piątek, 5 maja 2017

Rozdział 10: Poza granicami

Pełnia szczęścia
Część 1 
Rozdział 10: Poza granicami


Draco nie lubił, kiedy jedna myśl zajmowała jego umysł.
Czuł się wtedy jak typowa, pamiętliwa i przeżywająca wszystko nastolatka. A tak się złożyło, że urywki wspomnień z wczorajszej randki z Granger ciągle pojawiały się w jego myślach. To było frustrujące – wieczorem nie pozwalało mu zasnąć, rano skupić na niczym innym. Oblał się kawą, założył na odwrót koszulkę, a pewien artykuł w Proroku Codziennym czytał aż trzy razy, aby mniej-więcej zrozumieć jego treść. To nie był zbyt dobry omen, szczególnie,l że dzisiaj umówiony był z inną dziewczyną…
Sposób na oczyszczenie jego głowy ze wspomnień był tylko jeden – cechował się za to wielką skutecznością. W południe, nie zważając na panujący na zewnątrz upał, blondyn przebrał się w lżejsze ubrania i wyszedł pobiegać. Jego trasa wiodła obok wielkiego żywopłotu stanowiącego ogrodzenie posiadłości, w której zamieszkiwał. Szybko zrezygnował z koszulki, którą rzucił obok altanki, w której niegdyś chętnie swój wolny czas spędzała Narcyza.
Za domem urosła naprawdę wysoka trawa, dlatego chłopak musiał wybrać drogę wśród drzew. Żal mu było patrzeć na ukochany ogród matki – kiedyś pełny życia, teraz pełen chwastów. Draco nie mógł wyjść z podziwu, jak mógł dopuścić to miejsce do takiego stanu. Mama nigdy by tego nie pochwaliła.
Malfoy okrążył posiadłość dwa razy, zanim podjął decyzję. Zabrał z malutkiego schowka na przyrządy ogrodnicze parę rzeczy i dopiero wtedy wyszedł na zewnątrz. Zmusił specjalne nożyce odpowiednimi zaklęciami, aby przycinały trawę do przyzwoitej długości, a także zaczarował grabie, aby zbierały to, co zostało skrócone. On sam zabrał się za pielenie rabatki koło altanki. Nie zajęło mu to wiele czasu, ale ze względu na intensywność pracy, czuł zmęczenie. Przysiadł na ziemi, oparł łokcie na zgiętych kolanach i obserwował pracę narzędzi. 
Ten kawalątek ogrodu wydawał się uporządkowany. Tak jak za dawnych czasów. Nic jednak nie było tak jak wcześniej.
Przynajmniej jego umysł był wolny.



.*.*.*.*.*.*.*.


W ogrodzie czas upłynął mu niezwykle szybko, dlatego nim spostrzegł, musiał szykować się na randkę z Katheriną. Prawdę mówiąc, nie miał na nią zbyt wielkiej ochoty, ale nie mógł jej odwołać. Kto wie, może Katherina okaże się dużo lepszym kompanem, aniżeli była nim Granger? Miał również świadomość, że gdyby zrezygnował ze spotkania, jego sekretarce na pewno dałoby to do myślenia – a nie zniósłby jej wywyższającego się spojrzenia. Nienawidził, kiedy to druga osoba miała rację, a nie on.
Ubrał się elegancko, ułożył włosy i popracował nad swoim nastawieniem. Prawie udało mu się wmówić, że naprawdę chce tam iść. 
Samo dotarcie do restauracji nie zajęło mu dużo czasu. Tak się składało, że „U Fabiano" miało obok naprawdę dogodne miejsce do teleportacji. Kiedy wszedł do środka, dziewczyny jeszcze nie było. To dobrze – matka zawsze go uczyła, że to źle świadczy o manierach mężczyzny, kiedy w takich sytuacjach każe czekać kobiecie. Może nie miał nastroju na spotkanie, ale to nie oznaczało, że ma zachowywać się jak niewychowany burak. Niech chociaż zostawi po sobie dobre wrażenie. 
Zajął wcześniej zarezerwowany stolik, a kelnera, który wskazał mu miejsce, poprosił o przyniesienie menu.
Dziewczyna przyszła chwilę później. Draco na pewno nie mógł odmówić jej urody. Była naprawdę piękna. Swoje niepodważalne atuty – a szczególnie szczupłą sylwetkę – podkreśliła prostą, czerwoną sukienką, sięgającą kolana. Na stopach miała czarne szpilki, które dodawały jej wzrostu. Swoje ciemne włosy spięła w koka, a usta podkreśliła czerwoną szminką. Mimo wszystko nie wyglądała wyzywająco. Może to zasługa ruchów, które z pewnością nie były udawane, wyjątkowo zgrabne i uwodzicielskie, lecz naturalne.
Draco wstał z siedzenia i przywitał się z dziewczyną cmoknięciem w policzek.
– Mam nadzieję, że nie musiałeś na mnie długo czekać – powiedziała, przyjacielsko uśmiechając się do niego.
– Nie musisz się o to martwić, sam dopiero co tutaj przyszedłem – odpowiedział. 
Zapadła chwilowa cisza, przerwana przybyciem kelnera. Wybranie dania dla siebie zajęło Draco zaledwie chwilę. Dużo większy problem z tym miała Katherina. Jednakże, kiedy chłopak myślał, że minęły już wieki, i ona się na coś zdecydowała. Blondyn dobrał do kolacji wino i odprawił kelnera.
– A więc, jak tam się ma twoje samopoczucie, Draco? – spytała, szukając jakiegoś początku dla rozmowy.
Umówiliśmy się na randkę, czy sesję terapeutyczną? – przeszło mu przez myśl. Mimo to uśmiechnął się.
– Jak zawsze, bardzo dobrze – odparł. – A twoje?
Dziewczyna popatrzyła mu głęboko w oczy.
– Moje? Wyjątkowo zadowolone – powiedziała, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Masz większy apetyt na mnie niż na kolację, nie mylę się? – pomyślał. W tym momencie obsługujący ich chłopak wrócił z najlepszym czerwonym winem, jakie mieli w restauracji. Po odbyciu wszystkich kroków obowiązujących podczas podawania trunku, ponownie zostawił ich samych. Draco był o tyle zadowolony, że mógł czymś zająć ręce – niemal natychmiast pochwycił kieliszek. – Nie patrz się  tak na mnie, bo zaraz mnie nieśmiałość dopadnie.
Malfoy przestraszył się, że owe słowa faktycznie opuściły jego usta, bo Katherina spuściła wzrok i biorąc z niego przykład, upiła wino.
Dziewczyna szybko zrozumiała, że Draco nie ma zbyt wielkiej ochoty na rozmowę i zaprzestała tak nachalnego podrywu. Potem już tylko starała się z nim porozmawiać. O czymkolwiek, byle pozbyć się tej okropnej ciszy. Szło jej dość topornie – zwłaszcza, że Malfoya nie interesowała ani pogoda, ani wiadomości ze społeczności czarodziejskiej, ani ona sama. Owszem, starał się odpowiadać na tyle wyczerpująco, na ile się dało, jednakże w pewnym momencie czuł, że to kompletnie bez sensu. Z nią po prostu nie miał o czym porozmawiać. A im więcej mówiła, tym bardziej odpychała go od siebie. Nie chciał jej poznawać, ani mieć z nią cokolwiek wspólnego. Była naprawdę miłą osobą – ze świecą takich szukać – ale poza tym, okazała się nijaka. Zero charakterystycznych cech osobowości albo interesujących zainteresowań.
Kolacja dłużyła mu się niemiłosiernie. W końcu jednak dokończyli deser, który chłopak zamówił z czystej przyzwoitości. Gdyby to zależało od niego, ta randka już dawno by się zakończyła.
– Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym cię odprowadził do domu? – spytał, kiedy wyszli z lokalu.
– Nie, naprawdę nie trzeba.
– Jesteś stuprocentowo pewna?
Jesteś, jesteś, widzę to.
– Tak. – Uśmiechnęła się dla potwierdzenia swoich słów. – Cześć – rzuciła na pożegnanie, a następnie cmoknęła go w policzek tak jak przy przywitaniu.
Draco chciał jej odpowiedzieć „Do zobaczenia", jednak w porę ugryzł się w język. Oboje wiedzieli, że kolejnego razu nie będzie.



.*.*.*.*.*.*.


W niedzielę Hermiona wstała wyjątkowo późno. Wieczorem nie czuła się zmęczona, dlatego zaczęła książkę, do której zabierała się przez jakiś czas. Początek był nudnawy, to prawda, jednakże kiedy już przez niego przebrnęła... Tak śmiesznie się złożyło, że za jednym zamachem przeczytała pełne czterysta sześćdziesiąt stron. Zawdzięczała temu kaca książkowego i wygląd zombie. Ale było warto.
Dziewczyna była tak zaspana, że zafundowała sobie do śniadania kubek naprawdę mocnej kawy – miała pewność, że nawet Malfoy takiej nie pijał. Gdy była w połowie drugiej kanapki, do jej okna, jak co dzień, zapukała sowa. Dziewczyna wygrzebała zapłatę ze specjalnego słoiczka na drobne, po czym otworzyła okno, odwiązała gazetę i zapłaciła zwierzęciu za przesyłkę. Ponownie usiadła przy stole. „Proroka Codziennego" rozłożyła na wolnej części blatu. Omal się nie zakrztusiła, kiedy przeczytała wytłuszczony nagłówek.

Amerykański sukces Wybrańca!


Hermiona natychmiast zaczęła czytać treść artykułu, kompletnie zapominając o kanapce, którą trzymała w pobliżu ust.

O tym, że czarodzieje wiele zawdzięczają Harry'emu Potterowi, nie trzeba nikogo przekonywać. W Anglii wszyscy wybitnie podziwiają jego zasługi i jego osobę. Jednakże Potter chyba nie przepada za swoją sławą, ponieważ karierę aurorską rozwija nie tu, lecz w Ameryce.
„Wybraniec świetnie sobie radzi w zawodzie" – przekonuje jego przełożony. „Jest sumienny, punktualny, odważny i ma nieskończone pokłady intuicji. Posiadanie kogoś takiego w swojej załodze to nieprawdopodobne szczęście" – dodaje. Potter na swoim koncie ma złapanie kilku poszukiwanych, zagorzałych popleczników Czarnego Pana, w tym Avery'ego wpisanego na listę dwudziestu najbardziej poszukiwanych śmierciożerców. Jak się okazuje, Wybraniec wcale nie „gwiazdorzy", jak to miały i wciąż mają zwyczaj podawać niektóre gazety. „Tak naprawdę nie lubi rozmawiać o swoich dokonaniach z przeszłości. Krępuje go to” – podaje jeden z jego współpracowników w odpowiedzi na nasz list.
Jednakże Ameryka to nie tylko przepustka do sukcesu wyłącznie dla Pottera. Jego dziewczyna, Ginny Weasley, powoli wyrasta na wielką gwiazdę Wil z Waszyngtonu. W wczorajszym meczu jej dwie ostatnie bramki zadecydowały o wygranej Wil!
Jak widać, nasi bohaterowie świetnie radzą sobie na obcym kontynencie. Oby tak dalej!

Hermiona odłożyła kanapkę na talerzyk i wręcz przetarła oczy ze zdumienia. Sprawdziła jeszcze raz tytuł gazety, ale to wciąż był „Prorok Codzienny”, gazeta kochająca niepotwierdzone plotki, wyssane z palca historie i intrygi wymyślone przez Ritę Skeeter. Jakim cudem pokazał się w nim artykuł nie szykanujący nikogo? Dziewczyna sprawdziła jeszcze autora tekstu, lecz nie kojarzyła tego nazwiska znikąd. Prawdopodobnie autorka musiała dopiero zaczynać swoją karierę dziennikarską, bo miała pomysł na reportaż i nie potrzebowała chwytać się niczyjego nieszczęścia.
Hermiona nie wróżyła jej zbytnio udanej kariery. Szczególnie kiedy popatrzyła na poziom intelektualny Skeeter i jej popularność.



.*.*.*.*.*.



Powrót do pracy w poniedziałek nie był prosty, zwłaszcza po tym, co zdarzyło się w piątek. Hermiona nie wiedziała, co bardziej ją przerażało: to, jakim dupkiem może okazać się Malfoy, czy to, że całowanie się z nim naprawdę się jej spodobało. Gdyby miała taką szansę, z chęcią by to powtórzyła. Wiedziała jednak, że drugiej takiej szansy nie będzie, dlatego każdą myśl tego pokroju odrzucała od siebie jak natrętną muchę, choć to nie było proste. 
Draco czuł się dokładnie tak samo, z tym że nie musiał obawiać się reakcji Granger. Mimo tej swojej niepowtarzalności, całkiem łatwo ją rozszyfrować. Dlatego opcje były dwie: albo będzie udawała, że do niczego nie doszło, albo będzie go unikała. I bardziej skłaniał się ku drugiej opcji. 
Blondyn wciąż czuł wielki niesmak po nieudanej randce z Katheriną. Miał pewność, że gdyby Granger nie wpychała w to swojego nochala, z pewnością spotkanie to skończyłoby się tak, jak mówiła. Osobiście nie miałby nic przeciwko temu, bo akurat dziewczynie naprawdę urody nie można było odmówić. Prawdopodobieństwo, że później kiedykolwiek się spotkają również byłoby większe. A tak jedynym co mu pozostało to świadomość, że to Hermiona miała rację. To okropne uczucie, dlatego nie chciał, żeby kiedykolwiek dowiedziała się, co zaszło na spotkaniu. Nie da jej tej satysfakcji.
Tak jak Draco przypuszczał, Hermiona unikała go, a w szczególności jego spojrzenia. Pozwolił jej na to, bo wiedział, że zajmie jej to trochę czasu, zanim zrozumie, że ten pocałunek nic nie zmieniał. Dlatego w poniedziałek zbytnio na nią nie naciskał.
Ale we wtorek już poczuł, że ma dosyć.
I nie mógł tego tak zostawić. Potrzebował teraz jej pomocy, zwłaszcza, że planował rozszerzenie działu warzenia o kilka nowych stanowisk. Nie chciał obciążać tym Notta, który jasno się wyraził, że ma zbyt wiele obowiązków, by zajmował się jeszcze tym. Smocze Eliksiry okazały się być strzałem w dziesiątkę i radziły sobie lepiej, niż Draco mógł przypuszczać. Przynosiły naprawdę duży zysk, a eliksiry schodziły jak świeże bułeczki. Dlatego potrzebował nowych pracowników. 
– Granger. – Zwrócił jej uwagę.
– Tak?
– Mam dla ciebie prośbę. Pójdziesz do redakcji „Proroka" i dasz to ogłoszenie. – Podał jej kartkę zapełnioną jego własnym, schludnym pismem.
– Zawsze to ja je pisałam – rzekła zdziwiona, czytając pobieżnie treść zawartą na papierze.
– Miałem wenę. – Wzruszył ramionami. – Potem możesz już tu nie wracać, ale najpierw porozmawiamy.
Zabrzmiało to naprawdę poważnie, więc nic dziwnego, że dziewczynie zrzedła mina. Dobrze wiedziała, o czym chciał z nią pomówić. 
Blondyn wyczarował krzesło, bo dziwnie się czuł, gdy znacząco nad nią górował.
– To co się zdarzyło w piątek... – urwał, poszukując w głowie odpowiedniego sformułowania.
– Nic nie znaczyło – dokończyła za niego z lekkim uśmiechem. – Wiem.
Malfoy przyjrzał się jej uważniej. Spodziewał się, że będzie spięta, a tymczasem sprawiała wrażenie rozluźnionej. Zaskoczyło go to. I nawet lekko wytrąciło z uwagi.
– To dlaczego zachowujesz się... tak
 Tak? To znaczy?
– Unikasz mnie. Myślisz, że tego nie widzę? Nie powiem, denerwuje mnie to.
I tego pytania się obawiała. Bo niby co miała mu powiedzieć? „Bo widzisz, Malfoy, po tym całym zdarzeniu zaczęłam dostrzegać, że masz naprawdę ładne usta i próbuję się na nie nie gapić". A może „Wiesz, Malfoy, cały czas pamiętam, jak bardzo mi się wtedy podobało”. Nie uważała tego za odpowiednią odpowiedź.
– Robisz z igły widły. Miałam słabszy dzień. To wszystko.
Draco zmrużył oczy, jakby próbował wyczytać z jej twarzy oznaki kłamstwa. Poniekąd miała rację – walczyła ze swoją nowoodkrytą słabością. Dzisiaj czuła się znacznie lepiej. Była pod wielkim wrażeniem tego, jak łatwo czasem oszukać swój umysł.
– Powiedzmy, że ci wierzę.
– Matko święta, Malfoy, ja naprawdę nie jestem siostrą zakonną i nie przeżywam zwykłego pocałunku jak największego z grzechów – wycedziła, zmęczona jego dociekaniem. Nie do końca się z tym zgadzała, bo tamten pocałunek nie był zwykły. 
Choć rozmowa ta trwała chwilę, pochłonęła całkiem sporo jej energii. Naprawdę nie widziała sensu w tłumaczeniu mu się.
– Jasne – powiedział, choć wciąż sprawiał wrażenie niezbyt przekonanego. Hermiona postanowiła jednak nic sobie z tego nie robić. Jego sprawa. – W takim razie miłego dnia.
– Dzięki.
Wstał zgrabnie z wyczarowanego siedzenia, którego szybko się pozbył prostym ruchem różdżki. Potem zniknął za drzwiami swojego gabinetu i to był ostatni raz, kiedy Hermiona widziała go tego dnia. Dziewczyna szybko uporała się z resztą zadań, które miała zamiar kończyć, zanim przyszedł jej szef. Tak jak zwykle uprzątnęła wszystkie rzeczy w ramach szykowania się do wyjścia. Załatwienie sprawy z ogłoszeniem było dla niej dziecinnie proste i zajęło jej dosłownie chwilę – znano ją w redakcji całkiem dobrze, zwłaszcza, że ostatnimi czasy niemalże regularnie się tam pojawiała. Po wyjściu z gmachu z zadowoleniem stwierdziła, że Malfoy dał jej całe półtorej godziny wolności. Pierwszy raz zaskoczył ją taką hojnością.




.*.*.*.*.



Astoria każdy swój dzień zaczynała obfitym śniadaniem. Zawsze uważała, że ze wszystkich posiłków ten był najważniejszy, bo miał dawać najwięcej energii. Ona potrzebowała jej niezmiernie dużo – Timmy, chłopczyk, którym się opiekowała, miał jej nieskończone pokłady, a ona musiała mu dorównywać, żeby móc się nim odpowiednio zająć. 
Tegoż dnia również, tak jak zwykle, przyszła do pracy z wielkim uśmiechem. Kochała dzieci, opiekę nad nimi oraz łączenie świetnej zabawy z nauką nowych przydatnych umiejętności. Dlatego była pewna, że w przyszłości będzie mieć więcej niż dwójkę. Duża, szczęśliwa rodzina była jej największym marzeniem. I tego zazdrościła swojej siostrze. Dafne posiadała wszystko to, czego pragnęła, mimo że miała na swoim koncie zaledwie dwa lata życia więcej.
Wyjątkowa zazdrość złapała ją, kiedy otrzymała wieczorem wiadomość od Dafne. Uczucie to nie było negatywne, bo cieszyła się szczęściem siostry. Ale przypominało jej o nieudanych staraniach w znalezieniu miłości. Miała wrażenie, że im bardziej chciała, tym gorzej wychodziło. Zupełnie, jakby los wypierał się pomocy, jaką mu oferowała. Ale mimo to nie zamierzała się poddawać, bo wiedziała, że gdzieś na tym świecie skrywał się mężczyzna jej przeznaczony.

Kochana Astorio!
Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęsknię! Brakuje mi naszych rozmów i Twoich cennych porad. Francja to naprawdę cudowny kraj i na Twoim miejscu poważnie zastanowiłabym się nad przeprowadzką tutaj. Nawet mężczyźni są tu inni, aniżeli w Anglii. I Paryż nocą to najromantyczniejsze miejsce świata. To miasto jest wręcz stworzone dla Ciebie! Powiedziałabym nawet, że pasowałabyś tu lepiej niż ja. Ale tak, pamiętam, co mówiłaś mi na temat opuszczania Twojego życia w równowadze, więc zamykam ten temat.
Diana rośnie jak na drożdżach – i widzę to nawet ja, mimo że mam z nią kontakt cały czas. Powoli zaczyna wstawać i wręcz nie mogę doczekać się jej pierwszego kroku! Jestem pewna, że tęskni za Tobą tak samo mocno, jak Ty za nią. Zresztą, wszyscy tęsknimy.
Dlatego razem z Damienem uznaliśmy, że jego nadchodzące urodziny to idealny pretekst, aby zaprosić Ciebie, Draco i Teodora do nas! W kopercie są jeszcze trzy oddzielne zaproszenia – po jednym dla każdego z Was. Byłabym wdzięczna, gdybyś przekazała je chłopakom. Nie chciałam przemęczać sowy, bo bidulka i bez tego miała długi kurs, a Wy i tak często się widujecie.
Mamy nadzieję, że uda Wam się przybyć w komplecie! I ucałuj ich ode mnie!
Twoja kochająca siostra,
Dafne


Dziewczyna sięgnęła do koperty i faktycznie znalazła tam trzy eleganckie, minimalistyczne zaproszenia. Jak zwykle wszystko musiało być perfekcyjne, choć to tylko urodziny, gdzie zapraszają zaledwie trzy osoby. Rozpakowała kartkę należącą do niej i pobieżnie przeczytała informacje w niej zawarte. 
Następnego dnia przed pójściem do pracy Astoria wybrała się do Malfoy Company, aby wykonać misję zaleconą przez siostrę. 




.*.*.*.



Już w dniu opublikowania ogłoszenia w Proroku do firmy przybyło kilka sów z listami. Hermiona większość swojego czasu tego dnia przeznaczyła na czytanie CV z Malfoyem i pisanie odpowiedzi. Już rozumiała Notta, który zapierał się od tej pracy rękami i nogami – zajmowała ona dużo czasu, a przy jego innych obowiązkach to nie mogło współpracować dobrze.
W piątek dziewczyna nawet nie rozkładała się z papierami, tylko od razu skierowała się do gabinetu Malfoya z kubkiem kawy i biogramami wszystkich zaproszonych osób zebranymi w teczce.
Pierwszy kandydat przyszedł punktualnie o ósmej. Hermiona, pamiętając o tym, że sama miała problem z odnalezieniem się tutaj, przyprowadziła go w odpowiednie miejsce.
Maniery Martina Brewera zdecydowanie były nienaganne. Mial zaledwie trzy lata więcej, a zachowywał się, jakby ta różnica wynosiła co najmniej sześćdziesiąt. Nawet Draco wychowywany w szlacheckiej rodzinie nie miał takiego długiego kija w tyłku. Według niego Martin po prostu urodził się w złym wieku. Powinien być jakimś rycerzem, co jeździ na białym rumaku i ratuje wszystkie księżniczki na świecie, a nie warzycielem w jego biznesie.
Tak czy siak, kandydatem okazał się idealnym. Miał wszystko, czego było mu potrzeba i nawet nie mógł o to się posprzeczać z Granger. 



.*.*.



– Dziękuję – powiedział Teodor, kiedy Astoria podała mu jego kartkę od Dafne. – A jak się trzymają Danetowie w tej Francji?
– Całkiem dobrze. Trochę tęsknią za Anglią, ale początki zawsze są ciężkie.
– Wyobrażam sobie – rzekł.
– Dobra Teo, ja zmykam, bo jeszcze muszę wpaść na sekundkę do Draco. – Nachyliła się nad biurkiem i cmoknęła go w policzek. – Od Dafne – powiedziała. A gdy stanęła przy drzwiach, rzuciła jeszcze: – Miłej pracy! – I wyszła.
Teodor uśmiechnął się krzywo, kiedy usłyszał ten oksymoron, ale nijak go nie skomentował. Nie było szans, aby drzwi dały mu jakąkolwiek odpowiedź.
Tymczasem panna Greengrass popędziła do gabinetu blondyna. I los zechciał, że niechcący zderzyła się z kimś.
– Przepraszam – powiedziała, śmiejąc się z wypadku i wtedy uniosła głowę.
Nie stał przed nią ani Draco, ani Granger, do której miejsca pracy właśnie wchodziła. Był to wysoki, młody, czarnowłosy mężczyzna. Jego twarz miała surowy wyraz, choć kiedy się uśmiechnął, wyglądał niesforniej i młodziej. Dłonią zaczesał swoje przydługie włosy do tyłu.
– Nic się nie stało – powiedział wciąż uśmiechnięty. Minął oniemiałą dziewczynę i podszedł do czarodziejskiej windy.
Astoria odetchnęła i poszła szybkim krokiem do swojego przyjaciela. Zanim weszła do środka, wzięła jeszcze jeden głęboki oddech, co pomogło jej wyrzucić piękne, zielone oczy ze swojej głowy... Dopiero po tym nacisnęła klamkę.
Kiedy wkroczyła do pomieszczenia, dostrzegła, że Draco i Hermiona rozmawiali. Blondyn trzymał w ręce kubek, a brwi miał ściągnięte.
– I co z tego? Tak czy siak, wydaje mi się podejrzany i cieszę się, że nie będę miał z nim później kontaktu. Zostawiam to Teodorowi.
Wtedy Hermiona zobaczyła ruch przy drzwiach. Zaraz za jej spojrzeniem w to miejsce przywędrował również wzrok Draco.
– Astoria! Co ty tu robisz? – spytał, równocześnie odstawiając kubek na biurko. 
– Przyszłam na sekundkę do ciebie.
Hermiona wstała ze swojego fotela, który tymczasowo został postawiony obok tego należącego do Draco. Astoria widząc jej zachowanie, zaczęła protestować.
– Nie, nie, Granger, nie musisz wychodzić. To nic ważnego! 
Dziewczyna jednak wolała dać im namiastkę prywatności. Na miejscu Greengrass pewnie też by tego nie mówiła głośno, zwłaszcza, że była naprawdę miła. 
– Nic nie szkodzi. I tak musiałam wyjść... um... – Zawahała się na chwilę, a tymczasem w głowie szalała burza pomysłów na wymówkę. – Do toalety – rzuciła pierwszą logiczną myśl.
– Jasne, w takim razie cię nie trzymam.
Panna Granger żwawym krokiem opuściła gabinet, zostawiając pozostałą dwójkę samą.
– Co cię do mnie sprowadza? 
Astoria po krótce wytłumaczyła mu całą sprawę.
– Tutaj masz kartkę adresowaną do ciebie. – Draco popatrzył na nią uważnie. – Nie otwierałam jej! Zresztą, mam taką samą, nie miałabym po co.
– Skoro na moją nie patrzyłaś, to skąd wiesz, że twoja jest taka sama?
Roześmiała się. Od pamiętnej chwili w drugiej klasie, kiedy to przeczytała parę wiadomości od państwa Malfoy dla potwierdzenia, że Draco nie był dziedzicem Slytherina, blondyn niezbyt jej ufał, kiedy w grę wchodziła korespondencja. Oczywiście od dawna zaufanie wróciło – wszyscy dorośli i wiedział, że teraz dziewczyna na pewno nie zdobyła się na coś takiego. Teraz traktował to wydarzenie tylko jako powód do śmiechu i wspominek. Nic więcej.
– Bo przeczytałam ją trzy razy i na wszelki wypadek zrobiłam kopię, gdybym zapomniała, co w niej było. – Po tych słowach blondyn także zarechotał. – Będę zmykać – oznajmiła, po czym nachyliła się nad biurkiem i tak samo jak w przypadku Teodora, cmoknęła Draco w policzek. – Od Dafne.
Kiedy wychodziła z firmy, wciąż w myślach krążył jej ten przystojny, elegancko ubrany mężczyzna. Przeczuwała, że próbował otrzymać posadę warzyciela, lecz czy mu się udało – nie miała pojęcia. I zapomniała spytać o to Malfoya. Podczas szybkiej drogi windą na dół, uznała, że trzeba będzie zapomnieć o brunecie z zielonymi oczami. Nie on jeden na tym świecie był przystojny.
Niemalże krzyknęła, kiedy poczuła czyjś uścisk na ramieniu. Wystraszona obróciła się i ze zdziwieniem stwierdziła, że obiekt jej rozmyślań czekał na nią oparty o ścianę.
– Zapomniałem cię przeprosić – powiedział. Oderwał plecy od ściany i stanął prosto, eksponując swój nielichy wzrost. – Tak właściwie to ja wpadłem na ciebie, nie ty na mnie.
– Nic się nie stało – powtórzyła jego poprzednie zdanie. Uśmiechnął się, a Astoria musiała sobie przypominać, aby nie gapić się na niego zbyt nachalnie.
– Jestem Martin – powiedział jakby mimochodem i podał jej dłoń. 
– Astoria – odparła, uściskując rękę, którą później ucałował. Zaskoczyło ją, że była ona zimna mimo pięknej pogody. 
– Wybrałabyś się ze mną na kawę?
Zaskoczyła ją prędkość, jaką przybrał. Jednak bardziej dziwiło ją to, że przy tym nie wydawał się nachalny – wręcz przeciwnie, wychodziło mu to naturalnie. Zupełnie, jakby nie prosił ją o spotkanie, a pytał o godzinę.
– Chętnie, ale nie w tej chwili. Muszę iść do pracy – rzekła.
– To nie przyszłaś tu na rozmowę? – zdziwił się.
– Nie. – Zaśmiała się. – Eliksiry nie są moją mocną stroną.
Pokiwał głową.
– Rozumiem. A dziś o siedemnastej ci pasuje?
– Tak, jasne.
Podał jej jeszcze adres, po czym rozeszli się każde w swoją stronę. 
Był to pierwszy raz, kiedy pannie Greengrass dzień w pracy dłużył się tak, jakby miał się nie skończyć.



.*.



Od momentu, kiedy Draco dostrzegł, jak bardzo ogród jego matki jest zaniedbany, niemal każdą wolną chwilę w weekend przeznaczał na sprzątanie tego bałaganu. Zobaczył, że daje mu to satysfakcję, przywołuje miłe wspomnienia z dzieciństwa i uspokaja go. Polubił zieleń.
Wprowadził jej również trochę do swojego gabinetu. W poniedziałek specjalnie przyszedł do pracy wcześniej, aby porozstawiać obsadzone doniczki na parapecie i w innych dogodnych miejscach. Czuł ogromną ochotę, aby roześmiać się, kiedy zobaczył zdziwienie na twarzy Granger, która na chwilę przed ósmą wkroczyła do jego gabinetu.
Tego dnia miał nastąpić ciąg dalszy poszukiwania warzycieli.
– Wynająłeś ten pokój ogrodowi botanicznemu? – powiedziała oniemiała, rozglądając się w koło. 
Jej wzrok najdłużej zatrzymał się na kaktusie z długimi kolcami, który został postawiony na biurku. Nie byłoby w nim nic zaskakującego, gdyby nie mała, żółta karteczka, prawdopodobnie służąca jako przypominajka, wbita na jeden z ostrych bolców. 
Idealny wynalazek, jeżeli ktoś nie lubił tablic korkowych.
Tego dnia współpraca szła im jeszcze lepiej niż poprzednio. Draco miał wyjątkowo dobry humor, którego kompletnie nie odzwierciedlała pogoda na zewnątrz. Świetny nastrój szefa udzielał się również Hermionie. 
– Widziałaś? Mało krzesło się pod nią nie zarwało! – powiedział tuż po wyjściu jednej z kobiet aspirujących na stanowisko w Malfoy Company. 
– Ale jest bardzo inteligentna! Widzisz to doświadczenie? – Popukała palcem w CV.
– No tak, to właśnie przez ogrom wiedzy krzesło mało nie poszło – mruknął bez grama złośliwości.
Dziewczyna, kompletnie nie wiedząc czemu, roześmiała się. 
Coraz lepiej czuła się w towarzystwie Malfoya. Potrafiła z nim żartować, rozmawiać na tematy mniej bądź bardziej poważne, dyskutować. Prawie nie było śladu po dawnych złośliwościach, które towarzyszyły im bardzo chętnie. Pozostawały między nimi relacje dosyć sympatyczne, co ją zaskoczyło – nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Ale nie żałowała. Im mniej wrogów miała, tym życie powinno być prostsze.
Powinno.
Ale nie zawsze tak było.
O trzynastej skończyli rozmowy, więc Hermiona wróciła do swojej ostoi z prostym zadaniem oddelegowanym przez Malfoya, tak aby nie musiała zostawać dłużej. Nim jednak się do niego zabrała, odebrała list od sowy czekającej za oknem. Szybko rozpoznała w niej Apolla, przez co wniosek nasuwał się sam – to Ron do niej napisał.

Kochana Hermiono,
Na początku chciałbym Cię bardzo przeprosić za to, że tak długo nie odpisywałem, ale dużo działo się w moim życiu. Miałem świadomość, że taka praca nie będzie prosta, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Mimo wszystko radzę sobie bardzo dobrze. Nie mogę narzekać. Nawet przez pewien czas udało mi się współpracować z tą dziewczyną z Polski, pamiętasz jak o niej pisałem? Problem w tym, że ona kompletnie nie była mną zainteresowana, bo już ma swojego ukochanego.
Cóż mogę więcej powiedzieć? Ułożyłem sobie tutaj życie całkiem nieźle, nawet przyzwyczaiłem się do takiego nawału pracy.
Musisz mi koniecznie napisać co u Ciebie się dzieje! Chyba też nie masz zbyt wiele wolnego czasu, bo też do mnie rzadko pisujesz. Malfoy aż tak Cię wykorzystuje?
Przepraszam, że tak krótko, ale jakoś nie potrafię wymienić wszystkiego, co się u mnie dzieje tak po prostu. A przynajmniej utrudnia mi to fakt, że jest środek nocy.
I czekam na wiadomość zwrotną!
Ron


Panna Granger pokiwała głową. Miała wrażenie, że Rudzielec nic się nie zmienił, nawet przez tą rozłąkę. Wysłuchała jednak jego prośby i niemal od razu zabrała się za pisanie odpowiedzi. W przeciwieństwie do Weasleya, ona starała się zawrzeć w liście jak najwięcej informacji, więc tworzenie go zajęło jej dużo czasu. Żałowała tylko, że nie ma przy sobie „Proroka”, aby móc załączyć artykuł o Harrym i Ginny. Ale poradziła sobie, opisując sens i przemyślenia na jego temat. Dopiero po odesłaniu Apolla, zabrała się za wykonywanie polecenia szefa.
Malfoy zdziwił się, kiedy po piętnastej zobaczył ją pracującą przy biurku.




______________
Hej!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał! Pojawiłby się dużo szybciej, gdyby nie testy gimnazjalne, które w tym roku zdawałam. Mam nadzieję, że innym gimnazjalistom poszło dobrze, a maturzyści rozniosą maturę c:
Pozdrawiam serdecznie!
Feltson
Ps. Dziękuję również za 200 tysięcy wyświetleń na blogu i ponad 800 obserwacji na Wattpadzie! Nawet nie wiecie, jak bardzo mnie to cieszy! :D

10 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział! Nie wiem dlaczego, ale Draco jako "ogrodnik" mnie zauroczył :D Dobrze, że Astoria poznała Martina. Fajnie tez, że wiemy co dzieje sie u Rona, Harry'ego i Ginny.
    Tez pisalam w tym roku egzaminy. Z ciekawości zapytam, jak ci poszło? :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! ❤
      A z egzaminów jestem bardzo zadowolona. Wyniki są w przedziale 80-100%, więc raczej dobrze :D

      Usuń
  2. Oczekuje z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział!
    Tak strasznie nie mogę doczekać się na kolejny ♡♡♡
    Przepraszam, że piszę stosunkowo późno pod względem dodania rozdziału, mam nadzieję, iż mi wybaczysz ♡
    To ja zabieram się za czekanie na nexta XD
    Całuję :*

    PS.
    Zapraszam Cię do sb, gdzie pooooowoooooli staram się rozkręcić akcję XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział :) Spodobały mi się przemyślenia Draco na temat Hermiony. Wydaje mi się, że ten pocałunek dużo dla nich znaczył... czekan aż to zrozumieją :D Brawa dla Harry'ego!
    Czekam na następny i życzę weny
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  5. Czeeesc :) kiedy mozemy sie spodziewac nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział !
    Kiedy skojarzyłam, że pomiędzy Astorią, a Martin'em coś będzie banan nie schodził mi z twarzy :D
    Stosunki Hermiony i Draco też się wyraźnie ociepliły, aż chce się zaśpiewać "Miłość rośnie wokół nas " :D :D :D
    Też w tym roku pisałam testy i mam nadzieję, że jesteś zadowolona z wyników :) (dla mnie najgorsze były przyrodnicze)
    Pozdrawiam
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia