Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 17: Pokonując diabła
Następnego dnia Hermiona obudziła
się samoistnie na kilka minut przed budzikiem. Nie wstawała jednak z łóżka –
nastawiła go wcześnie, aby mieć pewność, że nie zaśpi. Wątpiła, że coś takiego
się jej zdarzy, ale wolała się ubezpieczyć na ten wypadek.
Nie mogła się oszukiwać – była
podekscytowana dzisiejszym dniem i nie potrafiła tego ukryć. Wieczorem
specjalnie starała się zmęczyć, by szybko zasnąć. Lecz na próżno. Leżała na
łóżku i wpatrywała się w szary od ciemności sufit, choć oczami wyobraźni obserwowała
Scorpiusa. Dużo czasu zajęło jej zapadnięcie w sen, krążąca w jej ciele
adrenalina skutecznie ją pobudzała.
Rano, ze względu na dosyć wczesną
godzinę, nie musiała się spieszyć. W spokoju zjadła śniadanie, pościeliła
łóżko, ubrała się. Cała niemal drżała z podekscytowania, choć myślała bardzo
przytomnie. Niedługo przed wyjściem naskrobała krótki list do Harry'ego i Ginny
z zawiadomieniem, że zjawi się dziś u nich po południu. W jego treści poprosiła
również Pottera, aby zaprosił Rona – wiedziała, że dziś czarnowłosy pracuje w
tych samych godzinach, co Weasley. Prawdopodobieństwo, że spotkają się na
ministerialnych korytarzach bądź w windzie wynosiło sto procent.
Muszę kupić sobie sowę – przeszło
jej przez myśl, kiedy uświadomiła sobie, jak często musi korzystać z usług
publicznej sowiarni. W niedalekiej przyszłości powinna dostać kartę stałego
klienta. Taki zakup to naprawdę nieduży wydatek, a dzięki niemu zaoszczędziłaby
mnóstwo czasu. W pamięci zanotowała, że kiedy będzie mieć wolną chwilę,
wybierze się do sklepu zoologicznego na Pokątnej, w którym niegdyś nabyła
Krzywołapa.
Kilkanaście minut po wyjściu z
domu, Hermiona pojawiła się na tej samej drodze, co poprzednio dnia. Tym razem
udało jej się wylądować bliżej bramy. Zastanawiało ją, dlaczego Draco się
przeprowadził do mniejszego domu. Malfoy Manor to ogromna i piękna posiadłość,
choć z wiadomych względów nie przepadała za tym miejscem. Nie mogła jednakże
odmówić mu urody – kiedy zajmowała się blondynem podczas jego choroby, zyskała
okazję do lepszego przyjrzenia się dworkowi. W takim miejscu z pewnością
chciałaby żyć przeważająca liczba osób biedniejszych od Malfoya. A ten dom,
choć także urodziwy, wywoływał mniejszy zachwyt niż tamten. Dlatego zaskoczyła
ją jego zmiana zamieszkania. Może kiedyś go o to spyta.
Tak jak wczoraj, brama otworzyła
się przed nią samoistnie. Tym razem Hermiona nie przyglądała się roślinności w
ogrodzie, tylko zmierzała prosto do drzwi. Energicznym ruchem zapukała w
ciemnobrązowe wejście posiadłości.
.*.*.*.*.
Jak co rano, kiedy Draco się
obudził, niemal od razu wyszedł z łóżka. Ależ on tęsknił za późnym
wstawaniem... Odkąd w jego życiu pojawił się syn, całkowicie odebrano mu ten
weekendowy przywilej. Czasem za tym tęsknił, ale wtedy nawiedzała go myśl, że
jednak Scorpiusa brakowałoby mu bardziej.
Jako że poprzedniego dnia na
śniadanie zrobił owsiankę, którą młody – mimo szczerej nienawiści – zjadł w
całości, postanowił w ramach nagrody przyrządzić omlety. Dziś mały nie wstał
samodzielnie – co zdarzało się rzadko – więc Draco obudził go, lekko
potrząsając jego ramieniem. Dziecko miało wielkie trudności ze zwleczeniem się
z łóżka. Zazwyczaj rano był chodzącym, gadatliwym wulkanem energii, a tego dnia
dopiero wiadomość, że na śniadanie zrobił omlety, poprawiła mu humor.
Po naszykowaniu się do pracy i
ubraniu syna Malfoy postanowił mu powiedzieć, że dziś zostaje w domu z nową
opiekunką. Wczoraj tylko przywitał się z Hermioną, ale jeszcze nie wiedział, że
to jego niania. Usiadł więc w swoim ulubionym fotelu w salonie, a syna posadził
sobie na kolanach.
– Idziemy dzisiaj do pracy, tato? – spytał młody jak co rano. Zazwyczaj odpowiadano mu twierdząco.
– Idziemy dzisiaj do pracy, tato? – spytał młody jak co rano. Zazwyczaj odpowiadano mu twierdząco.
Draco pogłaskał go po plecach.
– Ja tak, ale ty zostajesz.
Pamiętasz, taka pani była w naszym domu wczoraj?
– Jaka pani? – Jego głos nie
wyrażał skupienia. Blondyn poszedłby o zakład, że wszelkie wiadomości wpadały
mu jednym uchem, drugim zaś w mgnieniu oka ulatywały.
– Taka podobna do cioci Astorii –
wytłumaczył. Wciąż podał za mało informacji, aby mógł skojarzyć, o kogo mu chodziło.
– Pomyliłeś się i przytuliłeś ją wczoraj.
– Aaa – mruknęło dziecko, choć
wciąż bez pełnego przekonania.
– I – kontynuował blondyn –
zostajesz właśnie z tą panią. Będzie się tobą opiekować.
Na twarzy malucha momentalnie
pojawił się grymas. Co prawda maluch nie przepadał za chodzeniem z tatą do
firmy, bo to oznaczało pół dnia nudy, ale z opiekunkami tym bardziej nie
zamierzał zostawać.
Draco westchnął ciężko, widząc
nastawienie chłopca. Nie miał pojęcia, w jaki sposób wytłumaczyć mu, że szanse
na powrót Astorii równają się zeru. Upartość Scorpiusa wciąż zadziwiła jego
ojca, który bezskutecznie próbował ją pokonać. Niestety to przeciwnik trudny do
zwalczenia. Młody wciąż brnął w swoje postanowienia i szło mu to świetnie.
– Pani Hermiona jest naprawdę fajna
– stwierdził blondyn, patrząc swojemu synowi głęboko w oczy. – Mam nadzieję, że
polubisz ją.
– Ja chcę ciocię Astorię – mruknął
chłopiec. Draco ledwo zdołał powstrzymać się od zniecierpliwionego warknięcia.
– Kochanie, już tyle razy ci
tłumaczyłem, że ciocia nie może się już tobą zajmować. Za niedługo będzie miała
swojego dzidziusia. A ty już jesteś dużym facetem, powinieneś to zrozumieć.
Scorpius wciąż siedział z
niezadowolonym grymasem. Malfoy lekko połaskotał go, co spowodowało nagłą
zmianę mimiki dziecka – na jego twarzy pojawił się uśmiech, a chłopiec zaczął
skręcać się na kolanach ojca.
– Tato, nie!
Blondyn odsunął dłoń od boku ciała
dziecka – jednakże nadal trzymał jego plecki, chroniąc go przed upadkiem.
– Będziesz tym razem grzeczny?
Błagam cię, młody. Znam panią Hermionę i wiem, że to naprawdę miła osoba.
Scorpius nie dostał szansy na
odpowiedź, bo przerwało im pukanie do drzwi.
– Oho, to pewnie ona – powiedział
Draco.
Wstał z fotela, postawił syna na
ziemi, a potem poszli w stronę wejścia – przy czym dziecko zrobiło to całkiem
niechętnie. Blondyn otworzył pannie Granger z zadowoleniem.
– Cześć, Granger. Wchodź. –
Przepuścił ją.
– Cześć – odpowiedziała, jednak
bez takiego entuzjazmu, jak on. – Witaj, maluchu. – Uśmiechnęła się do
Scorpiusa. Chłopiec przysunął się bliżej ojca, jakby chciał się za nim schować.
– Mam nadzieję, że przyszłam w porę... Zeszło mi się w sowiarni dłużej, niż
planowałam.
– To nic nie szkodzi – odparł
Malfoy. – I tak się dzisiaj spóźnię. Zapomniałem wczoraj pokazać ci dom.
Wypadałoby, żebyś się orientowała, gdzie co jest.
Hermiona pokiwała głową, na znak,
że zgadzała się z tym pomysłem.
– Torebkę możesz zostawić, gdzie
chcesz. I tak nie będzie mi przeszkadzać... Tylko o niej później nie zapomnij.
– Jasne – odpowiedziała,
odwieszając swoją własność na jednym z wolnych wieszaków, bo uznała to za
najodpowiedniejsze i najbezpieczniejsze miejsce.
– A więc chodź.
Przeszli kawałek korytarzem,
kierując się do najbliższego wejścia, znajdującego się po ich lewej stronie –
jak się okazało, prowadziło ono do jadalni. Na środku pomieszczenia stał długi,
ciemny stół, a przy nim kilkanaście krzeseł do kompletu. Każde z nich miało
jasne obicie, ładnie kontrastujące z brązowym drewnem. Na beżowych ścianach
wisiało parę pogodnych pejzaży, ukazujących łąki, pola i jeziora w słoneczne,
letnie dni. W rogach pomieszczenia stały duże rośliny doniczkowe. Oprócz tego
we wszystkich oknach zawisły eleganckie, idealnie białe firany, co dodawało
temu pokojowi uroku. Dalej Malfoy poprowadził ją do kuchni, do której wejście
znajdowało się na końcu jadalni, po prawej.
– Spokojnie, nie będziesz musiała
gotować małemu obiadów – uspokoił ją Draco. – Tym zajmuje się nasza skrzatka,
Szmira. Obiad zazwyczaj mamy, jak wrócę z pracy, także ze Scorpiusem będziesz
jeść drugie śniadanie. Szmira też je wam zrobi – zapewnił.
– Nam?
– Tak, wam. Mały nie lubi jeść sam
i nie przełknie nawet kęsa, jeśli ktoś mu nie towarzyszy. A drugie śniadanie
jest u nas o jedenastej. No, chyba że wyjątkowo zgłodnieje, to wtedy poprosisz
Szmirę, żeby przygotowała je wcześniej.
Wrócili przez jadalnię do
korytarza, a następnie weszli do pokoju dziennego, którego wejście znajdowało
się równolegle do tego, przez które przeszli ostatnio. Salon był ogromny. Po
prawej stronie umiejscowiono dwa ogromne okna, pokazujące ogród z przodu domu.
Naprzeciwko nich, pośrodku znajdowały się schody prowadzące na pierwsze piętro.
Stopnie były niższe niż zazwyczaj, również balustrada wydawała się wyjątkowo
solidna.
– Mają na sobie specjalne zaklęcia
antypoślizgowe. Mały ostatnio nauczył się sam wchodzić i schodzić. Robi to
bardzo uważnie i powoli, ale wciąż lepiej mieć go na oku.
Po obu stronach schodów znajdowały
się ogromne regały, zakrywające całą ścianę zapełnione mnóstwem starych i
trochę nowszych książek. Hermiona podejrzewała, że część – a na pewno te
cenniejsze i ważniejsze dla Draco – przeniesiono z Malfoy Manor.
Ściana naprzeciwko wejścia została
wyłożona białą cegłą, która ładnie kontrastowała z tą pomarańczową, z której
zbudowano kominek. Oprócz niego na tej powierzchni zawieszono kilka doniczek z
zwisającymi roślinami i obrazów ukazujących martwą naturę. Koło paleniska, na
ogromnym białym dywanie (utrzymanym w nieskazitelnej czystości prawdopodobnie
tylko dzięki zaklęciom) stała kanapa, dwa wygodne fotele i stolik kawowy.
Draco zaprowadził ją na górę. Jak
się okazało, były tam tylko pięć sypialni i łazienka.
– Tutaj jest pokój Scorpiusa. –
Chłopak wskazał jej drzwi najbliżej schodów. Weszli do środka.
Oczywiście, pomieszczenie – jak
każde w tym domu – miało duże rozmiary. Na niebieskich ścianach wisiało parę
obrazków, wyglądających jak ilustracje z książek dla dzieci. W pokoju pełno
było półek, na których stały różnego rodzaju zabawek pochowanych w kolorowych
pudłach i maskotek. Jedna duża szafa stała przy drzwiach, a zaraz obok niej
umiejscowiono biurko. W kilku pojemniczkach było pełno kredek, flamastrów i
innych mazaków. Hermiona zauważyła, że tylko jedna rzecz nie znajdowała się na
swoim miejscu – sprawiający wrażenie starego miś leżący na łóżku, usytuowanym
pod oknem. Hermiona przeczuwała, że to ulubiony pluszak Scorpiusa. Granatowy,
puchaty dywan wyłożony na środku pokoju aż zapraszał, aby na nim usiąść bądź
się położyć.
– Tam – Draco wskazał na szklane
drzwi w lewym rogu pokoju – znajduje się wyjście na balkon. Podejrzewam, że
właśnie tutaj spędzicie najwięcej czasu, Scorpius uwielbia to miejsce. Wszędzie
wszystkiego pełno... Mam tylko jedną prośbę: nie sprzątaj za niego zabawek.
Możesz mu pomóc, ale nie wyręczać. I nie siedźcie tylko w domu. W słoneczne dni
staraj się z nim wychodzić na zewnątrz.
– Oczywiście. – Przytaknęła.
Wyszli z pomieszczenia. Panna
Granger ze zdziwieniem zauważyła, że dziecko w ogóle się nie odzywało. Czyżby
aż tak krępowało się jej obecności?
– Tu jest łazienka – powiedział
Draco, wskazując następne drzwi po prawej stronie korytarza. – A tam moja
sypialnia – dodał, pokazując trzecie, najdalej położone od schodów. – Ale nie
sądzę, żebyś czegoś stamtąd potrzebowała. Tak tylko mówię, żebyś wiedziała.
– A te pokoje? – spytała Hermiona,
kiwając w kierunku trzech par drzwi po lewej stronie holu.
– To są tylko sypialnie dla gości.
– Wzruszył ramionami. – Rzadko kiedy tam chodzę.
Wrócili na parter i przeszli do
korytarza, z którego wchodzili do salonu i jadalni. Hermiona zauważyła, że na
czwartej ścianie pokoju dziennego porozwieszano mnóstwo zdjęć Scorpiusa i jego
ojca. Obiecała sobie, że przyjrzy im się dokładniej.
W holu Malfoy objaśnił jej, co
kryło się za pozostałymi czterema wejściami. Za pojedynczą parą drzwi po lewej
był jego gabinet, który miała okazję obejrzeć wczoraj. Po prawej mniejsze
wejście należało do pokoiku Szmiry, większe prowadziły do kolejnej łazienki.
– Tędy wychodzi się na główną
część ogrodu – objaśnił pan domu, otwierając takie same drzwi, jak te
wejściowe, znajdujące się na drugim końcu tego korytarza. – I to chyba
wszystko, co musisz wiedzieć. Wierzę, że sobie poradzisz. A ty – zwrócił się do
swojego dziecka – nie płacz dziś, błagam.
Blondyn ucałował syna w czoło, po
czym pożegnał się z obojgiem i opuścił posiadłość.
Hermiona kucnęła obok smutnego
Scorpiusa i uśmiechnęła się do niego. Chłopczyk nie odpowiedział jej tym samym.
– Co chcesz robić? – spytała go uprzejmie.
– Nic.
– I co, będziemy siedzieć tak cały
dzień i patrzyć się w ściany?
Młody się nie odezwał. Stał tylko
w miejscu, obrażony na nią, choć jeszcze nie spędziła z nim nawet pięciu minut.
– Chodź, może coś mi narysujesz.
Zaprowadziła chłopca do jego
pokoju. Próbowała przekonać go do narysowania czegoś, ale tylko ze smutkiem
bawił się czerwoną, przypadkowo wziętą kredką. Pomyślała, że może naprawdę nie
miał na to ochoty, więc zaproponowała coś innego. Tą i kolejne propozycje także
odrzucił, mimo usilnych starań i próśb Hermiony.
Chłopczyk rozpłakał się dopiero po
drugim śniadaniu, twierdząc, że tęskni za tatą. Malfoy mówił jej, że mały nie
lubi opiekunek, ale nie spodziewała się, że aż tak. Był również
ponadprzeciętnie uparty, nawet jego ojciec miał większą skłonność do
ustępliwości.
Hermiona starała się cały czas go
uspokoić i czymś zająć, jednak na marne. Chłopiec nie chciał słyszeć o niczym,
co nie dotyczyło jego ojca ani cioci Astorii.
Kilka minut po czternastej
dziewczyna wzięła go na kolana i z braku lepszego pomysłu próbowała go zagadać.
Mały wciąż płakał, choć już z mniejszym zapałem i energią niż wcześniej. Dla
panny Granger to naprawdę przykre, że jej własne dziecko jej nie lubiło, ale
rozumiała swoją sytuację. Musiała zacisnąć zęby i przekonać do siebie
Scorpiusa. Jedyna przeszkoda, obok uporu chłopca, to brak pomysłu na to, jak do
niego dotrzeć.
Kiedy Draco wrócił do domu, wcale
nie zaskoczył go widok zapłakanego syna.
– I co, Granger, bardzo źle było?
Opowiedziała mu o wszystkim ze
szczegółami. Nie zajęło jej to wiele czasu, nie za dużo działo się tego dnia.
Chociaż Malfoya naprawdę zaskoczył fakt, iż chłopiec pękł dopiero po posiłku.
– Ach, synu, jestem z ciebie taki
dumny! – powiedział blondyn, mając nadzieję, że to dopiero początek zmiany
Scorpiusa.
Hermiona nie potrafiła się nie
uśmiechnąć na widok zadowolenia Draco z postępu syna. I choć czuła zmęczenie i
nadchodzący ból głowy, to wiedziała, że było warto.
.*.*.*.
– Jak to jesteś opiekunką
Scorpiusa?! – wyrwało się Ronowi, podczas sprawozdania Hermiony z ostatnich
dwóch dni. Na twarzy rudzielca czaił się szok. Z kolei Harry miał pokerową
twarz. Ginny wyglądała na średnio zadowoloną.
Panna Granger straciła całą
pewność siebie, którą zebrała w sobie po wyjściu z domu Malfoya. Mimo że Scorpius
cały czas płakał, była szczęśliwa – w końcu udało jej się spotkać swojego syna.
Ale jej przyjaciele najwyraźniej byli innego zdania.
– Tak wyszło.
– Czyli Malfoy nadal nic nie wie?
– spytała Ginny, choć dobrze znała odpowiedź.
Hermiona przygryzła dolną wargę.
Cisza okazała się wystarczającą odpowiedzią.
– I kiedy zamierzasz mu
powiedzieć? – odezwał się Harry pierwszy raz od kilku minut. – Wiesz, że tego
nie unikniesz, prawda? Nie wódź go za nos. Nie przepadam za nim, ale uważam, że
należy mu się prawda. Zwłaszcza że widzisz, jak bardzo kocha małego i zajął się
nim lepiej, niż przypuszczałaś. Z jego strony to bardzo uczciwe.
– Ale to jego syn... – wtrącił
Ron.
– Wątpię, czy byś chciał opiekować
się podrzuconym dzieckiem, nawet wiedząc, że to twoje dziecko. Nie miał
stuprocentowej pewności, że Scorpius to jego biologiczny syn. Podziwiam go, bo
sam nie wiem, co zrobiłbym na jego miejscu. I mówię to szczerze.
Panna Granger nic nie powiedziała.
Za to uparcie obserwowała swoje paznokcie na położonych na kolanach dłoniach,
jakby z nadzieją, że zobaczy, jak rosną.
– Wiem, że się boisz – kontynuował
po chwili Potter – lecz to cię nie minie.
Ginny złapała swojego chłopaka za
rękę. Jej twarz trochę się rozchmurzyła – widać, że cieszyła się, że ktoś
popiera jej zdanie w stu procentach. Do tej pory była jej jedynym głosem
rozsądku w tej sprawie.
– Powiem mu wszystko, ale w swoim
czasie.
– Ależ ty uparta! – Panna Weasley
wydała z siebie udręczone westchnięcie. – Jak sobie coś umyślisz, to nie ma
przebacz, musi być po twojemu.
– Przecież on się o wszystkim
dowie! Tylko w swoim czasie... Narazie planuję przekonać do siebie Scorpiusa,
bo wolę mieć pewność, że będzie chciał utrzymywać ze mną kontakt. Astorię
Greengrass polubił do tego stopnia, że nie potrafi zaakceptować innej niani.
Zapadła cisza. Najwidoczniej Ginny
zaprzestała zadawania sobie trudu przekomarzania się z nią. Jednak Hermiona nie
przyszła tu tylko poinformować ich o zmianach, które zaszły przez ostatnich
kilkadziesiąt godzin.
– Mam do was również pytanie –
zwróciła się do Rona i Ginny. – Dorastaliście wśród dużej rodziny i może
wiecie, jak dokładnie postępować z takimi dziećmi jak Scorpius? Co lubią robić,
czym najchętniej się bawią...
W ten oto sposób dziewczyna
przywołała do rudzielców mnóstwo wspomnień o dzieciństwie, zabawach, jakie
kochali za młodu oraz śmiesznych wypadkach, które doznało ich rodzeństwo. I
mimo że znała już część tych historii, to i tak nie potrafiła powstrzymać
uśmiechu. Niektóre anegdotki starała się jak najlepiej zapamiętać, aby móc z
nich później skorzystać.
Wiedziała, że to dobry pomysł, aby
się do nich zwrócić.
.*.*.
Następnego dnia Hermiona pojawiła
się z nową energią przed domem Malfoya. Pełna optymizmu i porad od Weasleyów,
miała nadzieję, że dziś pójdzie jej lepiej. Choć Draco uważał, że wczorajszy
dzień okazał się sukcesem – w końcu Scorpius nie płakał od samego wyjścia
blondyna z domu, lecz od posiłku – to jej to nie satysfakcjonowało. To dopiero
wstęp do tego, co zamierzała osiągnąć.
Draco wpuścił ją do domu. Pożegnał
się z synem, jej życzył powodzenia, a sam udał się do pracy.
– Cześć, młody – przywitała się,
uśmiechając się do chłopca.
– Dzień dobry – odpowiedział
grzecznie, choć bez ogromnego entuzjazmu.
Poprzedniego dnia Scorpius miał
pogadankę z tatą na temat jego zachowania. Polegała ona głównie na tym, że
Draco próbował przekonać go, żeby dobrze się bawił i nie myślał o tym, że
tęskni. Wspominał także o tym, że pani Hermiona jest tak fajna, jak ciocia
Astoria, tylko Scorpius musi chcieć się z nią pobawić. Młody oczywiście
niewiele z tego zapamiętał bądź wziął do siebie, a przynajmniej takie wrażenie
sprawiał – jakby słuchał i nie zwracał na niego uwagi.
– Co chcesz dzisiaj porobić?
Jestem pewna, że masz swoją ulubioną zabawę – powiedziała.
Chłopiec nic nie odpowiedział.
Hermiona nie zamierzała się jednak poddać. Nie, kiedy była już tak blisko syna.
Postanowiła, że tym razem jej cierpliwość stanie się nieograniczona. Dlatego
złapała go za rączkę i zaprowadziła do pokoju, gdzie zamierzała znaleźć jakąś
zabawę dla niego, choćby miała to być ostatnia rzecz, którą zrobi.
Niechęć Scorpiusa dorównywała tej
z poprzedniego dnia. Dziecko nie chciało uczestniczyć w żadnych czynnościach,
prócz drugiego śniadania, które zjadł z zadziwiającą chęcią. Dotychczas rady
Rona i Ginny nie dawały skutku. Podejrzewała, że mogłyby zadziałać, gdyby miała
do czynienia z dzieckiem starszym, bądź bardziej ustępliwym.
To właśnie przy śniadaniu doznała
olśnienia. Przypomniała sobie słowa Malfoya na temat posiłków ze Scorpiusem.
Mały nie lubi jeść sam i nie przełknie nawet kęsa, jeśli ktoś mu nie
towarzyszy. To nie musiało tyczyć się tylko i wyłącznie jedzenia. Do tej pory
Hermiona zachęcała go do zabawy, ale tylko słowami. Sama czekała aż chłopiec
zajmie się czymś, a ona do niego dołączy. Dlatego po skończonym posiłku
spróbowała zamienić myśl w czyn. Posadziła Scorpiusa przy biurku na wysokim
krzesełku, a sama wyczarowała sobie najzwyklejszy taboret.
– Narysujesz coś dla taty? Jakiś
ładny obrazek? – zapytała. Coraz bardziej znudzone dziecko widocznie chciało
płakać. Panna Granger czuła, że to ostatnia chwila, aby zająć czymś Scorpiusa,
w innym wypadku skończy się tak jak poprzedniego dnia.
Dziewczyna wygrzebała ze zbiorowiska
materiałów piśmienniczych ołówek i zaczęła rysować chatkę. Nie był to malunek
na miarę prawdziwego artysty, ale Hermionę cieszył fakt, że rozpoznanie obiektu
to zadanie możliwe do wykonania. Scorpius uważnie śledził, jak skończyła
szkicowanie domku i przeszła do tworzenia drzewa obok niego. W końcu postanowił
zabrać jej kartkę i samemu dopełnić dzieło. Niebieskim flamastrem dorysował w
rogu kartki coś, co miało być gęsto rosnącymi kwiatkami. Potem na kolejnym
kawałku papieru Hermiona zaczęła malować psa – finalnie wyglądał jak otyły
jeleń bez poroża. Dziecko tym razem, oprócz ogródka, dorysowało kilka drzew i
koślawe słońce w prawym rogu kartki.
Wspólnie wykonali kilka rysunków.
Większość z nich wyglądała jak całkowita abstrakcja, pomimo faktu, że przedstawiała
istniejące przedmioty. Jednak zdolności plastyczne Hermiony i czteroletniego
chłopca pozostawiały wiele do życzenia, więc nic dziwnego, że daleko im było do
Picassa czy van Gogha. I mimo braku zadowalających efektów, oboje odczuwali
satysfakcję – ona, bo w końcu udało się go uspokoić i zająć, a on ponieważ za
każdym razem malunek trafiał w jego niecne rączki.
Dopiero koło czternastej
młodzieniec przypomniał sobie o smutnej nieobecności ojca, co zasygnalizował
płaczem. Hermiona posadziła go sobie na kolanach, mówiąc kojące rzeczy i
głaskając go delikatnie po plecach. Skutek był znikomy, choć nie zanosił się
tak jak poprzedniego dnia.
Kiedy Malfoy wrócił do domu,
ponownie przywitał go szlochający Scorpius i duża niespodzianka.
– Płakał tylko ostatnią godzinę.
Co prawda do śniadania nic nie chciał robić, tak jak wczoraj, ale udało mi się
go jakoś zająć – streściła Hermiona.
– Granger... Jesteś wprost
nieoceniona.
Na policzkach dziewczyny pojawił
się lekki, różowy rumieniec.
– To wręcz niemożliwe... – dodał
po chwili Malfoy. – Czy ty coś mu zrobiłaś? Zaczarowałaś go?
Dziewczyna zachichotała.
Przytulający się do ojca Scorpius przyglądał się dwójce dorosłych, którzy
naprawdę wyglądali, jakby kiedyś się dobrze znali. Jego tatuś nie żartował tak
z żadną nianią.
– Jak już, to nie zaczarowałam, a
oczarowałam.
.*.
Kiedy Draco udało się w końcu
uśpić syna, zyskał chwilę dla siebie. Nie miał jednak na nic siły, więc tylko
klapnął na swój ulubiony fotel w salonie, rozkoszując się ciszą.
Scorpius zaskoczył go przez
ostatnie dwa dni. Kiedyś jego gadki i prośby nijak do niego nie trafiały.
Czyżby to wiadomość, że znał wcześniej Granger, podziałała na niego tak, że
chociaż starał się nie płakać? Wcześniej oddawał małego pod opiekę osób, które
tak naprawdę widział drugi raz w życiu. I może to nie ze Scorpiusem, ale z
nianiami był problem?
Malfoy nie mógł teraz
jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, ale pokładał nadzieje, że kiedyś mu
się to uda.
____________
Cześć!
Rozdział miał być – uwaga! – później, lecz udało mi się skończyć wcześniej :D To raczej rzadko się zdarza...
Rozdziały od teraz mogą być ciut krótsze od poprzednich – usunęłam parę bezsensownych wątków niepasujących do reszty opowiadania, więc uszczuplił mi się materiał. A skoro obiecałam 25, słowa dotrzymam c:
Szkoda, że już zbliża się szkoła, ale cóż – wszystko się kończy. Mam nadzieję, że odpoczeliście w te wakacje! :D
Pozdrawiam cieplutko,
Feltson
Rozdział miał być – uwaga! – później, lecz udało mi się skończyć wcześniej :D To raczej rzadko się zdarza...
Rozdziały od teraz mogą być ciut krótsze od poprzednich – usunęłam parę bezsensownych wątków niepasujących do reszty opowiadania, więc uszczuplił mi się materiał. A skoro obiecałam 25, słowa dotrzymam c:
Szkoda, że już zbliża się szkoła, ale cóż – wszystko się kończy. Mam nadzieję, że odpoczeliście w te wakacje! :D
Pozdrawiam cieplutko,
Feltson
Rozdział super 👌 Mam nadzieję ze Scorpius przyzwyczai się do Hermiony. Draco jest super tatą!! Czekam na kolejny!!
OdpowiedzUsuńPrzeuroczy rozdział :3
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Super, czekamy na więcej!
OdpowiedzUsuńCzekam ❤
OdpowiedzUsuńHej! Trafiłam tu przypadkiem, ale już nadrobiłam wszystkie rozdziały. Fajna historia, czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńHejka, kiedy mozemy sie spodziewac nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział <3 Kocham twój FF
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3 czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!! <3
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuń