wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 1: Mój szef – Malfoy

Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 1: Mój szef  Malfoy





Ostatni piątek czerwca w tym roku był wyjątkowo pięknym dniem. W przeważnie pochmurnym i chłodnym Londynie świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Lato zapowiadało się na wyjątkowo ciepłe i słoneczne, na co szczerze liczyły dzieci, którym właśnie zaczynały się wakacje. 
Na peronie 9 3/4 na dworcu King's Cross zebrał się tłum ludzi, w większości stęsknionych rodziców. Panował tam ogromny gwar, co było cechą charakterystyczną tego miejsca. Z różnych stron słychać było przechwały dumnych rodzicieli, którzy licytowali, czyje dziecko miało lepsze oceny, było mądrzejsze, miało mniej szlabanów lub strzeliło więcej bramek w trakcie sezonu Quidditcha. Harry Potter i Ron Weasley, którzy w tym roku także przybyli na peron, czuli się dziwnie. Zupełnie nie pasowali do obrazu zatroskanych, stęsknionych ojców, nie mogących doczekać się powrotu swojego dziecka. Trzymali się na uboczu, gdzie było zdecydowanie więcej przestrzeni osobistej, tak bardzo cenionej przez ludzi, kiedy tak wiele osób znajdowało się w jednym miejscu w jednej chwili.
Kilka minut po ich przybyciu, na peron wjechał dobrze im znany, czerwony pociąg. Rodzice zaczęli pchać się do przodu, chcąc jak najszybciej zobaczyć swoje pociechy po długiej rozłące. Harry wraz z Ronem nadal stali na uboczu, dobrze wiedząc, że zostaną odnalezieni. I rzeczywiście, nie minęły dwie minuty, jak zobaczyli dwie dziewczyny zmierzające w ich kierunku. 
– Cześć – przywitały się równocześnie.
Ginny niemal od razu rzuciła się w ramiona Harry'ego. Bardzo stęskniła się za swoim chłopakiem, którego – nie licząc ubogiej przerwy świątecznej – nie widziała przez dziesięć miesięcy. Rozłąka była dla nich bardzo ciężka, dlatego niewyobrażalnie cieszyła się na powrót do domu. W tym czasie Hermiona podeszła do Rona i przytuliła się do niego na przywitanie. Panna Granger także niewyobrażalnie stęskniła się za swoimi przyjaciółmi. Bez nich Hogwart nie był taki sam.
Właściwie, to po jej powrocie Hogwart nie był taki sam, jak poprzednio. Po wojnie niewielu uczniów z siódmego rocznika wróciło, aby ukończyć naukę. Z Gryffindoru, oprócz niej, do szkoły wrócił Neville. Gdyby nie on i Ginny, Hermiona nie wytrzymałaby tego roku. Czuła się bardzo samotnie bez dwójki swoich przyjaciół. Jako, że jej rocznik został połączony z tym niższym, znała niewiele osób. W dormitorium jedynie Ginny była jej przyjazną duszą, do Amy i Elizy raczej rzadko się odzywała. Momentami żałowała, że wróciła do szkoły, by zdać owutemy, ale były to zaledwie momenty. Finalnie była z siebie bardzo dumna, bo podjęcie tej decyzji nie było proste. 
– Bardzo za wami tęskniłam. To znaczy, obie się stęskniłyśmy – powiedziała Hermiona, kiedy odsunęła się od Rona, by uścisnąć Harry'ego.
– My za wami też – rzekł Potter, obejmując swoją przyjaciółkę. – Nie miał mnie kto zaganiać do nauki – dodał, śmiejąc się szczerze.
Potter i Weasley nie bez powodu nie wrócili do szkoły. Zostali, by móc zrobić kursy aurorskie i zdobyć dzięki temu zawód, o którym marzyli. I za kilka dni będzie to możliwe – w końcu zdobędą to, czego pragnęli.
Chwilę później chłopcy zabrali kufry dziewcząt, ruszając ku wyjściu z peronu. Dziewczęta po długiej nieobecności miały wrócić do domu.




.*.*.*.*.*.*.




Cichy stukot uderzania drogiego, czarnego wiecznego pióra o ciemny blat biurka wypełniał ciszę. Mężczyzna w końcu rzucił pisadło wyglądające identycznie, co mugolskie. Odkąd założył firmę, pozbył się tego obrzydliwego ptasiego pierza, które ciągle trzeba było maczać w atramencie, co doprowadzało go do szewskiej pasji. Zamienił strąki jakiegoś wielkiego, obrzydliwego ptaszyska na wieczne, mające samowypełniający się wkład. I był z tego bardzo zadowolony.
Teraz jednak był wściekły, ale z zupełnie innego powodu. Kiedy patrzył na głupoty, które wypisywała jego sekretarka, nie bardzo wiedział czy ma się śmiać, czy może płakać. Miał wrażenie, że płacił jej za ukradkowe piłowanie paznokci, przerywane prośbą o kawę i innymi ewentualnymi obowiązkami, które musiała wypełniać.
Kolejna do wywalenia – pomyślał Draco Malfoy, zaciskając zęby. Czasem miewał wrażenie, że na stanowisku sekretarki w jego firmie ciążyła klątwa. Nie mógł znaleźć idealnej kandydatki, bo każdej czegoś brakowało – albo nie znała podstaw ortografii, albo była ogromną niezdarą, która zalała kawą akurat jego najukochańszy garnitur. Jeszcze inne nie umiały parzyć kawy, jawnie niczego nie robiły, lub zatrudniły się w firmie, aby móc podrywać go na każdym kroku. Przez prawie rok w jego biurze przewinęło się około dwudziestu pracownic, z czego tylko jedna wytrzymała miesiąc. Kandydatką była prawie idealną, brakowało jej tylko siły psychicznej... I jako jedyna zwolniła się sama, bo miała dość uszczypliwego i wrednego szefa.
– Lauren, pozwól na chwilę! – zawołał. Nie minęła chwila, kiedy przed drzwiami wykonanymi z mlecznej szyby zobaczył sylwetkę dziewczyny. Dostrzegł, że szybko poprawiła włosy i otworzyła drzwi delikatnym ruchem. 
– Tak, szefie? – spytała ciepłym głosem. Oboje wiedzieli, że był on co najmniej sztuczny.
– Lauren, chciałbym...
– Szefie – przerwała mu – jestem Emma, nie Lauren.
Draco uniósł brew, rozsiadając się wygodniej w czarnym fotelu ze skóry. Uważnie spojrzał na dziewczynę, która już wiedziała, że nie było zbyt dobre posunięcie.
– Póki ci płacę, mogę cię nawet nazywać Kunegundą, rozumiesz? – powiedział spokojnie, mimo że dosłownie się w nim gotowało. Chciał wyjść z tej sytuacji z klasą. – A teraz chciałbym, abyś teraz poszła i grzecznie się spakowała. Za godzinę ma cię tu już nie być. Wypowiedzenie wyślę ci sową, częściową wypłatę za ostatni tydzień znajdziesz w swojej skrytce jutro. A teraz zejdź mi z oczu, póki jestem miły.
Emma nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, bo jej oblicze gwałtownie złagodniało. Podeszła bliżej biurka mężczyzny z błagalnym wyrazem twarzy.
– Proszę pana, niech pan mnie nie zwalnia. Bardzo potrzebuję tej pracy – powiedziała ze skruchą w głosie. Malfoy postukał palcami o blat biurka. Uśmiechnął się złośliwie.
– Każda, którą zwalniałem mnie o to prosiła. Czemu miałbym zostawić akurat ciebie? Cały mój zespół jest kompetentny, z jednym wyjątkiem. – Spojrzał na nią tak sugestywnie, że aż zarumieniła się ze złości. – Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić? Zostawić cię i szarpać moje delikatne nerwy, czy zwolnić cię i znaleźć kogoś, kto naprawdę zna się na swoim fachu?
Emma zacisnęła wargi, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mogłaby żałować. Jednak kiedy dotknęła palcami klamki drzwi, odwróciła się przodem do blondyna i z uśmiechem pełnym satysfakcji powiedziała:
– Jesteś bezczelny, Malfoy.
Draco słysząc ją, parsknął śmiechem. 
– Nie tak bardzo jak ty głupia – rzekł rozbawiony jej stwierdzeniem faktu. To tak, jakby właśnie powiedziała mu, że ma na imię Draco. – A przy okazji polecam ci nauczyć się odróżniać sól od cukru. Kawa, którą śmiałaś mi podawać, była co najmniej ohydna. A teraz miłego dnia życzę.







.*.*.*.*.*.




Harry, Ron, Hermiona i Ginny siedzieli przy stole w kuchni. Odkąd dziewczęta wróciły do domu opowiadały im o ich ostatnim roku w Hogwarcie. Co prawda pisywały do nich listy, w których przestawiały jakieś ważniejsze wydarzenia, ale papier nigdy nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz. Nie da się opisać całego roku w liście. Było już późno w nocy, kiedy przestały opowiadać, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek o tym, co przytrafiło się chłopakom. Ginny zrobiła cztery kubki herbaty i usiadła przy stole w kuchni.
– Opowiadajcie, teraz wasza kolej – rzekła, kiedy usiadła przy stole. 
– A co ciekawego możemy powiedzieć? – Harry wzruszył ramionami. – Właściwie, to nic niezwykłego się nie stało.
– Uważaj, bo ci uwierzę. – Ginny pokiwała z wyrazem twarzy, który jasno mówił, że wątpiła w słowa swojego chłopaka.
– Harry, jesteś nauczony do testów aurorskich? – spytała Hermiona, uśmiechając się. Przez cały rok brakowało jej tego pytania. Ginny była zbyt ogarnięta, by interesować się jej nauką.
– Jasne.
– A ty, Ron?
Rudowłosy spojrzał na swoje splecione dłonie, leżące na stole8. Hermiona z Ginny wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia. Potem twardo spoglądały na Harry'ego, który także odwrócił wzrok. Nie wiedziały, co dokładnie się stało, ale miały pewność, że to na pewno nie kwalifikowało się do rzeczy „nieciekawych", o których nie powinny wiedzieć.
– Ron? – przerwała ciszę Hermiona. Rudowłosy westchnął ciężko i podniósł głowę w odważnych geście.
– Ja nie mam kursów aurorskich – powiedział.
– Nie mów, że cię wywalili! Proszę cię... – Panna Granger upiła łyk herbaty, jakby chciała zatrzymać potok słów, który miał wydostać się z jej ust.
– Nie masz się co martwić, Hermiono, Ron wcale... – zaczął Potter.
– Harry! – warknęła Ginny. – Najpierw mówicie, że nic ciekawego, a potem dowiadujemy się, że wywalili Rona! Jak mamy się nie denerwować? Co nieciekawego jeszcze wam się przytrafiło? – spytała ciszej. 
– Ale wcale mnie nie wywalili – wtrącił Ron. – Tylko mnie przenieśli. W czasie kiedy Harry miał kursy autorskie, ja od trzech miesięcy miałem kurs niemieckiego. Będę ambasadorem Ministerstwa Magii w Niemczech.
Zapadła cisza, w trakcie której chłopcy pili herbatę. Musieli się czymś zająć, bezczynne siedzenie ciążyło na nich. W tym momencie tylko Ginny miała pełen kubek, ale nie miała ochoty pić. Zamiast tego świdrowała spojrzeniem swojego brata.
– Kiedy wyjeżdżasz?
– Za tydzień, w sobotę – odpowiedział, nie patrząc jej w oczy.
– I kiedy zamierzaliście nam powiedzieć? – wtrąciła Hermiona. – Gdy Ron stałby z walizkami w przedpokoju?
– Nie, planowaliśmy zrobić to jutro. Dzisiaj jesteście świeżo po podróży i nie chcieliśmy przekazywać wam takich rewelacji, gdy jesteście zmęczone... – bronił ich Harry.
Nastała cisza. Hermiona przemyślała sprawę i uwierzyła im. Cały dzień wypytywali ich, co działo się w Hogwarcie, czy owutemy były trudne i o wiele innych rzeczy. Zapewne poważniejsze sprawy musieli przyszykować na następny dzień.
– A jak ci idzie nauka niemieckiego, Ron? – spytała z uśmiechem.
 Sehr gut, mein lieber Freund! – odpowiedział ochoczo. Szatynka pokiwała głową z uznaniem. Może nie zrozumiała, co powiedział, bo nie znała tego języka, ale akcent i płynność z jaką to powiedział sprawiła, że była z niego dumna.
– Rozumiem, że nieźle. – Dopiła swoją herbatę. – Idę spać. Muszę mieć sporo siły, bo od jutra szukam pracy – powiedziała, po czym wstała od stołu. – Dobranoc – rzuciła na koniec. Chwilę później Ginny, Ron i Harry również się rozeszli.



.*.*.*.*.



Jak się okazało następnego dnia – znalezienie pracy wcale nie było takie proste, jak mogłoby się zdawać. Ogłoszeń było całkiem sporo, jak na kryzys, ale przynajmniej trzy czwarte z nich dotyczyło młodych mężczyzn potrzebnych do prac siłowych. Reszta, jak okazało się w poniedziałek, była nieaktualna.
Jeżeli chodziło o znalezienie pracy w Ministerstwie Magii, to również nie było na to szans. Wszystkie posady były już zajęte, a na stworzenie kolejnych nie było środków... A przynajmniej tak powiedział jej Kingsley, z którym spotkała się we wtorek. Mężczyzna polecił jej szukać dalej – bo przecież gdzieś musi znaleźć się praca i dla niej.
W środę Hermiona była tak zdesperowana, że nawet spojrzała na ogłoszenie, na które do tej pory nie śmiała spoglądać. Owszem, kochała Harry'ego i Ginny, traktowała ich jak rodzeństwo, ale nie mogła wiecznie u nich mieszkać. Ron, który dzielił pokój z Harry'm już miał perspektywę dla siebie, usamodzielnił się. Ona także tego chciała. 
– Cześć, Hermiona – przywitała się Ginny, kiedy weszła do kuchni. Gdy panna Granger wychodziła z pokoju, który z nią dzieliła, rudowłosa jeszcze spała. – Co robisz?
– A co mogę robić? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, stukając paznokciem w gazetę. Ginny kiwnęła, przeczesując palcami skudlone po śnie włosy. Potem usiadła naprzeciwko przyjaciółki i bawiąc się rogiem bluzki od piżamy, spytała:
– I co, jest coś ciekawego? – Hermiona pokręciła nosem, zmieszana. Po chwili ciszy podniosła wzrok znad gazety.
– Nie, ale zastanawiam nad jednym ogłoszeniem...
– Pokazuj! – nakazała Ginny.
Hermiona odwróciła gazetę o sto osiemdziesiąt stopni i palcem wskazała na najbardziej wyróżniającą się ofertę.
 Firma Malfoy Company poszukuje kobiety w wieku od osiemnastu do dwudziestu pięciu lat na stanowisko sekretarki... – przeczytała na głos. W pewnym momencie odsunęła od siebie gazetę i spojrzała na Hermionę. – Czyś ty oszalała? – Była poważna.
– Spróbuję – powiedziała dziewczyna.
– Ale to Malfoy i...
– ... i on mnie nie zatrudni – przerwała pannie Weasley. – Wiem o tym. Ale przynajmniej będę miała pewność, że próbowałam wszędzie, rozumiesz?
– A poradzisz sobie? Malfoy jest okropny i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że sekretarką nazywa osobę, którą chce pomiatać.
– Ginny, pamiętaj, że ja jestem pierwszą i prawdopodobnie ostatnią osobą, która dała Malfoyowi w mordę. Nie dam sobą pomiatać – odpowiedziała z uśmiechem. – Poza tym, wątpię, aby mnie przyjął.
Jeszcze tego samego dnia, ignorując przy tym narzekania i kazania Harry'ego oraz Rona, wysłała do Malfoy Company swoje podanie. Najbardziej zdziwiło ją, że w ciągu godziny dostała odpowiedź – i to pozytywną!

Panno Granger,

Pani zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie. Proszę przyjść jutro na rozmowę na godzinę dziesiątą. Proszę zabrać z sobą swoje ostatnie świadectwo szkolne oraz – jeżeli jest Pani w posiadaniu – wyniki z egzaminów OWTM.
Z poważaniem,

Hermiona spojrzała na podpis. Był nie do rozczytania, gdyż pismo było zbyt... artystyczne. Taka ilość zawijasów była po prostu nieczytelna. Jednego mogła być pewna – to nie Malfoy to podpisywał. Nazwisko było za krótkie, a imię za długie i z pewnością nie zaczynało się na literę „D". To chyba było „T", ale nie mogła być tego pewna. 
Cieszyła się, że odpowiedź była pozytywna. W pewien sposób ją to podbudowało. Czuła się lepiej, chociaż nie liczyła, że Malfoy ją zatrudni. Miała za to dowód, że być może jej CV – chociaż prawie puste, bo nie miała wcześniej żadnego zatrudnienia – nie było najgorsze... Prawdopodobnie.
Jej przyjaciele nie byli zadowoleni z tego powodu, ale kibicowali jej, żeby się udało. Bo mimo wszystko, chcieli, żeby Hermiona była szczęśliwa. Nawet jeśli miałaby być szczęśliwa w firmie Draco Malfoya, w co cicho wątpili.




.*.*.*.




Następnego dnia Hermiona stanęła przed wysokim budynkiem z wielkim, ciemnym napisem „Malfoy Company" na samej górze. Miał on duże okna, a jasna elewacja nie została jeszcze zabrudzona, dzięki chroniącym ją zaklęciom. Dziewczyna była pod wrażeniem, bo poczuła się jakoś bardziej pewnie – już z daleka można było zauważyć, że właściciel firmy dbał o nią w każdy możliwy sposób. Nie sądziła, że firma produkująca eliksiry mogła odnieść tak wielki sukces, ale w końcu należała do urodzonego w czepku Malfoya. On zawsze miał większe szczęście niż zasługiwał.
Hermiona otworzyła szklane drzwi. W środku była tylko biała ściana i metalowe drzwi windy. Nic więcej, żadnych schodów czy drzwi. Podeszła bliżej windy i nacisnęła guzik. Drzwi otworzyły się niemal w tym samym momencie. Dziewczyna weszła niepewnym krokiem do środka. Zdziwił ją brak żadnych guzików – w środku było tylko światełko, dzięki któremu było jasno i lustro. Przyjrzała się sobie. Wyglądała schludnie i elegancko. Miała na sobie skromną, białą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami, czarną ołówkową spódnicę sięgającą kolana i czarne buty na niskim obcasie. Włosy spięła w gładkiego kucyka, chociaż z jej włosami to nie było proste. Według niej wyglądała idealnie, jeżeli chodziło o rozmowę o pracę. Z drugiej strony trochę obawiała się, że źle zrobiła. Malfoy nie bez powodu zatrudniał kobiety w wieku od osiemnastego do dwudziestego piątego roku życia, zapewne wolałby, żeby miała jakąś mało zakrywającą czerwoną sukienkę obcisłą jak druga skóra, aniżeli normalny strój. Hermiona głośno przełknęła ślinę, bo znowu dopadły ją wątpliwości, czy dobrze robiła, że chciała tu pracować i rozejrzała się, nie bardzo wiedząc co zrobić. Z opresji wyciągnął ją kobiecy głos, który wypełnił ciszę.
– Podaj cel wizyty lub piętro, na które zmierzasz.
– Rozmowa kwalifikacyjna z panem Malfoyem – odpowiedziała niepewnie. Sekundę później ponownie usłyszała głos.
– Piętro dziesiąte. – Hermiona nie miała wątpliwości, że ta winda jest w pełni czarodziejska, bo to fizycznie niemożliwe, aby w sekundę wzniosła się na taką wysokość i szatynka nie poczuła żadnego ruchu.
Dziewczyna wyszła z windy na korytarz. Zdziwiło ją, że wszędzie ściany były jasne. Zawsze sądziła, że Malfoy był zagorzałym fanem czerni i będzie się nią otaczał do końca życia. A tu taka miła niespodzianka. Co prawda, nieco zostało z niego samego, bo podłoga była ciemna. Stojące gdzieniegdzie wysokie rośliny z dużymi liśćmi dodawały zarówno otuchy, ale także były eleganckie. Panna Granger spojrzała w lewo. Znajdowały się tam białe drzwi. Domyślała się, że to była łazienka służbowa. Obok łazienki oraz naprzeciwko niej znajdowały się kolejne drzwi – tym razem wykonane z mlecznej szyby – ale tym razem kompletnie nie wiedziała, co tam się znajdowało. Najbardziej zainteresowały ją największe drzwi, które znajdowały się z prawej strony. One także były z szyby, ale były nieznacznie szersze niż inne. Dziewczyna była bardzo zdenerwowana i nie miała pojęcia, w którą stronę się udać.
– Granger? – Usłyszała swoje nazwisko, kiedy przyglądała się ostatnim drzwiom. W wejściu do gabinetu znajdującego się naprzeciwko windy, stał wysoki mężczyzna.
Na oko był młody – zapewne w wieku Hermiony. Dziewczyna przyjrzała się mu. Miał ciemne, gęste i krótkie włosy. Jego oczy były jasne, ale z tej odległości nie mogła ocenić, jaką barwę mają dokładnie – z daleka nie były ani niebieskie, ani zielone, ani szare, ale nadal pozostawały jasnymi. Chłopak miał także wystające kości policzkowe i mocne rysy twarzy. Po chwili do Hermiony dotarło, że go znała. Po krótkiej chwili dotarło do niej, kto to był.
– Witaj, Nott – przywitała się, po czym podeszła bliżej niego. Podała mu dłoń, a ten ją uścisnął. Dziewczyna była zaskoczona nagłą zmianą fryzury, przez którą nie poznała chłopaka. W Hogwarcie jego włosy sterczały do góry, a teraz zostały zaczesane.
– Chodź do Draco. Gotowa psychicznie? – spytał Nott, uśmiechając się pod nosem.
– Myślę, że tak – odpowiedziała, chociaż nie była tego pewna.
Chłopak ruszył ku największym drzwiom. Otworzył je i przepuścił ją pierwszą. Weszli do pustego gabinetu. Tutaj ściany też były jasne, a podłoga ciemna. Po prawej stronie i na przeciwko od wejścia znajdowały się łącznie trzy okna – z czego jedno było po jej prawej. Obok niego stała doniczka z dość wysokim fikusem. Między dwoma oknami stało duże, ciemne biurko, które niemal błyszczało. Czarne, skórzane krzesło na kółkach także wyglądało jak nieużywane. Mimo, że siedziało na nim wcześniej wiele sekretarek, żadna jeszcze nie gościła na nim wystarczająco długo, aby pojawiły się na nim konkretne ślady zużycia. 
Nott poprowadził ją na prawo, gdzie znajdowały się kolejne drzwi, również z mlecznej szyby. Zapewne tutaj był gabinet Malfoya. Chłopak zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi.
– Nikt cię nie uczył kultury, Teodorze? A co jeżeli miałbym gościa? Należy czekać na zaproszenie, a nie wchodzić jak do obory. – Usłyszała pozornie zimny głos. Nott tylko się roześmiał.
– Przez te drzwi doskonale widać, czy jesteś sam, Draconie – rzekł. – A teraz rzeczywiście masz gościa.
– Kogo? – Zdziwił się.
– Nie mów, że znowu zapomniałeś... Rozmowa kwalifikacyjna. – Teodor pokręcił głową. Przez chwilę Hermiona żałowała, że zasłonił jej cały widok, bo była ciekawa wyrazu twarzy Malfoya.
– Niech wejdzie, ktokolwiek to jest.
Nott odszedł od drzwi, uprzednio kiwając głową i wyszedł z pustego biura, które miało należeć do sekretarki. Hermiona weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Dopiero wtedy Malfoy podniósł wzrok znad papierów. Uniósł prawą brew, przez co dziewczyna poczuła się trochę nieswojo.
– O, Granger, co za miłe spotkanie – powiedział bez krzty emocji. Już czuła, że nie będzie z nim łatwo. – Usiądź. – Wskazał miękkie krzesło naprzeciwko siebie.
Hermionie przeszło przez myśl, że Draco był w tym momencie podobny do Snape'a – miał głos wyprany z emocji, których nie można było także odczytać z jego twarzy. Nie wiedziała, czy grał, żeby zniechęcić do pracy, czy był taki zawsze. Gdyby nie wyjątkowa desperacja i chęć zdobycia jakiejkolwiek pracy, uciekłaby stąd gdzie pieprz rośnie. Jednak zamiast tego usiadła na wskazanym miejscu. Z torebki wyciągnęła papiery i podała je blondynowi. Te wziął je i zaczął czytać. Po chwili uśmiechnął się pod nosem.
– No tak, z każdego przedmiotu „W" i sto procent na owutemach... Czemu mnie to nie dziwi? – spytał ją, podnosząc wzrok znad świadectwa. Wyglądał jakby patrzył na jej oceny z ciekawości, czy największa kujonka z jego roku znowu była możliwie najlepsza, a nie z konieczności.
– Nie mam pojęcia – przyznała.
Malfoy kiwnął niby z uznaniem, ale panna Granger wątpiła, że jej oceny cokolwiek go obchodziły. Pewnie jak zwykle chciał się z niej ponabijać i tyle.
– Zawsze zastanawiałem się, czy ciebie nie boli głowa od wiecznej nauki i czytania. Zero życia prywatnego, tylko siedzenie w tej brudnej, śmierdzącej bibliotece... Okropne. – Odłożył papiery na biurko. Rozsiadł się wygodniej w fotelu. – Opowiadaj, Granger. Co tam u ciebie?
Hermiona nie bardzo wiedziała, jak ma z nim postępować. Nie miała pojęcia, w co on grał, a nie chciała popełnić żadnej gafy. Nie dziś. Nie na rozmowie, która miała ją uratować.
– Oprócz tego, że szukam pracy, to nic ciekawego – powiedziała lakonicznie. Malfoy znowu pokiwał. 
– Akurat tego się domyśliłem, Granger. – Uśmiechnął się zgryźliwie. – To smutne, że z takimi ocenami i wynikami nigdzie cię nie chcą i musiałaś przyjść po pracę do mnie.
– To jest komplement? – zdziwiła się. Malfoy kolejny raz podniósł brew.
– Komplement? To nie komplement, tylko suchy fakt – stwierdził chłopak. – Oczywiście, wiem, że jest kryzys i wszędzie zamiast zatrudniać nowe osoby, zwalniają kolejne, aby koszty były mniejsze. Ostatnio słyszałem, że Weasley będzie ambasadorem w Niemczech. To prawda? 
– Tak – odpowiedziała. – Czemu mnie o to pytasz?
– Z prostej, ludzkiej ciekawości, Granger. W każdej plotce jest ziarno prawdy, ale to nie znaczy, że trzeba w nie bezgranicznie wierzyć. Wolałem mieć pewność – odparł. – Biedny Lennox cenił się za wysoko, to wzięli tańszego Weasleya. Ach, ten kryzys... – Zaśmiał się cicho. – Ale powiem szczerze, nie spodziewałem się, że chcesz pracować akurat u mnie... – Najpierw wyprostował się w fotelu, by potem nachylić się nad biurkiem.
– Ja też nie – przyznała. – Ale mam nadzieję, że mnie przyjmiesz.
Draco popatrzył na nią uważnie. Granger chyba naprawdę była zdesperowana, aby zdobyć pracę, bo w twarz sugerowała mu, żeby ją przyjął. I tak by to zrobił – niechętnie musiał przed sobą przyznać, że potrzebował kogoś takiego jak ona. Była wręcz idealna do tej pracy; potrafiła się skupić, była pilna, dawała z siebie wszystko i miała ogromną wiedzę.  No i prawdopodobnie umiała robić kawę. Zbliżał się ważny okres w rozwoju jego firmy i potrzebował Granger.
– Wiesz, że to nie będzie łatwa praca? – spytał ją, uważnie przyglądając się jej reakcjom. – Często będzie się zdarzało, że zostaniesz po godzinach pracy i w weekendy.
– To nie problem, nie mam żadnych innych obowiązków.
– A umiesz odróżnić od siebie cukier i sól?
Hermiona popatrzyła na blondyna ze zdziwieniem. To raczej nie było idealne pytanie w trakcie rozmowy o pracę.
– Oczywiście, że tak! Za głupią mnie masz?
Malfoy zaśmiał się cicho i jadowicie.
– Już jesteś lepsza niż połowa poprzednich sekretarek. Gratuluję, chociaż po tobie można było się tego domyśleć. Masz tą robotę, ale... – przerwał i uniósł ku górze palec wskazujący. – Nie licz, że nagle stanę się potulnym króliczkiem. Nie będę do rany przyłóż. Nie zamierzam być sztucznie milusiński tylko dlatego, że popełniłem kilka błędów w szkole, rozumiesz?
– Jeżeli będziesz nie do zniesienia, pozwę cię o mobbing – powiedziała całkiem szczerze.
Malfoy tylko patrzył na nią bez krzty emocji. Po chwili mierzenia się spojrzeniami, jeden z kącików jego ust nieznacznie uniósł się ku górze. Miał już coś jej powiedzieć, ale wolał zrezygnować z tego. Zazwyczaj mówił to, co miał na myśli – nieważne, czy to kogoś raniło, czy cieszyło. Taki był jego urok osobisty i nic dziwnego, że ranił wiele osób wokół siebie, najczęściej właśnie sekretarki. Wiedział jednak, że Granger będzie inna. Ona jako jedna z niewielu była odporna na jego krytykę, przykre słowa kierowane w jej kierunku czy obelgi. W Hogwarcie niesamowicie go to irytowało, tym samym motywując do dalszego działania. Nie miał pojęcia, że przez niego potrafiła płakać pół nocy.
– Przyjdź jutro na ósmą – powiedział. Szatynka kiwnęła.
– Do której będę pracować? – spytała. Draco westchnął ciężko. Czuł się, jakby już miał jej dość, mimo że nie przepracowała u niego nawet minuty... Narazie.
– Teoretycznie do piętnastej, ale jeszcze się zobaczy. 
Hermiona kiwnęła na znak zrozumienia. Wstała z krzesła i przygładziła spódnicę, po czym podniosła swoją torebkę. Wyciągnęła ku Malfoyowi prawą dłoń, chcąc się pożegnać. Chłopak, nie mając wyboru, również wstał i uścisnął jej dłoń. Zdziwił się, jaka była mała i ciepła. Zupełnie inna niż jego – duża i zimna. 
– Do widzenia – rzekła, puszczając jego rękę.
Malfoy uśmiechnął pod nosem, jakby właśnie przypomniał sobie wyjątkowo zabawny kawał. Cóż, współpraca z Granger nie mogła być normalna.
– Do jutra – odpowiedział, patrząc jej uważnie w oczy. Kiedy odeszła i miała zamiast złapać za klamkę, chrząknął, zwracając jej uwagę na siebie. – Ach, Granger, zapomniałbym. Nie musisz się ubierać jak zakonnica codziennie. Kiedy masz na sobie jakieś kolory, patrzenie na ciebie jest trochę znośniejsze. Chociaż ta spódnica nie jest taka zła...
Zacisnęła szczękę, obawiając się, że mogłaby powiedzieć coś, czego by żałowała. Zamiast tego uśmiechnęła sztucznie słodko.
– Jeszcze jakieś zalecenia, szefie? – powiedziała z chęcią mordu wypisaną w oczach. Malfoy popatrzył na nią jakby z dumą.
– O, proszę, jaka potulna... Nie, to wszystkie zastrzeżenia, panno Granger. 
Kilka sekund później drzwi jego gabinetu zatrzasnęły się, chociaż Hermiona, która poczuła spojrzenie Draco na swoich pośladkach, miała ochotę wrócić i zrobić z nim to samo, co w trzeciej klasie. Żałowała, że posada szefa gwarantowała mu nietykalność.




.*.*.




Kiedy weszła do mieszkania, niemal od razu Ginny do niej podbiegła. Była ciekawa efektu rozmowy.
– I jak? – spytała gorączkowo.
– Zatrudnił mnie – odpowiedziała po chwili ciszy.
Ginny stanęła jak wryta. Jej twarz wyrażała jawne zdziwienie. Nie dowierzała. Szatynki to nie zdziwiło, bo podświadomie czuła to samo. Bo to był Malfoy – prędzej spodziewałaby się, że gdyby weszła do jego gabinetu, to zacząłby się z niej śmiać. Ale on tego nie zrobił. 
– Żartujesz sobie, tak? – Chciała mieć pewność, że przyjaciółka mówiła prawdę.
– Nie, Ginny. Nie żartuję, naprawdę mnie przyjął. – Uśmiechnęła się.
– Gratulacje – rzekła rudowłosa, tonem, który wskazywał na to, że nadal nie dowierzała w usłyszane wiadomości. – Ale chłopaki będą mieli niespodziankę... Chodź, musisz mi opowiedzieć szczegóły – dodała, po czym wciągnęła ją do salonu.



.*.



Nott, do mnie. Już.


Draco zgiął malutką, żółtą karteczkę i jednym machnięciem różdżki sprawił, że zniknęła z jego biurka. Blondyn rozsiadł się w fotelu i zaczął bawić się swoim gładkim, czarnym piórem. Chwilę później usłyszał stukanie eleganckich butów i dwa puknięcia w szklane drzwi. Nott, tak jak zwykle nie poczekał na zaproszenie, tylko wszedł do gabinetu. Podszedł do krzesła naprzeciwko blondyna i zajął je.
– Tak? – spytał.
Draco odłożył pióro, które potoczyło się aż do stosu dokumentów.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Granger przychodzi do mnie na rozmowę? – Spojrzał na przyjaciela uważnie. Ten westchnął, kręcąc głową.
– A co? Miałem przyjść i rzec: Draco, Granger przychodzi sobie na rozmowę, zakładaj swój najlepszy krawat i koszulę, no i fajnie by było gdybyś zmienił majtki. Nie bądź śmieszny – rzekł Nott, po czym przeczesał swoje włosy palcami. – A zatrudniłeś ją? Nie miałem jak jej złapać, bo szybko wyszła, a nie wydawała się być szczęśliwa.
– Co masz na myśli?
– Że warczała pod nosem coś, co było łudząco podobne do wyrażenia „Pieprzony Malfoy". Ale mogę się mylić.
Draco natychmiast skojarzył fakty. Czyli jednak czuła jego spojrzenie na swoich tyłach. Ups?
– Właśnie ją zatrudniłem. – Skrzywił się. – I coś czuję, że będę tego żałował. Wiesz, że ona mi groziła?
Nott roześmiał się. Właściwie, do to tej pory to Malfoy był tym który groził, a nie tym, któremu grożono. Wiedział, że to w pewien sposób ugodziło w jego dumę i wielkie jak Hogwart ego.
– Ale jak to? – spytał, jakby nie mogąc w to uwierzyć.
– Normalnie. Powiedziała, że jak będę nie do zniesienia, pozwie mnie. – Przewrócił oczami, głośno wypuszczając powietrze. – Ja z nią nie wytrzymam, Teodorze. Dlaczego zesłałeś ją na mnie?
– Mogłeś jej nie przyjmować – zauważył chłopak. – A jeżeli nie spostrzegłeś, to Granger ma szansę na tytuł najbardziej kompetentnej sekretarki, jaką kiedykolwiek zatrudniłeś. Brawo! – Wyprostował się i oparł łokcie na biurku. – Ty jej potrzebujesz, stary i dobrze o tym wiesz. Inaczej byś jej nie przyjął. Musisz z nią wytrzymać jak najdłużej, tym bardziej, że już w następnym tygodniu rozpoczynasz powiększanie firmy.  Właściwie, to tylko ona może sobie poradzić. 
Draco westchnął ciężko.
– Niestety, wiem o tym. Pieprzona Granger.








______________
Hejka! :D
Jak podobał Wam się pierwszy rozdział? :3 Osobiście jestem z niego w miarę zadowolona, wszystko jest tak, jak zaplanowałam.
Zakładka Bohaterowie już czynna! Zapraszam!
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson ❤

40 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział światny, Teodor zamiast Blaise'a coś nowego i w sumie nawet dobrze bo w każdym ff jest Zabini. Weszłam tez na bohaterów bo ostania ich nie było i będzie Astoria mam przeczucie, że skończy z Nottem. Wrócimy do opowiadania Malfoy jest zły na Teo, że nie powiedział mu ze Granger przybyła na rozmowę. Sądzie, że nie będzie dobrze. Malfoy ironiczny, bezczelny jak zwykle, a Hermiona zdesperowana.

      Pozdrawiam,
      Kat.

      Usuń
    2. Dziękuję serdecznie ❤
      Cóż, między nimi będzie różnie, ale może nie będzie aż tak źle :P
      Cieszę się, że podobało ci się :)
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  2. Malfoy jako cyniczny dupek? Taką dorosłą interpretacje jego osoby uwielbiam najbardziej.
    Tak, Teodor zamiast Blaise to coś nowego, i nie powiem...zaskakującego. Ale to dobrze, rzadko czytam coś z jego udziałem a przyznam, że jego postać jest naprawdę interesująca( Poza tym, że często wyobrażam go sobie jako cholernie przystojnego mężczyznę pokroju Jamesa Deana, to sama jego osoba rzadko jest brana na poważnie)
    Ron wyjeżdża? Oh, czyżbym nie musiała użerać się z jego postacią? Coraz więcej plusów.
    Wszystko bardzo mi się podoba, radziłbym jednak, przeczytać jeszcze raz fragment o piórze- powtórzenia rzucają mi się w oczy:(
    Mimo wszystko czekam na rozwój sytuacji!
    Weny, weny i jeszcze raz weny!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: cudowny szablon, zakochałam się w zdjęciu Thomasa jak i w całej kolorystyce!

      Usuń
    2. Dziękuję! :D ❤
      Też uwielbiam wrednego Draco :3
      Właściwie, to mnie także brakuje Teo w ff, dlatego postanowiłam spróbować c:
      Fragment o piórze jak najbardziej dopracuję, dzięki za wskazanie :)
      Też kocham ten szablon, więc cieszę się, że Tobie również się podoba :D
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  3. Świetny rozdział !
    Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo już po pierwszym spotkaniu czuję, że będzie się działo :D
    Dialogi mnie po prostu urzekły, bo czuć w nich humor i lekkość ;)
    Jestem bardzo ciekawa jak, to dalej będzie z naszymi bohaterami i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Gorąco pozdrawiam i życzę niezliczonej ilości weny ;)
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję c: ❤ Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się! :D
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  4. Od samego początku wszystko zapowiada się świetnie. Tak bardzo podoba mi się sposób w jaki przeprowadziłaś tą rozmowę, że do tej pory się do siebie uśmiecham.
    Na wielki plus jest też to, że nie zmieniłaś charakteru bohaterów. No po prostu cud, miód i orzeszki. :3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny i czasu!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję ❤ Jest mi niezmiernie miło :3
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  5. Zacznijmy od początku :)
    1. Dzieci w Angli mają trochę później wakacje… ale to techniczy szczegół ;)
    2. Mogę nazywać cię Kunegundą – hm… ten fragment mnie rozbawił :D
    3. A przy okazji polecam ci nauczyć się odróżniać sól od cukru. – kolejny uśmiech :D
    4. – No tak, z każdego przedmiotu „W" i sto procent na owutemach... Czemu mnie to nie dziwi? – spytał ją, podnosząc wzrok znad świadectwa. Wyglądał jakby patrzył na jej oceny z ciekawości, czy największa kujonka z jego roku znowu była możliwie najlepsza, a nie z konieczności.
    – Nie mam pojęcia – przyznała.
    Odpowiedź Hermiony <3 Nie wiem, czemu, ale mi się spodobała <3
    5. A, jeszcze o Ronie. Usunięcie go do Niemiec to o niebo lepsza opcja od Rona rzucającego lub zdradzającego Hermionę :*
    6. – Że warczała pod nosem coś, co było łudząco podobne do wyrażenia „Pieprzony Malfoy". Ale mogę się mylić. Draco natychmiast skojarzył fakty. Czyli jednak czuła jego spojrzenie na swoich tyłach. Ups? <3 <3 <3
    7. Szablon jest taki ładny :) Ma fajną kolorystykę i w ogóle. Chociaż na razie nie pasuje do opowiadania, to pewnie w przyszłości będzie nawiązywać, nie?

    Ogólnie sprawiłaś, że cały czas się szczerzyłam, jak czytałam :* Dzięki :)
    Parę błędów się w kradło, ale mało znaczących. (Coś tam mi zgrzytało po prostu).

    Pozdrawiam :*
    The Grey Lady

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! ❤
      Szczerze mówiąc, to kompletnie przeoczyłam ten fakt... Ale, powiedzmy, uczniowie Hogwartu są wyjątkowi i mają dłuższe wakacje :D
      Cieszę się, że spodobały ci się te fragmenty :D Lubię rozśmieszać ludzi :3
      Miło mi, że podobało Ci się :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  6. Bombowy! Ekstra na maksa. Weny do kolejnych

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana...!
    Poprzednie uwielbiałam, a to?
    To jest po prostu... Brak mi słów. Nie mam pojęcia skąd Ci to przyszło do głowy. Fajne? Nie. Fenomenalne? Nie, ale...
    Zaczynam to ubóstwiać! 💖
    Laska, z nieba mi spadłaś. Wiem, że są wakacje i w ogóle, ale mam nadzieję, że będziesz dodawać rozdziały dosyć często.
    Podoba mi się, że wplotłaś tu Notta. Trochę się go obawiam.
    Jest tylko mały szkopuł. Co z "namiętnym uczuciem" kwitnącym między Hermioną a Ronem podczas Insygniów Śmierci? Pozbyłaś się go tak, jakby nigdy go nie było?
    Pozdrawiam i czekam,
    KH.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! ❤
      Właściwie, to najpierw wymyśliłam część drugą... Ale to nie zmienia faktu, że podoba mi się Twój entuzjazm :D
      Postaram się dosyć często dodawać :)
      Zarówno w „Pełni...", jak i w „Zenicie..." nie uznaję romansu Hermiony i Rona. Po prostu, jakby go nie było :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  8. Nie mam zastrzeżeń. Rozdział ciekawy i dobrze opisany. Cieszę się, że masz własny pomysł i nie próbujesz nikogo naśladować ;) Oby tak dalej
    Życzę dużo weny,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.Poprzednei opowiadanie pochłonęłam w jeden dzień, piszesz wspaniale!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem ciekawa jak pociągniesz dalej tą historię. Na razie mam dość mieszane uczucia, ale może to tylko moje wrażenie... Będę śledzić dalej ;)
    życzę weny i czasu na pisanie
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowość
    http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać Cię do historii :)

      Usuń
  11. Rozdział bardzo mi się podobał :) Podoba mi się twój styl pisania :) Czekam na następny.
    All the love xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe, wciągające... Podoba mi się i czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham cię za tą Kunegunde, przez cały rozdział się śmiał nie wiem z czego. Nigdy nie przepadałam za blogami w dorosłym życiu, ale twoje mnie mega zaciekawiło. Mam nadziej że rozdział pojawi się bardzo szybko.
    Pozdrawiam,
    MadzikM
    http://socolddramione.blogspot.com/
    https://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
    https://dhpbpmm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem zakochana w Twoim stylu i formie pisania. Prolog już niesie w sobie tę odrobinę magii.
    Plusem jest postać Notta, którego zdecydowanie jest za mało w fanfikach! Oraz Ron, jako ambasador - na pewno wyniknie z tego wiele śmiesznych sytuacji!
    Podoba mi się pomysł z kryzysem - z tym, że nawet dla członkini Golden Trio nie znajdzie się praca w Ministerstwie. Że o wszystko sama musi zadbać.
    Nie umiem tylko sobie wyobrazić, że tak szybko Hermiona zdecydowała się na pracę u Malfoya. Nie próbowała nigdzie indziej szukać, nie łapała się żadnej pracy - tylko udała się do swojego szkolnego wroga... i to, że Draco też tak szybko ją przyjął - chyba naprawdę miał pecha do poprzednich sekretarek... ;)
    Sama końcówka rozśmieszyła mnie do łez. ;)
    Pozdrawiam, życząc czasu i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Rzeczywiście, teraz widzę, że mało realistycznie to przedstawiłam... Ale zależało mi na czasie (tym przedstawionym), chociaż to mnie nie usprawiedliwia :( Następnym razem nad tym popracuję :)
      A Draco miał wyjątkowego nie farta, to fakt :P
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
    2. Może nie tyle, mało realistycznie, co trochę za szybko. Niemniej jednak już kupiłaś mnie tą historią i na pewno będę się w niej zaczytywać. :)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    3. Pokombinuję trochę i w drugim rozdziale postaram się trochę naprostować sytuację :)
      Feltson

      Usuń
  15. Kiedy będzie kolejny rozdział? Chyba się uzależniłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiem dokładnie, ale w ciągu najbliższych kilku dni :3
      I bardzo się cieszę! ❤

      Usuń
  16. No, no. Bardzo ciekawe. Zgadzam się, genialny ten pomysł z kryzysem.
    Już polubiłam Nott'a i Malfoya!
    Pozostaje mi tylko czekać na następny :)

    Pozdrawiam,
    Madzia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo się cieszę ❤ :D
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  17. Świetne i czekam na następne ;)
    PS. Masz swoją stronke na FB??
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ❤
      Nie mam strony na fb i raczej nie zamierzam żadnej zakładać :) Nie mój żywioł ;) Ale można mnie spotkać na grupie DRAMIONE [PL], którą serdecznie polecam ❤

      Usuń
  18. Zapowiada sie naprawdę ciekawie, z jakiego filmu czy serialu jest ten draco?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Gif z Tomem z serialu "Murder In the First", o ile się nie mylę :)

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia