Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 16: Spotkanie po latach
Hermionę wciąż
zastanawiała kwestia poruszona rano u Harry’ego i Ginny. Z jednej strony
zgadzała się ze swoją przyjaciółką, ale z drugiej chciała spróbować skorzystać
z oferty zauważonej przez siebie, szczególnie ze względu na swojego syna.
Raczej rzadko miewała kontakt z małymi dziećmi – sama była jedynaczką, a
młodsze kuzynostwo posiadała dopiero wśród dalszej rodziny i nie widywali się
zbyt często. Chciała nauczyć się obcować z dziećmi i poznać sztukę docierania
do nich.
Dziewczyna
wciąż się wahała i nie wiedziała, co robić. W końcu zdecydowała się posłuchać
swojej przyjaciółki, gdyż wzięła pod uwagę, że decyzje, z którymi zgadzała się
tylko ona, ostatnio nie przynosiły pozytywnych skutków. Dlatego postarała się
zapomnieć o ogłoszeniu i skupić się na znalezieniu innej dorywczej pracy,
zgodnie z poleceniem panny Weasley.
Jak
postanowiła, tak zrobiła. Następnego dnia poszła na rozmowę do Lodziarni
Floriana Fortescue. Syn byłego właściciela postanowił reaktywować biznes jakieś
trzy lata temu, gdyż po zabójstwie Floriana, lodziarnię początkowo
zamknięto. Przywrócenie rodzinnej firmy do życia okazało się strzałem w
dziesiątkę, ponieważ funkcjonowała nawet lepiej niż poprzednio i zapewniała
dobry zarobek państwu Fortescue. Ale nic dziwnego – trudno znaleźć lodziarnię
ze smaczniejszym asortymentem w czarodziejskim świecie niż ta.
Hermiona
miałaby pracować sama na zmianie od ósmej do szesnastej, od poniedziałku do
piątku. W weekendy państwo Fortescue sami zajmowali się swoim interesem. Do jej
obowiązków należałoby nakładanie lodów i odbieranie zapłaty za nie. Czynności
banalnie proste, z nauczeniem się składu poszczególnych deserów także nie
miałaby żadnego problemu, jednak nie czuła zbytniej chęci do podjęcia się
akurat tej pracy. Jedyną rzeczą, którą ją przekonywała to wypłata, całkiem
solidna, jak na takie stanowisko.
Ale klamka
zapadła. Hermiona omówiła dalsze szczegóły i umówiła się na następny dzień na
przyjście do pracy.
.*.*.*.*.
Praca w
lodziarni to dla niej okropna męczarnia. Nienawidziła w niej wszystkiego:
począwszy od niewygodnego stroju, który musiała mieć na sobie, na upierdliwych
klientach kończąc. Nie potrafiła przekonać się do krótkiej, białej spódnicy do
połowy ud, obcisłej koszuli z krótkim rękawem oraz kiczowatej opaski z lodem
w rożku, którą musiała mieć na głowie. W chłodzonej silnym zaklęciem części
pomieszczenia często było jej zimno, pomimo panujących na zewnątrz upałów. A
kiedy dzień nie należał do najcieplejszych, wtedy musiała powstrzymywać się od
szczękania zębami. Mogłaby znieść ten strój, gdyby nie zakaz zdobienia go
innymi częściami garderoby – czyli, między innymi, także swetrem. A co do
klientów... Niektórzy naprawdę doprowadzali ją do szewskiej pasji swoimi
komentarzami i uwagami. A najgorsza była jedna ze stałych bywalczyń, znana jako
Żarłacz Tygrysi, z racji jej miłości do lodów oraz do wzoru pręg ze skóry
tygrysa. Wciąż jęczała – a to „gałka za mała”, albo „źle włożone”, lub „za
drogo”. Zawsze ta sama śpiewka.
– Nie przejmuj
się, dziecinko – powiedziała w czwartek pewna starsza pani. Już z daleka wyglądała na
ciepłą kobietę, pełną uczuć i troski. Gdyby Hermiona miała opisać ją w dwóch
słowach, zapewne byłoby to „idealna babcia”. Właśnie taką aurę roztaczała wokół
siebie. – Ten Żarłacz Tygrysi już taki jest. Sama sobie nie zrobi, tylko po
mieście łazi, pochłania, co znajdzie i tylko wszystkim psuje dzień.
Hermionie tak
spodobało się określenie, że miała problem, aby powstrzymać śmiech, ale w jakiś
sposób staruszka poprawiła jej humor.
Jednak to
nie wystarczyło. Przepracowała tu niespełna tydzień, a już czuła się,
jakby utknęła tu na całe życie. Dlatego już w piątek powiadomiła pana
Fortescue, że nie zamierza pojawić się w poniedziałek w pracy. Niemal od razu
poczuła niewyobrażalną ulgę.
– Zdarza się –
skomentowała sprawę Ginny w niedzielę, kiedy panna Granger ją powiadomiła o
zwolnieniu. – Musisz sobie znaleźć coś nowego, po prostu.
Rudowłosa wciąż
sądziła, że nie powinna zatrudniać się jako niania i swego zdania trzymała się
naprawdę mocno.
Był to dla
Herniony ciężki orzech do zgryzienia zwłaszcza, że w głębi serca nie zgadzała
się ze zdaniem Ginny. Przecież umiejętność dotarcia do czterolatka to w jej
przypadku bardzo ważna rzecz. W ciągu kilku tygodni na pewno jeszcze jej się
przyda – oczywiście, jeśli uda jej się zyskać kontakt z dzieckiem. Mogła tylko
się modlić o to, by Malfoy okazał się bardziej wyrozumiały niż pamiętała.
O tą sprawę
panna Weasley także ją wypytywała. Na wieść, że Hermiona zbyt się boi, by z nim
się skontaktować, zaraz ją zbeształa. I szatynka zgadzała się w stu procentach
z tym, co mówiła. Nie wspominała jej jednak, że zdecydowała się napisać do
nadawcy ogłoszenia poszukującego opiekunki do dziecka.
Dziewczyna,
pomimo swojej decyzji i stanowczości, z jaką ją podjęła, wciąż czuła, że źle
robi. Dlatego postanowiła, że jeżeli nie wyjdzie jej z opieką nad dzieckiem,
wtedy znów spróbuje w miejscu zaproponowanym przez Ginny. Korzystając z wolnej
chwili po powrocie do domu, napisała wiadomość i poszła do publicznej sowiarni
na Pokątnej, aby ją wysłać.
Odpowiedź
przyszła zaskakująco szybko. O dziwo, nie została napisana ręcznie, a po prostu
wydrukowana. Tylko datę i godzinę naniesiono bez pomocy maszyn. Miała zobaczyć
się z rodzicami dziecka jutro po południu.
Odetchnęła z
ulgą. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to do załatwienia został tylko kontakt z
Malfoyem.
.*.*.*.
Draco, jak co
rano, wstał jako pierwszy, żeby zrobić jemu i Scorpiusowi śniadanie. Obiadem i
kolacją zajmowała się się już Szmira, jego skrzatka domowa. Potem jak
zwykle obudził małego, razem zjedli posiłek i przebrali się z piżam. Dzisiaj
nie musieli iść do pracy, bo w niedzielę przecież było wolne.
Już od kilku
dni Scorpius towarzyszył swojemu tacie w biurze, co zaczynało przeszkadzać
Draco. Kochał chłopca ponad życie, ale ciągłe poświęcanie mu czasu w pracy było
lekko uciążliwe. Duża część obowiązków niewykonanych przez niego, szła do
Teodora. Malfoy miał niesamowite wyrzuty sumienia, że przez jego kłopoty z
opiekunkami dostaje się Nottowi, dlatego zaczynał brać trochę papierów do domu
i zajmował się nimi wieczorem. A musiał wziąć pod uwagę, że teraz Teodor także
będzie miał coraz mniej wolnego czasu – wraz z Astorią zaczynali przygotowania
do ślubu, a za parę miesięcy na świat przyjdzie nowe Nociątko.
Dlatego kiedy w
okolicach popołudnia dostał list w sprawie ogłoszenia, myślał, że zacznie
skakać z radości. Wiadomość odpowiadającą odesłał natychmiast, zwłaszcza że nie
musiał jej pisać od nowa – miał wydrukowanych parę kopii, bo jeszcze niedawno
zgłaszało się do niego sporo osób, a ręczne odpisywanie każdej z nich to
uciążliwe zadanie. Ale ostatnio, niestety, zainteresowanie spadło. Draco
uzupełnił tylko wolne pole na datę i godzinę spotkania i natychmiast wysłał
sowę.
Miał nadzieję,
że chociaż na kilka dni uda mu się znaleźć opiekunkę do jego małego diabełka.
To z pewnością pomogłoby ustabilizować sytuację z papierologią w Malfoy
Company.
.*.*.
Zdeterminowana
Hermiona jeszcze tego samego dnia zasiadła przy kawowym stoliku w salonie z
mnóstwem pergaminu i pełną buteleczką atramentu. Umoczyła końcówkę
jasnobrązowego pióra w granatowym tuszu.
Westchnęła
głośno, próbując dodać sobie otuchy, ale i tak wciąż czuła się niezbyt pewnie.
Przysunęła
swoją prawą dłoń do papieru, zbliżając do niego stalówkę. Nie potrafiła
wykrzesać z siebie słowa. Nawet nie wiedziała, jak zacząć list – „Szanowny
Malfoyu”? Przecież to brzmiało niedorzecznie. „Drogi Draco” również nie
pasowało ze względu na to, że nie byli w aż tak bliskich stosunkach. Cofnęła
rękę, a pióro położyła na stole. Nawet nie bardzo przeszkadzało jej, że
atrament skapnął na blat. Przeraziła ją myśl, że skoro miała problem z
rozpoczęciem wiadomości, to później wcale nie będzie lepiej. Niby to tylko
prośba o spotkanie, ale i tak wiele ją kosztowała. Mogła jedynie się domyślać,
jak przebiegnie ich rozmowa – przez większość czasu nie będzie w stanie
wykrztusić z siebie słowa.
W końcu, w
przypływie odwagi, napisała cokolwiek na papierze. Po odetchnięciu i
przeczytaniu treści, wzięła kartkę i zgniotła ją w kulkę. Druga próba poszła
jej lepiej, ale to wciąż nie to. Ten skrawek pergaminu skończył tak samo jak
jego poprzednik.
Nawet nie
zauważyła, kiedy dzień stopniowo przeszedł w noc. Zegarek wskazywał godzinę
dwudziestą trzecią. Wokół niej walało się pełno pogiętego pergaminu. Jedynie
cztery zapisane kawałki leżały nienaruszone. Każdy z nich miał w sobie coś, co
należałoby zmienić, ale tym postanowiła zająć się następnego dnia. Tego
wieczora czuła się zbyt zmęczona i zaczęła boleć ją głowa, a przecież jutro miała
spotkanie w sprawie pracy. Wolała na nim być przytomna. Szybko sprzątnęła cały
bałagan, a potem poszła się umyć i spać.
Następnego dnia
obudziło ją światło padające prosto w jej oczy. Hermiona niechętnie przewróciła
się na drugi bok, ale bez zamiaru ponownego zaśnięcia. Ziewnęła szeroko i
przeciągnęła się dla rozciągnięcia mięśni po kilku godzinach bez ruchu. Potem
dopiero zdecydowała się na wstanie z łóżka. Nie musiała się nigdzie spieszyć, w
końcu spotkanie miała umówione dopiero na popołudnie. Dlatego bez pośpiechu
zrobiła sobie śniadanie i z wczorajszą gazetą w ręku zabrała się za spożywanie
go.
Potem poszła do
szafki, gdzie poprzedniego wieczora pozostawiła listy, atrament i czysty
pergamin. Teraz, z wypoczętym umysłem, postanowiła stworzyć z tych czterech
wiadomości jedną, ale za to idealną. To także nie łatwe zadanie. I o ile
wczoraj czas płynął jej jak w zdwojonym tempie, o tyle dziś każda minuta wlokła
się niemiłosiernie.
Ale udało się –
po pewnym czasie trzymała w dłoniach tekst spełniający wszystkie jej wymagania.
Wciąż jednak nie czuła się gotowa na wysłanie go do Draco. Nie oszukiwała
siebie – tchórzyła. Ale jak to powiedziała wczoraj Ginny, „to jej nie
minie i lepiej mieć ten cały ambaras za sobą”. Dlatego postanowiła, że
kiedy wróci do domu z rozmowy, pójdzie do publicznej sowiarni i wyśle go do
Draco.
Pozostawiła
papier równo złożony na szafce, a sama zabrała się za sprzątanie. Chciała zająć
swój umysł czymkolwiek, bo jej myśli cały czas krążyły wokół Malfoya. Jeden
jedyny raz dała się ponieść chwili i to miało takie, a nie inne konsekwencje.
Ale nie żałowała tego, bo gdyby mogła cofnąć czas, pozostawiłaby w tym
wieczorze wszystko takim, jakie było. Zmieniłaby jedynie swoje postępowanie po
nim: może gdyby pokazała blondynowi, że ta noc nic dla niej nie znaczyła, to
nie zwolniłby jej i wciąż pracowaliby razem? Wtedy na pewno powiedziałaby mu o
ciąży... Ale na to już za późno, musiała skupić się na odkręceniu swoich
błędów.
W końcu zaczęła
szykować się na rozmowę o pracę. A ponieważ posada, o którą się starała nie
należała do stanowisk poważnych, postawnowiła nie ubierać się przesadnie
elegancko. Założyła zwykłą, czarną spódnicę oraz jasną, zwiewną bluzkę. Włosy
zostawiła rozpuszczone, tylko je rozczesała. Spojrzała w lustro, żeby ocenić
swój wygląd. Chciała, by rodzice jej potencjalnego podopiecznego mieli o niej
dobre zdanie, dlatego pragnęła podkreślić swoją skromność i spokojne
usposobienie. Uważała to za całkiem ważne cechy u opiekunki, zaraz obok
ostrożności, odpowiedzialności, cierpliwości i podejścia do dzieci.
Dziewczyna
wzięła wiadomość, którą dostała wczoraj, aby wiedzieć, gdzie się teleportować.
Chwyciła rówież torebkę, a potem wyszła z mieszkania i zamknęła je. Parę chwil
później stała w miejscu, które po przeprowadzce wybrała na punkt teleportacyjny
i kilka sekund później pojawiła się w całkowicie innej lokalizacji.
Pierwszą
rzeczą, którą poczuła, to naprawdę rześkie, czyste powietrze – inne niż to
londyńskie, z którym miała styczność. Otworzyła oczy – stała na wąskiej dróżce
z ubitych kamieni. Pomimo, że została wykonana z takiego, a nie innego surowca,
jej powierzchnia była twarda i stabilna. Wzdłuż niej rosło kilka naprawdę
starych buków. Przestrzeń zaraz za nimi porastała łąka pełna różnego rozdzaju
dzikich kwiatków i traw. Tylko gdzieś w oddali majaczył obraz pola uprawnego.
Hermiona
ruszyła przed siebie, w stronę ciemnej, metalowej bramy. Podejrzewała, że cała
posesja wzdłuż ogrodzenia porośnięta była wysokim żywopłotem. Oznaczało to ni
mniej, ni więcej, że mieszkała tam typowo czarodziejska rodzina – nie tylko
wskazywała na to dosyć odludna lokalizacja, ale także chęć odizolowania
przypadkowych przechodniów od tego, co dzieje się wewnątrz podwórza
właścicieli.
Kiedy panna
Granger podeszła do bramy, ta sama się uchyliła, wpuszczając ją do środka.
Dziewczyna poszła dalej, tym razem już po wybrukowanej powierzchni. Jak się
okazało w środku, ścieżka ta prowadziła aż do samych drzwi, chociaż miała też
swoje rozgałęzienia – zapewne wiodące do ogrodu. Z przodu, prócz dużego
podjazdu i okazałego żywopłotu przy ogrodzeniu, znajdowało się także kilka
rabatek z różnymi kwiatami. Hermiona podejrzewała, że to dopiero wstęp do tego,
co mogło znajdować się za budynkiem, gdzie – jak się spodziewała – usytuowano
najważniejszą część ogrodu.
Dom nie był aż
tak duży, jak u typowych bogatych rodzin czystokrwistych, to mogła przyznać.
Napawało ją to zadowoleniem, w końcu to duża szansa, że nie trafi na familię
nadętych bufonów. Oczywiście jeśli dostanie tą pracę, a szczerze tego chciała.
Miała jednak świadomość tego, że brakowało jej wymaganego doświadczenia i
właśnie to działało źle na jej pewność siebie.
Kiedy dotarła
do drzwi – a chwilę jej to zajęło, nie tylko przez pewną odległość od bramy,
ale również dzięki ładnym widokom – wygładziła spódnicę i zapukała w mahoniowe,
drewniane drzwi. Wraz z ciemnymi ramami okien, ładnie kontrastowały z jasną
elewacją domu. Dziewczyna zerknęła przez ramię, aby przyjrzeć się białym
kolumnom, podtrzymującym zadaszenie nad wejściem, oraz bluszczowi, który je
obrósł.
Drzwi otworzyły
się właśnie w momencie, kiedy Hermiona oglądała roślinność. Speszona dziewczyna
pospiesznie odwróciła się przodem do wejścia.
Momentalnie
poczuła, że jej dłonie oblał zimny pot, a serce zaczęło bić jak szalone.
Jeszcze poprzedniego wieczora dopadła ją myśl, co by się stało, gdyby to Malfoy
poszukiwał opiekunki dla jej synka. Uznała to jednak za zbyt wielki zbieg
okoliczności, dlatego szybko wyrzuciła ten pomysł ze swojej głowy. A dziś? Dziś
drzwi otworzył jej Draco Malfoy. Wyglądał niemal tak samo jak wtedy, kiedy
widziała go ostatni raz. Podejrzewała, że niedawno musiał podcinać włosy, bo
były ciut krótsze niż zwykle. Oprócz tego wciąż miały taki sam kolor i blask,
co poprzednio. Również nie zmieniła się jego postura: bluzka, którą założył na
siebie idealnie podkreślała jego szczupłą sylwetkę i mięśnie rąk. Tylko wyraz
twarzy zdradzał upływ czasu – wydawał się poważniejszy, a przy tym mniej
surowy, doroślejszy.
Hermiona z
trudem oddychała. Nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. I choć czuła się,
jakby minęła cała wieczność, a ona spędziła ją na wpatrywaniu mu się w oczy,
tak naprawdę upłynęło kilka sekund.
– Granger? –
wykrztusił równie zaskoczony Draco. Dłoń trzymająca klamkę drzwi bezwiednie się
na niej zacisnęła.
Tak dawno jej
nie widział. Ostatni raz w dniu, kiedy wrócili z Francji. Od tego momentu
minęło prawie pięć lat, a mimo to niewiele się zmieniła. Jej włosy miały trochę
mniejszą objętość niż pamiętał, a i również jej kształty stały się bardziej
kobiece. Nie spodziewał się jej tu zobaczyć, stojącej w zwykłej bluzce i
spódnicy, tak po prostu. Nie sądził, że w ogóle kiedykolwiek się spotkają po
tym, jak ją potraktował. Miał świadomość tego, że wszystko wyglądałoby
odmiennie, gdyby wydarzenia tamtej nocy potoczyły się w inny sposób. Może
Granger pracowałaby w Malfoy Company do tej pory? Oczywiście wtedy miałaby inne
stanowisko, wyższe – dopiero po jej odejściu dostrzegł jak wiele robiła. I
dopóki nie zatrudnił pani Christine, wciąż tęsknił za nią. Zresztą nie tylko on
– Teodor też chodził zły, bo nie tylko miał na głowie więcej obowiązków, ale
także często brakowało kawy.
– Cześć –
odpowiedziała mu słabym głosem, tak bardzo nie pasującym do niej.
– Wejdź. –
Odsunął się, aby mogła wejść. Następnie zamknął za nią drzwi. – Co ty tu
robisz? – spytał ją, wciąż nie wierząc, że ona naprawdę tutaj jest. Miał
wrażenie, że to jakiś dziwny sen. Nie słyszał nic o tym, że Granger wróciła do
Anglii
– Przyszłam w
sprawie ogłoszenia – rzekła, nadal z dozą niepewności. Po kryjomu zaciskała
dłoń na rąbku spódnicy, aby czymś ją zająć.
Wiedziała, że
teraz ma świetną szansę na poznanie swojego syna. Był tutaj, blisko... Na
samą myśl o nim chciała pobiec, przeszukać cały dom i wyściskać go z całej
siły, gdy w końcu go znajdzie, ale nie mogła tego zrobić. Jeszcze nie teraz.
– Żartujesz? –
Draco zaśmiał się, a potem przeczesał włosy palcami.
– Nie sądziłam,
że to akurat ty zamieściłeś to ogłoszenie... – sprostowała zgodnie z prawdą.
Dyskretnie rozglądała się po przedpokoju. Malfoy zdał się zauważyć to i jej
lekkie zmieszanie.
– W takim razie
zapraszam cię do gabinetu – powiedział po chwili ciszy. – Chodź za mną.
Hermiona
posłusznie wykonała jego polecenie, a przy tym rozglądała się, mając nadzieję,
że gdzieś po drodze zobaczą Scorpiusa. Świadomość, że jest tak blisko wytrącała
ją z uwagi. Jednocześnie bała się potencjalnego spotkania. A co jeśli dostanie
tą pracę, a chłopiec jej nie polubi? Taka możliwość także istniała i nie mogła
jej wykluczyć.
– Usiądź. –
Wskazał jej wygodne krzesło z niemal czarnym obiciem, stojące naprzeciwko
biurka. – Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, woda? A może coś mocniejszego? –
dodał, uśmiechając się. Z daleka widać było, że próbuje rozluźnić atmosferę.
Jak widać, jego zaskoczenie już przeszło i teraz starał się jedynie być dobrym
gospodarzem.
Nagle w jej
głowie pojawił się obraz Malfoya pięć lat temu, kiedy przyszedł do jej domu
(mieszkanie należało do Harry'ego i Ginny, ale wtedy to ona je zajmowała) i
pouczał ją w kwestii proponowania napojów. Wtedy zapomniała o alkoholu i kawie.
Próbowała oduczyć go picia jej w takich ilościach. To było wtedy, kiedy
wspólnie obejrzeli „Titanica”, jednocześnie zarażając Malfoya miłością do cudu
kinematografii.
– Nie, dziękuję
– odrzekła.
– W takim razie
przechodzimy do rzeczy, prawda? – Skinęła głową. Draco usiadł naprzeciwko niej.
– Będziesz musiała przychodzić parę minut przed ósmą, najlepiej tak z dziesięć,
piętnaście, żebym mógł zdążyć do pracy. Kończę zazwyczaj o piętnastej, więc jak
przyjdę, to będziesz mogła już się zbierać. Co jeszcze... A tak, czasem mogę
wrócić później, ale wtedy cię powiadomię.
– Zaczekaj –
przerwała jego wywód. – To ja mam tą pracę?
– No tak,
właśnie przedstawiam ci jej szczegóły – stwierdził, nie owijając w bawełnę.
Hermionie
zabrało na sekundkę mowę. To nie mogło dziać się naprawdę – jeszcze wczoraj
skontaktowanie się z Malfoyem stanowiło zadanie niemożliwe. A teraz siedziała
naprzeciwko niego i rozmawiała z nim o opiece nad jej synem. I właśnie
uświadomiła sobie, w co się pakuje – będzie nianią dla własnego dziecka...
Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że coś takiego może się jej przytrafić. Z jednej
strony to pozwalało poznać jej Scorpiusa, ale z drugiej komplikowało sprawy:
czuła, że jak za bardzo wciągnie się w tą sytuację, wyplątanie się z niej
stanie się trudnym zadaniem. Dlatego musiała bardzo uważać.
– Ale tak
szybko? W ogłoszeniu pisałeś, że wymagasz doświadczenia, a ja...
– O rany,
Granger... – Westchnął. – Czy jest coś, czego nie potrafisz? Znam cię i nie
boję się zostawiać Scorpiusa z tobą.
Różowy
rumieniec wkradł się na policzki panny Granger. Draco natomiast zaciekawiła jej
dociekliwość. Czyżby nie chciała przyjąć pracy, o którą się ubiegała tylko
dlatego, że to on byłby jej pracodawcą? I to ponownie... Chciał, żeby to ona
zaopiekowała się Scorpiusem, chociaż na kilka dni. Pracował z nią kilka
miesięcy i wiedział, że doskonale wypełniała swoje obowiązki, poświęcała się
pracy oraz dawała z siebie wszystko, aby doprowadzić wyznaczone zadania do
końca. Ufał jej, pomimo nienawiści, która ich kiedyś łączyła. Poza tym nie miał
podstaw, aby ją o cokolwiek podejrzewać. Hermiona brzydziła się zemstą, do
wszystkiego nastawiała się pokojowo, nie byłaby w stanie skrzywdzić nikogo...
No i Draco
niechętnie musiał się przed sobą przyznać, że chciał naprawić stosunki między
nimi. Spodziewał się, że już nigdy nie powrócą do stanu rzeczy sprzed ich
wspólnej nocy, kiedy to zachował się jak dupek, ale zawsze mógł jakoś
załagodzić jej niechęć do niego. W pewien sposób zależało mu na tym, bo wyrzuty
sumienia – choć w mniejszym stopniu – czuł do dnia dzisiejszego. Dlatego
postanowił dać jej tą pracę od razu, tym bardziej, że podejrzewał, iż znowu
może mieć kłopoty... Bo niby dlaczego taka zdolna dziewczyna łapała się takiej
zwykłej pracy?
– Oczywiście,
że tak. Sporo jest takich rzeczy, których nie umiem – odparła skromnie.
– W takim razie
ja nie przyłapałem cię jeszcze na tym.
– A Quidditch?
– zauważyła całkiem słusznie. Draco z uśmiechem pokręcił głową.
– No tak, punkt
dla ciebie, chociaż nie złapałem cię na tym dosłownie, po prostu o tym wiem.
Hermiona, już
trochę rozluźniona dzięki nastawieniu Draco, chciała mu się odgryźć jak
dawniej, ale przerwał jej cienki, dziecięcy głosik:
– Ciocia!
Następnie do
jej uszu dotarł dźwięk małych stóp plaskających o ziemię. Serce zabiło jej
mocniej i czym prędzej obróciła się na krześle, aby móc spojrzeć na Scorpiusa.
Nie zdążyła jednak bardzo zmienić swojej pozycji, bo szkrab się do niej
przytulił. Zaskoczona takim obrotem spraw Hermiona położyła dłoń na jego małych
plecach.
Draco
chrząknął, a Scorpius odsunął się, aby móc spojrzeć na ojca.
– Co, tatusiu?
– Scorpiusku,
to nie ciocia Astoria – powiedział, ukrywając chęć roześmiania się.
Chłopczyk
spojrzał na gapiącą się na niego Hermionę. Na jego twarzy malowało się duże
zaskoczenie, jednak panna Granger ani trochę się tym nie przejęła. Czekała
cztery lata na to, aby zobaczyć swojego syna i w końcu jej marzenie się
spełniło.
Scorpius to
najpiękniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek miała okazję zobaczyć. Od ostatniego
razu, kiedy go widziała, jego oczy pozostały niezmienne. Kolor, kształt – oba
odziedziczył po ojcu. Swoją jasną cerę także uzyskał po Draco. Dopiero po
chwili przyglądania się chłopczykowi zauważyła, że na nosie i w jego okolicach
znajdowały się malutkie piegi, podobne do tych zdobiących jej twarz, dodające
mu niesamowitego uroku. Z dumą mogła także stwierdzić, że usta chłopca
przypominały jej własne. W dodatku był w stanie pochwalić się tym samym kolorem
włosów, co ona. Lekko przydługa grzywka opadała Scorpiusowi na czoło, przez co
wyglądał jak aniołek.
Chłopiec
odsunął się od niej na krok, a chwilę potem po prostu uciekł z pokoju. Draco
pozwolił sobie wtedy na śmiech. Hermiona spojrzała na niego, choć oczami
wyobraźni wciąż obserwowała swojego synka. Naprawdę zmienił się przez te cztery
lata. Był cudowny i miała pełną świadomość tego, że kiedy dorośnie, dziewczęta
będą legły do niego stadami.
– Przepraszam
cię na chwilę. – Wstał ze swojego fotela. – Wypadałoby, żebyście się poznali.
Ach, i zapomniałem ci powiedzieć... – Zatrzymał się niedaleko jej krzesła.
Hermiona podniosła lekko podbródek, żeby móc swobodnie patrzeć na niego. –
Scorpius nie za bardzo przepada za opiekunkami... Postawił sobie za cel, żeby
Astoria wróciła do opieki nad nim, ale... nie może. A on to naprawdę uparte
stworzenie. Więc uprzedzam, że może być ciężko.
Panna Granger
czuła, że teraz zdobycie sympatii dziecka stanie się cięższe, niż
przypuszczała. Już na samym starcie skreślało ją to, że została jego nianią.
Ciekawiło ją również, co takiego miała w sobie Astoria, że aż tak rozkochała w
swej osobie chłopca, ale wolała o tym zbyt długo nie rozmyślać, nie chcąc
nabawić się kompleksów.
Po chwili do
pomieszczenia ponownie wszedł Draco. Za rękę trzymał niechętnie nastawionego do
konfrontacji z nią Scorpiusa. Choć bolało ją, że mały nie bardzo chciał z nią
przebywać, to w pełni to rozumiała. Nie mógł wiedzieć, że była jego mamą.
Malfoy
podprowadził chłopczyka do siedzącej na krześle Hermiony. Ta przybrała na twarz
szeroki uśmiech, po czym wstała, by móc kucnąć przy Scorpiusie.
– Cześć, mały –
odezwała się jako pierwsza.
Chłopiec wciąż
miał kwaśną minę.
– Scorpiusie,
co się mówi, kiedy się witamy? – upomniał go Draco.
– Dzień dobry.
– A podasz mi
rękę? – spytała uprzejmym tonem Hermiona. Wyciągnęła w jego kierunku prawą
dłoń.
Młody Malfoy
spojrzał na nią z dziwnym wyrazem w oczach. Dziewczyna podejrzewała, że
najzwyczajniej w świecie się jej krępował – w końcu była dla niego całkowicie
nową osobą. Ale mimo tego przemógł się i podał jej wolną dłoń – jako, że wciąż
kurczowo trzymał się ojca. Potem się wycofał, a Hermiona wstała z kucek, choć
wciąż obserwowała dziecko, urzeczona nim. Na twarzy jednak miała kamienny,
niezdradzający uczuć wyraz, ozdobiony jedynie lekkim uśmiechem.
– Leć się
bawić, zaraz do ciebie przyjdę – nakazał Draco.
Chłopiec
posłuchał go i czym prędzej opuścił pomieszczenie.
– Scorpius to
naprawdę śliczny chłopiec. Wygląda jak mały aniołek – przyznała Hermiona, kiedy
zostali w środku sami. Tak modulowała głosem, aby nie zdradzał emocji, które
właśnie odczuwała.
– Może i
wygląda jak anioł, ale wierz mi, gdy się postara, to mu do niego daleko. –
Draco wzruszył ramionami. – Ale o tym będziesz miała okazję przekonać się jutro.
Zapadła cisza.
Żadne z nich nie bardzo wiedziało, co ma powiedzieć.
– To mam być
jutro o siódmej czterdzieści, tak? – uściśliła, sięgając po torebkę, którą
miała ze sobą.
– Dokładnie –
odpowiedział Malfoy, obserwując jej ruchy. – Już idziesz? – rzucił mimochodem,
jakby od niechcenia.
– Tak, nie będę
już przeszkadzać.
Chłopak ze
zrozumieniem pokiwał głową. Wsadził dłonie w kieszenie spodni, po czym lekko
niechętnym tonem powiedział:
– W takim razie
chodź, odprowadzę cię do wyjścia.
Jak rzekł, tak
zrobił. Droga nie była długa i po kilkunastu sekundach otwierał jej drzwi
wyjściowe.
– W takim razie
do jutra – dodał na odchodne z pokrzepiającym uśmiechem na twarzy.
– Do jutra.
Jakaś
nieracjonalna część jego chciała, aby dziewczyna została dłużej, ale nie
zatrzymywał jej.
.*.
Kiedy tylko
Hermiona wpadła do mieszkania, nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Miała w sobie
taką ilość energii, że koniecznie musiała ją na coś spożytkować, a jednocześnie
targały nią emocje tak różne, że odbierały jej zdolność skupienia. Rzuciła
torebkę na najbliższą szafkę, a potem usiadła na kanapie w salonie. Chciała
uspokoić się, ale wspomnienie o jej synku doprowadzało ją do płaczu. Dopiero
teraz uświadomiła sobie, jak bardzo była głupia. I wciąż to słowo nie określało
jej dostatecznie. Gdyby nie duma i chęć bycia niezależną, miałaby go przy sobie
cały ten czas. Widziałaby jego pierwsze kroki, usłyszałaby pierwsze słowo...
Pospiesznie wyjęła spod bluzki naszyjnik, który gościł na jej szyi już cztery
lata i otworzyła go. Otarła łzy z policzka. Chciała zdobyć nowe, bardziej
aktualne zdjęcie Scorpiusa, aby nadal mogła je nosić przy sercu. Nie wiedziała
tylko jak. Ale znajdzie jakiś sposób, o to się nie martwiła.
Zamknęła
wisiorek i podeszła do szafki, na którą odłożyła dzisiejszego poranka list
skierowany do Malfoya. Wzięła papier i przedarła go najpierw na pół, a potem na
jeszcze mniejsze kawałki. To co z niego zostało, wyrzuciła do kosza na śmieci
znajdującego się w kuchni. Tyle czasu bała się reakcji Draco po tym, jak ją
zobaczy, a tymczasem nie wydawał się niezadowolony. Przeciwnie, to ona wyszła
na taką, która nie cieszy się na jego widok. Kompletnie nie rozumiała tego
faceta.
Po chwili
Hermiona zaczęła się uspokajać, ponownie nazywając siebie głupią. Musiała
psychicznie przygotować się na jutro, zwłaszcza, że Scorpius to niezłe ziółko.
Przekonanie go do siebie stanowiło od teraz priorytet numer jeden.
___________
Cześć!
Wreszcie dotarliśmy do spotkania Draco i Hermiony. Zgaduję, że większość z Was nie jest zaskoczona treścią tej notki – ale, szczerze, poprzednie rozdziały były zbyt sugestywne, żeby nie domyśleć się, że Hermiona zostanie nianią Scorpiusa :)
Kolejny rozdział pojawi się do końca wakacji (ależ to szybko minęło!). Także do zobaczenia!
Feltson
Wreszcie dotarliśmy do spotkania Draco i Hermiony. Zgaduję, że większość z Was nie jest zaskoczona treścią tej notki – ale, szczerze, poprzednie rozdziały były zbyt sugestywne, żeby nie domyśleć się, że Hermiona zostanie nianią Scorpiusa :)
Kolejny rozdział pojawi się do końca wakacji (ależ to szybko minęło!). Także do zobaczenia!
Feltson
Super!
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńNareszcie ich spotkanie *.*
OdpowiedzUsuńCieszę się jak głupia :D Nie mogę się doczekać dalszej części ♡♡♡
Bardzo się cieszę! :D ❤
UsuńOjejejejej <3 Fajnie wyszło to spotkanie :) Teraz nie mogę się doczekać Scorpiusa diabełka <3 Ah!
OdpowiedzUsuńLuella
Dziękuję ❤
UsuńBoziu ale super 👌 ♥ czekam na kolejny!! Mam nadzieje ze Scorpius polubi hermione od razu 💓💕
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę😘
Dziękuję i również pozdrawiam! :D
UsuńPodejrzewam, że Scorpius potrafi zaleźć za skórę! W końcu to Malfoy :P
OdpowiedzUsuń