Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 2: Teren wroga
Następnego dnia
Hermiona obudziła się wcześniej niż zazwyczaj. Mimo faktu, że to Malfoy został
jej szefem, była podekscytowana. Zaczynała swoją pierwszą w życiu pracę. Z
drugiej strony towarzyszył jej strach. Nie była pewna, czy poradzi sobie z
Malfoyem u boku. Powszechnie było wiadomo, że pracodawcą był bardzo wymagającym i
żadna poprzedniczka na jej stanowisku nie wytrzymała dłużej niż miesiąc. Gdyby
jej udało się przebić rekordzistkę, byłaby z siebie niewyobrażalnie dumna. Z oczywistych powodów, było to prawie niewykonalne.
Na pół godziny
przed wyjściem z domu, dziewczyna stanęła przed szafą. Miała ochotę przekląć
Malfoya. Nie musisz wyglądać jak zakonnica codziennie... I jeszcze zasugerował,
żeby nosiła kolorowe rzeczy. Wyjęła z szafy czarne, eleganckie spodnie. Większy
problem miała z bluzką – właściwie, to ona nie miała zbyt wiele kolorowych
rzeczy. To znaczy, miała, owszem, ale nie były one zbyt eleganckie lub były
zbyt grube, aby móc założyć je w lato. Dziewczyna miała tak ogromny dylemat, że
ochota na przeklęcie Malfoya stawała coraz większa i bardziej realna.
– Co ty się tak
modlisz przed tą szafą? – Usłyszała za sobą głos przyjaciółki, która właśnie
weszła do ich pokoju. – Ty nigdy nie masz problemu z wybieraniem ubrań.
Hermiona
westchnęła ciężko. Tutaj rudowłosa miała rację.
– No tak, ale
jak Malfoy każe ci się ubierać nie jak zakonnica i na kolorowo, to można mieć
dylemat, tym bardziej, jak się nie ma w czym wybrać – wyżaliła się.
– Czekają cię
poważne zakupy – stwierdziła oczywisty fakt.
– To akurat
zdążyłam zauważyć. – Przeczesała włosy, wpatrując się w szafę jak głodny w
pustą lodówkę. Niestety, intensywność spojrzenia nie sprawiła, że szafa się
zapełniła. Wręcz przeciwnie, wydawała się być coraz bardziej pusta. – I co ja
mam teraz zrobić?
– Nie
zapominaj, że jesteś czarownicą, w dodatku cholernie dobrą. – Ginny chwyciła
elegancką, białą bluzkę z krótkim rękawem, wykonaną z delikatnego, przewiewnego
materiału. – Czaruj, kochana.
Panna Granger
spojrzała oniemiała na przyjaciółkę. To było to!
– Że też sama
na to nie wpadłam! – Wzięła swoją różdżkę, która leżała na pościelonym łóżku.
Potem panna Weasley podała jej bluzkę, a szatynka jednym sprawnym zaklęciem
zmieniła jej kolor z białego na pastelowy błękit. – Matko, Ginny, zginęłabym
bez ciebie! Dziękuję...
– Proszę bardzo
– odpowiedziała, siadając na swoim rozgrzebanym łóżku. – Zastanawia mnie tylko,
dlaczego wzięłaś sobie słowa Malfoya tak do serca.
Hermiona
położyła bluzkę obok spodni, spoglądając na Ginny. Myślała, ze sprawa była
dosyć oczywista, ale najwyraźniej się myliła. Odłożyła różdżkę na parapet, a z szafki wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać włosy.
– Malfoy czepia
się dosłownie szczegółów. Wiesz, wolę już mu pójść na rękę i posłuchać jego
nakazów, aniżeli słuchać przez kilka godzin jego głupich uwag o to, jak źle
wyglądam. Właściwie, to w ten sposób chronię własną psychikę. – Wzięła gumkę i
związała włosy w takiego samego kucyka, jak poprzedniego dnia. Ginny pokiwała,
doskonale rozumiejąc dziewczynę.
Hermiona wyszła
z pokoju, zabierając ze sobą ubrania. Chwilę później wróciła, tym razem już
ubrana, trzymając w dłoniach dwie pary butów. W lewej
miała swoje ulubione, czarne balerinki, w prawej czarne szpilki, które kupiła
na Bal Absolwentów. Spojrzała na Ginny z wyrazem twarzy, mówiącym, że nie może
się zdecydować.
– Które? –
spytała. Rudowłosa kiwnęła w stronę szpilek. Szatynka popatrzyła na buty,
wzdychając ciężko. – Nie, umrę w tych butach, zakładam balerinki – stwierdziła,
po czym wsunęła buty na stopy. Ginny przewróciła oczami. Nie rozumiała, po co pytała ją o zdanie, skoro i tak podjęła własną decyzję. Szatynka nie zauważyła gestu przyjaciółki, bo w tym czasie wzięła swoją ukochaną czarną torebkę, którą
miała ze sobą poprzedniego dnia. – Trzymaj za mnie kciuki. – Już miała wyjść,
kiedy rudowłosa ją zatrzymała.
– Jeszcze
kopniak na szczęście! – zawołała. Hermiona odwróciła się tyłem do niej i sekundę później poczuła ból w tylnych partiach swojego ciała.
– Ała, to
bolało!
– Nie marudź,
im większy kopniak, tym większe szczęście. Cześć.
Hermiona wydostała z pokoju. Zanim jeszcze wyszła z domu, zajrzała do kuchni, gdzie chłopaki jedli
śniadanie. Harry był już kompletnie ubrany, Ron natomiast siedział jeszcze w
piżamie.
– Ja już idę –
powiedziała.
– Nie daj się
temu zawszonemu durniowi – nakazał Ron z pełnymi ustami. Herniona pokręciła
głową. Nieważne, ile razy tłumaczyła mu, że nie mówi się z pełnymi ustami, on zawsze robił swoje.
– Harry,
powodzenia na testach – zwróciła się do Pottera.
To był ten
dzień, kiedy miał zdobyć uprawnienia. Hermiona wierzyła w swojego przyjaciela,
bo był wręcz stworzony do tej pracy. Na kursach radził sobie najlepiej z całej
grupy. Jedynym wyjątkiem były negocjacje, w których najlepszy okazał się być
Ron. To właśnie dlatego przeniesiono go. Jak się okazało, z nauką języków też nie
miał większych problemów. Dziewczyna cieszyła się z jego sukcesu, chociaż nawet
miesiąc wcześniej nie mogłaby uwierzyć, że Ron mógłby zostać ambasadorem w
Niemczech. Dla niej to była abstrakcja.
– Dzięki –
odpowiedział Harry z uśmiechem.
– A ty Ron
pamiętaj, że jutro wyjeżdżasz i dziś musisz się spakować.
– Ta, pamiętam
– mruknął, po czym wziął kolejny gryz kanapki.
– No to cześć.
– Uśmiechnęła się w ich kierunku.
– Pa, Hermiona!
– Usłyszała chóralny głos chłopaków, po czym wyszła z mieszkania.
.*.*.*.*.
Teodor postawił
kubek parującej kawy na biurku. Z teczki wyjął dokumenty, które kończył wypełniać poprzedniego wieczora w domu. Spojrzał na zegarek – była za dziesięć ósma.
Chłopak westchnął ciężko, po czym usiadł na swoim fotelu. Upił łyk kawy, a potem rozsiadł się wygodniej, kładąc swoje nogi na biurku, obok papierów. Był
wykończony, ponieważ do późna w nocy siedział nad tymi głupimi dokumentami, co
mógłby spokojnie zrobić w godzinach pracy, gdyby Draco nie skrzeczał mu jak
zwykle za uchem. Chciał wykorzystać ostatnie dziesięć minut świętego spokoju i
spożytkować je na ostatni odpoczynek. Nott ziewnął głośno i ponownie brał kubek
do ręki, kiedy drzwi do jego gabinetu otworzyły.
– Cześć –
powiedział Draco, zamykając drzwi za sobą.
– Cześć –
odparł niechętnie. Ujrzawszy nieprzychylne spojrzenie blondyna, zdjął nogi z
biurka. W tym czasie Malfoy przesunął krzesło stojące w rogu gabinetu do biurka
i usiadł na przeciwko Notta. – Jeżeli masz mi narzekać lub coś, to wyjdź.
Możesz umówić się z Astorią, ona też jest twoją przyjaciółką i także może
słuchać twych wszystkich problemów.
– Nie po to
przyszedłem – warknął. – Słuchaj, dużo masz dziś roboty?
– Tak się
składa, że trochę mam. Wczoraj prawie niczego nie zrobiłem i jeszcze brałem
papiery do domu. A co?
Draco skrzywił
się nieznacznie.
– Chciałbym,
abyś przedstawił Granger firmę.
W Teodorze
wręcz się zagotowało. Popatrzył na swojego przyjaciela morderczym spojrzeniem i
początkowo nic nie mówił. Miał cichą nadzieję, że Draco przemyśli to, co
powiedział i zmieni zdanie. To jednak nie nastąpiło – blondyn wciąż z
nadzieją wpatrywał się z nadzieją w Notta, oczekując pomocy. Chłopak wziął
kubek i upił kolejny łyk. Każda sekunda niepewności działała na jego korzyść,
bo mina Draco coraz bardziej rzedła. Kiedy odstawił naczynie na stare miejsce,
odezwał się:
– Nie. Ma. Mowy. –
wycedził przez zęby.
– Ale dlaczego?
Jestem...
– Tak, tak, tak –
przerwał mu. – Jesteś moim szefem i powinienem wykonywać twoje zalecenia.
Ale nie zrobię tego, to twoja broszka, stary. Zawsze to ty oprowadzałeś swoje
nowe sekretarki po firmie i teraz też to zrobisz. Dzisiaj jest piątek, chcę
odwalić swoją robotę, której jest dużo przez wczorajsze zaległości, które
narobiłem sobie dzięki twojej uprzejmości i mieć święty spokój w domu. Byłbym
wdzięczny, gdybyś zrobił to sam. I niewiele mnie obchodzi, że nie lubisz
Granger. Jesteś dorosły, musisz się w końcu ogarnąć. Podejdź do relacji z nią
czysto profesjonalnie – powiedział Teodor, wyrzucając z siebie to, co miał
mu do powiedzenia.
– Jesteś
okropny – stwierdził Draco bez cienia zawahania. – Ale... Muszę
przyznać, masz rację. Profesjonalizm jest tym, czego mi w obecnej sytuacji bardzo potrzeba.
– Ja zawsze mam
rację.
– Jaki ty
skromny – prychnął. – W każdym razie, dzięki za pom... –
Pokręcił głową, jakby chciał zbesztać samego siebie. – Wróć! Dzięki
za niezły ochrzan. Przyjemniutki początek dnia. – Jego głos brzmiał
ironicznie, ale Nott znał go zbyt długo, by pomyśleć, że jego słowa w niego
ugodziły. Nie w Malfoya, którego opinia innych ludzi na jego
temat zbytnio nie obchodziła.
– Lepiej idź,
bo wybiła ósma, twoja nowa pracownica zapewne na ciebie czeka.
.*.*.*.
Hermiona weszła
do budynku Malfoy Company. Czuła się trochę pewniej niż wczoraj, ale nadal
doskwierały jej pewnego rodzaju wątpliwości. Głośno wypuściła powietrze, po
czym wkroczyła do windy. Spojrzała w lustro zamontowane w środku. Nie wyglądała
źle i miała na sobie jakiś kolor. Teoretycznie Malfoy nie miał się do czego
przyczepić... Ale tylko teoretycznie. Dziewczyna obróciła się. W momencie, kiedy drzwi się zatrzaskiwały,
czyjaś dłoń im przeszkodziła. Metal ponownie rozstąpił się, a do windy weszła
kobieta – na oko czterdziestoletnia. Miała poważny, wręcz zabójczy wyraz
twarzy i przy tym wyglądała na znudzoną. Jej włosy były czarne i idealnie
proste. Sięgały ramienia, a prosto ścięta grzywka przykrywała całe czoło aż do brwi. Jej oczy
były niebieskie, a wąskie usta pomalowała na krwistoczerwony kolor. Szatynka poczuła
się jeszcze bardziej nieswojo w jej towarzystwie.
– Podaj... –
zaczął damski głos windy, ale kobieta przerwała mu.
– Dziesiąte –
warknęła. Wtedy obróciła głowę w bok, dostrzegając Hermionę.
– Dzień dobry –
powiedziała, próbując uśmiechnąć się szczerze, ale wyszło jej to dosyć koślawo.
Akurat w tym
momencie drzwi windy uchyliły się.
– Nowa? –
Jeszcze raz obrzuciła ją krytycznym spojrzeniem. Była jawnie niezadowolona. –
Powodzenia – rzekła całkowicie nieszczerym głosem, po czym wyszła z windy. Panna Granger
zrobiła to zaraz po niej i ku swojemu niezadowoleniu zauważyła, że Malfoy
widział sytuację w windzie. Blondyn uśmiechnął się kpiąco.
– Chyba nie
spodobałaś się Teresie – stwierdził, jakby z nutką zadowolenia w głosie.
Hermiona uniosła brew. Malfoy, dostrzegając jej gest, pokręcił głową i
westchnął głośno. – To dobrze – powiedział chwilkę później. – Jej nic się nie
podoba. Taki ma... um... urok.
– Urok? Czyś ty
oszalał? Ona wygląda jakby chciała mnie zabić – oświadczyła Hermiona.
Blondyn
roześmiał się, po czym otworzył największe drzwi na korytarzu – te same, co
Nott poprzedniego dnia – i wszedł do środka. Dziewczyna powtórzyła krok za nim
i zamknęła drzwi za sobą. Potem dostrzegła, że Malfoy stał obok wejścia do jego
gabinetu i dłonią „zapraszał" ją do środka. Potem usiedli przy biurku.
Hermiona miała deja–vu – towarzyszyły jej te same uczucia, gabinet wyglądał tak
samo. Właściwie, jedynym, co w tym krajobrazie się nie zgadzało, to strój
chłopaka. Dzisiaj miał białą koszulę i ciemnozielony krawat z cienkimi
srebrnymi paskami. Ślizgon z krwi i kości. I z ubioru.
– Dzisiaj troszkę napracujesz, podziękuj swojej poprzedniczce – stwierdził na samym początku Draco. – Opowiem
ci trochę o firmie, przedstawię wszystko co i jak, a potem... – Zawahał się, jakby
nie wiedział, co powiedzieć. – A potem weźmiesz się do pracy – dodał po chwili. –
Tutaj opowiem ci o kilku piętrach, na które nie będziesz mieć wstępu. – I
zaczął opowiadać.
Jak się
okazało, firma Malfoya wcale nie była duża. W całym dziesięciopiętrowym budynku
znajdowało się wszystko – zarówno produkcja, jak i zarząd. Na pierwszym piętrze były kanciapy sprzątaczek oraz szatnie dla twórców eliksirów, gdzie mogli
zostawić swoje rzeczy przed rozpoczęciem pracy. Na drugim znajdowały się wszystkie
składniki potrzebne do warzenia eliksirów. Tam również był gabinet
zaopatrzeniowca – według Malfoya, rzadko kiedy można było go spotkać w firmie,
bo większość czasu spędzał na czarodziejskich rynkach i ulicy Pokątnej,
szukając potrzebnych składników w jak najlepszej cenie i dobrej jakości. Oprócz
tego tam był gabinet uzdrowicielski, na wypadek, gdyby komuś coś się stało. Na
trzecim piętrze warzone były eliksiry lecznicze – m.in. Eliksir Pieprzowy, eliksir na kaca oraz inne, które można było uzyskać bez recepty. Na czwartym
piętrze warzone były eliksiry wspomagające urodę. Z tego, co powiedział jej
Malfoy, można tam było znaleźć wszystko. Naprawdę wszystko – zwłaszcza, że tego
typu substancji było niewiele. Piąte piętro zostało przeznaczone na eliksiry,
które wpływały ma emocje, a przykładowo był to Eliksir Spokoju czy Eliksir
Rozpaczy. Szóste piętro należało do warzenia eliksirów, których nie dało
przypisać się do żadnej konkretnej kategorii, takich jak Veritaserum. Na
siódmym piętrze znajdował się cały asortyment. Całe piętro było w półkach
pełnych eliksirów gotowych do wykorzystania. Na piętrze ósmym znajdowało się
centrum wysyłkowe. W środku była mała sowiarnia (o czym Hermiona nie wiedziała,
ponieważ zewnętrzny wygląd firmy nie wskazywał, że coś takiego znajduje się w
środku), weterynarz oraz kilka pracownic przyjmujących i realizujących
zamówienia. Między dwoma ostatnimi poziomami były schody, aby pracownicy nie
musieli ciągle zajmować windy.
– Na te piętra
nie masz wstępu – powiedział Draco, kiedy wszystko jej przedstawił. –
Właściwie, to wstępu tam nie ma nikt, nie licząc mnie i Notta.
– A dlaczego
Nott ma tam wstęp? – spytała, nie bardzo myśląc nad tym, co robi. Malfoy uniósł
brew.
– Jeżeli
ktokolwiek mi powie, że jesteś ponadprzeciętnie inteligentna, to osobiście
śmiechem go zabiję.
– Ale ja wcale
nie jestem głupia, tylko mało obeznana. To mój pierwszy dzień w mojej pierwszej
pracy. Nie oczekuj, że będę znała całe Malfoy Company, kiedy przebywam tu niecałą godzinę.
– Nott jest
kierownikiem. Odpowiada za to, żeby wszystko tam grało. Musi więc czasem tam
zaglądać – powiedział Draco, teatralnie przewracając oczami. – Okazjonalnie
odpowiada także za znalezienie nowej sekretarki, przyjmuje zgłoszenia i
zaprasza na rozmowy.
– To on do mnie
napisał w sprawie rozmowy, tak? – Hermiona spojrzała na niego uważnie. Wiedziała, że to nie Malfoy wysłał jej zaproszenie na rozmowę.
– Tak – warknął
chłopak, zmęczony pytaniami. – A teraz wstawaj, pokażę ci piętra... To znaczy,
piętro, na które masz wstęp.
Blondyn
zgrabnie wstał ze swojego miejsca i ruszył ku drzwiom. Otworzył ją i ruchem
ręki wyprosił ją ze swojego gabinetu. Potem poszli do windy. Szybko nacisnął
guzik i w tym momencie metalowe wejście rozsunęło się. Bez słowa weszli do
środka.
– Podaj... –
zaczął damski głos.
– Dziewiąte –
rzucił, wciskając dłonie do kieszeni.
Hermiona
spojrzała na niego, ale szybko odwróciła wzrok. Była pod wrażeniem, jak można
wyglądać elegancko i tak naturalnie. Szybko jednak uświadomiła sobie, że nie
znała innego Malfoya. Zawsze miał na sobie eleganckie rzeczy. Nawet w czasie
Bitwy o Hogwart miał na sobie garnitur, co dla niej było absurdem. Współczuła
mu – ona najlepiej czuła się w swoich ulubionych ubraniach, które z elegancją
niewiele miały wspólnego. A on? On wydawał się być urodzony do noszenia
garniturów, krawatów. Uroki szlachetnego pochodzenia. Kiedy doszła do takiego wniosku, zbeształa się za swoje myśli. Nie powinien obchodził ją wygląd Malfoya. I tego zamierzała się trzymać.
Blondyn wyszedł
z windy, a ona ruszyła za nim. Znaleźli się na jasnym korytarzu. Podobnie, jak
na piętrze dziesiątym, zaraz przy metalowych drzwiach, po lewej, znajdowały się
białe drzwi.
– Tu jest
łazienka – rzekł Draco, widząc jej spojrzenie. – Na górze jest tak samo.
– Nie do końca.
Na górze są cztery pary drzwi. Tutaj są tylko trzy. Co tutaj jest? – Zerknęła
na niego. Wypuścił głośno powietrze.
– Tutaj –
wskazał drzwi po lewej, znajdujące się pośrodku korytarza – jest sala
konferencyjna. Ale ciebie powinny bardziej interesować te drzwi i to, co się za
nimi znajduje.– Podszedł do wejścia, które znajdowało się naprzeciwko sali
konferencyjnej. Ponownie nacisnął klamkę i wpuścił ją do środka. Następnie
wszedł za nią.
Hermiona
rozejrzała się. Pomieszczenie było podłużne, a wielkością przypominało gabinet
jej i Malfoya, tylko bez ściany rozdzielającej dwa pokoje. Po jej prawej
stronie znajdowało się kilka kanap i stolików. Obok jasnych siedzeń stało parę
wysokich fikusów podobnych do tego z jej gabinetu. Już wiedziała, że to miejsce
na odpoczynek. Potem swój wzrok przeniosła na lewo. W drugiej części
pomieszczenia znajdowało się kilka szafek kuchennych, lodówka, czajnik, zlew
oraz kuchenka z piekarnikiem.
Jeszcze tego mi
brakowało, żebym mu robiła obiadki – pomyślała rozgoryczona. Ignorowała palący
wzrok Malfoya. W końcu, kiedy cisza stała się zbyt gęsta, jej szef chrząknął i
odezwał się:
– To jest
pomieszczenie do odpoczynku. Stąd te kanapy i stoliki. W czasie przerwy tutaj
zbierają się warzyciele i inni pracownicy. Tutaj mogą zjeść, odpocząć...
Rozumiesz? – Kiwnęła na te słowa. – W kuchni będziesz mi robiła kawę. To też zrozumiałe, tak?
– Malfoy, za
głupią mnie masz? – spytała, patrząc na niego wrogim spojrzeniem. On tylko się
roześmiał.
– Wiesz,
zauważyłem u ciebie tendencję do ciągłego zadawania pytań, często bardzo
głupich. A ja nie lubię, kiedy ktoś pyta się o coś zbyt często – stwierdził,
wzruszając ramionami. – Po prostu dbam o swoje zdrowie psychiczne.
– Jasne –
mruknęła cicho, myśląc, że blondyn jej nie dosłyszał, co nie było prawdą. On po
prostu tego nie skomentował, przypominając sobie, że ma zachowywać się
profesjonalnie i nie wywoływać kłótni. A musiał przyznać, że to było trudne.
– Twoim
obowiązkiem jest także dbanie o to, żeby nie zabrakło kawy, herbaty, cukru i
soli.
– Moim? –
zdziwiła się. – A czy tym nie powinien zajmować się zaopatrzeniowiec?
– Jak mu
powiedziałem, żeby kupował tego typu bzdury, to mnie ochrzanił i powiedział, że
nie po to się zatrudniał na tym stanowisku, żeby latać po Pokątnej i kawy
szukać. Więc teraz będziesz to ty.
– Rozumiem – odparła. Zdziwiło ją, że zwykły zaopatrzeniowiec rządził Malfoyem. To było zaskakujące.
– Dobra,
wracamy na górę. Nic więcej tutaj nie masz do oglądania.
Chwilę później
wrócili na piętro dziesiąte. Tym razem jednak nie weszli do gabinetu, a zostali
na korytarzu. Jak się okazało, Hermiona miała rację i rzeczywiście białe drzwi
prowadziły do łazienki. Potem Malfoy wskazał jej kolejne wejście, po czym z
zadowoleniem uśmiechnął się pod nosem.
– Tutaj
urzęduje ta milusia pani, którą dziś spotkałaś w windzie. – Panna Granger
ledwie dostrzegalnie skrzywiła się. – Nazywa się Teresa Hunter i jest najlepszą
księgową pod słońcem.
– Nie martwi
cię to, że ciągle wygląda, jakby miała kogoś zabić? – wyrwało się jej. Blondyn
cmoknął, jakby okazywał znudzenie lub degustację niewiedzą dziewczyny.
– Jak jej
płacisz ciężkie pieniądze, to dla ciebie tak nie wygląda – stwierdził
beznamiętnie. – Po pierwszej wypłacie też będziesz dla mnie jak owieczka.
Niedoczekanie
twoje – pomyślała szybko. Malfoy uniósł brew. Przez głowę Hermiony przebiegła
myśl, że może powiedziała to na głos, ale szybko ją odrzuciła. Gdyby tak
faktycznie było, rzuciłby jej jakąś wredną uwagę. A on po prostu wyciągnął rękę
w stronę wejścia, znajdującego się naprzeciwko windy.
– Tu urzęduje
Nott. Tak jak ci już wspominałem, on dba o to, aby moje eliksiry były jak
najlepsze. – Blondyn zmarszczył czoło, jakby nagle coś go zdenerwowało. Wtedy
Hermiona dostrzegła, że z boku szklanych drzwi dostrzegalny był cień. Malfoy
powoli ruszył w kierunku wejścia, a jego eleganckie buty wydawały cichy stukot.
– Ale w tej chwili zamiast ciężko harować, sterczy pod ścianą i namiętnie
podsłuchuje. Nieprawdaż, Teodorze?
W tej chwili
chłopak chwycił klamkę, po czym szybkim, zdecydowanym ruchem otworzył drzwi.
Rzeczywiście, Nott stał nonszalancko oparty ramieniem o framugę. W ręce trzymał
kubek. Wcale nie przejął się faktem, że został przyłapany na gorącym uczynku,
tylko dalej uśmiechał się pod nosem. Wyglądał na zadowolonego.
– Ja tylko
sprawdzam twój profesjonalizm, przyjacielu – odparł gładko, a następnie upił
łyk napoju z zielonego kubka.
– W takim razie
szykuj szklankę, bo wracam do siebie. Przez drzwi nic nie usłyszysz – warknął.
Nott tylko uśmiechnął.
– Jasne,
szefuńciu, już pędzę – stwierdził ironicznie. Draco zamknął drzwi, a Nott stał
na swoim starym miejscu. Blondyn przewrócił oczami, ale nie skomentował
zachowania Teodora. Zamiast tego wraz z Hermioną wszedł do jej gabinetu.
– Tutaj, jak
zapewne zdążyłaś się domyślić, bo w końcu ty to ty, jest twoje królestwo. –
Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej różdżkę. Machnął nią szybko i
zdecydowanie. Drzwi do jego gabinetu uchyliły się, a w stronę biurka Hermiony
leciała wysoka kupka papierów. Po kilku sekundach spoczęła na ciemnym blacie. –
Posegreguj to. Tam, gdzie jest czerwony krzyżyk, dokument jest do zniszczenia,
a tam gdzie jest żółta karteczka, masz zrobić kopię i mi ją przynieść.
Hermiona
popatrzyła na kupkę dokumentów. Z daleka to wyglądało, jakby na jednej kupce
położono ze trzy ryzy papieru. Podeszła do biurka i usiadła na czarnym fotelu.
– Dlaczego tego
jest aż tyle? – spytała chłopaka, który już miał zamiar odejść. Blondyn
przewrócił oczami.
– Ostatnie dwie
sekretarki były dosyć leniwe, a przez ostatni tydzień w ogóle żadnej nie
miałem. W każdym razie, miłej zabawy życzę. – Uśmiechnął się zgryźliwie, po
czym zniknął za drzwiami.
Panna Granger
wstała z fotela i podeszła do szafy, gdzie stało multum segregatorów w różnych
kolorach. Przeniosła wszystkie i położyła je na biurku. Odetchnęła głośno, po
czym sięgnęła po pierwszą kartkę. Nawet nie zdążyła na nią zerknąć, kiedy drzwi
się uchyliły a w nich pokazał się Malfoy.
– Granger,
zapomniałbym – zaczął, zwracając jej uwagę na siebie. – Zrób mi kawę. Mocna,
czarna, sypana, dwie łyżki cukru. Będziesz wiedziała, jaki kubek. – I
zatrzasnął drzwi za sobą.
.*.*.
Hermiona
zamknęła żółty segregator. Popatrzyła na kupkę, którą kilka godzin temu dostała od
Malfoya. Z pewnością posegregowała więcej niż połowę, ale i tak zostało jej
zbyt wiele, aby skończyć to dziś. Miała cichą nadzieję, że może jednak jej się uda, kiedy rezygnowała z przerwy, która była między godziną dwunastą, a trzynastą, ale tak się nie stało. Zerknęła na zegarek, który zawsze nosiła na
lewym nadgarstku. Dochodziła godzina piętnasta. Dziewczyna przeciągnęła się i
zaczęła sprzątać biurko. Segregatory odłożyła do szafki, pozostałe papiery
poukładała w trzy kupki – do posegregowania, zniszczenia i skopiowania. I wtedy
zawołał ją Malfoy:
– Granger,
chodź tu!
Mam nadzieję,
że nie chce pić czwartej kawy – pomyślała szatynka, po czym przewróciła oczami.
Blondyn był uzależniony od kawy i to poważnie. Ale Hermiona musiała przyznać,
że kubek miał ładny – srebrny, z czarnym napisem „Ja tu jestem Panem". To
znaczy, był ładny, ale nie licząc owego nadruku. Weszła do gabinetu szefa.
Blondyn wskazał jej fotel, ten sam, który zajmowała podczas rozmowy o pracę.
Usiadła niepewnie, bo sądząc po jego minie i okolicznościach, miał jej coś do
powiedzenia.
– I jak ci
poszło? – spytał na sam początek. Zajrzał do kubka i skrzywił się. Był prawie
pusty.
– Dobrze –
odparła gładko. Draco kiwnął.
– To powiem
szybko, bo chcę żebyś już stąd wyszła i dała mi święty spokój – zaczął. Jego
uwaga sprawiła, że Hermiona zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. – W
poniedziałek masz się ubrać powabnie i seksownie.
Oczy Hermiony
rozszerzyły się do wielkości galeona. Dziewczyna nie dowierzała w to, co
powiedział Malfoy, ale uważała, że stanowczo przegiął. Nie miał prawa rządzić
jej wyglądem, bo to była jej prywatna sprawa!
– Że co? –
wykrztusiła po chwili.
– Serio, ja też
nie mam pojęcia, jak tego dokonasz, z tym wyglądem możesz tylko pomarzyć, ale...
– Nie o to mi
chodziło, bara... – Przerwała w połowie słowa, przypominając sobie, kim Malfoy
był dla niej w tej chwili. Zagryzła wargę, jakby to miało jej pomóc.
– Dokończ,
Granger – warknął blondyn. Niepewnie pokręciła głową. Malfoy podniósł kubek i
wziął mały łyk kawy.
– Nie możesz
rządzić tym, jak wyglądam – stwierdziła chwilę później, nabierając odwagi.
Jej głos był
zaskakująco spokojny, jak na złość, którą odczuwała. Spojrzała twardo w oczy
Malfoya. Przez chwilę toczyli ze sobą cichą walkę. W pewnym momencie Draco
uśmiechnął się pod nosem, czego kompletnie nie rozumiała Hermiona. Chłopak
rozsiadł się wygodniej w fotelu, nadal uśmiechając się, tylko tym razem szerzej
i bardziej wrednie.
– Ach, już
rozumiem – odparł. – Ty myślisz, że to dla mnie.
– A niby dla
kogo?
Malfoy
roześmiał się. Jego głos był zimny, ale – o dziwo – słychać było w nim dozę
radości.
– Dla mnie,
Granger, nieważne, co z sobą zrobisz, zawsze jesteś brzydka – stwierdził
gładko. Hermiona zarumieniła się. W końcu nie codziennie ktoś w twarz mówi ci,
że nie jesteś urodziwa. – Myślałem, że jesteś taka wścibska i zejrzałaś już
każdy najmniejszy kąt w gabinecie, a tu taka niespodzianka. Nie zaglądałaś w
kalendarz, prawda?
– Nie –
odpowiedziała.
– Czyli nie
widziałaś, że ósmego lipca, w poniedziałek, o dziesiątej, mamy spotkanie? –
spytał.
– Nie.
– O matko,
Granger, co ci zrobili w tym Hogwarcie, że nie wpychasz swego ciekawskiego
kinola wszędzie, gdzie się da? – Malfoy pokręcił głową głową, po czym
wziął kolejny łyk z resztek swojej kawy. – Od zawsze wiedziałem, że ta buda
jest po prostu chora, ale...
– Przestaniesz?
– warknęła. Chciała wyjść z tego biura jak najszybciej się dało. Poza tym nie
mogła słuchać, jak obrażał najlepszą szkołę na świecie.
– W
poniedziałek spotykamy się z Jenkinsem – zaczął ponownie. – On sam jest starym
prykiem, ale nadal uwielbia kobiety, młode kobiety, jeśli mam być szczegółowy.
– Bezwiednie zaczął stukać palcami w podłokietnik krzesła, na którym siedział.
– W skrócie, chcę mu wydrzeć lokal na Pokątnej w możliwie jak najniższej cenie,
a ty masz go rozproszyć.
Hermiona
niepewnie popatrzyła na Draco. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Westchnęła głośno.
– Zrobię to –
odparła.
– Nie masz
wyjścia – zauważył. – Możesz już iść. Do poniedziałku – dodał, chwytając swoje
czarne pióro i przyciągając jakiś dokument do siebie. W tym czasie dziewczyna
wstała i odeszła w kierunku drzwi. Kiedy dotknęła klamki, również się
pożegnała:
– Do
poniedziałku.
.*.
Kiedy tylko
wróciła z pracy, trójka jej przyjaciół rzuciła się na nią, jak sępy. Byli wręcz
głodni informacji. Usiedli więc w kuchni, a Ginny dała Hermionie obiad.
Dziewczyna opowiedziała im wszystko od samego początku, aż do końca – wliczając
w to rozmowę z Malfoyem. Kiedy Harry i Ron usłyszeli o prośbie jej szefa,
zdenerwowali się. Ginny miała minę pokerzysty. Hermiona szybko im wytłumaczyła,
po co owy zabieg. Nadal nie byli zadowoleni, sądząc, że chociaż jako biznesmen
Malfoy nie będzie oszustem, a okazało się, że był. Być może nawet większym.
Potem Hermiona
zażądała sprawozdania z testu Harry'ego. Chłopak zdał, nawet śpiewająco. Tak jak się
spodziewano, był najlepszy z całej grupy. W poniedziałek miał przepracować swój
pierwszy dzień.
Kiedy skończyli
rozmawiać, Ron poprosił Hermionę o pomoc w pakowaniu. Oczywiście, tak jak
przewidywała, niczego nie zrobił, a zaklęciem pakującym też nie operował zbyt
umiejętnie. Do godziny dziesiątej w całym mieszkaniu panował okropny rejwak,
wszędzie leżały rzeczy Rona, a on latał to w jedną, to w drugą stronę, szukając
nowych rzeczy. W końcu spakował się do dwóch wielkich walizek i wszyscy,
wyczerpani jego szykowaniem się, położyli się spać.
Następnego dnia
wstali wcześnie, szybko zjedli śniadanie i teleportowali się do Ministerstwa
Magii. Na korytarzu nie było żywej duszy. Widok był to imponujący, ponieważ do
tej pory znajdowali się w Ministerstwie w godzinach pracy, kiedy przepchnięcie
się przez główny korytarz z dwoma wielkimi walizkami byłoby ciężkie. W duchu
wszyscy dziękowali Kingsleyowi, że wyjazd zaplanował na sobotę.
Kiedy dotarli
do gabinetu Kingsleya, pierwszym, co dostrzegli, to wysoki, wybrakowany wazon.
Świstoklik. Wtedy perspektywa wyjazdu Rona stała się być bardziej realna niż do
tej pory. Przywitali się z mężczyzną, który następnie odsunął się w kąt, aby
dać im chwilę na pożegnanie się z przyszłym ambasadorem.
– Dobrze,
została minuta – odezwał się Minister, spoglądając na zegarek. – Ron, pamiętasz
wszystkie instrukcje, które ci dałem?
– Oczywiście,
wszystkie po kolei – odparł chłopak z uśmiechem.
– To dobrze.
Już tam na ciebie oczekują. – Uśmiechnął się pocieszająco, kiedy dostrzegł, że
ręce rudowłosego zaczynają drżeć. Ron dotknął wazonu, a wskazówka zegara
wyznaczająca ilość sekund zbliżała się coraz bliżej dwunastki.
– Ron,
pamiętaj, że masz często pisać. Szczególnie do mamy, wiesz, jak przeżywa twój
wyjazd – powiedziała szybko Ginny.
– Będę. – Tylko
tyle zdążył rzec, bo świstoklik wystartował. W gabinecie zapadła chwilowa
cisza.
Hermiona
poruszyła się jako pierwsza, zwracając się do Ministra Magii:
– Kingsleyu,
moglibyśmy porozmawiać?
Czarnoskóry
przytaknął. W tym czasie Hermiona spojrzała na Harry'ego i Ginny. Oboje zrozumieli,
że to miała być konwersacja w cztery oczy.
– To my... E...
My już sobie pójdziemy – rzekł Harry, po czym chwycił dłoń i ruszyli w stronę
wyjścia. – Cześć – powiedział, gdy miał już zamiar zamykać drzwi.
– Cześć –
pożegnała się również rudowłosa. Oboje wyszli, zostawiając Kingsleya i Hernionę
samych. Mężczyzna wskazał dziewczynie krzesło stojące naprzeciwko jego biurka.
Zajęła je o wiele pewniej niż to w gabinecie Malfoya. Właściwie, to chyba już
zawsze będzie się czuła u niego jak intruz.
– Chyba wiem, o
czym chcesz ze mną porozmawiać – odparł Kingsley, siadając na swoim fotelu. –
I, niestety, nadal nie jestem w stanie ci pomóc, Hermiono. Bardzo mi przykro.
– Czyli
naprawdę nie dla mnie żadnej pracy w Ministerstwie? – Panna Granger spuściła
wzrok. Spodziewała się tego.
– Żadnej –
przyznał smutnym tonem. – Po wojnie było kilkanaście wolnych posad, ale na tych
miejscach zostali zatrudnieni uczniowie, którzy nie wrócili do Hogwartu oraz
czarodzieje, którzy postanowili wrócić do Wielkiej Brytanii. Ale słyszałem, że
znalazłaś pracę.
Hermiona
skrzywiła się nieznacznie. Nie za bardzo chciała o tym mówić, bo jej praca nie
była szczytem marzeń. Ufała jednak Kingsleyowi, dlatego przemogła się i lekko
przytaknęła głową potwierdzająco.
– Zgadza się –
odpowiedziała. – Pracuję w Malfoy Company jako...
– ...
sekretarka młodego Malfoya – dokończył za nią. Dziewczyna spojrzała na niego
zdziwiona. – Malfoy poszukuje osób tylko na tą posadę. Ma niesamowitego pecha,
jeżeli chodzi o sekretarki. Jego firma, mimo poważnego kryzysu, prosperuje
świetnie i szybko się rozwija. Swoją drogą, ciekawi mnie twój wybór, Herniono.
Nie sądziłem, że będziesz chciała pracować u niego.
– Można
powiedzieć, że jestem zdesperowana – przyznała. – Aktualnie mam naprawdę
niewielkie oszczędności i mieszkam u Harry'ego i Ginny. Chciałabym się
usamodzielnić. Nie mogę wiecznie u nich mieszkać, a im szybciej coś zarobię,
tym szybciej wynajmę mieszkanie. – Przerwała na chwilę, jakby zastanawiała się,
czy to, co powie, będzie właściwe. – Firma Malfoya to jedyne miejsce, gdzie
poszukiwana jest osoba, która ma pracować za biurkiem. W innych miejscach
musiałabym pracować fizycznie, a nie jestem do tego stworzona. A te lżejsze posady zostały już zajęte. Ale kiedy Malfoy
mnie zwolni, a zrobi to na pewno, wtedy będę zmuszona złapać się czegokolwiek –
dodała niezadowolona.
– Poradzisz
sobie Hermiono – powiedział Kingsley z uśmiechem. – Ty zawsze sobie radzisz. Z
Malfoyem pójdzie ci dobrze. Oboje jesteście zdesperowani. Ty chcesz pracować,
on poszukuję idealnej pracownicy. Jestem pewien, że później wszystko będzie
dobrze.
– Mam nadzieję
– odpowiedziała.
Jeszcze chwilę
porozmawiała z mężczyzną, a potem wyszła z jego gabinetu. Słowa Shacklebolta
niesamowicie ją pokrzepiły. Czuła się zdecydowanie lepiej. Wierzyła w to, że
poradzi sobie z Malfoyem, niezależnie od wszystkiego.
___________________
Cześć!
Mam nadzieję, że nowy rozdział Wam się spodobał! :D Wiem, że niewiele sie dzieje, ale chciałam, abyście poznali Malfoy Company. Ale mogę wyznać, że w następnym rozdziale wydarzy się więcej! :3
Czy tylko ja nie mogę uwierzyć, że lipiec minął tak szybko? Jak z bicza strzelił... Nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że już niedługo szkoła :(
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Ps. Pod ostatnim rozdziałem zapomniałam Wam podziękować! Blog przekroczył już 100 tysięcy wyświetleń! Jestem przeogromnie szczęśliwa, bo nigdy bym się nie spodziewała takiego sukcesu...
Dlatego ten rozdział jest dedykowany każdemu, kto czyta ❤
Lubię takie rozdziały - wprowadzające nas w dany klimat, atmosferę. Dzięki niemu mogliśmy lepiej poznać strukturę firmy i poszczególnych pracowników (Teresa i główny zaopatrzeniowiec zapowiadają się na bardzo interesujące postacie).
OdpowiedzUsuńTeodor wywołuje uśmiech na mojej twarzy - cieszę się, że zdecydowałaś się właśnie na tego bohatera.
Czekam na nowy rozdział!
Gratuluję liczby wyświetleń!
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
Dziękuję ❤ Fajnie, że podobało ci się :3
UsuńRównież pozdrawiam!
Feltson
Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem i nie żałuję. Opowiadanie wciąga niesamowicie! Świetnie przedstawiasz bohaterów, mam duże nadzieje wobec Teresy ;) Nie muszę przecież mówić o głównych bohaterach :).
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawie wprowadza w temat firmy. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Hermiony w firmie no i jak będzie na spotkaniu służbowym, na które idzie z Draco.
Gratuluję liczby wyświetleń,
pozdrawiam i życzę weny :)
Jeanne,
http://dracon-and-hermione.blogspot.com
Dziękuję! :D ❤
UsuńTeresa, owszem, będzie trochę osobliwa :)
Również pozdrawiam!
Feltson
No witaj :D Cieszę się ogromnie, że jest wreszcie rozdział, bo poczułam się bardzo związana z tą historią… i ogromnie mnie fascynuje ;)
OdpowiedzUsuńZaczynam od treści:
1. „Niestety, intensywność spojrzenia nie sprawiła, że szafa się zapełniła.” – OK, zaczynam się śmiać :D
2. – Nie zapominaj, że jesteś czarownicą, w dodatku cholernie dobrą. – Też na to nie wpadłam, ups.
3. Ale nie zrobię tego, to twoja brożka, stary. – O, ortograf! JEJ! Broszka, przez sz :D
4. Popatrzyła na kupkę, którą kilka godzin dostała od Malfoya. – tu chyba zapomniałaś o „temu”.
5. No… prośba Malfoya jest dosyć… hm… No ale skoro uważa, że Hermiona się nada to tego zadania, to jednak musi twierdzić, że jest ładna :)
6. Pa, Ronaldzie!
Pochwalę Cię, że budujesz ładne zdania (brzmię jak nauczycielka na wypracowaniu, nie?), ale czasami gubisz się w interpunkcji. Po prostu pamiętaj, co jest zdaniami składowymi, a co nie ;)
Pozdrawiam i życzę weny, czasu i chęci :D
The Grey Lady
Masz mnie! Błędy, oczywiście poprawię, a nad przecinkami popracuję, chociaż to dla mnie czarna strona czarnej magii :D
UsuńCo do punktu piątego – wspomniał, że Jenkins jest łasy na każdą młodą kobietę... Ale tutaj, tak jak w "Zenicie..." obojgu będzie towarzyszyło wiele skrajnych emocji... :)
Dziękuję za komplementy ❤
Serdecznie pozdrawiam!
Feltson
Czasami kocham to za mało powiedzieć! Uwielbiam twoje tekst. Szczerze poprawiłaś mi humorek. Proszę więcej scen w pracy Hermiony :D Ma biedy Malfoy problemy z sekretarkami :) Mam nadzieje, że Hermiona będzie dobrą pracownicą.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci miłego dnia i weny.
Pozdrawiam,
Re(Beca)
PS. Ładny szablon :D
Dziękuję, bardzo mi miło! ❤
UsuńOpowiadanie będzie się opierało głównie na scenach w pracy, więc nie musisz się martwić :3
Szablon jest zasługą Mii z Land of Grafic :)
Również pozdrawiam!
Feltson
Oczywiście szkoda, że tak mało się dzieje, ale kiedyś i tak byś musiała napisać o Malfoy Company. Mam nadzieję że to Ginny pomoże Hermionie ubrać się w poniedziałek. Ogółem jestem bardzo ciekawa jak ona się ubierze. Zdziwiła mnie reakcja Teo, na początku myślałam że to on będzie oprowadzał Hermionę, czyżby stara miłość ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że rozdział pojawi się bardzo szybko.
Pozdrawiam i weny życzę,
MadzikM
Dziękuję ❤
UsuńW następnej notce będzie działo się więcej :D I strój Hermiony jak najbardziej będzie opisany :3
Raczej nie stara miłość, a lenistwo c:
Również pozdrawiam,
Feltson
To opowiadanie ma szansę stać się bardzo popularne i trafić na taką właśnie listę. Niczym mnie jednak nie zaskoczyłaś. Wszystko przebiega tak jak w większości opowiadań. Wiem, że to dopiero początki, więc czekam na Twoje rozwinięcie :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło!
W pierwszej części opowiadanie faktycznie nie będzie oryginalne i to muszę przyznać... Ale w drugiej będzie trochę ciekawiej :3
UsuńPozdrawiam!
Feltson
Super :))
OdpowiedzUsuńHermiona strasznie kombinuje. Kiedy uczucie już się rozwinie, ich współpraca oraz jej duma będzie wielką przeszkodą.
#KH Pozdrawiam i czekam
Dzięki ❤
UsuńAch, może nie będzie aż tak źle nie będzie :P Ale za łatwo także nie :D
Również pozdrawiam!
Feltson
Możesz być z siebie dumna, bo rozdział mi się spodobał i powoli przekonuję się do tej historii ;) Heh Teodor to taki śmieszek zaczynam go lubić :D
OdpowiedzUsuńW sumie dobrze, że Malfoy oprowadził Hermionę po firmie. W końcu profesjonalizm jest najważniejszy!
Oczywiście czekam na dalszą część i życzę czasu na pisanie.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że w następnym cię nie zawiodę :D
UsuńOczywiście, jestem z siebie dumna :3
Dziękuję! ❤
Również pozdrawiam!
Feltson
Uwielbiam twoje historie. Pisz szybko nexta
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńPostaram się c:
Uwielbiam twoje historie. Pisz szybko nexta
OdpowiedzUsuńJaaa, świetny rozdział. Trafiłam tutaj niedawno i przeczytałam wszystko jednym tchem.
OdpowiedzUsuńSama zaczynam przygodę z pisaniem, więc zapraszam Cię do mnie, każda opinia jest dla mnie ważna! :)
Buziaki!
dramione-karmelove.blogspot.com
Dziękuję! :* ❤
UsuńRozdział fenomenalny! Najbardziej mi się spodobał opis Malfoy Company. Wszystko ładnie poukładane na piętrach, co się ceni, w końcu Malfoy nie pozwoliłby sobie na nieład w swoim królestwie. :D
OdpowiedzUsuńNott przypomina mi trochę blogowego Blaise'a, jestem pewna, że będzie psocił równie hardo jak on. xD
Nadal jestem ciekawa, w jaki sposób połączysz losy naszych dwóch pracoholików. :D
Życzę wielu inspiracji. :)
Pozdrawiam, A.
Co do szkoły... Nawet mi nic nie mów! Za okrągły miesiąc będę tylko słuchała narzekań odnośnie egzaminów zawodowych i matury!
UsuńNie mogę się doczekać. :v
Dziękuję ❤ :*
UsuńRacja, Malfoy nie pozwoliłby sobie na nieporządek :D
Co do Notta... To jeszcze się okaże :D Ale rzeczywiście, trochę przypomina Zabiniego.
A co do szkoły... Mam podobnie, bo w tym roku czeka mnie egzamin gimnazjalny... Masakra. Gadają nam o nim od pierwszej klasy, nie mam pojęcia, co będzie teraz :x Ale życzę Ci powodzenia!
Również pozdrawiam!
Feltson
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCzytam sobie czytam i dochodzę do kawałka "wpatrując się w szafę jak głodny w pustą lodówkę" i wybucham śmiechem :D nie wiem dlaczego, ale tak mnie to porównanie rozwaliło (śmiech na całego)
Rozdział bardzo fajny, opis firmy, chociaż mnie bardziej ciekawiły dialogi, które jak zwykle powalały swoją lekkością ;)
I oczywiście sarkastyczne wypowiedzi Malfoya, które tak lubię :D
Wdzystko to, składa się na to, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny!
Basiabella
Dzięki ❤
UsuńByć może dlatego, że jest prawdziwe? Ja mam tak samo, zawsze!
Cieszę się :3
Również pozdrawiam!
Feltson
Hey, opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie i mam nadzieje, że nie przestaniesz pisać:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ❤
UsuńNie przestanę, mogę ci o obiecać :3
Hej, my się jeszcze nie znamy. Jestem Maddie, jedna z największych fanek Dramione w Polsce, a może i na świecie :D
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie to po prostu marzenie. Szukałam dobrej historii na necie ponad dwa tygodnie, sama nawet napisałam miniaturkę o nich (mogę ci ją podesłać, powiesz mi fachowym okiem co o niej sądzisz). Z tego co widziałam, niewiele jest aktualnych blogów o nich. Miałam się poddać, kiedy trafiłam na twój. Nie wolno ci przestać, pamiętaj *grozi palcem*. Mam nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze i ukażą się niedługo. Będę czekać.
Buziaki :*
Jejciu, dziękuję ❤ :* Oczywiście, nie przestanę, bo sama nie lubię, kiedy opowiadania są porzucane c:
UsuńOczywiście, jeśli chcesz, to przesyłaj: selenafeltson@gmail.com
Pozdrawiam,
Feltson