Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 9: Sztuka randkowania
Piątek obfitował w piękną pogodę.
Słońce świeciło wesoło na bezchmurnym niebie, z którego lał się żar, a na widnokręgu nie było
jednej, najmniejszej chmurki. Draco obserwował ten obrazek, siedząc na
parapecie w Malfoy Manor, a w dłoni trzymał gazetę. Nie czytał jej, bo i tak
nie było po co – w środku znajdowały się artykuły, które całkowicie go nie
interesowały, więc nie odczuwał potrzeby marnowania czasu na nie. Zamiast tego
rozmyślał nad słowami Astorii, które usłyszał parę tygodni temu.
Nie wiedział, czy to sprawka
choroby, czy też nudy, ale dokopał się do wspomnienia śniadania u Teodora,
kiedy wrócił ze szpitala od matki. O ile Astoria czynnie szukała miłości –
randkowanie chyba uznawała za swoją dyscyplinę sportu, bo „ćwiczyła“ to regularnie
– o tyle on nie robił nic w tym kierunku. Teraz zauważył, jak bardzo samotny
był – cała posiadłość stała pusta, zajmował ją sam. Spokojnie mogłyby
zamieszkać tu trzy rodziny, a i tak miejsca byłoby wystarczająco dużo dla każdego. Gdyby nie magia, jego dom tonąłby zarówno w kurzu, jak i w
samotności. Nawet ogród matki ucierpiał.
Astoria miała rację, do czego
przyznał się dopiero po poważnym przemyśleniu wszystkiego. Jego życie uczuciowe
naprawdę było na poziomie zero. Teraz zobaczył, jak dobrze byłoby mieć
kochającą dziewczynę, która opiekowałaby się nim w czasie choroby, spędzała z
nim czas w piękne wieczory i wspierałaby go we wszystkim, co robił. Owszem,
miał przyjaciół i czuł wielką wdzięczność za to, że z nim byli, ale to nie to
samo. Dawno nie odczuwał takiej potrzeby bliskości bycia z kimś. Musiał coś z
tym zrobić, stanowczo.
Blondyn otrząsnął się z rozmyślań
i spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta, a co za tym szło – Granger miała
wpaść. Odkąd Astoria dowiedziała się o jego chorobie, miał poważne kłopoty.
Przyjaciółka, która akurat nie mogła wziąć sobie wolnego, zrobiła coś znacznie
gorszego. Poprosiła Hermionę o pomoc w doglądaniu go w godzinach porannych i
popołudniowych. Już następnego dnia zrozumiał, dlaczego jej wybór padł akurat na nią,
a nie na Teodora. Mimo wszystko chłopak był... miękki. Dał sobą manipulować, bo
dla świętego spokoju zrobiłby wszystko i panna Greengrass doskonale o tym
wiedziała. A Granger naprawdę potrafiła być twarda, co nie tylko udowodniła
podczas ich ostatniej kłótni, ale także w czasie jego przeziębienia. Póki ona
była blisko, nie mógł ruszyć się z łóżka, a Eliksir Pieprzowy brał regularnie.
O kawie mógł pomarzyć, a gdy jego herbata zdążyła wystygnąć, natychmiast
podgrzewała ją zaklęciem. Nie działały żadne zapewnienia, że czuł się dobrze,
ani groźby, że wywali ją z pracy. Ona wciąż trwała przy swoim. Uparta bestia.
Chłopak zszedł z parapetu i udał
się z powrotem do łóżka. Już miał dość tego bezczynnego leżenia, ale cóż
poradzić – był pod opieką dwóch harpii. I zrobił to w samą porę, bo pół minuty
później w kominku pojawiła się Hermiona.
– Cześć, Malfoy – powiedziała
pogodnie, po czym wyszła z rusztu. Jedną ręką przyciskała do siebie kupkę
dokumentów i teczkę, w drugiej natomiast trzymała magicznie zabezpieczoną torbę
z prowiantem dla niego. Oczywiście pochodził on z ulubionej, zdrowej
restauracji Astorii.
– Cześć – mruknął niby obojętnie
znad gazety, udając, że czyta.
– Jak się czujesz? – spytała,
odstawiając wszystko na biurko.
– Dobrze. – Odłożył gazetę na
szafkę nocną, stojącą obok łóżka.
– Dzisiaj jestem skłonna ci
uwierzyć, nie jesteś już taki blady. – Podeszła do niego i przyłożyła swoją
drobną, ciepłą dłoń do jego czoła. – Nawet nie masz gorączki.
– To chyba dobry znak, no nie? –
zapytał nagle ożywiony.
Hermiona popatrzyła na niego
uważnie, po czym pokręciła głową.
– Nawet o tym nie myśl – rzekła
całkiem swobodnie. – Musisz porządnie wydobrzeć – dodała, po czym zaczęła
grzebać w torbie z jedzeniem. Wyjęła z niej jedną z białych tacek, po czym
podreptała do jego kuchni. Wróciła trzy minuty później z talerzem i widelcem. –
Wciąż się tutaj gubię – stwierdziła.
– Nie mogłaś po prostu tego
przywołać? – Draco westchnął ciężko.
– Nie można być tak leniwym. I tak
stanowczo za dużo rzeczy robię za pomocą magii.
Otworzyła opakowanie, a para
zaczęła unosić się ku górze. Dziewczyna sprawnie przełożyła jeszcze ciepłą
jajecznicę na talerz, po czym podała go blondynowi.
– Skąd wiesz, że już nie jadłem
śniadania? – spytał, odbierając talerz.
– Intuicja – odparła krótko.
Malfoy westchnął, ale zaczął jeść.
Nie miał zbyt wielkiego apetytu, ale póki pilnowało go czujne oko Hermiony,
mógł pomarzyć o oszustwie. W czasie, kiedy on wmuszał w siebie jajecznicę z
porannej oferty, ona zaczęła grzebać w swojej torebce. Po chwili wyjęła z niej
dwie książki – jedną cienką, drugą o wiele grubszą. Stanęła obok niego.
– Wypożyczyłam je dla ciebie,
żebyś się nie nudził. To – podniosła cienką lekturę – jest poradnik o
prowadzeniu biznesu. Podobno bardzo ciekawy, ale nie mogę ci tego obiecać, bo
nie czytałam – podsumowała, a następnie odłożyła ją na gazetę, spoczywającą na
szafce. – A to jest kryminał. Ma same dobre opinie, więc wolałabym, żebyś
zaczął go czytać jako pierwszy, bo jeśli ci się nie spodoba, to ja chętnie się
za niego wezmę.
Draco się zaśmiał.
– Na pewno go nie chcesz? Widzę
jak na niego patrzysz... – Poruszał sugestywnie brwiami. Hermiona nie
wytrzymała i uraczyła go uśmiechem.
– Daj spokój, jak będę chciała, to
wypożyczę go drugi raz albo przedłużę termin. Poza tym, teraz mam swoje
zajęcia.
I usiadła przy biurku, w rogu
pokoju i zajęła się swoją pracą. Gdy Draco skończył śniadanie, przyniosła mu
herbatę (której z przyzwyczajenia już nie witał złością) i dopilnowała, żeby
wypił swój eliksir.
Później do samej czternastej
siedzieli w ciszy – on zajęty lekturą kryminału, który okazał się
majstersztykiem, a ona wypełnianiem dokumentów. Co jakiś czas, kiedy uzbierała
się kupka papierów, podchodziła do blondyna, aby złożył swój podpis w
odpowiednich miejscach. O czternastej odgrzała mu zupę warzywną, którą tym
razem zjadł posłusznie i bez zbędnych komentarzy.
– Wiesz co, Granger... – zaczął,
kiedy zobaczył, że zaczyna zbierać rzeczy. Najwidoczniej czas minął mu tak
szybko, że nawet nie zdołał dostrzec jego upływu. – To naprawdę świetna książka.
Hermiona uśmiechnęła się z
satysfakcją. Przeczuwała, że mu się spodoba.
– To się cieszę.
– No i jak nadal będę czytał w
takim tempie, to wszystko wskazuje na to, że jutro będę mógł ci ją oddać –
dodał zadowolony. Panna Granger popatrzyła na niego znad torebki, w której
właśnie grzebała.
– Obawiam się, że nici z tego,
Malfoy. Jutro jest sobota i będziesz pod opieką Astorii i Notta.
Nie wiedziała, czy jej się to
przewidziała, czy Draco naprawdę zrzedła mina. Zupełnie, jakby wcale się nie
cieszył, że jutro go nie odwiedzi.
– To nic – odrzekł mniej
energicznie i jakby zmieszany. – Oddam ci je w poniedziałek.
– O ile wyzdrowiejesz –
przypomniała mu, na co przewrócił oczami.
Dziewczyna przeczuwała, że w poniedziałek
wszystko wróci do normy. Malfoy znów był naturalnie blady i całkiem
przytomny – nie gadał bzdur. Gdyby nie czerwony, podrażniony od ciągłego
używania chusteczek nos, rozczochrane włosy, letnia piżama i zarost, wyglądałby
normalnie. Trochę męczył ją obecny styl pracy, ale tylko ze względu na to, że
sama musiała się wszystkim zajmować. Początkowo obawiała się opieki nad
Malfoyem, ale finalnie nie było tak źle, jak się tego spodziewała. W ciągu
trzech dni nastąpiła prawdziwa poprawa, nie tylko stanu zdrowotnego chłopaka,
ale też ich relacji. Kłótnia została całkowicie zapomniana – ale to nic
dziwnego. Po każdym deszczu wyjdzie kiedyś słońce.
Draco pomachał do Hermiony, która
zapatrzyła się na niego.
– Ogoliłbyś się – powiedziała,
kiedy oprzytomniała.
– A co, źle wyglądam? – Odruchowo
pogłaskał swoją brodę. Gładkie palce spotkały się z ostrymi włoskami.
– Tego nie powiedziałam... Po
prostu wyglądasz starzej.
Draco, całkowicie nie przejmując
się drugą częścią zdania, uniósł brew. Wtedy do dziewczyny dotarł sens jej
słów. Nieznacznie się zarumieniła, ale dzięki pewnemu dystansowi blondyn nie
mógł tego dostrzec.
– To nie tak! – rzekła na swoją
obronę. – Wcale nie myślę, że dobrze wyglądasz.
Malfoy parsknął śmiechem.
– Jaaasne, wmawiaj sobie.
Hermiona zgromiła spojrzeniem
wciąż śmiejącego się blondyna.
.*.*.*.*.*.*.
Tak jak sądziła, Malfoy pojawił
się w poniedziałek w pracy – uczesany, ogolony, wypachniony i gotowy do
działania. Hermiona niemalże czuła szczęście bijące z jego postawy. Otoczony
był aurą zadowolenia i energii, którą miał okazję nazbierać w ciągu kilku
ostatnich dni.
– Dziękuję ci serdecznie, Granger
– powiedział na przywitanie. – Obie książki były genialne i dały mi do
myślenia.
– Nie ma sprawy – odpowiedziała mu życzliwie i odebrała lektury z jego rąk.
Do końca dnia zastanawiała się, w
czym do myślenia dała mu książka o seryjnym zabójcy, ale wolała go o to nie
pytać.
Powrót Malfoya z przymusowego
leczenia wyzwolił w nim nowe siły, dlatego niemal od razu zabrał się za
podbicie Munga. To jednak okazało się wyjątkowo trudne, ponieważ dyrektor
szpitala prawdopodobnie miał alergię na dosyć znaną godność chłopaka.
Przynajmniej tak podejrzewał Draco, bo w innym wypadku albo listy wysyłane do
szpitala, albo odpowiedzi musiałyby ginąć w cudowny sposób. W końcu jednak
przyszedł jeden taki dzień, kiedy Hermiona zamiast przepisywać po raz kolejny
list do dyrektora, mogła oddać wiadomość szefowi. Widziała uśmiech satysfakcji
na twarzy blondyna.
– Strój się na jutro, Granger! –
nakazał z szerokim uśmiechem. – Mamy lunch z samiuśkim Jonathanem
Fletcherem!
Hermiona całkiem niechcący
pomyślała, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe.
Ciężko jej było ukryć uśmiech
satysfakcji, kiedy następnego dnia czekali na Fletchera.
– To się w czapie nie mieści!
Czterdzieści minut czekania. Czterdzieści! – mruczał zdenerwowany Draco. – Co
on sobie myśli? Że jest Bogiem? Co by się stało, gdybym to ja się spóźnił? Nic,
bo ja, do cholery, się nie spóźniam!
Hermiona nie miała serca, żeby go
prosić o spokój, bo wiedziała, że skutek tego będzie odwrotny. A kiedy
zobaczyła, że jasnoniebieska postać strusia staje przed nimi, wiedziała, że
dosłownie za chwilę Malfoyem zawładnie wściekłość w czystej postaci.
– Bardzo pana przepraszam, panie
Malfoy, ale przez nagłe przybycie pacjenta w stanie krytycznym, nie mogłem
stawić się w umówionym miejscu. Prosiłbym pana o ponowny kontakt listowny w
sprawie nowego terminu spotkania. Jonathan Fletcher – wyrecytował patronus.
– Też byś się pojawił w Mungu w
stanie krytycznym, gdybyś jednak się tu stawił! – warknął w stronę
rozpływającego się w powietrzu zwierzęcia. – Kelner! – zawołał w stronę jednego
z pracowników restauracji. Chłopak prawdopodobnie w ich wieku, ubrany w
elegancki garnitur i muszkę ruszył w stronę ich stolika.
– Niczego nie zamawialiśmy –
stwierdziła, zdziwiona Hermiona. Malfoy pokręcił głową.
– Taka mądra i taka głupia
zarazem... – niemalże szepnął. – Właśnie to robimy.
Dziewczyna popatrzyła na niego
zaskoczona, ale nic nie powiedziała, kiedy chłopak wysyłał kelnera po menu. Ten
uwinął się bardzo szybko i nim spostrzegła, przeglądała kartę dań. Wybór był
naprawdę duży i wszystko brzmiało pysznie. Oczywiście, aby nie przeszedł jej
apetyt, nie zerkała na prawą stronę, gdzie widniały ceny.
Zamyślona nawet nie zauważyła,
kiedy jej szef zdążył wybrać coś dla siebie.
– Co chcesz, Granger? – spytał ją
dosyć uprzejmie. Nie wyglądał już na złego.
– Yyy... – wydała z siebie
niepewnie. – Nie wiem...
– Nie masz na nic ochoty?
– Ja... Uch, nie mam pojęcia...
– Dwa razy to samo. To wszystko,
dziękuję – odprawił kelnera.
Zapadła cisza. Draco popatrzył na
siedzącą na ukos od ich stolika, za plecami Hermiony, dziewczynę. Miała ciemne blond włosy,
sięgające ramienia. Uśmiechała się do niego, ale dosyć niepewnie przez obecność
Hermiony. Pewnie myślała, że są razem.
Cóż, Granger to świetny
straszak –
przeszło mu przez myśl.
– Dlaczego nic nie mówisz? –
zwrócił się do Hermiony, kiedy stwierdził, że i tak raczej nie ma szans u
blondynki. Już z daleka wyglądała na taką, co jest święta i nie odbije nikomu
faceta.
– Myślałam, że jesteś zły. Nie
chciałam cię drażnić.
– Och, daj spokój. Jestem zły, ale
nie na ciebie – podkreślił. – Wiedziałem, że Fletcher to szuja i cham, ale nie
spodziewałem się, że aż do takiego stopnia. To chyba nie najlepiej o człowieku
świadczy, gdy umawia się z kimś i nie mówi o planowanym niepojawieniu się.
– Ale przecież powiedział, że
zdarzył się nagły wypadek i...
– A ty mu wierzysz? – spytał z
szokiem. – Jesteś jeszcze bardziej naiwna, niż sądziłem. Czy ty naprawdę
uważasz, że dyrektor nie ma do roboty nic innego, tylko przyjmować pacjentów?
– Jakby na to nie spojrzeć, jest
uzdrowicielem...
– Twoje spojrzenie na świat
całkowicie zaprzecza twojej prawdziwej sile – stwierdził krótko. – Uważasz, że
każdy jest ugodowy i nie myśli tylko o swoim nosie, ale prawda jest inna. Jeśli
mam być szczery, to czeka nas jeszcze sporo biegania za Fletcherem, skoro
chcemy z nim porozmawiać. Ma prawdziwą alergię na nazwisko „Malfoy". Aż
dziwne, że dałem się nabrać na jego sztuczki. Szkoda mi tego, ale nie odpuszczę
mu. Niech sobie nie robi nadziei.
Hermiona przytaknęła. Naprawdę
czekało ich nie lada wyzwanie.
.*.*.*.*.*.
Drugie podejście nadeszło, kiedy
sierpień chylił się ku końcowi. Dyrektor Munga to naprawdę nieuchwytna osoba, przez co ustalenie kolejnego terminu spotkania było niezwykle trudne. Udało się
to cudem i z inicjatywy chłopaka, miało się odbyć w szpitalu – na wypadek,
gdyby pojawił się niespodziewany pacjent, aby mogli spokojnie poczekać.
– Dzień dobry – powiedział
Draco do młodej, czarnowłosej recepcjonistki. – Gdzie mogę znaleźć gabinet
pana Fletchera?
– Pan Malfoy, prawda? –
spytała uprzejmie. Jej głos był bardzo delikatny, prawie jak dziecięcy.
– Tak – odpowiedział z
uśmiechem.
Hermiona nigdy nie widziała, żeby
Malfoy uśmiechał się w ten sposób. Był bardziej uwodzicielski i dodawał mu
wiele męskości. I zauważyła, że miał dołeczki w policzkach, co również dawało mu uroku, a ujmowało typowej dla niego mroczości. Musiała przyznać, że taki
uśmiech do niego pasował. W połączeniu z lekko opadającą na czoło grzywką,
wyglądał wyjątkowo przystojnie i trochę młodziej.
Hermiona otrząsnęła się. Wygląd
Malfoya to nie najlepszy temat do rozmyślań.
– Pan Fletcher prosił, żeby pan
zaczekał, bo konferencja się przedłuża – przekazała dziewczyna.
– Oczywiście.
Panna Granger widziała zaciśnięte
wargi blondyna, kiedy siadał na krześle obok niej w poczekalni.
W ciągu godziny Malfoy kilk
razy prosił dziewczynę, aby poszła i spytała mężczyznę, ile mu się jeszcze
zejdzie. I zawsze odpowiedzią była „chwila“. Normalny człowiek już dawno
zrezygnowałby z czekania, ale Draco najwyraźniej był inny, bo złość tylko go
motywowała do dalszego działania. Hermiona za to siedziała i z nudów zdążyła
policzyć wszystkie płytki na podłodze, wynik dwukrotnie sprawdzić i
poobserwować życie szpitala. Nie chciała przeszkadzać Malfoyowi w wgapianiu się
w recepcjonistkę i jego próbach flirtu z nią. Trochę ją to śmieszyło, bo zawsze
sądziła, że jest bezpośredni i kiedy czegoś chce, dostaje to od razu. A tu taka
niespodzianka. Robił podchody.
Fletcher najwidoczniej nie mógł
ciągnąć tej farsy w nieskończoność, bo w końcu dostali zaproszenie do gabinetu.
Odmówili zaproponowanego picia i od razu przeszli do ataku. Draco skrupulatnie,
nie ominąwszy żadnego szczegółu, przedstawił mu plan współpracy z Mungiem, cały
opracowany system i wstępne kosztorysy. Ale spóźnialski Jonathan odrzucił to,
jakby odtrącał natrętną muchę. Staruszek stwierdził, iż w obecnym stanie rzeczy
jest to niemożliwe do zrealizowania. I tak przekreślił ciężką, kilkugodzinną
pracę blondyna.
– Stary kiedyś kopnie w kalendarz,
a wtedy będziemy mogli negocjować – mruknął do Hermiony konspiracyjnie.
Kiedy szli do kominka,
recepcjonistka zaczepiła ich, aby spytać, jak poszło spotkanie. Hermiona
oczywiście się nie odzywała, bo wiedziała, że aktualnie jest piątym kołem u
wozu.
Chwilę później, kiedy mieli już
wracać do firmy, Draco kazał sekretarce iść samej, a sam wrócił do dziewczyny.
Zanim szatynka zaczęła lawirować między rusztami, usłyszała:
– Hej, lubisz może włoskie
jedzenie? Bo znam jedną genialną restaurację...
I już wiedziała, że przynajmniej
jedna rzecz dziś mu się udała.
.*.*.*.*.
Malfoy wrócił chwilę później, ale
Hermiona już nie mogła tego wiedzieć, ponieważ nie wyszedł ze swojej kryjówki aż
do przerwy.
Dziewczyna wybrała się do kuchni
dla pracowników, aby zaparzyć sobie herbaty. Ze względu na panujący upał,
postanowiła zrobić jej mrożoną wersję.
Stała przy blacie, kiedy podszedł
do niej Nott.
– I jak wam poszło, Granger? –
spytał z uśmiechem.
– Źle. Fletcher nie chce się
zgodzić – odparła obojętnie. Teodor pokiwał głową.
– No tak, Fletcher to tchórz i
szuja. Obaj z Draco przeczuwaliśmy, że to się tak skończy. Zbyt bardzo
nienawidził ojca Draco, żeby wchodzić w interesy z jego synem.
Dziewczyna popatrzyła zdziwiona na
chłopaka. Nie miała pojęcia, że Malfoy pakował się w coś, co z góry nie miało
przyszłości. Co prawda Draco jej mówił, że Fletcher ma alergię na jego
nazwisko, ale nie spodziewała się, że aż do tego stopnia.
– To czemu próbował? – dopytała.
– Bo taki już jest. Musi mieć
pewność – odpowiedział lekko Nott.
O wilku mowa – pomyślała,
kiedy zobaczyła uśmiechniętego Draco podchodzącego do przyjaciela. Zaczął mu
opowiadać o recepcjonistce z Munga. Wcale go nie podsłuchiwała – to nie w jej
stylu. Tylko ze względu na niedaleką odległość słyszała jego przyciszony głos.
To nie mogło być celowe. Chłopak krótko, lecz dokładnie wszystko opowiedział,
sądząc, że panna Granger jest w swoim świecie.
Kiedy zalewała herbatę i podawała
magiczny czajnik z wodą Teodorowi, on już kończył.
– A więc Astoria będzie w miarę
zadowolona, nie? W końcu nie będzie paplała, że jestem na prostej drodze do
wiecznego kawalerstwa.
– Teraz będzie wyżywać się tylko
na mnie – dodał ponuro Nott.
– Nic ci z tego nie wyjdzie,
Malfoy – powiedziała szatynka, nie mogąc się powstrzymać.
Obaj mężczyźni obrócili się w jej
stronę. Zapomnieli o jej obecności. Mimo to, Draco jakoś nie bardzo
przeszkadzała świadomość, że ona o wszystkim wiedziała. Teraz był tylko
ciekawy, co na temat związków ma do powiedzenia dziewczyna, której jedyną
miłością była literatura. Nigdy nie lubił plotek, ale mniej–więcej we wszystkim
się orientował i wiedział, że nie miała zbyt wielkiego życia uczuciowego – ani
wtedy, kiedy się uczył w Hogwarcie, ani tym bardziej w ciągu ostatniego roku.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytał
ze zmarszczonymi brwiami. Ręce zaplótł na klatce piersiowej.
– Zaprosiłeś ją na najmniej
oryginalną randkę na świecie – stwierdziła, wzruszając ramionami. – Zabierasz
ją do restauracji na kolację. Zapewne zamówisz jedno z najdroższych i
najbardziej popisowych dań w menu, do tego dobierzesz wino o równie kosmicznej
cenie. Powiesz jej tysiąc różnych komplementów, a ona uroczo się zarumieni za
każdym razem, kiedy to zrobisz. Potem zaproponujesz, że odprowadzisz ją do
domu, bądź zaprosisz ją do siebie. To wszystko zależy od was. No a finalnie spędzicie wspólnie upojną noc, po której każde z was pójdzie w swoją stronę, a waszym
największym sukcesem będzie powiedzenie sobie cześć, gdy kiedyś staniecie ze
sobą twarzą w twarz na ulicy. – Wyczarowała trzy kostki lodu i wrzuciła je do
kubka. – Wymarzona randka – dodała ironicznie.
Draco patrzył na nią ze zdziwieniem.
Nie planował tego w ten sposób, ale przeczuwał, że to może mieć właśnie taki
koniec. Powiedziała na głos to, co miało pozostawać niewerbalne. Tak po prostu.
Teraz intrygowało go, co ma dalej do powiedzenia.
– A więc jaka jest wymarzona
randka? Niekoniecznie twoja, pytam ogólnie – powiedział, wyraźnie
zaintrygowany. To było słychać w jego głosie.
– Wymarzona randka to prawdziwa
randka – rzekła tajemniczo. – A co rozumieć przez prawdziwą randkę? Jasne, czas
spędzony w przyjemny sposób we dwoje. Ale randki, szczególnie te pierwsze,
służą też poznaniu drugiego człowieka lepiej. Skąd masz wiedzieć, czy dana
osoba jest tą, z którą chcesz być w związku, jeżeli jej nie znasz i nic o niej
nie wiesz? Prawdziwa randka pomaga poznać zainteresowania drugiej osoby,
podstawowe, pozornie nieistotne fakty o niej. A potem, kiedy jej osobowość cię
intryguje, lub gdy macie wiele wspólnych tematów, umawiacie się na kolejne
spotkania. Poza tym, kobiety pod tym względem lubią oryginalność, więc
niekoniecznie potrzebny jest duży nakład finansowy, aby się im przypodobać.
Draco uniósł brwi. Jej wykład był
całkiem ciekawy, ale intrygowała go jedna rzecz...
– Skąd ty o tym wiesz?
Hermiona podparła ręce na bokach i
popatrzyła na niego groźnie. Czuła, że niezbyt wierzył w jej słowa –
prawdopodobnie dlatego, że nie miała na koncie żadnego gorącego, obfitego w
plotki romansu i uważał ją za osobę słabo obeznaną w sprawach sercowych.
– Mam różne źródła, koleżanki...
– Dobra, nie mów mi –
zaprotestował.
– Tak czy siak, jestem pewna, że
gdybyś kiedyś był na takiej prawdziwej randce, miałbyś zdanie podobne do
mojego...
I to zostało zapalnikiem. Malfoy z
prędkością światła podchwycił jej słowa.
– Okej, niech będzie – powiedział
swobodnie. Teodor spojrzał na kumpla ze zdziwieniem.
To nie brzmiało dobrze.
– Przepraszam, co?
– Nie udawaj głupiej, Granger.
Skoro jesteś taka święcie przekonana co do swojego zdania, to spróbuj przekonać
także mnie.
Teraz Teodor już nawet nie śmiałby
przerwać przyjacielowi. Gdyby tylko miał lepszy refleks... Ale było za późno.
Teraz już tylko mógł obserwować, co będzie się działo dalej.
– Oszalałeś? – wydukała nieśmiało
dziewczyna.
– Może trochę, dawno temu. –
Wzruszył ramionami. – Wątpię, żeby ci się udało, ale myślę, że będzie warto
chociażby ze względu na widok twojej pełnej zawiedzenia twarzy. To co, jutro
wieczorem? Zdążylibyśmy jeszcze przed moją sobotnią randką z Katheriną.
Hermiona nie miała pewności, czy to dobry pomysł, ale
perspektywa utarcia nosa jej szefowi była zbyt piękna, by móc ją stracić.
– Dobrze, zgadzam się. Ale mam
kilka warunków.
– Mów – nakazał.
– Będziesz mnie traktował nie tak
jak zwykle, ale jakby ci naprawdę na tym zależało. Możesz nawet udawać, byle
znośnie.
– Da się zrobić.
– Nie będziesz negował moich
decyzji odnośnie tego, gdzie cię zabiorę.
– Niech będzie.
– I nie możesz używać magii.
– Uch... Zgoda. Ale to będzie
spotkanie bez nakładów finansowych. Jestem ciekaw, jak ty to sobie wyobrażasz.
– Dobrze. Umowa stoi.
Przez ich twarze przebiegły
uśmiechy satysfakcji.
I tylko Teodor miał przeczucie, że
to okropny pomysł.
.*.*.*.
Lekko drżącymi dłońmi poprawiła
materiał jasnobłękitnej sukienki na grubych ramiączkach przed kolano. Ponownie
przejrzała się w lusterku, aby mieć pewność, że wygląda dobrze. Włosy po
długiej walce prezentowały się trochę lepiej niż do tej pory – opadały
falami na plecy. Oprócz sukienki miała na sobie również sweterek w kolorze
ecru. Może wciąż na zewnątrz panowało lato, ale sierpniowe wieczory odznaczały
się niższą temperaturą aniżeli te lipcowe. Wyglądała ładnie, lecz skromnie,
czyli dokładnie tak jak planowała. To nie była prawdziwa randka, aby musieć
stroić się jak księżniczka. Mimo to denerwowała się, bo do końca nie mogła
wiedzieć, co kryło się w intencjach chłopaka i gdyby teraz miała podjąć
decyzję, odpowiedzią byłoby stanowcze „nie“.
Ach, gdyby tylko wiedziała, że
Malfoyem również kierowała chęć utarcia nosa drugiej osobie...
Z letargu wyrwał ją dźwięk
dzwonka. Podreptała do drzwi i otworzyła je pewnym ruchem. Tak jak się mogła
spodziewać, po drugiej stronie stał Draco, z rękoma wciśniętymi w kieszenie
granatowych, eleganckich spodni. Swoim wzrokiem przejechał po sylwetce Hermiony
i bez żadnego przywitania, lecz z uśmiechem rzekł:
– O, popatrz, Granger, oboje dzisiaj
postawiliśmy na niebieski.
Dziewczyna uśmiechnęła się na
widok jego koszuli o podobnym kolorze, co jej sukienka, z dwoma odpiętymi
guziczkami. Na ramieniu nonszalancko leżała marynarka, będąca w komplecie ze
spodniami. Dziwnie było patrzeć na blondyna noszącego kolory. Przeważnie
widywała go w rzeczach czarnych, ewentualnie szarych – nie tyczyło się to
koszul, bo akurat te preferował w bieli. Jednak ten niebieski dodawał mu coś
takiego, że wydawał się o wiele bardziej przyjazny, aniżeli był naprawdę.
– Jakoś tak wyszło... –
odpowiedziała. W tym momencie coś przy boku chłopaka przykuło jej wzrok. – Hej,
czy ty masz przy sobie różdżkę?
Malfoy pomacał kieszenie spodni.
– Cholera, zapomniałem –
westchnął. Hermiona wyciągnęła dłoń w jego stronę. – Nie będę jej używał!
– Jaka była umowa?
– Że nie będzie można używać
magii. I nie będę tego robił.
– W takim razie po co ci różdżka?
Miała go. Niechętnie sięgnął do
kieszeni i wyjął z niej kość niezgody, po czym podał go szatynce. Ta odłożyła
go na komodę stojącą w przedpokoju. Następnie wyszła z mieszkania i zamknęła je
na klucz.
– Gdzie idziemy? – spytał ją
Draco, kiedy schodzili na dół.
– Zobaczysz... – odparła
tajemniczo.
– A jak się tam dostaniemy, skoro
nie możemy się teleportować?
– Och, Malfoy, ty bez magii jak
bez ręki. – Pokręciła głową. – Piechotą – odpowiedziała na jego pytanie – to
niedaleko.
Przyjemnie było spacerować
wspólnie, kiedy słońce zachodziło. Zajęci rozmową na tematy powierzchowne,
nawet nie zauważyli, kiedy na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy i dotarli do
parku. Hermiona zerknęła na zegarek i z przejęciem zauważyła, że mają naprawdę
niewiele czasu, aby stawić się na miejscu. Draco, poganiany przez dziewczynę,
obserwował tłumy ludzi, które mijali. Szatynka wytłumaczyła mu więc, że w wakacje co piątek w tym parku
organizowane było kino pod gołym niebem, na które go właśnie zabierała.
Ten film, w porównaniu do
„Titanica“, był okropnie nudny. Jego główna fabuła opierała się na znajdowaniu
powodów do śpiewania. Siedział więc znudzony i obserwował reakcje innych ludzi.
W zdecydowanej większości byli jednak skupieni na skąpej akcji. W tejże grupie
była także Hermiona.
Westchnął ciężko, ale cóż mógł
poradzić na to, że po prostu nie był masochistą?
– Granger...
– Hm? – mruknęła, odrywając wzrok
od ekranu.
– Chodźmy stąd.
Dziewczyna przelotnie spojrzała na
wielki materiał, na którym wyświetlano film.
– Dobrze, skoro chcesz – odparła
spokojnie.
Tego się akurat nie spodziewała.
Sądziła, że cud kinematografii na tyle oczarował Malfoya, że będzie starał się
zobaczyć jak najwięcej filmów. Tutaj jednak czekała na nią niespodzianka –
mimo zachwytu ogółem, na każdą jednostkę patrzył osobno.
– Czyli rozumiem, że West Side
Story nie bardzo ci się podoba.
– Film może byłby lepszy, gdyby
nie to śpiewanie – stwierdził. – Nie lubię tego typu brzmienia muzyki. Wolę coś
ostrzejszego, jak Fatalne Jędze na przykład.
– Naprawdę? Fatalne Jędze mają
nawet przystępną muzykę, ale nie podoba mi się ona tak bardzo jak tobie.
Tak zaczęła się dyskusja na temat
muzyki. Hermiona miała w niej podcięte skrzydła, ponieważ Malfoy znał wyłącznie
czarodziejskie zespoły i nigdy nie słyszał mugolskich legend. Ona natomiast nie
była zbyt wielką znawczynią muzyki w świecie magii. Tak więc wymiana zdań
przeobraziła się w opowieści o melodiach i liczne anegdoty o ich
autorach.
I nawet nie zauważyli, kiedy czas
płynął, podczas gdy oni po prostu chodzili po parkowych alejkach i rozmawiali.
– Ale dzisiaj piękny wieczór –
stwierdziła Hermiona, spoglądając na skrawki nieba wystającego spomiędzy gałęzi
drzew. – Idziemy stąd – powiedziała mu, kiedy miał zamiar skręcić w
kolejną z dróżek. Tymczasem ona miala inny plan. – Znam jedno miejsce,
ciche i spokojne.
– Rób, co chcesz, to ty dzisiaj
rządzisz.
– Szkoda, że tylko dziś... –
mruknęła rozmarzona. W swojej wyobraźni widniał obraz siebie wygodnie
rozwalonej w gabinecie Malfoya, podczas gdy jego faktyczny właściciel biegał
tylko w tą i z powrotem, wykonując jej polecenia.
– A co, Granger, wykorzystałabyś
mnie? – spytał. Szeroki uśmiech jasno wskazywał na to, że ledwo powstrzymywał
się przed wybuchem śmiechu.
Dziewczyna przystanęła i ze
zmarszczonymi brwiami obejrzała go od stóp po czubek głowy.
– Nie liczyłabym na to –
stwierdziła obojętnie.
– Merlinie, nie o takie
wykorzystanie mi chodziło! – Draco roześmiał się, kiedy zobaczył czerwone
rumieńce na twarzy dziewczyny.
Gdy tylko pierwszy szok minął,
również zaczęła się śmiać.
.*.*.
– Obawiam się, że dzięki tobie
nabawiłem się zakwasów – mruknął Draco, który pomimo zapewnień, że są już blisko, nie
bardzo chciał jej wierzyć.
– A taki wielki sportowiec z
ciebie był, gdy chodziłeś do Hogwartu...
– Ironia ci nie pasuje. Poza tym,
nie ćwiczyłem szmat czasu. Można powiedzieć, że straciłem ciut kondycji –
powiedział.
– Musisz to koniecznie nadrobić,
bo wcale nie szliśmy tak długo.
Blondyn zmroził ją spojrzeniem.
– No co? Gdybyś dał mi więcej
czasu, wymyśliłabym coś innego! Coś bliżej, z pewnością – broniła się. – Ale dzięki
mnie zobaczyłeś, jak się zapuściłeś.
– Oby ostatni raz, nie chcę tego
oglądać więcej – mruknął.
Ostatnio czas nie był dla niego
zbyt łaskawy i prawda jest taka, że większość czasu spędzał za biurkiem. Potem,
przez zmęczenie psychiczne wywołane pracą, nie chciało mu się nic robić.
Dziwiło go tylko, jakim cudem przy zerowym wysiłku fizycznym i diecie „jesz, co
się pod rękę nawinie" nie wyrósł mu brzuch i trzy podbródki. Musiał mieć
świetny metabolizm.
Jak się okazało się dosłownie
kilka chwil później, Hermiona zabrała go nad Tamizę.
– Często przychodziłam tutaj z
rodzicami, kiedy byłam mała.
Rozejrzał się wkoło. Miał stąd
świetny widok na oświetlone, wysokie budynki Londynu, ale przy okazji czuł się
jak w samotni. Skojarzył to ze szklaną bańką, w której byłby odizolowany, a
jednocześnie blisko ludzi.
– Czemu mnie tu zabrałaś? –
spytał.
– Na nic innego nie miałam pomysłu
– przyznała. – Ale uznałam, że oglądanie spadających gwiazd może ci się
spodobać. Akurat mamy to szczęście, że to wypada dziś, czyż nie? I tak się
składa, że miałam zamiar oglądać je sama z okna. Ale połączyłam przyjemne z
pożytecznym.
Z tego całego wykładu Draco
zwrócił uwagę na jedną rzecz.
– Nie wagarowałem na astronomii i
o ile nie mam zaćmienia ani sklerozy, to ty także tego nie robiłaś. I powinnaś
wiedzieć, że gwiazdy nie spadają, Granger – ostatnie zdanie powiedział mocno
naciskając na nie. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
– Nie rób ze mnie głupiej. Wiem,
że to nie gwiazdy, ale tu nie chodzi o nazwę, lecz o sam widok, znaczenie. Kiedy
byłam mała, tylko raz trafiła się taka noc, ale... – Zachichotała na myśl o
końcu sentencji. – ... zaspałam. A tak bardzo chciałam zażyczyć sobie
siostrzyczkę...
Draco nic nie powiedział – sam
kiedyś marzył o rodzeństwie. Jego matka zawsze była zdania, że to nie tylko
oducza samolubstwa, ale także zapewnia wsparcie na dalsze lata życia. Rodzice
kiedyś odchodzą, a przyjaciele i ukochani nie zawsze są na tyle lojalni, aby
zostać z człowiekiem, kiedy pojawią się problemy. Ale jego ojciec uważał
inaczej: im mniej dzieci, tym mniej problemów. I żadnego ze spadkiem.
Na jego twarzy pojawił się
uśmiech.
– Ale dzisiaj świetnie widać
gwiazdy – wyznał, spoglądając w górę. Widok był imponujący.
– Nie bez przyczyny tu jesteśmy.
Draco zdjął marynarkę, którą miał
na sobie i położył ją na zimnym piasku.
– No to co, Granger? Robimy to, co
lubisz najbardziej: test. Zobaczymy, co zapamiętałaś z astronomii.
I tak siedzieli i wspólnie
oglądali niebo, wskazując sobie poszczególne gwiazdozbiory i konstelacje.
Hermiona widziała, że to naprawdę pasjonuje Malfoya. Kiedy zerkała na niego i
jego zachwycony wzrok, nie miała pojęcia, czy to gwiazdy odbijały się w jego
oczach, czy tańczyły w nich iskierki szczęścia. Widok musiała jednak uznać za imponujący
i nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie rozumiała, dlaczego tak zareagowała,
ale było coś wyjątkowego w tym. Siedzący i paplający o kosmosie Malfoy, z
widoczną pasją to naprawdę wyjątkowy obraz. Musiała się pilnować, aby nie
spostrzegł, mimo swojego skupienia, iż coś jest nie tak.
– Patrz, ile ich jest teraz –
niemalże zawołała z entuzjazmem Hermiona, kiedy zobaczyła kilka „spadających
gwiazd“. – Szybko, pomyśl o życzeniach.
– I tak się nie spełnią.
Ale ona już go nie słuchała.
To, co robiła, wydawało się Draco niezbyt normalne. Stąpająca po twardej ziemi
Granger zachowywała się jak Pomyluna Lovegood. I to było nietypowe. Dlatego
obserwował kątem oka, jak siedziała z przymkniętymi powiekami.
– Może i się nie spełnią, ale tu
chodzi o co innego. Tu chodzi o symbol. O nadzieję. Być może jestem realistką,
ale nadzieję może mieć każdy – powiedziała po chwili.Przytaknął.
W tamtej chwili nie wiedział, że
miała całkowitą rację. Nadzieję może mieć każdy.
.*.
– I jak było? – spytała panna
Granger, kiedy już znajdowali się blisko jej mieszkania.
– Całkiem... sympatycznie –
przyznał. – Nie spodziewałem się tego. Mam za to jedno, nurtujące mnie pytanie.
Powiedziałaś, że randki służą w jakimś stopniu poznaniu się.
– Racja, powiedziałam tak –
potwierdziła. – I co w związku z tym?
– Dowiedziałaś się czegoś o mnie?
Kiedy w skrócie opowiedziała,
jakie fakty zdołała wyciągnąć od niego w tak krótkim czasie, naprawdę zdziwił
się. Od prawdziwego zafascynowania astronomią, przez uwielbienie do Fatalnych
Jędz, po drobne fakciki, na które nie zwracał uwagi. I gdy sobie tą sprawę
przemyślał, doszedł do wniosku, że i on umiał powiedzieć o niej coś więcej niż
dotychczas. Granger spełniła swoje zadanie idealnie.
– Ale świetnie to sobie wymyśliłaś
– powiedział jakiś czas później. Popatrzyła na niego z niezrozumieniem. –
Dobrze wiedziałaś, że będę miał różdżkę, chociażby z czystego przyzwyczajenia.
Teraz masz pretekst, żebym mógł cię odprowadzić.
– Nie na darmo nazywają mnie
inteligentną. Na twoje szczęście mogę jedynie powiedzieć, że to koniec twej
udręki. – Stanęła na skrzyżowaniu. Draco od razu rozpoznał ulicę, na której
mieszkała.
Dotarcie do domu zajęło im
dosłownie chwilę. Hermiona sprawnie otworzyła drzwi, wkroczyła do domu i wzięła
własność chłopaka. Wręczyła mu ją bez słowa.
– Granger, chciałbym ci
podziękować – zaczął. – To był naprawdę świetny wieczór. Mogę ci zdradzić, że
dawno się tak dobrze nie bawiłem...
Dziewczyna uśmiechnęła się, a na
jej twarzy pojawił się delikatny, różowy rumieniec. To w połączeniu z jej obecnym
wyglądem, dodawało jej niesamowitego uroku.
Nie wiedział, co nim kierowało,
kiedy przysunął się do niej, położył dłoń na jej policzku i złączył ich usta w
pocałunku. Może to właśnie jej urok na niego zadziałał? Może to czar tego
wieczora zamącił mu umysł? Może to był tylko chwilowy kaprys? Nieważne – to
naprawdę się nie liczyło. On cieszył się chwilą, nią i tym, że go wtedy nie
odrzuciła.
Przyciągnął ja bliżej siebie i
położył swoją dłoń na jej talii. Drugą wplótł w jej gęste brązowe włosy. Ta
chwila zadawała się płynąć jak w zwolnionym tempie, nie dobiegała końca i
dawała zapomnienie. Niszczyła to, co było kiedyś, dając uwolnić się nowym
uczuciom, które jeszcze przez długi czas nie będą kiełkować cicho, mimowolnie i
bez ich zgody.
Kiedyś jednak przychodzi koniec we
wszystkim. Tak musiało być i tym razem. Gdy tylko oderwali się od siebie,
Hermiona – tym razem cała czerwona – spuściła wzrok, mamrotając słowa
pożegnania. Po jej zniknięciu za drzwiami nie czuł żalu i nie miał jej tego za
złe. Był pewien, że gdyby miała coś przeciwko jego zachowaniu, przerwałaby to
od razu.
Stał jeszcze przez chwilę przy jej
drzwiach, nie mogąc uwierzyć w to, co miało miejsce.
Tymczasem po drugiej stronie
ściany stała Hermiona nieświadoma jego obecności. I kotłowały się w niej te
same uczucia, co w nim.
_____________
Cześć!
Tak jak obiecałam jestem wcześniej i jest więcej Dramione. Jak wam się podobało? Piszcie, chętnie się dowiem :D
Teraz już wątków Draco-Hermiona będzie coraz więcej, bo część pierwsza powoli zaczyna dobiegać końca. Dlatego dla fanów Dramione następne notki powinny być całkiem fajne :3
Pozdrawiam serdecznie!
Feltson ❤
Tak jak obiecałam jestem wcześniej i jest więcej Dramione. Jak wam się podobało? Piszcie, chętnie się dowiem :D
Teraz już wątków Draco-Hermiona będzie coraz więcej, bo część pierwsza powoli zaczyna dobiegać końca. Dlatego dla fanów Dramione następne notki powinny być całkiem fajne :3
Pozdrawiam serdecznie!
Feltson ❤
Aaaaah <3 Końcówka <3 Ohhhh... Poprawiłaś mi dzień z samego rana :D Ogólnie cały rozdział super! Rozumiem, że z recepcjonistką randka nie będzie nawet w połowie tak fajna :p niech ją weźmie na tą kolacje, zaciągnie do łóżka i nara. Nie jest nam w towarzystwie potrzebna :D Już się nie mogę doczekać tych kolejnych rozdziałów z Drammione! Najlepsze <3
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Luella
Bardzo się cieszę, że ci się podobało :D ❤ Mogę ci zadradzić, że z recepjconistką masz rację, ale tylko w połowie – nie powiem w czym :P
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Feltson
A ja mam nadzieję ze jej do tego łóżka nie zaciagnie!
UsuńUwielbiam! ❤
OdpowiedzUsuńPrzeuroczy rozdział :)
Dziękuję ❤
UsuńCoś zaczyna się dziaaaać 😍
OdpowiedzUsuńCóż, nie da się zaprzeczyć :D
UsuńWspaniały rozdział, czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńWow! Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńIdealny rozdział! Ta randka i końcówka <3 Hermiona nieźle to wymyśliła. Draco jest taki uroczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Arcanum Felis
zapraszam do mnie na nowości
Dziękuję za wszystkie komentarze ❤ I postaram się wpaść :)
UsuńCześć :) kiedy mozemy sie spodziewac nowego rozdzialu?
OdpowiedzUsuńNiedługo, bo pisanie idzie mi w całkiem niezłym tempie :D Jest to kwestia paru dni :)
Usuń