Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 1: Mój szef – Malfoy
Ostatni piątek
czerwca w tym roku był wyjątkowo pięknym dniem. W przeważnie pochmurnym i
chłodnym Londynie świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Lato zapowiadało
się na wyjątkowo ciepłe i słoneczne, na co szczerze liczyły dzieci, którym
właśnie zaczynały się wakacje.
Na peronie 9
3/4 na dworcu King's Cross zebrał się tłum ludzi, w większości stęsknionych
rodziców. Panował tam ogromny gwar, co było cechą charakterystyczną tego
miejsca. Z różnych stron słychać było przechwały dumnych rodzicieli, którzy
licytowali, czyje dziecko miało lepsze oceny, było mądrzejsze, miało mniej
szlabanów lub strzeliło więcej bramek w trakcie sezonu Quidditcha. Harry Potter
i Ron Weasley, którzy w tym roku także przybyli na peron, czuli się dziwnie.
Zupełnie nie pasowali do obrazu zatroskanych, stęsknionych ojców, nie mogących
doczekać się powrotu swojego dziecka. Trzymali się na uboczu, gdzie było
zdecydowanie więcej przestrzeni osobistej, tak bardzo cenionej przez ludzi,
kiedy tak wiele osób znajdowało się w jednym miejscu w jednej chwili.
Kilka minut po
ich przybyciu, na peron wjechał dobrze im znany, czerwony pociąg. Rodzice
zaczęli pchać się do przodu, chcąc jak najszybciej zobaczyć swoje pociechy po
długiej rozłące. Harry wraz z Ronem nadal stali na uboczu, dobrze wiedząc, że
zostaną odnalezieni. I rzeczywiście, nie minęły dwie minuty, jak zobaczyli dwie
dziewczyny zmierzające w ich kierunku.
– Cześć –
przywitały się równocześnie.
Ginny niemal od
razu rzuciła się w ramiona Harry'ego. Bardzo stęskniła się za swoim chłopakiem,
którego – nie licząc ubogiej przerwy świątecznej – nie widziała przez dziesięć
miesięcy. Rozłąka była dla nich bardzo ciężka, dlatego niewyobrażalnie cieszyła
się na powrót do domu. W tym czasie Hermiona podeszła do Rona i przytuliła się
do niego na przywitanie. Panna Granger także niewyobrażalnie stęskniła się za
swoimi przyjaciółmi. Bez nich Hogwart nie był taki sam.
Właściwie, to
po jej powrocie Hogwart nie był taki sam, jak poprzednio. Po wojnie niewielu
uczniów z siódmego rocznika wróciło, aby ukończyć naukę. Z Gryffindoru, oprócz
niej, do szkoły wrócił Neville. Gdyby nie on i Ginny, Hermiona nie wytrzymałaby
tego roku. Czuła się bardzo samotnie bez dwójki swoich przyjaciół. Jako, że jej
rocznik został połączony z tym niższym, znała niewiele osób. W dormitorium jedynie
Ginny była jej przyjazną duszą, do Amy i Elizy raczej rzadko się odzywała.
Momentami żałowała, że wróciła do szkoły, by zdać owutemy, ale były to zaledwie
momenty. Finalnie była z siebie bardzo dumna, bo podjęcie tej decyzji nie było
proste.
– Bardzo za
wami tęskniłam. To znaczy, obie się stęskniłyśmy – powiedziała Hermiona, kiedy
odsunęła się od Rona, by uścisnąć Harry'ego.
– My za wami
też – rzekł Potter, obejmując swoją przyjaciółkę. – Nie miał mnie kto zaganiać
do nauki – dodał, śmiejąc się szczerze.
Potter i
Weasley nie bez powodu nie wrócili do szkoły. Zostali, by móc zrobić kursy
aurorskie i zdobyć dzięki temu zawód, o którym marzyli. I za kilka dni będzie
to możliwe – w końcu zdobędą to, czego pragnęli.
Chwilę później
chłopcy zabrali kufry dziewcząt, ruszając ku wyjściu z peronu. Dziewczęta po
długiej nieobecności miały wrócić do domu.
.*.*.*.*.*.*.
Cichy stukot uderzania drogiego, czarnego wiecznego pióra o ciemny blat biurka wypełniał
ciszę. Mężczyzna w końcu rzucił pisadło wyglądające identycznie, co mugolskie.
Odkąd założył firmę, pozbył się tego obrzydliwego ptasiego pierza, które ciągle
trzeba było maczać w atramencie, co doprowadzało go do szewskiej pasji.
Zamienił strąki jakiegoś wielkiego, obrzydliwego ptaszyska na wieczne, mające
samowypełniający się wkład. I był z tego bardzo zadowolony.
Teraz jednak był
wściekły, ale z zupełnie innego powodu. Kiedy patrzył na głupoty, które wypisywała
jego sekretarka, nie bardzo wiedział czy ma się śmiać, czy może płakać. Miał
wrażenie, że płacił jej za ukradkowe piłowanie paznokci, przerywane prośbą o
kawę i innymi ewentualnymi obowiązkami,
które musiała wypełniać.
Kolejna do
wywalenia –
pomyślał Draco Malfoy, zaciskając zęby. Czasem miewał wrażenie, że na
stanowisku sekretarki w jego firmie ciążyła klątwa. Nie mógł znaleźć idealnej
kandydatki, bo każdej czegoś brakowało – albo nie znała podstaw ortografii,
albo była ogromną niezdarą, która zalała kawą akurat jego najukochańszy
garnitur. Jeszcze inne nie umiały parzyć kawy, jawnie niczego nie robiły, lub
zatrudniły się w firmie, aby móc podrywać go na każdym kroku. Przez prawie rok
w jego biurze przewinęło się około dwudziestu pracownic, z czego tylko jedna
wytrzymała miesiąc. Kandydatką była prawie idealną, brakowało jej tylko siły
psychicznej... I jako jedyna zwolniła się sama, bo miała dość uszczypliwego i
wrednego szefa.
– Lauren,
pozwól na chwilę! – zawołał. Nie minęła chwila, kiedy przed drzwiami wykonanymi
z mlecznej szyby zobaczył sylwetkę dziewczyny. Dostrzegł, że szybko poprawiła
włosy i otworzyła drzwi delikatnym ruchem.
– Tak, szefie?
– spytała ciepłym głosem. Oboje wiedzieli, że był on co najmniej sztuczny.
– Lauren,
chciałbym...
– Szefie –
przerwała mu – jestem Emma, nie Lauren.
Draco uniósł
brew, rozsiadając się wygodniej w czarnym fotelu ze skóry.
Uważnie spojrzał na dziewczynę, która już wiedziała, że nie było zbyt dobre
posunięcie.
– Póki ci
płacę, mogę cię nawet nazywać Kunegundą, rozumiesz? – powiedział spokojnie,
mimo że dosłownie się w nim gotowało. Chciał wyjść z tej sytuacji z klasą. – A
teraz chciałbym, abyś teraz poszła i grzecznie się spakowała. Za godzinę ma cię
tu już nie być. Wypowiedzenie wyślę ci sową, częściową wypłatę za ostatni
tydzień znajdziesz w swojej skrytce jutro. A teraz zejdź mi z oczu, póki jestem
miły.
Emma nie
spodziewała się takiego obrotu sprawy, bo jej oblicze gwałtownie złagodniało.
Podeszła bliżej biurka mężczyzny z błagalnym wyrazem twarzy.
– Proszę pana,
niech pan mnie nie zwalnia. Bardzo potrzebuję tej pracy – powiedziała ze
skruchą w głosie. Malfoy postukał palcami o blat biurka. Uśmiechnął się
złośliwie.
– Każda, którą
zwalniałem mnie o to prosiła. Czemu miałbym zostawić akurat ciebie? Cały mój
zespół jest kompetentny, z jednym wyjątkiem. – Spojrzał na nią tak sugestywnie,
że aż zarumieniła się ze złości. – Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić? Zostawić
cię i szarpać moje delikatne nerwy, czy zwolnić cię i znaleźć kogoś, kto
naprawdę zna się na swoim fachu?
Emma zacisnęła
wargi, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mogłaby żałować. Jednak kiedy
dotknęła palcami klamki drzwi, odwróciła się przodem do blondyna i z uśmiechem
pełnym satysfakcji powiedziała:
– Jesteś
bezczelny, Malfoy.
Draco słysząc
ją, parsknął śmiechem.
– Nie tak
bardzo jak ty głupia – rzekł rozbawiony jej stwierdzeniem faktu. To tak, jakby
właśnie powiedziała mu, że ma na imię Draco. – A przy okazji polecam ci nauczyć
się odróżniać sól od cukru. Kawa, którą śmiałaś mi podawać,
była co najmniej ohydna. A teraz miłego dnia życzę.
.*.*.*.*.*.
Harry, Ron, Hermiona i Ginny siedzieli przy stole w kuchni. Odkąd dziewczęta
wróciły do domu opowiadały im o ich ostatnim roku w Hogwarcie. Co prawda
pisywały do nich listy, w których przestawiały jakieś ważniejsze wydarzenia,
ale papier nigdy nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz. Nie da się opisać całego
roku w liście. Było już późno w nocy, kiedy przestały opowiadać, chcąc
dowiedzieć się czegokolwiek o tym, co przytrafiło się chłopakom. Ginny zrobiła
cztery kubki herbaty i usiadła przy stole w kuchni.
– Opowiadajcie,
teraz wasza kolej – rzekła, kiedy usiadła przy stole.
– A co
ciekawego możemy powiedzieć? – Harry wzruszył ramionami. – Właściwie, to nic
niezwykłego się nie stało.
– Uważaj, bo ci
uwierzę. – Ginny pokiwała z wyrazem twarzy, który jasno mówił, że wątpiła w
słowa swojego chłopaka.
– Harry, jesteś
nauczony do testów aurorskich? – spytała Hermiona, uśmiechając się. Przez cały
rok brakowało jej tego pytania. Ginny była zbyt ogarnięta, by interesować się
jej nauką.
– Jasne.
– A ty, Ron?
Rudowłosy
spojrzał na swoje splecione dłonie, leżące na stole8. Hermiona z Ginny
wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia. Potem twardo spoglądały na Harry'ego,
który także odwrócił wzrok. Nie wiedziały, co dokładnie się stało, ale miały
pewność, że to na pewno nie kwalifikowało się do rzeczy „nieciekawych", o
których nie powinny wiedzieć.
– Ron? –
przerwała ciszę Hermiona. Rudowłosy westchnął ciężko i podniósł głowę w
odważnych geście.
– Ja nie mam
kursów aurorskich – powiedział.
– Nie mów, że
cię wywalili! Proszę cię... – Panna Granger upiła łyk herbaty, jakby chciała
zatrzymać potok słów, który miał wydostać się z jej ust.
– Nie masz się
co martwić, Hermiono, Ron wcale... – zaczął Potter.
– Harry! –
warknęła Ginny. – Najpierw mówicie, że nic ciekawego, a potem dowiadujemy się,
że wywalili Rona! Jak mamy się nie denerwować? Co nieciekawego jeszcze wam się
przytrafiło? – spytała ciszej.
– Ale wcale
mnie nie wywalili – wtrącił Ron. – Tylko mnie przenieśli. W czasie kiedy Harry
miał kursy autorskie, ja od trzech miesięcy miałem kurs niemieckiego. Będę
ambasadorem Ministerstwa Magii w Niemczech.
Zapadła cisza,
w trakcie której chłopcy pili herbatę. Musieli się czymś zająć, bezczynne
siedzenie ciążyło na nich. W tym momencie tylko Ginny miała pełen kubek, ale
nie miała ochoty pić. Zamiast tego świdrowała spojrzeniem swojego brata.
– Kiedy
wyjeżdżasz?
– Za tydzień, w
sobotę – odpowiedział, nie patrząc jej w oczy.
– I kiedy
zamierzaliście nam powiedzieć? – wtrąciła Hermiona. – Gdy Ron stałby z
walizkami w przedpokoju?
– Nie,
planowaliśmy zrobić to jutro. Dzisiaj jesteście świeżo po podróży i nie
chcieliśmy przekazywać wam takich rewelacji, gdy jesteście zmęczone... – bronił
ich Harry.
Nastała cisza.
Hermiona przemyślała sprawę i uwierzyła im. Cały dzień wypytywali ich, co
działo się w Hogwarcie, czy owutemy były trudne i o wiele innych rzeczy.
Zapewne poważniejsze sprawy musieli przyszykować na następny dzień.
– A jak ci
idzie nauka niemieckiego, Ron? – spytała z uśmiechem.
– Sehr gut,
mein lieber Freund! –
odpowiedział ochoczo. Szatynka pokiwała głową z uznaniem. Może nie zrozumiała,
co powiedział, bo nie znała tego języka, ale akcent i płynność z jaką to
powiedział sprawiła, że była z niego dumna.
– Rozumiem, że
nieźle. – Dopiła swoją herbatę. – Idę spać. Muszę mieć sporo siły, bo od jutra
szukam pracy – powiedziała, po czym wstała od stołu. – Dobranoc – rzuciła na
koniec. Chwilę później Ginny, Ron i Harry również się rozeszli.
.*.*.*.*.
Jak się okazało następnego dnia – znalezienie pracy wcale nie było takie
proste, jak mogłoby się zdawać. Ogłoszeń było całkiem sporo, jak na kryzys, ale
przynajmniej trzy czwarte z nich dotyczyło młodych mężczyzn potrzebnych do prac
siłowych. Reszta, jak okazało się w poniedziałek, była nieaktualna.
Jeżeli chodziło
o znalezienie pracy w Ministerstwie Magii, to również nie było na to szans.
Wszystkie posady były już zajęte, a na stworzenie kolejnych nie było środków...
A przynajmniej tak powiedział jej Kingsley, z którym spotkała się we wtorek.
Mężczyzna polecił jej szukać dalej – bo przecież gdzieś musi znaleźć się praca
i dla niej.
W środę
Hermiona była tak zdesperowana, że nawet spojrzała na ogłoszenie, na które do
tej pory nie śmiała spoglądać. Owszem, kochała Harry'ego i Ginny, traktowała
ich jak rodzeństwo, ale nie mogła wiecznie u nich mieszkać. Ron, który dzielił
pokój z Harry'm już miał perspektywę dla siebie, usamodzielnił się. Ona także
tego chciała.
– Cześć,
Hermiona – przywitała się Ginny, kiedy weszła do kuchni. Gdy panna Granger
wychodziła z pokoju, który z nią dzieliła, rudowłosa jeszcze spała. – Co
robisz?
– A co mogę
robić? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, stukając paznokciem w gazetę. Ginny
kiwnęła, przeczesując palcami skudlone po śnie włosy. Potem usiadła naprzeciwko
przyjaciółki i bawiąc się rogiem bluzki od piżamy, spytała:
– I co, jest
coś ciekawego? – Hermiona pokręciła nosem, zmieszana. Po chwili ciszy
podniosła wzrok znad gazety.
– Nie, ale
zastanawiam nad jednym ogłoszeniem...
– Pokazuj! –
nakazała Ginny.
Hermiona
odwróciła gazetę o sto osiemdziesiąt stopni i palcem wskazała na najbardziej
wyróżniającą się ofertę.
– Firma
Malfoy Company poszukuje kobiety w wieku od osiemnastu do dwudziestu pięciu lat
na stanowisko sekretarki... – przeczytała na głos. W pewnym momencie
odsunęła od siebie gazetę i spojrzała na Hermionę. – Czyś ty oszalała? – Była
poważna.
– Spróbuję –
powiedziała dziewczyna.
– Ale to Malfoy
i...
– ... i on mnie
nie zatrudni – przerwała pannie Weasley. – Wiem o tym. Ale przynajmniej będę
miała pewność, że próbowałam wszędzie, rozumiesz?
– A poradzisz
sobie? Malfoy jest okropny i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że
sekretarką nazywa osobę, którą chce pomiatać.
– Ginny,
pamiętaj, że ja jestem pierwszą i prawdopodobnie ostatnią osobą, która dała
Malfoyowi w mordę. Nie dam sobą pomiatać – odpowiedziała z uśmiechem. – Poza
tym, wątpię, aby mnie przyjął.
Jeszcze tego
samego dnia, ignorując przy tym narzekania i kazania Harry'ego oraz Rona,
wysłała do Malfoy Company swoje podanie. Najbardziej zdziwiło ją, że w ciągu
godziny dostała odpowiedź – i to pozytywną!
Panno Granger,
Pani
zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie. Proszę przyjść jutro na rozmowę na
godzinę dziesiątą. Proszę zabrać z sobą swoje ostatnie świadectwo szkolne oraz
– jeżeli jest Pani w posiadaniu – wyniki z egzaminów OWTM.
Z
poważaniem,
Hermiona spojrzała na podpis. Był nie do rozczytania, gdyż pismo było zbyt...
artystyczne. Taka ilość zawijasów była po prostu nieczytelna. Jednego mogła być
pewna – to nie Malfoy to podpisywał. Nazwisko było za krótkie, a imię za długie
i z pewnością nie zaczynało się na literę „D". To chyba było „T", ale
nie mogła być tego pewna.
Cieszyła się,
że odpowiedź była pozytywna. W pewien sposób ją to podbudowało. Czuła się
lepiej, chociaż nie liczyła, że Malfoy ją zatrudni. Miała za to dowód, że być
może jej CV – chociaż prawie puste, bo nie miała wcześniej żadnego zatrudnienia
– nie było najgorsze... Prawdopodobnie.
Jej przyjaciele
nie byli zadowoleni z tego powodu, ale kibicowali jej, żeby się udało. Bo mimo
wszystko, chcieli, żeby Hermiona była szczęśliwa. Nawet jeśli miałaby być
szczęśliwa w firmie Draco Malfoya, w co cicho wątpili.
.*.*.*.
Następnego dnia Hermiona stanęła przed wysokim budynkiem z wielkim, ciemnym
napisem „Malfoy Company" na samej górze. Miał on duże okna, a jasna
elewacja nie została jeszcze zabrudzona, dzięki chroniącym ją zaklęciom.
Dziewczyna była pod wrażeniem, bo poczuła się jakoś bardziej pewnie – już z
daleka można było zauważyć, że właściciel firmy dbał o nią w każdy możliwy
sposób. Nie sądziła, że firma produkująca eliksiry mogła odnieść tak wielki
sukces, ale w końcu należała do urodzonego w czepku Malfoya. On zawsze miał
większe szczęście niż zasługiwał.
Hermiona
otworzyła szklane drzwi. W środku była tylko biała ściana i metalowe drzwi
windy. Nic więcej, żadnych schodów czy drzwi. Podeszła bliżej windy i nacisnęła
guzik. Drzwi otworzyły się niemal w tym samym momencie. Dziewczyna weszła niepewnym
krokiem do środka. Zdziwił ją brak żadnych guzików – w środku było tylko
światełko, dzięki któremu było jasno i lustro. Przyjrzała się sobie. Wyglądała
schludnie i elegancko. Miała na sobie skromną, białą koszulę z podwiniętymi do
łokci rękawami, czarną ołówkową spódnicę sięgającą kolana i czarne buty na
niskim obcasie. Włosy spięła w gładkiego kucyka, chociaż z jej włosami to nie
było proste. Według niej wyglądała idealnie, jeżeli chodziło o rozmowę o
pracę. Z drugiej strony trochę obawiała się, że źle zrobiła. Malfoy nie bez
powodu zatrudniał kobiety w wieku od osiemnastego do dwudziestego piątego roku
życia, zapewne wolałby, żeby miała jakąś mało zakrywającą czerwoną sukienkę
obcisłą jak druga skóra, aniżeli normalny strój. Hermiona głośno przełknęła ślinę, bo znowu
dopadły ją wątpliwości, czy dobrze robiła, że chciała tu pracować i rozejrzała
się, nie bardzo wiedząc co zrobić. Z opresji wyciągnął ją kobiecy głos, który
wypełnił ciszę.
– Podaj cel
wizyty lub piętro, na które zmierzasz.
– Rozmowa
kwalifikacyjna z panem Malfoyem – odpowiedziała niepewnie. Sekundę później
ponownie usłyszała głos.
– Piętro
dziesiąte. – Hermiona nie miała wątpliwości, że ta winda jest w pełni
czarodziejska, bo to fizycznie niemożliwe, aby w sekundę wzniosła się na taką
wysokość i szatynka nie poczuła żadnego ruchu.
Dziewczyna
wyszła z windy na korytarz. Zdziwiło ją, że wszędzie ściany były jasne. Zawsze
sądziła, że Malfoy był zagorzałym fanem czerni i będzie się nią otaczał do
końca życia. A tu taka miła niespodzianka. Co prawda, nieco zostało z niego
samego, bo podłoga była ciemna. Stojące gdzieniegdzie wysokie rośliny z dużymi
liśćmi dodawały zarówno otuchy, ale także były eleganckie. Panna Granger
spojrzała w lewo. Znajdowały się tam białe drzwi. Domyślała się, że to była
łazienka służbowa. Obok łazienki oraz naprzeciwko niej znajdowały się kolejne
drzwi – tym razem wykonane z mlecznej szyby – ale tym razem kompletnie nie
wiedziała, co tam się znajdowało. Najbardziej zainteresowały ją największe
drzwi, które znajdowały się z prawej strony. One także były z szyby, ale były
nieznacznie szersze niż inne. Dziewczyna była bardzo zdenerwowana i nie miała
pojęcia, w którą stronę się udać.
– Granger? –
Usłyszała swoje nazwisko, kiedy przyglądała się ostatnim drzwiom. W wejściu do
gabinetu znajdującego się naprzeciwko windy, stał wysoki mężczyzna.
Na oko był
młody – zapewne w wieku Hermiony. Dziewczyna przyjrzała się mu. Miał ciemne,
gęste i krótkie włosy. Jego oczy były jasne, ale z tej odległości nie mogła
ocenić, jaką barwę mają dokładnie – z daleka nie były ani niebieskie, ani
zielone, ani szare, ale nadal pozostawały jasnymi. Chłopak miał także wystające
kości policzkowe i mocne rysy twarzy. Po chwili do Hermiony dotarło, że go
znała. Po krótkiej chwili dotarło do niej, kto to był.
– Witaj, Nott –
przywitała się, po czym podeszła bliżej niego. Podała mu dłoń, a ten ją
uścisnął. Dziewczyna była zaskoczona nagłą zmianą fryzury, przez którą nie
poznała chłopaka. W Hogwarcie jego włosy sterczały do góry, a teraz zostały
zaczesane.
– Chodź do
Draco. Gotowa psychicznie? – spytał Nott, uśmiechając się pod nosem.
– Myślę, że tak
– odpowiedziała, chociaż nie była tego pewna.
Chłopak ruszył
ku największym drzwiom. Otworzył je i przepuścił ją pierwszą. Weszli do
pustego gabinetu. Tutaj ściany też były jasne, a podłoga ciemna. Po prawej
stronie i na przeciwko od wejścia znajdowały się łącznie trzy okna – z czego
jedno było po jej prawej. Obok niego stała doniczka z dość wysokim fikusem.
Między dwoma oknami stało duże, ciemne biurko, które niemal błyszczało. Czarne,
skórzane krzesło na kółkach także wyglądało jak nieużywane. Mimo, że siedziało
na nim wcześniej wiele sekretarek, żadna jeszcze nie gościła na nim
wystarczająco długo, aby pojawiły się na nim konkretne ślady zużycia.
Nott
poprowadził ją na prawo, gdzie znajdowały się kolejne drzwi, również z mlecznej
szyby. Zapewne tutaj był gabinet Malfoya. Chłopak zapukał do drzwi i nie
czekając na odpowiedź otworzył drzwi.
– Nikt cię nie
uczył kultury, Teodorze? A co jeżeli miałbym gościa? Należy czekać na
zaproszenie, a nie wchodzić jak do obory. – Usłyszała pozornie zimny głos. Nott
tylko się roześmiał.
– Przez te
drzwi doskonale widać, czy jesteś sam, Draconie – rzekł. – A teraz rzeczywiście
masz gościa.
– Kogo? –
Zdziwił się.
– Nie mów, że
znowu zapomniałeś... Rozmowa kwalifikacyjna. – Teodor pokręcił głową. Przez
chwilę Hermiona żałowała, że zasłonił jej cały widok, bo była ciekawa wyrazu
twarzy Malfoya.
– Niech
wejdzie, ktokolwiek to jest.
Nott odszedł od
drzwi, uprzednio kiwając głową i wyszedł z pustego biura, które miało należeć do
sekretarki. Hermiona weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Dopiero wtedy
Malfoy podniósł wzrok znad papierów. Uniósł prawą brew, przez co dziewczyna
poczuła się trochę nieswojo.
– O, Granger,
co za miłe spotkanie –
powiedział bez krzty emocji. Już czuła, że nie będzie z nim łatwo. – Usiądź. –
Wskazał miękkie krzesło naprzeciwko siebie.
Hermionie przeszło
przez myśl, że Draco był w tym momencie podobny do Snape'a – miał głos wyprany
z emocji, których nie można było także odczytać z jego twarzy. Nie wiedziała,
czy grał, żeby zniechęcić do pracy, czy był taki zawsze. Gdyby nie wyjątkowa
desperacja i chęć zdobycia jakiejkolwiek pracy, uciekłaby stąd gdzie pieprz
rośnie. Jednak zamiast tego usiadła na wskazanym miejscu. Z torebki wyciągnęła
papiery i podała je blondynowi. Te wziął je i zaczął czytać. Po chwili
uśmiechnął się pod nosem.
– No tak, z
każdego przedmiotu „W" i sto procent na owutemach... Czemu mnie to nie
dziwi? – spytał ją, podnosząc wzrok znad świadectwa. Wyglądał jakby patrzył na
jej oceny z ciekawości, czy największa kujonka z jego roku znowu była możliwie
najlepsza, a nie z konieczności.
– Nie mam
pojęcia – przyznała.
Malfoy kiwnął
niby z uznaniem, ale panna Granger wątpiła, że jej oceny cokolwiek go
obchodziły. Pewnie jak zwykle chciał się z niej ponabijać i tyle.
– Zawsze
zastanawiałem się, czy ciebie nie boli głowa od wiecznej nauki i czytania. Zero
życia prywatnego, tylko siedzenie w tej brudnej, śmierdzącej bibliotece...
Okropne. – Odłożył papiery na biurko. Rozsiadł się wygodniej w fotelu. –
Opowiadaj, Granger. Co tam u ciebie?
Hermiona nie
bardzo wiedziała, jak ma z nim postępować. Nie miała pojęcia, w co on grał, a
nie chciała popełnić żadnej gafy. Nie dziś. Nie na rozmowie, która miała ją
uratować.
– Oprócz tego,
że szukam pracy, to nic ciekawego – powiedziała lakonicznie. Malfoy znowu
pokiwał.
– Akurat tego
się domyśliłem, Granger. – Uśmiechnął się zgryźliwie. – To smutne, że z takimi
ocenami i wynikami nigdzie cię nie chcą i musiałaś przyjść po pracę do mnie.
– To jest
komplement? – zdziwiła się. Malfoy kolejny raz podniósł brew.
– Komplement? To
nie komplement, tylko suchy fakt – stwierdził chłopak. – Oczywiście, wiem, że
jest kryzys i wszędzie zamiast zatrudniać nowe osoby, zwalniają kolejne, aby
koszty były mniejsze. Ostatnio słyszałem, że Weasley będzie ambasadorem w
Niemczech. To prawda?
– Tak –
odpowiedziała. – Czemu mnie o to pytasz?
– Z prostej,
ludzkiej ciekawości, Granger. W każdej plotce jest ziarno prawdy, ale to nie
znaczy, że trzeba w nie bezgranicznie wierzyć. Wolałem mieć pewność – odparł. –
Biedny Lennox cenił się za wysoko, to wzięli tańszego Weasleya. Ach, ten
kryzys... – Zaśmiał się cicho. – Ale powiem szczerze, nie spodziewałem się, że
chcesz pracować akurat u mnie... – Najpierw wyprostował się w fotelu, by potem
nachylić się nad biurkiem.
– Ja też nie –
przyznała. – Ale mam nadzieję, że mnie przyjmiesz.
Draco popatrzył
na nią uważnie. Granger chyba naprawdę była zdesperowana, aby zdobyć pracę, bo
w twarz sugerowała mu, żeby ją przyjął. I tak by to zrobił – niechętnie musiał
przed sobą przyznać, że potrzebował kogoś takiego jak ona. Była wręcz idealna
do tej pracy; potrafiła się skupić, była pilna, dawała z siebie wszystko i
miała ogromną wiedzę. No i prawdopodobnie umiała robić kawę. Zbliżał się
ważny okres w rozwoju jego firmy i potrzebował Granger.
– Wiesz, że to
nie będzie łatwa praca? – spytał ją, uważnie przyglądając się jej
reakcjom. – Często będzie się zdarzało, że zostaniesz po godzinach pracy i
w weekendy.
– To nie
problem, nie mam żadnych innych obowiązków.
– A umiesz
odróżnić od siebie cukier i sól?
Hermiona
popatrzyła na blondyna ze zdziwieniem. To raczej nie było idealne pytanie w
trakcie rozmowy o pracę.
– Oczywiście,
że tak! Za głupią mnie masz?
Malfoy zaśmiał
się cicho i jadowicie.
– Już jesteś
lepsza niż połowa poprzednich sekretarek. Gratuluję, chociaż po tobie można
było się tego domyśleć. Masz tą robotę, ale... – przerwał i uniósł ku górze
palec wskazujący. – Nie licz, że nagle stanę się potulnym króliczkiem. Nie będę
do rany przyłóż. Nie zamierzam być sztucznie milusiński tylko dlatego, że
popełniłem kilka błędów w szkole, rozumiesz?
– Jeżeli
będziesz nie do zniesienia, pozwę cię o mobbing – powiedziała całkiem szczerze.
Malfoy tylko
patrzył na nią bez krzty emocji. Po chwili mierzenia się spojrzeniami, jeden z
kącików jego ust nieznacznie uniósł się ku górze. Miał już coś jej powiedzieć,
ale wolał zrezygnować z tego. Zazwyczaj mówił to, co miał na myśli –
nieważne, czy to kogoś raniło, czy cieszyło. Taki był jego urok osobisty i nic
dziwnego, że ranił wiele osób wokół siebie, najczęściej właśnie sekretarki.
Wiedział jednak, że Granger będzie inna. Ona jako jedna z niewielu była odporna
na jego krytykę, przykre słowa kierowane w jej kierunku czy obelgi. W Hogwarcie
niesamowicie go to irytowało, tym samym motywując do dalszego działania. Nie
miał pojęcia, że przez niego potrafiła płakać pół nocy.
– Przyjdź jutro
na ósmą – powiedział. Szatynka kiwnęła.
– Do której
będę pracować? – spytała. Draco westchnął ciężko. Czuł się, jakby już miał
jej dość, mimo że nie przepracowała u niego nawet minuty... Narazie.
– Teoretycznie
do piętnastej, ale jeszcze się zobaczy.
Hermiona
kiwnęła na znak zrozumienia. Wstała z krzesła i przygładziła spódnicę, po czym
podniosła swoją torebkę. Wyciągnęła ku Malfoyowi prawą dłoń, chcąc się
pożegnać. Chłopak, nie mając wyboru, również wstał i uścisnął jej dłoń. Zdziwił
się, jaka była mała i ciepła. Zupełnie inna niż jego – duża i zimna.
– Do widzenia –
rzekła, puszczając jego rękę.
Malfoy
uśmiechnął pod nosem, jakby właśnie przypomniał sobie wyjątkowo zabawny kawał.
Cóż, współpraca z Granger nie mogła być normalna.
– Do jutra –
odpowiedział, patrząc jej uważnie w oczy. Kiedy odeszła i miała zamiast złapać
za klamkę, chrząknął, zwracając jej uwagę na siebie. – Ach, Granger,
zapomniałbym. Nie musisz się ubierać jak zakonnica codziennie. Kiedy masz na
sobie jakieś kolory, patrzenie na ciebie jest trochę znośniejsze. Chociaż ta
spódnica nie jest taka zła...
Zacisnęła
szczękę, obawiając się, że mogłaby powiedzieć coś, czego by żałowała. Zamiast
tego uśmiechnęła sztucznie słodko.
– Jeszcze
jakieś zalecenia, szefie? – powiedziała z chęcią mordu wypisaną w oczach.
Malfoy popatrzył na nią jakby z dumą.
– O, proszę,
jaka potulna... Nie, to wszystkie zastrzeżenia, panno Granger.
Kilka sekund
później drzwi jego gabinetu zatrzasnęły się, chociaż Hermiona, która poczuła
spojrzenie Draco na swoich pośladkach, miała ochotę wrócić i zrobić z nim to
samo, co w trzeciej klasie. Żałowała, że posada szefa gwarantowała mu
nietykalność.
.*.*.
Kiedy weszła do mieszkania, niemal od razu Ginny do niej podbiegła. Była
ciekawa efektu rozmowy.
– I jak? –
spytała gorączkowo.
– Zatrudnił
mnie – odpowiedziała po chwili ciszy.
Ginny stanęła
jak wryta. Jej twarz wyrażała jawne zdziwienie. Nie dowierzała. Szatynki to nie
zdziwiło, bo podświadomie czuła to samo. Bo to był Malfoy – prędzej
spodziewałaby się, że gdyby weszła do jego gabinetu, to zacząłby się z niej
śmiać. Ale on tego nie zrobił.
– Żartujesz
sobie, tak? – Chciała mieć pewność, że przyjaciółka mówiła prawdę.
– Nie, Ginny.
Nie żartuję, naprawdę mnie przyjął. – Uśmiechnęła się.
– Gratulacje –
rzekła rudowłosa, tonem, który wskazywał na to, że nadal nie dowierzała w
usłyszane wiadomości. – Ale chłopaki będą mieli niespodziankę... Chodź, musisz
mi opowiedzieć szczegóły – dodała, po czym wciągnęła ją do salonu.
.*.
Nott, do mnie. Już.
Draco zgiął malutką, żółtą karteczkę i jednym machnięciem różdżki sprawił, że
zniknęła z jego biurka. Blondyn rozsiadł się w fotelu i zaczął bawić się swoim
gładkim, czarnym piórem. Chwilę później usłyszał stukanie eleganckich butów i
dwa puknięcia w szklane drzwi. Nott, tak jak zwykle nie poczekał na
zaproszenie, tylko wszedł do gabinetu. Podszedł do krzesła naprzeciwko blondyna
i zajął je.
– Tak? –
spytał.
Draco odłożył
pióro, które potoczyło się aż do stosu dokumentów.
– Dlaczego mi
nie powiedziałeś, że Granger przychodzi do mnie na rozmowę? – Spojrzał na
przyjaciela uważnie. Ten westchnął, kręcąc głową.
– A co? Miałem
przyjść i rzec: Draco, Granger przychodzi sobie na rozmowę, zakładaj
swój najlepszy krawat i koszulę, no i fajnie by było gdybyś zmienił majtki.
Nie bądź śmieszny – rzekł Nott, po czym przeczesał swoje włosy palcami. – A
zatrudniłeś ją? Nie miałem jak jej złapać, bo szybko wyszła, a nie wydawała się
być szczęśliwa.
– Co masz na
myśli?
– Że warczała
pod nosem coś, co było łudząco podobne do wyrażenia „Pieprzony
Malfoy". Ale mogę się mylić.
Draco
natychmiast skojarzył fakty. Czyli jednak czuła jego spojrzenie na swoich
tyłach. Ups?
– Właśnie ją
zatrudniłem. – Skrzywił się. – I coś czuję, że będę tego żałował. Wiesz, że ona
mi groziła?
Nott roześmiał
się. Właściwie, do to tej pory to Malfoy był tym który groził, a nie tym,
któremu grożono. Wiedział, że to w pewien sposób ugodziło w jego dumę i wielkie
jak Hogwart ego.
– Ale jak to? –
spytał, jakby nie mogąc w to uwierzyć.
– Normalnie.
Powiedziała, że jak będę nie do zniesienia, pozwie mnie. – Przewrócił oczami,
głośno wypuszczając powietrze. – Ja z nią nie wytrzymam, Teodorze. Dlaczego
zesłałeś ją na mnie?
– Mogłeś jej
nie przyjmować – zauważył chłopak. – A jeżeli nie spostrzegłeś, to Granger ma szansę
na tytuł najbardziej kompetentnej sekretarki, jaką kiedykolwiek zatrudniłeś.
Brawo! – Wyprostował się i oparł łokcie na biurku. – Ty jej potrzebujesz, stary
i dobrze o tym wiesz. Inaczej byś jej nie przyjął. Musisz z nią wytrzymać jak
najdłużej, tym bardziej, że już w następnym tygodniu rozpoczynasz powiększanie
firmy. Właściwie, to tylko ona może sobie poradzić.
Draco westchnął
ciężko.
– Niestety, wiem
o tym. Pieprzona Granger.
______________
Hejka! :D
Jak podobał Wam się pierwszy rozdział? :3 Osobiście jestem z niego w miarę zadowolona, wszystko jest tak, jak zaplanowałam.
Zakładka Bohaterowie już czynna! Zapraszam!
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson ❤
Zajmuje
OdpowiedzUsuńRozdział światny, Teodor zamiast Blaise'a coś nowego i w sumie nawet dobrze bo w każdym ff jest Zabini. Weszłam tez na bohaterów bo ostania ich nie było i będzie Astoria mam przeczucie, że skończy z Nottem. Wrócimy do opowiadania Malfoy jest zły na Teo, że nie powiedział mu ze Granger przybyła na rozmowę. Sądzie, że nie będzie dobrze. Malfoy ironiczny, bezczelny jak zwykle, a Hermiona zdesperowana.
UsuńPozdrawiam,
Kat.
Dziękuję serdecznie ❤
UsuńCóż, między nimi będzie różnie, ale może nie będzie aż tak źle :P
Cieszę się, że podobało ci się :)
Również pozdrawiam,
Feltson
Malfoy jako cyniczny dupek? Taką dorosłą interpretacje jego osoby uwielbiam najbardziej.
OdpowiedzUsuńTak, Teodor zamiast Blaise to coś nowego, i nie powiem...zaskakującego. Ale to dobrze, rzadko czytam coś z jego udziałem a przyznam, że jego postać jest naprawdę interesująca( Poza tym, że często wyobrażam go sobie jako cholernie przystojnego mężczyznę pokroju Jamesa Deana, to sama jego osoba rzadko jest brana na poważnie)
Ron wyjeżdża? Oh, czyżbym nie musiała użerać się z jego postacią? Coraz więcej plusów.
Wszystko bardzo mi się podoba, radziłbym jednak, przeczytać jeszcze raz fragment o piórze- powtórzenia rzucają mi się w oczy:(
Mimo wszystko czekam na rozwój sytuacji!
Weny, weny i jeszcze raz weny!
Pozdrawiam:)
Ps: cudowny szablon, zakochałam się w zdjęciu Thomasa jak i w całej kolorystyce!
UsuńDziękuję! :D ❤
UsuńTeż uwielbiam wrednego Draco :3
Właściwie, to mnie także brakuje Teo w ff, dlatego postanowiłam spróbować c:
Fragment o piórze jak najbardziej dopracuję, dzięki za wskazanie :)
Też kocham ten szablon, więc cieszę się, że Tobie również się podoba :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo już po pierwszym spotkaniu czuję, że będzie się działo :D
Dialogi mnie po prostu urzekły, bo czuć w nich humor i lekkość ;)
Jestem bardzo ciekawa jak, to dalej będzie z naszymi bohaterami i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Gorąco pozdrawiam i życzę niezliczonej ilości weny ;)
Basiabella
Dziękuję c: ❤ Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się! :D
UsuńRównież pozdrawiam,
Feltson
Od samego początku wszystko zapowiada się świetnie. Tak bardzo podoba mi się sposób w jaki przeprowadziłaś tą rozmowę, że do tej pory się do siebie uśmiecham.
OdpowiedzUsuńNa wielki plus jest też to, że nie zmieniłaś charakteru bohaterów. No po prostu cud, miód i orzeszki. :3
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny i czasu!
Pozdrawiam :)
Ślicznie dziękuję ❤ Jest mi niezmiernie miło :3
UsuńRównież pozdrawiam,
Feltson
Zacznijmy od początku :)
OdpowiedzUsuń1. Dzieci w Angli mają trochę później wakacje… ale to techniczy szczegół ;)
2. Mogę nazywać cię Kunegundą – hm… ten fragment mnie rozbawił :D
3. A przy okazji polecam ci nauczyć się odróżniać sól od cukru. – kolejny uśmiech :D
4. – No tak, z każdego przedmiotu „W" i sto procent na owutemach... Czemu mnie to nie dziwi? – spytał ją, podnosząc wzrok znad świadectwa. Wyglądał jakby patrzył na jej oceny z ciekawości, czy największa kujonka z jego roku znowu była możliwie najlepsza, a nie z konieczności.
– Nie mam pojęcia – przyznała.
Odpowiedź Hermiony <3 Nie wiem, czemu, ale mi się spodobała <3
5. A, jeszcze o Ronie. Usunięcie go do Niemiec to o niebo lepsza opcja od Rona rzucającego lub zdradzającego Hermionę :*
6. – Że warczała pod nosem coś, co było łudząco podobne do wyrażenia „Pieprzony Malfoy". Ale mogę się mylić. Draco natychmiast skojarzył fakty. Czyli jednak czuła jego spojrzenie na swoich tyłach. Ups? <3 <3 <3
7. Szablon jest taki ładny :) Ma fajną kolorystykę i w ogóle. Chociaż na razie nie pasuje do opowiadania, to pewnie w przyszłości będzie nawiązywać, nie?
Ogólnie sprawiłaś, że cały czas się szczerzyłam, jak czytałam :* Dzięki :)
Parę błędów się w kradło, ale mało znaczących. (Coś tam mi zgrzytało po prostu).
Pozdrawiam :*
The Grey Lady
Dziękuję serdecznie! ❤
UsuńSzczerze mówiąc, to kompletnie przeoczyłam ten fakt... Ale, powiedzmy, uczniowie Hogwartu są wyjątkowi i mają dłuższe wakacje :D
Cieszę się, że spodobały ci się te fragmenty :D Lubię rozśmieszać ludzi :3
Miło mi, że podobało Ci się :)
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Bombowy! Ekstra na maksa. Weny do kolejnych
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D ❤
UsuńKochana...!
OdpowiedzUsuńPoprzednie uwielbiałam, a to?
To jest po prostu... Brak mi słów. Nie mam pojęcia skąd Ci to przyszło do głowy. Fajne? Nie. Fenomenalne? Nie, ale...
Zaczynam to ubóstwiać! 💖
Laska, z nieba mi spadłaś. Wiem, że są wakacje i w ogóle, ale mam nadzieję, że będziesz dodawać rozdziały dosyć często.
Podoba mi się, że wplotłaś tu Notta. Trochę się go obawiam.
Jest tylko mały szkopuł. Co z "namiętnym uczuciem" kwitnącym między Hermioną a Ronem podczas Insygniów Śmierci? Pozbyłaś się go tak, jakby nigdy go nie było?
Pozdrawiam i czekam,
KH.
Dziękuję ślicznie! ❤
UsuńWłaściwie, to najpierw wymyśliłam część drugą... Ale to nie zmienia faktu, że podoba mi się Twój entuzjazm :D
Postaram się dosyć często dodawać :)
Zarówno w „Pełni...", jak i w „Zenicie..." nie uznaję romansu Hermiony i Rona. Po prostu, jakby go nie było :)
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Nie mam zastrzeżeń. Rozdział ciekawy i dobrze opisany. Cieszę się, że masz własny pomysł i nie próbujesz nikogo naśladować ;) Oby tak dalej
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Dziękuję!:D ❤
UsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.Poprzednei opowiadanie pochłonęłam w jeden dzień, piszesz wspaniale!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję serdecznie ❤ c;
UsuńJestem ciekawa jak pociągniesz dalej tą historię. Na razie mam dość mieszane uczucia, ale może to tylko moje wrażenie... Będę śledzić dalej ;)
OdpowiedzUsuńżyczę weny i czasu na pisanie
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam na nowość
http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/
Mam nadzieję, że uda mi się przekonać Cię do historii :)
UsuńRozdział bardzo mi się podobał :) Podoba mi się twój styl pisania :) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńAll the love xxx
Ślicznie dziękuję ❤
UsuńCiekawe, wciągające... Podoba mi się i czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie ❤
UsuńKocham cię za tą Kunegunde, przez cały rozdział się śmiał nie wiem z czego. Nigdy nie przepadałam za blogami w dorosłym życiu, ale twoje mnie mega zaciekawiło. Mam nadziej że rozdział pojawi się bardzo szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
MadzikM
http://socolddramione.blogspot.com/
https://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
https://dhpbpmm.blogspot.com/
Ślicznie dziękuję! :D ❤
UsuńJestem zakochana w Twoim stylu i formie pisania. Prolog już niesie w sobie tę odrobinę magii.
OdpowiedzUsuńPlusem jest postać Notta, którego zdecydowanie jest za mało w fanfikach! Oraz Ron, jako ambasador - na pewno wyniknie z tego wiele śmiesznych sytuacji!
Podoba mi się pomysł z kryzysem - z tym, że nawet dla członkini Golden Trio nie znajdzie się praca w Ministerstwie. Że o wszystko sama musi zadbać.
Nie umiem tylko sobie wyobrazić, że tak szybko Hermiona zdecydowała się na pracę u Malfoya. Nie próbowała nigdzie indziej szukać, nie łapała się żadnej pracy - tylko udała się do swojego szkolnego wroga... i to, że Draco też tak szybko ją przyjął - chyba naprawdę miał pecha do poprzednich sekretarek... ;)
Sama końcówka rozśmieszyła mnie do łez. ;)
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
Dziękuję ❤
UsuńRzeczywiście, teraz widzę, że mało realistycznie to przedstawiłam... Ale zależało mi na czasie (tym przedstawionym), chociaż to mnie nie usprawiedliwia :( Następnym razem nad tym popracuję :)
A Draco miał wyjątkowego nie farta, to fakt :P
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Może nie tyle, mało realistycznie, co trochę za szybko. Niemniej jednak już kupiłaś mnie tą historią i na pewno będę się w niej zaczytywać. :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Pokombinuję trochę i w drugim rozdziale postaram się trochę naprostować sytuację :)
UsuńFeltson
Kiedy będzie kolejny rozdział? Chyba się uzależniłam :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem dokładnie, ale w ciągu najbliższych kilku dni :3
UsuńI bardzo się cieszę! ❤
No, no. Bardzo ciekawe. Zgadzam się, genialny ten pomysł z kryzysem.
OdpowiedzUsuńJuż polubiłam Nott'a i Malfoya!
Pozostaje mi tylko czekać na następny :)
Pozdrawiam,
Madzia.
Dziękuję, bardzo się cieszę ❤ :D
UsuńRównież pozdrawiam,
Feltson
Świetne i czekam na następne ;)
OdpowiedzUsuńPS. Masz swoją stronke na FB??
Pozdrawiam i życzę weny :)
Dziękuję! ❤
UsuńNie mam strony na fb i raczej nie zamierzam żadnej zakładać :) Nie mój żywioł ;) Ale można mnie spotkać na grupie DRAMIONE [PL], którą serdecznie polecam ❤
Zapowiada sie naprawdę ciekawie, z jakiego filmu czy serialu jest ten draco?
OdpowiedzUsuńDzięki <3
UsuńGif z Tomem z serialu "Murder In the First", o ile się nie mylę :)