niedziela, 2 września 2018

Rozdział 24: Współwinni

Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 24: Współwinni





Dopiero po tym jak Draco poznał całą prawdę, Hermiona zrozumiała jedną, dosyć istotną rzecz. Nie bała się samego faktu przyznania się do bycia matką Scorpiusa. Najbardziej przerażała ją reakcja Malfoya.

 Kiedy wróciła roztrzęsiona do domu, nie potrafiła się opanować. Ręce trzęsły się jej tak bardzo, że miała problem z wetknięciem klucza do drzwi. O ile u Malfoya stała jak słup, nie mogąc się ruszyć, o tyle w domu jej ciało się odblokowało i wszystkie emocje szukały ujścia w drżeniu dłoni i kolejnych łzach. Nie dziwiła się, dlaczego się tak wściekł. W pewnym sensie nawet rozumiała go, chociaż to wcale nie poprawiało jej samopoczucia. Gdzieś w głębi duszy liczyła, że może Draco by ją zrozumiał. 
Ale nie zrobił tego, bo tak naprawdę nie poznał tego wieczoru całej prawdy, a tylko najważniejszą jej część.  
Ostatnią racjonalną myślą Hermiony było wstąpienie do łazienki i zmycie makijażu. Gdy tylko popatrzyła na swoje odbicie, wzdrygnęła się. Wyglądała koszmarnie i to nie tylko z powodu smug rozmazanego tuszu na policzkach. Jej oczy były zaczerwienione i zaczynały puchnąć. Nie chcąc dłużej patrzeć na ten żałosny obraz, oczyściła twarz i czym prędzej poszła do swojej sypialni, gdzie bez sił opadła na swoje łóżko i po prostu płakała.
Za oknem już świtało, kiedy Hermiona ze zmęczenia zdołała zasnąć.




.*.*.*.*.*.*.



Ginny Weasley nie lubiła uczucia niepewności. A teraz takowe jej towarzyszyło.
Hermiona obiecała wpaść po ślubie i opowiedzieć jej jak było. Ale wybiła czternasta, a ona nie dała nawet znaku życia. Zrozumiałaby, gdyby wysłała jej sowę, że jest zmęczona, albo nie ma ochoty rozmawiać. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Denerwowało ją także gdybanie Harry'ego który usilnie starał się ją uspokoić. Jej kobieca intuicja ciągle podsuwała jej myśli, że stało się coś poważnego.
– A może po prostu...
– Nie Harry! Przestań, żadnych może – przerwała mu ze złością.
Potter zdjął okulary i przetarł je rogiem koszulki.
– Jestem pewien, że jest cała i zdrowa.
– Ale ja nie jestem... Mam złe przeczucia – przyznała. – Ja po prostu wiem, że coś jest nie tak. Poszłabym i sprawdziła co u niej, ale nie mogę.
Zerknęła na zegarek. Wskazywał na kilka minut po czternastej. Za godzinę powinna być w specjalnej loży na stadionie i pisać relację z ligowego meczu do jutrzejszego wydania Żonglera. Lubiła swoją pracę, ale teraz miała ochotę ją rzucić w cholerę. Harry podszedł do swojej narzeczonej i przytulił ją.
– Ja do niej pójdę – zaoferował. – A ty się lepiej szykuj, bo się spóźnisz.
Rudowłosa pocałowała go krótko.
– Dziękuję...
Potter jak obiecał, tak zrobił. Wyszedł z domu jeszcze przed swoją ukochaną i teleportował się w okolice mieszkania Hermiony. Nie minęło kilka minut, a stanął pod jej drzwiami i zadzwonił dzwonkiem.
Bez skutku.
Harry spróbował jeszcze raz. Kiedy i to okazało się bezowocne, zaczął pukać w drzwi i nawoływać ją na tyle cicho, by nie robić zamieszania wśród innych mieszkańców.
Przestał, kiedy do jego uszu dotarł dźwięk otwieranej zasuwy. Po chwili zobaczył swoją przyjaciółkę i już wiedział, że Ginny miała kompletną rację. Oczy Hermiony były podpuchnięte, włosy roztrzepane, a niebieska, zwiewna sukienka całkowicie pogięta.
– Cześć Harry. Wejdź – wychrypiała. Kiedy Potter znalazł się w jej mieszkaniu, zamknęła za nim drzwi. – Przepraszam, że tyle czekałeś, ale dopiero się obudziłam.
– Hermiona... – zaczął, ignorując jej słowa.
– Harry, proszę, tylko nie mów, że koszmarnie wyglądam. Wiem o tym.
– Nie zamierzałem – przyznał. Hermiona wstąpiła do łazienki, skąd wzięła szczotkę, a następnie poszła do salonu i usiadła na kanapie, gdzie zaczęła walkę ze swoimi włosami. Usiadł obok niej. – Co się stało?
Granger na sekundę zamarła. W jej oczach błysnęły łzy. Nie rozpłakała się jednak – wzięła głęboki wdech i kontynuowała zajęcie. Nie mogła więcej ryczeć – musiała się wziąć w garść.
– Dowiedział się – odparła krótko. – Malfoy już wie, że jestem matką Scorpiusa.
Harry skrzywił się nieznacznie, czego panna Granger – zajęta rozczesywaniem końcówek – nie mogła dostrzec.
– Nic ci nie zrobił?
– Och, Harry, oczywiście, że nie... Po prostu okropnie się wściekł i... I powiedział mi kilka słów prawdy. To wszystko.
Harry nie popatrzył na swoją przyjaciółkę, która w ciszy kończyła walczyć z włosami. Bez kołtunów wyglądała nieznacznie lepiej, choć nadal smutno. Siedziała obok niego pochłonięta swoimi myślami, jednocześnie wgapiając się w swoje splecione palce. A Potter tak po prostu ją objął, żeby dodać jej otuchy.
– Co ja mam zrobić, Harry? – spytała szeptem po jakimś czasie. – Przecież on mnie do niego nie dopuści. Zabierze mi go...
– Hm – mruknął. – Gdybym był na jego miejscu, też bym się zdenerwował i potrzebowałbym czasu na ochłonięcie, przemyślenie sobie wszystkiego... Musisz mu dać dwa, może trzy dni, a potem szczerze porozmawiać.
Hermiona pokiwała głową.
– To chyba najrozsądniejsze wyjście – przyznała mu rację.
O ile w ogóle zgodzi się na tą rozmowę – pomyślała.
– Też tak sądzę. – Uśmiechnął się pocieszająco. Dziewczyna spróbowała odpowiedzieć na ten gest, ale wyszło jej dosyć nieporadnie.
– Wiesz Harry – kontynuowała po chwili ciszy. – Chyba odwiedzę rodziców. Dawno ich nie widziałam, a teraz będę mieć w końcu na to czas... Nie chcę siedzieć tutaj tak bezczynnie i czekać.
– Ale wrócisz? Nie uciekniesz znowu do Australii?
– Harry! Oczywiście, że nie. Mam tutaj poważne sprawy do załatwienia.
– W takim razie pozwalam.
Pierwszy raz na jej twarzy pojawił uśmiech. Tym razem udany.
– Mogę mieć do ciebie jedną prośbę? – Harry pokiwał potakująco głową. – Przeproś Ginny, że dzisiaj nie przyszłam... Mam nadzieję, że nie była bardzo zła.
– Prędzej zmartwiona. Ale oczywiście, przekażę.




.*.*.*.*.*.



Kiedy Draco obudził się następnego dnia, czuł się po prostu paskudnie. Dokładnie tydzień temu było tak samo – miał wrażenie, że z bólu pęknie mu głowa, a w ustach nie miał nawet grama wilgoci. Zmieniły się okoliczności: wtedy – po kawalerskim Notta – mógł spać do woli, bo Granger zajęła Scorpiusa tak, by ten dał mu w spokoju odpocząć. Dzisiaj został obudzony przez syna dosyć wcześnie. Draco był święcie przekonany, że nie wybiła jeszcze ósma, kiedy mały wspiął się jego łóżko, a następnie położył się na jego torsie, by się do niego przytulić.
– Tato, wstań – poprosił chłopiec.
Ostatnia rzecz, jakiej Draco pragnął, to wstanie z łóżka. Teraz niesamowicie żałował, że zaraz po wyjściu Granger zaczął pić – i to nie mało. Potrzebował tego, chociażby tylko dlatego, żeby się uspokoić.
– Synu, błagam cię... – wystękał Malfoy, jednak również go objął.
Chociaż nigdy nie przywiązywał do tego uwagi – bo myśl ta była dla niego całkowicie naturalna – to cieszył się, że go miał. Nawet jeśli budził wcześnie rano i później zmusił do zabawy pomimo kaca.
Przez cały dzień Draco uczestniczył w każdej zabawie, jaką Scorpius sobie zażyczył albo wymyślił. Chociaż wziął odpowiednie eliksiry, to i tak aż za dobrze odczuwał brak sił. Nie robił sobie jednak żadnych przerw, bo ciągłe zajęcie pozwalało mu nie myśleć zbyt wiele o poprzednim wieczorze.
Nie oznaczało to jednak, że całkowicie zapomniał. Przez cały dzień obserwował Scorpiusa i porównywał go z Granger. Oprócz wszystkich zewnętrznych podobieństw, które dostrzegł już poprzedniego wieczoru, znalazł także te związane z charakterem. Pierwszym z nich był upór, zdecydowanie. Gdy mały sobie coś umyślił, musiało tak być. To właśnie dlatego miał problem ze znalezieniem dla niego niani, dopóki Granger nie pojawiła się pod jego drzwiami. Scorpius lubił także zabawy bierne: kolorowanie, rysowanie, budowanie z klocków – czyli wszystko to, czego Draco za młodu nie cierpiał. On wolał biegać po dworze czy latać na miotle.
Takich podobieństw, z pozoru małych i nieważnych, Draco znalazł jeszcze kilka. Z każdą godziną czuł się coraz większym durniem, że wcześniej niczego nie zauważył. Jednak cóż dziwnego, skoro jej nie podejrzewał...
Następne dni wcale nie były prostsze. Chociaż w poniedziałek wróciły do niego siły fizyczne, to psychiczn nadal czuł się bezsilnie. Scorpius, widząc jak jego ojciec zbiera się do pracy, bardzo się cieszył, że za niedługo przyjdzie jego ulubiona niania. Jakież było jego zdziwienie, kiedy Draco kazał mu spakować kilka zabawek i oznajmił, że dzisiaj nie zostaje w domu.
– Czemu? – Na twarzy chłopca zawitał smutek. Draco znał to doskonale: przechodził dokładnie to samo, kiedy okazało się, że Astoria jest w ciąży.
– Dopóki nie znajdziemy ci nowej niani, to nie mogę zostawić cię samego...
Na hasło „nowa niania” w dziecku obudził się bunt. Naburmuszony chłopiec usiadł na swoim łóżeczku. Nie miał zamiaru pakować zabawek ani nigdzie się wybierać.
– Ja chcę Hermionę! – powiedział. Draco westchnął ciężko. Koszmar, który przerwała Granger, zaczynał się od nowa.
– Ale Hermiona nie może dzisiaj przyjść – stwierdził krótko, mając nadzieję, że to zakończy temat.
– A czemu?
– Rozchorowała się.
Pani Christine, sekretarka Malfoya, smutno uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła, że Draco prowadzi swojego syna za rączkę. To mogło oznaczać tylko jedno.
– Znowu problem z opiekunką, Draco? 
– Można tak powiedzieć.
Kobieta jak zwykle okazała się niezawodna. Potrafiła na jakiś czas zająć Scorpiusa tak, że był w stanie zrobić cokolwiek. Ten tydzień zapowiadał się na wyjątkowo ciężki: brak Teodora oznaczał więcej obowiązków na jego głowie, natomiast brak Granger... 
Nie chciał o niej myśleć.
Okazało się to zadaniem niezwykle trudnym. Nie tylko musiał walczyć z własnym umysłem sprytnie wracającym do wspomnień z wesela, ale także z ciągłymi pytaniami syna o nią. Chciał wiedzieć wszystko: kiedy wyzdrowieje, na co się rozchorowała... Draco starał się powstrzymać złość, zwłaszcza, że Scorpius niczemu nie zawinił. Cierpliwie odpowiadał na wszystko, co chciał wiedzieć, kłamiąc jak z nut.
Do najgorszych momentów zdecydowanie musiał zaliczyć wieczór. Wtedy to Scorpius, przyzwyczajony do tego, że ostatnio Hermiona kładła go spać, domagał się jej obecności jeszcze bardziej. Później poprosił Draco o opowiedzenie bajki, o której ten w życiu nie słyszał. Malfoy udawał, że nie widzi niezadowolonej miny Scorpiusa, kiedy po raz setny opowiadał mu baśń o Czarze Marze i jej gdaczącym pieńku.
Kiedy młody zasnął, Draco po cichu wyszedł z jego pokoju i skierował się do salonu. Tam próbował zająć wolny czas, jednak czegokolwiek nie robił i tak myśli pochłaniały go na tyle, że w końcu zrezygnował. 
Od czasu kłótni wiele rzeczy się wyjaśniło. Chłopak nagle zrozumiał, dlaczego Granger zdołała zdobyć serce Scorpiusa, choć wcześniej nie dokonała tego żadna z niań. Tak jak Astoria wkładała więcej cierpliwości, serdeczności i miłości w opiekę nad nim. Nie traktowała go jak obiektu umożliwiającego jej zarobek. Zajmowała się nim jak własnym dzieckiem, którego nie widziała przez cztery lata. Dlatego też tak chętnie zgadzała się na wszelkiego rodzaju nadgodziny – nie ze względu na pieniądze, a po to, by powoli nadrabiać stracony czas.
Zrozumiał także jedną rzecz, przed którą uciekał i bronił się jak tylko mógł. Zakochał się w Granger. 
Ukrywanie tej myśli nie tylko przed światem, ale również przed samym sobą kosztowało go więcej niż sądził. Żałował, że dopuścił ją do siebie w najgorszym do tego momencie, kiedy wściekłość jaka nim władała była wprost nie do ogarnięcia. Dopiero wtedy, gdy Hermiona wyznała prawdę, łamiąc mu serce na pół, pojął, że przez cały czas trzymała je w garści. Po raz pierwszy przeszło mu przez głowę, że czuje do niej coś więcej niż zwykłą sympatię, gdy brał prysznic po ich wspólnej nocy. Odrzucił ją wtedy, bo uznał to niemożliwe. On i Granger? 
Sypianie z każdą szatynką z Czerwonej Iskry jak widać nie wyleczyło go do końca. A teraz Draco siedział i wprost nie umiał wyobrazić sobie jak bardzo wtedy wpadł, skoro to uczucie wytrzymało tyle lat... Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że w ciągu pięciu lat nie znalazł żadnej kobiety, która zawładnęłaby jego sercem?
Odpowiedź była prosta. Znał ją cały czas, choć nie dopuszczał do świadomości. Tak jak wtedy powiedział Hermionie w przypływie złości – on ciągle szukał jej.
Trochę żałował, że powiedział to wtedy na głos. Tliła się w nim nadzieja, że Granger nie zwróciła uwagi akurat na tą część jego tyrady.
Chociaż po ostatnim pijackim wybryku obiecał sobie nie pić, to tej nocy sięgnął po Ognistą Whisky. Umiar jednak dużo go kosztował...



.*.*.*.*.



Pani Granger nie mogła patrzeć na cierpienie swojej córki. Odkąd przyjechała do Australii w odwiedziny, starała zachowywać się normalnie. Dopóki w pobliżu znajdowała się ona albo jej mąż, Hermiona rozmawiała i śmiała się tak, jak zawsze. 
W chwilach samotności Hermiona zaszywała się w swoim pokoju, otwierała naszyjnik, który towarzyszył jej bez przerwy,  a potem gapiła się w zdjęcie jej wnuka i jego ojca. 
Tak było i tym razem. Pani Granger wysłała swojego męża na zakupy, a w tym czasie zdecydowała się porozmawiać z córką. Serce jej się łamało, gdy widziała jak wyrzuty sumienia, tęsknota i niemoc zżerają ją od środka.
– Hermiona? – Na dźwięk głosu matki dziewczyna zamknęła wisiorek. – Mogę?
– Pewnie mamo – odpowiedziała szybko, siadając prosto na swoim łóżku. Jean zajęła miejsce obok niej.
– Nie musiałaś go zamykać. Też chętnie popatrzę na zdjęcie wnuka.
Hermiona chwyciła ozdobę i jednym wyćwiczonym ruchem ją otworzyła. Przysunęła się do matki, aby obie mogły zobaczyć włożone do środka zdjęcia. Przez chwilę nie odzywały się do siebie.
– Tęsknisz? – odezwała się pani Granger.
– Nawet nie wiesz jak bardzo, mamo. On jest taki cudowny... Gdybyś go poznała, wiedziałabyś, o czym mówię.
– Mówisz o Scorpiusie czy o Draco?
Na policzki Hermiony wstąpił różowy rumieniec. Pani Granger wiedziała co to oznaczało: trafiła w punkt. Ale jej córka, jak zawsze, postara się tego wyprzeć.
– Mamo! – jęknęła z wyrzutem. – To oczywiste, że chodzi mi o Scorpiusa... Malfoy... On nie jest w tej chwili dla mnie ważny.
– A jednak nosisz jego zdjęcie przy sercu – zauważyła celnie kobieta, celując palcem wskazującym w tą część fotografii urodzinowej Scorpiusa, na której znajdował się uśmiechnięty Draco. – Chyba, że to jedyne ujęcie jakie udało ci się znaleźć.
– To było najbardziej aktualne – mruknęła niemrawo w odpowiedzi. Ale matka jej nie uwierzyła.
– Już tak się nie broń. Musiała być między wami jakaś chemia, skoro macie ze sobą dziecko.
Hermiona najpierw chciała zrzucić winę na czar chwili i wino, ale uznała to za błahe tłumaczenie. Pewnie jeszcze kilka tygodni temu, przed powrotem do Anglii, uwierzyłaby w taką wymówkę. Ale teraz, gdy Malfoy odświeżył jej pamięć swoimi pocałunkami, musiała zgodzić ze słowami matki. Między nimi naprawdę była chemia. A przynajmniej ona czuła ją do niego.
Ich wspólny spacer po ogrodzie Notta stanowił doskonały dowód na to, że owe uczucie wytrzymało pięć lat i pozostało z nią aż do teraz. Dawno nie czuła się tak dobrze...
– On pewnie teraz mnie nienawidzi – wyszeptała. Pani Granger objęła ją w geście pocieszenia. Nie wiedziała, co dokładnie ma powiedzieć swojej córce. Nigdy nie przeżyła czegoś podobnego, ani nawet nie słyszała o takiej sytuacji.
– Musisz z nim porozmawiać. Szczerze...
– Wiem, mamo – wtrąciła się dziewczyna.
– To na co jeszcze czekasz? Dałaś mu kilka dni na ochłonięcie i przyswojenie tej informacji do siebie, tak jak radził ci Harry. Broń Boże, nie wyganiam cię, ale wiesz... Jak to mówią, czas to pieniądz. Im wcześniej sobie wszystko wyjaśnicie, tym lepiej. Napisz do niego i poproś o spotkanie.
Hermiona w ciszy przeanalizowała słowa matki. Szybkim ruchem przetarła powieki, które niebezpiecznie zaczęły wilgotnieć. Nie chciała więcej płakać.
– Widzę, że jest ci ciężko, ale tego nie ominiesz. Zrobiłaś niewyobrażalnie głupią rzecz i nie zamierzam cię wybielać tylko dlatego, że jesteś moją ukochaną córeczką. Każdy popełnia błędy i musisz to uświadomić Draco. Pokaż mu, że ci zależy i żałujesz. Z czasem, jeśli ta chemia była naprawdę silna, zaakceptuje to, co się stało...
– Mamo! Moim priorytetem jest Scorpius. To jego chcę odzyskać.
Pani Granger pokiwała głową ze zrozumieniem. I tym razem nie uwierzyła w słowa córki bezgranicznie. Pocałowała ją w skroń i powiedziała:
– Racja. Chciałabym w końcu poznać swojego wnuka...



.*.*.*.



– Draco, kolejny list do ciebie – oznajmiła pani Christine, wchodząc do gabinetu Malfoya. W dłoni trzymała kopertę podobną do tych, które ignorował od wczorajszego popołudnia.
Podała ją blondynowi, który nic sobie nie zrobił z wiadomości i odrzucił ją na dalszy koniec biurka. 
– Dziękuję – mruknął w odpowiedzi.
Kolejny dzień z rzędu chodził osowiały i bez życia. Normalnie zwracał się tylko do Scorpiusa, który właśnie z nudów układał najwyższą wieżyczkę z klocków, jaką zdołał zrobić. Draco w tym czasie próbował robić cokolwiek, jednak nawał myśli wygrywał z nawałem obowiązków. A listy adresowane do niego pewnym starannym pismem tylko ten stan pogarszały, co nie umknęło uwadze kobiety.
Stało się coś poważniejszego niż strata opiekunki, a on dusił to w sobie. Gdyby Teodor nie wyjechał na swoją podróż poślubną, pewnie wygadałby mu się – w końcu przyjaźnili się. Ale Nott był na zasłużonym urlopie, którego Malfoy nie chciał niszczyć swoimi problemami. Pani Christine pomyślała nad tym, w jaki sposób ulżyć chłopakowi i doszła do wniosku, że szczera rozmowa to coś, co może mu pomóc.
– Wszystko dobrze, Draco? – spytała uprzejmie.
– Tak – odparł krótko. W jego głosie nie usłyszała zbytniej pewności.
Kobieta usiadła na krześle naprzeciwko niego.
– Na pewno? Nie wyglądasz, jakby u ciebie wszystko grało – rzekła całkowicie szczerze. – Nawet się nie ogoliłeś, a robisz to zawsze.
Draco odruchowo pogłaskał policzek i brodę palcami.
– Jakoś nie miałem do tego głowy.
Zerknął na bok, uciekając przed pełnym troski spojrzeniem starszej pani. Popatrzył na Scorpiusa, który chwilowo porzucił budowanie wieży i zaczął bawić się z misiem Teddym, którego dostał po młodszym synu pani Christine. Draco dopiero teraz zauważył, że odkąd Granger zaczęła się nim opiekować, niewiele czasu spędzał na zabawie z maskotką.
– Jeśli nie chcesz o tym ze mną rozmawiać, zrozumiem. Ale chociaż przed sobą nie udawaj, że nic się nie dzieje.
Właściwie, to dlaczego nie miałby wygadać się jej? Pani Christine zawsze umiała mu dobrze poradzić, czemu więc nie skorzystać z jej chęci pomocy.
– Znalazłem matkę Scorpiusa – powiedział na wydechu na tyle cicho, by bawiący się w kącie syn niczego nie usłyszał. Draco poczuł, że dłużej nie wytrzyma nic nikomu o tym nie mówiąc. A do powrotu Teodora i Astorii zostały jeszcze trzy dni.
– To chyba dobrze... Dziecko potrzebuje obojga rodziców.
Malfoy nie wyglądał na takiego, co by się cieszył.
– Przez ostatnie półtora miesiąca była jego nianią – dodał.
– To od niej te listy?
– Tak, chce wszystko wyjaśnić. Tyle, że ja nie wiem, czy chcę się z nią zobaczyć. Ufałem jej... 
Pani Christine pokiwała głową ze zrozumieniem. Ostatnie dwa słowa wyjaśniły jej, dlaczego przez ostatnich kilka dni zamiast złości, rządziły nim dokładnie inne emocje – poczucie zdrady i zostania oszukanym.
– A może warto jednak się z nią spotkać i wyjaśnić kilka rzeczy? – zasugerowała kobieta. – Z tego co mówiłeś, ta dziewczyna świetnie opiekowała się twoim dzieckiem, polubił ją. Czy to nie znak? Ty możesz czuć do niej urazę za to, co zrobiła, ale nie pozbawiaj dziecka matki. Może zawiodła, jednak, jak widać, chce to naprawić. W innym wypadku nie starałaby się o to spotkanie tak bardzo. Może więc warto dać jej drugą szansę? Ludzie się mylą...
Kobieta wstała. Draco bez słowa obserwował, jak wzięła kopertę, którą przed chwilą mu przyniosła. Następnie położyła ją przed nim.
– Porozmawiaj z nią. Umów się z nią w jakimś neutralnym miejscu i wyjaśnijcie sobie wszystko. Zrób to nie dla siebie, a dla niego. – Wskazała dyskretnie na Scorpiusa. – A jeśli będziesz chciał, to w tym czasie mogę się nim zaopiekować, żeby wam nie przeszkadzał.
Draco, chociaż nie chciał tego spotkania, musiał niechętnie przyznać rację kobiecie. Wiele kawałków układanki do siebie pasowało, wciąż jednak kilka puzzli mu brakowało do całości. Miał parę pytań, na które odpowiedź znała tylko Granger. To właśnie one blokowały go przed całkowitym ułożeniem obrazka.
– Zrobię to – odparł po chwili namysłu. – Dla Scorpiusa.



.*.*.



Po wiadomości, w której Hermiona zagroziła, że jeśli jej nie odpowie, to przyjdzie pod jego dom, przyleciała do niej sowa z listem. Zszokowana powodzeniem dziewczyna szybko przeczytała zaskakująco krótką treść.

Jutro, 15:30, Słodka Wiedźma

Nic więcej – zaledwie kilka słów nabazgranych na stanowczo za dużym do tego kawałku pergaminu. No tak, nawet nie chciał marnować czasu na pisanie dłuższej wiadomości. Ale przynajmniej się zgodził. Z jednej strony czuła się szczęśliwa, natomiast z drugiej zawładnęło nią poddenerwowanie. 
Kiedy następnego dnia Draco zjawił się w umówionym miejscu, Hermiona już na niego czekała. Zamyślonym wzrokiem wpatrywała się w stojący przed nią kubek. Wyglądała, jakby jej było słabo. Malfoy przeczuwał jednak, że bała się konfrontacji z nim, mimo że tak bardzo na nią nalegała. Nic dziwnego, czekała ich trudna rozmowa. 
Gdy otworzył drzwi do lokalu, natychmiast obróciła się w jego stronę. Ciekawe, czy robiła to za każdym razem, kiedy rozbrzmiał dzwonek... Zobaczywszy Draco, zagryzła wargę, ale nie spuściła wzroku. Dostrzegł w jej spojrzeniu coś na kształt żalu.
– Cześć – przywitała się, kiedy usiadł naprzeciwko niej. – Przyszedłeś bez Scorpiusa?
Astoria i Teodor byli na podróży poślubnej, a poza nią nie znała osoby, z którą Draco zostawiał syna. Toteż jego nieobecność trochę ją zdziwiła. Czyżby udało mu się znaleźć nową nianię na jej miejsce? Pospieszył się...
– Uznałem, że skoro chcesz ze mną poważnie porozmawiać, to Scorpius nie może nam w tym przeszkadzać.
Pokiwała ze zrozumieniem głową, choć towarzyszył temu smutek.
Przez chwilę panowała cisza. Hermiona, choć ćwiczyła w swojej głowie przeróżne scenariusze tej rozmowy i przez to nie przespała pół nocy, nie umiała zacząć. Spuściła wzrok, uciekając przed twardym spojrzeniem Draco.
– I co, Granger? Tyle nalegałaś na to spotkanie, żeby pomilczeć?
– Nie – zaprzeczyła od razu. – Po prostu nie wiem od czego zacząć...
Malfoy odchylił się, opierając plecy o miękki fotel. Założył ręce na piersi i uniósł brew, usłyszawszy jej słowa. Cała jego postawa aż biła chłodem. Garnitur, który miał na sobie – bo jak się domyśliła, nie wrócił do domu po pracy nawet na chwilkę – dodawał mu niezwykłej powagi. Dziwnie musieli razem wyglądać – on ubrany elegancko i ona w dżinsach oraz zwykłej bluzce.
– Może zacznij od początku? – zaproponował kąśliwie. Nie pomagał jej i świetnie o tym wiedział.
Hermiona wzięła głęboki oddech. Już miała coś powiedzieć w nagłym przypływie odwagi, ale w tym momencie pojawiła się kelnerka, by odebrać od Malfoya zamówienie.
– Coś podać?
– Wody, dziękuję – rzucił krótko. Może spytałaby go, czy to wszystko co sobie życzył, ale jego suchy ton jasno wskazywał, że potrzebują w tej chwili spokoju. – No więc? – zwrócił się do Hermiony.
Poprzednio wymyślone zdanie nagle wydało się jej naprawdę głupie. Ponownie się zacięła. Spojrzała na Malfoya.
– Ja... Na początku chcę ci powiedzieć, że cholernie żałuję – rzekła na jednym wydechu. – Cała ta sytuacja... To moja wina. To wszystko przez moją dumę i nie zamierzam się tego wypierać – przerwała na chwilę, kiedy kelnerka przyniosła Draco zamówioną szklankę wody. – Może jest coś, co chciałbyś wiedzieć? – zaproponowała niepewnie, uznając, że tak będzie dla niej prościej.
Draco przez chwilkę się zastanawiał, o co spytać ją najpierw. Zrozumiał, że trudno jej zacząć swoją spowiedź, jak to określił w myślach. A on tak wiele chciał się dowiedzieć, zrozumieć tą sytuację. Darował sobie więc ubieranie pytań w piękne słowa. Prosto z mostu, rzucił pierwsze z nich:
– Z jakiego powodu zostawiłaś Scorpiusa?
Zagryzła lekko dolną wargę i wzięła łyk zamówionego przez siebie napoju, bo poczuła, że nagle zaschło jej w gardle.
– Decyzja ta nie była dla mnie łatwa... I chcę, żebyś wiedział, że niczego nie pragnęłam tak bardzo, jak zostawić go przy sobie. Jednak przeszkodził mi w tym brak pieniędzy. – Spuściła na chwilę głowę.
Czuła na sobie uważne spojrzenie Malfoya, które wcale nie dodawało jej otuchy. Ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. Podniosła więc odważnie twarz i spojrzała mu w oczy z odwagą i zacięciem. Skoro już tu była i udało jej się nakłonić go na to spotkanie, musiała je wykorzystać w pełni.
– Pieniądze – kontynuowała po kilku sekundach – to coś, co zawsze miałeś w dostatku. Ja natomiast nie. Po tym jak mnie zwolniłeś, wróciły do mnie problemy ze znalezieniem pracy na stałe. Jeszcze jakoś na początku sobie radziłam. Płaciłeś mi spore pieniądze i dużo z nich zaoszczędziłam. Co nieco zarobiłam, trochę dołożyłam z oszczędności, więc jakoś się żyło. Był kryzys, więc łapałam się byle czego, nawet u mugoli... Ale tam też nie miałam łatwo. Nie skończyłam mugolskiego trybu nauczania, więc nie mogłam liczyć na zbyt wiele.
Przerwała na chwilkę. Malfoy nadal na nią patrzył, jednak tym razem w pewnym stopniu złość zastąpiła ciekawość. 
– Problem się zaczął, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nagle i tak niewielki wybór posad, na które by mnie przyjęli, stał się jeszcze mniejszy. Musiałam wykluczyć pracę fizyczną, żeby nie zaszkodzić dziecku... Powiem szczerze, nie zrobiłam tego. Oszczędności malały w zastraszającym tempie, a teraz musiało ich starczyć na nas dwoje. Pracowałam dalej, chociaż uważałam na nas o wiele bardziej niż wcześniej. Co mogłam, robiłam za pomocą różdżki, tak żeby mugole tego nie zauważyli. Potem, gdy brzuch stał się na tyle widoczny, że nie dawałam rady go ukrywać, problem z pracą stał się jeszcze cięższy. Nie chcieli zatrudniać kobiety bez wykształcenia, a tym bardziej ciężarnej. Pod koniec ciąży praktycznie nie miałam grosza przy duszy. Wiedziałam, że sobie nie poradzę z małym dzieckiem i zarabianiem na tyle, by nas utrzymać. Nie chciałam skazywać Scorpiusa na skrajną biedę i niedostatek. Oczami wyobraźni widziałam go wychudzonego, głodnego... Dlatego oddałam go tobie: wiedziałam, że u ciebie nigdy nie będzie mógł narzekać na głód lub brak czegokolwiek.
W jej oczach błysnęły łzy. Wszystko zaczęło do niej wracać – cały ten trud, który wtedy przeżywała. Ale nie zamierzała płakać, nie teraz, nie przy nim... Była pewna, że gdyby to zrobiła, pomyślałby, że chce go wziąć na litość, a wcale nie to miała na celu. 
Malfoy zmarszczył brwi i wziął łyk wody. Kilka rzeczy było dla niego niezrozumiałych.
– Skoro miałaś takie problemy, dlaczego nie zwróciłaś się z nimi do swoich złotych przyjaciół?
– I-i to jest rzecz, której cholernie żałuję – wyznała cicho. Skrzywiła się, kiedy głos jej się załamał. – Nie pozwoliła mi na to duma. Wiem, jak to okropnie brzmi... Chciałam udowodnić, że sobie poradzę, że jestem dorosła i niezależna, samowystarczalna – wyrzuciła z ironią. – Bo przecież na początku mi jakoś wychodziło... Liczyłam na jakiś łut szczęścia, który nigdy się nie pojawił. A Harry, Ron, Ginny... Oni nawet nie wiedzieli.
Draco wybałuszył oczy w szoku. Nie spodziewał się usłyszeć takich nowin. Że niby nie powiedziała Potterowi i Weasleyom o ciąży. Był tak zdziwiony, że z jego twarzy na chwilę znikła złość.
– Że co? Możesz powtórzyć? – poprosił na wypadek, gdyby się przesłyszał.
– Harry, Ron i Ginny nie wiedzieli, że spodziewałam się dziecka. Pracowali za granicą, mieli swoje problemy, brakowało im czasu dla siebie... A ja chciałam poradzić sobie sama. Byłam cholernie głupia, ale to wiem teraz, z perspektywy czasu. Moi przyjaciele pomogliby mi i miałam tego świadomość. Bałam się tylko, że będę im przeszkadzać, bo  już beze mnie nie mieli lekko. Ron wiecznie zajęty papierami, Ginny w rozjazdach i na treningach, Harry na niebezpiecznych misjach... O wszystkim dowiedzieli się jakiś czas później, jak już byłam w Australii. 
Przerwała na chwilę, nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Z każdym wypowiadanym słowem czuła się lżejsza, jakby sekret, który skrywała był głazem, a ona właśnie się go pozbywała.
– Skoro nie poszłaś z tym do nich, bo byli daleko, to dlaczego nie poprosiłaś o pomoc mnie? – zapytał, jakby z wyrzutem. – Jestem jego ojcem. To byłby mój obowiązek zająć się wami.
Hermiona poczuła, jakby miała gulę w gardle. Z twarzy Malfoya całkowicie zniknęła złość, przykryta maską zobojętnienia. Tylko głos go zdradził – Granger pomyślała, że miał jej za złe, że nie powiedziała mu o ciąży. 
– Przyszłam tutaj, żeby wszystko szczerze wyznać, więc nie będę kłamać – odparła. Zabrzmiała przy tym niesamowicie poważnie. – Byłeś ostatnią osobą, o której chciałam wtedy słyszeć. Po tym, co zrobiłeś, nie chciałam cię znać – wyznała ciszej. –  Tamtego dnia potraktowałeś mnie jak śmiecia, jak dziewczynę w sam raz na raz. Poczułam się nikim. Jak miałam ci ufać, gdy ty świetnie poradziłeś sobie z zerwaniem wszelkich kontaktów ze mną. Wykorzystałeś mnie i stałam się niepotrzebna. Spędziłeś ze mną noc, a potem kopnąłeś mnie w tyłek i tyle. Oszczędziłam sobie tylko niepotrzebnego upokorzenia.
– A mimo to zostawiłaś go mnie – zauważył celnie. Nie chciał tego dać po sobie poznać, ale ruszyły go słowa pod jego adresem. Wiedział, że wtedy zachował się jak dupek, ale usłyszenie tego z jej ust w dziwny sposób pogorszyło jego samopoczucie. Poczuł się częściowo współwinny, chociaż jeszcze przed chwilą tylko Hermionę obarczał ową odpowiedzialnością.
– Zgadza się. Zrobiłam to, bo nie wiedziałeś, że ja jestem matką. Uznałam, że przez tą nieświadomość prędzej się nim zajmiesz... Miałam poczucie, że gdybyś wiedział, że to ja... to odrzuciłbyś go tak samo jak mnie.
Poczuł się podobnie jak wtedy, gdy w trzeciej klasie go uderzyła w twarz.
– Czy ty sugerujesz, że gdybym wiedział, że ty go urodziłaś, to nie zaopiekowałbym się nim? 
– Tak. Dokładnie tak – niemal wyszeptała. 
Palce Malfoya zacisnęły się na podłokietnikach fotela, na którym siedział. Miał ochotę wstać i stąd wyjść. Odwrócił wzrok od Granger i wyjrzał na zewnątrz. Chodzący po ulicy ludzie wyglądali na dziwnie szczęśliwych, podczas gdy on czuł się po prostu źle. 
– Ale nie tylko się ukryłam... Wstydziłam się tego, co robię. I nadal się wstydzę.
– Słusznie – warknął Draco. – Ale powiedz mi jeszcze tylko jedną rzecz: skąd wiedziałaś, że się nie domyślę? Jak udało ci się to wszystko ukartować? – spytał, nachylając się do przodu. Malfoy miał wrażenie, że nagle w lokalu zrobiło się niesamowicie cicho, choć tak naprawdę inni zebrani zajęci byli sobą.
– Wiedziałam o twoich eskapadach do Czerwonej Iskry – przyznała. – Przespałeś się z jedną z moich koleżanek z pracy, a ona była tam... stałą bywalczynią, jeśli można to tak nazwać. Podsłuchałam, jak mówiła swojej przyjaciółce, że codziennie wychodzisz z inną szatynką z klubu, wiadomo zresztą po co... A to było na kilka dni po tym, jak wróciliśmy z Paryża. Przypomniałam sobie o tym, kiedy zobaczyłam Scorpiusa. Wyglądał jak cały ty, tylko inny kolor włosów... – przerwała na chwilę. – To przecież mogła być każda szatynka z tamtego klubu... Wymazałam swoje dane z aktu urodzenia, co nie było zresztą trudne, bo sporządzili go mugole. Wiedziałam, że możesz się domyślić, ale miałeś utrudnione zadanie, bo potencjalnymi matkami Scorpiusa były dziewczęta, których pewnie nawet nie znałeś.
Miała rację. Stało się dokładnie to, co przewidziała. Draco wstał ze swojego miejsca, grzebiąc w kieszeni. Wyjął kilka drobnych, po czym położył je na stół. Dowiedział się chyba wszystkiego, czego chciał – i chociaż liczył się z tym, że owa rozmowa będzie ciężka, nie sądził, że aż tak odbije się na jego emocjach. Czuł się jednocześnie wściekły, w pewien sposób zraniony jej słowami, ale także współczuł jej... Mieszały się w nim skrajne uczucia. Musiał wyjść, uspokoić się. Chciał zrobić pierwszy krok w stronę drzwi, gdy nagle przypomniał sobie coś.
Odwrócił się ostatni raz do siedzącej na swoim miejscu Hermiony, bo nagle coś mu się przypomniało.
– W środku stycznia, kiedy byłaś w ciąży... Jak pracowałaś?
Musiał wiedzieć, czy wtedy, gdy próbował naprawić swój błąd, nie otworzyła drzwi, bo nie chciała go widzieć, czy po prostu była nieobecna. Teraz i tak było za późno, jednak zależało mu na tym, by znać prawdę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc dlaczego zadał jej akurat takie pytanie. Wtedy Draco pojął, jaka jest odpowiedź. Został jednak, by usłyszeć ją z jej ust.
– Wtedy... Wtedy chyba pracowałam w magazynie, na różne zmiany. Czasem chodziłam na rano, czasem na popołudnia i wieczory, zdarzały się noce. Różnie to bywało.
Kiwnął krótko głową, nie dając po sobie poznać, co czuł i dopiero wtedy wyszedł.
Hermiona nie wiedziała, jak ma rozumieć jego zachowanie, dlatego postanowiła cieszyć się faktem, że przynajmniej ta rozmowa się odbyła...



.*.



Draco sporo myślał na temat tego, co opowiedziała mu Hermiona i nie wiedział, co o tym sądzić. Wiedział, że nie kłamała – to byłoby z jej strony szczytem głupoty. Jej słowa nie pozostały dla niego obojętne.
Gdybał na temat tego, co by było, gdyby wtedy nie zachował się jak dupek i nie wyszedł z pokoju. Może – jakimś cudem – już wtedy zrozumiałby, co do niej czuje, a ona dałaby mu szansę? Wtedy nie zawiódłby jej zaufania... A nawet jeśliby się nie zeszli, to Granger zostałaby w Malfoy Company i zauważyłby, że jest w ciąży.
Czuł, że po prostu wszystko potoczyłoby się kompletnie inaczej.
Pomimo upływu kilku dni, Scorpius nie zapomniał o Hermionie. Najczęściej pytał o nią rano, kiedy wychodzili do pracy oraz wieczorem, gdy go usypiał. Młody ciągle chciał wyciągnąć od niego informację, kiedy Granger wyzdrowieje i do niego przyjdzie. 
Gdy w niedzielne południe usłyszeli dzwonek do drzwi, chłopiec od razu wybiegł z salonu z zachwytem wykrzykując imię swojej ulubionej niani. Jakież było jego zdziwienie, gdy za drzwiami otwartymi przez jego ojca spostrzegł ciocię Astorię i wujka Teodora. Scorpius wyraźnie posmutniał i tylko przyniesiony przez nich prezent poprawił mu na chwilę humor.
Nottowie przyszli podziękować Malfoyowi za połowiczne zafundowanie wspaniałej podróży i pochwalić się wrażeniami. Oboje szybko spostrzegli, że coś się stało – Draco siedział i myślami wciąż był w innym świecie, Scorpius również nie wyglądał na najszczęśliwszego. Teodor nie omieszkał o to zapytać, nie zważając na to, że przerwał żonie w środku zdania.
Draco poprosił Scorpiusa, żeby poszedł do swojego pokoju i mu coś narysował. W tym czasie powiedział o sytuacji z Granger i ich ostatniej rozmowie. Może to było egoistyczne z jego strony, że zamiast posłuchać o ich pięknej podróży, to im się żalił, ale potrzebował tego. Niemal od razu poczuł ulgę, gdy wszystko im wyjawił.
Ani Astoria, ani Teodor przez chwilę się nie odzywali, jakby próbowali całą tę sytuację ułożyć sobie w głowie.
– I co zamierzasz zrobić? – spytała Astoria z ciekawości.
– Dobre pytanie... – odparł w odpowiedzi.
– Dogadaj się z nią – zaproponowała bez chwili zastanowienia pani Nott. – Chyba widać, że żałuje. Zresztą, nie oddała ci tego dziecka z egoizmu, a dla jego dobra... Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co musiała czuć! – rzekła, opiekuńczo kładąc dłoń na własnym brzuchu. – No i sam powiedziałeś, że Scorpius za nią tęskni. Może poczuł, że ona nie jest tylko jego nianią...
– Za tobą też jakoś tęsknił na początku.
Dziewczyna pokręciła głową, zaskoczona jak bardzo Draco nie rozumiał, o czym mówiła.
– Ale ja nie byłam jego opiekunką, tylko ciocią, a to różnica. Co prawda przyszywaną, ale wciąż ciocią. I nie traktowałam go jak obcego dziecka. Jak widać, Granger także nie – wyjaśniła. Z zadowoleniem obserwowała minę Draco. Wiedziała, że ma rację i on musiał się z tym pogodzić. – Na początku może ci być trochę ciężko, bo nagle Scorpius zyska drugiego rodzica, a ty zejdziesz z pierwszego planu. Ale nie będziesz żałował. Dziecko potrzebuje dwójki rodziców.
Gdzieś już to słyszałem – pomyślał kwaśno, przypominając sobie słowa pani Christine.
– Astoria ma rację – wtrącił się Teodor, obejmując żonę ramieniem. – Skoro Scorpius chce z nią utrzymywać kontakt, to nie zabraniaj mu tego. Kiedyś może ci mieć to za złe.
Draco myślał wcześniej nad tym wariantem, choć się do tego nie przyznał. Usłyszenie tego z ust przyjaciół utwierdziło go w przekonaniu, że nie ma innego dobrego wyjścia z owej sytuacji.
No i uważał, że to dobry sposób na pozbycie się wyrzutów sumienia za to, że wtedy, w Paryżu zostawił Hermionę samą w łóżku. Gdyby nie jego głupota, wszystko potoczyłoby się inaczej... 
Cholernie nie lubił tego cichego głosiku swojego sumienia, które ciągle mianowało go współwinnym całej tej chorej sytuacji.
Astoria, która źle odebrała milczenie Malfoya, założyła ręce na piersi, po czym władczym tonem rzekła:
– I ja na twoim miejscu nie czekałabym i jeszcze dziś napisała do Hermiony, żeby mogła przyjść już jutro.
Draco nie było dane odpowiedzieć.
– Hermiona? Przyjdzie jutro?
Troje dorosłych w jednym momencie spojrzało w bok, gdzie stał chłopiec z zamalowaną kartką papieru w ręce.  Na jego buzi pojawił się uśmiech. Natychmiast podbiegł do swojego taty i zawiesił mu ręce na szyi, wciąż ściskając rysunek w dłoni.
– Hermiona jest zdrowa i przyjdzie do mnie! Narysuję jej laurkę! – mówił z wielkim entuzjazmem, tuż przy uchu Draco, skrzywionego zarówno przez zaistniałą sytuację, jak i hałas.
I po chwili Scorpiusa już nie było. Zapomniał nawet pokazać tacie swojego gotowego dzieła, tak szybko czmychnął do swojego pokoju. Usatysfakcjonowana Astoria spojrzała Draco w oczy, po czym uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć „teraz już nie masz innego wyjścia, musisz zaprosić Granger”.
Racja. Nie miał.






___________________
Hejo!
Przedostatni rozdział Pełni szczęścia właśnie podano! :D Ja osobiście jestem zadowolona z tempa, bo długość prawie taka sama, co poprzedniego, a pisany krócej (no i zaczęłam pisać kolejną część, a to chyba dobrze c:)
 Koniecznie piszcie, jak wrażenia oraz wasze teorie o ostatnim rozdziale <3 Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy go skończę, bo jutro zaczyna się szkoła, ale – rzecz jasna – postaram się uczynić to jak najszybciej, zwłaszcza, że to już będzie ostatni... :)
Wszystkim uczniom życzę niepopadnięcia jutro w depresję!
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson

12 komentarzy:

  1. Jak to miło, kiedy po totalnej załamce swoją nową szkołą znajdujesz coś takiego :D
    Rozdział jak zwykle cudowny, bardzo dobrze opisałaś odczucia zarówno jednego jak i drugiego. Nie mogę się doczekać następnego, a coś czuję, że zakończysz to czymś spektakularnym ❤
    Pozdrawiam i czekam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało! ❤
      I nie przejmuj się nową szkołą, przyzwyczaisz się i będzie lepiej... A jak nie, to chyba warto zastanowić się nad jej zmianą ;)
      Również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
  2. Czuję, że to dopiero cisza przed burzą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Och... To było piękne ❤️
    Mam nadzieje, że jak sama nazwa wskazuje - na końcu będzie istna „pełnia szczęścia” ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ❤❤
      Niestety, ale póki co nic nie mogę zdradzić :P

      Usuń
  4. Dawno nie miałam czasu aby wstawić komentarz ale mam cichą nadzieje że dobrze skończy się historia tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa! Nie mogę się doczekać kolejnego ❤
    Kiedy następna część? ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że niedługo, bo spora część rozdziału jest już napisana ❤

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia