Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 8: Deszczowe chmury
Draco zauważył, że coś jest nie tak, kiedy dostrzegł karcące spojrzenie Teodora. Chociaż „karcące" to za mało powiedziane – one było wręcz mordercze. I gdyby został bazyliszkiem, blondyn miałby okazję umrzeć podwójnie. Ale, póki co, chłopak jeszcze nie miał takich zdolności, za co Draco był wszystkim siłom wyższym dozgonnie wdzięczny.
Od wczoraj Nott był bardzo nierozmowny i jawnie go unikał. Nie miał pojęcia, dlaczego nagle mu odbiło, ale nie przypadło mu to do gustu. Praca w takich warunkach stawała się o wiele bardziej męcząca i żmudna, a gdy dochodziły do niej rozmyślania o humorkach przyjaciela, niemiłosiernie się wydłużała. Do tego była jeszcze Granger, która absolutnie ograniczała swój kontakt z nim do minimum, tylko ona robiła to w sposób drastyczny. Jednak mimo to jej obrażalstwo nie przeszkadzało mu tak bardzo, jak te w wykonaniu Notta.
Zamknął za sobą drzwi do gabinetu kumpla i, ze zmarszczonymi brwiami, podszedł do jego biurka. Oczywiście wszystko robił bardzo „ostrożnie" i dlatego nie poczekał na zaproszenie, tylko usiadł na krześle, stojącym naprzeciwko, a papier, który miał ze sobą prawie bez skrępowania położył na blacie. A Nott nadal patrzył na niego spod byka.
Draco widział, że nie miał innego wyjścia. Musiał wybadać teren.
– Muszę się ciebie o coś spytać – powiedział na początek.
– A więc pytaj – odrzekł sucho.
Draco westchnął. Przeczuwał, że rozmowa nie będzie łatwa, czego główna przyczyna kryła się w zachowaniu jego kumpla i jego wyraźnie bojowym nastawieniu. Nie wiedział, dlaczego w tak krótkim czasie odbiła mu palma, ale nie zamierzał tego znosić. Lubił, kiedy wszystko było jasne i klarowne. Zabawa w uczuciowe zgadywanki to zdecydowanie nie jego żywioł, więc nie pchał się w coś, co nie jest dla niego dobre.
– Co jest? – zapytał gładko i bez uprzedzenia.
– Jeżeli to wszystko, o co miałeś zamiar się zapytać, to możesz sobie iść – stwierdził, wzruszając ramionami.
– Przecież widzę, że jesteś zły. Na kogo? Jako szef mogę go nieźle za to nagrodzić – zaśmiał się dla rozluźnienia atmosfery. Ale skutek był odwrotny: Teodor spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
– Na ciebie – odpowiedział, używając głosu, którego stosuje się w rozmowie z idiotą. I to zadziałało na nerwy blondyna.
Fakt, że chodziło o niego też wyprowadził go z równowagi.
– A co ja niby takiego ci zrobiłem, kiedy nawet mnie nie było obok ciebie!
Udręczony Teodor głośno wypuścił powietrze, po czym ze skrzywioną miną oparł się łokciami na biurku. Wtedy przybrał poważny wyraz twarzy i Draco już wiedział, że to nie żarty. Nott był na niego zły jak najbardziej na serio. Zazwyczaj działo się tak, kiedy Malfoy postanawiał postawić na swoim, podczas gdy jego kumpel ewidentnie miał rację, bądź kiedy zrobił naprawdę głupią rzecz. To wytrąciło blondyna z uwagi i już nie był zacięty. Teraz tylko chciał wiedzieć, co zrobił nie tak.
– Jasne, to nie ja byłem u twojego boku. Tylko Granger.
Kiedy Draco to usłyszał, parsknął śmiechem. Szybko się jednak opamiętał, widząc, że mina przyjaciela wcale się nie zmienia.
– A co, zazdrosny?
Teodor uniósł brew i wtedy Malfoy uświadomił sobie, jak to zabrzmiało. A zabrzmiało źle, bardzo źle.
– Nie, nie jestem zazdrosny. Teoretycznie to nawet nie moja sprawa, co, gdzie, jak i z kim robisz. Ale, cholera, Draco, czy ty nie masz za knuta rozumu?
Blondyn popatrzył na przyjaciela, mrużąc oczy. Teraz to już naprawdę nie wiedział, o co chodzi. W głębi duszy miał nadzieję, że to jakiś nieśmieszny żart w wykonaniu jego przyjaciela.
– Sądzę, że coś w tej głowie mogę jednak mieć – mruknął, przybierając bojowe nastawienie.
– Nie wydaje mi się – odpowiedział Teodor, po czym odetchnął. – Twój romans z Granger nie potrwa długo. To już nawet nie chodzi o wasze nadzwyczaj odmienne charaktery, ale...
Usłyszawszy pierwsze zdanie, Malfoyowi szczęka opadła. Prawdopodobnie wylądowała na samym parterze. Ale kiedy w ustach Notta zaczęło brzmieć drugie z nich, Draco oprzytomniał i przypomniał sobie, jak się mówi.
– Jaki, kurwa, romans z Granger? – rzekł, nadal będąc w delikatnym szoku. – Czy ciebie do końca pochrzaniło? Skąd ty to wytrzasnąłeś?!
– Przyłapałem was!
Draco zaczął się śmiać tak głośno, że wcale by się nie zdziwił, gdyby Elizabeth za chwilę wpadła i poskarżyła się na panujący w gabinecie hałas. W kącikach jego oczy pojawiły się łzy.
– Jak? – wydusił z siebie, kiedy zdołał się uspokoić.
– Normalnie. Widziałem jak przed tobą klęczała w twoim własnym gabinecie. Ale rozumiem, że to i twoje – chrząknął – „Och, Granger" – udał, starając się jak najlepiej symulować głos przyjaciela w tamtym momencie – było tylko moim wymysłem. Prawda?
– Teo! – wydusił ponownie roześmiany chłopak. – Masz rację, Granger była u mnie w gabinecie... – przyjaciel posłał mu zaciekawione spojrzenie, które również miało w sobie pełno złości. – ...ale nie po to! Uch, ja z Granger? Och, niestety sobie to wyobraziłem. – Wzdrygnął się. – Ta niezdara wywaliła wszystkie papiery i musiała je zbierać. Ja natomiast musiałem sprzątać moją kochaną herbatkę z biurka. – Z każdą chwilą wyraz twarzy Notta łagodniał. Czuł się także głupio: nie mógł uwierzyć w to, co podpowiedział mu umysł. Przecież to niemożliwe, aby doszło do romansu Hermiony i jego kumpla. Owszem, tolerowali się, ale nie do tego stopnia! – A to co usłyszałeś, to tylko urywek zdania. Potem powiedziałem jej, że przynosi mi pecha. Uznała to za świetny pretekst, żeby się obrazić. I co, fajny mam związek, nie? – zakpił z pełnym politowania uśmiechem.
– Taaak... – mruknął Teodor. – Przepraszam, stary – dodał ze skruchą i zawstydzeniem. Był na siebie zły, że tak zinterpretował dosyć... normalną sytuację.
– Siebie przeproś za swoją głupotę – odparł Draco.
Teodor zmarszczył czoło, ale nic nie powiedział. Już wystarczająco dzisiaj namącił, żeby doprowadzać do kolejnej wymiany zdań. Dlatego postanowił być grzeczny, miły i uczynny – nie żeby zwykle nie był, ale przecież jakoś musi się podlizać. Może wtedy Malfoy szybko zapomni o jego wpadce? Chłopak, który przypomniał sobie, w jakim celu przyszedł jego przyjaciel, podniósł papier z blatu biurka i na niego spojrzał. Przedstawiał on plany chłopaka odnośnie sklepu, ale przez liczne skróty myślowe i mnóstwo strzałeczek oraz liczb, stanowiły dla niego masę nie do odczytania.
– Miałeś do mnie jakieś pytanie – przypomniał blondynowi.
– Ach, tak. – Wyprostował się na krześle. – Jaka jest szansa, że znajdziesz mi dwie pracownice w ciągu tego tygodnia? Chciałbym już w kolejnym otwierać, nie ma na co czekać.
– Jedną pracownicę – poprawił go Nott. – Dzisiaj przyszła jedna kandydatka, ale nie ma co się zastanawiać, będzie świetna. Kulturalna, uczynna, pracowita. Trzeba ją zatrudnić.
– Co? Jak to?
Teodor przewrócił oczami.
– No normalnie! Jak poszedłem wtedy do ciebie, to właśnie po to, żebyś mógł z nią porozmawiać. Ale nie chciałem ci przerywać i wyszło, jak wyszło. Poza tym: czemu Granger nie może zająć się szukaniem pracownic, tylko to muszę być ja?
– Granger dobrze pracuje, ale nie powierzyłbym jej tego zadania. Brałaby pod uwagę tylko jakieś biedne niemoty, które łapią się byle czego, aby coś znaleźć. A ty wiesz, czego szukam.
– Niestety...
– Och, rozchmurz się, Teo. Przecież wiesz, że bez ciebie nic bym nie zrobił.
– Niestety... – powtórzył.
.*.*.*.*.*.
Kiedy Hermiona wróciła z pracy we wtorek, miała wrażenie, że nie czuje własnego ciała. Była po prostu wyczerpana. Znalazło się wiele powodów: po pierwsze, nie miała okazji, aby się porządnie wyspać tej nocy. Nie znała przyczyn, ale miała szczerą nadzieję, że dzisiaj już nie będzie się męczyć z bezsennością. I drugi powód to oczywiście zmęczenie psychiczne wywołane obrażeniem się na Malfoya. Było ono dosyć bezpodstawne, bo w końcu to Malfoy – arogancki dupek, który nie widział niczego poza czubkiem swojego prostego, szlacheckiego nosa. A to, że zdążyła odzwyczaić się od jego wrednych komentarzy, trafiających zawsze w najczulsze punkty, było tylko i wyłącznie jej zboczeniem. Bo czego się spodziewała? Że zmieni się? A może nawet zmieni swoje zdanie na jej temat i zacznie ją cenić?
Dobre sobie.
W każdym razie, w firmie panowała dosyć napięta atmosfera. Już nawet nie chodziło o jej konflikt z Malfoyem, ale o dzisiejsze zachowanie Notta. On najwyraźniej także znalazł powód do złości, który pozostał dla niej zagadką. Nie odzywał się ani do niej, ani do blondyna i po jego mimice łatwo można stwierdzić, że był na nich zły.
Jakim wielkim pocieszeniem okazała się zwykła brązowa sowa, którą zobaczyła po wejściu do kuchni. Natychmiast wpuściła zwierzę do środka i poczęstowała wodą oraz krakersami. Sama szybko odwiązała pokaźną kopertę, po czym przysiadła na krześle kuchennym. Po rozdarciu papieru, wyjęła z jej resztek dwa kawałki pergaminu. Dwa listy. Rozłożyła pierwszy, który trafił do jej dłoni i bez zbędnego marnowania czasu zagłębiła się w lekturze.
Droga Hermiono!
Poprzednim razem, niestety, nie udało mi się napisać do Ciebie. Dziś naprawiam ten błąd i mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Akcja ta była niespodziewana nawet dla Amerykanów. Na szczęście się udała.
Praca tutaj wydaje się być świetna. Ludzie są mili, chociaż wiadomo, że nie wszyscy. Ale mnie to nie przeszkadza. W końcu nie jestem oceniany miarką „Harry'ego Pottera", a taką zwykłą, która dotyczy każdego normalnego człowieka. Co prawda jestem tutaj kojarzony, ale nie w takim stopniu, co w Anglii. Miła odmiana.
Akcje zdarzają się raz na jakiś czas i przebiegają tak, jak my tego chcemy. Śmierciożercy, nieprzezornie, podzielili się na bardzo małe grupy, więc przewaga liczebna zawsze jest naszym zdecydowanym atutem. I przez to często wyruszamy na misje.
Wiedz, że bardzo za Tobą tęsknię. Ginny także. Ale to pewnie sama napisała w swoim liście, więc nie będę niepotrzebnie się powtarzał. Mam za to ogromną nadzieję, że Malfoy nie daje ci popalić. Teraz, kiedy mnie nie ma obok, ma większe pole do popisu. Ale nie dawaj mu się!
Obiecuję pisywać do Ciebie częściej, wybacz mi tą przerwę, ale działo się naprawdę wiele. Trudno się do tego przyzwyczaić.
Kochający,
Harry
Kiedy Hermiona przeczytała wiadomość do końca, odłożyła kartkę na stolik i przez chwilę siedziała nieruchomo. Niewątpliwie odwiedziny sowy poprawiły jej humor. Ponownie wzięła list w dłoń i wgłębiła się w jego treść drugi raz. Przez swoje zapracowanie nawet nie zauważyła, że dawno nie dostała nic od przyjaciół. I jak wiele miała im do powiedzenia. Na przykład, że między nią a Malfoyem już nie było otwartej wojny... Ale to bardzo urocze ze strony Harry'ego, że tak bardzo się martwił o to.
Hermiona wzięła drugi list.
Kochana Hermiono!
Pisanie listu z Harrym to istna katorga, dlatego zdecydowaliśmy zrobić to osobno.
Muszę Ci się pochwalić! Trener naprawdę mnie polubił i zastanawia się nad włączeniem mnie do pierwszej siódemki. Oczywiście niektórzy czują we mnie konkurencję, więc przez chwilę dochodziło do krótkich spięć w drużynie. Na szczęście już jest lepiej pod tym względem, chyba zdążyli trochę o tym zapomnieć, chociaż strach nadal pewnie z nimi jest. I dobrze, jeszcze nie pokazałam wszystkiego, co mam w zanadrzu!
A co się dzieje u Ciebie? Pisz, chcę wiedzieć o wszystkim! Podejrzewam, że beze mnie u boku pewnie nie robisz nic poza pracą i czytaniem, ale wciąż mogę mieć nadzieję, że masz jakiekolwiek życie prywatne...
Twoja najlepsza przyjaciółka,
Ginny
Dziewczyna, po skończeniu lektury włożyła oba listy do koperty. Musiała szczerze przed sobą przyznać, iż nie spodziewała się, że może mieć tego dnia tak dobry humor.
.*.*.*.*.
Pomimo powrotu zgody pomiędzy Draco, a Teodorem, w firmie nadal panowała niezbyt przyjazna atmosfera. Głównie tyczyło się to kontaktów między Malfoyem, a Hermioną. Blondyn w żaden sposób nie poczuwał się do zmienienia tego faktu, dlatego ich relacja pozostawała całkowicie obojętna – on wydawał jej polecenia, ona odpowiadała "oczywiście" i na tym kontakt się urywał.
Żadne z nich jednak nie chciało głośno się przyznać, że taka atmosfera ich męczyła. Praca w takich warunkach stawała się cięższa i bardziej żmudna. W czwartek Draco nawet nie ucieszył się, że zgłosiła się do pracy kompetentna kobieta.
– Może powinieneś powiedzieć jej, że tak naprawdę jej praca ma jakiekolwiek znaczenie w Malfoy Company? – zaproponowała cicho Astoria, kiedy wyszli w trójkę na kawę, zaraz po tym, jak odwiedzili w szpitalu Cornelię. Pani Nott obudziła się rano i można było z nią porozmawiać.
– I powiedzieć, że wcale nie przynosi ci pecha – dodał zgodnie Teodor.
Wyglądał całkiem dobrze, jak na kłótnię, której końcówkę mogli jeszcze usłyszeć przybyli później Draco i Astoria. Matka, przeczuwająca swój rychły koniec, ponownie błagała go o koniec leczenia, ale on z uporem maniaka jej odmawiał. A mimo to, humor wydawał się mieć całkiem dobry. Malfoy nie chciał mówić tego głośno – wtedy wydałoby się, że znów słyszał wymianę zdań, o których przyjaciel niezbyt lubił się "chwalić" – ale naprawdę go podziwiał. On w jego sytuacji prawdopodobnie uległby i dał spełnić ostatnie życzenie matki.
– Jeszcze nie upadłem na głowę – stwierdził blondyn, wzruszając ramionami. – Poza tym, nie ma ludzi niezastąpionych.
Teodor posłał mu groźne spojrzenie.
– W takim razie ją zwolnij. Na co ci ona? Przecież spokojnie znajdziesz zastępstwo na jej miejsce.
Draco nic nie odpowiedział, tylko upił łyk kawy. Na jego nieszczęście, Granger była niesamowicie konsekwentna i nawet w złości dawała mu herbatę. Jeśli chciał kawy, musiał ją sobie robić sam.
.*.*.*.
Taka atmosfera w Malfoy Company panowała aż tydzień. W kolejny poniedziałek nastąpiło otwarcie Smoczych Eliksirów – a co za tym szło – Draco jako przykładny właściciel miał cały dzień być poza gmachem swojej firmy. Hermionie było to bardzo na rękę.
Dla blondyna ten dzień okazał się nadzwyczaj pechowy. Na szczęście zły los ominął jego interes.
A wszystko zaczęło się od tego, że Draco zginęła różdżka. Nie miał pojęcia, co z nią poprzedniego dnia zrobił, ale przepadła jak kamień w wodę. Nawet nie pamiętał, gdzie ostatni raz ją widział. Jej zaginięcie miało jednak bardzo znaczny wpływ na resztę dnia. Rano musiał własnoręcznie zrobić sobie kawę – co okazało się katastrofalnym posunięciem, ponieważ zajęło mu to dużo czasu. Przez to musiał pić ją w pośpiechu i jednocześnie ubierać się. Tylko zdążył włożyć na siebie koszulę, a napój wylądował na jej idealnie białym materiale. Zanim zdołał ją zmienić, spóźnił się okrągłych kilka minut na miejsce. Potem nastąpił problem z przecięciem zielonej wstążki zdobiącej drzwi Smoczych Eliksirów. Skąd mógł wiedzieć, że została wykonana z materiału mocniejszego, niż powinna przy jej przeznaczeniu? Draco, kiedy pierwszy szok minął i przestał zwracać uwagę na krzywe spojrzenia zaciekawionych gapiów, okazał się być mężczyzną i przeciął dekorację.
Później wcale nie było lepiej. Założenie, że ma spędzić cały dzień w sklepie, strasznie psuło mu samopoczucie. Już po kilku godzinach miał dosyć niezbyt inteligentnych klientów, proszących go o pomoc oraz babć, które komentowały jego wygląd i śmiały twierdzić, że pasowałby do ich wnuczek. Dlatego też, nie zważając na padający deszcz i brak różdżki, niemal wybiegł ze sklepu. Oczywiście zaraz po tym, jak znalazł się na zewnątrz, zaczęła się prawdziwa ulewa i zanim zdążył się teleportować, był już cały mokry, a ciężkie ubrania lepiły się do jego ciała.
Pierwszą rzeczą, którą zrobił w Malfoy Company, było dopadnięcie Notta, którego zamierzał poprosić o wysuszenie swojej odzieży. Czekała go tam niespodzianka. Kiedy tylko wstąpił w progi gabinetu przyjaciela, zobaczył ją – taką piękną, błyszczącą i czekającą na to, aż ją pochwyci. Dostrzegł swoją własną, kochaną różdżkę, spokojnie leżącą na biurku u Teodora.
Nie pamiętał, czy podszedł kulturalnie po swoją rzecz, czy też po prostu się na nią rzucił, ale to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Ważne, że ją miał!
– Znalazłem ją dzisiaj rano – mruknął zdziwiony zachowaniem kumpla. – Musiałeś zapomnieć zabrać ją wczoraj.
– Nawet nie wiesz, jak tęskniłem – mruknął z jawną ulgą blondyn. Teodor nie wiedział, czy owa wypowiedź była skierowana do niego, czy do różdżki, dlatego nijak tego nie skomentował.
Natomiast Draco tylko machnął swoją zdobyczą, a w ciągu sekundy był suchy i wyparował z pokoju równie szybko, co się w nim pojawił. Chwilowo jego złość przykryła kurtyna ulgi. Poszedł do swojego gabinetu, a gdy mijał biurko Granger rzucił krótkie:
– Zrób mi kawę.
I zniknął za drzwiami. Hermiona, zaskoczona jego obecnością, wykonała polecenie. Oczywiście, jak to ona, od pewnego czasu konsekwentnie przynosiła mu herbatę, zamiast obiektu jego uzależnienia.
Tym razem było to swoiste wejście na minę. Bo o ile euforia po odnalezieniu różdżki była nagła i intensywna, to również ulotna.
– Co to ma być? – warknął ponownie rozeźlony blondyn.
– Herbata – mruknęła Hermiona, choć głos jej brzmiał dosyć niepewnie. Miała zamiar zabrać kubek z napojem i go wymienić, chcąc uniknąć kłótni, ale było już za późno.
Draco odsunął naczynie tak, aby nie mogła go zabrać. Dziewczyna szybko cofnęła rękę.
– A o co cię prosiłem? – wymamrotał niewyraźnie i cicho. Jego twarz, nie licząc pełnych gniewu oczu, była nadwyraz spokojna. Głos za to miał w sobie pełno jadu. Szatynka szybko doszła do wniosku, że wolałaby, żeby krzyczał, a nie zachowywał się w ten sposób.
– O kawę – odpowiedziała z zaciśniętymi szczękami.
– A więc masz coś ze słuchem?
– Nie mam nic ze słuchem – rzekła, nie zmieniając swojego tonu. To dodatkowo podziałało na niego jak płachta na byka.
– No więc czemu, do cholery, dajesz mi coś innego? – podniósł swój głos.
Hermiona myliła się. Wcale nie chciała, aby krzyczał. W ogóle nie chciała teraz na niego patrzeć, ani obok niego być. Czuła się niczym worek bokserski, na którym każdy się wyżywa. A ona wcale nie musiała tego znosić.
– Przepraszam – niemal szepnęła. Dla Malfoya zabrzmiało to dosyć słabo, jednak prawda była taka, że dziewczyna starała się powstrzymać własny wybuch gniewu.
– Nie jesteś ani moją matką, ani moją niańką, ani nikim, kto musi się o mnie troszczyć lub może mi cokolwiek zabraniać.
– Zrobiłabym to w stosunku do każdego – rzekła na swoją obronę.
– Nie jestem każdym – powiedział, i dla pokazania swojej wyższości wyprostował się w fotelu. – I nic cię nie powinno obchodzić, co robię. To moje życie, moje własne sprawy, a ty robisz tylko to, co ci każę, bo, o ile się nie mylę, właśnie za to ci płacę.
– Rozumiem – odpowiedziała, patrząc w bok. Draco spostrzegł, że zaciskała wargi w ramach trzymania języka za zębami.
– Idź już stąd – nakazał.
Hermiona ponownie chciała wziąć kubek, ale Draco odsunął go jeszcze dalej. Szatynka stwierdziła, że nie będzie mu się zbędnie narzucać, dlatego odwróciła się i po prostu wyszła.
Mogłoby się wydawać, że napięcie nieznacznie zmalało dzięki częściowemu wyrzuceniu złości przez Malfoya. Ale tak się nie stało – bo o ile jemu gniew zmalał, o tyle zdenerwowanie Hermiony przybrało na wadze. Godzinę po spięciu z kawą, blondyn poszedł do niej, aby dać jej parę dokumentów do wypełnienia.
– Zrób to – nakazał, po czym rzucił papiery na jej biurko. Te klapnęły cicho, uderzając o drewno.
Hermiona naprawdę poczuła, że ma tego dosyć.
– Mogłeś mi je podać – zaznaczyła sucho. – Byłeś blisko.
Draco udał, że tego nie słyszał. To przelało czarę goryczy.
– Malfoy! – zawołała za nim. Zaskoczony jej zachowaniem chłopak odwrócił się do niej przodem. – To, że dla ciebie pracuję, nie oznacza, że jestem twoim niewolnikiem. Jestem człowiekiem i należy mi się szacunek!
– I co w związku z tym? – zapytał, splatając ręce na klatce piersiowej.
– I co w związku z tym? – powtórzyła oburzona sekretarka. – W związku z tym masz mnie szanować. Może nie zmieniłeś swoich poglądów od szkoły, ale w godzinach pracy powinieneś się powstrzymywać. Później rób co chcesz. Ale póki jesteśmy tutaj, odłóż swoje uprzedzenia na bok.
– Ale jak ja mam być dla ciebie znośny, kiedy ty nie jesteś dla mnie. Od pewnego czasu prychasz, obrażasz się...
– O nie – stanowczo zaprzeczyła. – Ja ograniczam z tobą kontakty. Po prostu robię, co muszę, ale bez zbędnego kontaktu z tobą.
– No i po co to robisz? O co ci, cholera, chodzi?
– Zapomniałeś, kto ci przynosi pecha?
Draco westchnął ciężko.
– Tak, pamiętam. I co dalej?
– Nadal nie możesz zrozumieć o co mi chodzi? O szacunek! Cały czas chodzi mi o szacunek do mojej ciężkiej pracy! Przychodzę tu, haruję jak wół, a ty mnie traktujesz jak skrzata, który skacze tam i z powrotem na twoje życzenie! Jasne, możesz tego ode mnie oczekiwać, bo mi za to płacisz. Ale stwierdzenie, że po tym wszystkim co zrobiłam i co udało nam się wspólnie załatwić w sprawach twojej firmy, jestem dla ciebie pechem, było po prostu ciosem poniżej pasa! A to tylko dlatego, że raz coś mi upadło!
Draco stał z kamienną twarzą. Szczerze się tego nie spodziewał – Granger, owszem, była wybuchowa, ale nie sądził, że tutaj też pozwoli sobie na pyskowanie.
– Zrobisz to, o co cię poprosiłem? – spytał, przerywając panującą ciszę, w czasie której panna Granger czekała na komentarz z jego strony.
– Poprosiłeś? Dobre sobie! – prychnęła. – Ale nie, nie zrobię.
Jeżeli Malfoy był zdziwiony wcześniej, to nie wiedział, co czuł w chwili, gdy zobaczył, jak dziewczyna w mgnieniu oka zabiera swoją marynarkę i torebkę, a następnie wychodzi z pomieszczenia. Przez chwilę blondyn stał w miejscu i w ciężkim szoku patrzył na puste, stygnące krzesło.
.*.*.
Wieczór był dla obojga czasem refleksji. W zaciszu domowym, kiedy emocje opadły na rzecz spokoju, zmieniła się ich perspektywa patrzenia na zaistniały konflikt.
Z jednej strony Hermiona cieszyła się, że powiedziała Malfoyowi w twarz to, co sądziła, ale z drugiej to nie wyglądało zbyt dobrze. Jedyny krok, który cofnęłaby, gdyby tylko mogła, to wyjście z gmachu firmy. Nie mogła wiedzieć, w jaki sposób chłopak odczytał jej gest, ale jednego była pewna – nic na tym nie zyskała.
Draco natomiast, przy szklaneczce Ognistej Whisky i wizji zachmurzonego nieba rozciągającej się za oknem, wiele sobie przemyślał. Rzeczywiście zachował się jak kretyn, lub co gorsza, dziewczyna napakowana od końca najmniejszego palca u stóp po czubek głowy hormonami. Jak on nie lubił ich nagłych zmian humoru i wiecznego focha. A co on zrobił? Zachował się dokładnie tak. Zdenerwował się po części za swoje niezdarstwo i wyżywał na niej tylko dlatego, że stanowiła najprostszy cel. Być może był zestresowany otwarciem sklepu, ale nie powinien tego okazywać w ten sposób. Na jego nieszczęście druga, równie skuteczna metoda na zwalczenie stresu obecnie pozostawała dla niego nieosiągalna przez zbyt napięty grafik jego i kumpli.
Następnego dnia Hermiona miała ułożony cały plan działania. Pójdzie do firmy, ale tak, żeby być na miejscu idealnie o ósmej. Jeżeli Malfoy przyjmie jej obecność ze zdziwieniem i powie do niej coś w stylu „Co ty tu jeszcze robisz?", to z gracją odpowie mu, że przyszła po swoje rzeczy. Jeżeli natomiast nijak nie skomentuje jej przybycia i wyda polecenia, wykona je cicho i bez zbędnych gadanin.
Jak ustaliła, tak zrobiła. Weszła do Malfoy Company tak, że w swoim gabinecie stawiła się o równej porze rozpoczęcia pracy. Z lekkim zaskoczeniem spostrzegła, że właściciel firmy stał przy oknie, z rękoma wciśniętymi w kieszenie eleganckich spodni.
– Myślałem już, że nie przyjdziesz. Ale ty nigdy się nie spóźniasz i miałem nadzieję do samej ósmej – powiedział, po czym odwrócił się w jej stronę. – Chciałbym pogadać.
– O czym? – spytała krótko. W jej głosie nie było żadnych emocji. Draco uznał to za średnio dobry omen, bo niby zła na niego nie była, ale zbytnio zadowolona również nie.
– O wczorajszej kłótni. Masz rację – rzekł. – Będę starał się szanować ciebie i twoją pracę bardziej, chociaż nie twierdzę, że od razu mi to wyjdzie.
Hermionie nagle opadło bojowe nastawienie. Blondyn wydawał się być poważny, a na jego twarzy nie malowała się żadna charakterystyczna emocja. Cieszyły ją jego słowa – w końcu udało jej się przemówić do rozumu samego Draco Malfoya, co było nie lada wyczynem! Oczywiście, z tyłu głowy cichy głosik podpowiadał jej, żeby nie brała tego zapewnienia zbyt poważnie, dlatego podchodziła do słów szefa z pewnym dystansem.
– Co cię skłoniło do zmienienia swojego nastawienia?
– Twoje słowa. Były całkiem... mocne. Nie spodziewałem się tego – przyznał szczerze. – I jeśli już pozwoliłem sobie na tą haniebną chwilę słabości, to mogę ci wyznać, że całkiem mi się to spodobało. Już nie dasz sobie w kaszę dmuchać.
– Mam to odebrać jako komplement?
– Nie nazwałbym tego komplementem, a raczej potwierdzeniem, że mimo wszystko masz jaja, Granger.
Mimo niezbyt ciepłych uczuć do Malfoya, zrobiło jej się niezwykle miło, kiedy to powiedział. I naprawdę potraktowała to jako pochwałę.
.*.
I nagle sytuacja w Malfoy Company uległa gwałtownej zmianie. Owego wtorku między szefem a jego sekretarką panowała nadzwyczaj przyjemna atmosfera, którą zdziwiony był sam Teodor. Dla pewności nawet spytał Draco, czy aby na pewno nie nafaszerował szatynki jakimiś zakazanymi substancjami, lub – co w tym wypadku było lepszym rozwiązaniem – nie wziął ich sam. Przecież nie wniósłby oskarżenia na siebie samego. Ale Malfoy tylko się uśmiechnął.
– Nic nie wziąłem, ale zachowałem się, jakbym to zrobił.
Następnego dnia blondyn nie miał siły, aby wstać z łóżka. Jego powieki były ciężkie i same opadały, zatkany nos uniemożliwiał swobodne oddychanie, a ból gardła nie dawał o sobie zapomnieć. W dodatku było mu niesamowicie zimno i gdyby tylko miał wybór, zostałby w łóżku cały dzień. Na swoje nieszczęście był całkiem obowiązkowy i nie umiał sobie po prostu odpuścić.
Kiedyś cię to do grobu wpędzi – pomyślał gorzko podczas opuszczania swojego ciepłego legowiska.
Naszykował się w całkiem szybkim tempie, jak na swój obecny stan i pojawił się w pracy punktualnie. Podejrzewał, że z chorobą nie było mu do twarzy, ale dopiero Hermiona uświadomiła mu, jak bardzo złe połączenie to stanowiło.
– O matko, wyglądasz jak żywy trup! – zawołała, jak tylko go zobaczyła.
– Dziękuję, tak samo się czuję – wychrypiał słabo.
– Co ty zrobiłeś, że jesteś w aż tak złym stanie? – spytała, wstając ze swojego miejsca. Podeszła do chłopaka i przyłożyła mu dłoń do czoła. – Masz gorączkę.
– Zdążyłem sam to zauważyć. Niepotrzebnie wracałem tutaj w czasie ulewy...
– W poniedziałek?
Pokiwał głową na potwierdzenie jej słów. Hermiona podparła się pod boki i spojrzała na niego spod byka.
– Jesteś właścicielem rozwijającej się firmy produkującej eliksiry i nie mogłeś wziąć nic na odporność?
Draco westchnął głośno i wyciągnął z kieszeni marynarki chusteczkę z jego monogramem.
– Granger, nie gadaj tyle, bo wykończysz mnie szybciej niż ta choroba – stwierdził krótko, po czym skorzystał z materiału.
– Przykro mi, ale nie możesz pracować w takim stanie!
– Weź się tak nie rozpędzaj, bo pomyślę, że się o mnie martwisz... – powiedział, ruszając do swojego gabinetu. Mimo letniej pogody i wysokiej temperatury na zewnątrz, on wciąż się trząsł. Był naprawdę w złym stanie.
– Oszalałeś? Nie chcę, żebyś mnie zaraził. To ostatnie, o czym marzę.
– Taaak, na pewno... – mruknął pod nosem umęczony Malfoy. – Uważaj, bo uwierzę.
Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona.
– Ty bredzisz! Siadaj i czekaj tu na mnie – nakazała. Draco nawet nie miał siły zaprotestować, było mu naprawdę wszystko jedno.
Jednakże gdyby wiedział, co wyczyniała za jego plecami, z pewnością wykrzesałby z siebie ostatki sił, żeby temu zapobiec. Kiedy przyniosła mu kubek parującej herbaty i zabrała mu pióro z ręki, poczuł się dziwnie bezpiecznie. Natomiast, kiedy wróciła kolejnych kilka minut później z fiolką w ręce i Teodorem u boku, wiedział, że to nie wróży zbyt dobrze. I jego zaćmiony umysł podpowiedział mu dobrze w tej kwestii.
– Widzisz, o co mi chodzi – odparła cicho.
Momentalnie wyczuł na sobie oceniające spojrzenia dwójki przybyłych.
– Oj tak, tak...
I tak po prostu wyszedł.
– Wypij to. – Podała mu fiolkę. Popatrzył na płyn nieprzychylnym wzrokiem, choć dokładnie wiedział, co kryło się w jej środku. Eliksir Pieprzowy. – Niczego tam nie dolałam.
Co jak co, ale Granger nie było gołosłowna i dzięki jej świętemu usposobieniu miał do niej względne zaufanie. Wykonał jej polecenie. Niemal natychmiast z jego uszu zaczęła lecieć para.
– A teraz idź do domu, nic nie rób i nie wracaj, dopóki nie wyzdrowiejesz – powiedziała swobodnie, jakby rozmawiała z Harrym lub Ronem.
– Co? – spytał, jakby nie bardzo zrozumiał, o co jej chodziło. Ale dokładnie znał sens jej wypowiedzi.
– Nie ma mowy, nie masz prawa mną rządzić. Już czuję się lepiej.
Hermiona uniosła brew.
– Nott pisze wiadomość do Astorii – stwierdziła beztrosko.
Draco opuścił gmach Malfoy Company w ciągu pięciu minut.
____________
Cześć!
Dawno mnie tu nie było, niestety... Coś ostatnio niezbyt prędkie jest tempo mojego pisania, ale postaram się to w końcu naprawić. Teraz zaczynam pisać prawdopodobnie mój ulubiony rozdział w całej historii i jeżeli tylko uda mi się go nie sprataczyć, to będę przeszczęśliwa :D Ale mogę wyznać, że będzie się działo...
Jakie są Wasze odczucia w stosunku do tego rozdziału? Koniecznie piszcie! ❤
Ściskam,
Feltson
Tworzysz bardzo ciekawą historię, relacja rozwija sie stopniowo, postacie mają swoje interesujace charaktery, opowiadanie ma swoj klimat i styl, masz talent do pisania, wszystko czyta sie lekko, przyjemnie i szybko-czego chciec więcej? A no więcej i częściej przede wszystkim:). Z niecierpliwością i przeogromna ciekawością czekam na następny rodzial.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą nie myslalas o drugim opowiadaniu w powazniejszym klimacie? Ciężkie relacje, decyzje, emocje? Uważam, ze masz duży talent do ubierania myśli w słowa, dlatego z chęcią przeczytalabym cos takiego;)
Dziękuję serdecznie za tyle ciepłych słów ❤
UsuńOwszem, myślałam nad opowiadaniem wojennym, nawet mam dwie koncepcje i nie wiem, którą wybrać xD W każdym razie, od lekkiego "Zenitu..." chciałam stopniowo pisać poważniejsze ff, dlatego mój wybór padł, aby najpierw napisać ”Pełnię..." :) Ale z wojną z pewnością będę mieć do czynienia :P
Pozdrawiam serdecznie! ❤
Feltson
Ze zniecierpliwieniem oczekuję kolejnych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńTrochę denerwujące jest tempo ich dodoawania.
Niestety wiem, że to tempo jest dosyć kiepskie... :( Ale na pocieszenie mogę zdradzić, ze drugi na 100% będzie dużo szybciej... :) Nawet całkiem niedługo :D
UsuńPozdrawiam!
Feltson
Świetne! ❤
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)
Pozdrowionka!
Dziękuję ❤❤
Usuńjedna z moich ulubionych historii :) końcówka mnie rozsmieszyła, Draco mały tchórz:D Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek:D
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie ❤
UsuńWowowow! Super rodział, potwierdzający że przy pomocy dobrych argumentów można zdziałać cuda XD
OdpowiedzUsuńTak wogóle to hej! Dawno się nie odzywałam, ale nie martw się, czynnie czytałam twojego bloga pomimo braku meldunku. Jednak oto jestem! I tak się cieszę że mogę ci to powiedzieć - Jesteś mega! Ogólnie cały pomysł i jego wykonanie na 6 z plusem ❤
Taki Draco się mnie podobaja :D
Czekam aż zaczenie się między nimi rodzić coś głębszego ♡♡♡
A tak poza tym zapraszam Cię do siebie, gdzis WRESZCIE coś dodałam xD
Pozdrawiam!
Całusy wysyłam ❤
Maddie
Dziękuję serdecznie ❤
UsuńRównież postaram się stawić :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Świetne ��❤
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńHej hej! Skoro tak ładnie prosisz o komentarze, oto i jestem :D Rozdział bardzo mi się podobał i cieszę się że Malfoy i Teo wszystko sobie wyjaśnili. A to że Malfoy pochwalił Granger to już wogóle wow! Super notka i powodzenia w pisaniu następnej! ��
OdpowiedzUsuń~Madzik
Dziękuję prześlicznie ❤
UsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńTak jak przypuszczałam Draco i Hermiona nie gniewali się na siebie długo i całe szczęście, bo aż serce boli ;)
Gorąco pozdrawiam :*
Basiabella
Hermiona wreszcie powiedziała prawdę i opłacało się :) Przy okazji rozśmieszyły mnie domysły Teodora :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Hermiona dała Malfoyowi eliksir. Jakoś mam wrażenie, że się o niego martwi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
uwielbiam ta historię:) koncowka mnie rozbawiła:D
OdpowiedzUsuń