poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozdział 15: Perspektywy

Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 15: Perspektywy





Zgodnie z planem Hermiona rozpoczęła poszukiwanie swoich czterech ścian. W głowie miała zarys tego, jak mniej więcej wyglądało jej wymarzone lokum, choć wiedziała, że trudno będzie takie znaleźć. Na szczęście okazało się inaczej – czwarte mieszkanie, do którego się udała, to strzał w dziesiątkę. Z przedpokoju od razu przechodziło się do dużego, jasnego salonu z aneksem kuchennym. Duże okna wychodzące na zachód wpuszczały naprawdę sporo światła do pomieszczenia. Oprócz tego znajdowała się niewielka, przytulna sypialnia z błękitnymi ścianami i łazienka wyłożona białymi kafelkami. Mieszkanie było małe, ale wystarczające dla samotnej Hermiony. W dodatku odpowiadał jej wygląd i dosyć niska cena. 
Całość została urządzona w podobny sposób, co jej stary dom rodzinny. Tylko jasne, ciepłe kolory. Stojące w salonie dwa wygodne fotele, przypominały o wieczorach, kiedy razem z tatą czytała książki, siedząc po dwóch stronach stołu i cytowała co ciekawsze wypowiedzi bohaterów, natomiast spora ilość roślin doniczkowych przywoływała na myśl uwielbienie jej mamy do kwiatów. Dobrze się tu czuła, właśnie dzięki tym podobieństwom i myślom. 
W takiej sytuacji decyzja wydawała się prosta i dosyć oczywista. Jeszcze zanim wyszła wiedziała, że właśnie tu chce zamieszkać. Dlatego w ciągu kilku dni załatwiła z właścicielem wszystkie papiery i mogła się tam wprowadzić.
– Jutro się przenoszę i zaczynam szukać pracy – postanowiła Hermiona w dniu popisania umowy. Szczęście niemal rozpierało ją od środka, a na jej twarzy ciągle gościł szeroki uśmiech.
Obok niej na kanapie usiadł Harry. Włosy jak zwykle miał potargane i nie zdjął jeszcze szaty aurora – niedawno wrócił z pracy. Jednak na jego twarzy nie widać było żadnych oznak zmęczenia, co znaczyło, że nie mieli jakichkolwiek wezwań.
– Pomóc ci? – spytał ją uprzejmie. Na licu panny Granger malował się uśmiech. To cały on: uczynny i szukający zajęcia. Faktycznie musiał się nudzić tego dnia w Ministerstwie.
– Harry, nie trzeba... Ja nie mam wielu rzeczy. Spokojnie poradzę sobie sama.
– Czy ty naprawdę sądzisz, że Ginny da sobie odmówić? Zobaczysz, ona także ci to zaproponuje – zagroził jej, choć minę przybrał serdeczną. 
Oczywiście, że to zrobi, oboje mieli taką pewność. Ale Ginny już taka była i raczej nie zamierzała się zmieniać. I bardzo dobrze – ciężko znaleźć większe oparcie w kimś innym. Dziewczyna zawsze wspierała bliskich. Hermiona przeczuwała, że gdyby cztery lata temu nie starała się na siłę dorosnąć i udźwignąć swoje problemy samodzielnie, a zamiast tego poprosiła o pomoc swoich przyjaciół, teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Nie mogła jednak obwiniać o to nikogo innego niż tylko siebie. To jej wina i musi się z nią zmierzyć. Niestety walka ta nie zapowiadała się na łatwą. 
– Nie, na pewno nie pozwoli – rzekła. W ten sposób cicho przyznała mu rację.
Harry wyszczerzył się szeroko.
– No więc widzisz – mruknął z dumą w głosie.
Właśnie w tej chwili do okna zapukała sowa. Potter postanowił poświęcić się i wstał, aby jej otworzyć. Ptak miał ciemne upierzenie, a na jego szyi widniała fioletowa wstążka – to niezawodny znak, że zwierze niosło ze sobą wiadomość z Ministerstwa Magii. Kiedy Harry to zobaczył, w jego głowie od razu zabłysła myśl, że coś się stało i dobrze, że nie zdążył jeszcze przebrać się z szat. Sowa jednak nie podleciała do niego, a do siedzącej na sofie Hermiony. Wymienili zaskoczone spojrzenia.
– Dlaczego dostałaś list z Ministerstwa? – spytał zdziwiony Harry.
– Nie mam pojęcia – mruknęła w odpowiedzi dziewczyna. – Może to Ron do mnie napisał? 
– Nie, to na pewno nie on. Ron kończy o tej samej porze co ja. Poza tym, szedłem z nim do kominków, jakby miał coś do przekazania dla ciebie, to powiedziałby mi – wytłumaczył szybko Potter.
Hermiona czym prędzej rozerwała kopertę i pierwszą rzeczą, na którą spojrzała, był podpis.
– To Kingsley do mnie napisał – powiedziała Harry'emu. 
– Kingsley? 
– Chyba umiem czytać... Poza tym spójrz, te pismo może należeć tylko do niego.
Chłopak przelotnie zerknął na wyciągnięty ku niemu papier i musiał przyznać swojej przyjaciółce rację. W ten sposób pisał wyłącznie Shacklebolt. Tu nie było mowy o pomyłce. 
– Dziwne... Z Kingsleyem też dzisiaj się widziałem – przyznał się Harry. – I rozmawialiśmy o tobie – dopowiedział cicho po chwili.
Hermiona, która właśnie zamierzała wgłębić się w treść listu, spojrzała na swojego przyjaciela ze zdziwieniem. Tak spokojnie to powiedział. W dodatku zaczęła zalewać ją ciekawość, w jakim dokładnie celu o niej mówili. W ciągu zaledwie sekuny poczuła, jak jej myśli zalewa fala pytań, które chciała mu zadać. Musiała jednak się opanować, dlatego na sam początek zdecydowała się na dwa, dosyć ogólne:
– O mnie? Dlaczego?
Harry wzruszył ramionami.
– Kingsley po prostu spytał mnie, czy to prawda, że wróciłaś, nic więcej. Powiedziałem mu, że owszem, przyjechałaś tu na stałe, a potem już rozmawialiśmy tylko na tematy służbowe – odpowiedział.
Pokiwała głową, a następnie wczytała się w list.

Droga Hermiono,
Doszły mnie słuchy, że wróciłaś do Anglii na stałe. Nie widzieliśmy się naprawdę długi czas, minęło parę lat – dlatego proszę Cię o spotkanie. Może jutro o siedemnastej w Ognistym Gnomie? Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie czas, zwłaszcza, że mam dla Ciebie ciekawą propozycję i omówienie tej kwestii z Tobą jest dla mnie ważne. Jeśli nie jutro, bo rozumiem, że możesz mieć już jakieś plany, to w innym terminie, postaram się dostosować.
Pozdrawiam,
Kingsley Shacklebolt

– Chce się ze mną zobaczyć – wyznała Harry'emu zaraz po skończeniu czytania. – Ponoć ma do mnie jakąś ważną sprawę. 
Potter ściągnął brwi. Podejrzewał, że tak jak to przewidywał w przypadku próby nawiązania kontaktu z Hermioną przez Rona, Shacklebolt także posłużyłby się nim. Ale stało się inaczej. Nie miał żalu, po prostu czuł się dziwnie – i tymi myślami podzielił się z przyjaciółką.
– Zgaduję, że musiał zobaczyć, kiedy jest wolny – stwierdziła Hermiona. – Przecież to sam minister magii, na pewno ma mnóstwo obowiązków. A teraz pozwolisz, że pójdę odpisać mu, że chętnie się z nim zobaczę. 
Harry uśmiechnął się. Sam także chwilę później poszedł, aby w końcu przebrać się z szat aurora.



.*.*.*.*.



Potter dobrze znał swoją dziewczynę i tego nikt nie mógł negować. Ale czemu się tu dziwić, byli razem od kilku lat i już wcześniej znali się przez długi czas. I tak jak powiedział, tak się stało – Ginny naprawdę nie chciała słyszeć słowa sprzeciwu. Jako, że miała wywiad umówiony dopiero na południe, a jej ukochany szedł do pracy na drugą zmianę, zabrali się za przenosiny już rano.
Nie zajęło im to dużo czasu, gdyż panna Granger nie kłamała twierdząc, że niezbyt wiele rzeczy miała ze sobą. Dłużej pomagali jej z poukładaniem wszystkiego na miejsce, choć gdyby robiła to sama, prawdopodobnie zajęłoby jej to cały dzień.
Potem podekscytowana nowym mieszkaniem Hermiona próbowała poczytać książkę, ale kotłujące się w jej głowie myśli nie pozwalały na skupienie. Wciąż zastanawiała się, jaką ważną sprawę miał do niej Kingsley, zwłaszcza że przez tak długi czas się nie kontaktowali. Miała jednak wrażenie, że nie powinna się obawiać – tak jej podpowiadała kobieca intuicja. Do tej pory nie mogła na nią narzekać, bo działała bez zarzutu i dlatego próbowała przestać rozmyślać nad czekającym ją spotkaniem.
Parę minut przed siedemnastą Hermiona pojawiła się w umówionym miejscu. W domu i tak nie miała nic do zrobienia, więc wolała z niego wyjść i poczekać na Sheklebolta. Ognisty Gnom to mała, czysta knajpa. Nigdy tu nie była, ale nie charakteryzowała się niczym wybitnym. Ot, miejsce jak każde inne. No, może z wyglądu ociupinę przypominał jej pub Pod Trzema Miotłami z Hogsmeade.
Kingsley zjawił się niemal punktualnie. Przywitał się z nią poprzez podanie dłoni, po czym usiadł na krześle naprzeciwko. 
– A więc jak się trzymasz, Hermiono? – spytał na samym początku uprzejmie. Krótkim gestem przywołał do siebie młodego, ciemnowłosego kelnera. Wyglądał zupełnie, jakby przed chwilą ukończył Hogwart. Shacklebolt zamówił dla siebie zwykłą czarną kawę i odprawił młodego chłopaka Dziewczyna już miała swój napój cytrusowy na stole.
– Póki co dobrze, jakoś się układa – odpowiedziała zaraz po tym, jak pracownik knajpy odszedł.
Panna Granger przyjrzała się obecnemu ministrowi bliżej. Na jego twarzy zaczęły pojawiać się delikatne zmarszczki. Nie wiedziała czy to zasługa wieku, czy też – do czego skłaniała się bardziej – odpowiedzialnego stanowiska. Po wojnie naprawdę musiał poświęcić się pracy, aby odbudować dawny porządek i zapobiec kolejnym konfliktom. I z zadaniem tym poradził sobie celująco. Hermiona przeczuwała, że jeszcze przez długi czas będzie miał szansę obejmować swoje teraźniejsze stanowisko. Oprócz tego wizualnie w niczym się nie zmienił.
– Ciężko ci się odzwyczaić od Australii? Spędziłaś tam cztery lata, pewnie zdążyłaś się przywiązać – kontynuował.
– Szybko się przestawiłam, dosyć często myślałam nad powrotem, ale chciałam dokończyć to, co zaczęłam... Nie lubię zostawiać niedokończonych rzeczy.
– No tak, od zawsze bylaś wyjątkowo pilna. – Pokiwał głową z uśmiechem. – A jak czują się twoi rodzice? – spytał. Hermiona upiła łyk zamówionego przez siebie soku. Chyba nie prosiłby o spotkanie tylko po to, aby wypytać ją o ostatnich parę lat. A nawet jeśli, to raczej nie zasługiwało na to miano „ważnej sprawy”. Miała nadzieję, że to tylko krótkie pytania grzecznościowe, a potem przejdą do właściwego tematu.
– Bardzo dobrze, zdążyli ochłonąć po odzyskaniu pamięci. W końcu mieli na to rok. Niby na początku wspomnienia z dzieciństwa były mgliste, ale obecnie już wszystko sobie przypomnieli – rzekła z zadowoleniem. Naprawdę czuła ogromną dumę, kiedy myślała o swoim dobrze rzuconym zaklęciu przywracającym pamięć i ich zaangażowaniu. Gilderoy Lockhart przez tyle lat nie był w stanie odzyskać tego, co utracił. 
W tej chwili do ich stolika podszedł kelner i podał Shackleboltowi jego zamówienie. Dzięki niewielkiej ilości klientów zrealizowano je w naprawdę szybkim tempie. Mężczyzna pochwycił cukierniczkę i posłodził swoją kawę jedną łyżeczką cukru.
– Świetnie – przyznał z uśmiechem. – Ale nie chciałem się z tobą spotkać tylko i wyłącznie na pogaduszki. 
O tak, wreszcie konkrety – pomyślała umierająca z ciekawości Hermiona. Wyprostowała się na krześle i całkowicie skupiła się na postaci siedzącej naprzeciwko. W jej oczach błyszczały te same iskierki, co w Hogwarcie, kiedy znajdowała odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
– Mam dla ciebie propozycję. Oczywiście jeśli nie będziesz chciała skorzystać, możesz odmówić. Ale szczerze, nie chciałbym tego, bo uważam, że idealnie się do tego nadajesz. 
Uśmiechnęła się. W końcu zaspokoi swoją ciekawość. A już sądziła, że nigdy się tego nie doczeka. Aby nie zdradzić swojego podekscytowania, ponownie napiła się ze szklanki. 
– Pewnie wiesz, że niedługo po twoim wyjeździe w Ministerstwie zaszła spora zmiana...
O tak, wszędzie było o tym głośno. Nawet w Australii się o tym rozpisywali we wszelakich gazetach. Naprawdę musiałaby żyć na pustkowiu, z dala od jakichkolwiek mediów, aby o tym nie usłyszeć. 
Cały ten szum wywiązał się przez utworzenie nowego departamentu – Do Spraw Mugolskich. Niektórzy czarodzieje uznawali to za całkowicie zbędną reformę, inni natomiast popierali ją całym sercem. Granger zdecydowanie stała za tymi drugimi. Właśnie tam pracowała w czasie swojego pobytu na obcym kontynencie i bardzo sobie tą posadę chwaliła. Angielskie Ministerstwo Magii poszło w ślady kilku z innych państw (w tym australijskiego), w których taki organ istniał od lat i również utworzył taki u siebie. Według niej to doskonałe posunięcie, jeśli chciało się uniknąć takiego samego konfliktu, który kilka lat temu zwalczono.
– Oczywiście, że wiem – przyznała.
– No właśnie. – Upił łyk kawy. – A tak się składa, że szef tego departamentu planuje odejść na zasłużoną emeryturę. Nie pomyśl, że chcę, abyś zajęła jego miejsce, bo niestety nie możesz tego zrobić. Nie pracowałaś jeszcze na zwykłej posadzie u nas i mogliby mnie posądzić o jakieś niestworzone rzeczy, a oboje wiemy, że pomimo twego wieku świetnie byś sobie poradziła.
Hermiona oblała się rumieńcem. To kolejny komplement od niego tego dnia. Chyba naprawdę chciał, żeby przystała na jego propozycję.
– Och, jasne, rozumiem, że takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. A nawet jeśli, to i tak bym nie chciała, najpierw wolałabym poznać ludzi, ich predys...
– Cieszę się, że się zgadzamy. Ale w zamian tego proponuję ci posadę, bo ktoś będzie musiał przejąć obowiązki Stevena... Co prawda nie od zaraz – podkreślił szybko, kiedy przypomniał sobie o tym istotnym fakcie. – Będziesz musiała poczekać na to co najmniej dwa miesiące. No, może trzy, zależy od Stevena, jeszcze nie zdecydował się na konkretną datę odejścia.
Hermionie zrobiło się ciepło na sercu. Wiadomość ta naprawdę ją ucieszyła – miała oszczędności i gdyby się uparła mogłaby poczekać tych kilka miesięcy na pracę. Wiedziała jednak, że nie da rady usiedzieć tyle czasu w miejscu i pewnie postara się poszukać jakiejś choćby dorywczej robótki. Jednakże propozycja Kingsleya była dla niej cudownym rozwiązaniem jednego z problemów. Wtedy zostałby jej tylko kontakt z Malfoyem i jej synem. Ciągle zastanawiała się, jak to zrobić. Żaden z pomysłów nie wydawał się odpowiedni. Wiedziała, że to nie będzie proste, ale nie spodziewała się aż takich trudności. Niesamowicie się bała i nie mogła się tego wyzbyć.
– Jest jeden haczyk. Będziesz musiała przejść całą procedurę: wysłać CV...
Wyrwana z myśli o swoim synu Hermiona przerwała jego wywód.
– To dla mnie naprawdę żaden problem. Mam tylko nadzieję, że nikt inny nie zgłosi się na to miejsce.
– Nawet jeśli, masz idealne predyspozycje do tego. Pracowałaś już w takim departamencie, co tak naprawdę już daje ci przepustkę ci do tej posady – zapewnił ją. – Zdawałaś owutemy z mugoloznawstwa?
– Tak... – odparła lekko zmieszana tak nagłym pytaniem.
– I jaki wynik miałaś?
– Wybitny, raczej trudno, żeby ktoś z moim pochodzeniem dostał coś innego – słusznie zauważyła.
– I to kolejna twoja zaleta: pochodzenie. Tą pracę masz niemalże pewną jak w banku u Gringotta. Chyba, że starałby się o nią ktoś pokroju Dumbledore'a, a nie sądzę aby ktoś taki się znalazł.
No tak, trudno byłoby, aby taki geniusz chciał się zajmować taką pracą. Poza tym zazwyczaj takie mózgi jak dawny dyrektor Hogwartu miały inne, ważniejsze zajęcia.
Jeszcze przez chwilę pomówili o jej przyszłej posadzie, a potem przeszli do lżejszych tematów. Kingsley opowiedział parę interesujących anegdot o Ministerstwie, Hermiona wspomniała o paru ciekawych przygodach w Australii. A po wypiciu zawartości ich szklanek, rozeszli się każde w swoją stronę.



.*.*.*.



Piękna pogoda nie pozwalała na spokojne siedzenie w domu.
Zresztą Scorpius także się na to nie zgadzał.
Młody wyciągnął Draco na dwór i niemal nakazał grę w berka. Malfoy nie potrafił odmówić swojemu synowi, dlatego mimo upału i zmęczenia, postanowił się nim zająć. Oczywiście to on przez większość czasu był goniącym, bo pozwalał chłopczykowi wygrać. Nie ukrywał jednak, że Scorpius to wulkan energii i nawet jeśli jego tata nie dawał z siebie wszystkiego, to i tak zabawa wyciskała z niego wszystkie siły. To dało mu do myślenia, czy aby na pewno może uznawać się za człowieka wysportowanego… Stwierdził jednak, że za brak sił odpowiadała również pogoda, tak nie przystająca do jego upodobań.
I kiedy Teodor i Astoria przybyli do Malfoyów w odwiedziny zastali Draco wyszczerzonego, spoconego, dyszającego i goniącego Scorpiusa po trawniku. W zwykłym szarym podkoszulku i z rozczochranymi włosami wyglądał naprawdę młodo. Spokojnie mógłby uchodzić za nastolatka, a tymczasem już miał wiele ważnych funkcji. Gdyby ktoś obcy miał szansę na nich spojrzeć w tej chwili, pewnie stwierdziłby, że to brat bawi się z malcem, a nie jego ojciec. Tymczasem rzeczywistość była inna.
Draco zatrzymał się, kiedy zobaczył, że nie są sami w ogrodzie. A pierwszą rzeczą, która rzuciła się mu w oczy, okazała się kwiecista sukienka ciężarnej dziewczyny.
– Kogo my tu widzimy? – Chłopczyk, który zdążył się oddalić, po chwili także stanął.
– Ciocia! – krzyknął malec i czym prędzej ruszył w jej kierunku.
Astoria kucnęła, żeby chłopiec mógł swobodnie się do niej przytulić, co – rzecz jasna – z chęcią uczynił. Uwielbiał swoją ciocię i nigdy tego nie ukrywał. Zaraz po tacie to jego drugi ulubiony członek rodziny. Wujek Teodor miał za to trzecie miejsce.
– Dzień dobry, smyku. Cześć, Draco – zwróciła się do starszego z Malfoyów.
– Cześć. Co was tutaj sprowadza? – rzekł, kiedy podszedł bliżej towarzystwa.
– Mamy do ciebie sprawę – odezwał się Teodor. Na jego twarzy zagościł uśmiech.
Chłopak objął w talii swoją ukochaną, kiedy ta przestała ściskać się ze Scorpiusem. Oboje wyglądali na naprawdę szczęśliwych. I Draco wcale się im nie dziwił – mieli siebie, za niedługo na świecie pojawi się także ich dziecko. Nigdy nie przyznał się do tego głośno, ale trochę im zazdrościł. On byłby całkiem sam, gdyby nie jego syn i przyjaciele. Czuł się szczęśliwy, choć brakowało mu wsparcia drugiej osoby, jednak nie znalazł jeszcze tej odpowiedniej, której mógłby zaufać. Nie chciał robić tego na siłę, zwłaszcza, że wiedział, jakie były tego efekty: żadne. A szkoda marnować czas na coś, co i tak nie daje rezultatu. 
Dłoń Teodora wylądowała na zaokrąglonym brzuchu narzeczonej. Nott bardzo przeżywał błogosławiony stan ukochanej. W pracy ciągle o tym mówił, myślał. Chcąc, nie chcąc, Draco zaczął się zastanawiać, jak on przeżywałby ciążę, gdyby matka Scorpiusa raczyła powiadomić go o niej. Też reagowałby właśnie w ten sposób? A może przeciwnie – odznaczałby się spokojem i opanowaniem przez tych kilka miesięcy. Nie wiedział, chociaż bardzo chciałby się o tym przekonać. Był ze Scorpiusem od początku jego życia, jednak zabrano mu szansę obserwowania samych początków jego rozwoju. Pragnął poczuć uczucia towarzyszące oczekiwaniu na dziecko, patrzeniu na zdjęcia USG, kłócić się o to, jaką płeć będzie miało maleństwo i czuć jego pierwsze kopnięcia. Prawdopodobnie w przyszłości jeszcze zyska taką szansę, jednak już prawdopodobnie do końca będzie czuł tą pustkę w stosunku do Scorpiusa.
– To może pójdziemy usiąść na ławce? Po prostu konam, mały jest naprawdę genialny w pozbywaniu mnie energii. A ty, synku, idź się pobawić. – Draco wskazał małemu stojącą nieopodal piaskownicę i poprawił czapkę z daszkiem z uśmiechniętym złotym zniczem, którą miał na głowie. Niezadowolony Scorpius skrzywił się i już miał protestować, kiedy odezwała się Astoria:
– Nie, nie trzeba, może z nami zostać.
– To co się stało?
Zgodnie z propozycją Draco, przeszli do ogrodowej ławki, stojącej w rozkosznym cieniu.
Dwójka zakochanych spojrzała po sobie. Po ich minach Draco spokojnie mógł wywnioskować, że ta nowina nie była zła, wręcz przeciwnie. Nie musiał się więc martwić, ani chronić przed nią Scorpiusa.
Teodor odetchnął głośno.
– Ustaliliśmy datę ślubu – powiedział na jednym wydechu.
W tej właśnie chwili przyszła pani Nott sięgnęła do malutkiej, beżowej torebeczki, którą miała ze sobą i wyjęła z niej śnieżnobiałą kopertę z jego nazwiskiem wypisanym złotym kolorem. Wręczyła ją blondynowi z szerokim uśmiechem.
– O rety, nareszcie! Już myślałem, że nigdy nie wpadniecie na to, żeby w końcu to zrobić. Gratuluję – powiedział serdecznie Draco, po czym pochwycił kopertę. Naprawdę cieszył się ich szczęściem. – Ale szybko załatwiliście zaproszenia – zagaił.
– Właściwie, to już od paru dni o tym wiedzieliśmy, ale musieliśmy je dostać...
– Ale nie martw się, i tak wiesz o tym jako pierwszy. Na początku postanowiliśmy powiadomić najbliższych, a do Dafne i Damiena sowę także wysłaliśmy dzisiaj. Pewnie jeszcze nie dotarła.
No tak, on i siostra Astorii to dla nich najbliższe osoby – szczególnie od czasu, kiedy zmarła mama Teodora. Dla Notta to była niezwykle trudna decyzja i gdyby nie błagania jego matki, prawdopodobnie nie zgodziłby się na przerwanie leczenia. Zrobił to tylko i wyłącznie dla niej – tak desperacko nie chciała cierpieć. I w ten sposób, po długiej walce, pani Nott odeszła ze świata żywych. Klątwa okazała się silniejsza. Dla jej syna był to bardzo ciężki moment, jednak dzięki przyjaciołom udało mu się go przetrwać. 
– W takim razie czuję się zaszczycony – przyznał, teatralnie się prężąc. Rozerwał kopertę i wyjął z niej zaproszenie. Było ono w kolorze ecru, a po bokach ozdobiono je podobizną białych, poruszanych przez wiatr kwiatów. Czarną, artystyczną czcionką wypisano całą treść. 
– Siódmy września? Coś mi mówi ta data...
– I słusznie – odparła Astoria.
– To dzień urodzin mojej matki – dodał Teodor.
– Pamiętasz jak pani Nott nie mogła się doczekać, aż się ożenisz i spłodzisz wnuka? – rzekła. 
Pierwszy tydzień wakacji po skończeniu czwartej klasy, całą we troje spędzili u Teodora. Cały ten czas Nott spędził jednak chodził wściekły na matkę za jej ciągłe gadanie o jego przyszłej rodzinie, żonie i dzieciach oraz o tym, jak bardzo chciałaby się opiekować malutkim szkrabem. Naprawdę tego nienawidził, a dziś oddałby wszystko, aby jego mama miała szansę zatańczyć na jego weselu i poznać jego dziecko.
– Raczej o to ciężko, kiedy się ma piętnaście lat.
– Ale nie jest to niemożliwe.
– Trochę byłby problem, bo niepełnoletni czarodzieje nie mogą zawierać związków małżeńskich – odciął się Nott.
Dziewczyna zamilkła. Jej ukochany roześmiał się i cmoknął ją w czoło.
– No wiesz co, Teo? Z tobą to nawet podroczyć się nie można – stwierdził Draco, kręcąc głową.
– Jeszcze będzie miała na to czas – odpowiedział, po czym ponownie nachylił się nad swoją narzeczoną i tym razem pocałował ją.
– O fuuuuu! – wydał z siebie Scorpius, o obecności którego dorośli zapomnieli.



.*.*.



Hermiona jeszcze tego samego wieczora wpadła do Ginny, aby zdać relację z jej spotkania z Kingsleyem. W końcu nie tylko ją ciekawość zżerała od środka. Dlatego zaraz po wyjściu z Ognistego Gnoma, teleportowała się w okolice mieszkania przyjaciół.
Kiedy zapukała, drzwi o dziwo nie otworzyła jej gospodyni, a jej brat. Zaraz po tym jak Ron na nią spojrzał, jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu. 
– Hermiona? Myślałem, że dzisiaj będziesz urządzała się w mieszkaniu... – powiedział, wyraźnie zdziwiony jej obecnością. Zlustrował także jej strój, co skomentował zmarszczeniem brwi. Ubrana była w bardziej elegancki sposób, niż zazwyczaj i to go zaskoczyło.
– Nie, mam jeszcze na to czasu, a dzisiaj miałam inne sprawy do załatwienia – odparła z uśmiechem. Wciąż czuła euforię po rozmowie z Ministrem Magii i przeprowadzce. To naprawdę udany dzień dla niej. – To mogę wejść? – spytała chwilę później.
Zmieszany Ron odsunął się z przejścia.
– Oczywiście, wchodź – mruknął pod nosem.
Jeszcze przed drzwiami dziewczyna czuła przyjemny zapach, ale dopiero po wkroczeniu do przedpokoju aromat stał się mocniejszy i wyraźniejszy. Nie potrzebowała żadnych wyjaśnień, dlaczego sama Ginny jej nie otworzyła, a zamiast tego wyręczyła się bratem. Wyraźnie czuła, że rudowłosa właśnie królowała w kuchni.
– Ale tu ładnie pachnie! – powiedziała, specjalnie przy tym podnosząc głos, aby będąca w innym pomieszczeniu panna Weasley mogła ją doskonale usłyszeć. 
Odpowiedź dostała, kiedy zaczęła zdejmować drugiego buta.
– Cieszę się!
Chwilę później panna Granger wkroczyła do kuchni, gdzie rudowłosa właśnie mieszała w garnku, aby jego zawartość nie przywarła do spodu.
– Zjesz z nami? – spytała gotująca. Miała na sobie swój ulubiony fartuch w różnokolorowe babeczki z niedbale zawiązaną kokardą na plecach, a włosy związała w kucyk, aby przypadkiem nie wylądowały w zawartości rondla.
– Nie byłam głodna, ale z łakomstwa chyba się zgodzę. 
Na twarzy rudowłosej pojawił się naprawdę szeroki uśmiech. Właśnie tego się spodziewała – nikt nie potrafił odmówić jej talentu do gotowania, a tym bardziej Hermiona.
– No dobrze, ty lepiej mi opowiedz, o czym chciał z tobą mówić Kingsley. No chyba, że kazał ci trzymać to w tajemnicy, to wtedy zrozumiem...
– Nie, spokojnie mogę wam powiedzieć – uspokoiła ją.
– A co od ciebie chciał Kingsley? – spytał nierozumiejący sytuacji Ron. Panna Granger westchnęła ciężko, po czym opadła na najbliższe krzesło. Rudzielec usiadł naprzeciwko niej.
– Wczoraj do mnie napisał i zaproponował spotkanie pod pretekstem ważnej sprawy. Zgodziłam się – zaczęła, patrząc przyjacielowi w oczy. Przecież wczoraj im nie towarzyszył, miał prawo o niczym nie wiedzieć. – I właśnie wracam z Ognistego Gnoma. Faktycznie Kingsley miał istotną rzecz do omówienia... – przerwała na chwilkę, aby zbudować napięcie. – I... zaproponował mi pracę.
– Serio?
– Tak, Ron, serio. Co prawda, nie będę pracować od zaraz, tylko muszę zaczekać co najmniej dwa miesiące, ale...
– A w którym departamencie? – zapytał, ignorując fakt, że była w środku zdania. 
Hermiona przewróciła oczami i wybaczyła przyjacielowi tylko ze względu na fakt, że nie zamierzała mówić niczego istotnego.
– Do Spraw Mugolskich.
– Ale ty przecież już tam pracowałaś...
– Tak, w Australii. I właśnie o to Kingsleyowi chodziło.
Potem zaczęły się gratulacje oraz pytania o szczegóły. Wciąż ogarnięta zadowoleniem Hermiona odpowiadała na nie cierpliwie.



.*.



Następnego dnia panna Granger również zagościła u Ginny, która zarzekła się, że pomoże jej znaleźć dla siebie jakąś dorywczą pracę. Także jedna z nich pochwyciła sobotnie wydanie Proroka Codziennego, a druga egzemplarz Czarownicy i co jakiś czas zaznaczały co ciekawsze ogłoszenia.
Koło godziny dziewiątej do pomieszczenia wparował rozespany Harry. Co prawda ubrał się już, jednak wciąż wyglądał, jakby przed chwilą wyszedł z łóżka. Włosy miał rozczochrane bardziej niż zwykle i ziewał szeroko.
– Cześć – zwrócił się do siedzących przy stole dziewczyn. – Czemu nie zajęłyście się tym w salonie? – spytał, kiedy zobaczył, że czytają gazety.
– A, jakoś tak wyszło. – Jego ukochana wzruszyła ramionami. – A czemu nie zjadłeś kolacji, jak wróciłeś z pracy? – spytała Ginny, obdarzając go niemal morderczym spojrzeniem.
– Kochanie, nie miałem siły…
Hermiona odłożyła Proroka na stół.
– Żałuj – powiedziała Potterowi. – To jest naprawdę pyszne.
– No dobra, w takim razie teraz to sobie odgrzeję na śniadanie.
– Nie, ja się tym zajmę – wtrąciła się panna Weasley. – A ty – zwróciła się do swojego chłopaka – pójdziesz i zmienisz tą koszulkę i uczeszesz się.
– A co z nią jest nie tak? – spytał, oglądając ubranie.
– Po prostu jej nie lubię. Idź – nakazała, co posłusznie wykonał.
Hermiona znów wgłębiła się w lekturę gazety. Po chwili jednak ponownie zwróciła się do przyjaciółki:
– A może to? – spytała a potem zaczęła czytać na głos: – Poszukuję opiekunki do czteroletniego dziecka. Mile widziana duża cierpliwość i doświadczenie, kreatywność i umiejętność zajęcia dziecka interesującymi zajęciami. Wymagana także siła fizyczna do zabawy ­– urwała. – Dalej jest tylko adres. Co ty na to?
Stojąca przy kuchence dziewczyna uśmiechnęła się wymuszenie.
– Przepraszam, Hermiono, ale nie uważam tego za najlepszy pomysł.
– Ale w ten sposób nauczyłabym się obcować z czterolatkami… Złapałabym lepszy kontakt ze Scorpiusem, bo wiedziałabym co może lubić…
– Po pierwsze, nie masz wymaganego doświadczenia. Po drugie, nie sądzę, żeby to zadziałało. I poważniej musisz się zastanowić nad kontaktem z Malfoyem. Zegar tyka.
Hermiona przewróciła gazetę na następną stronę. Zgadzała się ze zdaniem Ginny, jednak nie uznawała tego za bardzo złe rozwiązanie…
Nie miała pojęcia, co robić.






_______________
Cześć!
Rozdział spokojny, choć zapewne większość z Was nie tego się spodziewała. I mam nadzieję, że tym Was zaskoczyłam :)
Ale kolejny z pewnością będzie bardziej dynamiczny :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson

5 komentarzy:

  1. Ooooooo ❤
    Jak fajnie że nowy rodział. Jak zwykle jest super :D
    Czy Hermiona zdecyduje się na tę pracę? Mam nadzieję, że tak :)
    Czekam na kolejny ❤
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ❤ I oczywiście wszystko wyjaśni się w kolejnej notce :3

      Usuń
  2. Hej,
    wpadłam na Twojego bloga z linków innej blogerki. Przeczytałam dopiero ten rozdział, ale już jestem zakochana. Za chwilę zrobię herbatę i zacznę od początku Twojego opowiadania.
    Aaa - dodaję do linków u mnie, łatwiej będzie mi do Ciebie wracać.
    Na kiedy planujesz kolejny rozdział? Przeglądam na telefonie mogło mi to umknąć. :)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło ❤ *.*
      Jeszcze nie mam konkretnej daty, ale w ciągu kilku najbliższych dni powinien się pojawić :D
      I również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia