Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 29: Na Balu Absolwentów
Następnego dnia
Hermiona obudziła się jako pierwsza. Podniosła się powoli na łokciach,
rozglądając się wokoło. Z początku nie pamiętała gdzie była, ale szybko sobie
przypomniała. Obróciła głowę w lewo, gdzie leżał Draco. Hermiona lubiła patrzeć
na niego, kiedy spał – wyglądał wtedy na młodszego niż był w rzeczywistości i
dodawało mu to dużo uroku. Kiedy Irytek skleił ich ręce i musieli razem spać,
też przyglądała mu się, zanim wyszła z jego pokoju. Po prostu nie mogła się
temu oprzeć.
Dziewczyna
wygramoliła się ze śpiwora i wyszła przed namiot. Pierwszym, co zobaczyła było
piękne, niebieskie jezioro, od którego ciężko było oderwać wzrok. Hermiona
usiadła przed namiotem i cieszyła swój wzrok niesamowitym krajobrazem, który
wydawał się być jeszcze piękniejszy niż poprzedniego wieczora.
W tym czasie Draco
przebudził się. Podniósł się powoli na łokciach, rozglądając się dookoła. Był
sam w namiocie. Dopiero po chwili zauważył, że dziewczyna siedziała na plaży,
niedaleko namiotu. Westchnął ciężko, ale wstał, mimo że mu się nie chciało.
Podszedł do Hermiony i usiadł obok niej, przecierając twarz, aby zniknęły z
niej ostatnie resztki snu.
– Wyspałeś się? –
spytała, spoglądając na niego. Uśmiechnął się pod nosem.
– Czy ja wiem?
Dużo bardziej wolę spać w swoim łóżku, ale nie było źle. Tylko wieczorem
denerwowało mnie huczenie, syczenie, mruczenie i inne okropnie wkurzające
dźwięki, które wydawały robale. – Skrzywił się. – A tak poza tym, to nie było
tragedii. A ty? Wyspałaś się?
Hermiona wzruszyła
ramionami.
– Mam już sporo
doświadczeń, jeżeli chodzi o spanie pod namiotem, więc mogę powiedzieć, że nie
odczuwałam żadnej różnicy – stwierdziła krótko. Draco chwilę zastanawiał się
nad jej sugestywnym tonem, ale po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że
chodziło jej o okres, kiedy ukrywała się z Potterem w namiocie. Chłopak
postanowił zmienić temat.
– Musimy się
zbierać. Nic się tu samo nie obejrzy, a jeszcze musimy wrócić do szkoły –
rzekł.
Dziewczyna
przyznała mu rację. W ciągu pół godziny sprzątnęli obóz, a namiot i resztę
rzeczy – nie licząc różdżek, które postanowili mieć przy sobie na wszelki
wypadek – zostawili w łódce. Potem poszli na spacer wzdłuż plaży. Woleli nie
wchodzić w sąsiadujący z nią las, ponieważ był on wyjątkowo gęsty. Dodatkowo nie
było tu wcześniej żadnego człowieka, więc nawet nie mogliby szukać bezpiecznej
ścieżki, która ewentualnie pomogłaby w znalezieniu drogi powrotnej. Ponadto nie
mogli być pewni, co znajdowało się w środku. Z pewnością było tam pełno
niebezpiecznych stworzeń.
Mimo że
spacerowali tylko po plaży i stamtąd starali się dostrzec jak najwięcej, to i
tak byli zadowoleni, a w szczególności Hermiona. Po raz pierwszy w życiu
widziała na własne oczy tamczatkę (a właściwie to malutką polanę tamczatek),
której zdobycie graniczyło z cudem. Przez to Eliksir Tamczatkowy, hamujący
działanie wszystkich trucizn na świecie przez całe życie, miał większą wartość
niż złoto, czy diamenty i był dostępny tylko w Afryce, ponieważ w afrykańskim
lesie deszczowym można było spotkać pojedyncze kwiaty. A ona miała przed swoimi
oczami całą polanę dużych kwiatów o cytrynowej barwie! Wręcz nie mogła uwierzyć
w swoje szczęście, tym bardziej, że kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyła
jasnoniebieską lamitolię. Miała ona najpiękniejszy zapach na świecie, któremu
nikt nie umiał się oprzeć. Ona wraz z Draconem czuli jej słodki zapach już z
odległości dziesięciu metrów.
Druga Strona
Jeziora okazała się być wyjątkowo magicznym miejscem. Hermiona czuła się tam
jak intruz, który zakłócał harmonię tego miejsca. Jednak nie chciała jeszcze
wracać do szkoły. Tutaj było tak pięknie, bajecznie... Żal było wracać, ale
kiedyś trzeba było.
I tym oto sposobem
spełniło się największe marzenie Hermiony Granger. Odkryła resztę Legendarnych
Miejsc w Hogwarcie.
.*.*.*.*.*.*.*.
Po powrocie z
Drugiej Strony Jeziora, Hermiona rzuciła się w wir szykowania dekoracji na bal
oraz planowania swojego wyjazdu do Australii. Zastanawiała się, jak powiedzieć
o tym swoim przyjaciołom. Nie mogła przewidzieć, jaka będzie ich reakcja.
Brakowało jej odwagi, żeby im powiedzieć, a czas nieuchronnie mknął do przodu,
pozostawiając jej coraz mniej czasu.
Kiedy został
tydzień do balu, do niektórych dotarło, że potrzebują na niego parę. Wśród nich
był także Ron, który oprzytomniał, że nikogo nie ma. We wtorek na śniadaniu,
zachowywał się nadzwyczaj cicho i kulturalnie. To było do niego niepodobne i
Hermiona od razu wiedziała, że coś się kroi. Kiedy sięgała po kolejnego tosta,
chłopak odezwał się skruszonym tonem, uważnie dobierając słowa:
– Hermiono,
poszłabyś ze mną na bal? – spytał ją. Miał na końcu języka, że skoro oboje nie
mieli pary, to mogliby się wybrać razem, ale wiedział, że nie byłaby
zadowolona z tych słów. A nie miał zamiaru jej denerwować.
Szatynka
wyprostowała się na te pytanie. Ginny i Harry, którzy rozmawiali ze sobą
naprzeciwko nich także ucichli, wpatrując się w pannę Granger.
– Bardzo chętnie,
Ron – odpowiedziała dyplomatycznie, jednak przepraszający wyraz twarzy od razu
powiedział chłopakowi, że coś jest nie tak. – Tylko, że już ktoś zaprosił mnie
wcześniej – dodała sekundę później, a chłopakowi zrzedła mina. – Przepraszam.
Ron pokiwał głową,
a Hermionie ulżyło. Przynajmniej nie był zły. Chociaż tyle.
– Jak ty to
robisz? – Ron zbił Hermionę z tropu i chociaż domyślała się o co mu chodziło,
nie była pewna, czy to prawda. – Zawsze się znajdzie ktoś, kto cię zaprosi! –
Pokiwał głową.
– Nie wiem, tak
jakoś wypada – powiedziała. – Widzimy się pod klasą od eliksirów, muszę jeszcze
odnieść książkę do biblioteki. – Szybko wstała ze swojego miejsca i czym
prędzej czmychnęła z Wielkiej Sali.
– Ron, Parvati mi
mówiła, że Padma jest jeszcze wolna – napomknął Harry, kiedy szatynka
poszła.
– Nie, ona się nie
zgodzi na sto procent. – Pokręcił głową. – W czwartej klasie powiedziała mi, że
choćby mieli jej zapłacić, to ze mną nie pójdzie. Wstrętna jędza. Parvati jest
miła, ale ona... Szkoda gadać. Poza tym, jestem pewien, że odpicuje się tak
samo, jak wtedy. Nie zamierzam się z nią nigdzie pokazywać... Pamiętasz jak ona
wyglądała? – Wzdrygnął się.
– Sam nie byłeś
lepszy – mruknął Harry. Ron zaczerwienił się aż po uszy.
– To przez tą
obrzydliwą koronkę!
.*.*.*.*.*.*.
W piątek Hermiona
uświadomiła sobie, że musi zacząć pakować się i sprzątać swoje dormitorium. Do
końca roku szkolnego zostało zaledwie pół tygodnia, a znając jej zdolności,
musiała zaczynać jak najwcześniej, aby zdążyć na czas.
Drogą eliminacji,
Hermiona na sam początek wybrała kufer. Nie był on zbyt wymagający, bo prawdopodobnie
połowa rzeczy, które w nim były – stare wypracowania, pióra, grafiki i inne
tego typu rzeczy, które tam wrzucała w czasie trwania roku szkolnego – nadawało
się do wyrzucenia. Dlatego też nie patyczkowała się, tylko prędko wyciągnęła
bagaż na środek pokoju i wysypała na podłogę całą jego zawartość.
Hermiona była
wręcz w szoku, kiedy zobaczyła, ile rzeczy w nim miała. Na samym początku z
sterty wyciągnęła swoje wypracowania, na których w głównej mierze widniały same
„Wzorowe", gdzieniegdzie „Powyżej Oczekiwań". Wśród makulatury
znalazło się także niezliczona ilość notatek, z których jeszcze niedawno
korzystała, by zdobyć odpowiednią wiedzę na owutemy. Teraz z czystym sumieniem
mogła się ich pozbyć – wszystko miała w głowie.
Kiedy makulatura
znalazła się w kącie pokoju, czekając na wyrzucenie, Hermiona przez przypadek
wyciągnęła z kupki jeszcze kilka kartek, związanych białym sznurkiem. Były to
walentynki, które dostała w tym roku. Z zainteresowaniem kolejny raz
przeczytała wiersze Weasleyów oraz statyczne życzenia Harry'ego. Znowu
spojrzała na pustą kartkę, która była zaadresowana do niej, lecz pusta w
środku. Kiedyś była ciekawa kto i w jakim celu wysłał ją jej. Wiedziała jednak,
że nigdy się tego nie dowie, dlatego bez skrupułów wrzuciła ją na kupkę z
papierami do wyrzucenia.
Z czasem znalazła
album, który zamierzała wypełnić w tym roku, lecz kompletnie o nim zapomniała,
strój do Quidditcha wraz z rękawicami, które dostała w Święta... Była także
kosmetyczka od Ginny, którą otrzymała w urodziny i od tamtej pory znalazła
swoje stałe miejsce na dnie kufra. Kosmetyczki – w odróżnieniu od poprzednich
rzeczy – nie została schowana do kufra, tylko odłożona na komodę. Bal
Absolwentów miał się odbyć za cztery dni, a ona wolała uniknąć kolejnego
rozpakowywania kufra.
Chwilę później
podniosła z podłogi malutką paczuszkę. Zajrzała do środka, chcąc sprawdzić
zawartość. W środku były Klejące Karmelki, które dostała od Malfoya. Spojrzała
na bilecik przyczepiony do opakowania.
Za każdym razem, kiedy będziesz chciała coś do mnie powiedzieć – zjedz
to.
D. Malfoy
Dziewczyna
zmarszczyła brwi. Charakter pisma chłopaka wydawał się być jej znany... Nawet
nie chodziło o to, że widziała go już kilka razy – widziała go tego dnia...
Hermiona
momentalnie się spięła i szybko dopadła kupkę papierów do wyrzucenia. Szybkim
ruchem chwyciła pustą walentynkę i zaczęła porównywać litery. Wniosek nasunął
się sam po zaledwie kilku spojrzeniach. To Malfoy wysłał jej tą walentynkę!
Gryfonkę zdziwiło, że domyśliła się tego tak późno... Przecież praktycznie sam
jej to powiedział!
– Granger, długo się trudziłaś pisaniem tego
wszystkiego? – spytał, biorąc makulaturę do siebie i zaczął ją rozdzielać.
Natomiast Hermiona, siedząca na kanapie z głową zwróconą ku sufitowi, spojrzała
na niego.
– Oczywiście, nawet słowa do ciebie nie
napisałam.
– O popatrz, to tak samo, jak ja –
stwierdził szczerze. – A wy nie idziecie na obiad? Jest po pierwszej.
Czemu nie
zauważyła, że to stwierdzenie było tak szczere, że aż sugestywne? Przecież
praktycznie sam jej powiedział, że to on... I jaki miał w tym cel? Musiała się
tego dowiedzieć, koniecznie.
.*.*.*.*.*.
W poniedziałek po
obiadokolacji, prefekci weszli do Wielkiej Sali. Na potrzeby udekorowania
pomieszczenia, zrezygnowano z kolacji, na co niektórzy z uczniów nie byli
zadowoleni... Zresztą, perspektywa jedzenia kolejnych trzech posiłków w
Pokojach Wspólnych także im się nie podobała. Trudno było im dogodzić.
Chłopcy nieśli po
trzy kartony na raz, a dziewczyny, które miały zaszczyt nieść po jednym,
nawigowały ich. W pudłach nieśli dekoracje na jutrzejszy Bal Absolwentów.
Na ich nieszczęście nie można było ich po prostu przelewitować, ponieważ
wszystkie były zaczarowane. Gdyby ozdoby zetknęły się z zaklęciem Wingardium
Leviosa, czar dezaktywował się, a co za tym szło – tygodniowa praca Hermiony i
Amber poszłaby na marne.
W ciągu dwóch
godzin zrobili ogromną część pracy. Udekorowali sufit i wszystkie cztery
ściany. Panna Granger zauważyła jednak, że nie przynieśli wszystkich kartonów z
balonami.
– Kto ze mną
pójdzie po balony do Wieży? – spytała.
Na jej słowa Draco
odłożył karton z samozawieszającymi się serpentynami i otrzepał ręce.
– Chodź – zwrócił
się do Gryfonki. Ta przytaknęła na jego słowa i wyszli z Wielkiej Sali.
Hermionie przyszło
na myśl, aby spytać go o trapiącą ją rzecz... Ale coś ją hamowało. Z jednej
strony chciała wiedzieć, z drugiej nie. I komu tu dogodzić? Dziewczyna
zastanawiała się nad tym chwilę i w momencie, kiedy fala odwagi do niej
nadpływała, odezwał się Draco.
– Granger, jaki
krawat mam założyć jutro? – spytał mimochodem. Szatynka z uśmiechem pokręciła
głową.
I tyle się dowiedziałam – pomyślała niechętnie.
– Na pewno nie w
tym samym kolorze, co moja suknia – rzekła, zbijając go z tropu.
– A co? Nie
chcesz, żebym wiedział, jakiego koloru jest twoja sukienka? – Uniósł brew w
akcie zaciekawienia. Ona natomiast pokręciła głową.
– Nie wyobrażam
sobie ciebie w krawacie o takim kolorze...
– Mam nadzieję, że
nie masz neonowo–różowej sukienki! – powiedział szybko.
– Oczywiście, że nie!
– A kiczowatej?
– Nie!
– A za krótkiej?
– Boże, Malfoy, za
kogo ty mnie masz?
– Ach,
zapomniałem, z kim mam do czynienia... Przepraszam, Granger – powiedział z
uśmiechem typowym dla siebie. – Ale stroju zakonnego też nie masz, prawda?
Szatynka niebezpiecznie
zmrużyła oczy. Draco wiedział, że igrał z ogniem... Ale wręcz nie mógł się
powstrzymać. Dziewczyna była co najmniej niezadowolona z jego słów i nawet
kiedy weszli do salonu, bez słowa podała mu dwa kartony, a jeden wzięła sama.
Blondynowi zaczęło ciążyć, że potraktował ją tak, jak ją potraktował.
– Przepraszam –
powiedział skruszonym tonem. – Jestem pewien, że twoja kolejna suknia będzie
jeszcze ładniejsza niż tamta zielona... W końcu komuś musiałaś zrobić na złość.
Hermiona przez
chwilę analizowała jego słowa, po czym odezwała się:
– Zgadza się. –
Przytaknęła. Draco uśmiechnął się dumnie. Wiedział, że tak zrobi. – Załóż
czarny krawat – dodała po chwili. Blondyn miał już coś powiedzieć, kiedy ona
przerwała mu jednym gestem dłoni. – Nie, nie mam stroju zakonnego, ani moja
sukienka nie jest czarna.
– Ciekawi mnie, co
będziesz jutro na sobie miała... – przyznał Ślizgon. – A gdzie się jutro
umawiamy?
– Czekaj na mnie
przed Wielką Salą. – Uśmiechnęła się do niego. Chwilę później dotarli na
miejsce i kontynuowali pracę.
.*.*.*.*.
Draco Malfoy stał
przystępując z nogi na nogę. Do rozpoczęcia balu zostały równe trzy minuty, a
Granger ani widać, ani słychać. Do Wielkiej Sali wchodziły pary, zewsząd
słychać były westchnienia zachwyconych wystrojem dziewcząt, a on się
denerwował. Kiedy do balu została minuta, przeklął pod nosem, chociaż nie miał
takiego zwyczaju. Granger nie mogła się spóźnić na coś tak ważnego, jak bal na
zakończenie szkoły. Wszyscy, tylko nie ona! Ktoś popukał go w ramię. Miał nadzieję,
że to szatynka, ale kiedy się odwrócił, zobaczyć swojego przyjaciela.
– Czemu nie
wchodzisz? – spytał. Trzymająca go pod ramię Amber przyglądała się uważnie
blondynowi.
– Nie przyszła –
odpowiedział lakonicznie Malfoy.
– Wystawiła cię do
wiatru, kimkolwiek ta „ona” jest?
– Brawo, Blaise,
dokładnie tak. – Zdenerwowany ton jego wypowiedzi jasno dał do zrozumienia, że
nie jest zadowolony. – Wchodźcie do sali, sam świetnie sobie poradzę – mruknął,
jednak Zabini nawet nie drgnął, tylko cały czas wpatrywał się w przestrzeń za
nim. Kiedy Amber szarpnęła jego rękę w zazdrosnym geście, blondyn wyczuł, że
coś było nie tak. Odwrócił się powoli i dopiero wtedy zobaczył, co przykuło
wzrok jego przyjaciela.
Po schodach
schodziła – cóż to wiele mówić – piękna dziewczyna. I najśmieszniejsze było to,
że była nią sama Hermiona Granger, patrząca mu w oczy i szeroko uśmiechająca
się. Jej suknia nie była ani strojem zakonnym, ani kiczowata, ani w kolorze
ostrego, różowego neonu. Była idealna. Miała kolor jasnego, pudrowego, wręcz
cukierkowego, różu. Była na grubych ramiączkach, wykonanych z
półprzezroczystego materiału, sięgającego obojczyków. Na ramionach naszyte
zostały ozdobne kawałki materiału, który wyglądem przypominał bluszcz okalający
inicjał w średniowiecznej książce. Reszta górnej części sukni także została
wyszyta owym materiałem. Od talii, na której znajdował się pasek z ozdobną
różyczką u boku, materiał przypominający tiulowy, opadał aż do ziemi,
zakrywając buty dziewczyny. Draco wręcz nie mógł oderwać wzroku od Hermiony. W
tej sukience, z idealnym kokiem nad jej karkiem i z delikatnym makijażem
wyglądała idealnie.
Dziewczyna
podeszła do niego z uśmiechem i przyczepiła mu do jego czarnej, jak smoła
marynarki, sztuczną różyczkę w takim samym kolorze, co jej suknia.
– Wchodzimy? –
spytała go. Pokiwał głową, nie mogąc nic powiedzieć. – Zamknij buzię –
poprosiła, kiedy złapała go pod ramię. Ruszyli w stronę wejścia do Wielkiej
Sali czerwonym dywanem.
– Wiesz, Granger…
Ładnie dziś wyglądasz – powiedział Draco. Hermiona wiedziała, że nie kłamał...
Dla takiego zachwytu w jego oczach, warto było zużyć słoik Ulizanny...
Kiedy przekroczyli
wejście do Wielkiej Sali, do ich uszu docierały kolejne zachwyty nad
dekoracjami. Oboje byli dumni z wyników swojej pracy. Czerwony dywan, który
zaczynał się kilka metrów przed drzwiami do Wielkiej Sali, prowadził wprost na
parkiet, który już zapełniał się parami. W drodze do niego mijało się
kilkanaście stolików z czterema krzesłami, które dzięki odpowiednim zaklęciom
wyglądały jak wykonane z czystego złota. Ta część sali była zaciemniona, a
głównym źródłem światła były świeczki stojące na stolikach obok wazonów z
czerwonymi różami. Obok nich leżały także menu, które stanowiły łącznik ze
skrzatami będącymi w kuchni. Wystarczyło tylko pomyśleć o tym, co chciało się
dostać, a kilka sekund później to pojawiało się na stoliku. Kiedy Hermiona i
Draco przeszli przez kameralną część sali, dostali się na parkiet, wtapiając
się w tłum par, które już ustawiały się do tańca, widząc, że zespół, który miał
im grać tego wieczoru, szykował się do zagrania melodii tańca otwierającego Bal
Absolwentów. Panna Granger spojrzała jeszcze w górę, żeby upewnić się, że
dekoracja jest idealna. Nie zawiodła się - sufit zdobiła ogromna ilość ciemnych
balonów, wśród których znajdowało się mnóstwo kolorowych świateł, które miały
się uaktywnić się w czasie, kiedy miała zacząć się imprezowa część balu. Wtedy
uczniów czekała jeszcze jedna niespodzianka...
Siódmoklasiści
ustawili się w parach, a Wyjące Mandragory zaczęły grać powolną melodię.
Wszyscy zaczęli tańczyć taniec, który przypominali sobie na ostatniej próbie,
kiedy to sam Draco Malfoy pouczał Rona Weasleya. Hermiona musiała przyznać, że
Draco był wyśmienitym tancerzem – to, co zaprezentował jej na próbach oraz jego
urodzinach, było niczym. Teraz, kiedy była w pięknej, różowej sukni, a on w
czarnym, idealnie pasującym na niego garniturze, czuła się jak księżniczka. Za
każdym razem kiedy podnosił ją w tańcu, miała wrażenie, że motylki w jej
brzuchu pomagały mu ją podnieść. Mogłaby tańczyć z nim wiecznie, a
prawdopodobnie nigdy nie czułaby zmęczenia, ponieważ energia, która buzowała w
jej żyłach, kiedy ją obejmował, była niewyczerpana. Kiedyś jednak piosenka
musiała się skończyć i tak się stało - i mimo że trwała kilka minut, Hermiona
miała wrażenie, że trwało to zaledwie chwilę.
Melodia ucichła na
kilka sekund, w trakcie których niektórzy zeszli z parkietu. Kiedy Wyjące
Mandragory ponownie zaczęły grać, światło nad parkietem zgasło, a włączyły się
kolorowe światełka zawieszone na sznurkach pomiędzy balonami. Z sufitu zaczął
także padać brokat, który pięknie mienił się w powietrzu i dzięki magii nie
zostawał na ubraniach ani fryzurach bawiących się.
Ten wieczór miał
być ich.
.*.*.*.
– Harry! Harry!
– zawołał Ron, goniąc swojego przyjaciela, który właśnie wychodził z
Wielkiej Sali w towarzystwie Patvati Patil. Mieli właśnie iść do Colina, który
robił pamiątkowe zdjęcia. Potter odwrócił się zdziwiony, a zaraz za nim
zrobiła to Parvati.
– Gdzie masz
moją siostrę? – spytała na początku dziewczyna. Ron spojrzał na nią zdziwiony.
– A skąd mam to
wiedzieć? – Ton jego głosu jednoznacznie wskazywał na to, że nie rozumiał
o co jej chodziło.
– Jeżeli
popsujesz jej bal, tak samo jak to zrobiłeś w czwartej klasie, to najpierw
zabije mnie, a potem ciebie.
– Okej.
– Machnął w jej stronę. – Wiesz, co się stało? – spytał retorycznie
stojącego obok Pottera.
– No nie. O co
chodzi?
– Wiem, kto
zaprosił Hermionę na bal! Malfoy! – powiedział, gestykulując przy tym rękoma.
Na jego słowa, kilka osób odwróciło się w ich stronę. Harry złapał Rona za
ramię i wyprowadził z Wielkiej Sali na korytarz. Zaaferowana Parvati wybiegła
za nimi.
– Żartujesz? –
spytała dziewczyna. Chłopcy popatrzyli na nią.
– Oczywiście, że
nie! – odpowiedzieli w tym samym czasie.
Patil pokiwała,
układając w głowie to, czego dowiedziała się do tej pory.
– Ginny miała
rację... Tylko skąd ona to wiedziała? – Ron nie mógł wyjść z podziwu.
– Kobieca intuicja
– stwierdził Harry.
– No tak, moja
matka też zawsze wszystko wie... I co z tym zrobimy? – Cała trójka wiedziała,
co Weasley miał na myśli.
– A bym ich
zostawił w spokoju... Ufam Hermionie, ona zawsze wie, co robi – powiedział
Potter, całkowicie ignorując Parvati, która słuchała całej rozmowy z oczami
wielkimi jak pięć galeonów.
– Ale jak on coś
jej zrobi, to urwiemy mu jaja.
– Zostawię to
tobie, mnie nie kręcą genitalia Malfoya. Wolałbym go udusić.
– Niech będzie,
stoi.
.*.*.
Kiedy wybiła
jedenasta wieczorem, Wielką Salę wypełnił dźwięk powolnej melodii. Był to
idealny czas, aby odpocząć od skocznych, szybkich piosenek, które grał zespół.
Wiele osób wirowało na tęczowym parkiecie.
Hermiona
przytuliła się do Draco, a on objął ją w talii. Kołysali się w rytm wolnego
utworu. Do tej pory spędzili ze sobą cały wieczór – kiedy szli się napić, szli
razem, wspólnie przetańczyli każdą piosenkę. Dziewczyna postanowiła
wykorzystać ostatnie chwile z chłopakiem, w którym się zakochała. Za trzy dni
będzie już w Australii i zostanie tam dopóki nie znajdzie rodziców. Nie
wiedziała, ile to jej zajmie – dni, tygodnie, miesiące, a może nawet lata?
Jednego była pewna – najpewniej ich drogi się nie przetną.
Nagle Gryfonce coś
się przypomniało. Skoro to miały być ich ostatnie chwile, to musiała się
dowiedzieć tego teraz.
– Malfoy... –
zaczęła dosyć niepewnie, skupiając jego uwagę na sobie. Nieznacznie odsunęła
się od chłopaka, aby móc mu spojrzeć w oczy. – Dlaczego wysłałeś mi pustą
walentynkę?
Draco zmarszczył
brwi.
– Czyli się
domyśliłaś... Mogę wiedzieć, co mnie zdradziło?
– Charakter pisma.
Walentynka leżała obok Klejących Karmelków, które mi dałeś w Święta. Poza tym,
tylko ty piszesz duże „G" jak dzieci w podstawówce – wytłumaczyła. Blondyn
kiwał na znak, że rozumie. – Powiesz mi, dlaczego mi ją wysłałeś? – powtórzyła
pytanie.
Malfoy wzruszył
ramionami.
– Sam nie wiem.
Chciałem ci coś wysłać, ale nie wiedziałem, co napisać... A więc nie napisałem
niczego – stwierdził z tajemniczym uśmiechem. – Poza tym, chciałem wiedzieć,
kiedy się domyślisz, że to ja.
Hermiona kiwnęła.
Ponownie przytuliła się do niego i dalej kołysali się w rytm melodii.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, kiedy poczuła, jak blondyn zaczął bawić
się jej włosami, które nie były już w ciasnym koku, który zdążył się popsuć.
Kiedy zaczęła się
kolejna skoczna piosenka, usłyszeli męski głos:
– Odbijany.
To był Harry.
Hermiona puściła dłoń Draco i podeszła do swojego przyjaciela. Minęła się z
Parvati, która podeszła do niezbyt zadowolonego Ślizgona.
– Jest już po
jedenastej, a ty nie zatańczyłaś ze mną ani razu! – zauważył Potter, kiedy
zaczęli wirować w tańcu.
– Tak jakoś
wyszło... – stwierdziła z przepraszającym uśmiechem.
– Nic się nie
stało... A tak przy okazji, śliczna dekoracja – pochwalił brunet.
– Dziękuję –
odpowiedziała.
– A jak się
bawisz? Bo ja wyśmienicie. Świetny bal, czuć, że to ty organizowałaś. Wszystko
jest idealnie dopracowane.
– Harry, przestań,
bo się zarumienię! – nakazała pozornie groźnym tonem, choć oboje się
roześmiali.
– Już jesteś
zarumieniona, ale to chyba od zmęczenia – rzekł sugerującym, choć spokojnym,
tonem.
– Racja, całkiem
nieźle się bawię.
– I dobrze.
Każdemu się należy.
Tymczasem
niedaleko nich Draco tańczył z Parvati. Między nimi panowała niezręczna cisza,
której nie potrafili przerwać. Chłopak co jakiś czas spoglądał na Hermionę,
chcąc ocenić, o czym rozmawiała z Potterem. Patrząc na jej minę, o niczym
ważnym, skoro ciągle się uśmiechała. Kiedy blondyn obrócił Gryfonkę, chcąc
uniknąć nudnego kiwania się w rytm muzyki, ta postanowiła się odezwać:
– Mam ci coś do
przekazania...
Draco spojrzał na
nią uważnym wzrokiem. No tak, mógł się domyślić po jej zachowaniu, że miała mu
coś do powiedzenia. Uniósł brew prawą brew.
– Co takiego?
Parvati na chwilę
zagryzła wargę, nie bardzo wiedząc, jak się wysłowić.
– Ron kazał ci
przekazać, że... – Przerwała na sekundkę. – No więc, on kazał ci powiedzieć,
żebyś jej nie skrzywdził.
Draco doskonale
wiedział, że chodziło o Hermionę. O żadną inną „jej" Weasley by się nie
martwił, nie licząc jego siostry, z którą miał tyle wspólnego, co Goyle z
kulturą.
Te słowa wywołały
w Draco falę myśli. Ronowi zależało, żeby nie zranił Granger, więc musiał
wiedzieć, że coś jest na rzeczy – to także tyczyło się samego Pottera. Malfoy
zawsze był pewien, że dzielili się jednym mózgiem, stąd taka zgodność myśli.
Nakaz Weasleya uświadomił mu, że jego uczucia nie są jednostronne, bo inaczej
nie mógłby skrzywdzić Granger. Nie można zranić kogoś, kto nie czuje do ciebie
nic poważnego. On sam chciał dla Hermiony jak najlepiej, zależało mu na jej
szczęściu.
– Dlaczego sam mi
tego nie powiedział? – spytał.
– O to musisz się
spytać jego – odpowiedziała.
Nie
usatysfakcjonowała go ta odpowiedź. Już miał zamiar dopytać się ją o cokolwiek,
by zaspokoić swoją ciekawość, ale piosenka się skończyła i Gryfonka odeszła.
Draco nie miał zamiaru jej gonić, więc pozwolił jej w spokoju odejść. I tak był
jej wdzięczny za uświadomienie mu kilku rzeczy.
.*.
Hermiona miała
nieodparte wrażenie, że coś się zmieniło. Po tańcu z Harrym, wróciła w objęcia
Draco, ale nie było tak jak poprzednio. Chłopak wydawał się być małomówny i
zamyślony. Kompletnie nie miała pojęcia, o co mogło chodzić – może
coś się stało? Może coś zrobiła nie tak? Tylko co? Przecież nie powiedziała nic
złego, zazdrosny też raczej nie był...
– Coś się
stało? – Postanowiła bezpośrednio dowiedzieć się, co dręczyło chłopaka.
Malfoy wzruszył
ramionami.
– Dlaczego coś
miałoby się stać? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Czemu więc
nic nie mówisz? –odparła zmartwionym tonem, mimo że nie zamierzała.
– Chodźmy
stąd – zaproponował chłopak.
Hermiona
popatrzyła na niego oniemiała. Nie spodziewała się tak nagłej zmiany w jego
zachowaniu najpierw był zamyślony, a potem nagle się ożywił. Może to
zachowanie było na swój sposób dziwne, ale ufała mu. Dał jej naprawdę wiele
powodów, aby jej zaufanie do niego było pełne. Wiedziała, że ten Malfoy nie
mógłby jej skrzywdzić.
– Dobrze.
Prowadź – rzekła, mocniej ściskając jego prawą dłoń. Ten zwykły gest
sprawił, że serce Draco zabiło mocniej, a na jego twarzy zagościł szeroki
uśmiech szczęścia.
Pociągnął
dziewczynę w stronę wyjścia. Sprawnymi ruchami wyminęli tańczące pary,
przedostając się na czerwony dywan prowadzący do wyjścia z Wielkiej Sali.
Siódmoklasiści siedzący przy stolikach odprowadzali ich zdziwionymi
spojrzeniami – w końcu nie codziennie można zobaczyć uśmiechniętych od ucha do
ucha Draco Malfoya i Hermionę Granger idących razem, trzymając się za ręce. Z
daleka było widać, że dobrze bawili się w swoim towarzystwie.
– Hej, czekajcie!
– Usłyszeli ciche zawołanie, kiedy wyszli na korytarz. Obrócili się o sto
osiemdziesiąt stopni, a ich oczom ukazał się Colin Crevey. Gryfon stał z
aparatem w ręce, a na ścianie obok niego zawieszony był złoty materiał, robiący
za tło. – Chcecie pamiątkowe zdjęcie? To ostatnia szansa, bo zaraz się zwijam –
powiedział. Dziewczyna spojrzała na blondyna prosząco.
– Niech będzie –
powiedział Draco.
Ustawili się na
tle złotego materiału. Malfoy położył swoją lewą dłoń na jej talii i
przyciągnął ją bliżej siebie. Uśmiechnęli się do obiektywu, a Colin zrobił im
zdjęcie. Gryfon chwilkę później sprawdził jak wyglądało. Patrząc na jego minę,
nie było źle.
– Nie powiem,
jesteście jednymi z niewielu, którzy nie wyglądają, jak dwa sterczące kije, a
jak ludzie – przyznał. – Jutro je dostaniecie, bo dziś w nocy wszystko
wywołuję.
– Dzięki, Colin! –
powiedziała dziewczyna.
– Nie ma za co,
Hermiono. – Uśmiechnął się i zaczął ściągać tło.
Draco ponownie
złapał jej dłoń i wyszli na błonia.
Mimo że było już
dobrze po północy, nie było tak ciemno, jak się mogli spodziewać. Akurat tej
nocy była pełnia, a światło księżyca oświetlało wszystko dookoła. Dziewczyna
podniosła wzrok, spoglądając w górę. Na niebie tańczyły setki gwiazd,
migających wesoło co jakiś czas. Wokół panowała kojąca cisza, którą przerywały
jedynie melodie wygrywane przez świerszcze.
– Pytałaś się
mnie, dlaczego się zamyśliłem – zaczął w pewnym momencie. – Owszem, zamyśliłem
się, bo Weasley mi coś uświadomił.
– Kiedy
rozmawiałeś z Ronem? – Zdziwiła się.
– Czy to
ważne?
– Dla mnie, jak
najbardziej – odpowiedziała. Malfoy westchnął ciężko.
– Prawdę mówiąc, w
ogóle z nim nie rozmawiałem. Nasłał na mnie Patil – rzekł. Panna Granger w
jednej chwili zrozumiała. Ron zapewne kazał przekazać jakąś wiadomość do Draco.
Tylko czy to dobrze, że nie zrobił tego samodzielnie? – W każdym razie, jestem
mu bardzo wdzięczny.
Hermiona, nie
wiedząc czemu, spięła się. Ton Draco nie napawał jej optymizmem – to, co
powiedział mu Ron, musiało być albo obraźliwe, albo niewiarygodnie szczere,
albo musiała być to groźba. Innej możliwości nie było.
– A co on kazał
tobie przekazać? – Ciekawość wygrała, musiała go o to zapytać.
Draco uśmiechnął
się spoglądając na jezioro, którego byli coraz bliżej.
– Żebym cię nie
skrzywdził.
Hermionę wręcz
zatkało. Nie tego się spodziewała. Myślała, że to będzie coś strasznego, a tu
taka niespodzianka! Czyżby Ron dorósł? To do niego takie niepodobne...
– Naprawdę? –
wyjąkała.
– Przecież bym cię
nie okłamał. – Uśmiechnął się do niej. – Bądź, co bądź, Weasley uświadomił mi
coś ważnego, arcyważnego.
Przystanął kilka
metrów od jeziora, skąd mieli dobry widok na Wyspę Zakochanych i złapał jej
drugą dłoń. Patrzył jej prosto w oczy. Oboje mieli wrażenie, że ich serca biją
tak szybko, że mogłyby wyskoczyć im z klatek piersiowych.
– Zależy mi na
tobie, Granger. Cholernie mi na tobie zależy. Nie wiem, co ze mną zrobiłaś, ale
kiedy cię widzę, czuję ciepło, rozchodzące się z serca... I mógłbym zrobić dla
ciebie wszystko, nieważne jaka byłaby tego cena. Nie mógłbym cię skrzywdzić,
choćby nie wiem, co. – Przerwał na sekundkę, w trakcie której dobierał
odpowiednie słowa. – I wiesz... Ja chyba cię kocham – dodał na jednym wydechu.
Draco bardzo się
zmartwił, kiedy zobaczył łzy w oczach dziewczyny. A co, jeśli ona nie
odwzajemniała jego uczuć? Poczuł jak ręce zaczęły mu się pocić ze
zdenerwowania.
– Dlaczego
płaczesz? – zapytał niepewnym głosem. Hermiona puściła jego dłonie, podeszła do
niego bliżej i wtuliła się w niego.
– To ze
szczęścia... Bo czuję do ciebie dokładnie to samo...
________________
Cześć!
Spodziewaliście
się takiego obrotu sprawy? :D Koniecznie piszcie! :)
Nie wiem,
jak Wy, ale ja nie mogę się doczekać wakacji! ❤ Wreszcie przeczytam wszystko, co mam na liście, zajmę się nowym
opowiadaniem...
A jak tam
oceny? :D Jesteście zadowoleni, czy lepiej nie mówić?
Miłego
dnia!
Feltson
Genialne. Weny! Nie wiem jak Ty ale ja jestem zadowolona z ocen. Jeszcze raz weny:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńJa też ze swoich jestem :D
Świetne zakończenie rozdziału :D i zaskoczył mnie Ron :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję ślicznie i również pozdrawiam!
UsuńFeltson
O mamusiu! Cudowne, wyborne, wyśmienite! Czytając natknelam się na jedną literowke, ale niewielka :) Kocham twoje opowiadanie <3 Szkoda, że zbliża się koniec, ale super że piszesz kolejne <3 :) Świetne zakończenie :* Czekam na kolejną część i życzę weny
OdpowiedzUsuńWB
Ps: z oceny mojej jestem zadowolona, a jak u ciebie? ;) Miłego dnia!
Dziękuję ślicznie ❤
UsuńMnie też jest smutno, bo bardzo związałam się z tą historią... :)
Ja ze swoich ocen też jestem bardzo zadowolona :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Cudny rozdział aż uśmiech sam się pojawia na ustach ;) Kto by pomyślał, że Rona stać na taki gest? Zaskoczyłaś mnie oczywiście pozytywnie :) A bal... ahh marzenie. Dekoracje, piękne sukienki i zdziwienie na widok Hermiony :D Cieszę się, że wreszcie wyznali sobie co do siebie czują. To było takie sweet *.*
OdpowiedzUsuńHmmm zdaje mi się, że zauważyłam mały błąd. Wydaje mi się, że oceny w Hogwarcie były Wybitne a nie Wzorowe, ale to pewnie przejęzyczenie :) Poza tym jest super ;)
życzę weny i czasu na pisanie
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam na nowy rozdział
http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/
Ach, dziękuję! ❤
UsuńO tak, Ronem chciałam zaskoczyć :D
Cieszę się, że bal Ci się podobał :3
Błąd poprawię :)
Pozdrawiam,
Feltson
Świetny rozdział ❤ pod koniec się popłakałam 😂
OdpowiedzUsuńSukienka Hermiony cudna !
A dekoracja też całkiem ładna 💕
Czekam, na nexta 💓💓💓
Pięknie dziękuję ❤ :*
UsuńDziękuję ❤ :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki uroczy! Draco taki kochany! *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :) Trochę smutno, że to już koniec opowiadania. Mam nadzieję, że zaszczycisz nas jeszcze jakąś twoją historią! :)
Pozdrowionka! :3
Dziękuję serdecznie ❤
UsuńMnie też jest smutno :( Ale kolejna historia będzie i to całkiem niedługo... :)
Pozdrawiam,
Feltson
Wybacz Kochana, że dopiero teraz nadrabiam!
OdpowiedzUsuńBal był cudowny - dokładnie taki, jaki sobie wyobrażałam! A sama końcówka przeszła moje najśmielsze oczekiwania!
Niech Draco wyjedzie z Hermioną do Australii! Niech z nią pojedzie, odnajdzie rodziców i niech będą razem! <3
Uwielbiam Ich w Twoim wykonaniu!
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
PS. przed nami ostatni rozdział historii?
Dziękuję :D ❤
UsuńCieszę się, że się spodobało :D A co do próśb, to wszystko okaże się jutro :) Tak, to będzie ostatni rozdział :c
I nic się nie stało, też miewam niezłe spóźnienia :P
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Haha!
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę!
No nareszcie!
Kurde, kurde, kurde!
Wszystkie rozdziały, które musiałam ominąć przez końcówkę roku szkolnego wreszcie nadrobiłam!
No i widzę, że sporo się tutaj działo!
Jejku, cudownie, że Draco wreszcie wyznał Hermionie, co do niej czuje! Jestem zadowolona z takiego obrotu spraw. Aż zaczynam sobie wyobrażać dalszy ciąg tej opowieści!
Jestem bardzo ciekawa, co takiego kombinujesz dla naszej dwójki. :D
Scenka jest idealnie dobrana.
No i cieszy mnie tak dojrzała postawa Rona! Nie mogę uwierzyć, że było go stać na coś takiego. To niezwykle urocze z jego strony. Zależy mu na Hermionie i pomimo wszystko wciąż ją będzie bronił. :')
Jak starszy brat.
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!
Coś czuję, że sprawisz mi ładny prezent na koniec weekendu po ciężkiej pracy. :D
Pozdrawiam serdecznie. :)
A.
Dziękuję, dziękuję ❤❤
UsuńCóż, lubię dojrzałego Rona, więc takiego go kreuję :D A zachowuje się, jak starszy brat, bo tak widzę późniejszą relację Rona i Hermiony w HP – bardziej zżyci przyjaciele, a nie (aż szkoda mówić) para :)
Postaram się, aby element zaskoczenia był :D
Również serdecznie pozdrawiam,
Feltson
Mój pierwszy komentarz do tekstu, dlatego nieco zbiorowo odniosę się do całości.
OdpowiedzUsuńGeneralnie jestem na tak. Opowiadanie mi się podoba, a po lekturze takiej ilości rozdziałów, piszę to już z pełną świadomością. Ciekawie prowadzony wątek wspólnego mieszkania i współdziałania prefektów naczelnych, odkrywanie najbardziej tajemniczych i magicznych miejsc przez Hermionę i Draco (te miejsca to naprawdę świetny pomysł), spora ilość humoru (szalona scena walki byczków ;) ) i dość ciekawe kreacje postaci.
Choć co do tego ostatniego... Oczywiście denerwowała mnie dość często Hermiona. Wydawała się zbyt przemądrzała, zarozumiała i momentami bardziej wredna i męcząca niż powinna być. To oczywiście uwydatniało się przede wszystkim w jej interakcjach z Draco i niewykluczone, że tak dokładnie miało być, że zamysł autorki zakładał,iż tym razem to panna Granger była tą mniej sympatyczną i empatyczną, a Malfoy zwyczajnie miał się bardziej starać.
I przyznam, że często aż bywałam zaskoczona jego spokojem i faktyczną zmianą nastawienia. Czekałam tylko, kiedy wybuchnie... No i doczekałam się rzecz jasna, bo jednak nie obyło się bez "szlamy", a już wydawało się, że odeszła w niepamięć. Ale za to Draco Malfoy przepraszający wypadł naprawdę dobrze. Nie skopał tego, nie przesłodził, pokazał, że naprawdę źle się poczuł z tym zachowaniem.
Mam nadzieję, że Hermiona już mi teraz mniej będzie działała na nerwy, bo w ostatnim, uroczym zresztą rozdziale, okazało się, że ona i Draco czują do siebie dokładnie to samo :)
Reasumując, dobrze się czytało i mam nadzieję, że końcowe rozdziały podtrzymają tę opinię. No i rzecz jasna, liczę na happy end ;)
Pozdrawiam i gratuluję udanego opowiadania.
Margot
Dziękuję ślicznie! ❤
UsuńCóż, jeżeli chodzi o Hermionę, to zamysł był mniej-więcej taki, ponieważ po przeczytaniu dużej ilości fików o Hermionie-Sue po prostu musiałam jej ująć z idealności :D Teraz raczej nie będzie denerwująca, o to się postaram :3
Jeszcze raz dziękuję za opinię i również serdecznie pozdrawiam!:)
Feltson