środa, 31 sierpnia 2016

Rozdział 3: To jest biznes

Pełnia szczęścia
Część 1
Rozdział 3: To jest biznes



W poniedziałek Hermiona przyszła do pracy punktualnie. Ponownie spotkała się w windzie z Teresą Hunter. Kobieta spojrzała na dziewczynę jeszcze bardziej krytycznym spojrzeniem niż poprzednio. Panna Granger zarumieniła się pod wpływem jej wzroku. Nie czuła się zbyt pewnie w tym wydaniu, ale nie miała wyboru. Malfoy kazał, a ona musiała go słuchać. Kiedy winda otworzyła się na dziesiątym piętrze, obie z niej wyszły. Szatynka była pewna, że gdy wchodziła do swojego gabinetu, usłyszała szept pani Hunter, a jej słowa brzmiały zupełnie jak „Czego w tych czasach nie robi się dla pracy". Hermiona miała ochotę podejść do niej i powiedzieć jej, że nie wyglądała tak z własnej woli, ale powstrzymała się i nie zrobiła tego. Księgowa nie lubiła jej – z wzajemnością – i nie było sensu jej czegokolwiek tłumaczyć. Przecież jej i tak nic nigdy się nie podobało, więc czegokolwiek by nie zrobiła, zostałoby to przywitane niezadowoleniem. Tak więc bez słowa weszła do swojego gabinetu, przeniosła na swoje miejsce pracy kolorowe segregatory i zajęła się papierami, które dostała w piątek.



.*.*.*.*.



Draco wszedł do budynku swojej firmy. Nie przejmował się tym, że był spóźniony. Jako, że nie miał nikogo nad sobą i wszystko należało do niego, mógł swobodnie robić, co tylko zechciał. I, co mu się bardzo podobało, mógł się spóźniać, choć raczej tego nie praktykował. Wszedł do windy i za chwilę pojawił się na piętrze dziesiątym. Jeszcze zanim wtargnął do gabinetu swojej sekretarki, zdjął marynarkę, ponieważ było mu gorąco – w końcu w lipcu nie było o to trudno. Następnie nacisnął klamkę i pchnął drzwi. To, co zobaczył, cóż... Zadziwiło go. I to poważnie. Ale przecież po niej się tego spodziewać, w końcu Granger to Granger...
Kiedy wkroczył do środka, zastał Hermionę skupioną na papierach, które dał jej w piątek. Zdziwiła go ich ilość. Był pewien, że gdyby dał je którejkolwiek z jego poprzednich sekretarek, ta potrzebowałaby co najmniej tygodnia, aby się z nimi uporać. W dodatku, wykorzystałyby fakt, że się spóźnia i nie robiłyby kompletnie niczego. Przez głowę przeszła mu myśl, że może nie będzie aż tak żałował, że dał jej tą posadę... Draco cicho zamknął drzwi za sobą, po czym zaczął się jej przyglądać. Granger rzeczywiście wzięła jego słowa na poważnie. Ubrana była w ołówkową spódnicę podobną do tej, którą miała na sobie na rozmowie kwalifikacyjnej, tylko ta zaczynała się w talii i kończyła kilka centymetrów nad kolanem. Miała na sobie również letnią, białą koszulę, która została wkasana w spódnicę. Rękawy elegancko podwinęła do łokci. Jednak najbardziej Draco zdziwiły jej... włosy. Nie były napuszone, ani nawet kręcone tak jak zawsze, ale proste i gładkie. Więcej nie mógł dostrzec, ponieważ miała opuszczoną głowę. Blondyn zamierzał to szybko zmienić.
– Granger – zwrócił jej uwagę na siebie. Dziewczyna podniosła głowę. I wtedy Malfoy dostrzegł kolejną rzecz. Była umalowana. Jakimiś mazidłami, których nie znał, delikatnie podkreśliła oczy, a czerwoną szminką umalowała usta. A mimo to jej makijaż nie był ani trochę wyzywający. – Zrób mi kawy – nakazał.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Szybko wsunęła na nogi szpilki,  których wcześniej Draco nie zobaczył, bo stały przy szufladach jej biurka. Zdziwiło go to, iż wcześniej nie dostrzegł, że siedziała z gołymi stopami.
– Oczywiście – mruknęła niechętnie.
Następna godzina minęła szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kiedy blondyn spojrzał na swój drogi zegarek, który zawsze gościł na jego lewym nadgarstku, wskazówki pokazywały godzinę dziewiątą czterdzieści. Chłopak pospiesznie wstał z fotela, upił ostatni łyk kawy, po czym szybko zebrał wszystkie potrzebne mu rzeczy. Wyszedł z gabinetu. Już miał wyrwać Granger ze skupienia, oznajmiając, że już czas, by wyjść z firmy, kiedy zauważył, że znowu siedziała bez butów. Nie wiedząc czemu, wcale go to nie zdziwiło. Nie mająca życia prywatnego i wiecznie siedząca w bibliotece Granger nie mogła się przyzwyczaić do noszenia obcasów, szczególnie tak wysokich. Wcale by go nie zdziwił fakt, gdyby się okazało, że nawet na randki chodziła w trampkach... O ile chodziła na randki... Blondyn głośno chrząknął. Dziewczyna podniosła na niego pytający wzrok. W ramach odpowiedzi, wyciągnął lewą rękę, na której widniał drogi zegarek i sugestywnie postukał w niego palcem. Szybko wstała, wygładziła spódnicę i wsunęła stopy do butów. Kilkoma sprawnymi ruchami zebrała segregatory zalegające na biurku w jedną stertę, po czym podniosła swoją torebkę i ruszyła w stronę Malfoya, który w tym czasie zdążył już wyjść na korytarz i z jawnie znudzoną miną, mającą pokazać jej, że ślimaczy się, stał oparty o drzwi. Szatynka szybko wyszła z pomieszczenia. Po chwili wydostali się z gmachu firmy.
– Nie postarałaś się z tym strojem, więc mnie posłuchaj – zwrócił się do niej.
– Jasne, równie dobrze mogłabym nie zakładać na siebie nic, czyż nie? – spytała ironicznie. Spojrzał na nią jakby z obrzydzeniem zakrytym warstwą kpiny.
– Ty nigdy nie będziesz seksowna, Granger. – Wzruszył ramionami. – Ale ten stary impotent tego jeszcze nie wie. Zresztą, jego zadowoliłaby każda, byleby była przed trzydziestką. Można powiedzieć, że masz wyjątkowe szczęście, że jeszcze zmarszczki ci nie wyskoczyły.
– Malfoy, mam dwadzieścia lat. O dwadzieścia za mało na zmarszczki.
– Z twoim ciałem wszystko jest możliwe – stwierdził sucho. – Ale teraz mnie posłuchaj – nakazał, po czym skręcili w ciemny zaułek, z którego mieli się teleportować. – Masz go podrywać, wręcz uwodzić. Maślane oczka, słodkie uśmiechy, kręcenie włosów wokół palca i takie różne... Rozumiesz? – Kiwnęła na znak zgody. Trochę zbladła i wyglądała, jakby miała ochotę zemdleć. Szybko jednak otrząsnęła się i dotknęła wyciągniętego ramienia Malfoya. Chwilę później poczuła szarpnięcie w pępku.
Znaleźli się na jakiejś ciemnej, wąskiej, wybrukowanej uliczce. Hermiona rozejrzała się wokoło. Nigdy wcześniej tu nie była. W pełni zdała się na Draco, który nie czekając na nią, pewnym krokiem ruszył w znanym sobie kierunku. Przeszli przez trzy ulice, z czego każda kolejna była bardziej przyjazna i spacerowało po niej więcej ludzi. Dojście do celu ich podróży zajęło im niewiele czasu. Ku zdziwieniu Hermiony, zatrzymali się przed ogromną kancelarią. Dopiero wtedy panna Granger skojarzyła, o jakiego Jenkinsa chodziło blondynowi. Garet Jenkins rzeczywiście był starym kobieciarzem. Sławny i bogaty – nic dziwnego, że u jego boku zawsze znajdowała się jakaś kobieta. Obecnie miał siedemdziesiąt lat i – mimo że na swój wiek wyglądał dobrze – został sam. Przez głowę Hermiony przeszła myśl, że Malfoy będzie grał z nim nieczysto. Kompletnie jej to nie zdziwiło. Czego innego spodziewać się po nim?
Weszli do środka. Tutaj było całkowicie inaczej niż w firmie Malfoya – wchodziło się od razu do sekretariatu. Podeszli do brunetki siedzącej za biurkiem. Kiedy tylko dostrzegła Draco, rozpromieniła się. Na jej twarzy pojawił się słodki, uwodzicielski uśmiech.
– Pan Malfoy?
– Tak – rzucił chłodno. Sprawiał wrażenie znudzonego tym, że podoba się kobietom, ale było ono mylne.
– Pan Jenkins już na pana czeka. Pierwsze drzwi na lewo za tamtym zakrętem – odpowiedziała, palcem pokazując im odpowiedni kierunek.
Poszli w wskazanym kierunku. Kiedy dotarli do ciemnobrązowych drzwi, chłopak trzykrotnie zapukał. Usłyszawszy zaproszenie, weszli do środka. Pierwszym, co rzuciło im się w oczy, było ogromne biurko. Za nim siedział siwowłosy staruszek. Panna  Granger miała wrażenie, że jej żołądek stał się jednym wielkim supłem. Jak miała uwodzić siedemdziesięciolatka? To było obrzydliwe...
– Dzień dobry, panie Jenkins – rzekł Malfoy, podchodząc do mężczyzny. Staruszek wstał, po czym uścisnął wyciągniętą dłoń blondyna. 
– Dzień dobry – odpowiedział. Potem przeniósł swój wzrok na Hermionę, która ruszyła za Malfoyem. – A co to za niezwykle urodziwa dama, którą przyprowadził pan ze sobą? – spytał, przybierając na twarz szeroki uśmiech. 
– Hermiona Granger – przedstawiła się. Oczy Jenkinsa rozszerzyły się.
– Ta...?
– Tak, panie Jenkins – odparła, z najbardziej uwodzicielskim uśmiechem, jaki udało jej się przybrać. – Ta Hermiona Granger.
Garet dokładniej przyjrzał się szatynce, zanim ta usiadła. W tym czasie Draco mocno zaciskał wargi, nie chcąc, aby śmiech wydostał się spomiędzy jego warg. Wręcz nie mógł uwierzyć, że Jenkinsowi aż tak spodobała się Granger! Wręcz pożerał ją wzrokiem, jakby zapomniał o swoim wieku, który do najmniejszych nie należał. Owszem, dziewczyna wtedy nie wyglądała najgorzej, ale nie miała szans, by sprawić, aby Draco poleciała ślinka, tak jak byłemu adwokatowi. Był on najlepszym dowodem na to, że z kobietami trzeba uważać. Kiedyś szalał, co tydzień miał inną ukochaną, a teraz? Musiał pracować mimo poważnego wieku, ponieważ został sam i nawet nie miał komu przekazać jedną z najlepszych kancelarii w świecie czarodziei. Mało tego, że był sam, to jeszcze ślinił się na widok Granger. Malfoy na myśl, że mógłby skończyć tak samo, ledwo pohamował wzdrygnięcie.
– Kawy? Herbaty? – spytał się uprzejmym tonem, ciągle wpatrując się w Hermionę.
– Kawy – odpowiedział Draco, który zaczynał czuć się piąte koło u wozu w tym pokoju. Ale to dobrze. Po cichu zaczynał gratulować udanego zakupu i umysłu godnego wybitnego stratega.
– Ja również poproszę – odparła Hermiona.
– Oczywiście. – Staruszek wstał ze swojego miejsca, ruszając ku drzwiom. – Kate! – zawołał. – Kate! – Pokręcił głową. – Głucha dziewucha. A mówią, że to ja mam problemy ze słuchem – mruczał pod nosem, kiedy wychodził z gabinetu.
Draco, chcąc pozbyć Jenkinsa resztek i tak małego skupienia, wpadł na genialny pomysł. Hermiona dostrzegając dziwne iskry w jego oczach oraz uśmiech, który przybrał na twarz, przestraszyła się nie na żarty. Nie musiał nic mówić, sama potrafiła domyśleć się, że wpadł na jakiś kolejny pomysł, który – znając jego charakter i upodobania – w pewien sposób miał mu pomóc i przy okazji ją upokorzyć.
– Granger, rozpinaj koszulę – nakazał szeptem. Oczy dziewczyny rozszerzyły się.
– Żartujesz? Zapomnij! Nie ma mowy! – wycedziła przez zęby, bojąc się, że gdyby rozluźniła szczękę, jej krzyk usłyszałaby nawet przygłucha Kate.
– Granger, proszę cię... – warknął.
– Nie! – przerwała mu. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że Malfoy użył magicznego słowa, które niewiele miało wspólnego z zaklęciem. A w jego wykonaniu była to rzadka rzadkość.
Blondyn zaklął cicho. Skoro sama nie chciała tego zrobić, trzeba było ją do tego przekonać, co w słowniku Draco oznaczało tyle, co zmusić. Jego blada ręka zaczęła wędrować w stronę pierwszego guzika jej koszuli. Szatynka, widząc ten zuchwały gest, odepchnęła dłoń, wkładając w to całą swoją siłę. Kończyna blondyna uderzyła prosto w ostry kant biurka, a spomiędzy jego warg wydostało się ciche, ale dosadnie wyrażające złość i ból, przekleństwo. W czasie, kiedy Draco masował obolałą dłoń, Hermiona postanowiła rozpiąć dwa guziki koszuli, choć zrobiła to z nieukrywaną niechęcią. Malfoy, chcąc wykorzystać pewnego rodzaju współczucie dziewczyny, jeszcze bardziej się skrzywił – mimo że ręka już prawie go nie bolała.
– Jeszcze jeden – sapnął, nadal udając poszkodowanego. Dziewczyna miała zaprotestować, kiedy do pomieszczenia wszedł Jenkins. Hermiona szybkim ruchem odpięła trzeci guziczek, po czym wyprostowała się w krześle.
Właściciel kancelarii usiadł na swoim miejscu.
– Kawa zaraz bę... – Gwałtownie przerwał. Panna Granger ostro zarumieniła się, odczuwając jego wzrok na częściowo odkrytym biuście. Co prawda nie raz miała na sobie głęboki dekolt, podkreślający jej atuty, ale jeszcze nikt nigdy na jej widok nie ślinił się tak jawnie, a tym bardziej nie był to siedemdziesięciolatek! Szatynka dziękowała Bogu, że ta koszula miała gęsto przyszyte guziki i te trzy odpięte nie pokazywały jeszcze więcej jej ciała.
Draco, wykorzystując chwilowe zachwianie staruszka, przedstawił mu swoją ofertę. Skończył akurat w momencie, kiedy sekretarka, która wcześniej wskazała im drogę, przyniosła im kawę. Wtedy Garet wykazał odrobinę skupienia.
– Czterdzieści tysięcy galeonów? Za ten budynek i to w dodatku w takiej lokalizacji? Niech pan zapomni! – odpowiedział, po czym upił łyk kawy. Hermiona zerknęła przelotnie na Draco. Przybrał na twarz wyraz pokerzysty, ale Hermiona instynktownie wyczuwała, że był zły. 
Nie wiedziała co ją podkusiło, ale postanowiła mu pomóc.
– Panie Jenkins – zwróciła się do mężczyzny spokojnym, lekko zmysłowym głosem – doskonale pan wie, że lokal, który odziedziczył pan po bracie, w czasie wojny został zniszczony i jest w opłakanym stanie. Jego remont znacznie przewyższa koszt czterdziestu tysięcy galeonów. Aktualnie jego jedynym atutem jest to, że znajduje się blisko wejścia z Dziurawego Kotła. 
– Więc co pani proponuje? – zapytał. 
Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
– Wie pan, nikt panu nie dałby więcej niż dwadzieścia tysięcy galeonów. Osobiście, najwyższą cenę jaką ja mogłabym panu zaproponować jest trzydzieści tysięcy. Poza tym, ten lokal będzie trudno sprzedać za wyższą cenę. Ale niech pan negocjuje z panem Malfoyem.
Draco chrząknął.
– No więc? – spytał Jenkinsa, który wpadł w głębokie zamyślenie.
– Niech będzie trzydzieści tysięcy – odparł po chwili.
Potem już poszło jak z płatka. Wierzący w swój sukces Malfoy był przygotowany finansowo na zakup nieruchomości. Hermiona podejrzewała, że Draco się spóźnił, bo odwiedził Gringotta, ale nie spytała go o to. Blondyn przekazał odpowiednią sumę galeonów Jenkinsowi, a ten wręczył mu wszystkie akty własności i inne dokumenty. Następnie przypieczętowali umowę zaklęciem, którego gwarantem została Hermioną. Po chwili na wszystkich papierach znikło nazwisko Gareta Jenkinsa, a na jego miejscu pojawiły się dane Malfoya. Oficjalnie został właścicielem lokalu i poszło mu szybciej niż przypuszczał. Po ubitym targu oboje pożegnali się ze staruszkiem, a Hermiona cieszyła się, że nie będzie musiała dłużej znosić jego spojrzenia na sobie i patrzeć na jego momentami dwuznaczny uśmiech. Kiedy wyszli z firmy, Malfoy nie mógł powstrzymać się od komentarzy.
– No, Granger, nie podejrzewałem cię o taki spryt – mruknął pod nosem, chociaż zależało mu na tym, aby usłyszała każde jego słowo. I tak też się stało.
– Co jak co, ale akurat ty powinieneś być z tego zadowolony z zakupu – warknęła.
– Ale przyznaj, że wykorzystałaś głupotę dziadka. Oboje dobrze wiemy, że ten budynek, mimo tak wielu zniszczeń jest wart co najmniej pięćdziesiąt tysięcy. Ale nie powiem, poszło szybciej, niż myślałem... Jenkins ślinił się na twój widok jak buldog widzący kiełbaskę, czego kompletnie się nie spodziewałem...
Hermiona miała dość jego słów, tym bardziej wszystkich uwag dotyczących jej wyglądu. Pomogła mu, a on zamiast jej podziękować, jak każdy szanujący się dżentelmen – którym powinien być chociażby ze względu na to, że pochodził z arystokratycznego rodu – narzekał na to, że nie była urodziwa. Dlatego zatrzymała go, trzymając dłoń na jego ramieniu i stanęła naprzeciwko niego. Draco spojrzał na nią zaskoczony.
– Pamiętasz może co powiedziałam ci w czwartek? – Pochwyciła jego pełne niezrozumienia spojrzenie. – Otóż, powiedziałam ci, że jak będziesz nie do zniesienia, pozwę cię o mobbing. Już pamiętasz?
Twarz Malfoya nie wyrażała żadnych emocji. Dziewczyna mogła jednie podejrzewać, że był zdenerwowany.
– Oczywiście – odparł, patrząc jej w oczy.
– Wiesz, wcale nie dziwię się twoim wcześniejszym sekretarkom. Jeżeli im też tak narzekałeś, to nic dziwnego, że wszystkie po kolei się wykruszyły. Nie życzę sobie głupich komentarzy odnośnie mojego wyglądu. Jestem jaka jestem i nie zamierzam się zmieniać tylko dlatego, że lubisz wysokie, plastikowe, przeraźliwie chude blondynki, które miałyby dwa kilo mniej, gdyby zmyły makijaż, z paznokciami dłuższymi niż moje palce i mózgiem wielkości mysiego bobka.
– Kto ci powiedział, że ja lubię plastikowe blondynki? – spytał ją. Miał ochotę się roześmiać, ale stłumił to uczucie.
– Jak to? A czy to nie jest szczyt marzeń każdego faceta? – spytała ironicznie, zakładając ręce. W tej chwili Draco nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
– Wiesz, może dla niektórych... Ja tam wolę naturę – rzekł z bezczelnym uśmiechem, który przybrał na twarz, po czym przesunął wzrok po jej ciele. Zatrzymał się w dosyć konkretnym miejscu, przez co Hermiona się zarumieniła. Na prędce odwróciła się tyłem do Malfoya, który właśnie walczył z wielką ochotą na ponowne roześmianie się. W myślach beształa się za to, że zapomniała zapiąć koszulę. Z drugiej strony, była wściekła na blondyna. Miał gorsze humorki niż kobieta przy nadziei. Najpierw śmieje się z jej wyglądu, a chwilę później jawnie przygląda się jej piersiom. Dziewczyna zagryzła wargę, aby uspokoić się. To jedyne, co mogła zrobić.



.*.*.*.



Po powrocie do firmy, Hermiona dokończyła segregowanie papierów. W międzyczasie zrobiła Malfoyowi dwie kawy i z niezadowoleniem zauważyła, że cały jej zapas już się kończył. Krucho było również z cukrem. Przypominając sobie słowa Draco, uświadomiła sobie, że musi zrobić zakupy. Kiedy przyszła pora na ukończenie pracy, wstąpiła jeszcze do kuchni i sprawdziła, co pija się w tej firmie, bo wcześniej nie zwracała na to większej uwagi. Tak jak przypuszczała, była to kawa Gary'ego Flavoura, jedna z popularniejszych kaw w świecie czarodziei. Mimo że jakościowo i smakowo była najlepsza na rynku, to i tak nie była tak dobra, jak mugolska. Hermionę nigdy nie interesowało, dlaczego tak było, ale gdy wraz z Harry'm poczęstowała Ginny i Rona mugolską wersją napoju, ci całkowicie porzucili czarodziejską. A po nich przyszła kolej na resztę Weasleyów.
Potem Hermiona wyszła z firmy, poszła do ciemnej uliczki i teleportowała się w okolice mieszkania swoich przyjaciół. Kiedy weszła do środka, pierwszym co usłyszała, była Ginny, która coś mówiła z podekscytowaniem w głosie. Hermiona zmarszczyła brwi i weszła do salonu. Harry siedział na kanapie i patrzył na rudowłosą, która nadal prowadziła swój monolog, dreptając w tę w i z powrotem przez całą długość pomieszczenia. Kiedy Potter dostrzegł stojącą w progu Hermionę, uśmiechnął się, jakby nadszedł ratunek, a chwilę później Ginny przystanęła, a w salonie zapadła cisza.
– Cześć – przywitała się panna Granger. – Coś się stało? – spytała cicho. Para popatrzyła na nią uważnie, a potem spojrzeli po sobie.
– Rozmawiamy – odparła Ginny krótko.
– Do Ginny przyszedł list. Nie od byle kogo – podkreślił Harry. – Napisali do niej z Wil z Waszyngtonu.
Wile z Waszyngtonu były jednym z lepszych klubów w światowej lidze Quidditcha. Nawet Hermiona, która tym sportem się nie interesowała, wiedziała, że dostanie się do tego klubu było ogromnym wyróżnieniem, tym bardziej, że rudowłosa nie grała wcześniej w żadnym klubie, tylko w szkolnej drużynie Gryffindoru. Widocznie musiała oczarować swoją grą przedstawicieli klubu, którzy zjawili się na dwóch ostatnich meczach rozegranych w Hogwarcie – Hufflepuff przeciwko Ravenclaw oraz Gryffindor kontra Slytherin. Panna Granger uściskała swoją przyjaciółkę.
– Gratuluję – powiedziała i puściła ją. 
– Och, samo dostanie listu to jeszcze nic. Muszę jeszcze przejść kwalifikacje, na które zapewne zaprosili nie tylko mnie – stwierdziła rudowłosa. – A gdyby mnie przyjęli, musiałabym się wyprowadzić do Waszyngtonu na czas trwania kontraktu – dodała chwilę później.
– O tym dyskutowaliście, prawda? – spytała cicho Hermiona.
Harry i Ginny popatrzyli po sobie. Hermiona już wiedziała, że to nie była ostatnia rzecz, o której dyskutowali i patrząc po ich minach, to także była poważna sprawa. Szatynka przeczuwała, że ta rozmowa jeszcze potrwa, dlatego przeszła przez salon i usiadła w jednym z foteli. Ginny natomiast usadowiła się obok Harry'ego. Potter chrząknął.
– Kingsley w piątek, po teście, zaproponował mi przeniesienie się do amerykańskiego Ministerstwa. Miałbym tam uczestniczyć w akcji wyłapywania śmierciożerców, którzy masowo się tam ukryli po bitwie, ze względu na to, że nie ograniczał ich język. Podwójna pensja i po powrocie wysokie stanowisko.
– Przyjąłeś tą ofertę?
– Nie, ale Kingsley kazał mi się jeszcze zastanowić. Ale teraz, kiedy Ginny też ma szansę na wyjazd...
Hermiona już wiedziała. Jeżeli Ginny uda się dostać do drużyny – co z jej talentem i charyzmą było bardzo prawdopodobne – przeprowadzą się do Ameryki, do Waszyngtonu. I w ten sposób z paczki składającej się z czterech osób, zostanie tylko ona. Sama. Z jednej strony niewyobrażalnie cieszyła się z sukcesów, które osiągali jej przyjaciele i wiedziała, że ich propozycje pracy były bardzo trafne, bo rzeczywiście na to zasłużyli. Ale z drugiej czuła się... zazdrosna. Ona zawsze z nich wszystkich najbardziej przykładała się do nauki, to jej zawsze zależało na pracy. W czasie, kiedy oni myśleli o przygodach i zabawie, ona zawsze wolała się uczyć, aby zapewnić sobie jak najlepszy zawód. A co jej z tego wyszło? Pracowała u Malfoya jako sekretarka, podczas gdy Ron był ambasadorem Ministerstwa w Niemczech, Ginny miała szansę dostać się do jednego z najlepszych klubów na świecie, a Harry miał awans niemal od razu po zatrudnieniu. Szybko jednak postarała odeprzeć od siebie zazdrość. Bo, mimo wszystko, ich sukces nie wziął się znikąd.
– Gratulacje – powtórzyła po raz drugi tego dnia.
Kiedy dziewczyna wstawała, aby przebrać się w wygodniejsze rzeczy, duża, brązowa sowa zastukała w okno. Ginny, która była najbliżej, wpuściła ją do środka. Ptak usiadł na stoliku, a Harry nachylił się i odwiązał wiadomość. Potem ptak wzbił się w powietrze i wyleciał, nie czekając na odpowiedź. Szybko zniknął z pola widzenia, ponieważ leciał dosyć szybko. Z daleka było widać, że jest młody i ma świetną kondycję. 
– To od Rona – stwierdził Potter, od razu rozpoznając pismo przyjaciela. Zaczął czytać treść wiadomości na głos.

Drodzy przyjaciele i Ty, kochana siostro,
Dzisiaj byłem pierwszy dzień w pracy (jakby co, piszę w poniedziałek po południu – w końcu Apollo ma do przelecenia tyle, że dokładnie nie wiem, kiedy do Was dotrze). Bardzo mi się tutaj podoba! Ministerstwo niby podobne do naszego, ale i tak mi się podoba. Moją sekretarką jest Anne, bardzo miła kobieta. Na oko ma prawie czterdzieści lat i w pasie więcej niż Hagrid, ale jest miła. Chociaż. Ogólnie, kobiety tutaj nie należą do najpiękniejszych... Nie licząc takiej jednej... Nie znam jej imienia, bo jest trudne do wymówienia, ale jest piękna. Z tego, co zdążyła mi powiedzieć, pochodziła z Polski. Cicho mogę Wam powiedzieć, że jej uroda może się równać tylko z urodą Fleur, która przecież jest wilą.
Praca, póki co, nie jest ciężka, ale wiem, że będzie gorzej. Mieszkanie, które dostałem też jest bardzo ładne. Jest trochę mniejsze niż to Harry'ego i Ginny, ale mnie samemu zupełnie to wystarcza. Z językiem też sobie radzę – póki co pomyliłem tylko kilka wyrazów. Gorzej mi idzie ze zrozumieniem innych, bo strasznie szybko tutaj mówią, ale z biegiem czasu będzie lepiej.
A co u Was? Hermiona, radzisz sobie z tym półgłówkiem? Była jakaś powtórka z trzeciej klasy? Nie to, że coś sugeruję... Harry, jak tam praca jako auror? Pewnie dobrze, w końcu Ty to Ty. I Ginny – udało Ci się coś znaleźć?
Kończę już, bo muszę jeszcze wysłać sowę mamie i tacie.
Ron
Ps. Apollo wróci za jakieś dwie godziny po odpowiedź, bo po dłuższych lotach zawsze leci jeszcze na coś zapolować, a przynajmniej tak mi powiedział gostek, który mnie ze wszystkim zapoznał. Jest strasznie łowny... Ostatniej nocy przyniósł mi dwie myszy na łóżko.



.*.*.



Następnego dnia dziewczyna wstała wcześniej niż zwykle. Wczoraj jeszcze długo rozmawiała z Harry'm i Ginny o ich planach. Musieli jeszcze odpisać na list Rona. Z całych kilku godzin doradzania i konsultowania się, wynikło kilka planów. Chociaż i tak najbardziej prawdopodobne i brane pod uwagę były dwa – albo zostaną w Wielkiej Brytanii, albo na cztery lata wyprowadzą się do Stanów Zjednoczonych. I gdyby do tego doszło, Hermiona, zgodnie z ich prośbą, zostałaby w ich lokum, opiekując się wszystkim. Tyle informacji przyswojonych na raz, sprawiło, że nie miała ochoty biegać po sklepach i nawet książka nie potrafiła jej zająć. Tak więc wieczorem leżała w pokoju, który aż do wyjazdu Rona zajmowała z Ginny i wpatrywała się w biały sufit, pozwalając sobie na rozmyślanie. Zasnęła dopiero wtedy, kiedy zaczęła boleć ją głowa.
Hermiona szybko zjadła śniadanie i wyszła z domu na chwilę przed tym, jak Harry miał wstać do pracy. Dziewczyna wyszła na ulicę, ale tym razem skręciła w prawo, a nie tak jak zawsze, w lewo. Tym razem nie aportowała się pod firmę, tylko spokojnym krokiem szła przez miasto. Po pewnym czasie dotarła do mugolskiego marketu. Wiedziała, że ryzykowała, robiąc zakupy tu, a nie w czarodziejskim sklepie. Pewnie Malfoy się zdenerwuje na nią, ale ona dobrze wiedziała, że ta kawa była smaczniejsza. Tym samym chciała zagrać na nosie swojego kochanego szefa.
Po skończonych zakupach, panna Granger w siatce niosła kilka paczek kawy i cukru. Żałowała, że w okolicach sklepu kręciło się tyle mugoli i nie mogła rzucić zaklęcia. Torba była ciężka. Jak na ironię, dopiero w jednej ze ślepych uliczek było pusto, co wykorzystała na teleportowanie się. Kiedy znalazła się niedaleko firmy, sprawdziła godzinę. Zostało jej dostatecznie dużo czasu i wiedziała, że się nie spóźni. 
– Granger! – Usłyszała wołanie, kiedy tylko zniknęła za rogiem uliczki, na którą dopiero co się teleportowała. Dziewczyna odwróciła się i wychyliła. W jej stronę kroczył zadowolony Teodor. – Cześć.
– Cześć – odpowiedziała.
– Daj mi to, nie dźwigaj – powiedział chłopak, wskazując na siatkę z zakupami. Hermioną uśmiechnęła się do niego. 
– Dziękuję – odpowiedziała i z wdzięcznością wymalowaną na twarzy podała mu torbę.
– O matko! Co ty mu masz? I po co ci, do diabła, cegły? Chcesz ukamieniować Draco, czy co? 
– To nie cegły, tylko kawa i cukier – odparła była Gryfonka. – A Malfoy nie jest tak nieznośny, żeby go zabijać. Jeszcze. 
Stanęli przed drzwiami firmy. Teodor, jak prawdziwy dżentelmen, otworzył drzwi i przepuścił Hermionę jako pierwszą. Dziewczyna nacisnęła guzik windy i oboje do niej weszli.
– Podaj... – rozpoczął kobiecy głos z windy, ale, tak jak zawsze, nie było dane dokończyć automatycznego zdania.
– Dziewiąte – rzucił niedbale Nott, a za sekundę drzwi się rozsunęły. – Czyli powiadasz, że Draco jest znośny? A to nowość – stwierdził, po czym przepuścił ją w drzwiach do firmowej kuchni.
– Ta... – mruknęła pod nosem. – Właściwie, to jest zaskakująco normalny, jak na siebie. Tylko trochę narzeka, ale to by było zbyt piękne, gdyby tego nie robił – stwierdziła, po czym zaczęła rozpakowywać zakupy, które Nott postawił na blacie. Chłopak w tym czasie zrobił sobie kawę, otwierając jedną z tych, które kupiła panna Granger. Wziął wodę z ulepszonego czarami czajnika, dzięki czemu zawsze była w nim gorąca woda.
– Granger, czemu nie przychodzisz tu na przerwy? – spytał Nott w pewnej chwili.
Hermiona pokręciła głową.
– Nie miałam czasu, pracowałam – odparła. – Zresztą i tak nikogo nie znam, całą godzinę siedziałabym sama.
– O to chodzi, Granger, że każdy chce cię poznać. Są ciekawi, kto teraz jest nową sekretarką Malfoya. Przyjdziesz dzisiaj?
– No, dobra, przyjdę – westchnęła.
– W takim razie do zobaczenia o dwunastej. – I odszedł z kubkiem pełnym kawy.
Hermiona rozłożyła zakupy i poszła do swojego gabinetu. Tam, z braku zajęcia, zaczęła sprzątać biurko. Szybko się z tym uporała, ponieważ nie było szans, by w ciągu dwóch dni zrobiła bałagan. Po skończeniu sprzątania nie zdążyła nawet usiąść, kiedy do środka wszedł Malfoy. 
– Granger, kawa – powiedział na przywitanie, nawet nie zatrzymując się. 
– Dzień dobry, szefie – odparła ironicznie. Draco zatrzymał się przy drzwiach i spojrzał na szatynkę. Był zdziwiony jej zachowaniem. Rozchylił delikatnie usta, aby coś powiedzieć. Hermiona była pewna, że powie coś w stylu „Dzień dobry, moja płatna niewolnico", ale nie zrobił tego.
– Granger, kawa – powtórzył, po czym wszedł do gabinetu.
Szatynka westchnęła ciężko. No tak, raczej Malfoy nie był skłonny do przywitania się z nią. Dziewczyna wróciła do kuchni, w której była dziesięć minut wcześniej. Z towarzyszącym jej delikatnym zdenerwowaniem zrobiła mu napój, po czym go zaniosła jej szefowi. Wyszła z gabinetu, zastanawiając się, czy mugolska kawa zadowoli tego narcystycznego dupka. Ale by mu utarła nosa, gdyby tak się stało! Wyobrażała sobie jego zdenerwowaną minę, by chwilę później zmienić wyimaginowany obraz na zdziwionego chłopaka. O tak, to byłby ciekawy widok.
Hermiona siadała, by odpowiedzieć na listy przysłane do firmy. W większości jego autorami byli ludzie niezadowoleni z eliksiów, co było wynikiem nieprawidłowego użycia ich. W chwili, kiedy miała przeczytać pierwszy list, usłyszała wołanie Draco:
– Granger!
Dziewczyna wstała ze swojego miejsca i poszła do drugiego pokoju.
– Tak? – spytała neutralnym tonem, chociaż w środku wręcz się gotowała. Nie wiedziała, czy z ciekawości, czy może jednak z obawy.
– Co to ma być?  – Wskazał palcem na swój ukochany, srebrny kubek z napisem „Ja tu jestem Panem".
– Kawa, a niby co innego?
– Co z nią zrobiłaś? Jest inna niż dotychczas... Zaskakująco dobra – przyznał niechętnie,  czego wcale nie ukrywał. Na twarzy Hermiony pojawił się uśmiech zadowolenia.
– Kupiłam nową, poprzednia wczoraj się skończyła – rzekła.
– Przynieś rachunek, oddam ci pieniądze – powiedział Draco i upił kolejny łyk napoju, nadal zachwycając się jego smakiem. 
– I tu mamy problem...
– Nie wzięłaś? – spytał.
– Nie o to chodzi, mam go ze sobą, ale wątpię, że masz ze sobą funty – stwierdziła, zaplatając ręce na piersi. Draco uniósł brwi, pokazując, że nie do końca zrozumiał jej słowa. – Funt to mugolska waluta – wytłumaczyła.
– Granger, czy ty chcesz mi powiedzieć, że piję mugolską kawę? – spytał dla pewności.
– Dokładnie.
Malfoy nie skomentował tego, tylko podniósł kubek i powąchał jego zawartość. Zapach napoju nie zmienił się, nadal był piękny i aż prosił, żeby upił kolejny łyk tego cuda. Nawet, gdyby chciał sobie wmówić, że to pachnie gorzej niż wymiociny Goyle'a, kiedy pewnego dnia zjadł za dużo słodyczy (cały Slytherin z szokiem przyjął, że jego żołądek ma jakikolwiek limit) i smakuje jak gotowane skarpety Filcha, to i tak na nic by się to zdało. Zakochał się w mugolskiej kawie od pierwszego łyka. Nie wiedział, czemu Granger odważyła się kupić ją do jego firmy, ale zapewne spodziewała się jego zdziwienia, albo nawet złości. I choć mieszały się w nim dziwne uczucia, których nie potrafił nazwać, postanowił ją oszukać.
– To cudownie – odparł. Jego głos brzmiał tak szczerze, że mógłby sam siebie oszukać. – Jest pyszna – wyznał, chociaż gdyby nie chęć odegrania się na Hermionie, która koniecznie chciała utrzeć mu nosa, zostawiłby tą informację dla siebie.
– Naprawdę? – wyjąkała z jawnym zdziwieniem, na co Draco uśmiechnął się pod nosem.
Zagrałaś ostro, Granger, ale na mnie nie ma mocnych. Jeden do zera – pomyślał z zadowoleniem blondyn. 
– Nie, na niby – odpowiedział. – Weź ten rachunek i idź do pani Uroczej, niech to przeliczy na czarodziejską walutę – dodał na koniec, po czym upił łyk kawy.
Hermiona wyszła z jego gabinetu zdziwiona, ale nie rozczarowana. Mimo wszystko była zadowolona, że mugolska kawa posmakowała Malfoyowi. Od zawsze lubiła przekazywać czarodziejom cząstkę świata niemagicznego. Fakt, że czystokrwisty i bardzo uprzedzony blondyn tak dobrze zniósł to odkrycie było pozytywnym zaskoczeniem. Może jakimś cudem nie jest taki, jak jego ojciec...? Hermiona szybko zrugała się w myślach. To, że wypił mugolską kawę tak naprawdę niewiele znaczyło. 
Chwilę później dziewczyna z niepewnością zapukała w drzwi, które prowadziły do gabinetu Teresy Hunter.
– Wejść. – Usłyszała niechętne warknięcie kobiety. Weszła do środka. Gabinet księgowej wyglądał tak samo jak jej własny, ale przez aurę bijącej od niej wydawał się być mroczny, mimo faktu, że w środku było jasno. – O, to ty. Czego tu? Nie masz własnych zajęć? – spytała opryskliwie.
– Pan Malfoy mnie tu przysłał – odparła. Twarz pani Teresy nie zmieniła się ani trochę, ale Hermiona z zadowoleniem spostrzegła, że kobieta potem zachowywała się trochę przyjaźniej. Różnica była niestety ledwo dostrzegalna. – Prosił, aby to przeliczyć na galeony.
Księgowa spojrzała na paragon, po czym przepisała ilość wydanych pieniędzy. Następnie sprawdziła coś w swoim czarnym, nudnym kajeciku i sprawnie zaczęła liczyć. Po chwili dała karteczkę, na której znajdowały się dokładne wyliczenia. Hermiona cicho podziękowała i wróciła do królestwa Malfoya. Blondyn oddał jej pieniądze, po czym oddelegował ją do nowego zadania. Miała napisać ogłoszenie do Proroka Codziennego o poszukiwaniu pracowników do remontu przyszłego sklepu z eliksirami oraz kolejnych warzycieli. Na listy kazał jej odpowiedzieć kolejnego dnia. Zadanie to nie zajęło jej wiele czasu, więc do godziny dwunastej zdążyła to zrobić i udać się do redakcji gazety. Do firmy wróciła akurat na przerwę, na której obiecała się stawić. W drzwiach jej gabinetu minęła się z Draco, który codziennie w czasie godzinnego odpoczynku udawał się gdzieś poza gmach Malfoy Company, by wrócić do niego około godziny trzynastej.
Hermiona odłożyła swoje rzeczy, po czym udała się na dziewiąte piętro, które było wypełnione wieloma ludzkimi głosami. Kiedy weszła do środka, jej oczom ukazało się wielu ludzi. Pierwsze dwadzieścia minut Hermiona poznawała nowe osoby. Było ich na tyle dużo, że nie zapamiętała prawie niczyjego imienia. Potem z rumieńcem na twarzy słuchała pochwał odnośnie pysznej kawy, którą kupiła. Po upłynięciu kolejnych kilku minut zrobiła sobie kubek herbaty i usiadła w pobliżu Notta, który rozmawiał z jakąś kobietą po czterdziestce. Towarzyszyły im jeszcze dwie młode kobiety, które na oko mogły mieć odpowiednio dwadzieścia pięć i dwadzieścia osiem lat. Niestety, były jednymi z wielu, których imienia nie zdołała zapamiętać. Konwersacja dotyczyła problemów małżeńskich najstarszej z rozmówczyń Teodora. Panna Granger, która z początku tylko przysłuchiwała się dyskusji była pod wrażeniem. Każde wypowiedziane przez niego słowo, każda porada tylko potwierdzały to, że Nott jest niezwykle inteligentny. Zawsze miał rację. Hermiona w pewnym momencie dołączyła do rozmowy, doradzając kobiecie (Mary, jak się później okazało), że w odbudowie małżeństwa potrzebny jest czas i nic nie można naprawić od razu. Dwie dziewczyny pokiwały, potwierdzając jej słowa.
Kiedy wybiła godzina trzynasta, wszyscy zaczęli wychodzić z pomieszczenia, a do środka zaczęły wchodzić nowe osoby.
– Godzina przerwy zależy od tego, jaki eliksir kto warzy i kiedy może opuścić stanowisko – wytłumaczył jej Nott, kiedy czekali aż winda prztransportuje wszystkich warzycieli na ich piętra.
– Mogłam się tego domyśleć – odpowiedziała mu.
– Niby tak, ale zawsze lepsza jest stuprocentowa pewność niż domysły, nie sądzisz? – powiedział, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem. Dziewczyna niechętnie musiała przyznać, że miał rację. Znowu. Nie miała pojęcia, jak on to robił, ale zazdrościła mu tej zdolności.
Chwilę później Hermiona weszła do swojego gabinetu. Nie zdążyła usiąść za biurkiem, kiedy Malfoy wszedł do środka. Bez słowa poszedł do siebie.
– Granger. – Usłyszała kilka sekund później. Draco stał w progu, a w dłoni trzymał plik kartek. Podszedł do jej biurka i położył dokumenty na ciemnym blacie. – Zrób mi kawy, a potem się tym zajmij.
Dziewczyna kiwnęła.



.*.



Dochodziła godzina czternasta. Hermiona, która całkowicie skupiła się na swojej pracy, nie czuła upływu czasu. W pewnym momencie doznała wrażenia, że słyszy... dziecko. Dziewczyna zmarszczyła brwi i odłożyła pióro. Wytężyła słuch, oczekując kolejnych dźwięków. Zamiast tego dostrzegła, że przed jej drzwiami ktoś stoi. W tym momencie klamka się poruszyła, a do środka weszła młoda kobieta z wózkiem.
– Dzień dobry – mruknęła zdziwiona szatynka na przywitanie.
– Dzień dobry – odpowiedziała. – Draco u siebie? – spytała sucho.
Hermiona popatrzyła na dziewczynę. Miała średni wzrost i była szczupła. Jej lekko falowane włosy sięgały łopatek. Znała ją – to była Astoria Greengrass, Ślizgonka z jej roku*. Potem panna Granger przeniosła swój wzrok na dziecko siedzące w wózku. Mała dziewczynka miała oczy, które kształtem przypominały oczy Astorii. Różniły się od siebie tym, że tęczówki dziewczyny – mimo że niebieskie, tak jak te należące do dziecka – miały ciemniejszą barwę. Na główce dziewczynki, jak wywnioskowała Hermiona po słodkiej, różowej sukieneczce, którą miała na sobie, rosły jasne, blond włosy.
Nie wiedziała, ile tak wpatrywała się w dziecko, ale w pewnym momencie Astoria chrząknęła zniecierpliwiona.
– Tak, jest u siebie – odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie. Dziewczyna wraz z wókiem skierowała się w stronę drzwi.
Kiedy obie zniknęły w gabinecie jej szefa, jedna myśl ciągle świtała w jej głowie.
Nie wiedziałam, że Malfoy ma córkę z Greengrass...

* Na potrzeby opowiadania postarzyłam obie siostry Greengrass o dwa lata.


Czytaj dalej – x


______________
Cześć! :D
Wreszcie przybywam z rozdziałem! Z niego samego jestem dosyć zadowolona, nawet jest dłuższy od poprzednich. Jedyne, co bym poprawiła to czas, jaki zajęło mi pisanie. 
Jak tam samopoczucie? Ja aktualnie jestem w głębokiej melancholii na myśl, że to koniec laby. Minuta ciszy dla wakacji [*].
A teraz niespodzianka, tak jak obiecałam. Może już ktoś zauważył (jeśli był w zakładce opowiadania), że coś uległo zmianie... A mianowicie – ilość planowanych rozdziałów! Z 20 na 25. Oznacza to powrót do moich pierwotnych planów :)
Mam szczerą nadzieję, że rozdział spodobał się Wam <3
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson

Ps. Nie zapomnijcie o Dramione Awards! 
I jeżeli ktoś jest ciekawy, co kryją odmęty mojej, co tu kryć, ogromnej galerii zapraszam na nominację 10 zdjęć :)

21 komentarzy:

  1. Genialny rozdział! Pokochałam to opowiadanie tak jak poprzednie. Niecierpliwie wyczekuję nexta i ubolewam nad końcem wakacji. Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ Bardzo się cieszę!
      Ja też ubolewam :c

      Usuń
  2. Nie! To NIE może być córka Draco ;-; Ona na pewno wysnuła złe wnioski...
    Pozdrawiam i czekam
    KH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nic nie wiadomo... :D
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  3. Miesiąc nie było rozdziału! Mam nadzieje ze szybko to odpokutujesz. Nie no śmieje się. To nie jest jego córka, jestem tego pewna! Mam nadzieje ze Harry z Ginn wyjadą.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i weny życzę,
    MadzikM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, przepraszam :'c Też nie jestem zadowolona z tego faktu :/ Ale następny postaram się napisać w miarę szybciutko :D
      Skąd taka pewność...? :P
      Wszystko okaże się w następnej notce :)
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  4. Wow, ty to masz talent dziewczyno. Nie mogę się doczekać następnego. I proooszę niech to nie będzie córka Draco, pliiis. Niech się okaże że był w zakłamaniu i jak był z Greengrass to ona go zdradziła i miała wpadkę a teraz go oszukuje żeby płacił alimenty... błagam cię, to nie może tak być ...
    Ale rozdział superaśny :)
    Pozdrawiam :*

    PS.
    Dostałaś mojego maila bo troche mam kłopoty z pocztą i nwm czy doszedł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Pomysł całkiem niezły, ale w głowie mam ciut inną koncepcję... Nie mniej jednak to ciekawa idea.
      Sprawdziłam, mail doszedł. Jutro dostaniesz odpowiedź :D I przepraszam, zapominam sprawdzać skrzynkę :c
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
    2. Zapraszam cię do mnie, gdzie pojawił się już prolog :)

      Usuń
  5. Świetny rozdział! Teodor jest moim zdaniem super :) Jestem ciekawa czy Ginny z Harrym wyjadą. No ale najbardziej ciekawi mnie wątek Rona i tej pięknej polki :D
    Czekam na kolejny!
    Pozdrowionka i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D ❤
      Później się wszystko wyjaśni :P
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  6. 1. Hermiona miała ochotę podejść do niej i powiedzieć jej, że nie wyglądała tak z własnej woli, ale powstrzymała się i nie zrobiła tego. – Skoro się powstrzymała, to wiemy, że tego nie zrobiła ;)
    2. Jakimiś mazidłami, których nie znał… – uśmiechnęłam się, jest bardziej realistycznie dzięki takim wtrąceniom.
    3. Myślę, że skoro są już dorośli, nazywanie ich „chłopak” i „dziewczyna” nie jest trochę na miejscu, szczególnie ten chłopak. Mężczyzna byłby lepszy ;)
    4. Jestem ciekawa, jak Hermiona poradzi sobie z „uwodzeniem”.
    5. List Rona cudowny, tak mi pasuje do niego.
    6. Haha, plan z kawą. Draco musiał się nieźle zdziwić, ciekawe jak zareagują na to inni.
    7. Dziewczyna kiwnęła – dopisz głową, okay?
    8. Nawet jeśli to jest córka Draco, to i tak fajnie, bo będzie ciekawie. A jeśli nie – to nieporozumienie również fajnie wpłynie na fabułę ;)

    Ja bym Ci radziła dowiedzieć się trochę więcej o pracy sekretarki, żeby przydzielić jej też inne zadania. Nie będzie monotonnie.

    Rodział strasznie mi się spodobał :*
    Pozdrawiam i czekam na następny <3
    ZAPISAĆ KOM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ Bardzo się cieszę, że podobało Ci się :D
      Jak dla mnie dziewiętnastolatkowie jeszcze nie są aż tak dorośli, ale oczywiście postaram się przestawić na mężczyznę/kobietę :) Tamto zostało mi po Zenicie :P
      Oczywiścię, podopisuję :)
      Mam jeszcze parę pomysłów w zanadrzu, więc może nie będzie aż tak źle :P
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  7. Bosz, bez tego zapisać kom, to było dla mnie xd
    Sorry, że za bardzo się czepiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, nic się nie stało :P
      I czepiaj się, jeśli chcesz - mnie to bardzo pomaga, a nawet czasem motywuje :)

      Usuń
  8. Świetny pomysł na opowiadanie. Ciekawi mnie dalszy rozwój sytuacji. Napisz kiedy będzie nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Informacje o tym możesz znaleźć z boku w "Przepowiedniach", tam zazwyczaj wpisuję datę nowych rozdziałów :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  9. Wpadłam tu przez Stowarzyszenie Harry'ego Pottera.
    Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział c: Masz lekki i przyjemny styl pisania, fajnie wplatasz dialogi w fabułę.
    Co do postaci to raczej standardowo uderzyłaś - Hermiona tonie w papierach i stara się być przykładną sekretarką jak kiedyś była przykładną uczennicą, a Malfoy, jak to Malfoy, wykorzystuje to, że "on jest tu panem" c: Może to i dobrze, w końcu przyjazny, ciepły jak kluchy Draco i ostra, zadziorna Hermiona jakoś mi nie współgrają xD
    Co do fabuły to widziałam już kilka Dramione o sekretarkach, ale to nie powód, żeby nie przeczytać Twojej. W końcu każdy pomysł czymś się różni; mogą to być drobnostki, ale dobre i to.
    Jestem ciekawa, czy Ginny dostanie się do drużyny i co tam w trawie piszczy u Rona :D
    No i co z tym dzieckiem? xD To własność Draco? :D
    Czekam na dalsze rozdziały i zapraszam do siebie ^^
    poznyluty
    https://tale-as-old.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Mogę zdradzić, że od innych Dramione o sekretarkach, moje będzie się różnić. Może na razie nie będzie to widoczne... Ale później, jak najbardziej :D
      Rzeczywiście, takie uderzenie w postacie jest według mnie najlepsze :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  10. Wreszcie nadrabiam zaległości. Wiem, trochę mnie tu nie było...
    Rozdział bardzo mi się podobał. Hermiona wykazała się sprytem i zaimponowała pracownikom. Fajnie, że Harry i Ginny podążają za marzeniami. Może Hermiona też osiągnie to, co chce?
    Zauważyłam błąd Harrym zamiast Harry'm :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia