niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 28: Druga Strona Jeziora

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 28: Druga Strona Jeziora

Uczucie: Nadzieja, adrenalina



Był ciepły, słoneczny poranek. Nad hogwarckim jeziorem wiała chłodna bryza, która przyjemnie chłodziła rozgrzaną skórę. Przy starym, drewnianym pomoście stała grupka nastolatków. Obserwowali oni poczynania pary siedzącej w łódce i rozkładającej tam swoje rzeczy. Mieli wyśmienite humory, co dziwiło grupkę stojącą na pomoście. Postanowili jednak nie komentować tego dla dobra wszystkich.
– Hermiono, czy aby na...
– Och, Ron! – Dziewczyna popatrzyła na niego pozornie poważnym spojrzeniem. – Pytałeś mnie o to trzy razy! Tak, jestem pewna, że chcę tam płynąć i tak, jestem pewna, że chcę tam płynąć tam z Malfoyem. Na sto procent.
– No nic, tak tylko pytałem. – Wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło. Zdradzały go tylko czerwone uszy, które wyróżniały się na tle reszty skóry.
Tymczasem oni kontynuowali przygotowania, rozkładanie potrzebnych im rzeczy i przypominanie sobie odpowiednich zaklęć, w tym Patronusa, którego mieli używać do komunikacji z McGonagall w ramach niebezpieczeństwa. Obiecali jej także, że nie będą nieobecni dłużej niż trzy dni, co nie stanowiło dla nich żadnego problemu.
– Jesteście pewni, że wszystko macie? – spytała Pansy, kiedy ogłosili, że są gotowi. – Prowiant? Apteczkę? Różdżki? Mapy?
– Tak, Pansy, wszystko mamy. Granger wzięła ze  sobą nawet „Historię Hogwartu". – Draco nie mógł powstrzymać się od powiedzenia o tym fakcie.
– Tam jest sporo przydatnych informacji! – broniła się dziewczyna, na co on tylko pokręcił głową.
– Niech ci będzie. Ja i tak nie zamierzam tego kloca używać. – Gryfonka prychnęła. I tak nie dałaby mu owej księgi, żeby choćby przez chwilę ją potrzymał, ale wolała mu tego nie mówić. – Lepiej mi powiedz, kiedy stąd wypływamy.
– Przecież jesteśmy gotowi, możemy już wypływać – powiedziała ochoczo. 
Hermiona wyszła z łodzi i podeszła bliżej trójki swoich przyjaciół. Cieszyła się, że byli z nią w tym ważnym momencie. Nawet Ron, który Malfoya wybitnie nie lubił postanowił zaakceptować jej decyzję. Już dawno zrozumiał, że ona zawsze wiedziała, co robiła. Wystarczyło jej tylko zaufać. Rudowłosy przytulił ją jako pierwszy, szepcząc jej do ucha: Nie daj się temu padalcowi. Hermiona odpowiedziała mu uśmiechem, po czym dała się porwać w ramiona Harry'ego, który życzył jej szerokich wód. Dopiero potem przyszedł czas na rady od Ginny.
Dziewczyna nie widziała spojrzeń Malfoya, kiedy przytulała się do swoich przyjaciół. Natomiast Blaise i Pansy doskonale rozumieli sytuację, która miała miejsce na ich oczach, jednak nie komentowali jej. Może wreszcie coś zauważą, jak spędzą trochę czasu tylko w swoim towarzystwie? 
– Draco pilnuj tego, żeby nie spalić się na słońcu – przestrzegła blondyna Pansy, kiedy ten w końcu przestał w myślach zabijać Weasleya i Pottera. 
– Pansy, nie jestem dzieckiem – powiedział Draco zmęczonym tonem. Panna Parkinson popatrzyła na niego z powątpieniem. 
– Trudno mi się zgodzić, bo zachowujesz się jak dzieciak. 
– Nie słuchaj jej – rzekł Blaise, porozumiewawczo puszczając Malfoyowi oczko. – Włącza jej się instynkt macierzyński.
– Nie prawda! To po prostu przyjacielska uprzejmość... – Brunetka trzepnęła Zabiniego w ramię.
– To może wy się spokojnie bijcie, a ja już pójdę, bo Granger na mnie czeka? – Draco przerwał im zabawę w pstrykanie się w ramiona. Pansy popatrzyła groźnie na Blaise'a, ale zaraz podeszła do blondyna i przytuliła się do niego.
– Wracaj cały i zdrów – powiedziała na pożegnanie.
– Nie słuchaj jej – powtórzył Zabini. – Nie wracaj, dopóki tam nie dopłyniesz – nakazał, ściskając rękę przyjaciela.
Draco chwilę później odwiązał cumę, a łódka napędzana zaklęciem Hermiony zaczęła powoli odpływać od pomostu. Granger jeszcze machała swoich przyjaciołom na pożegnanie, a Draco patrzył jak to Pansy machała jemu. Śmiał się z Zabiniego, który gestami pokazywał mu, żeby nie słuchał rad przyjaciółki.
– Malfoy, umiesz sterować łodzią? – spytała z nadzieją Hermiona, kiedy zniknęli z pola widzenia swoich przyjaciół.
– Nie, ale zaraz się nauczę.



.*.*.*.*.*.



Tak, jak Draco obiecał, nauczył się sterować łodzią. Co prawda zajęło mu to ponad godzinę i początkowo płynęli nie w tą stronę, ale sukces został osiągnięty i to się liczyło. Finalnie kierowanie okazało się być dla niego banalne, jak jazda na łyżwach.
Hermiona z zachwytem patrzyła na widoki rozpościerające się przed nią. Zawsze wiedziała, że Hogwart i otaczające go tereny są piękne, ale na to nie miała słów. Zaczęła żałować, że wcześniej nie mogła zobaczyć hogwarckiego jeziora z tej perspektywy. W obecnym czasie trudno było zobaczyć przyrodę taką, jaką była naprawdę, a ona miała ją na wyciągnięcie ręki. Widok był tak piękny, że nawet Draco zauważył zachwyt w jej oczach i głębokie zamyślenie.
– Podoba ci się, Granger? – spytał Draco Hermiona obróciła się w jego stronę, uśmiechając się przy tym szeroko.
– Tak – odpowiedziała. – Tu jest tak pięknie...
– Właściwie, to masz rację – przyznał Draco, uroczo się do niej uśmiechając. – Widoki mam niezłe... – dodał po chwili.
Hermiona szybko odwróciła od niego wzrok, aby nie mógł zobaczyć, że się rumieni. Nie wiedziała, czy mówił to o krajobrazie, czy może o niej... Z jednej strony ta wersja z krajobrazem była bardziej prawdopodobna, ale z drugiej nie mówiłby o zwykłym widoku naturalnego lasu i czystego jeziora z takim uśmiechem skierowanym do niej. Tego właśnie nie mogła się za nic domyśleć... Jednak w głębi jej serca miała nadzieję, że blondyn miał na myśli ją, chociaż nie robiła sobie wielkich nadziei na to, żeby tak właśnie było.
– Granger, gdzie teraz płyniemy? – spytał Draco, kiedy chwilę później dopłynęli do rozwidlenia ich drogi.
– To bez znaczenia, Malfoy – powiedziała Hermiona, kiedy przestudiowała pożółkłą mapę jeziora wypożyczoną ze szkolnej biblioteki. – To tylko wysepka. Popatrz. – Usiadła obok niego i pokazała mu miejsce, w którym byli. – Którąkolwiek drogą nie popłyniemy, i tak dotrzemy do tej skalnej ściany.
– A wolisz prawo, czy lewo, madame? – spytał tonem typowego lokaja, dygając przy tym posłusznie.
– Prawo – oznajmiła po chwili namysłu.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem! – zawołał ochoczo, kierując ich łódź w prawą stronę.
– Wiesz co, Malfoy? Zadziwiasz mnie – przyznała Hermiona po chwili. Blondyn popatrzył na nią z zaciekawieniem, odgarniając przy tym grzywkę z czoła i pilnując steru. – Jesteś dziś wyjątkowo grzeczny, jak na siebie – powiedziała, wychylając się z burtę, aby dotknąć tafli wody. 
– To komplement? – spytał ostrożnie. Szatynka zamyśliła się na sekundkę, jakby kalkulowała, czy twierdząca odpowiedź jest tą odpowiednią.
– Właściwie to tak. Można to uznać za swego rodzaju komplement – stwierdziła.
– Ach, dziękuję – westchnął słodko. Zaczął zalotnie mrugać, trzepocząc rzęsami, a palcami wolnej ręki dotknął ust, pochylając przy tym głowę, by uzyskać wygląd sztucznie zarumienionej, słodkiej dziewczynki. Co prawda nie wyszło mu to, ponieważ daleko było mu do dziewczynki,  w dodatku słodkiej, ale śmiech panny Granger wszystko mu wynagrodził. – Czyli jednak całonocne ślęczenie nad podręcznikiem dobrego wychowania nie poszło na marne – stwierdził na pozór do siebie, jednak Hermiona doskonale go usłyszała. – Fajnie, że tak doceniasz moje starania.
– Widać, że się starasz, to cię chwalę. – Wzruszyła ramionami. – Gratuluję dobrego wychowania, Draco. Jesteś bardzo grzecznym chłopczykiem – powiedziała tonem, którego używały matki, aby chwalić swoje malutkie dzieci. Blondyn popatrzył na nią groźnie, ale zaraz jego oblicze gwałtownie złagodniało.
– Czy ty nazwałaś mnie po imieniu? Nie przyśniło mi się to? – Popatrzył na nią, jakby zrobiła coś paranormalnego.
Hermiona, której humor tego dnia dopisywał, uśmiechnęła się szeroko, mówiąc przy tym „Nie". Następnie wyciągnęła rękę za burtę i wzięła zamach, kierując rękę w stronę chłopaka. Woda zmoczyła połowicznie koszulkę Ślizgona, który popatrzył na nią groźnie. W tamtej chwili pomyślała, że popełniła błąd. I miała rację. Draco wstał ze swojego miejsca, klasnął dłońmi, na co ich napędzana czarami łódka się zatrzymała. W sekundę znalazł się przy dziewczynie i szybkim, zdecydowanym ruchem wziął ją na ręce. 
– Nie rób tego – poprosiła cicho dziewczyna, kiedy wyczuła jego zamiary. Malfoy uśmiechnął się przebiegle, a Hermiona już wiedziała, że to koniec. 
– Oko za oko, ząb za ząb, Granger – powiedział tylko z błyskiem w oku. Potem zamachnął się i wyrzucił Gryfonkę za burtę.
Draco nie przemyślał dobrze swojej decyzji. Może woda nie była zimna – było tak gorąco, że nawet nie przeszkadzałoby to nikomu – ale nie pomyślał, że Hermiona nie umie pływać. Kiedy przez kilka sekund się nie wynurzała, blondyn zaczął się martwić. Nie miał zielonego pojęcia, że dziewczyna przepłynęła pod łodzią i patrzyła się na jego poczynania z drugiej strony. Gdy zauważyła, że chłopak zaczynał gorączkowo rozglądać się dookoła, wróciła na stare miejsce i zaczęła udawać, że się krztusi. Wyciągnęła do niego dłoń, próbując przy tym ukryć śmiech. Draco postanowił jej pomóc, co ona wykorzystała. Kiedy tylko złapał jej rękę, pociągnęła go w swoją stronę, przez co wylądował obok niej.
– Ty mała jędzo – zawołał. Nigdzie obok nie widział winowajczyni. – Granger, gdzie znowu jesteś? – Wtedy usłyszał za sobą cichy plusk. Nie zajęło mu to nawet dziesięciu sekund, bo zaraz trzymał dziewczynę w talii. – Gdzie uciekasz?
– Gdzie pieprz rośnie – odpowiedziała szybko, po czym spróbowała mu się wyrwać. Draco wyczuł jej zamiary, dlatego drugą ręką też objął ją w talii, dzięki czemu całymi plecami przylegała do jego klatki piersiowej. Nie miała już szans na ucieczkę.
– Ty to jednak jesteś wredna bestia. – Usłyszała przy swoim lewym uchu.
– Dziękuję – odparła lekko.
– Proszę bardzo. – Jego głos był... uprzejmy. – Chyba musimy już wracać, bo cała drżysz... Bardzo ci zimno?
– Tylko trochę – stwierdziła, starając samej sobie wmówić, że drży z zimna, a nie z bliskości Malfoya.
Podpłynęli bliżej ich łodzi, a Draco złapał Hermionę za uda i podsadził ją, by mogła do niej wsiąść. Potem ona pomogła mu załadować się na pokład. Kiedy już się na nim znalazł, dał dziewczynie swoją czarną bluzę (jednak Pansy miała rację, że owa bluza mogła mu się przydać), a sam ściągnął z siebie przemoczoną koszulkę, żeby szybciej wyschła.
– Płyniemy dalej, kapitanie Granger? – spytał kurtuazyjnie.
– Tak jest!



.*.*.*.*.



Minęła godzina czternasta, kiedy dopłynęli do wielkiej skalnej ściany, zaznaczonej na mapie. W „Historii Hogwartu" było napisane, że była ona wielkich rozmiarów, ale dopiero, gdy zobaczyło się ją na żywo robiła wrażenie. Była ogromna i  całkowicie pionowa – niemożliwe było wspięcie się na nią. W dodatku była w owym miejscu na tyle długo, że dzięki samej matce naturze powstała przy niej cienka, kilkumetrowa plaża. Hermiona jako pierwsza wysiadła z łódki. Była boso – dzięki Bogu. Wyobraziła sobie ile piachu dostałoby się do jej butów, gdyby spróbowała w nich wyjść. 
– No i jak my to przepłyniemy? – spytał Draco, który stanął obok niej chwilę później. Hermiona pokiwała głową.
– Nie wiem – przyznała. – Ale znajdziemy jakiś sposób. Jak zawsze. 
– Masz jakąś propozycję, jak się tego pozbyć? – spytał rzeczowo Malfoy. Dziewczyna skrzywiła się, kręcąc przy tym nosem. Jej odpowiedź była dosyć jednoznaczna. – Rozumiem, że nie. To może rozwalimy tę ścianę Bombardą?
– Czy ty kiedykolwiek czytałeś Historię Hogwartu? Tam wyraźnie jest napisane, że Bombarda w tym wypadku nie działa – wyrecytowała szatynka.
– Bombarda Maxima? – zapytał z nadzieją.
– Też nie.
– A może jednak?
– Malfoy! – Hermiona nie miała siły tłumaczyć mu, że to by się nie udało. Po prostu założyła ręce i z błyskiem w oku powiedziała: – Skoro mi nie wierzysz, to sam spróbuj. Zobaczymy, jak sobie poradzisz. – Draco już wiedział, że to nieme wyzwanie, jednak było już za późno, żeby się wycofać, Postanowił więc udać, że wszystko miał pod kontrolą, choć tak nie było.
– Oczywiście. – Wyciągnął swoją różdżkę, po czym wolno, głośno i wyraźnie rzekł: – Bombarda! – Zaklęcie nawet nie zarysowało skały. – Bombarda Maxima! – Ponownie spróbował. Tym razem urok trafił w ścianę tak niefortunnie, że odbiło się od niej i trafiło w taflę jeziora, dzięki czemu powstała fala. Draco miał na tyle mało szczęścia, że owa fala trafiła prosto w niego, przez co znowu był mokry. – Miałaś rację – powiedział tylko, ogarniając mokre kosmyki włosów z czoła. Ignorował przy tym zwycięskie spojrzenie Hermiony, by nie dać jej zbyt wielkiej satysfakcji. – No więc, co robimy dalej?
Hermiona wzruszyła ramionami.
– Szukamy.
I tak zaczęła się ich wielka burza mózgów. Panna Granger była pewna, że istniał jakiś sposób na obejście przeszkody. Zależało jej na odkryciu ostatniego Legendarnego Miejsca Hogwartu. Chciała spełnić swoje marzenie i jakaś skała nie mogła jej w tym przeszkodzić. Dziewczyna chodziła przez całą długość przeszkody, żeby znaleźć coś co mogłoby im pomóc – jakieś znaki, rysunki. Cokolwiek. Ale tam nie było niczego przydatnego, po prosta goła skała. Hermiona domyśliła jedynie, że blokadą w tym przypadku nie było hasło, co różniło to miejsce od Komnaty Tajemnic, Szkółki Merlina, czy też Wielkiej Biblioteki Założycieli Hogwartu. Żadne zaklęcie nie działało na ścianę, co także utrudniało zadanie. Po godzinie zmęczona niewiedzą dziewczyna usiadła w cieniu obok swego kompana.
– Obawiam się, że musimy rozstawiać obóz – powiedział po chwili milczenia. – To jest nie do obejścia. Próbowałem nawet zobaczyć, jak daleko sięga ta ściana, ale obawiam się, że ciągnie się aż do samego Zakazanego Lasu. – Podniósł mały kamyczek i rzucił go do wody.
– To jak my to przejdziemy? – spytała go.
– Nie wiem – stwierdził. – To ty zawsze znajdowałaś wyjście z podobnych sytuacji. Ja stanowiłem twój błyszczący i lśniący dodatek.
– Nie zostawiaj mnie z tym samej...
– A czy ja powiedziałem radź sobie sama? Nie. Po prostu wierzę, że sobie z tym poradzisz. Idź, pomacaj jeszcze tą ścianę, a ja stoczę niebezpieczną, męczącą i brutalną walkę z namiotem, bo nie sadzę, żebyśmy się stąd wynieśli jeszcze dziś. – Wstał z piachu i otrzepał swoje cztery litery.
– Malfoy, jest piętnasta. Jeszcze wiele może się w tym czasie wydarzyć – zauważyła Hermiona.
– To najwyraźniej jestem pesymistą. Pesymistą, który zaczyna być głodny, więc przestaje mu pracować mózg. Pozwól więc, ze ter... – Chłopak potknął się o okrągły kamień wielkości talerza i wylądował w piachu. – Chrzaniony kamień – warknął, kopiąc w obiekt jego zdenerwowania, co poskutkowało tylko bólem lewej stopy.
– Chyba naprawdę jesteś głodny, bo takim kopniakiem spokojnie powinieneś przesunąć taki kamień o kilka centymetrów bez wysiłku. – Hermiona popatrzyła na Malfoya z uniesioną brwią.
– Proszę cię, Granger, chyba masz zwidy. – Kopnął jeszcze raz  w głaz. Nie przesunął się ani o milimetr, za to ból w stopie był jeszcze większy. Blondyn zaczął masować kończynę przez buta i popatrzył z pogardą na kamień. – To gówno jest nieźle wkopane w ziemię, dlatego ani drgnie. Nawet taki siłacz jak ja nie jest w stanie pokonać natury.
– Nie sądzę, że twoja teoria jest prawdziwa. On nie jest na tyle duży, żeby nie móc przesunąć go kopnięciem.
Draco uniósł brew i przybliżył się do kawałka skały. Skoro nie chciała drgnąć, to postanowił jej pomóc. Zaczął odgarniać piach, ignorując spojrzenie zdziwione spojrzenie Hermiony. Kilka minut zajęło mu odkopanie kamienia. Jak się okazało był kształtu kuli i został zakopany tylko do połowy. Gryfonka zaczęła się śmiać, chociaż nie chciała być wredna. Malfoy zgromił ją ostrym spojrzeniem, nic przy tym nie mówiąc.
– Może przyniosę ci coś do jedzenia, bo widzę, że naprawdę nie masz siły – zaproponowała Hermiona, która nie chciała się przyznawać, że także była wściekle głodna.
W czasie, kiedy ona się podnosiła, Draco z przegraną miną zaczął odgarniać ubity piasek spod kamienia. I wtedy zobaczył coś, co spodziewał się dostrzec dużo wcześniej – a była to część dalsza skały.
– Granger, chodź tu! – zawołał Draco. – Patrz, to nie koniec kamienia. Miałem rację! 
Hermiona popatrzyła na kulę ze skały i walec, który się z nią łączył. Uważnie podeszła bliżej wykopaliska i delikatnie odgarnęła dłonią trochę piachu. W jej głowie zaświtała jedna myśl.
– Malfoy – zaczęła poważnie, podnosząc wzrok na klęczącego naprzeciw chłopaka. – To nie jest kamień tylko dźwignia.
– Dźwignia?
– Tak jak powiedziałam. Jesteś genialny! – przyznała w przypływie adrenaliny. – Masz jakąś łopatę? Musimy to odkopać, koniecznie.
– Przepraszam Granger, czy ja wyglądam ci na kogoś, kto wszędzie nosi ze sobą łopatę? – spytał nader poważnie Draco. Hermiona popatrzyła na niego uważnie.
– Nie. – Pokiwała głową. – Zapomniałam, że twoje ręce nie są skalane pracą. Przepraszam za ten haniebny błąd. – Wstała z klęczek, otrzepując kolana z piasku.
– Gdzie idziesz? 
– Skołować łopatę. – Draco chciał coś jej powiedzieć, ale przerwała mu jednym gestem. – Nieskromnie mówiąc, masz przed sobą najlepszą osobę z transmutacji na naszym roczniku. 



.*.*.*.



Dwie godziny, dwadzieścia cztery minuty, kilkaset przekleństw i dwa wypocone litry wody później cała dźwignia została odkopana. Zadyszany Malfoy usiadł w cieniu drzewa, usilnie wachlując się swoją koszulką, jednak nie było mu ani trochę chłodniej. Chwilę później obok niego usiadła Hermiona. Dziewczyna podała mu butelkę, na co cicho jej podziękował i pół zawartości wypił na raz. Potem dziewczyna podała mu jedną z kanapek, które przygotowały im skrzaty i zaczęli jeść w ciszy.
– Musimy znaleźć sposób, jak pociągnąć dźwignię w dół – powiedziała Hermiona, kiedy kończyła. Draco mruknął na znak, że słucha, przeżuwając przy tym kolejny kęs. – A to nie będzie takie proste, bo jest wielka i zrobiona z kamienia...
– Czekaj – przerwał jej blondyn. – A gdyby coś zwalić na nią pod pewnym kątem?
– A niby co? I jak?
– Jakimś innym głazem? I czarami? Zapomniałaś już, gdzie spędziłaś ostatnie osiem lat życia? – Hermiona głośno wypuściła powietrze.
– Nie pomyślałam o tym – przyznała szczerze. – Ale pomysł jest bardzo dobry. 
– Chyba nie powinienem siedzieć obok ciebie bez koszulki, bo nie myślisz. – Draco roześmiał się cicho, widząc rumieniec Hermiony zawstydzenia i złości, który wykwitł na jej twarzy niemal w sekundę. – Jednak z drugiej strony to ja teraz mam przewagę intelektualną... 
– Po prostu wpadłeś na kamień i teraz wymyśliłeś jak go przechylić. Nic szczególnego. – Wzruszyła ramionami. – Ale i tak ci gratuluję.
Draco popatrzył na nią uważnie. Kiedy stwierdził, że jej gratulacje były szczere i niewymuszone, wstał, żeby zrealizować swój plan. Samo znalezienie ogromnego kamienia nie było trudne, problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy musieli go przenieść. Ciężko było im się idealnie zgrać z zaklęciem, więc póki nie znaleźli wspólnego rytmu, posuwali się małymi kroczkami, używając przy tym dużo energii. Najbardziej jednak ucieszyli się kiedy na wspólne „teraz" opuścili kamień na dźwignię. Ta w sekundę została przygnieciona głazem i opadła w dół.
I wtedy zatrzęsła się ziemia. Hermiona w tamtej chwili dostrzegła, że ich decyzja była nieprzemyślana. Dziewczyna spojrzała na ścianę skalną, która w połowie zaczęła pękać. Był to widok dosyć imponujący i przerażający.
– Granger, wiejemy! Teraz! – krzyknął Draco, łapiąc ją za przedramię. Panna Granger w ułamku sekundy otrząsnęła się i zaczęła biec z całych sił. Doskonale wiedziała, że musieli odpłynąć stamtąd jak najdalej, jeżeli chcieli przeżyć. – Granger, uważaj! – zawołał biegnący kilka metrów przed nią Malfoy. Pęknięcie zdążyło przedzielić plażę na pół, a ta zaczęła się po prostu rozchodzić na boki. Woda jeziora w zatrważająco szybkim tempie zaczęła wlewać się do środka. Hermiona, w której obudziła się wyjątkowa chęć do życia, nie patrzyła na ten obrazek, a przeskoczyła powiększającą się wyrwę.
Kiedy dobiegła do łodzi, Malfoy już tam na nią czekał. Szybko wciągnął ją do środka, po czym klasnął, dzięki czemu łódź zaczęła płynąć.
– Zwiększ natężenie zaklęcia, prędko – nakazał Hermionie. Czuł, że coraz ciężej steruje mu się łódką, a gdyby prąd ich porwał, to to nie mogłoby skończyć się dobrze.
W pewnym momencie, kiedy wydawało się, że jest już bezpiecznie, a ściana przestała się przesuwać, Draco zawrócił. Na oko spostrzegł, że odpłynęli ponad kilometr od nieistniejącej już plaży, więc czuli się w miarę bezpiecznie, mimo że mocniejsze fale wciąż były wyczuwalne.
– Na Merlina, jak tam pięknie – szepnęła Hermiona, kiedy udało jej się dostrzec kawałek widoku, który ukryty był za ścianą.
Malfoy puścił ster i również spojrzał w kierunku, który pokazywała mu szatynka. Już wiedział, że Druga Strona Jeziora to piękne i wyjątkowe miejsce. Spojrzenie Hermiony mówiło to samo.
Jednak w pewnym momencie Draco dostrzegł coś jeszcze....
– Cholera! – warknął głośno, po czym szybko dopadł ster.
– Co się stało? – zapytała zdziwiona nagłą zmianą zachowania blondyna dziewczyna.
– Patrz!
Hermiona zaniemówiła.



.*.*.



– Chłopaki, jak myślicie, co teraz robi Hermiona? – spytała znudzona Ginny.
Zastanawiała się nad tym cały dzień. Nie miała od niej żadnej wiadomości, z czego przecież powinna się cieszyć (w końcu nic im się nie działo i byli bezpieczni!), ale tak nie było. Martwiła się o nich – tak, o Malfoya w jakiś sposób także. Koło godziny dwunastej Harry i Ron mieli dosyć jej pytań, dlatego postanowili zając się czymś we dwójkę. I całe popołudnie grali w szachy.
– Nie mam pojęcia – odparł Harry, czekając na ruch Rona. 
– A jak myślicie, są bezpieczni? 
– Pewnie tak. Z Hermioną przeważnie jest się bezpiecznym – rzekł Weasley, bijąc przy tym jednego z pionków Harry'ego. 
– To dlaczego jeszcze nie wrócili? 
Harry przewrócił oczami. Nie lubił, kiedy Ginny robiła dziurę z całego, a zdarzało jej się to często. W tym była niewyobrażalnie podobna do swojej matki, jednak dla własnego bezpieczeństwa wolał jej tego nie mówić.
– Ginny, posłuchaj. – Potter obrócił się przodem do siedzącej na kanapie dziewczyny. – Trudno, żeby taka wyprawa trwała zaledwie jeden dzień. Samo dopłynięcie do tej skały pewnie zajęło im kilka godzin nie mówiąc już o tym, że muszą jeszcze obejść tą ścianę, dopłynąć do Drugiej Strony Jeziora i wrócić. Teoretycznie jest to możliwe, ale w praktyce niekoniecznie. Spodziewałbym się ich najwcześniej jutro.
– Masz rację – przyznała Ginny i przytuliła się do Harry'ego. – Już się nie martwię – dodała, cmokając go w policzek. Ron udał, że tego nie widział.
Reszta popołudnia i wieczoru minęła im spokojnie. Harry rzeczywiście uspokoił Ginny, za co Ron był mu niezmiernie wdzięczny. Sam nie ufał Malfoyowi – nie po tych wszystkich latach. Wiedział jednak, że jego przyjaciółka nie była głupia i jej już postanowił zaufać. Ona była najrozsądniejszą osobą, jaką miał przyjemność poznać i zawsze wiedziała, co robić. Poza tym była pierwszą i ostatnią personą, która uderzyła Malfoya w twarz. Był pewien, że Hermiona nie da sobą pomiatać.



.*.



Mogła przewidzieć, że było zbyt pięknie, zbyt prosto. Czuła się jakby właśnie była główną bohaterką mugolskiego filmu przygodowego. Zawsze, kiedy główni bohaterowie płyną łodzią, trafiają na ogromny wodospad. I dokładnie tak samo było w tym przypadku. 
Z każdym przebytym metrem łódź przyspieszała, a Draco był coraz bardziej bezradny. Sterowanie łodzią nic nie dawało, bo prąd i tak ich porywał. Mocowanie chłopaka nic nie dawało. Oboje zaczęli panikować, a poziom adrenaliny w ich żyłach gwałtownie wzrósł. Hermiona starała zachować zimną krew, choć świadomość, że upadek z tylu metrów może być śmiertelny…
Hermiono, przecież jesteś czarownicą – pomyślała kilka metrów przed spadnięciem. Dziewczyna pospiesznie złapała swoją różdżkę, po czym rzuciła się na burtę, skierowała ją na sam dół rufy, krzycząc przy tym głośno:
– Wingardium Leviosa!
W momencie, kiedy ich łódź powinna oderwać się od tafli wody, by móc spadać w dół, nieznacznie uniosła się ku górze. Okazała się jednak zbyt ciężka jak na samą Hermionę, więc gdy zaczęła kierować się w dół, Draco przybył szatynce z pomocą. Wspólnie skierowali łódź tak, aby schodziła w dół, delikatnie – tak, że prawie tego nie odczuli.
Hermiona z zapartym tchem zaczęła rozglądać się po otoczeniu, kiedy dotarli do brzegu. Było tam niewiarygodnie pięknie, a zachodzące słońce dodatkowo dodawało wszystkiemu uroku. Plaża znajdująca się przy jeziorze była niewiarygodnie czysta, a sąsiadujący z nią las wydawał się być wyjątkowo naturalny. Pannie Granger wystarczyło kilka chwil przyglądania się, aby znaleźć trzy niewiarygodnie cenne na czarodziejskim rynku rośliny. Właściwie to na pierwszy rzut oka widać było, że to miejsce nie było opanowane przez człowieka. Natura sama w sobie, co było trudne do zobaczenia w tamtych czasach, kiedy każdy najmniejszy kawałek ziemi był skażony obecnością człowieka. I ta naturalność, spokój, czystość powietrza, wody i plaży sprawiały, że zarówno Hermiona, jak i Draco poczuli się obco. Czuli się trochę tak, jakby byli winni, że to cudowne miejsce straci na swojej niezwykłości, kiedy czarodzieje z Ministerstwa Magii zaczną je badać. Jednym plusem było to, że później będzie pod ochroną, tak jak reszta Legendarnych Miejsc w Hogwarcie.
Draco z pomocą Hermiony rozstawili obóz, póki nie zaszło słońce. Chłopak był pewien, że gdyby nie ona, zapewne walczyłby z materiałem cały wieczór, a i tak skończyłby śpiąc pod gołym niebem. Nie miał styczności z mugolskimi rzeczami, a tym bardziej z namiotem, dlatego nawet nie wiedziałby jak się za to zabrać. A że zapomniał odpowiedniego zaklęcia na rozłożenie tego szataństwa, to była już tylko i wyłącznie jego wina.
Kiedy wszystko było już gotowe, rozpalili ognisko i usiedli obok niego.
– Widzisz, Granger, udało nam się – rzekł zadowolony z siebie Draco. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a jej serce wypełniła jeszcze większa duma.
– Dziękuję ci, Malfoy. Za wszystko – powiedziała na poważnie dziewczyna, choć w jej oczach tańczyło mnóstwo iskier szczęścia. – Gdyby nie ty, to nie byłoby mnie tutaj, teraz. Nie spełniłabym swojego marzenia. – Popatrzyła na niego ze szczęściem widocznym w jej oczach.
– Raczej nie udałoby się nam odkryć Drugiej Strony Jeziora przypadkiem. Nie tym razem – zaśmiał się chłopak. – Ale nie przypisuj wszystkiego mnie. Ty też odwaliłaś kawał niezłej roboty.
– Nie tyle, co ty… – zaczęła, ale nie pozwolił jej dokończyć.
– Wiesz, twoja zasługa jest duża, bo gdyby nie ty, to prawdopodobnie dotarlibyśmy tutaj jako trupy.
– Ale i tak ci dziękuję. Chociażby za sam pomysł, żeby tu przepłynąć – powiedziała cicho i przytuliła chłopaka.
Draco właśnie w tamtym momencie naprawdę poczuł jak Hermiona była mu wdzięczna. I poczuł przeogromne zadowolenie z tego powodu. Dlatego uśmiechał się pod nosem i mocniej przyciągnął ją do siebie. Jej bliskość była cudowna i musiał się do tego przyznać. Miał też dziwne wrażenie, że ona – tak jak on – nie miała ochoty się odsunąć. Może odwzajemniała jego uczucia… Tego nie mógł wiedzieć, niestety. A chciałby, i to bardzo, nawet jeśliby jej myśli i odczucia w jakiś sposób mogły go zranić.
Blondyn nieznacznie odsunął się od dziewczyny, ale tylko nieznacznie. Spojrzał w jej oczy. Czekała. I doskonale wiedział na co, dlatego postanowił szybko ukrócić ich cierpienia i złączył ich wargi. Za każdym razem ich pocałunki różniły się od siebie – w tym było najwięcej uczucia. I choć nie chcieli się do tego przyznać, to tak właśnie było.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Draco popatrzył jej głęboko w oczy i zadał jej pytanie, którego się nie spodziewała:
– Pójdziesz ze mną na bal, Granger? – Dziewczyna zaczęła się zastanawiać.
Och, Hermiono, przecież wiesz, że tego chcesz – pomyślała całkiem szczerze.
– Tak – odpowiedziała z uśmiechem.




_________________
Hej!
Lubię ten rozdział, świetnie bawiłam się przy pisaniu go – mam nadzieję, że Wy przy czytaniu także :D
Kolejny rozdział ukaże się za dwa tygodnie, ponieważ wyjeżdżam na Zieloną Szkołę i po prostu nie ma szans, żebym go napisała w trzy dni. Także za tydzień spodziewajcie się jakiegoś drabble :)
Jak tam u Was? Pogoda dopisuje? Mnie tak! :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson


23 komentarze:

  1. Ekstra się bawiłam przy czytaniu! Weny i czekam na drabble;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuuu *.* najlepsze ^^ czekam na następne powodzenia ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki tobie mam co czytać!
    Szczerze? Trochę się zawiodłam. Jakoś tak łatwo poszło. I to w jednym rozdziale?! W sumie... Może to dobrze? W każdym razie poszło! Kocham to... Jedno z najlepszych, naprawdę. Zaliczasz się do czołówki, według mnie. Czekam na rozwiązanie, ale jednocześnie nie chcę się żegnać :P
    Pozdrawiam :*
    KH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że Cię zawiodłam... W następnych notkach bardziej się postaram :)
      I bardzo mi miło ❤ Dziękuję :* ❤
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Cieszę się, że między naszą parką jest tak słodko *.* Lubię takie momenty. Bardzo mi się podobały pomysły Malfoya. Ostatnie jego pytanie było po prostu urocze :)
    Oczywiście życzę weny na kolejne i mnóstwa pomysłów. Udanej Zielonej Szkoły!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie ❤
      Teraz słodko już będzie aż do końca :3
      Dzięki, znając moją klasę z pewnością będzie ciekawie... :D
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  5. no to się Ronald wścieknie :D rodział fajny ale myślałem że będzie więcej dramione :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ron... Cóż, następny rozdział będzie jedną wielką niespodzianką :D I będzie jeszcze więcej Dramione :D
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  6. Rozdział genialny! Świetnie się czyta! Takie pytanko: Ile rozdziałów planujesz? Udanego wyjazdu na zieloną szkołę! Pozdrawiam i życzę weny ~A

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeej!
    Przez cały ten czas czekałam na kolejny rozdział, a gdy już się pojawił - kompletnie o nim zapomniałam. 😆
    Żyję wszystkim, ale nie tym, czym tak naprawdę powinnam (czyt. Dramione) i tak nagle sobie pomyślałam "Poczytałabym coś. Ale chyba nikt jeszcze nie dodał nowych rozdziałów, a innych na razie nie mam zamiaru czytać. Ale zaraz... Przecież Feltson miała dzisiaj dodać!" I o to jestem 😄
    Rozdział przecudowny. Z resztą, całe twoje opowiadanie jest fenomenalne! Boli mnie tylko, że jeszcze trochę i będzie koniec tego pięknego ( ;( ) , ale mam nadzieję, że jednak coś jeszcze dla nas napiszesz ❤
    Podobało mi się to "Dwie godziny, dwadzieścia cztery minuty, kilkaset przekleństw i dwa wypocone litry wody później ..." - nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie rozbawiło 😄
    I choć wcześniej myślałam, że Draco jednak przyzna się do swoich uczuć i poprosi Hermionę o chodzenie. Pomyliłam się, ale sam pomysł z tym zaproszeniem na bal był dobry i chyba bardziej prawdopodobny od tego chodzenia, które (nie oszukujmy się) i tak przecież nastąpi.
    Dobra tam, truję dupę i piszę głupoty, więc jednak czas na mnie!
    Dziękuję za rozdział, czekam na następny i mam nadzieję, że tym razem o tym nie zapomnę, bo sobie chyba tego przez jakiś czas nie wybaczę ❤
    Oczywiście... Weny, weny i jeszcze raz weny życzę! :D
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale gigant :o Ślicznie dziękuję ❤
      Podziwiam pamięć, ja cały czas zapominam o rozdziałach... Ech :c
      Oczywiście, będzie kolejne opowiadanie :) Już niedługo będzie więcej szczegółów :)
      E, tam, żadne głupoty :P
      Również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
  8. Przeczytane.
    Nieprawda piszemy razem :) To z wypowiedzi Pansy.
    Ale rozdział fajny. Mam wrażenie, że krótki - :( - Ale całkiem niezły. Miło się czytało. Między Draco i Hermioną już wszystkie złe emocje znikły, więc… będą parą. Już są. Nieoficjalnie, ale to widać.
    Dobra, zaprosił ją na bal. Jest dobrze.
    I… no… co będzie dalej? Ja nie mam prawa Cię popędzać, bo i tak Cię podziwiam, że tak szybko piszesz rozdziały! <3
    Ale czekam z zaciekawieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, poprawię :)
      Ciekawe podejście... Ale rzeczywiście można odebrać ich relację jako wejście do bycia razem :D
      Uwierz mi, możesz mnie popędzać, bo to mnie motywuje :3
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  9. Boskie. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział uroczy, jak zawsze. :)
    Szybko udało im się znaleźć rozwiązanie ostatniej zagadki, ale z drugiej strony, nie przeszkadza mi to zupełnie.:)
    Bardzo podobała mi się martwiąca Ginny i Harry porównujący ją do Molly. ^^
    I Draco, które wreszcie zaprosił Hermionę na Bal (którego nie mogę się doczekać!).
    Pozdrawiam, życząc czasu i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Na Bal nie trzeba będzie długo czekać... :)
      Również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
  11. Dziękuję za miłe słowa <3
    Tak, będzie kolejne opowiadanie, ale więcej szczegółów trochę później :D

    OdpowiedzUsuń
  12. A już myślałam, że skubany jej nie zaprosi. :D
    Pocałunek na końcu jest taki słodki, subtelny, że ojej. <3
    Przebrnęłam przez wszystkie rozdziały, jakie ominęłam i nie żałuję! W sumie to wybacz, że nie komentowałam, ale nie znalazłam czasu na siedzenie na komputerze. Szkoła, egzaminy nadal dręczą moją zmęczoną duszyczkę.
    Uwielbiam to, że tak niewinnie ich do siebie zbliżasz.
    Niby coś do siebie czują, a jednak zbliżają się do siebie tak delikatnie, ostrożnie i bardzo powoli.
    Kocham. :')
    Zdobyłaś u mnie również ogromnego plusa, co do urodzin Dracona! Według Wikipedii o Harrym Potterze obchodzi on urodziny na początku czerwca (5.06.) i widzę, że idealnie wpasowałaś jego święto w swój rozdział! Takie szczególiki są bardzo fajne i cieszę się, że łapiesz się na tym, by je umieszczać w swojej historii.

    Teraz już tylko czekać na bal... O kurcze, coś czuję, że szykujesz coś naprawdę wielkiego na ten czas!

    Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę wiele inspiracji!
    Ana Bella.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz ❤
      Rozumiem Cię doskonale, ponieważ sama ostatnio też mam mało czasu przez wystawianie ocen, ale na szczęście to już koniec. Teraz byle do wakacji :P
      Lubię, kiedy Draco i Hermiona nie zbliżają się do siebie za szybko, stąd taki zabieg :) Ale cieszę się, że się podoba :)
      Akurat urodziny Draco to przypadek... Nie wiedziałam, jaką akcję zrobić w rozdziale i przez przypadek spojrzałam w kalendarz... Głupi zawsze ma szczęście :D
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia