło. 
– Wcale nie! Miałem cudowne dzieciństwo.
Hermiona popatrzyła na niego uważnie, wciąż próbując wszystko ułożyć w głowie. I po kilku sekundach cała się spięła. Skoro nigdy nie świętuje, to znaczy, że poprzedniego roku też tego nie robił. Co prawda, wtedy jeszcze nie byli parą, ale byli na najlepszej drodze. 
– I w tamtym roku...
– Też – przerwał jej.
– Nie wierzę! Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nawet nie wiesz, jak mi jest teraz głupio! Ale w tym roku nie zostawię cię samego – powiedziała.
Wstała ze swojego krzesła i podeszła do blatu w kuchni. Podniosła leżącą kopertę, której Draco wcześniej nie zauważył i położyła na stole.
– Pani Weasley wysłała dzisiaj zaproszenie na obiad w Boże Narodzenie...
– Nie będę się do nikogo wpraszał – stwierdził blondyn, przerywając jej. Przewróciła oczami na ten komentarz, ale ze spokojem dokończyła zdanie:
– ... dla nas obojga.
Draco otworzył szerzej oczy. Nie spodziewał się tego. Prawda, odkąd związał się z Hermioną między nim a Weasleyami i Potterem panowały obojętne stosunki, w porównaniu do tych z Hogwartu, ale nadal woleli nie przebywać w swoim towarzystwie. Jakby nie chcieli kusić losu.
– Jesteś pewna? – spytał głupio.
– Chyba jeszcze umiem czytać – odparła.
Chłopak wziął kopertę i wyjął z niej kawałek pergaminu. Rozłożył go i pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, był nagłówek – „Drodzy Draco i Hermiono!". Tyle mu wystarczyło, aby jego serce zabiło szybciej. Przez głowę przemknęła mu myśl, że może tolerują go bardziej, aniżeli się tego spodziewał.
– Ale, Hermiono, ja będę musiał odmówić...
– Nie ma takiej opcji – powiedział, nie bawiąc się w ceregiele. – Święta są moim ulubionym okresem w roku. Nie możesz w nich nie uczestniczyć. To nasze pierwsze święta. Zobaczysz, będzie cudownie! – dodała, podchodząc do niego. Usiadła mu kolanach i objęła za szyję. – Spróbuj chociaż ten jeden raz. Wiem, że to pokochasz.
Spojrzała na niego tak błagającym wzrokiem, że odpowiedź była z góry wiadoma. Przeklinał siebie za swoją miękkość jeszcze długo. Ale cóż mógł na to poradzić? Nie słyszał jeszcze o człowieku, który wygrałby z Hermioną Granger.
– Niech będzie.



.*.*.*.



Draco pożałował swojej decyzji już następnego dnia. Kiedy wrócił z pracy, jego dom nie wyglądał tak samo, jak wtedy, gdy z niego wychodził. Już z zewnątrz coś mu nie pasowało – był obwieszony chyba kilometrami światełek. Ale to co było wewnątrz budynku... Nie było porównania. W środku wszędzie pełno było jakiś zielonych gałązek i ostrokrzewu. A jeszcze nie wyszedł z przedpokoju. Dalej było tylko ciekawiej. Gdzie nie spojrzał, tam zobaczył albo wizerunek renifera, albo świętego Mikołaja (szczególnie przerażało go to, że często były to same uśmiechnięte głowy zawieszone na sznurku). A potem wszedł do salonu. Pomieszczenie nie różniło się niczym od poprzednich – no, może oprócz tego, że stała tam ogromna choinka, zajmująca połowę wolnego miejsca. Była ogromna! I, patrząc na wszechobecny bałagan, prawdopodobnie żywa. Dopiero po chwili zauważył uśmiechniętą Hermionę, która przyglądała mu się z dumą.
– Wiedziałam, że ci się spodoba! – Podeszła do niego i cmoknęła w policzek na przywitanie. – Udekorowałam cały dom, ale postanowiłam, że z choinką poczekam na ciebie.
– Świetnie – mruknął z wymuszonym uśmiechem. Przyglądająca się swojemu dziełu dziewczyna wcale nie zauważyła entuzjazmu swojego chłopaka. 
I tak Draco całe popołudnie spędził wieszając bombki, lampki i łańcuchy na drzewku. Wieczorem z konsternacją zauważył jak brokat okropnie zmywa się z jego ciała i włosów, które mimowolnie przeczesywał palcami w czasie pracy. 
Nie pocieszyło go także to, co zastał w sypialni. Akurat naprzeciwko ich łóżkiem Hermiona powiesiła wielkiego świętego Mikołaja. I gdzie się patrzył? Och, oczywiście, że na nich. I niewyobrażalnie mu to przeszkadzało. Czuł się, jakby jakiś prawdziwy facet siedział w jego sypialni i dosłownie się gapił. Równie dobrze mogła przyprowadzić do ich domu jej ojca i posadzić go na stołku w miejscu Mikołaja. Na jedno by wyszło. Ale że nie chciał psuć jej zabawy, nie komentował tego, tylko dzielnie przyzwyczaił się do ignorowania jego spojrzenia.
Później wcale nie było lepiej. Hermiona ściągała go rano z łóżka w weekend tylko dlatego, żeby kupić prezent dla wszystkich możliwych Weasleyów. Cały czas nuciła pod nosem „Last Christmas". Piosenka sama w sobie nie była zła – Draco dosyć szybko zauważył, że lubi sobie ją mruczeć w pracy, bo wtedy szybciej mu czas płynął – ale kiedy Hermiona ciągle ją wałkowała, miał wrażenie, że przedstawia mu swoje plany. Dlatego zdecydowanie bardziej polubił „All I Want For Christmas Is You".
Ulubionym zajęciem Draco było dekorowanie pierniczków. Świetnie się bawił, tworząc różne zabawne postacie za pomocą lukru i przekomarzając się z Hermioną. Jednak i tak jego ulubionym punktem tej zabawy było wspólne pozbywanie się lukru i polewy czekoladowej, które znalazły się na ich ciałach całkiem przypadkiem. I nie przeszkadzał im nawet wiszący w sypialni Mikołaj.



.*.*.


Dwudziesty piąty grudnia nadszedł szybciej, niż Draco mógł się tego spodziewać. Tymczasem blondyn zdążył przyzwyczaić się do tej całej otoczki świąt. Dziecinne zachowanie Hermiony już całkowicie przestało go dziwić. Zaczął w nim uczestniczyć, oczywiście w miarę swoich możliwości. Na kilka dni przed tym ważnym dniem, potajemnie wymknął się wcześniej z pracy, by kupić ukochanej prezent i nie przeszkadzały mu kolędy grane w sklepach.
Bardzo się denerwował, kiedy wychodzili z domu, ruszając ku ich ulubionemu miejscu do teleportacji.
– Nie martw się, będzie cudownie. Jak zawsze w święta – uspokajała go Hermiona, ściskając dłoń w geście wsparcia. Miało to dodatkowe plusy, ponieważ jej gruba rękawiczka dała mu sporo ciepła.
Chwilę później stali przed Norą. A w środku już wszyscy na nich czekali.
– Hermiona! Draco! Jak cudownie, że już jesteście! – powiedziała pani Weasley, która otworzyła im drzwi. Zaraz po tym jak weszli, kobieta wyściskała ich. – Nie zmarzliście? 
– Nie, proszę pani.
Draco rozejrzał się wokół. Prawdę mówiąc, to pierwszy raz był w środku Nory. Nie spodziewał się, że dom może być tak zagracony, czysty i przytulny jednocześnie. I podobał mu się zapach domowego jedzenia, który poczuł. Jego żołądek niemal natychmiast dał znać, że jest pusty. 
– Draco, kochaneczku, jak się czujesz? – zwróciła się tym razem do chłopaka.
– Dobrze, dziękuję – odparł z delikatnym uśmiechem. Nie był przygotowany na tak miłe przyjęcie z jej strony. I, prawdę mówiąc, jeszcze nie do końca uwierzył w to, że dostał zaproszenie. 
– Hermiona mówiła, że to twoje pierwsze święta. Mam nadzieję, że zasmakuje ci mój indyk, w tym roku wyjątkowo się starałam. – Mrugnęła okiem.
– Nie wątpię.
Tymczasem do przedpokoju nadciągnęła kolejna partia Weasleyów i Potter, z którymi się przywitali. Potem zostali wprowadzeni do pięknie udekorowanej jadalni. Ginny porwała gdzieś Hermionę, a Draco zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Szybko do niego dotarło, że nie powinien się złościć na swoją dziewczynę, ponieważ tutaj było zdecydowanie więcej dekoracji. Nawet choinka była większa i udekorowana w jeszcze bardziej chaotyczny sposób. Jednak to w żaden sposób nie ujmowało jej uroku. Nad kominkiem wisiały również skarpety z wyszytymi imionami zaproszonych. Draco wykorzystał chwilę, kiedy pomieszczenie było puste i włożył prezenty do ich skarpet.
– Podglądasz, czy coś dostałeś? – Usłyszał za plecami Draco. Nie musiał się obracać, by wiedzieć, z kim rozmawia.
– Jestem grzecznym chłopcem, Potter – mruknął, odwracając się przodem do Harry'ego.
– Ty? Dobre sobie. – Zaśmiał się. – Chodź na górę.
– Nie musisz być dla mnie sztucznie miły, Potter – rzekł pewnym głosem Draco. – Nie oczekuję tego od ciebie. Wystarczy jak będziesz udawał przy Hermionie.
– Sztucznie miły? Odkąd jesteś z Hermioną już nic nie jest takie jak przedtem. Musi w tobie coś być, skoro ona ci zaufała, a ty tego zaufania nie wykorzystałeś. Jeśli jeszcze nie dostrzegłeś, że chcemy zmienić nasze stosunki, to przejrzyj w końcu na oczy. – Przeczesał palcami włosy.
Malfoy przyjął słowa Harry'ego z lekkim zdziwieniem i otępieniem. Ale szybko spostrzegł, że naprawdę wyszli do niego z inicjatywą i byli serdeczni wobec niego. Postanowił więc starać zachowywać się tak samo – kto wie, może kiedyś Weasleyowie przyjmą go do grona przyjaciół domu jak Pottera i Hermionę?
– Chodź. Zrób to chociaż dla niej.
Draco, nie mając za dużego wyboru, posłuchał się Wybrańca. Okazało się, że w niewielkim pokoju Rona, oprócz nich, zebrali się jego wszyscy bracia. I, wbrew pozorom, Malfoy spędził tam czas całkiem mile. Przez calutkie pół godziny chłopaki robili zakłady o wyniki zbliżających się meczy. Nowy sezon był już tuż–tuż, a w domu Weasleyów to cicha, niepisana tradycja, o której nie wiedział nikt, prócz zainteresowanych. Dlatego Ginny była w szoku, kiedy weszła do pokoju i jedynym, co zastała, to grupka facetów, rozmawiających znikąd o Quidditchu.
– Chodźcie na dół już wszystko gotowe – powiedziała, choć nie mogła powstrzymać się od rozglądania się po pokoju za dowodami ewentualnej zbrodni. Oczywiście, takowych nie znalazła, ponieważ kajecik Rona był już sprzątnięty. 
Kiedy weszli do jadalni, stół był już zastawiony różnego rodzaju jedzeniem. Jednakże pierwsze skrzypce grał ogromny nadziewany indyk, usytuowany na samym środku stołu. A zapach jedzenia... Żołądek Draco ponownie odezwał się, tylko tym razem był o wiele głośniejszy. Do tego stopnia, że usłyszała to nawet stojąca obok Hermiona. 
– Siadajcie – powiedział pan Weasley. Sam czynił honory i zaczął kroić główne danie.
Uczta była wspaniała. Jedzenie miało tak wyborny smak, że chłopak zaczął się niepokoić o to, jak będzie wyglądał po świętach. Bo w takim tempie groziła mu tusza Crabbe'a. Ale warto było.
– I jak wam się razem mieszka, kochaneczki? – spytała w pewnym momencie pani Weasley, kierując pytanie do Draco i Hermiony. – Chciałam was wcześniej o to spytać, ale poszedłeś do chłopaków, Draco, a chcę znać zdanie was obojga.
Para wymieniła ze sobą spojrzenie. Mieszkali ze sobą trzy miesiące i, szczerze mówiąc, była to bardzo spontaniczna decyzja. Męczyło ich budzenie się co drugi dzień w mieszkaniu drugiego i wracanie w pośpiechu do siebie, aby ogarnąć się do pracy. Szczególnie im to dokuczało po bardziej męczących wieczorach. Dlatego spróbowali zamieszkać razem na dwa tygodnie... i tak już zostało. A póki co żyło im się wspaniale.
– A, nie narzekamy – odpowiedziała Hermiona. – Draco jest bardzo pomocny i grzeczny.
– Mówisz, jakbym był dzieckiem – fuknął urażony. Dziewczyna w ramach przeprosin cmoknęła go szybko w policzek. 
– Oj, kochaneczku, niektórzy mężczyźni są gorsi aniżeli dzieci. A mężczyzna dojrzały to wbrew pozorom prawdziwy skarb. – Molly splotła dłoń z ręką Artura. Mimo tak długiego stażu, wciąż byli szczęśliwi i kochali się ponad wszystko. Blondyn szczerze im zazdrościł. Chciałby, aby on i Hermiona doświadczyli tak silnego uczucia, które przetrwałoby tak wiele. I choć byli ze sobą niespełna rok, traktował ten związek wyjątkowo poważnie. Hermiona była dla niego bezcenna.
– W takim razie mam prawdziwy skarb w swojej garści...
Draco nic nie odpowiedział, bo akurat miał pełne usta. Jednak, gdyby jego nerwy były słabsze, zapewne zarumieniłby się. Nie przyzwyczaił się jeszcze do tego, że Hermiona lubiła dzielić się swoimi uczuciami.
Posiłek trwał jeszcze nie więcej niż pół godziny. Jedzenie znikało ze stołu jak zaczarowane. Potem pan Weasley próbował zagadać Draco i rzeczywiście udało mu się to. Odkąd blondyn związał się z Hermioną, zyskał trochę wiedzy o świecie mugoli, co przełożyło się na ciekawą rozmowę. Co prawda obaj nie wiedzieli zbyt wiele, ale dopełniali się – jeden wiedział jedną rzecz, drugi kolejną. A o wszystko, co było dla nich nieodgadnione, pytali Hermionę.
– Ron, zgaś światło – poprosiła pani Weasley, a tymczasem sama wymknęła się z pomieszczenia. Zdezorientowany Draco szturchnął delikatnie swoją ukochaną łokciem.
– Co się stało?
– Co to za durna tradycja, żeby siedzieć po ciemku?
Zarówno Hermiona, siędzący po jej drugiej stronie Harry, jak i bliźniacy parsknęli śmiechem.
– Zobaczysz, blondasku – powiedział George.
– Mama specjalnie dla ciebie nie odpuściła żadnej tradycji – dodał Fred.
I wtedy do jadalni wkroczyła Molly trzymająca jakieś... ciasto. Tyle mógł dostrzec w pokoju, w którym jedynym źródłem światła były lampki z choinki. Zastanawiało go, o co chodzi z tym całym cyrkiem.
– Ginny, czyń honory – nakazał pan Weasley.
Rudowłosa posłusznie wyciągnęła różdźkę i pewnym głosem powiedziała „Incendio”. W jednej chwili wypiek stanął w płomieniach, a Molly postawiła go na środku stołu. Draco musiał przyznać, że wyglądało to bardzo efektownie, jednak z drugiej strony bał się, że po wszystkim, ciasto okaże się być po prostu spalone. I niejadalne.
Po chwili ogień zgaszono, a światła zapalono ponownie. Jednak oprócz deseru, pojawiła się kolejna rzecz. Wyglądało to jak ogromny cukierek, który kusił, aby go rozpakować. Wiedział, że to czarodziejskie petardy, znał je z Hogwartu. Kiedy tylko pani Weasley dostrzegła je, natychmiast wlepiła swój ostry, przenikliwy wzrok w próbujących powstrzymać się od śmiechu bliźniaków.
– Co ja wam mówiłam! Czy wy nigdy nie dorośniecie? – krzyczała.
– Mamo, tutaj nie ma niebezpiecznych rzeczy – zapewnił Fred.
– Wzięliśmy twoje rady z tamtego roku do serca – dodał George. – I tym razem jest całkowicie bezpiecznie...
– ... niestety – skończyli obaj.
Mimo zapewnień braci, każdy czuł wewnętrzny niepokój przed otworzeniem swojej. Draco intensywnie zastanawiał się nad tym, co zawierały w sobie te zeszłoroczne, że każdy się ich obawiał. Wolał jednak o to nie pytać. Zamiast tego wykazał się heroizmem i sięgnął po swoją, opakowaną w zielono-złoty papier, jako pierwszy. Otworzył swoją szybko i bez namysłu. Z środka niespodzianki wyleciało konfetti w kształcie różowych serduszek i trąbka urodzinowa.
– Dmuchnij – zachęcił go któryś z bliźniaków, jednak blondyn za żadne skarby nie był w stanie stwierdzić który.
Pewność siebie Weasleya zbiła z tropu Malfoya, jednak postanowił im zaufać i dmuchnął w trąbkę niepewnie. Tak natychmiast zaczęła zmieniać swój kształy i kolor, przeistaczając się w wielki bukiet różnych kwiatów. Damska część zebranych była pod wrażeniem nie tylko ze względu na sztuczkę, ale także urocze zachowanie Draco, który przekazał kwiaty Hermionie, całując ją w policzek. Wtedy wszyscy postanowili otworzyć swoje petardy. Inne wypełnione były słodyczami – zarówno tymi normalnymi, jak i stworzonymi przez Freda i George'a. Tymczasem pani Weasley nałożyła wszystkim świąteczny pudding. Były Ślizgon był zachwycony deserem do tego stopnia, że nawet poprosił o dokładkę. Natomiast kiedy i on znikł ze stołu, zaparzona została herbata.
– To kto pierwszy pochwali się prezentami? – spytał pan Weasley. 
Pierwsza zgłosiła się Ginny. Niesamowicie ucieszyła się z nowych ochraniaczy do gry w Quidditcha i perfum od Draco i Hermiony. Zaraz po niej chęć pochwalenia się podarkami poczuli bliźniacy. Im natomiast najbardziej spodobały się okulary przeciwsłoneczne i futerały w kwiatki, które wybrała im Hermiona.
– Do twarzy nam w nich – stwierdził Fred, patrząc na twarz George'a.
– I w dodatku wyglądamy poważnie, jak mugolscy bizmesmeni – dodał drugi.
– I te futerały... Nie wiem, co powiedzieć!
– Szyk i elengancja w jednym!
Kiedy usiedli, szybko zdążyli pokłócić się o to, który jak ma na imię i który sweter wydziergany przez ich matkę należy do którego. Potem kolejne osoby stanęły przy kominku, by móc pokazać swoje prezenty. Wśród ciągłych śmiechów i zachwytów czas mijał szybko i nim Draco spostrzegł, nadeszła jego kolej.
– Draco, kochaneczku, idź – powiedziała pani Weasley. 
Blondyn wstał ze swojego krzesła i przecisnął się do kominka. Szybko znalazł swoją skarpetę i zanurzył w niej rękę. Pierwsze pudełko, które zdołał wyczuć i wyciągnąć, skrywało w sobie nowy uroczy, jasnoniebieski budzik. Jak się potem okazało, bliźniacy opracowali go specjalnie dla niego, kiedy tylko dowiedzieli się, jakim jest śpiochem. I akurat ten był pierwszym, który nie miał w sobie żadnej usterki. Kiedy zapewniono go, że żaden nie będzie go budził, poczuł dziwną chęć nieużycia go. Od Hermiony dostał zegarek, o którym marzył od pewnego czasu. Jednak to ostatni z prezentów sprawił, że naprawdę uwierzył w słowa Harry'ego. Zobaczył, że Weasleyowie chcieli, aby między nimi były dobre stosunki.
– Przymierz – poprosiła pani Weasley, gdy wyciągnął ze skerpety niebieski sweter z żółtą literą „D". Został wydziergany ręcznie i z tego co zdołał zobaczyć, wykonany był z wielką starannością. – Robiłam go trochę na oko, to fakt, ale mam nadzieję, że będzie pasował.
Draco szybko naciągnął sweter na białą koszulę, którą miał na sobie. Rękawy były ciut za długie, ale to mu nie ujmowało. Odzienie było bardzo ciepłe i miłe w dotyku. Nie rozumiał, dlaczego, kiedy rudzielce dostawali takie w szkole, słyszał z ich strony narzekania.
– I jak? Pasuje?
– Jest idealny – odparł z uśmiechem.
Swetra nie zdjął do końca wizyty.



.*.



Draco i Hermiona wrócili z Nory późnym wieczorem. Byli zmęczeni, ale zadowoleni – szczególnie ona. Widziała, że jej ukochany bawił się dobrze, mimo że kiedyś nie przepadał za Weasleyami. I kiedy usiedli razem na kanapie przytuleni do siebie, z nogami okrytymi ciepłym kocem i kubkami gorącej czekolady w dłoniach, nie umiała powstrzymać się od pytania:
– I jak ci się podobają święta?
Draco uśmiechnął się pod nosem.
– Właściwie, to nie było tak źle, jak się spodziewałem. – Dziewczyna zerknęła na niego, unosząc głowę z jego ramienia. – No, dobra... Bardzo mi się podobało. Ale narazie nie mów tego Weasleyom.
– Wiedziałam, że zarażę cię magią świąt! – niemal zawołała z zachwytem.
– Tym razem udało ci się wygrać, Granger – mruknął, pochylając się ku niej.
Ich usta złączyły się w krótkim pocałunku. Oboje nie mogli wyobrazić sobie, że mogłoby być lepiej. Czuli się jak w raju i póki co, niczego do szczęścia im nie brakowało.
– Draco? – zaczęła, kiedy oderwali się od siebie.
– Tak?
– Zamierzasz dzisiaj zdjąć ten sweter? – spytała, próbując powstrzymać śmiech.
Malfoy udał zamyślonego. Może już byli w piżamach, ale to całkowicie mu nie przeszkadzało, aby założyć prezent. Czuł się w nim bardzo dobrze, był miękki i ciepły... W dodatku jego barwa idealnie podkreślała kolor jego oczu. Był idealny.
Dlatego blondyn tylko wzruszył ramionami i wesołym tonem odparł:
– Nie wiem. Zastanowię się jeszcze.


KONIEC.

_____________
Chciałabym życzyć Wam wesołych, zdrowych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia oraz pełnego sukcesów roku 2017! Niech będzie lepszy od obecnego!
Feltson

9 komentarzy:

  1. Boże, kocham cukier...
    Wprowadzasz w magię świąt 💞

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna miniaturka *.* kocham święta i tyle

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo urocza miniaturka ��
    Wesołych świąt i udanego sylwestra!

    OdpowiedzUsuń
  4. To będzie jedna z moich ulubionych świątecznych opowieści Dramione. Naprawdę!
    Napisałaś naprawdę uroczą i wzruszającą miniaturkę.
    A sytuacja ze swetrem ... <3
    Piękne, prawdziwe święta w gronie rodziny Weasley.
    Każdy się starał, pracowali nad sobą i jest magia świat!
    Molly jest taka sama jak zawsze, świetnie ją opisałaś.
    Nie mam sił się czegoś czepiać, a nawet tego nie znajdę.
    Życzę ci wesołego nowego roku, czasu, weny, a przede wszystkim zdrowia.
    Re(Beca)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ Bardzo się cieszę, że podobało ci się :3
      Również życzę wszystkiego dobrego c:
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  5. Sama słodycz! Naprawdę, chyba nie powinnam czytać tego na noc, na bank moje zęby ucierpią :D ^^
    Uwielbiam tego typu miniaturki; słodkie, lekkie i przyjemne ;)
    Całkowicie w moim stylu ;)
    Pozdrawiam,
    Charlotte
    wschód-słońca-dramione

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia