niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 29: Na Balu Absolwentów

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 29: Na Balu Absolwentów

Uczucie: Szczęście




Następnego dnia Hermiona obudziła się jako pierwsza. Podniosła się powoli na łokciach, rozglądając się wokoło. Z początku nie pamiętała gdzie była, ale szybko sobie przypomniała. Obróciła głowę w lewo, gdzie leżał Draco. Hermiona lubiła patrzeć na niego, kiedy spał – wyglądał wtedy na młodszego niż był w rzeczywistości i dodawało mu to dużo uroku. Kiedy Irytek skleił ich ręce i musieli razem spać, też przyglądała mu się, zanim wyszła z jego pokoju. Po prostu nie mogła się temu oprzeć.
Dziewczyna wygramoliła się ze śpiwora i wyszła przed namiot. Pierwszym, co zobaczyła było piękne, niebieskie jezioro, od którego ciężko było oderwać wzrok. Hermiona usiadła przed namiotem i cieszyła swój wzrok niesamowitym krajobrazem, który wydawał się być jeszcze piękniejszy niż poprzedniego wieczora. 
W tym czasie Draco przebudził się. Podniósł się powoli na łokciach, rozglądając się dookoła. Był sam w namiocie. Dopiero po chwili zauważył, że dziewczyna siedziała na plaży, niedaleko namiotu. Westchnął ciężko, ale wstał, mimo że mu się nie chciało. Podszedł do Hermiony i usiadł obok niej, przecierając twarz, aby zniknęły z niej ostatnie resztki snu.
– Wyspałeś się? – spytała, spoglądając na niego. Uśmiechnął się pod nosem.
– Czy ja wiem? Dużo bardziej wolę spać w swoim łóżku, ale nie było źle. Tylko wieczorem denerwowało mnie huczenie, syczenie, mruczenie i inne okropnie wkurzające dźwięki, które wydawały robale. – Skrzywił się. – A tak poza tym, to nie było tragedii. A ty? Wyspałaś się? 
Hermiona wzruszyła ramionami.
– Mam już sporo doświadczeń, jeżeli chodzi o spanie pod namiotem, więc mogę powiedzieć, że nie odczuwałam żadnej różnicy – stwierdziła krótko. Draco chwilę zastanawiał się nad jej sugestywnym tonem, ale po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że chodziło jej o okres, kiedy ukrywała się z Potterem w namiocie. Chłopak postanowił zmienić temat.
– Musimy się zbierać. Nic się tu samo nie obejrzy, a jeszcze musimy wrócić do szkoły – rzekł.
Dziewczyna przyznała mu rację. W ciągu pół godziny sprzątnęli obóz, a namiot i resztę rzeczy – nie licząc różdżek, które postanowili mieć przy sobie na wszelki wypadek – zostawili w łódce. Potem poszli na spacer wzdłuż plaży. Woleli nie wchodzić w sąsiadujący z nią las, ponieważ był on wyjątkowo gęsty. Dodatkowo nie było tu wcześniej żadnego człowieka, więc nawet nie mogliby szukać bezpiecznej ścieżki, która ewentualnie pomogłaby w znalezieniu drogi powrotnej. Ponadto nie mogli być pewni, co znajdowało się w środku. Z pewnością było tam pełno niebezpiecznych stworzeń.
Mimo że spacerowali tylko po plaży i stamtąd starali się dostrzec jak najwięcej, to i tak byli zadowoleni, a w szczególności Hermiona. Po raz pierwszy w życiu widziała na własne oczy tamczatkę (a właściwie to malutką polanę tamczatek), której zdobycie graniczyło z cudem. Przez to Eliksir Tamczatkowy, hamujący działanie wszystkich trucizn na świecie przez całe życie, miał większą wartość niż złoto, czy diamenty i był dostępny tylko w Afryce, ponieważ w afrykańskim lesie deszczowym można było spotkać pojedyncze kwiaty. A ona miała przed swoimi oczami całą polanę dużych kwiatów o cytrynowej barwie! Wręcz nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, tym bardziej, że kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyła jasnoniebieską lamitolię. Miała ona najpiękniejszy zapach na świecie, któremu nikt nie umiał się oprzeć. Ona wraz z Draconem czuli jej słodki zapach już z odległości dziesięciu metrów.
Druga Strona Jeziora okazała się być wyjątkowo magicznym miejscem. Hermiona czuła się tam jak intruz, który zakłócał harmonię tego miejsca. Jednak nie chciała jeszcze wracać do szkoły. Tutaj było tak pięknie, bajecznie... Żal było wracać, ale kiedyś trzeba było.
I tym oto sposobem spełniło się największe marzenie Hermiony Granger. Odkryła resztę Legendarnych Miejsc w Hogwarcie.




.*.*.*.*.*.*.*.



Po powrocie z Drugiej Strony Jeziora, Hermiona rzuciła się w wir szykowania dekoracji na bal oraz planowania swojego wyjazdu do Australii. Zastanawiała się, jak powiedzieć o tym swoim przyjaciołom. Nie mogła przewidzieć, jaka będzie ich reakcja. Brakowało jej odwagi, żeby im powiedzieć, a czas nieuchronnie mknął do przodu, pozostawiając jej coraz mniej czasu.
Kiedy został tydzień do balu, do niektórych dotarło, że potrzebują na niego parę. Wśród nich był także Ron, który oprzytomniał, że nikogo nie ma. We wtorek na śniadaniu, zachowywał się nadzwyczaj cicho i kulturalnie. To było do niego niepodobne i Hermiona od razu wiedziała, że coś się kroi. Kiedy sięgała po kolejnego tosta, chłopak odezwał się skruszonym tonem, uważnie dobierając słowa:
– Hermiono, poszłabyś ze mną na bal? – spytał ją. Miał na końcu języka, że skoro oboje nie mieli pary, to mogliby się wybrać razem, ale wiedział, że nie byłaby zadowolona z tych słów. A nie miał zamiaru jej denerwować.
Szatynka wyprostowała się na te pytanie. Ginny i Harry, którzy rozmawiali ze sobą naprzeciwko nich także ucichli, wpatrując się w pannę Granger.
– Bardzo chętnie, Ron – odpowiedziała dyplomatycznie, jednak przepraszający wyraz twarzy od razu powiedział chłopakowi, że coś jest nie tak. – Tylko, że już ktoś zaprosił mnie wcześniej – dodała sekundę później, a chłopakowi zrzedła mina. – Przepraszam.
Ron pokiwał głową, a Hermionie ulżyło. Przynajmniej nie był zły. Chociaż tyle.
– Jak ty to robisz? – Ron zbił Hermionę z tropu i chociaż domyślała się o co mu chodziło, nie była pewna, czy to prawda. – Zawsze się znajdzie ktoś, kto cię zaprosi! – Pokiwał głową.
– Nie wiem, tak jakoś wypada – powiedziała. – Widzimy się pod klasą od eliksirów, muszę jeszcze odnieść książkę do biblioteki. – Szybko wstała ze swojego miejsca i czym prędzej czmychnęła z Wielkiej Sali.
– Ron, Parvati mi mówiła, że Padma jest jeszcze wolna – napomknął Harry, kiedy szatynka poszła. 
– Nie, ona się nie zgodzi na sto procent. – Pokręcił głową. – W czwartej klasie powiedziała mi, że choćby mieli jej zapłacić, to ze mną nie pójdzie. Wstrętna jędza. Parvati jest miła, ale ona... Szkoda gadać. Poza tym, jestem pewien, że odpicuje się tak samo, jak wtedy. Nie zamierzam się z nią nigdzie pokazywać... Pamiętasz jak ona wyglądała? – Wzdrygnął się.
– Sam nie byłeś lepszy – mruknął Harry. Ron zaczerwienił się aż po uszy.
– To przez tą obrzydliwą koronkę!




.*.*.*.*.*.*.



W piątek Hermiona uświadomiła sobie, że musi zacząć pakować się i sprzątać swoje dormitorium. Do końca roku szkolnego zostało zaledwie pół tygodnia, a znając jej zdolności, musiała zaczynać jak najwcześniej, aby zdążyć na czas.
Drogą eliminacji, Hermiona na sam początek wybrała kufer. Nie był on zbyt wymagający, bo prawdopodobnie połowa rzeczy, które w nim były – stare wypracowania, pióra, grafiki i inne tego typu rzeczy, które tam wrzucała w czasie trwania roku szkolnego – nadawało się do wyrzucenia. Dlatego też nie patyczkowała się, tylko prędko wyciągnęła bagaż na środek pokoju i wysypała na podłogę całą jego zawartość.
Hermiona była wręcz w szoku, kiedy zobaczyła, ile rzeczy w nim miała. Na samym początku z sterty wyciągnęła swoje wypracowania, na których w głównej mierze widniały same „Wzorowe", gdzieniegdzie „Powyżej Oczekiwań". Wśród makulatury znalazło się także niezliczona ilość notatek, z których jeszcze niedawno korzystała, by zdobyć odpowiednią wiedzę na owutemy. Teraz z czystym sumieniem mogła się ich pozbyć – wszystko miała w głowie.
Kiedy makulatura znalazła się w kącie pokoju, czekając na wyrzucenie, Hermiona przez przypadek wyciągnęła z kupki jeszcze kilka kartek, związanych białym sznurkiem. Były to walentynki, które dostała w tym roku. Z zainteresowaniem kolejny raz przeczytała wiersze Weasleyów oraz statyczne życzenia Harry'ego. Znowu spojrzała na pustą kartkę, która była zaadresowana do niej, lecz pusta w środku. Kiedyś była ciekawa kto i w jakim celu wysłał ją jej. Wiedziała jednak, że nigdy się tego nie dowie, dlatego bez skrupułów wrzuciła ją na kupkę z papierami do wyrzucenia.
Z czasem znalazła album, który zamierzała wypełnić w tym roku, lecz kompletnie o nim zapomniała, strój do Quidditcha wraz z rękawicami, które dostała w Święta... Była także kosmetyczka od Ginny, którą otrzymała w urodziny i od tamtej pory znalazła swoje stałe miejsce na dnie kufra. Kosmetyczki – w odróżnieniu od poprzednich rzeczy – nie została schowana do kufra, tylko odłożona na komodę. Bal Absolwentów miał się odbyć za cztery dni, a ona wolała uniknąć kolejnego rozpakowywania kufra.
Chwilę później podniosła z podłogi malutką paczuszkę. Zajrzała do środka, chcąc sprawdzić zawartość. W środku były Klejące Karmelki, które dostała od Malfoya. Spojrzała na bilecik przyczepiony do opakowania.

Za każdym razem, kiedy będziesz chciała coś do mnie powiedzieć – zjedz to.
D. Malfoy

Dziewczyna zmarszczyła brwi. Charakter pisma chłopaka wydawał się być jej znany... Nawet nie chodziło o to, że widziała go już kilka razy – widziała go tego dnia...
Hermiona momentalnie się spięła i szybko dopadła kupkę papierów do wyrzucenia. Szybkim ruchem chwyciła pustą walentynkę i zaczęła porównywać litery. Wniosek nasunął się sam po zaledwie kilku spojrzeniach. To Malfoy wysłał jej tą walentynkę! Gryfonkę zdziwiło, że domyśliła się tego tak późno... Przecież praktycznie sam jej to powiedział!

– Granger, długo się trudziłaś pisaniem tego wszystkiego? – spytał, biorąc makulaturę do siebie i zaczął ją rozdzielać. Natomiast Hermiona, siedząca na kanapie z głową zwróconą ku sufitowi, spojrzała na niego.
– Oczywiście, nawet słowa do ciebie nie napisałam.
– O popatrz, to tak samo, jak ja – stwierdził szczerze. – A wy nie idziecie na obiad? Jest po pierwszej. 

Czemu nie zauważyła, że to stwierdzenie było tak szczere, że aż sugestywne? Przecież praktycznie sam jej powiedział, że to on... I jaki miał w tym cel? Musiała się tego dowiedzieć, koniecznie.



.*.*.*.*.*.



W poniedziałek po obiadokolacji, prefekci weszli do Wielkiej Sali. Na potrzeby udekorowania pomieszczenia, zrezygnowano z kolacji, na co niektórzy z uczniów nie byli zadowoleni... Zresztą, perspektywa jedzenia kolejnych trzech posiłków w Pokojach Wspólnych także im się nie podobała. Trudno było im dogodzić.
Chłopcy nieśli po trzy kartony na raz, a dziewczyny, które miały zaszczyt nieść po jednym, nawigowały ich. W pudłach nieśli dekoracje na jutrzejszy Bal Absolwentów. Na ich nieszczęście nie można było ich po prostu przelewitować, ponieważ wszystkie były zaczarowane. Gdyby ozdoby zetknęły się z zaklęciem Wingardium Leviosa, czar dezaktywował się, a co za tym szło – tygodniowa praca Hermiony i Amber poszłaby na marne. 
W ciągu dwóch godzin zrobili ogromną część pracy. Udekorowali sufit i wszystkie cztery ściany. Panna Granger zauważyła jednak, że nie przynieśli wszystkich kartonów z balonami.
– Kto ze mną pójdzie po balony do Wieży? – spytała. 
Na jej słowa Draco odłożył karton z samozawieszającymi się serpentynami i otrzepał ręce.
– Chodź – zwrócił się do Gryfonki. Ta przytaknęła na jego słowa i wyszli z Wielkiej Sali. 
Hermionie przyszło na myśl, aby spytać go o trapiącą ją rzecz... Ale coś ją hamowało. Z jednej strony chciała wiedzieć, z drugiej nie. I komu tu dogodzić? Dziewczyna zastanawiała się nad tym chwilę i w momencie, kiedy fala odwagi do niej nadpływała, odezwał się Draco.
– Granger, jaki krawat mam założyć jutro? – spytał mimochodem. Szatynka z uśmiechem pokręciła głową.
I tyle się dowiedziałam – pomyślała niechętnie.
– Na pewno nie w tym samym kolorze, co moja suknia – rzekła, zbijając go z tropu.
– A co? Nie chcesz, żebym wiedział, jakiego koloru jest twoja sukienka? – Uniósł brew w akcie zaciekawienia. Ona natomiast pokręciła głową.
– Nie wyobrażam sobie ciebie w krawacie o takim kolorze...
– Mam nadzieję, że nie masz neonowo–różowej sukienki! – powiedział szybko.
– Oczywiście, że nie!
– A kiczowatej?
– Nie!
– A za krótkiej?
– Boże, Malfoy, za kogo ty mnie masz?
– Ach, zapomniałem, z kim mam do czynienia... Przepraszam, Granger – powiedział z uśmiechem typowym dla siebie. – Ale stroju zakonnego też nie masz, prawda?
Szatynka niebezpiecznie zmrużyła oczy. Draco wiedział, że igrał z ogniem... Ale wręcz nie mógł się powstrzymać. Dziewczyna była co najmniej niezadowolona z jego słów i nawet kiedy weszli do salonu, bez słowa podała mu dwa kartony, a jeden wzięła sama. Blondynowi zaczęło ciążyć, że potraktował ją tak, jak ją potraktował.
– Przepraszam – powiedział skruszonym tonem. – Jestem pewien, że twoja kolejna suknia będzie jeszcze ładniejsza niż tamta zielona... W końcu komuś musiałaś zrobić na złość.
Hermiona przez chwilę analizowała jego słowa, po czym odezwała się:
– Zgadza się. – Przytaknęła. Draco uśmiechnął się dumnie. Wiedział, że tak zrobi. – Załóż czarny krawat – dodała po chwili. Blondyn miał już coś powiedzieć, kiedy ona przerwała mu jednym gestem dłoni. – Nie, nie mam stroju zakonnego, ani moja sukienka nie jest czarna. 
– Ciekawi mnie, co będziesz jutro na sobie miała... – przyznał Ślizgon. – A gdzie się jutro umawiamy?
– Czekaj na mnie przed Wielką Salą. – Uśmiechnęła się do niego. Chwilę później dotarli na miejsce i kontynuowali pracę.



.*.*.*.*.



Draco Malfoy stał przystępując z nogi na nogę. Do rozpoczęcia balu zostały równe trzy minuty, a Granger ani widać, ani słychać. Do Wielkiej Sali wchodziły pary, zewsząd słychać były westchnienia zachwyconych wystrojem dziewcząt, a on się denerwował. Kiedy do balu została minuta, przeklął pod nosem, chociaż nie miał takiego zwyczaju. Granger nie mogła się spóźnić na coś tak ważnego, jak bal na zakończenie szkoły. Wszyscy, tylko nie ona! Ktoś popukał go w ramię. Miał nadzieję, że to szatynka, ale kiedy się odwrócił, zobaczyć swojego przyjaciela.
– Czemu nie wchodzisz? – spytał. Trzymająca go pod ramię Amber przyglądała się uważnie blondynowi.
– Nie przyszła – odpowiedział lakonicznie Malfoy.
– Wystawiła cię do wiatru, kimkolwiek ta „ona” jest?
– Brawo, Blaise, dokładnie tak. – Zdenerwowany ton jego wypowiedzi jasno dał do zrozumienia, że nie jest zadowolony. – Wchodźcie do sali, sam świetnie sobie poradzę – mruknął, jednak Zabini nawet nie drgnął, tylko cały czas wpatrywał się w przestrzeń za nim. Kiedy Amber szarpnęła jego rękę w zazdrosnym geście, blondyn wyczuł, że coś było nie tak. Odwrócił się powoli i dopiero wtedy zobaczył, co przykuło wzrok jego przyjaciela.
Po schodach schodziła – cóż to wiele mówić – piękna dziewczyna. I najśmieszniejsze było to, że była nią sama Hermiona Granger, patrząca mu w oczy i szeroko uśmiechająca się. Jej suknia nie była ani strojem zakonnym, ani kiczowata, ani w kolorze ostrego, różowego neonu. Była idealna. Miała kolor jasnego, pudrowego, wręcz cukierkowego, różu. Była na grubych ramiączkach, wykonanych z półprzezroczystego materiału, sięgającego obojczyków. Na ramionach naszyte zostały ozdobne kawałki materiału, który wyglądem przypominał bluszcz okalający inicjał w średniowiecznej książce. Reszta górnej części sukni także została wyszyta owym materiałem. Od talii, na której znajdował się pasek z ozdobną różyczką u boku, materiał przypominający tiulowy, opadał aż do ziemi, zakrywając buty dziewczyny. Draco wręcz nie mógł oderwać wzroku od Hermiony. W tej sukience, z idealnym kokiem nad jej karkiem i z delikatnym makijażem wyglądała idealnie.
Dziewczyna podeszła do niego z uśmiechem i przyczepiła mu do jego czarnej, jak smoła marynarki, sztuczną różyczkę w takim samym kolorze, co jej suknia.
– Wchodzimy? – spytała go. Pokiwał głową, nie mogąc nic powiedzieć. – Zamknij buzię – poprosiła, kiedy złapała go pod ramię. Ruszyli w stronę wejścia do Wielkiej Sali czerwonym dywanem.
– Wiesz, Granger… Ładnie dziś wyglądasz – powiedział Draco. Hermiona wiedziała, że nie kłamał... Dla takiego zachwytu w jego oczach, warto było  zużyć słoik Ulizanny...
Kiedy przekroczyli wejście do Wielkiej Sali, do ich uszu docierały kolejne zachwyty nad dekoracjami. Oboje byli dumni z wyników swojej pracy. Czerwony dywan, który zaczynał się kilka metrów przed drzwiami do Wielkiej Sali, prowadził wprost na parkiet, który już zapełniał się parami. W drodze do niego mijało się kilkanaście stolików z czterema krzesłami, które dzięki odpowiednim zaklęciom wyglądały jak wykonane z czystego złota. Ta część sali była zaciemniona, a głównym źródłem światła były świeczki stojące na stolikach obok wazonów z czerwonymi różami. Obok nich leżały także menu, które stanowiły łącznik ze skrzatami będącymi w kuchni. Wystarczyło tylko pomyśleć o tym, co chciało się dostać, a kilka sekund później to pojawiało się na stoliku. Kiedy Hermiona i Draco przeszli przez kameralną część sali, dostali się na parkiet, wtapiając się w tłum par, które już ustawiały się do tańca, widząc, że zespół, który miał im grać tego wieczoru, szykował się do zagrania melodii tańca otwierającego Bal Absolwentów. Panna Granger spojrzała jeszcze w górę, żeby upewnić się, że dekoracja jest idealna. Nie zawiodła się - sufit zdobiła ogromna ilość ciemnych balonów, wśród których znajdowało się mnóstwo kolorowych świateł, które miały się uaktywnić się w czasie, kiedy miała zacząć się imprezowa część balu. Wtedy uczniów czekała jeszcze jedna niespodzianka...
Siódmoklasiści ustawili się w parach, a Wyjące Mandragory zaczęły grać powolną melodię. Wszyscy zaczęli tańczyć taniec, który przypominali sobie na ostatniej próbie, kiedy to sam Draco Malfoy pouczał Rona Weasleya. Hermiona musiała przyznać, że Draco był wyśmienitym tancerzem – to, co zaprezentował jej na próbach oraz jego urodzinach, było niczym. Teraz, kiedy była w pięknej, różowej sukni, a on w czarnym, idealnie pasującym na niego garniturze, czuła się jak księżniczka. Za każdym razem kiedy podnosił ją w tańcu, miała wrażenie, że motylki w jej brzuchu pomagały mu ją podnieść. Mogłaby tańczyć z nim wiecznie, a prawdopodobnie nigdy nie czułaby zmęczenia, ponieważ energia, która buzowała w jej żyłach, kiedy ją obejmował, była niewyczerpana. Kiedyś jednak piosenka musiała się skończyć i tak się stało - i mimo że trwała kilka minut, Hermiona miała wrażenie, że trwało to zaledwie chwilę.
Melodia ucichła na kilka sekund, w trakcie których niektórzy zeszli z parkietu. Kiedy Wyjące Mandragory ponownie zaczęły grać, światło nad parkietem zgasło, a włączyły się kolorowe światełka zawieszone na sznurkach pomiędzy balonami. Z sufitu zaczął także padać brokat, który pięknie mienił się w powietrzu i dzięki magii nie zostawał na ubraniach ani fryzurach bawiących się. 
Ten wieczór miał być ich.




.*.*.*.



– Harry! Harry! – zawołał Ron, goniąc swojego przyjaciela, który właśnie wychodził z Wielkiej Sali w towarzystwie Patvati Patil. Mieli właśnie iść do Colina, który robił pamiątkowe zdjęcia. Potter odwrócił się zdziwiony, a zaraz za nim zrobiła to Parvati.
– Gdzie masz moją siostrę? – spytała na początku dziewczyna. Ron spojrzał na nią zdziwiony.
– A skąd mam to wiedzieć? – Ton jego głosu jednoznacznie wskazywał na to, że nie rozumiał o co jej chodziło.
– Jeżeli popsujesz jej bal, tak samo jak to zrobiłeś w czwartej klasie, to najpierw zabije mnie, a potem ciebie.
– Okej. – Machnął w jej stronę. – Wiesz, co się stało? – spytał retorycznie stojącego obok Pottera.
– No nie. O co chodzi?
– Wiem, kto zaprosił Hermionę na bal! Malfoy! – powiedział, gestykulując przy tym rękoma. Na jego słowa, kilka osób odwróciło się w ich stronę. Harry złapał Rona za ramię i wyprowadził z Wielkiej Sali na korytarz. Zaaferowana Parvati wybiegła za nimi.
– Żartujesz? – spytała dziewczyna. Chłopcy popatrzyli na nią.
– Oczywiście, że nie! – odpowiedzieli w tym samym czasie.
Patil pokiwała, układając w głowie to, czego dowiedziała się do tej pory.
– Ginny miała rację... Tylko skąd ona to wiedziała? – Ron nie mógł wyjść z podziwu.
– Kobieca intuicja – stwierdził Harry.
– No tak, moja matka też zawsze wszystko wie... I co z tym zrobimy? – Cała trójka wiedziała, co Weasley miał na myśli.
– A bym ich zostawił w spokoju... Ufam Hermionie, ona zawsze wie, co robi – powiedział Potter, całkowicie ignorując Parvati, która słuchała całej rozmowy z oczami wielkimi jak pięć galeonów.
– Ale jak on coś jej zrobi, to urwiemy mu jaja.
– Zostawię to tobie, mnie nie kręcą genitalia Malfoya. Wolałbym go udusić.
– Niech będzie, stoi.




.*.*.



Kiedy wybiła jedenasta wieczorem, Wielką Salę wypełnił dźwięk powolnej melodii. Był to idealny czas, aby odpocząć od skocznych, szybkich piosenek, które grał zespół. Wiele osób wirowało na tęczowym parkiecie.
Hermiona przytuliła się do Draco, a on objął ją w talii. Kołysali się w rytm wolnego utworu. Do tej pory spędzili ze sobą cały wieczór – kiedy szli się napić, szli razem, wspólnie przetańczyli każdą piosenkę. Dziewczyna postanowiła wykorzystać ostatnie chwile z chłopakiem, w którym się zakochała. Za trzy dni będzie już w Australii i zostanie tam dopóki nie znajdzie rodziców. Nie wiedziała, ile to jej zajmie – dni, tygodnie, miesiące, a może nawet lata? Jednego była pewna – najpewniej ich drogi się nie przetną.
Nagle Gryfonce coś się przypomniało. Skoro to miały być ich ostatnie chwile, to musiała się dowiedzieć tego teraz.
– Malfoy... – zaczęła dosyć niepewnie, skupiając jego uwagę na sobie. Nieznacznie odsunęła się od chłopaka, aby móc mu spojrzeć w oczy. – Dlaczego wysłałeś mi pustą walentynkę? 
Draco zmarszczył brwi.
– Czyli się domyśliłaś... Mogę wiedzieć, co mnie zdradziło?
– Charakter pisma. Walentynka leżała obok Klejących Karmelków, które mi dałeś w Święta. Poza tym, tylko ty piszesz duże „G" jak dzieci w podstawówce – wytłumaczyła. Blondyn kiwał na znak, że rozumie. – Powiesz mi, dlaczego mi ją wysłałeś? – powtórzyła pytanie.
Malfoy wzruszył ramionami.
– Sam nie wiem. Chciałem ci coś wysłać, ale nie wiedziałem, co napisać... A więc nie napisałem niczego – stwierdził z tajemniczym uśmiechem. – Poza tym, chciałem wiedzieć, kiedy się domyślisz, że to ja.
Hermiona kiwnęła. Ponownie przytuliła się do niego i dalej kołysali się w rytm melodii. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, kiedy poczuła, jak blondyn zaczął bawić się jej włosami, które nie były już w ciasnym koku, który zdążył się popsuć.
Kiedy zaczęła się kolejna skoczna piosenka, usłyszeli męski głos:
– Odbijany.
To był Harry. Hermiona puściła dłoń Draco i podeszła do swojego przyjaciela. Minęła się z Parvati, która podeszła do niezbyt zadowolonego Ślizgona.
– Jest już po jedenastej, a ty nie zatańczyłaś ze mną ani razu! – zauważył Potter, kiedy zaczęli wirować w tańcu.
– Tak jakoś wyszło... – stwierdziła z przepraszającym uśmiechem.
– Nic się nie stało... A tak przy okazji, śliczna dekoracja – pochwalił brunet.
– Dziękuję – odpowiedziała.
– A jak się bawisz? Bo ja wyśmienicie. Świetny bal, czuć, że to ty organizowałaś. Wszystko jest idealnie dopracowane.
– Harry, przestań, bo się zarumienię! – nakazała pozornie groźnym tonem, choć oboje się roześmiali.
– Już jesteś zarumieniona, ale to chyba od zmęczenia – rzekł sugerującym, choć spokojnym, tonem.
– Racja, całkiem nieźle się bawię.
– I dobrze. Każdemu się należy.
Tymczasem niedaleko nich Draco tańczył z Parvati. Między nimi panowała niezręczna cisza, której nie potrafili przerwać. Chłopak co jakiś czas spoglądał na Hermionę, chcąc ocenić, o czym rozmawiała z Potterem. Patrząc na jej minę, o niczym ważnym, skoro ciągle się uśmiechała. Kiedy blondyn obrócił Gryfonkę, chcąc uniknąć nudnego kiwania się w rytm muzyki, ta postanowiła się odezwać:
– Mam ci coś do przekazania...
Draco spojrzał na nią uważnym wzrokiem. No tak, mógł się domyślić po jej zachowaniu, że miała mu coś do powiedzenia. Uniósł brew prawą brew.
– Co takiego?
Parvati na chwilę zagryzła wargę, nie bardzo wiedząc, jak się wysłowić.
– Ron kazał ci przekazać, że... – Przerwała na sekundkę. – No więc, on kazał ci powiedzieć, żebyś jej nie skrzywdził.
Draco doskonale wiedział, że chodziło o Hermionę. O żadną inną „jej" Weasley by się nie martwił, nie licząc jego siostry, z którą miał tyle wspólnego, co Goyle z kulturą.
Te słowa wywołały w Draco falę myśli. Ronowi zależało, żeby nie zranił Granger, więc musiał wiedzieć, że coś jest na rzeczy – to także tyczyło się samego Pottera. Malfoy zawsze był pewien, że dzielili się jednym mózgiem, stąd taka zgodność myśli. Nakaz Weasleya uświadomił mu, że jego uczucia nie są jednostronne, bo inaczej nie mógłby skrzywdzić Granger. Nie można zranić kogoś, kto nie czuje do ciebie nic poważnego. On sam chciał dla Hermiony jak najlepiej, zależało mu na jej szczęściu.
– Dlaczego sam mi tego nie powiedział? – spytał.
– O to musisz się spytać jego – odpowiedziała.
Nie usatysfakcjonowała go ta odpowiedź. Już miał zamiar dopytać się ją o cokolwiek, by zaspokoić swoją ciekawość, ale piosenka się skończyła i Gryfonka odeszła. Draco nie miał zamiaru jej gonić, więc pozwolił jej w spokoju odejść. I tak był jej wdzięczny za uświadomienie mu kilku rzeczy.




.*.



Hermiona miała nieodparte wrażenie, że coś się zmieniło. Po tańcu z Harrym, wróciła w objęcia Draco, ale nie było tak jak poprzednio. Chłopak wydawał się być małomówny i zamyślony. Kompletnie nie miała pojęcia, o co mogło chodzić – może coś się stało? Może coś zrobiła nie tak? Tylko co? Przecież nie powiedziała nic złego, zazdrosny też raczej nie był... 
– Coś się stało? – Postanowiła bezpośrednio dowiedzieć się, co dręczyło chłopaka.
Malfoy wzruszył ramionami.
– Dlaczego coś miałoby się stać? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Czemu więc nic nie mówisz? –odparła zmartwionym tonem, mimo że nie zamierzała.
– Chodźmy stąd – zaproponował chłopak.
Hermiona popatrzyła na niego oniemiała. Nie spodziewała się tak nagłej zmiany w jego zachowaniu najpierw był zamyślony, a potem nagle się ożywił. Może to zachowanie było na swój sposób dziwne, ale ufała mu. Dał jej naprawdę wiele powodów, aby jej zaufanie do niego było pełne. Wiedziała, że ten Malfoy nie mógłby jej skrzywdzić.
– Dobrze. Prowadź – rzekła, mocniej ściskając jego prawą dłoń. Ten zwykły gest sprawił, że serce Draco zabiło mocniej, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech szczęścia. 
Pociągnął dziewczynę w stronę wyjścia. Sprawnymi ruchami wyminęli tańczące pary, przedostając się na czerwony dywan prowadzący do wyjścia z Wielkiej Sali. Siódmoklasiści siedzący przy stolikach odprowadzali ich zdziwionymi spojrzeniami – w końcu nie codziennie można zobaczyć uśmiechniętych od ucha do ucha Draco Malfoya i Hermionę Granger idących razem, trzymając się za ręce. Z daleka było widać, że dobrze bawili się w swoim towarzystwie. 
– Hej, czekajcie! – Usłyszeli ciche zawołanie, kiedy wyszli na korytarz. Obrócili się o sto osiemdziesiąt stopni, a ich oczom ukazał się Colin Crevey. Gryfon stał z aparatem w ręce, a na ścianie obok niego zawieszony był złoty materiał, robiący za tło. – Chcecie pamiątkowe zdjęcie? To ostatnia szansa, bo zaraz się zwijam – powiedział. Dziewczyna spojrzała na blondyna prosząco.
– Niech będzie – powiedział Draco.
Ustawili się na tle złotego materiału. Malfoy położył swoją lewą dłoń na jej talii i przyciągnął ją bliżej siebie. Uśmiechnęli się do obiektywu, a Colin zrobił im zdjęcie. Gryfon chwilkę później sprawdził jak wyglądało. Patrząc na jego minę, nie było źle.
– Nie powiem, jesteście jednymi z niewielu, którzy nie wyglądają, jak dwa sterczące kije, a jak ludzie – przyznał. – Jutro je dostaniecie, bo dziś w nocy wszystko wywołuję. 
– Dzięki, Colin! – powiedziała dziewczyna.
– Nie ma za co, Hermiono. – Uśmiechnął się i zaczął ściągać tło.
Draco ponownie złapał jej dłoń i wyszli na błonia.
Mimo że było już dobrze po północy, nie było tak ciemno, jak się mogli spodziewać. Akurat tej nocy była pełnia, a światło księżyca oświetlało wszystko dookoła. Dziewczyna podniosła wzrok, spoglądając w górę. Na niebie tańczyły setki gwiazd, migających wesoło co jakiś czas. Wokół panowała kojąca cisza, którą przerywały jedynie melodie wygrywane przez świerszcze.
– Pytałaś się mnie, dlaczego się zamyśliłem – zaczął w pewnym momencie. – Owszem, zamyśliłem się, bo Weasley mi coś uświadomił.
– Kiedy rozmawiałeś z Ronem? – Zdziwiła się.
– Czy to ważne? 
– Dla mnie, jak najbardziej – odpowiedziała. Malfoy westchnął ciężko.
– Prawdę mówiąc, w ogóle z nim nie rozmawiałem. Nasłał na mnie Patil – rzekł. Panna Granger w jednej chwili zrozumiała. Ron zapewne kazał przekazać jakąś wiadomość do Draco. Tylko czy to dobrze, że nie zrobił tego samodzielnie? – W każdym razie, jestem mu bardzo wdzięczny.
Hermiona, nie wiedząc czemu, spięła się. Ton Draco nie napawał jej optymizmem – to, co powiedział mu Ron, musiało być albo obraźliwe, albo niewiarygodnie szczere, albo musiała być to groźba. Innej możliwości nie było.
– A co on kazał tobie przekazać? – Ciekawość wygrała, musiała go o to zapytać.
Draco uśmiechnął się spoglądając na jezioro, którego byli coraz bliżej.
– Żebym cię nie skrzywdził.
Hermionę wręcz zatkało. Nie tego się spodziewała. Myślała, że to będzie coś strasznego, a tu taka niespodzianka! Czyżby Ron dorósł? To do niego takie niepodobne...
– Naprawdę? – wyjąkała.
– Przecież bym cię nie okłamał. – Uśmiechnął się do niej. – Bądź, co bądź, Weasley uświadomił mi coś ważnego, arcyważnego.
Przystanął kilka metrów od jeziora, skąd mieli dobry widok na Wyspę Zakochanych i złapał jej drugą dłoń. Patrzył jej prosto w oczy. Oboje mieli wrażenie, że ich serca biją tak szybko, że mogłyby wyskoczyć im z klatek piersiowych.
– Zależy mi na tobie, Granger. Cholernie mi na tobie zależy. Nie wiem, co ze mną zrobiłaś, ale kiedy cię widzę, czuję ciepło, rozchodzące się z serca... I mógłbym zrobić dla ciebie wszystko, nieważne jaka byłaby tego cena. Nie mógłbym cię skrzywdzić, choćby nie wiem, co. – Przerwał na sekundkę, w trakcie której dobierał odpowiednie słowa. – I wiesz... Ja chyba cię kocham – dodał na jednym wydechu.
Draco bardzo się zmartwił, kiedy zobaczył łzy w oczach dziewczyny. A co, jeśli ona nie odwzajemniała jego uczuć? Poczuł jak ręce zaczęły mu się pocić ze zdenerwowania.
– Dlaczego płaczesz? – zapytał niepewnym głosem. Hermiona puściła jego dłonie, podeszła do niego bliżej i wtuliła się w niego.
– To ze szczęścia... Bo czuję do ciebie dokładnie to samo...




________________
Cześć! 
Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? :D Koniecznie piszcie! :)
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie mogę się doczekać wakacji! Wreszcie przeczytam wszystko, co mam na liście, zajmę się nowym opowiadaniem...
A jak tam oceny? :D Jesteście zadowoleni, czy lepiej nie mówić?
Miłego dnia!
Feltson

19 komentarzy:

  1. Genialne. Weny! Nie wiem jak Ty ale ja jestem zadowolona z ocen. Jeszcze raz weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne zakończenie rozdziału :D i zaskoczył mnie Ron :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamusiu! Cudowne, wyborne, wyśmienite! Czytając natknelam się na jedną literowke, ale niewielka :) Kocham twoje opowiadanie <3 Szkoda, że zbliża się koniec, ale super że piszesz kolejne <3 :) Świetne zakończenie :* Czekam na kolejną część i życzę weny

    WB

    Ps: z oceny mojej jestem zadowolona, a jak u ciebie? ;) Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ❤
      Mnie też jest smutno, bo bardzo związałam się z tą historią... :)
      Ja ze swoich ocen też jestem bardzo zadowolona :D
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  4. Cudny rozdział aż uśmiech sam się pojawia na ustach ;) Kto by pomyślał, że Rona stać na taki gest? Zaskoczyłaś mnie oczywiście pozytywnie :) A bal... ahh marzenie. Dekoracje, piękne sukienki i zdziwienie na widok Hermiony :D Cieszę się, że wreszcie wyznali sobie co do siebie czują. To było takie sweet *.*
    Hmmm zdaje mi się, że zauważyłam mały błąd. Wydaje mi się, że oceny w Hogwarcie były Wybitne a nie Wzorowe, ale to pewnie przejęzyczenie :) Poza tym jest super ;)
    życzę weny i czasu na pisanie
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowy rozdział
    http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję! ❤
      O tak, Ronem chciałam zaskoczyć :D
      Cieszę się, że bal Ci się podobał :3
      Błąd poprawię :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  5. Świetny rozdział ❤ pod koniec się popłakałam 😂
    Sukienka Hermiony cudna !
    A dekoracja też całkiem ładna 💕
    Czekam, na nexta 💓💓💓

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest taki uroczy! Draco taki kochany! *o*
    Czekam na następny :) Trochę smutno, że to już koniec opowiadania. Mam nadzieję, że zaszczycisz nas jeszcze jakąś twoją historią! :)

    Pozdrowionka! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie ❤
      Mnie też jest smutno :( Ale kolejna historia będzie i to całkiem niedługo... :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  7. Wybacz Kochana, że dopiero teraz nadrabiam!
    Bal był cudowny - dokładnie taki, jaki sobie wyobrażałam! A sama końcówka przeszła moje najśmielsze oczekiwania!
    Niech Draco wyjedzie z Hermioną do Australii! Niech z nią pojedzie, odnajdzie rodziców i niech będą razem! <3
    Uwielbiam Ich w Twoim wykonaniu!

    Pozdrawiam, życząc czasu i weny!

    PS. przed nami ostatni rozdział historii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D ❤
      Cieszę się, że się spodobało :D A co do próśb, to wszystko okaże się jutro :) Tak, to będzie ostatni rozdział :c
      I nic się nie stało, też miewam niezłe spóźnienia :P
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  8. Haha!
    No nie wierzę!
    No nareszcie!
    Kurde, kurde, kurde!
    Wszystkie rozdziały, które musiałam ominąć przez końcówkę roku szkolnego wreszcie nadrobiłam!
    No i widzę, że sporo się tutaj działo!
    Jejku, cudownie, że Draco wreszcie wyznał Hermionie, co do niej czuje! Jestem zadowolona z takiego obrotu spraw. Aż zaczynam sobie wyobrażać dalszy ciąg tej opowieści!
    Jestem bardzo ciekawa, co takiego kombinujesz dla naszej dwójki. :D
    Scenka jest idealnie dobrana.
    No i cieszy mnie tak dojrzała postawa Rona! Nie mogę uwierzyć, że było go stać na coś takiego. To niezwykle urocze z jego strony. Zależy mu na Hermionie i pomimo wszystko wciąż ją będzie bronił. :')
    Jak starszy brat.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!
    Coś czuję, że sprawisz mi ładny prezent na koniec weekendu po ciężkiej pracy. :D
    Pozdrawiam serdecznie. :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję ❤❤
      Cóż, lubię dojrzałego Rona, więc takiego go kreuję :D A zachowuje się, jak starszy brat, bo tak widzę późniejszą relację Rona i Hermiony w HP – bardziej zżyci przyjaciele, a nie (aż szkoda mówić) para :)
      Postaram się, aby element zaskoczenia był :D
      Również serdecznie pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  9. Mój pierwszy komentarz do tekstu, dlatego nieco zbiorowo odniosę się do całości.

    Generalnie jestem na tak. Opowiadanie mi się podoba, a po lekturze takiej ilości rozdziałów, piszę to już z pełną świadomością. Ciekawie prowadzony wątek wspólnego mieszkania i współdziałania prefektów naczelnych, odkrywanie najbardziej tajemniczych i magicznych miejsc przez Hermionę i Draco (te miejsca to naprawdę świetny pomysł), spora ilość humoru (szalona scena walki byczków ;) ) i dość ciekawe kreacje postaci.
    Choć co do tego ostatniego... Oczywiście denerwowała mnie dość często Hermiona. Wydawała się zbyt przemądrzała, zarozumiała i momentami bardziej wredna i męcząca niż powinna być. To oczywiście uwydatniało się przede wszystkim w jej interakcjach z Draco i niewykluczone, że tak dokładnie miało być, że zamysł autorki zakładał,iż tym razem to panna Granger była tą mniej sympatyczną i empatyczną, a Malfoy zwyczajnie miał się bardziej starać.
    I przyznam, że często aż bywałam zaskoczona jego spokojem i faktyczną zmianą nastawienia. Czekałam tylko, kiedy wybuchnie... No i doczekałam się rzecz jasna, bo jednak nie obyło się bez "szlamy", a już wydawało się, że odeszła w niepamięć. Ale za to Draco Malfoy przepraszający wypadł naprawdę dobrze. Nie skopał tego, nie przesłodził, pokazał, że naprawdę źle się poczuł z tym zachowaniem.

    Mam nadzieję, że Hermiona już mi teraz mniej będzie działała na nerwy, bo w ostatnim, uroczym zresztą rozdziale, okazało się, że ona i Draco czują do siebie dokładnie to samo :)

    Reasumując, dobrze się czytało i mam nadzieję, że końcowe rozdziały podtrzymają tę opinię. No i rzecz jasna, liczę na happy end ;)

    Pozdrawiam i gratuluję udanego opowiadania.

    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! ❤
      Cóż, jeżeli chodzi o Hermionę, to zamysł był mniej-więcej taki, ponieważ po przeczytaniu dużej ilości fików o Hermionie-Sue po prostu musiałam jej ująć z idealności :D Teraz raczej nie będzie denerwująca, o to się postaram :3
      Jeszcze raz dziękuję za opinię i również serdecznie pozdrawiam!:)
      Feltson

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia