Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 15: Perspektywy
Zgodnie z
planem Hermiona rozpoczęła poszukiwanie swoich czterech ścian. W głowie miała
zarys tego, jak mniej więcej wyglądało jej wymarzone lokum, choć wiedziała, że
trudno będzie takie znaleźć. Na szczęście okazało się inaczej – czwarte mieszkanie, do
którego się udała, to strzał w dziesiątkę. Z przedpokoju od razu przechodziło
się do dużego, jasnego salonu z aneksem kuchennym. Duże okna wychodzące na
zachód wpuszczały naprawdę sporo światła do pomieszczenia. Oprócz tego
znajdowała się niewielka, przytulna sypialnia z błękitnymi ścianami i łazienka
wyłożona białymi kafelkami. Mieszkanie było małe, ale wystarczające dla
samotnej Hermiony. W dodatku odpowiadał jej wygląd i dosyć niska cena.
Całość została urządzona w podobny sposób, co jej stary dom rodzinny. Tylko jasne, ciepłe
kolory. Stojące w salonie dwa wygodne fotele, przypominały o wieczorach, kiedy
razem z tatą czytała książki, siedząc po dwóch stronach stołu i cytowała co
ciekawsze wypowiedzi bohaterów, natomiast spora ilość roślin doniczkowych
przywoływała na myśl uwielbienie jej mamy do kwiatów. Dobrze się tu czuła,
właśnie dzięki tym podobieństwom i myślom.
W takiej
sytuacji decyzja wydawała się prosta i dosyć oczywista. Jeszcze zanim wyszła
wiedziała, że właśnie tu chce zamieszkać. Dlatego w ciągu kilku dni załatwiła z
właścicielem wszystkie papiery i mogła się tam wprowadzić.
– Jutro się
przenoszę i zaczynam szukać pracy – postanowiła Hermiona w dniu popisania
umowy. Szczęście niemal rozpierało ją od środka, a na jej twarzy ciągle gościł
szeroki uśmiech.
Obok niej na
kanapie usiadł Harry. Włosy jak zwykle miał potargane i nie zdjął jeszcze szaty
aurora – niedawno wrócił z pracy. Jednak na jego twarzy nie widać było żadnych oznak
zmęczenia, co znaczyło, że nie mieli jakichkolwiek wezwań.
– Pomóc ci? –
spytał ją uprzejmie. Na licu panny Granger malował się uśmiech. To cały on:
uczynny i szukający zajęcia. Faktycznie musiał się nudzić tego dnia w
Ministerstwie.
– Harry, nie trzeba... Ja nie mam wielu rzeczy. Spokojnie poradzę sobie sama.
– Czy ty
naprawdę sądzisz, że Ginny da sobie odmówić? Zobaczysz, ona także ci to
zaproponuje – zagroził jej, choć minę przybrał serdeczną.
Oczywiście, że
to zrobi, oboje mieli taką pewność. Ale Ginny już taka była i raczej nie
zamierzała się zmieniać. I bardzo dobrze – ciężko znaleźć większe oparcie w
kimś innym. Dziewczyna zawsze wspierała bliskich. Hermiona przeczuwała, że
gdyby cztery lata temu nie starała się na siłę dorosnąć i udźwignąć swoje problemy
samodzielnie, a zamiast tego poprosiła o pomoc swoich przyjaciół, teraz
wszystko wyglądałoby inaczej. Nie mogła jednak obwiniać o to nikogo innego niż
tylko siebie. To jej wina i musi się z nią zmierzyć. Niestety walka ta nie
zapowiadała się na łatwą.
– Nie, na pewno
nie pozwoli – rzekła. W ten sposób cicho przyznała mu rację.
Harry
wyszczerzył się szeroko.
– No więc
widzisz – mruknął z dumą w głosie.
Właśnie w tej
chwili do okna zapukała sowa. Potter postanowił poświęcić się i wstał, aby jej
otworzyć. Ptak miał ciemne upierzenie, a na jego szyi widniała fioletowa
wstążka – to niezawodny znak, że zwierze niosło ze sobą wiadomość z
Ministerstwa Magii. Kiedy Harry to zobaczył, w jego głowie od razu zabłysła
myśl, że coś się stało i dobrze, że nie zdążył jeszcze przebrać się z szat.
Sowa jednak nie podleciała do niego, a do siedzącej na sofie Hermiony.
Wymienili zaskoczone spojrzenia.
– Dlaczego
dostałaś list z Ministerstwa? – spytał zdziwiony Harry.
– Nie mam
pojęcia – mruknęła w odpowiedzi dziewczyna. – Może to Ron do mnie
napisał?
– Nie, to na
pewno nie on. Ron kończy o tej samej porze co ja. Poza tym, szedłem z nim do
kominków, jakby miał coś do przekazania dla ciebie, to powiedziałby mi –
wytłumaczył szybko Potter.
Hermiona czym
prędzej rozerwała kopertę i pierwszą rzeczą, na którą spojrzała, był podpis.
– To Kingsley
do mnie napisał – powiedziała Harry'emu.
–
Kingsley?
– Chyba umiem
czytać... Poza tym spójrz, te pismo może należeć tylko do niego.
Chłopak
przelotnie zerknął na wyciągnięty ku niemu papier i musiał przyznać swojej
przyjaciółce rację. W ten sposób pisał wyłącznie Shacklebolt. Tu nie było mowy
o pomyłce.
– Dziwne... Z
Kingsleyem też dzisiaj się widziałem – przyznał się Harry. – I rozmawialiśmy o
tobie – dopowiedział cicho po chwili.
Hermiona, która
właśnie zamierzała wgłębić się w treść listu, spojrzała na swojego przyjaciela
ze zdziwieniem. Tak spokojnie to powiedział. W dodatku zaczęła zalewać ją
ciekawość, w jakim dokładnie celu o niej mówili. W ciągu zaledwie sekuny poczuła,
jak jej myśli zalewa fala pytań, które chciała mu zadać. Musiała jednak się
opanować, dlatego na sam początek zdecydowała się na dwa, dosyć ogólne:
– O mnie?
Dlaczego?
Harry wzruszył
ramionami.
– Kingsley
po prostu spytał mnie, czy to prawda, że wróciłaś, nic więcej. Powiedziałem mu,
że owszem, przyjechałaś tu na stałe, a potem już rozmawialiśmy tylko na tematy
służbowe – odpowiedział.
Pokiwała głową,
a następnie wczytała się w list.
Droga Hermiono,
Doszły mnie słuchy, że wróciłaś do Anglii na stałe. Nie widzieliśmy się naprawdę długi czas, minęło parę lat – dlatego proszę Cię o spotkanie. Może jutro o siedemnastej w Ognistym Gnomie? Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie czas, zwłaszcza, że mam dla Ciebie ciekawą propozycję i omówienie tej kwestii z Tobą jest dla mnie ważne. Jeśli nie jutro, bo rozumiem, że możesz mieć już jakieś plany, to w innym terminie, postaram się dostosować.
Pozdrawiam,
Kingsley Shacklebolt
Doszły mnie słuchy, że wróciłaś do Anglii na stałe. Nie widzieliśmy się naprawdę długi czas, minęło parę lat – dlatego proszę Cię o spotkanie. Może jutro o siedemnastej w Ognistym Gnomie? Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie czas, zwłaszcza, że mam dla Ciebie ciekawą propozycję i omówienie tej kwestii z Tobą jest dla mnie ważne. Jeśli nie jutro, bo rozumiem, że możesz mieć już jakieś plany, to w innym terminie, postaram się dostosować.
Pozdrawiam,
Kingsley Shacklebolt
– Chce się ze
mną zobaczyć – wyznała Harry'emu zaraz po skończeniu czytania. – Ponoć ma do
mnie jakąś ważną sprawę.
Potter ściągnął
brwi. Podejrzewał, że tak jak to przewidywał w przypadku próby nawiązania
kontaktu z Hermioną przez Rona, Shacklebolt także posłużyłby się nim. Ale stało
się inaczej. Nie miał żalu, po prostu czuł się dziwnie – i tymi myślami
podzielił się z przyjaciółką.
– Zgaduję, że
musiał zobaczyć, kiedy jest wolny – stwierdziła Hermiona. – Przecież to sam
minister magii, na pewno ma mnóstwo obowiązków. A teraz pozwolisz, że pójdę
odpisać mu, że chętnie się z nim zobaczę.
Harry
uśmiechnął się. Sam także chwilę później poszedł, aby w końcu przebrać się z
szat aurora.
.*.*.*.*.
Potter dobrze
znał swoją dziewczynę i tego nikt nie mógł negować. Ale czemu się tu dziwić,
byli razem od kilku lat i już wcześniej znali się przez długi czas. I tak
jak powiedział, tak się stało – Ginny naprawdę nie chciała słyszeć słowa
sprzeciwu. Jako, że miała wywiad umówiony dopiero na południe, a jej ukochany
szedł do pracy na drugą zmianę, zabrali się za przenosiny już rano.
Nie zajęło im
to dużo czasu, gdyż panna Granger nie kłamała twierdząc, że niezbyt wiele
rzeczy miała ze sobą. Dłużej pomagali jej z poukładaniem wszystkiego na
miejsce, choć gdyby robiła to sama, prawdopodobnie zajęłoby jej to cały dzień.
Potem
podekscytowana nowym mieszkaniem Hermiona próbowała poczytać książkę, ale
kotłujące się w jej głowie myśli nie pozwalały na skupienie. Wciąż zastanawiała
się, jaką ważną sprawę miał do niej Kingsley, zwłaszcza że przez tak długi
czas się nie kontaktowali. Miała jednak wrażenie, że nie powinna się obawiać –
tak jej podpowiadała kobieca intuicja. Do tej pory nie mogła na nią narzekać,
bo działała bez zarzutu i dlatego próbowała przestać rozmyślać nad czekającym
ją spotkaniem.
Parę minut
przed siedemnastą Hermiona pojawiła się w umówionym miejscu. W domu i tak nie
miała nic do zrobienia, więc wolała z niego wyjść i poczekać na Sheklebolta.
Ognisty Gnom to mała, czysta knajpa. Nigdy tu nie była, ale nie
charakteryzowała się niczym wybitnym. Ot, miejsce jak każde inne. No, może z
wyglądu ociupinę przypominał jej pub Pod Trzema Miotłami z Hogsmeade.
Kingsley zjawił
się niemal punktualnie. Przywitał się z nią poprzez podanie dłoni, po czym
usiadł na krześle naprzeciwko.
– A więc jak
się trzymasz, Hermiono? – spytał na samym początku uprzejmie. Krótkim gestem
przywołał do siebie młodego, ciemnowłosego kelnera. Wyglądał zupełnie, jakby
przed chwilą ukończył Hogwart. Shacklebolt zamówił dla siebie zwykłą czarną
kawę i odprawił młodego chłopaka Dziewczyna już miała swój napój cytrusowy na
stole.
– Póki co
dobrze, jakoś się układa – odpowiedziała zaraz po tym, jak pracownik knajpy odszedł.
Panna Granger
przyjrzała się obecnemu ministrowi bliżej. Na jego twarzy zaczęły pojawiać się
delikatne zmarszczki. Nie wiedziała czy to zasługa wieku, czy też – do czego
skłaniała się bardziej – odpowiedzialnego stanowiska. Po wojnie naprawdę musiał
poświęcić się pracy, aby odbudować dawny porządek i zapobiec kolejnym
konfliktom. I z zadaniem tym poradził sobie celująco. Hermiona przeczuwała, że
jeszcze przez długi czas będzie miał szansę obejmować swoje teraźniejsze stanowisko.
Oprócz tego wizualnie w niczym się nie zmienił.
– Ciężko ci się
odzwyczaić od Australii? Spędziłaś tam cztery lata, pewnie zdążyłaś się
przywiązać – kontynuował.
– Szybko się
przestawiłam, dosyć często myślałam nad powrotem, ale chciałam dokończyć to, co
zaczęłam... Nie lubię zostawiać niedokończonych rzeczy.
– No tak, od
zawsze bylaś wyjątkowo pilna. – Pokiwał głową z uśmiechem. – A jak czują się
twoi rodzice? – spytał. Hermiona upiła łyk zamówionego przez siebie soku. Chyba
nie prosiłby o spotkanie tylko po to, aby wypytać ją o ostatnich parę lat. A
nawet jeśli, to raczej nie zasługiwało na to miano „ważnej sprawy”. Miała
nadzieję, że to tylko krótkie pytania grzecznościowe, a potem przejdą do
właściwego tematu.
– Bardzo
dobrze, zdążyli ochłonąć po odzyskaniu pamięci. W końcu mieli na to rok. Niby
na początku wspomnienia z dzieciństwa były mgliste, ale obecnie już wszystko
sobie przypomnieli – rzekła z zadowoleniem. Naprawdę czuła ogromną dumę, kiedy
myślała o swoim dobrze rzuconym zaklęciu przywracającym pamięć i ich
zaangażowaniu. Gilderoy Lockhart przez tyle lat nie był w stanie odzyskać tego,
co utracił.
W tej chwili do
ich stolika podszedł kelner i podał Shackleboltowi jego zamówienie. Dzięki
niewielkiej ilości klientów zrealizowano je w naprawdę szybkim tempie. Mężczyzna
pochwycił cukierniczkę i posłodził swoją kawę jedną łyżeczką cukru.
– Świetnie –
przyznał z uśmiechem. – Ale nie chciałem się z tobą spotkać tylko i wyłącznie
na pogaduszki.
O tak, wreszcie konkrety – pomyślała
umierająca z ciekawości Hermiona. Wyprostowała się na krześle i całkowicie
skupiła się na postaci siedzącej naprzeciwko. W jej oczach błyszczały te same
iskierki, co w Hogwarcie, kiedy znajdowała odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
– Mam dla
ciebie propozycję. Oczywiście jeśli nie będziesz chciała skorzystać, możesz
odmówić. Ale szczerze, nie chciałbym tego, bo uważam, że idealnie się do tego
nadajesz.
Uśmiechnęła
się. W końcu zaspokoi swoją ciekawość. A już sądziła, że nigdy się tego nie
doczeka. Aby nie zdradzić swojego podekscytowania, ponownie napiła się ze szklanki.
– Pewnie wiesz,
że niedługo po twoim wyjeździe w Ministerstwie zaszła spora zmiana...
O tak, wszędzie
było o tym głośno. Nawet w Australii się o tym rozpisywali we wszelakich
gazetach. Naprawdę musiałaby żyć na pustkowiu, z dala od jakichkolwiek mediów,
aby o tym nie usłyszeć.
Cały ten szum
wywiązał się przez utworzenie nowego departamentu – Do Spraw Mugolskich.
Niektórzy czarodzieje uznawali to za całkowicie zbędną reformę, inni natomiast
popierali ją całym sercem. Granger zdecydowanie stała za tymi drugimi. Właśnie
tam pracowała w czasie swojego pobytu na obcym kontynencie i bardzo sobie tą
posadę chwaliła. Angielskie Ministerstwo Magii poszło w ślady kilku z innych państw
(w tym australijskiego), w których taki organ istniał od lat i również utworzył
taki u siebie. Według niej to doskonałe posunięcie, jeśli chciało się
uniknąć takiego samego konfliktu, który kilka lat temu zwalczono.
– Oczywiście,
że wiem – przyznała.
– No właśnie. –
Upił łyk kawy. – A tak się składa, że szef tego departamentu planuje odejść na zasłużoną
emeryturę. Nie pomyśl, że chcę, abyś zajęła jego miejsce, bo niestety nie
możesz tego zrobić. Nie pracowałaś jeszcze na zwykłej posadzie u nas i mogliby
mnie posądzić o jakieś niestworzone rzeczy, a oboje wiemy, że pomimo twego
wieku świetnie byś sobie poradziła.
Hermiona oblała
się rumieńcem. To kolejny komplement od niego tego dnia. Chyba naprawdę chciał,
żeby przystała na jego propozycję.
– Och, jasne,
rozumiem, że takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. A nawet jeśli, to i tak bym
nie chciała, najpierw wolałabym poznać ludzi, ich predys...
– Cieszę się,
że się zgadzamy. Ale w zamian tego proponuję ci posadę, bo ktoś będzie musiał
przejąć obowiązki Stevena... Co prawda nie od zaraz – podkreślił szybko, kiedy
przypomniał sobie o tym istotnym fakcie. – Będziesz musiała poczekać na to co
najmniej dwa miesiące. No, może trzy, zależy od Stevena, jeszcze nie zdecydował
się na konkretną datę odejścia.
Hermionie
zrobiło się ciepło na sercu. Wiadomość ta naprawdę ją ucieszyła – miała
oszczędności i gdyby się uparła mogłaby poczekać tych kilka miesięcy na
pracę. Wiedziała jednak, że nie da rady usiedzieć tyle czasu w miejscu i pewnie
postara się poszukać jakiejś choćby dorywczej robótki. Jednakże propozycja
Kingsleya była dla niej cudownym rozwiązaniem jednego z problemów. Wtedy zostałby
jej tylko kontakt z Malfoyem i jej synem. Ciągle zastanawiała się, jak to
zrobić. Żaden z pomysłów nie wydawał się odpowiedni. Wiedziała, że to nie
będzie proste, ale nie spodziewała się aż takich trudności. Niesamowicie się bała
i nie mogła się tego wyzbyć.
– Jest jeden
haczyk. Będziesz musiała przejść całą procedurę: wysłać CV...
Wyrwana z myśli
o swoim synu Hermiona przerwała jego wywód.
– To dla mnie
naprawdę żaden problem. Mam tylko nadzieję, że nikt inny nie zgłosi się na to
miejsce.
– Nawet jeśli,
masz idealne predyspozycje do tego. Pracowałaś już w takim departamencie, co
tak naprawdę już daje ci przepustkę ci do tej posady – zapewnił ją. – Zdawałaś
owutemy z mugoloznawstwa?
– Tak... –
odparła lekko zmieszana tak nagłym pytaniem.
– I jaki wynik
miałaś?
– Wybitny,
raczej trudno, żeby ktoś z moim pochodzeniem dostał coś innego – słusznie
zauważyła.
– I to kolejna
twoja zaleta: pochodzenie. Tą pracę masz niemalże pewną jak w banku u
Gringotta. Chyba, że starałby się o nią ktoś pokroju Dumbledore'a, a nie sądzę
aby ktoś taki się znalazł.
No tak, trudno byłoby, aby taki geniusz chciał się zajmować taką pracą. Poza tym zazwyczaj takie mózgi jak dawny dyrektor Hogwartu miały inne, ważniejsze zajęcia.
No tak, trudno byłoby, aby taki geniusz chciał się zajmować taką pracą. Poza tym zazwyczaj takie mózgi jak dawny dyrektor Hogwartu miały inne, ważniejsze zajęcia.
Jeszcze przez
chwilę pomówili o jej przyszłej posadzie, a potem przeszli do lżejszych
tematów. Kingsley opowiedział parę interesujących anegdot o Ministerstwie,
Hermiona wspomniała o paru ciekawych przygodach w Australii. A po wypiciu
zawartości ich szklanek, rozeszli się każde w swoją stronę.
.*.*.*.
Piękna pogoda
nie pozwalała na spokojne siedzenie w domu.
Zresztą
Scorpius także się na to nie zgadzał.
Młody wyciągnął
Draco na dwór i niemal nakazał grę w berka. Malfoy nie potrafił odmówić swojemu
synowi, dlatego mimo upału i zmęczenia, postanowił się nim zająć. Oczywiście to
on przez większość czasu był goniącym, bo pozwalał chłopczykowi wygrać. Nie
ukrywał jednak, że Scorpius to wulkan energii i nawet jeśli jego tata nie dawał
z siebie wszystkiego, to i tak zabawa wyciskała z niego wszystkie siły. To
dało mu do myślenia, czy aby na pewno może uznawać się za człowieka
wysportowanego… Stwierdził jednak, że za brak sił odpowiadała również pogoda,
tak nie przystająca do jego upodobań.
I kiedy Teodor
i Astoria przybyli do Malfoyów w odwiedziny zastali Draco wyszczerzonego,
spoconego, dyszającego i goniącego Scorpiusa po trawniku. W zwykłym szarym
podkoszulku i z rozczochranymi włosami wyglądał naprawdę młodo. Spokojnie
mógłby uchodzić za nastolatka, a tymczasem już miał wiele ważnych funkcji.
Gdyby ktoś obcy miał szansę na nich spojrzeć w tej chwili, pewnie stwierdziłby, że to
brat bawi się z malcem, a nie jego ojciec. Tymczasem rzeczywistość była inna.
Draco zatrzymał
się, kiedy zobaczył, że nie są sami w ogrodzie. A pierwszą rzeczą, która
rzuciła się mu w oczy, okazała się kwiecista sukienka ciężarnej dziewczyny.
– Kogo my tu
widzimy? – Chłopczyk, który zdążył się oddalić, po
chwili także stanął.
– Ciocia! –
krzyknął malec i czym prędzej ruszył w jej kierunku.
Astoria
kucnęła, żeby chłopiec mógł swobodnie się do niej przytulić, co – rzecz jasna –
z chęcią uczynił. Uwielbiał swoją ciocię i nigdy tego nie ukrywał. Zaraz po
tacie to jego drugi ulubiony członek rodziny. Wujek Teodor miał za to trzecie
miejsce.
– Dzień dobry,
smyku. Cześć, Draco – zwróciła się do starszego z Malfoyów.
– Cześć. Co was
tutaj sprowadza? – rzekł, kiedy podszedł bliżej towarzystwa.
– Mamy do
ciebie sprawę – odezwał się Teodor. Na jego twarzy zagościł uśmiech.
Chłopak objął w
talii swoją ukochaną, kiedy ta przestała ściskać się ze Scorpiusem. Oboje
wyglądali na naprawdę szczęśliwych. I Draco wcale się im nie dziwił – mieli
siebie, za niedługo na świecie pojawi się także ich dziecko. Nigdy nie przyznał
się do tego głośno, ale trochę im zazdrościł. On byłby całkiem sam, gdyby nie
jego syn i przyjaciele. Czuł się szczęśliwy, choć brakowało mu wsparcia drugiej
osoby, jednak nie znalazł jeszcze tej odpowiedniej, której mógłby zaufać. Nie
chciał robić tego na siłę, zwłaszcza, że wiedział, jakie były tego efekty:
żadne. A szkoda marnować czas na coś, co i tak nie daje rezultatu.
Dłoń Teodora
wylądowała na zaokrąglonym brzuchu narzeczonej. Nott bardzo przeżywał
błogosławiony stan ukochanej. W pracy ciągle o tym mówił, myślał. Chcąc, nie chcąc,
Draco zaczął się zastanawiać, jak on przeżywałby ciążę, gdyby matka Scorpiusa
raczyła powiadomić go o niej. Też reagowałby właśnie w ten sposób? A może
przeciwnie – odznaczałby się spokojem i opanowaniem przez tych kilka miesięcy. Nie
wiedział, chociaż bardzo chciałby się o tym przekonać. Był ze Scorpiusem od
początku jego życia, jednak zabrano mu szansę obserwowania samych początków
jego rozwoju. Pragnął poczuć uczucia towarzyszące oczekiwaniu na dziecko,
patrzeniu na zdjęcia USG, kłócić się o to, jaką płeć będzie miało maleństwo i
czuć jego pierwsze kopnięcia. Prawdopodobnie w przyszłości jeszcze zyska taką
szansę, jednak już prawdopodobnie do końca będzie czuł tą pustkę w stosunku do
Scorpiusa.
– To może pójdziemy
usiąść na ławce? Po prostu konam, mały jest naprawdę genialny w pozbywaniu mnie
energii. A ty, synku, idź się pobawić. – Draco wskazał małemu stojącą nieopodal
piaskownicę i poprawił czapkę z daszkiem z uśmiechniętym złotym zniczem, którą
miał na głowie. Niezadowolony Scorpius skrzywił się i już miał protestować,
kiedy odezwała się Astoria:
– Nie, nie
trzeba, może z nami zostać.
– To co się
stało?
Zgodnie z propozycją Draco, przeszli do ogrodowej ławki, stojącej w rozkosznym cieniu.
Dwójka zakochanych spojrzała po sobie. Po ich minach Draco spokojnie mógł wywnioskować, że ta
nowina nie była zła, wręcz przeciwnie. Nie musiał się więc martwić, ani chronić
przed nią Scorpiusa.
Teodor odetchnął
głośno.
– Ustaliliśmy
datę ślubu – powiedział na jednym wydechu.
W tej właśnie
chwili przyszła pani Nott sięgnęła do malutkiej, beżowej torebeczki, którą
miała ze sobą i wyjęła z niej śnieżnobiałą kopertę z jego nazwiskiem wypisanym
złotym kolorem. Wręczyła ją blondynowi z szerokim uśmiechem.
– O rety,
nareszcie! Już myślałem, że nigdy nie wpadniecie na to, żeby w końcu to zrobić.
Gratuluję – powiedział serdecznie Draco, po czym pochwycił kopertę. Naprawdę
cieszył się ich szczęściem. – Ale szybko załatwiliście zaproszenia – zagaił.
– Właściwie, to
już od paru dni o tym wiedzieliśmy, ale musieliśmy je dostać...
– Ale nie martw
się, i tak wiesz o tym jako pierwszy. Na początku postanowiliśmy powiadomić
najbliższych, a do Dafne i Damiena sowę także wysłaliśmy dzisiaj. Pewnie
jeszcze nie dotarła.
No tak, on i
siostra Astorii to dla nich najbliższe osoby – szczególnie od czasu, kiedy
zmarła mama Teodora. Dla Notta to była niezwykle trudna decyzja i gdyby nie
błagania jego matki, prawdopodobnie nie zgodziłby się na przerwanie leczenia.
Zrobił to tylko i wyłącznie dla niej – tak desperacko nie chciała cierpieć. I w
ten sposób, po długiej walce, pani Nott odeszła ze świata żywych. Klątwa
okazała się silniejsza. Dla jej syna był to bardzo ciężki moment, jednak dzięki
przyjaciołom udało mu się go przetrwać.
– W takim razie
czuję się zaszczycony – przyznał, teatralnie się prężąc. Rozerwał kopertę
i wyjął z niej zaproszenie. Było ono w kolorze ecru, a po bokach ozdobiono je
podobizną białych, poruszanych przez wiatr kwiatów. Czarną, artystyczną
czcionką wypisano całą treść.
– Siódmy
września? Coś mi mówi ta data...
– I słusznie –
odparła Astoria.
– To dzień
urodzin mojej matki – dodał Teodor.
– Pamiętasz jak
pani Nott nie mogła się doczekać, aż się ożenisz i spłodzisz wnuka? –
rzekła.
Pierwszy
tydzień wakacji po skończeniu czwartej klasy, całą we troje spędzili u Teodora.
Cały ten czas Nott spędził jednak chodził wściekły na matkę za jej ciągłe gadanie o
jego przyszłej rodzinie, żonie i dzieciach oraz o tym, jak bardzo chciałaby się
opiekować malutkim szkrabem. Naprawdę tego nienawidził, a dziś oddałby
wszystko, aby jego mama miała szansę zatańczyć na jego weselu i poznać jego
dziecko.
– Raczej o to
ciężko, kiedy się ma piętnaście lat.
– Ale nie jest
to niemożliwe.
– Trochę byłby
problem, bo niepełnoletni czarodzieje nie mogą zawierać związków małżeńskich –
odciął się Nott.
Dziewczyna
zamilkła. Jej ukochany roześmiał się i cmoknął ją w czoło.
– No wiesz co,
Teo? Z tobą to nawet podroczyć się nie można – stwierdził Draco, kręcąc głową.
– Jeszcze
będzie miała na to czas – odpowiedział, po czym ponownie nachylił się nad swoją
narzeczoną i tym razem pocałował ją.
– O fuuuuu! –
wydał z siebie Scorpius, o obecności którego dorośli zapomnieli.
.*.*.
Hermiona
jeszcze tego samego wieczora wpadła do Ginny, aby zdać relację z jej spotkania
z Kingsleyem. W końcu nie tylko ją ciekawość zżerała od środka. Dlatego zaraz
po wyjściu z Ognistego Gnoma, teleportowała się w okolice mieszkania
przyjaciół.
Kiedy zapukała,
drzwi o dziwo nie otworzyła jej gospodyni, a jej brat. Zaraz po tym jak Ron na
nią spojrzał, jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
– Hermiona?
Myślałem, że dzisiaj będziesz urządzała się w mieszkaniu... – powiedział,
wyraźnie zdziwiony jej obecnością. Zlustrował także jej strój, co skomentował
zmarszczeniem brwi. Ubrana była w bardziej elegancki sposób, niż zazwyczaj i to
go zaskoczyło.
– Nie, mam
jeszcze na to czasu, a dzisiaj miałam inne sprawy do załatwienia –
odparła z uśmiechem. Wciąż czuła euforię po rozmowie z Ministrem Magii i
przeprowadzce. To naprawdę udany dzień dla niej. – To mogę wejść? – spytała
chwilę później.
Zmieszany Ron
odsunął się z przejścia.
– Oczywiście,
wchodź – mruknął pod nosem.
Jeszcze przed
drzwiami dziewczyna czuła przyjemny zapach, ale dopiero po wkroczeniu do
przedpokoju aromat stał się mocniejszy i wyraźniejszy. Nie potrzebowała żadnych
wyjaśnień, dlaczego sama Ginny jej nie otworzyła, a zamiast tego wyręczyła się
bratem. Wyraźnie czuła, że rudowłosa właśnie królowała w kuchni.
– Ale tu ładnie
pachnie! – powiedziała, specjalnie przy tym podnosząc głos, aby będąca w innym
pomieszczeniu panna Weasley mogła ją doskonale usłyszeć.
Odpowiedź dostała,
kiedy zaczęła zdejmować drugiego buta.
– Cieszę się!
Chwilę później
panna Granger wkroczyła do kuchni, gdzie rudowłosa właśnie mieszała w garnku,
aby jego zawartość nie przywarła do spodu.
– Zjesz z nami?
– spytała gotująca. Miała na sobie swój ulubiony fartuch w różnokolorowe
babeczki z niedbale zawiązaną kokardą na plecach, a włosy związała w kucyk, aby
przypadkiem nie wylądowały w zawartości rondla.
– Nie byłam
głodna, ale z łakomstwa chyba się zgodzę.
Na twarzy rudowłosej
pojawił się naprawdę szeroki uśmiech. Właśnie tego się spodziewała – nikt nie
potrafił odmówić jej talentu do gotowania, a tym bardziej Hermiona.
– No dobrze, ty
lepiej mi opowiedz, o czym chciał z tobą mówić Kingsley. No chyba, że kazał ci
trzymać to w tajemnicy, to wtedy zrozumiem...
– Nie,
spokojnie mogę wam powiedzieć – uspokoiła ją.
– A co od
ciebie chciał Kingsley? – spytał nierozumiejący sytuacji Ron. Panna Granger
westchnęła ciężko, po czym opadła na najbliższe krzesło. Rudzielec usiadł
naprzeciwko niej.
– Wczoraj do
mnie napisał i zaproponował spotkanie pod pretekstem ważnej sprawy. Zgodziłam
się – zaczęła, patrząc przyjacielowi w oczy. Przecież wczoraj im nie
towarzyszył, miał prawo o niczym nie wiedzieć. – I właśnie wracam z Ognistego
Gnoma. Faktycznie Kingsley miał istotną rzecz do omówienia... – przerwała na
chwilkę, aby zbudować napięcie. – I... zaproponował mi pracę.
– Serio?
– Tak, Ron,
serio. Co prawda, nie będę pracować od zaraz, tylko muszę zaczekać co najmniej
dwa miesiące, ale...
– A w którym
departamencie? – zapytał, ignorując fakt, że była w środku zdania.
Hermiona
przewróciła oczami i wybaczyła przyjacielowi tylko ze względu na fakt, że nie
zamierzała mówić niczego istotnego.
– Do Spraw
Mugolskich.
– Ale ty
przecież już tam pracowałaś...
– Tak, w
Australii. I właśnie o to Kingsleyowi chodziło.
Potem zaczęły
się gratulacje oraz pytania o szczegóły. Wciąż ogarnięta zadowoleniem Hermiona
odpowiadała na nie cierpliwie.
.*.
Następnego dnia
panna Granger również zagościła u Ginny, która zarzekła się, że pomoże jej
znaleźć dla siebie jakąś dorywczą pracę. Także jedna z nich pochwyciła sobotnie
wydanie Proroka Codziennego, a druga egzemplarz Czarownicy i co jakiś czas
zaznaczały co ciekawsze ogłoszenia.
Koło godziny
dziewiątej do pomieszczenia wparował rozespany Harry. Co prawda ubrał się już, jednak wciąż wyglądał, jakby przed chwilą wyszedł z łóżka. Włosy miał
rozczochrane bardziej niż zwykle i ziewał szeroko.
– Cześć –
zwrócił się do siedzących przy stole dziewczyn. – Czemu nie zajęłyście się tym w
salonie? – spytał, kiedy zobaczył, że czytają gazety.
– A, jakoś tak
wyszło. – Jego ukochana wzruszyła ramionami. – A czemu nie zjadłeś kolacji, jak
wróciłeś z pracy? – spytała Ginny, obdarzając go niemal morderczym spojrzeniem.
– Kochanie, nie
miałem siły…
Hermiona
odłożyła Proroka na stół.
– Żałuj –
powiedziała Potterowi. – To jest naprawdę pyszne.
– No dobra, w
takim razie teraz to sobie odgrzeję na śniadanie.
– Nie, ja się
tym zajmę – wtrąciła się panna Weasley. – A ty – zwróciła się do swojego
chłopaka – pójdziesz i zmienisz tą koszulkę i uczeszesz się.
– A co z nią
jest nie tak? – spytał, oglądając ubranie.
– Po prostu jej
nie lubię. Idź – nakazała, co posłusznie wykonał.
Hermiona znów wgłębiła się w lekturę gazety. Po chwili jednak ponownie zwróciła się
do przyjaciółki:
– A może to? –
spytała a potem zaczęła czytać na głos: – Poszukuję opiekunki do czteroletniego
dziecka. Mile widziana duża cierpliwość i doświadczenie, kreatywność i
umiejętność zajęcia dziecka interesującymi zajęciami. Wymagana także siła
fizyczna do zabawy – urwała. – Dalej jest tylko adres. Co ty na to?
Stojąca przy
kuchence dziewczyna uśmiechnęła się wymuszenie.
– Przepraszam,
Hermiono, ale nie uważam tego za najlepszy pomysł.
– Ale w ten
sposób nauczyłabym się obcować z czterolatkami… Złapałabym lepszy kontakt ze
Scorpiusem, bo wiedziałabym co może lubić…
– Po pierwsze,
nie masz wymaganego doświadczenia. Po drugie, nie sądzę, żeby to zadziałało. I
poważniej musisz się zastanowić nad kontaktem z Malfoyem. Zegar tyka.
Hermiona
przewróciła gazetę na następną stronę. Zgadzała się ze zdaniem
Ginny, jednak nie uznawała tego za bardzo złe rozwiązanie…
Nie miała
pojęcia, co robić.
_______________
Cześć!
Rozdział spokojny, choć zapewne większość z Was nie tego się spodziewała. I mam nadzieję, że tym Was zaskoczyłam :)
Ale kolejny z pewnością będzie bardziej dynamiczny :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Rozdział spokojny, choć zapewne większość z Was nie tego się spodziewała. I mam nadzieję, że tym Was zaskoczyłam :)
Ale kolejny z pewnością będzie bardziej dynamiczny :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Love ❤
OdpowiedzUsuńOoooooo ❤
OdpowiedzUsuńJak fajnie że nowy rodział. Jak zwykle jest super :D
Czy Hermiona zdecyduje się na tę pracę? Mam nadzieję, że tak :)
Czekam na kolejny ❤
Pozdrawiam :*
Dzięki ❤ I oczywiście wszystko wyjaśni się w kolejnej notce :3
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwpadłam na Twojego bloga z linków innej blogerki. Przeczytałam dopiero ten rozdział, ale już jestem zakochana. Za chwilę zrobię herbatę i zacznę od początku Twojego opowiadania.
Aaa - dodaję do linków u mnie, łatwiej będzie mi do Ciebie wracać.
Na kiedy planujesz kolejny rozdział? Przeglądam na telefonie mogło mi to umknąć. :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie!
Bardzo mi miło ❤ *.*
UsuńJeszcze nie mam konkretnej daty, ale w ciągu kilku najbliższych dni powinien się pojawić :D
I również pozdrawiam!
Feltson