Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 30: Razem
Uczucie: Szczęście, miłość
Kolejnego poranka
Wielka Sala wyglądała tak jak zwykle – stało pięć stołów, zniknęły wszystkie
kolorowe dekoracje. Wszystko było takie, jak zwykle, a to wszystko za sprawą
zaklęcia, rzuconego przez Amber. Początkowo to Hermiona miała je rzucić,
ponieważ jej wychodziło idealnie, ale nie było jej na zakończeniu Balu
Absolwentów. Zadanie to spadło na Amber, która na szczęście znała formułkę, ale
nie była na tyle zdolna, dlatego przez kilka minut stała i sprzątała Wielką
Salę, rzucając urok wiele razy.
Harry wraz z Ronem
zeszli na śniadanie, które było tego dnia przedłużone do dziewiątej. Byli
zaspani, a włosy sterczały im we wszystkie możliwe strony. Ginny wprost nie
mogła wytrzymać i kiedy tylko ich zobaczyła, zaczęła się śmiać. Nie mieli nawet
siły się jej odciąć, więc po prostu usiedli przy stole i spojrzeli na nią
krzywo. Ją jednak w ogóle to nie ruszyło.
– Bal, jak widzę,
się udał – powiedziała wesołym tonem. Harry pokiwał głową, jednocześnie szeroko
ziewając. – Byłeś grzeczny? – spytała się Pottera.
– Co to za
pytanie, oczywiście, że byłem! – oznajmił z dumą w głosie jak dziecko, które
pochwaliła mama.
Ginny w odpowiedzi
nachyliła się nad stołem i pocałowała Harry'ego w policzek. Ron, tak jak
zawsze, udał, że niczego nie widział, a na talerz nałożył sobie górę
jajecznicy.
– Ciebie to się w
ogóle nie pytam, czy byłeś grzeczny, bo wiem, że byłeś – powiedziała, patrząc
bratu prosto w oczy. – Na każdej imprezie jesteś grzeczny.
Ron wolał nie
komentować odzywek siostry, bo wiedział, że i tak z nią nie wygra. Zamiast tego
zaczął jeść w spokoju swoje śniadanie, a tamta w tym czasie zaczęła wypytywać
Harry'ego o wszystko – o wystrój sali, o to kto z kim przyszedł, jak kto
wyglądał, czy zespół grał fajną muzykę... A potem zaczęła wypytywać o Hermionę.
Co prawda sama się domyśliła, że pójdzie z Malfoyem (tylko głupi by nie wyczuł,
że jest między nimi chemia, a bynajmniej Ginny głupia nie była), wystrój też
znała z planów Hermiony (ale warto znać odczucia chłopaków na ten temat, bo
szatynka martwiła się, że może być zbyt dziewczęco), ale nie miała pojęcia, jak
bawiła się panna Granger. Nie miała możliwości szpiegowania, więc czym prędzej
chciała się dowiedzieć czegoś o niej.
– Hermiona, no...
Wiesz, jak to Hermiona, dobrze się bawiła – mruczał Harry, nie bardzo wiedząc, co
powiedzieć, żeby to zadowoliło rudowłosą.
– Och, od was
czegoś się dowiedzieć, to naprawdę koszmar.
I tak skończyła
się rozmowa. Jednak nie na długo, bo kilka sekund później do Wielkiej Sali
wszedł Colin Creevey z jakimś metalowym pudełeczkiem, które najprawdopodobniej
było po mugolskich ciasteczkach, na co wskazywało samo opakowanie. Chłopak
biegał po całej Wielkiej Sali i zamiast zjeść śniadanie jak normalny człowiek,
to on rozdawał pamiątkowe zdjęcia z Balu Absolwentów. Colin, mimo że zwinął się
wcześniej, wyglądał równie paskudnie, co siódmoklasiści – miał worki pod
oczami, roztrzepane włosy i co chwilę ziewał.
– Hej, Colin –
przywitała się Ginny, kiedy chłopak podszedł do nich.
– Cześć –
wymamrotał sennym głosem. – Mam dla was zdjęcia z wczoraj. – Zaczął przeglądać
fotografie. Po kilku przerzuconych dał Ronowi jego zdjęcie z Padmą oraz drugą
odbitkę dla panny Patil, której jeszcze nie było na śniadaniu. Ginny wzięła
jedną z nich i zaczęła ją oglądać. Ron stał sztywno jak słup soli, a Padma
uśmiechała się delikatnie. Co jakiś czas spoglądała na rudowłosego i uśmiechała
się do niego uprzejmie, na co on odpowiadał jej koślawo, jakby nie bardzo
wiedział, jak człowiek się uśmiecha. Potem Colin oddał zdjęcia Harry'emu. Tutaj
Ginny z dumą musiała przyznać, że jej ukochany prezentował się o wiele lepiej
niż jej własny brat. I mimo że po prostu stał z Parvati u boku, co jakiś czas
przeczesując włosy, ta fotografia bardziej przykuwała oko. – Przekażecie
Hermionie jej zdjęcia?
Trójka Gryfonów
popatrzyła po sobie. Nie mieli pojęcia, że Hermiona zrobiła sobie pamiątkowe
zdjęcia ze swoim partnerem.
– Jasne, daj mi je
– powiedziała uprzejmie Ginny, która wręcz kipiała z ciekawości. Colin chwilę
później wręczył jej dwa zdjęcia i poszedł do Seamusa.
Harry i Ron
nachylili się nad fotografią, którą trzymała panna Weasley. Malfoy obejmował
Hermionę w talii, a ona wtulała się w niego. Oboje uśmiechali się szeroko i co
jakiś czas spoglądali na siebie. W ich oczach było widać szczęście, radość i...
coś jeszcze. Tajemnicze iskierki tańczyły w ich oczach i wybuchały, kiedy
patrzyli na siebie.
– Ale ładnie razem
wyglądają, to trzeba przyznać – skomentowała dziewczyna.
.*.*.*.*.*.*.
Jasne promienie
słońca wpadały do pokoju przez okno, rozświetlając pomieszczenie. Hermiona, która
powoli zaczęła wybudzać się ze snu, skrzywiła się. Nie lubiła zbytnio spać w
jasnych pomieszczeniach, dlatego zawsze naciągała zasłony, aby rano nie budziła
się zła. Dziewczyna powoli rozchyliła powieki, ale szybko je zamknęła. W tym
pokoju było jasno, zbyt jasno. Chciała wstać, żeby zasłonić okno, ale ciężar na
jej talii nie pozwolił jej wstać. Tym razem Hermiona po otworzeniu oczu, nie
zamknęła ich. Spojrzała zdziwiona za siebie i zobaczyła Malfoya.
I wtedy
przypomniała sobie cały wieczór. Uśmiechnęła się pod nosem i delikatnie
pogłaskała chłopaka po jego aksamitnych blond włosach. Pieszczota obudziła go,
choć nie miała tego na celu.
– Dzień dobry –
wychrypiał Draco, mocniej przytulając do siebie Hermionę.
– Cześć –
odpowiedziała, nadal bawiąc się przy tym jego włosami.
– Jak ci się
spało? – zapytał. Hermiona popatrzyła na niego. Z zamkniętymi oczami wyglądał,
jakby spał i gdyby nie fakt, że z nim rozmawiała, to mogłaby pomyśleć, że wcale
się nie obudził.
– Jakościowo
świetnie, ilościowo trochę gorzej – odparła. – Ale mam zakwasy w nogach...
– Poboli i
przejdzie.
– Ale ty miły... –
Jej ton z pozoru był poważny, ale blondyn nie dał się na niego nabrać. Zamiast
tego uchylił jedną powiekę i popatrzył jej w oczy.
– No i właśnie za
to mnie kochasz.
Panna Granger
roześmiała się radośnie.
– To akurat racja
– przyznała i cmoknęła go w policzek.
Już miała wstać z
łóżka, kiedy chłopak mocniej zacisnął rękę na jej talii. Cichym jękiem wyjaśnił
jej, że zwykły całus go nie zadowalał. Pochyliła się nad nim i tym razem
zaszczyciła go długim pocałunkiem, który wprawił w zadowolenie ich oboje. W
końcu jednak oderwała się od jego ust. Zdezorientowany chłopak nie zdążył
przytrzymać, a dziewczyna wykorzystała sytuację i czmychnęła z łóżka.
– Hej! – krzyknął
niezadowolony. Panna Granger posłała mu przepraszający uśmiech.
– Musimy wstawać,
bo za cztery godziny pociąg nam odjeżdża, trzeba się jeszcze spakować, pogadać
z naszymi przyjaciółmi – wyliczała, ciągnąc go za rękę, aby wstał.
– A o czym mamy z
nimi gadać? – spytał zdziwiony. Usiadł na łóżku. Z pogniecioną koszulą i
spodniami od garnituru oraz rozczochranymi włosami wyglądał przekomicznie. –
Wypowiedzenie wyrażenia „Chodzę z Malfoyem" zajmuje maksymalnie trzy
sekundy.
– Och, nie ma tak
łatwo kochany... Muszę im jeszcze nakazać, żeby cię pilnowali, kiedy wyjadę do
Australii i...
– Ty to jednak
głupia jesteś – rzekł z rozbrajająco szczerym tonem. – Nie pozwolę ci jechać
samej, zapomnij. – Wstał z łóżka i podszedł do
niej. – Nie po to mówiłem ci, że cię kocham, aby kilka godzin później pozwolić
ci ode mnie uciec. Teraz już nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – Uśmiechnął
się do niej szeroko.
Herniona
przytuliła się do niego. Była szczęśliwa. Draco był dla niej taki kochany,
starał się, pokazywał jej, że mu zależy. Jeszcze kilka miesięcy temu, gdyby
ktoś jej powiedział, że będzie szczęśliwa właśnie w towarzystwie Malfoya, nie
uwierzyłaby mu. A teraz nie wyobrażała sobie innego zakończenia jej nauki w
Hogwarcie. Kochała go i szczerze cieszyła się, że jemu na jej zależało.
– Wiesz, że
okropnie wyglądasz w tym pomiętoszonym garniturze? – spytała uprzejmym tonem,
choć słychać było, że miała ochotę się roześmiać.
– Nie widziałaś
jeszcze swojej sukni, prawda?
– Nie, a co?
– To dopiero
porażka.
.*.*.*.*.*.
Po śniadaniu
wszyscy uczniowie zabrali się za pakowanie swoich rzeczy. Wszędzie panował
wielki rozgardiasz, każdy szukał swoich rzeczy, gdzie popadnie. Blaise Zabini
był w tej komfortowej sytuacji, że w tym roku spakował się w ciągu dziesięciu
minut. Wcześniej, kiedy mieszkał razem z Draco, było to zadanie dużo
trudniejsze. Ich wszystkie rzeczy były wymieszane ze sobą, a odnajdywanie ich
właścicieli bywało trudne. Najciężej było dopasować skarpety, które często
walały się po kątach. A teraz, kiedy był sam, wrzucał do kufra wszystko, oprócz
mebli i pościeli. I, co dziwne, nie miał żadnego problemu z zapięciem bagażu, a
to za sprawą genetycznie otrzymanej zdolności do upychania rzeczy. Jego matka
także nie miała problemu z pakowaniem się.
Zaraz po tym, jak
Blaise się spakował, poszedł do Pansy. Zawsze to robił, ponieważ wiedział, że
jego przyjaciółka zawsze potrzebowała. I tak było tym razem.
– Blaise, jak
dobrze, że jesteś! – zawołała z ulgą, kiedy go zobaczyła. – Chodź, ja usiądę na
moim kufrze, a ty go zapniesz.
– Jak sobie
życzysz.
Pansy, tak jak
powiedziała, usiadła na swoim kufrze, z którego rzeczy wystawały na kilkanaście
centymetrów. Niestety, usadowienie się na nim niewiele dało, bo wciąż brakowało
im jeszcze sporo do zapięcia bagażu.
– Pansy, zamieńmy
się, bo ja jestem cięższy – zaproponował Blaise.
Potem okazało się,
że to też niewiele dało. Zdeterminowany Zabini pobiegł po najbliższą osobę jaką
napotkał (a był to Ernie), żeby im pomogła. Dopiero pomoc Puchona na coś się
zdała, co udało im się zapiąć kufer. Zadowoleni z siebie Ślizgoni usiedli na
łóżku dziewczyny, z dumą obserwując bagaż, który wyglądał, jakby miał
wybuchnąć.
– W tym roku
przebiłaś samą siebie. Co ty tam masz?
– Um... No wiesz,
wszystko co miałam ze sobą.
– Czyżbyś zabrała
ze sobą całą rezydencję? – zażartował chłopak, a dziewczyna prychnęła.
– Może... – Blaise
popatrzył na nią krzywo. – Żartuję!
I wtedy do okna
zapukała mała sówka. Pansy zdziwiła się, bo nie spodziewała się żadnej
korespondencji. Wstała z łóżka i otworzyła okno, wpuszczając ptaka do środka.
Sówka posłusznie usiadła na biurku i wyciągnęła nóżkę w stronę dziewczyny. Ta
odwiązała kawałek pergaminu, a ptak odleciał w znanym tylko sobie kierunku.
Rozwinęła papier i przeczytała treść listu.
Pansy,
Koniecznie musimy porozmawiać. Proszę, znajdź Blaise'a i przyjdźcie pod
naszą wierzbę. To pilne, więc im szybciej przyjdziesz tym lepiej.
Draco
Dziewczyna
podniosła wzrok na Zabiniego, który przyglądał się jej. Podeszła do niego i
podała mu pergamin.
– Czytaj, to także
do ciebie – powiedziała zachęcająco. Chłopak szybko przeczytał wiadomość.
– To chodźmy –
rzekł krótko i wyszli z pokoju panny Parkinson.
.*.*.*.*.
Nad jeziorem było
przyjemnie chłodno. Końcówka czerwca w tym roku była bardzo ciepła, dlatego
zarówno wiatr, jak i cień były bardzo pożądane. Hermiona i Draco siedzieli pod
wierzbą, gdzie mieli zapewnione jedno i drugie. Dziewczyna siedziała obok
Ślizgona i oparła swoją głowę o jego ramię, wpatrując się przy tym na
jezioro, od którego oddzielały ich gałązki drzewa. Wciąż zastanawiała, jak
będzie wyglądała jej przyszłość. Miała nadzieję, że teraz już wszystko pójdzie
z górki.
– Wiesz, ciekawa
jestem, jak zareagują nasi przyjaciele na naszą nowinę... – zaczęła jakiś czas
później.
– Myślę, że
zarówno Blaise i Pansy się ucieszą, że jesteśmy razem, a jeżeli chodzi o
resztę, to jest to dla mnie nieodgadniona zagadka – przyznał Draco. – Ale za
chwilę się tego dowiemy – dodał.
I rzeczywiście,
kilka sekund później w polu widzenia pojawili się Harry, Ron i Ginny. Kiedy
ogarnęli gałązki, by móc wejść do cienia wierzby, zamarli. Jednak sekundę
później się otrząśli i podeszli bliżej pary.
– Wiedziałam! –
powiedziała zadowolona z siebie Ginny. – A nie mówiłam, że to nie może być
przypadek. – Podniosła do góry rękę, w której trzymała dwie fotografie. Oboje
wiedzieli, co to za zdjęcie. – Ja wam mówię, mam intuicję mojej matki –
skwitowała. Podeszła do Draco i Hermiony i zanim usiadła, oddała im ich
pamiątki z balu. – Ładnie wyszliście.
– Dzięki –
odpowiedziała Hermiona i sama spojrzała na fotografię, uprzednio jedną z nich
oddając Draco. Ginny miała rację.
Rudowłosa usiadła
naprzeciwko pary i gestem nakazała usiąść Harry'emu i Ronowi. Nie spodziewali
się, że Malfoy tak zinterpretuje ich prośbę. Usiedli obok Ginny bez cienia
złości czy żalu. Ufali Hermionie.
– Malfoy,
pamiętaj, że to nadal jest aktualne – powiedział Ron, twardo patrząc Malfoyowi
w oczy.
– Wiem – odrzekł
krótko, aczkolwiek bardzo pewnie. Szatynka popatrzyła uważnie na dwóch
chłopaków.
– Co jest
aktualne? – spytała.
– Nasza prośba –
odpowiedział Harry.
Hermiona
wiedziała, o co chodziło, bo sam Draco powiedział jej o tym poprzedniego
wieczoru. Mieli na myśli prośbę, aby Draco nie krzywdził jej.
Tymczasem pod
wierzbą pojawili się przyjaciele Malfoya. Kiedy Blaise odgarnął gałązki,
przepuścił Pansy, żeby weszła jako pierwsza, udając przy tym gentelmena.
Dziewczyna stanęła jak wryta, klepnęła Zabiniego w ramię, a potem palcem
wskazała mu parę.
– A nie mówiłam? –
powiedziała zarozumiałym tonem.
– No, mówiłaś,
mówiłaś – przyznał niechętnie czarnoskóry. Pansy natomiast podbiegła do Draco i
mocno przytuliła go do siebie.
– Kochany
Merlinie! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Draco! – odsunęła się od niego. –
Uważaj mi na nią, ta dziewczyna to prawdziwy skarb...
– Pansy, nie
przesadzaj – przerwała jej zarumieniona Hermiona.
– Ona wcale nie
przesadza – odezwał się Blaise, który usiadł obok Rona. – Sam fakt, że chciałaś
takiego buca jak Draco, sprawia, że jesteś jedną z cudowniejszych panien na tym
świecie. Zawsze byłem pewny, że on zostanie męskim odpowiednikiem starej panny.
Z tą różnicą, że on opiekowałby się własnym ego, a nie biednym kiciusiem.
Wszyscy, ku
niezadowoleniu Draco, roześmieli się. Blondyn udał obrażonego i ze skrzywioną
twarzą odwrócił wzrok. Herniona natychmiast na to zareagowała i przytuliła się
do ukochanego.
– Nie zgadzam się
z tym – odparła. – Znalazłby sobie jakąś małą żmiję albo tarantulę...
Prawda?
Popatrzyła uważnie
w oczy Malfoya, który pokiwał na „nie". Roześmiała się i szybko cmoknęła
go w policzek. Ron, tak jak zawsze udał, że niczego nie widzi. Miał to w nawyku
po związku Harry'ego i jego własnej siostry.
Jednak chwilę
później zarówno Draco, jak i Hermiona spoważnieli. Pozostała piątka zebranych
od razu uświadomiła sobie, że mają do przekazania coś poważniejszego niż
wiadomość, że są razem, co było prędzej czy później do przewidzenia.
– Musimy wam coś
powiedzieć – rzekł Draco.
Zebrani spojrzeli
po sobie. Teraz już byli pewni, że to coś ważnego. Pansy zrozumiała, że
zaczynała się ta rozmowa, o której myślał Draco, kiedy pisał do niej list.
Blondyn złapał rękę Herniony, chcąc dodać jej otuchy, a swoim kciukiem
uspakajająco masował jej kciuk.
– Wyjeżdżamy –
powiedziała na jednym wydechu panna Granger.
Reakcje były
naprawdę różne. Pansy szeroko otworzyła oczy i nieświadomie nachyliła się w
stronę pary. Blaise zmarszczył brwi i przekrzywił głowę, jakby chciał lepiej
przetworzyć tą informację, którą dostał. Harry pokiwał głową, a myślach
wszystko sobie dopowiedział, bo domyślał się o co chodziło. Ron, tak jak
Zabini, zmarszczył brwi i uważnie obserwował parę. Ginny natomiast miała
kamienną twarz, bo tak jak Harry, wszystkiego się domyśliła.
– Ale jak to: wyjeżdżamy? – Pansy jako pierwsza przerwała ciszę.
– Normalnie –
odezwał się Draco.
– Ale gdzie? – Nie
dawała za wygraną. Ta informacja zdziwiła ją i jakoś nie mogła w to uwierzyć. –
I po co?
– Jedziemy
odnaleźć moich rodziców, żeby zwrócić im pamięć. A będziemy w Australii –
wytłumaczyła Hermiona.
– A kiedy
wyjeżdżacie? – Pytanie tym razem zadała Ginny, która do tej pory miała kamienną
twarz.
– Dziś.
To słowo jakby
uderzyło we wszystkich. Wszyscy, nie licząc samego Blaise'a, który miał nerwy
ze stali, zdenerwowali się. Mniej lub bardziej, ale jednak. Ginny z
niedowierzaniem i wyrzutem w oczach patrzyła na przyjaciółkę. Hermiona dopiero
teraz zauważyła, że zwlekanie z tą rozmową nie było dobrym rozwiązaniem.
Wcześniej jej przyjaciele z pewnością nie zareagowaliby z taką złością.
Niestety, ona już nalała sobie pełen dzban piwa, które musiała wypić.
– Dlaczego nam nie
powiedziałaś wcześniej? – zapytała cicho i spokojnie panna Weasley. Zbyt cicho
i spokojnie. Hermiona już wolałaby, żeby krzyczała. Ten spokój był nie do
zniesienia.
– Nie chciałam was
martwić – odpowiedziała szatynka po chwili ciszy. – Poza tym, byłam pewna, że
próbowalibyście odwieść mnie od tego pomysłu. To najlepszy czas, żeby znaleźć
sobie pracę, a ja wyjeżdżam... A ja muszę to zrobić, muszę ich znaleźć. – W jej
oczach pojawiły się łzy. Draco przyciągnął ją bliżej siebie i objąwszy ją w
pasie, szepnął jej do ucha, aby się uspokoiła. – Przepraszam was – dodała ze
skruchą w głosie.
Jej przyjaciołom
zmiękły serca.
– Nic się nie
stało, masz rację – przyznał Harry. – Uważam, że powinnaś zostać, ale skoro
postanowiłaś inaczej, to musimy się z tym pogodzić.
– Rozumiem, że
skoro powiedziałaś, że „wyjeżdżacie", to Draco jedzie z tobą – wtrącił
Blaise.
– Nie zostawiłbym
jej sam, Diabełku. Oczywiście, że z nią jadę. – Blondyn był pewny swojej
decyzji.
– A co jeśli się
rozstaniecie? – Ron wtrącił swoje trzy knuty. – Macie całkiem odmienne
charaktery, długo razem nie wytrzymacie.
– Wytrzymamy –
powiedział krótko Malfoy.
– Ale jeśli...
– Żadnego
„jeśli". Wcale nie jestem taki okropny, jakby się mogło wydawać. Nie
zostawię jej tam samej, nie skrzywdzę jej, ani nie wyrządzę żadnych przykrości.
Zrozumiałeś, Weasley?
– Trzymam cię za
słowo, Malfoy. A jak się nie wywiążesz, to zaprezentuję ci tortury, o jakich ci
się nie śniło w najgorszych koszmarach, to mogę ci obiecać. – Weasley
wydawał się być jak najbardziej poważny. Draco kiwnął, nie chcąc wywoływać
kłótni.
– Jasne.
.*.*.*.
Wpatrywała się w
mury swojej szkoły. Nie mogła uwierzyć, że czas minął tak szybko. Jeszcze
pamiętała, jak pierwszy raz wsiadła do pociągu jadącego do Hogwartu, jak
płynęła łódką i jak pierwszy raz przekroczyła próg Wielkiej Sali. Pamiętała
każdą, nawet najmniejszą przygodę, którą tutaj przeżyła. Mimo że jeszcze stąd
nie wyjechała, już tęskniła za tym miejscem. Hogwart już na zawsze zostanie jej
drugim domem. Dopiero w tym momencie zauważyła, że stwierdzenie "szkoła to
drugi dom" było jak najbardziej prawdziwe. Czuła się prawie tak samo, jak
wtedy, kiedy zabrała pamięć swoim rodzicom i odeszła. Brakowało jej tylko
poczucia winy.
Hermiona spuściła
wzrok z zamku. Jej przyjaciele szli w jej kierunku, ciągnąc swoje kufry.
– Idziemy? –
spytała panna Granger, kiedy stanęli w miejscu, w którym się wcześniej umówili.
– Tak, chodźmy, bo
nam wszystkie przedziały zajmą – powiedział Ron.
Ruszyli w stronę
pociągu. Tych kilka ostatnich godzin Draco i Hermiona mieli spędzić ze swoimi
przyjaciółmi – on ze swoimi, i ona ze swoimi. Sobą będą mogli się nacieszyć w
Australii i to przez długi czas. Tak więc decyzja była prosta do
podjęcia.
Pół godziny
później pociąg wyruszył ze stacji w Hogsmeade. Panna Granger z zachwytem
wpatrywała się w wioskę, która była za oknem. Kiedy ta zniknęła z pola
widzenia, odwróciła wzrok do swoich przyjaciół. Ginny siedziała obok Harry'ego
i położyła głowę na jego ramieniu, tak jak wcześniej Hermiona z Draconem.
Ron natomiast siedział przy niej. Cisza panowała w ich przedziale, a Ginny jako
pierwsza zdecydowała się ją przerwać.
– Nawet nie
wiecie, jak mi będzie bez was nudno w Hogwarcie – powiedziała. – Nie wstyd wam,
że mnie samą zostawicie? – zażartowała. Harry pokręcił głową.
– Odpoczniesz od
nas.
– O, to racja, od
Rona najbardziej. – Roześmiała się, patrząc na minę brata.
– Ginny, ja ci
przypominam, że jestem twoim bratem, ja to wszystko słyszę i kocham cię tak
bardzo, jak ty mnie.
– Och, czyli
bardzo, bardzo, ale to bardzo mocno? – spytała słodkim głosem.
– Powiedziałem, że
tak samo jak ty mnie – powtórzył rudowłosy.
– No to bardzo,
bardzo, bardzo mocno! – stwierdziła zadowolona. Szybko wyrwała się z objęć
swojego chłopaka, szybko przesiadając się na drugą stronę przedziału. Wepchnęła
się pomiędzy Rona i Hermionę, po czym mocno przytuliła się do Weasleya. –
Kocham cię, braciszku, przecież wiesz o tym.
– No, ja ciebie
też – burknął niewyraźnie, na co jego siostra przewróciła oczami.
Dalej rozmowa
potoczyła się płynnie. Czwórka Gryfonów żartowała, gadała o różnych rzeczach, a
nawet udało im się pograć w Eksplodującego Durnia. Czuli się, jakby nie czekało
ich pożegnanie, a wspólne wakacje w Norze, jak to bywało w poprzednich latach.
W połowie drogi do Londynu, wszyscy opadli z sił, a w całym pociągu zapanowała
ponura aura. To wszystko przez deszczowe chmury, przez nadejście których
kilkunastu uczniów rozbolały głowy, a resztę (nie licząc kilku wyjątków)
dopadła ochota na sen. Herniona siedziała przy oknie i z głową opartą na
ścianie, obserwowała widoki. Ron zaczął drzemać na drugim końcu siedzenia,
wciśnięty w kąt, a Harry wraz z Ginny siedzieli przytuleni, ale nic nie mówili.
W pewnym momencie Potter westchnął ciężko.
– O czym tak
namiętnie myślisz, Hermiono? – odezwał się. Dziewczyna podniosła wzrok i
uśmiechnęła się.
– O tym, co
będzie.
Ginny wyprostowała
się.
– Masz do mnie
pisać co najmniej trzy razy w tygodniu – nakazała Ginny. – Bo inaczej będę ci
wysyłała zakamuflowane wyjce!
– Warto wiedzieć,
że masz takie zamiary. Nie spodziewaj się, że będę otwierać listy od ciebie,
kiedy zapomnę wysłać wiadomość do ciebie.
– Czyżbyś
zapomniała, że nieotworzone wyjce wybuchają? Nie szkoda ci tych ładnych mebli w
domu?
– Masz rację... –
zauważyła panna Granger. – Odwołuję tamte słowa.
– I prawidłowo.
– Ale masz pisać
do nas wszystkich – nakazał Harry. – Wiesz, że będziemy za tobą tęsknić?
– Wiem –
odpowiedziała. – Ja za wami też będę.
– Tylko ty mu się
nie daj tam w tej Australii. – Ginny pokiwała palcem jak matka, która coś
zabraniała swojemu dziecku. – A jak coś się stanie, to zaraz do nas pisz... A
najlepiej by było, gdybyś w ogóle wysłała Patronusa, bo szybciej dotrze.
– Oczywiście,
Ginny.
I na tym rozmowa
się zakończyła. Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy Harry z Ginny zasnęli
przytuleni do siebie, a ona poszła w ich ślady.
.*.*.
Tymczasem w innej
części pociągu nadal trwała poważna dyskusja. Blaise Zabini, który stwierdził,
że ma już dość zrzędzenia Pansy, zasnął, zostawiając tym samym Malfoya samego.
Pansy cały czas mu mówiła, żeby pisał dosyć często, a najlepiej codziennie,
oraz dawała mu wiele innych nakazów. Draco przez chwilę miał wrażenie, że jego
własna przyjaciółka traktowała go jak przedszkolaka, a nie
dziewiętnastoletniego chłopaka. Ale w gruncie rzeczy, to cieszył się, że tak o
niego dbała, bo dzięki temu czuł, że nie został na tym świecie sam i był z nim
ktoś, komu zależało na jego szczęściu i dbał o jego dobro. A pod tym względem
traktował Pansy, jak prawdziwą siostrę.
– Tylko uważaj mi
tam na słońce – radziła mu panna Parkinson. – Mam nadzieję, że nie zapomniałeś,
jakie katorgi się przechodzi, kiedy się zaśnie na pełnym słońcu, prawda?
– Weź mi nawet o
tym nie przypominaj, dobrze? – Na jego rękach pojawiła się gęsia skórka, a sam
chłopak wzdrygnął się na samo wspomnienie.
– To uważaj na
siebie. I nie wróć mi zbytnio opalony – dodała także. Draco zmarszczył brwi.
– Przecież jak
będę unikał słońca to się nie opalę.
– Granger nie jest
miłośniczką opalania, co nie? – spytała. Malfoy nie bardzo wiedział, co to ma
do rzeczy, ale postanowił odpowiedzieć na pytanie.
– Nie jest.
– A pamiętasz,
jaka opalona wróciła? A Weasley druga. – Przerwała na chwilę, myśląc, że
kichnie. Siedziała, wpatrując w buty Draco i czekała. Kiedy łaskotanie w nosie
ustało, kontynuowała: – Poza tym, bardzo jasnym blondynom raczej opalenizna nie
pasuje. Wyglądałbyś, jak kawał plastiku z farbowanymi włosami.
– O nie, zamiast
dziesięciu punktów na dziesięć, miałbym tylko dziewięć i pół! To niewiarygodne!
Byłbym brzydal, nie ma co.
– Draco, ty tępy
narcyzie, za tą ironię zaraz dostaniesz w łeb – zagroziła. – I masz do mnie
często pisać... A najlepiej by było, jakbyś to robił codziennie.
–Mówiłaś to już
jakiś milion razy.
– Ale będę mówiła
jeszcze jeden milion, żebyś przypadkiem o tym nie zapomniał.
– O czym Draco ma
nie zapominać? – Usłyszeli damski głos.
Oboje spojrzeli w
bok, by zobaczyć, kto zaszczycił ich swoją obecnością. A była to sama Dafne
Greengrass. Draco już wiedział, że to najlepsza chwila, aby uciec. Nie
przepadał za Dafne, bo była jedną z największych plotkar w Hogwarcie, jakie
znał. Dziewczyna potrafiła rozmowy wyciągnąć z człowieka wszystkie sekrety,
jakie tylko mógł mieć. Malfoy lubił ją – im dalej była, tym bardziej – ale
rozmowa z nią mogła być naprawdę uciążliwa... Tym bardziej, że prawdopodobnie
właśnie w tym momencie roznosiła się plotka, że on i Hermiona są razem. Miał
niemal zapewnione, że będzie go to wypytywała.
– A, o niczym
ważnym – powiedziała Pansy wymijająco.
– To dobrze. –
Blondynka kiwnęła. – Słuchaj, a czy ty słyszałaś, że... – Usiadła obok panny
Parkinson i zaczęła nawijać jak szalona.
Draco w tym
momencie powoli wstał i wyszedł z przedziału. Już miał zasuwać za sobą drzwi,
kiedy stopa zaspanego Zabiniego mu to uniemożliwiła. Blaise wstał ze swojego
miejsca i wyszedł zaraz za blondynem.
– Uciekam do
Amber, bo teraz Greengrass będzie mi ględziła pół godziny o oczku w sukience
Susan Bones – mamrotał wkurzony. Draco przewrócił oczami.
– Oczka są w
rajstopach, ignorancie – powiedział Malfoy, kręcąc głową.
– Jak dla mnie
oczka są na twarzy. – Zabini uśmiechnął się władczo.
– Dobra, wygrałeś
– przyznał niechętnie Draco.
Chłopcy rozeszli
się każdy w swoim kierunku. Chwilę później blondyn trafił do przedziału, w
którym była Hermiona. Wszedł do środka i rozejrzał się. Wszyscy w środku spali
– Potter i jego dziewczyna spali przytuleni do siebie, a Weasley i Hermiona
byli pociskani do dwóch kątów na drugim siedzeniu. Draco usiadł obok Hermiony.
Kiedy dziewczyna wyczuła obecność chłopaka, w półśnie przytuliła się do niego.
Malfoy nakazał jej się położyć. Śpiąca dziewczyna natychmiast go posłuchała i
położyła głowę na jego udach. Twarzą była zwrócona ku śpiącym naprzeciwko.
Chłopak zdjął z siebie bluzę i przykrył nią pannę Granger, która zdążyła już
wpaść w głębszy sen. Zaczął się bawić jej włosami. Nigdy jej tego nie
powiedział, ale lubił jej włosy. Były takie miękkie i puszyste.
Nie wiedział ile
czasu spędził na zabawie jej włosami i przyglądaniu się, jak śpi, ale w końcu i
on zasnął.
.*.
Kiedy Ron się
obudził, zastał go ciekawy widok. Pominął już nawet Harry'ego i Ginny, bo do
nich się już przyzwyczaił. Zwrócił uwagę na Malfoya, który siedział tuż obok
niego i spał z Hermioną leżącą na jego udach. Weasley nie miał pojęcia, kiedy
chłopak tu przyszedł, ale musiał zrobić po tym, jak zasnął.
Ron wyjrzał za
okno. Spostrzegł, że za chwilę dojadą do Londynu. Wstał ze swojego miejsca i
podszedł do Harry'ego i Ginny. Szturchnął najpierw swoją siostrę, a potem
przyjaciela.
– Wstawać, za dwie
minuty będziemy na miejscu – powiedział. To zadziałało na nich lepiej, bo
natychmiast się obudzili. Zdziwił ich widok Malfoya i Hermiony śpiących razem.
– To nie fair, że
oni razem tak ładnie wyglądają... – stwierdziła Ginny.
– Czemu tak
hałasujecie? – wychrypiała Hermiona. Podnosząc się do pozycji siedzącej.
Spojrzała na Draco, którego przez przypadek szturchnęła. Chłopak otworzył oczy.
– I tak musiałabyś
się obudzić, bo jesteśmy w Londynie – rzekł Harry. Miał rację, bo za oknem
widać było już zabudowę miejską.
– Idę, muszę wziąć
kufer i pożegnać się – powiedział Malfoy.
Hermiona złapała
go za rękę.
– Spotkajmy się
przy wyjściu z peronu, dobrze?
– Jasne.
Kilka minut
później stanęła w umówionym miejscu. Spojrzała na swoich przyjaciół. Podeszła
do każdego z nich i przytuliła mocno. Nie mogła uwierzyć, że czas rozstania
nadszedł tak szybko. Jedynym pocieszeniem było to, że wszyscy wiedzieli, że
niedługo wróci. Co prawda, nie wiedzieli, kiedy dokładnie, ale wiedzieli, że
wróci, kiedy tylko będzie mogła.
– Będę tęsknić –
powiedziała ze łzami w oczach.
– My też –
odpowiedział za wszystkich Harry.
Obok Draco ściskał
dłoń Zabiniego, a potem Pansy rzuciła mu się na szyję. Hermiona z daleka
słyszała, że dziewczyna kazała mu na siebie uważać, nie opalać się, być
grzecznym i często do siebie pisać (często, a najlepiej codziennie). Kiedy w
końcu chłopak wydostał się z jej objęć, podszedł do Hermiony, złapał ją za dłoń
i razem wyszli z peronu 9 ¾.
Przeżyli razem
wiele przygód, ale jeszcze więcej mieli do przeżycia. Czekało ich wspólne
życie, wypełnione problemami, szczęściem i miłością. Nie wiedzieli, jakie
niespodzianki szykował im los, ale póki byli razem, wiedzieli, że podstawią
temu czoła.
_______________
Cześć!
Za nami
ostatni rozdział "Zenitu...". Nadal ciężko mi uwierzyć, że to już
koniec i czeka Nas tylko epilog. Nie spodziewałam się, że to minie tak
szybko... Pisząc ten rozdział (z którym, notabene, zwlekałam i większość
pisałam wczoraj) miałam łzy w oczach.
Epilog
zostanie dodany za tydzień :)
Pozdrawiam
serdecznie,
Feltson
Feltson
Ps. Czy tylko ja przy scenie pożegnania, czułam się jakbym była Hermioną, Draco tym opowiadaniem, a przyjaciele czytelnikami? Taka refleksja mnie złapała...
Nieeeee. Czemu to już ostatni rozdział? Pisz szybko epilog bo nie wytrzymam. Weny!
OdpowiedzUsuńWszystko się kiedyś kończy :c
UsuńBędzie niedługo :)
Dzięki ❤
Nieeeee. Czemu to już ostatni rozdział? Pisz szybko epilog bo nie wytrzymam. Weny!
OdpowiedzUsuńJa także nie mogę uwierzyć że to już koniec :C wspaniała historia! :)
OdpowiedzUsuńA co do drugiego opowiadania to masz już jakiś plan? o czym bedzię itd.?
Pozdrawiam!
Dziękuję! ❤
UsuńOczywiście, plan jest... Teraz tylko mam nadzieję, że Wam się spodoba :D
Również pozdrawiam,
Feltson
Przeczytałabym jeszcze ciąg dalszy o tym, co było w Australii <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3 Zastanawiam się tylko, co przegapiłam, że Ginny nie była na Balu… No bo ona też była w siódmej klasie, nie? Chyba, że jednak coś przegapiłam na początku opowiadania ;)
Ale to takie miłe, że Draco z nią jedzie!
Szkoda, że już koniec… Ale czekam na następne opowiadanie :)
Pozdrawiam :*
Dzięki ❤
UsuńNiestety, nie będzie kontynuacji o Australii, ale myślę, że kawałek treści w epilogu powinien cię zadowolić :)
Ginny była na szóstym roku, dlatego nie było jej na Balu :)
Pozdrawiam!
Feltson
Jejku, również nie mogę uwierzyć, że to już koniec.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szykujesz dla nas upiornie długi epilog! Będę zwlekała z przeczytaniem go, jak nic.
Rozdział wyszedł Ci bardzo ładny, zwłaszcza poranna scenka Dracona i Hermiony.
Wyobrażając sobie tę scenkę, stwierdziłam w myślach: "kurcze, oni naprawdę do siebie pasują".
Para ideał.
Na fotografiach musieli na pewno też tak wyglądać! Szkoda, że jeszcze nikt nie stworzył podobnego zdjęcia.
Chociaż... zawsze można spojrzeć na zdjęcia "Feltson", tam coś na pewno by się znalazło. :D
Nie cieszy mnie fakt, że to już koniec historii, ale cieszy mnie za to, że szykujesz dla nas kolejne opowiadanie, które na pewno będę czytać.
Pozostaje zarówno mi, jak i pozostałym czekać na ten słynny epilog. Zapewne będę płakać. :')
Pozdrawiam, A.
P.S. - Świetna metafora odnośnie scenki na peronie. Lepiej bym tego nie ujęła.
Dziękuję ❤
UsuńJa też nie mogę w to w uwierzyć ;c
Nie zastanawiałam się jeszcze nad długością epilogu, ale myślę, że uda mi się, żeby był długości przeciętnego rozdziału :D
Myślę, że coś by się znalazło, ale nie miałam siły na przekopywanie internetu...
Postaram się, żebyś nie płakała, ja już temu opowiadaniowi wystarczę :D
Pozdrawiam serdecznie!
Feltson
Trudno uwierzyć, że to już koniec. Nie zawsze się zgadzałam z Tobą co do wizji, bohaterów, ale mimo to szkoda, że opowiadanie się kończy. Czekam na epilog!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Dziękuję ❤
UsuńTrochę ciężko zawsze ze wszystkimi się zgadzać we wszystkich aspektach :D
Również pozdrawiam,
Feltson
kobieto, mam nadzieję że na jednej części tego cudeńka nie przestaniesz. niech wena będzie z toną
OdpowiedzUsuńNiestety, tego "cudeńka będzie jedna część... Ale mogę zdradzić, że kolejne opowiadanie będzie częściowe :D
UsuńDziękuję ❤
Wreszcie jestem i komentuję :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Zakończyłaś tą historię w idealnym momencie ;)
Cieszę się, że wszyscy się dogadali, bo kłótnie nie były im do niczego potrzebne.
Oczywiście czekam na epilog i na Twoje kolejne opowiadania :)
Życzę weny i czasu na pisanie
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam na zapowiedź nowej historii
http://last-minute-love-dramione.blogspot.com/
Dziękuję ❤
UsuńJa także nie dowierzam... Ale cóż, wszystko ma swój koniec :)
Postaram się wpaść :D