piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział 13: I przepraszam za wszystko

Pełnia szczęścia
Przejście między częścią 1 a 2
Rozdział 13: I przepraszam za wszystko



Następnego dnia obudziła się sama. 
Musiała przed sobą przyznać, że wcale jej to nie zaskoczyło. W szoku byłaby, gdyby Malfoy został z nią aż do jej przebudzenia. Plusem tego rozwiązania stanowiłoby to, że znałaby jego reakcję na czyny popełnione poprzedniego wieczora. A w ten sposób mogła tylko przeczuwać, co po głowie mu chodziło.
Zapewne nie będzie tak jak do tej pory. O to mogła się założyć. Spędzili ze sobą noc dosyć spontanicznie. Hermiona czuła się z tym paskudnie. Przecież tak po prostu mu się oddała, bez żadnej walki. 
Drugorzędną sprawą było to, że wcale o tej walce nie pomyślała...
Wstała i czym prędzej się ubrała. Potem zaczęła sprzątać pokój. Znalazła czerwony krawat Malfoya, spokojnie leżący na oparciu sofy. Najwidoczniej kompletnie o nim zapomniał, kiedy wychodził. Hermiona wzięła go z zamiarem oddania, gdy już się spotkają. Musieli przecież jakoś wrócić. Dziewczyna złapała się na tym, że specjalnie przedłużała ten moment, bojąc się jego reakcji i zachowania.
Nie myliła się. 
Kiedy się spotkali, nie odezwał się słowem. Nawet na nią nie spojrzał – ciągle patrzył się w podłogę lub na swoje buty. Czuła się wyjątkowo nieswojo i miała ochotę uciec od niego jak najszybciej. Rozpakowywanie świstoklika zdawało się trwać wieczność. Gotowy do użycia przedmiot chwyciła szybko (podejrzewała, że tak jak poprzedni, aktywował się parę sekund po dotknięciu), ale przy tym bardzo uważnie – tak, aby nie musnąć jego palców. 
Kiedy znaleźli się przed jego domem, oddała mu krawat z krótkim stwierdzeniem „To twoje”. Potem poszła w stronę żelaznej bramy, nawet się z nim nie żegnając. Przez chwilę czuła, że odprowadzał ją spojrzeniem. Miała niejasne przeczucie, że to ich ostatnie spotkanie.



.*.*.*.*.*.*.*.*.



Weekend był dla Draco katuszami.
Wciąż myślał o Hermionie i o nocy, którą razem spędzili. Z tyłu głowy cały czas słyszał swoje sumienie, wypominające mu, że źle się zachował w stosunku do niej. Nic jednak nie mógł na to poradzić: wystarczyło jedno spojrzenie, aby mieć przed oczyma ten wieczór. Towarzyszyło temu dziwne ciepło. Nie wiedział, co to dokładnie było, ale nie chciał tego doświadczać. Bał się tego, choć nie wiedział czemu. 
Dlatego w niedzielę pod wpływem impulsu napisał jej, że może nie pojawiać się już w pracy. Chciał być dawnym Malfoyem – z czystym umysłem, bez żadnych wspominek. Dokładnie taki jak dawniej.
Teodor nie odzywał się do niego przez dwa dni, kiedy dowiedział się o zwolnieniu Granger. Dopiero w środę w czasie przerwy zdołał wydukać z siebie krótkie:
– Będziesz tego żałował, wiesz o tym?
Ale Draco starał się całkowicie o tym nie myśleć.



.*.*.*.*.*.*.*.



Myślał o niej cały czas. Doprowadzało go to do wielkiej frustracji i bezsilności. Czegokolwiek nie robił, towarzyszył mu denerwujący wewnętrzny głos: „Granger zrobiłaby to inaczej”, „Granger by tego nie pochwaliła”, „Granger wiedziałaby, co z tym zrobić”, „Granger na pewno by ci pomogła”. Najgorzej czuł się w momentach, kiedy nie miał zajęcia. Wtedy naprawdę głowa pękała mu od jej obecności w jego myślach.
Jednego wieczoru naprawdę poczuł, że limit się wyczerpał. Pod wpływem impulsu założył mniej eleganckie ubrania, oczywiście idealnie leżące na nim. Wpadł do jednego z lepszych czarodziejskich klubów – „Czerwonej Iskry”. Bywał w tym miejscu wcześniej, więc nic dziwnego, że parę osób pracujących tam już go znało.
To stało się jego rutyną. Od rana praca, nadgodziny, później powrót do domu, gdzie nie spędzał zbyt wiele czasu. Zjadł, uprzątnął nieporządek i znowu pojawiał się w Czerwonej Iskrze. Tam próbował zapomnieć, szukając dziewczyny, która zastąpiłaby miejsce w jego umyśle. Bawił się z nimi, sponsorował drinki i zazwyczaj dostawał zaproszenie do ich mieszkania. Przyjmował je. 
Żadna jednak nie potrafiła wymazać, ani nawet przyćmić uczuć, które towarzyszyły mu od tej pamiętnej nocy. Wszystkie miały coś wspólnego – ciemne włosy, choć to i tak nic nie dawało. Z drugiej strony, blondynki już nie przyciągały jego spojrzeń.
Minął ponad miesiąc. Miesiąc, w trakcie którego szukał tego, czego nie potrafił znaleźć. Okres czasu, męczący bardziej jego przyjaciół, aniżeli samego Draco.
Pewnego dnia Teodor nie wytrzymał. Patrzenie na wiecznie wyczerpanego Malfoya wprawiało go we wściekłość. Nie pamiętał, kiedy chłopak porządnie się wyspał, bądź przyszedł do pracy, nie będąc pod wpływem eliksirów. Dodatkowym źródłem złości pozostawał fakt, że Nott znów miał więcej zajęć. Problemy ze znalezieniem sekretarki wróciły jak koszmar senny. 
– Ogarnij się! – wrzasnął właśnie tego dnia. Złapał swojego przyjaciela za przód koszuli i przycisnął do ściany jego własnego przedpokoju. – Odkąd zwolniłeś Granger, odbiła ci palma! Obchodzi cię tylko napruwanie się w barze i pukanie dopiero poznanych lasek! Mam tego dość, Astoria także. Wiesz, że jest w dołku. Jak jej pomagasz? Zwolniłeś tego śmiecia, zaiste piękny gest. Ale co dalej?
Draco wyrwał się z uścisku Notta i go odepchnął. Miał ochotę wrzasnąć, że on także był w dołku. Jednak powstrzymał się, wiedząc, jaka będzie odpowiedź.
Na twoje własne życzenie.
– Co cię to obchodzi? – warknął zamiast tego.
Teodor, o dziwo nie wydawał się wściekły. Sprawiał wrażenie wyzutego z emocji, co dezorientowało blondyna.
– Dobre pytanie. Jesteś moim przyjacielem, zawsze o siebie dbaliśmy, pomagaliśmy sobie, wspieraliśmy siebie nawzajem. A teraz masz mnie i Astorię głęboko w swoim poważaniu. Powinniśmy odwdzięczyć ci się tym samym, ale wciąż tu jestem – oznajmił. – Uprzedzam cię: to nie skończy się dobrze. Prędzej czy później nabawisz się w ten sposób kłopotów, a wtedy ci nie pomogę. A zrobisz, co zechcesz.
Miał już opuścić Malfoy Manor, lecz odwrócił się przodem do Draco, chcąc przekazać mu jeszcze jedną rzecz:
– Ja na twoim miejscu postarałbym się całkowicie wytrzeźwieć i zrobić jakąś kurację poeliksirową. Ostatni miesiąc żyłeś tylko na nich.
I wyszedł.
Tej nocy Draco po raz pierwszy od dłuższego czasu się wyspał. 



.*.*.*.*.*.*.



Hermiona z każdym dniem była w coraz większym dołku.
Znalazła pracę w ciągu kilku dni, choć nie tak dobrą, jak miała wcześniej. Ale cóż się dziwić, pakowanie składników do eliksirów i różdżek nawet nie brzmiało dobrze. Dołączyła do dwóch niewiele starszych od niej dziewczyn – Grety i Rosie. Rosie to wysoka, czarnowłosa piękność z najciemniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widziała. Natomiast w stosunku do Grety mogła pokusić się stwierdzeniem, że wyglądały podobnie. Hermiona, tylko nieco wyższa, nie miała jednak aż tak długich i zadbanych włosów – Grecie jakimś cudem udawało się je ujarzmić, pomimo skłonności do kręcenia i puszenia.
Pewnego dnia Greta przyszła do pracy w wyraźnie dobrym nastroju. Panna Granger niechcący usłyszała, dlaczego tak się czuła, kiedy poszła po dodatkowe słoiki na żabi skrzek.
– ... mówiłam ci, że przyglądałam mu się ostatnio naprawdę uważnie. Ze wszystkich stałych klientów Czerwonej Iskry, on był tym najciekawszym. No i jak się na nim zawiesiło oko, to później ci nie odpadało.
Dziewczęta zachichotały.
– No dobra, ale co dalej? – dopytywała Rosie.
Hermiona po drugiej stronie regału najciszej jak potrafiła, wyjmowała słoik jeden po drugim.
– Wiesz, jego fetysz na szatynki z kręconymi włosami nietrudno rozszyfrować. Więc wczoraj do niego zagadałam. Wypiliśmy razem parę drinków, potem zawinęliśmy się do mnie do domu... I wiesz...
Rosie wydała z siebie zduszony okrzyk.
– Nie gadaj, że przespałaś się z nim!
– No właśnie, że tak. Co prawda nie byłam pierwsza ani ostatnia, codziennie wychodzi z inną, ale jak na jedną noc, to całkiem niezła przygoda.
Hermiona zdążyła pomyśleć, że owy facet nieźle umiał bawić się uczuciami dziewczyn, skoro tak chętnie pozwalały mu wejść do łóżka oraz, że Greta to panienka o niezbyt wielkim szacunku do siebie, kiedy Rosie ponownie się odezwała:
– No taką przygodę i to w dodatku z Malfoyem na pewno dobrze zapamiętasz.
Wszystkie słoiki, które panna Granger trzymała, spadły na podłogę, rozbijając się na drobne kawałeczki. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby owe słoiki nie posiadały czarodziejskich właściwości, znikających po użyciu Reparo. I za to właśnie została zwolniona.
Później nie udało się jej znaleźć pracy przez prawie dwa tygodnie. A jako, że w czarodziejskim świecie już nie miała czego szukać wśród pracodawców, postanowiła spróbować swoich sił u tych mugolskich. Wiedziała, że nie będzie łatwo, choć to przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Nie ukończyła w pełni mugolskiego trybu nauczania, co nie pomagało jej w zdobyciu posady. W dodatku każdy na tę wieść łypał na nią zdziwionym i niekiedy pogardliwym spojrzeniem. Czuła się wtedy, jakby na czole miała napisane „Głupek”.
Najpierw została kelnerką. Szybko odpuściła sobie pracę w knajpie, kiedy właściciel nie wypłacił jej dwóch tygodniówek. Potem chwytała się czegokolwiek.
Ten okres czasu nie był dla niej łatwy. Nie tylko miała problem z pracą, ale także zaczęła się źle czuć. Spała niemal przez cały swój wolny czas, a i tak mogłaby to robić dłużej. Ciężko również znosiła taki tryb życia. Ciągła niepewność o jutro doprowadziła ją do huśtawek emocjonalnych. W jednej chwili płakała nad swoim losem, w drugiej dostawała napadu optymizmu. Bo przecież bywała w gorszych sytuacjach niż obecna, a wciąż żyła i nie zapowiadało się na zmianę tego. Z czasem nawet zapomniała o tym, że Malfoy romansował z mnóstwem innych dziewczyn, co – nie wiedząc czemu – doprowadzało ją do skrętów żołądka.
Pierwszych kilka tygodni przebiegło ciężko, ale znośnie. Moment załamania przyszedł w grudniu. Zabiegana Hermiona zauważyła, że w listopadzie nie miała miesiączki. Próbowała przekonać samą siebie, że opóźnienie spowodowane było życiem w stresie. Jednak kiedy nie pojawiła się nawet w grudniu, dziewczyna zaczęła poważnie się martwić. 
Na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem zdobyła się na odwagę i kupiła test ciążowy, który zrobiła natychmiast po powrocie do domu. Czekanie na jego wynik spędziła na chodzeniu wokół salonu i obgryzaniu paznokci, co i tak utrudniały trzęsące się dłonie. I wcale nie pomogło jej przeczytanie objawów ciąży z ulotki włożonej do opakowania. Senność. Wahania nastrojów. Zmiany w apetycie. Częstsza potrzeba korzystania z toalety.
Tak jak podejrzewała, wynik wyszedł pozytywny. Na teście widniały dwie wyraźne kreski.
Resztę dnia płakała zwinięta w kłębek na łóżku, tuląc swój brzuch. Kochała to dziecko od pierwszej chwili. Nie wiedziała jednak, co zrobić z faktem, że pojawiło się w jej życiu. I co zrobić z jego ojcem. O tym, że Malfoy nie chce jej widzieć, była święcie przekonana. A to wykluczało wyznanie mu prawdy.
Gdy zegar był blisko wybicia północy, dziewczyna obiecała sobie, że będzie walczyć za ich dwoje.



.*.*.*.*.*.



Po ataku złości Teodora, Draco uspokoił się. Skończył pojawiać się w Czerwonej Iskrze. Nawet Granger przestała tak często pojawiać się w jego myślach. Najczęściej za nią tęsknił, kiedy zmuszony zostawał do pozbycia się kolejnej sekretarki. Nie pomagał mu w tym Nott, dając jasno do zrozumienia, że zwolnienie Granger to jak strzał we własną stopę. 
Dokładnie osiemnastego stycznia Malfoy miał kryzys. W wyniku spontanicznej decyzji ubrał się ciepło i teleportował się w okolice mieszkania Granger. W ciągu chwili zjawił się u jej drzwi. I  mimo że wtedy pojawił się moment zawahania, zapukał. Miał nadzieję, że mu otworzy. Co prawda nie spodziewał się ciepłego przywitania, zaproszenia na herbatkę i ciasteczko, ale jemu wystarczyłaby minuta rozmowy.
Ale nic, cisza.
Zrobił to jeszcze raz, lecz ponownie bez odzewu.
– Granger – wydał z siebie, podejmując trzecią próbę.
Poczuł się dziwnie pusty, kiedy drzwi nawet nie drgnęły. Rozważał możliwość, że mogła nie chcieć go widzieć, ale nie umiał tego przyjąć do wiadomości. Skoro już tu był, musiał się z nią zobaczyć, przeprosić i błagać o powrót. Nie chciał odpuszczać tak łatwo. Trochę wydarzyło się w jego życiu od zwolnienia Granger i wcale nie wyszło mu to na dobre.
– Granger, ja wiem, że ty tam jesteś, otwórz! 
Zaczęła ogarniać go bezsilność. Naprawdę nie chciała go widzieć.
Zacisnął dłonie w pięści i wtedy drzwi mieszkania obok otworzyły się. Jego oczom ukazała się siwowłosa staruszka. Miała na sobie brzydką, brązową sukienkę do połowy łydek. Prawdopodobnie ubranie było starsze od niej samej – a przynajmniej takie wrażenie sprawiało. Na jej twarzy malował się wyraz pogardy i jawnej złości. Draco czuł, że przerwał jej czytanie ulubionego dziennika politycznego, bo była tak wściekła.
– Musisz tak hałasować? – burknęła, łypiąc na niego groźnie. Koło jej nogi pojawił się czarny jak smoła kot. Zwierzę zaczęło ocierać się o jedną z jej kostek, zupełnie jakby czuło niewyobrażalną dumę z krzyczenia na niewinnego chłopaka. Owa parka przypominała Malfoyowi Filcha i Panią Norris.
Draco przybrał na twarz swój typowy, gardzący wyraz twarzy, po czym warknął:
– Nie, nie muszę, ale mogę. Nie ma jeszcze ciszy nocnej.
– W takim razie rób z siebie głupka dłużej. Masz czas do ciszy nocnej. – I weszła z powrotem do mieszkania.
Draco czuł nieopisaną złość i poniżenie. Ostatni raz zerknął na barierę dzielącą go od mieszkania Granger, ale tym razem nic nie zrobił. Zszedł schodami na dół z obietnicą, że to jeden, jedyny raz.
Dwie godziny później zmęczona Hermiona wróciła do domu ze swojej zmiany. 



.*.*.*.*.



Rosnący brzuszek Hermiony wcale jej nie pomagał. Dziewczyna zmuszona była do noszenia luźniejszych, grubszych ubrań. Nie sprzyjał jej fakt, że zbliżała się wiosna, a dni stawały się coraz cieplejsze. Kiedy pracowała fizycznie, z jak największą częścią obowiązków starała uporać się z pomocą magii, aby się nie przemęczać. W jej stanie nie powinna sobie na to pozwalać. Niestety nie zawsze taka możliwość istniała, w końcu zatrudniona została wśród mugoli.
Jednakże w pewnym momencie drobnej pannie Granger nie udawało się ukrywać ciążowego brzuszka. Odstraszał on jej potencjalnych pracodawców. Starała się także nie myśleć o malejących oszczędnościach, choć to zadanie nie należało do najprostszych. 
Hermiona cały czas z tyłu głowy miała myśl, że termin porodu zbliżał się coraz szybciej, a ona nie wiedziała, co z tym wszystkim począć. Wychowanie tego dziecka w pojedynkę w jej przypadku było niemożliwe. Każda z opcji wymagała czyjejś pomocy. A ona nie chciała niczyjej pomocy. Już dorosła i powinna sama radzić sobie ze swoimi problemami. Już nie wspominając, że nawet nie miała się do kogo zwrócić. Rodzice o niej nie pamiętali, przyjaciele pracowali za granicą (a wolała, aby aż tak się dla niej nie poświęcali), a ojciec dziecka... po prostu odpadał. Nawet jakby chciał się z nią widzieć, to ona nie chciała nic od niego. Duma jej na to nie pozwalała.
Bardzo dbała o to, aby nie spotkać nikogo znajomego. Wiedziała, że wiadomość o jej błogosławionym stanie szybko się rozniesie i wtedy każdy będzie się wypytywał o ojca, o płeć dziecka, o to jak zamierza je nazwać. Na pierwsze nie chciałaby odpowiedzieć, nad trzecim sama miałaby problemy, bo nie umiała zdecydować, natomiast z drugim nie byłoby problemu, jakby taka potrzeba zaszła – doktor Clanton stwierdził, że urodzi pięknego, zdrowego chłopca.
Gdy do rozwiązania został zaledwie miesiąc, Hermiona była na skraju wyczerpania psychicznego. Niewiele wyjaśniając, poprosiła Harry'ego o pożyczkę, aby móc spłacić rachunki. Zostały jej ostatki oszczędności, których pilnowała jak oka w głowie. Dbała o najmniejszego knuta, choć na niewiele to się zdawało, bo z dnia na dzień szczuplały coraz bardziej. Ogarnęła ją bezsilność tak wielka, że czasem nie potrafiła wstać z łóżka. Leżała, obejmując czule brzuch i planowała ich przyszłość. Nie była ona jednak piękna i kolorowa, a pełna problemów przy każdym możliwym wariancie. 
Tylko jeden z nich był dobrym rozwiązaniem dla wszystkich oprócz niej samej. Przepłakała całą noc, zanim z bólem stwierdziła, że nie powinna myśleć tylko o sobie, a także o dziecku, dla którego to dobra możliwość.



.*.*.*.



Dokładnie jedenastego lipca na świat przyszedł synek Hermiony i Draco. 
Mały urodził się w mugolskim szpitalu, tak jak tego chciała Hermiona. Kiedy go trzymała w objęciach, cały świat zamierał. Widziała tylko swoje dziecko. Towarzyszyły temu obfite łzy – personel pewien był, że to oznaka wzruszenia. Poniekąd to też prawda.
Musiała przyznać się przed samą sobą, że maleństwo miało oczy po swoim ojcu. Były dokładnie takie same jak u Draco. Piękne, przejrzyste, hipnotyzujące. Przeczuwała, że w przyszłości będzie do niego bardzo podobny.
Dlatego postanowiła zostawić mu cząstkę Grangerów. Mając na uwadze, że jej rodzice to zodiakalne skorpiony, nadała swojemu synkowi imię Scorpius. Uznała je za odpowiednie – miało głębsze znaczenie i brzmiało dostojnie. Żaden Malfoy nie powstydziłby się go.
Hermiona nie mogła napatrzyć się na Scorpiusa. Cały czas tuliła go do siebie, delikatnie obcałowywała jego twarz i szeptała, jak bardzo go kocha. 



.*.*.



Dwudziesty pierwszy lipca to dzień przełomowy dla paru osób. 
Roztrzęsiona dziewczyna stała przy wielkiej, żelaznej bramie, tuląc do siebie śpiące dziecko. Ta piękna, bezchmurna noc miała być jej koszmarem przez najbliższych parę lat. Jej policzki błyszczały od łez, ale całkowicie się tym nie przejmowała. Drżąc, wyjęła z kieszeni różdżkę, skierowała ją ku przeszkodzie i najwyraźniej, jak wtedy potrafiła, powiedziała:
– Alohomora!
Brama ustąpiła. Wiedziała, że tak będzie: od wojny dwór nie miał już na sobie ochronnych zaklęć. 
Schowała różdżkę z powrotem, podniosła z ziemi rzeczy dziecka i już po chwili kroczyła długą dróżką ku wejściu do domu. Gdyby spoczywający w jej objęciach chłopczyk nie zajmował każdej z jej myśli, z pewnością doznałaby zdziwienia, że wszystko przychodziło jej tak łatwo: wymazywanie z pamięci lekarzy jej osoby, usuwanie swoich danych z aktu urodzenia, dostanie się na teren prywatny ot tak po prostu... Wszystko jej sprzyjało.
Dotarcie pod drzwi zajęło całą wieczność – choć wciąż za mało. Tuliła do siebie dziecko jeszcze przez chwilę. Wiedziała, że dobrze ukryła swoją tożsamość. Przez liczne romanse Malfoy nie będzie stuprocentowo pewien, kto jest matką Scorpiusa, a to utwierdzało ją w przekonaniu, że nie zostawi go ze względu na nią.
Cały czas płacząc, ułożyła chłopczyka w starym nosidełku – jedynym, na jaki mogła sobie pozwolić – i postawiła w takim miejscu, aby nie uderzyły go drzwi, ani nie został przypadkowo podeptany przez wychodzących. Ucałowała dziecięce czółko ostatni raz, po czym chwyciła jego malutką rączkę i wyszeptała drżącym głosem:
– Wrócę, kochanie, obiecuję ci to. Spotkamy się najszybciej, jak to będzie możliwe.
Wstała z kucek i poprawiła spoczywający na jej plecach plecak. Tam miała wszystko, co jej zostało. Osiądzie w Australii, gdzie spróbuje znaleźć swoich rodziców i odbić się od dna.
Ostatni raz spojrzała na śpiącego Scorpiusa, leżące obok niego dokumenty i wiadomość napisaną za pomocą zaklęcia. Serce jej się łamało, ale już nie było odwrotu. Zadzwoniła specjalnym dzwonkiem, a sama czym prędzej odeszła w stronę bramy, starając się nie wybuchnąć szlochem na całą okolicę.



.*.



Draco tego wieczora czuł się wyjątkowo samotny. Teodor znowu spędzał całe dnie w Mungu ze swoją matką, natomiast Astoria opiekowała się małym Timmy'm, jako że jego rodzice tego wieczoru umówieni byli na służbową kolację. Blondyn próbował czytać, ale książka wcale go nie porywała, więc w końcu dał sobie z nią spokój.
Właśnie nalewał Ognistej Whisky do szklaneczki, kiedy usłyszał dzwonek. Ze zdziwieniem odstawił butelkę do barku – nie spodziewał się tego dnia żadnych gości. Zerknął na szkło wypełnione trunkiem i westchnąwszy, je także schował. Palcami zaczesał swoje jasne włosy do tyłu, po czym poszedł do wielkiego, eleganckiego przedpokoju, aby otworzyć przybyszowi. 
Nikogo jednak nie zastał. 
Rozejrzał się, ale wokół nie spotkał niczego prócz ciemności. Zdążył pomyśleć, że prawdopodobnie zaczął popadać w paranoję, a następnie całkowicie przypadkowo spojrzał się w dół. 
Wtedy właśnie zobaczył malutkiego chłopca, słodko śpiącego w starym nosidełku. Maluszek został starannie opatulony kocykiem, aby nie odczuł chłodu nocy. Obok niego leżała cienka książeczka, a na niej kawałek pergaminu. Najciszej jak potrafił, podszedł do dziecka i schylił się po kartkę. Znalazło się na niej parę słów nakreślonych dziwnym pismem – wyglądało to jak połączenie czcionki używanej w gazetach z ręcznym sposobem pisania. 

Zaopiekuj się nim i kochaj go za nas dwoje, proszę.

A niżej, mniejszymi literami napisano:

I przepraszam za wszystko.

Blondyn bezowocnie rozglądał się za podpisem. Klęknął przy nosidełku i sięgnął po książeczkę. Okazało się, że w ręce trzymał akt urodzenia dziecka. Draco szybko go przejrzał. Według dokumentu był ojcem Scorpiusa, urodzonego dwa dni temu. Na próżno jednak szukał informacji o matce chłopczyka. Każda z rubryczek została nieuzupełniona. 


Malfoy zaczął przyglądać się dziecku. Jego dziecku. Czuł w sercu ciepło na myśl, że jest ojcem, ale towarzyszyły temu strach i wściekłość. Bał się, że może nie podołać. Nigdy nie opiekował się żadnym maluszkiem, a teraz w czasie minuty został tatą. Nie dostał nawet chwili, aby oswoić się z tą myślą. A zły był na samego siebie, kiedy uświadomił sobie, że Teodor miał rację. Miesiąc załamania przyniósł ze sobą swoje żniwa.
Dziecko zaczęło się ruszać – zapewne z zamiarem przebudzenia się. Malfoy podniósł nosidełko i wniósł je do domu, a potem spod drzwi wziął skromną wyprawkę, którą matka zostawiła mu wraz ze Scorpiusem.
Zanim dziecko się przebudziło, Draco zdążył napisać krótką notkę do Astorii, mając pewność, że ona będzie wiedziała, co robić.



______________
Witajcie!
Ten rozdział jest krótszy od pozostałych, ale i tak wyszedł dłuższy niż planowałam, więc się cieszę. Pewnie część z Was jest szczególnie zdziwiona treścią tego rozdziału, ale tak właśnie miało być – dotarliśmy do głównego wątku opowiadania. I w tym miejscu chciłabym pozdrowić jeszcze osoby, które zdemaskowały mnie już w prologu (a takowe były – starałam się Was zmylić, ale czy mi wyszło: nie wiem). 
Muszę się równiez pochwalić, że cztery dni temu obchodziłam 2 rocznicę bloga! Ale ten czas szybko mija... Pamiętam początki, jakby to było wczoraj...
Jak tam wakacje? Mam nadzieję, że dobrze wypoczywacie :)
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson <3

13 komentarzy:

  1. Co.. Ale, że co...
    Czytam i nie wierzę...
    Serio zaskoczyłaś mnie. Podejrzewałam, że Draco i Hermiona będą mieli lekką spine, ale ciąża? Nie spodziewałam się tego.
    Więc wielkie brawa za rozdział, bo jest naprawdę dobry. Przepełniony takim żalem i smutkiem, że aż mi sie zrobiło smutno :D No, to teraz tylko czekac na następny!
    Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ Cieszę się, że udało mi się uchwycić te emocje, o to mi chodziło :3
      I również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  2. JA TO WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM< ŻE SKOŃCZY SIE DZIECKIEM!
    WIEDZIAŁAM!
    No i klops!
    Gdzie jesteś Hermiono?! Czyś ty oszalała! Wracaj do dziecka natychmiast! Kochasz je!
    Draco ogarnij się! Wiem, że wiesz z kim masz dziecko!
    Czuje! Och! TArgają mną teraz emocje kochana!
    Pozdrawiam i czekam!!! Niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i gratuluje 2 lat! Pamiętam początki :) To jeszcze nie tak dawno temu...

      Usuń
    2. Dziękuję; zarówno za komentarz, jak i za gratulacje ❤ I sama gratuluję intuicji :D
      Cieszę się również, że czułaś te emocje, o to mi chodziło :3 Cel osiągnięty :D
      Pozdrawiam serdecznie!
      Feltson

      Usuń
  3. Nie wiem co powiedzieć...
    Baaardzo mnie zaskoczyłaś. Pozytywnie oczywiście. Ciekawa jestem jak Draco poradzi sobie z małym dzieckiem... i czy domyśli się że to Hermi jest mamą... czy będzie jej szukał? A może Astoria odkryje prawdę? Jednak zachowa ją dla siebie?
    Tyle pytań mam w głowie... ale jedno nurtuje najbardziej - KIEDY KOLEJNY??? XD
    Nie mogę się doczekać ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie się cieszę, że udało mi się Cię zaskoczyć :D I wszystko okaże się w kolejnej części. Rozdział powinien być na pewno w lipcu, ale data bliżej mi nie jest znana... Ale raczej w pierwszej połowie :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  4. Ja nie mogę, ten rozdział był cudowny <3
    Chociaż jestem zła na Hermionę, że po prostu nie poszła do Malfoy'a i nie powiedziała mu prawdy zaraz po tym, gdy dowiedziała się, że będzie mieć dziecko, to gdy zostawiała Scorpiusa pod drzwiami miałam łzy w oczach i jeszcze chwila, a ryczałabym jak bóbr :'/
    W każdym razie ten rozdział chwycił mnie za serce
    Gorąco pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny !
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobał :D I takie było jego zadanie - chwycić za serce - więc cięszę się, że je wykonałam należycie :3
      Także pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  5. Super mam nadzieję, że będą kolejne części opowiadania, i że Draco pozna prawdę, że to Hermiona jest matką Scorpiusa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny!❤ Świetnie napisany i te emocje! Mam nadzieję że Hermiona wróci do synka i do Draco.
    Nie moge się już doczekać co bedzie dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ❤ I również pozdrawiam! :3

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia