niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 26: Co nam w sercach gra?

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 26: Co nam w sercach gra?

Uczucie: Zaprzeczanie, niepewność, zakochanie


Gif zrobiony przeze mnie... Nie wiem czemu, ale pasował mi tutaj, więc wstawiłam :3


Blaise wyraźnie czuł, że coś było w powietrzu. Był tego bardziej niż pewien i nawet nie ukrywał, że coś go nurtowało. Otwarcie się zamyślał. 
Owutemy skończyły się już dobry tydzień temu, ale jego przyjaciel nadal był wiecznie zamyślony i ciągle latał do biblioteki. Do tej pory sam mu nie powiedział dlaczego, ale nie musiał tego robić. Może nie uważał Zabiniego za wybitnie inteligentną osobę, ale na pewno nie był ślepy i potrafił skojarzyć fakty. Miał swoje podejrzenia, które każdego dnia nabierały kolorów, stawały się coraz wyraźniejsze i był ich coraz bardziej pewny. Siedział jednak cicho, wiedząc, że w takiej sytuacji oczekiwałby od Draco dyskrecji. Postanowił więc sam ją zachować, co pozwalało mu także dłużej obserwować całą sytuację i zbierać więcej dowodów dla podparcia swojej tezy.
– Ziemia do Blaise'a, ziemia do Blaise'a! – Usłyszawszy to, poczuł delikatne szturchnięcie w ramię. Otrząsnął się z zamyślenia.
– Blaise do ziemi – mruknął z uśmiechem. Poczuł, jak Amber kładzie mu głowę na ramieniu, wpatrując się w jezioro. Od wody bił przyjemny chłód, który w środku maja stawał się coraz bardziej pożądany.
– Znowu się zamyśliłeś – zauważyła dziewczyna, bawiąc się przy tym rogiem koca, na którym siedzieli. – Coś się dzieje? Wszystko dobrze? Nie zdradzasz mnie? – spytała bez cienia podejrzenia. Oboje cicho się roześmiali, jakby zadała pytanie typu: Czy śnieg na Grenlandii jest zielony? Ufała mu bezgranicznie, dlatego pytanie, retoryczne oczywiście, zostało użyte dla rozluźnienia atmosfery.
– Ależ oczywiście, że cię zdradzam! – odparł lekko. – W myślach z moim przyjacielem.
– Coś tak czułam, że jestem twoją przykrywką...
– Nawet nie wiesz, jak bardzo zależało mi na tym, żebyś czuła się odrzucana na cześć Draco. Doczekać się nie mogłem...
– Blaise! – Znowu szturchnęła go w ramię, jednak towarzyszył jej przy tym śmiech. – Co się stało, że Malfoy aż tak zaprząta twoje myśli?
Zabini zamyślił się na krótką chwilę.
– Nie wiem – przyznał. – Ale czuję, że coś się kroi...
Wiedział, że nie powinien jej okłamywać, ale wolał nie chwalić dnia przed zachodem słońca.



.*.*.*.*.*.*.*.*.*.



Hermiona dziwnie się czuła przez ostatni tydzień. Świadomość, że dodatkowy zapach, który wyczuła w Amortencji podczas owutemów, to perfumy samego Draco Malfoya, nie dawała jej spokoju. Nie mogła czuć jego perfum w swojej Amortencji. Przecież to było bardziej niż abstrakcyjne, nierealne, niemożliwe!
A jednak się wydarzyło. Wyczuła jego perfumy w eliksirze i była tego stuprocentowo pewna – tylko on tak pachniał... Tak męsko, ale przy tym delikatnie. Tylko on umiał używać perfum tak, że były idealnie wyczuwalne, ale nie dusiły. Jednak to nie zmieniało faktu, że ona nigdy nie powinna wyczuć jego zapachu w Amortencji, to nie miało sensu...
Przecież ona nie była w nim zakochana...
Owszem, wiele połączyło ją i Draco w tym roku szkolnym. Pamiętała jego jego krzywe spojrzenie, kiedy na początku roku spóźniła się na pociąg. Pamiętała odkrycie Szkółki Merlina i jego wielką niechęć do Carmen i Melody. Pamiętała swój pierwszy mecz i szok w jego oczach, kiedy przegrali w wielkim stylu. Pamiętała żarty, które wyciął jej z kolegami i jej cudowną zemstę, która zapadła w jego pamięć na zawsze. Pamiętała jego dziwne zachowanie, kiedy Pansy była chora. Pamiętała, jak niósł ją do szkoły, gdy skręciła kostkę. Pamiętała odkrycie Wyspy Zakochanych i jego opowieść o Katie. Pamiętała święta i sylwestra u jego boku, a także łączący ich pakt o nieagresji. Pamiętała szlaban u profesor Levis. Pamiętała ich wielką współpracę na eliksirach i obronie przed czarną magią. Pamiętała szlaban, na którym go pilnowała. Pamiętała odkrycie Wielkiej Biblioteki Założycieli Hogwartu. Pamiętała noc, kiedy zwierzała mu się i moment, gdy jemu jako pierwszemu powiedziała o swoim planowanym wyjeździe do Australii. Pamiętała ich wspaniały pierwszy pocałunek. Pamiętała, kiedy uratował ją przed tłuczkiem na meczu. Pamiętała żart Irytka, kiedy przez cały dzień trzymali się za ręce. Pamiętała ich ostatnią kłótnię, która zabolała ją wyjątkowo mocno. Pamiętała ich drugi pocałunek nad jeziorem. Pamiętała chwilę, kiedy pocieszał ją w trakcie Święta Bohaterów. 
Tak wiele rzeczy połączyło ją i Malfoya w tym roku. Nie żałowała żadnej z nich. Żadnej. Każda chwila u boku blondyna była niezapomniana, wyjątkowa. Każda z nich sprawiała, że łączyła ich coraz trwalsza więź. Każda chwilą przybliżała ich do siebie, odsuwając niechęć.
Czy więc mogła się w nim zakochać?
Tak, mogła się w nim zakochać. Jednak nie to było dla niej najgorsze.
Ona się w nim zakochała.
I już nic nie mogła z tym zrobić.



.*.*.*.*.*.*.*.*.



Draco odłożył książkę, którą czytał.
W ostatnim czasie spędzał ogromną ilość czasu w bibliotece. Właściwie, to nie robił tam niczego szczególnego – trochę czytał, czasem zastanawiał się nad zachowaniem Granger. A miał co analizować… Odkąd poprosił ją o pomoc, zachowywała się dziwnie. I mimo że nie rzucało się to w oczy, zauważył to – zawsze był bardziej spostrzegawczy niż swoi rówieśnicy. Dostrzegł, że w jego obecności się spinała. Dłonie zaciskała w piąstki, a jej policzki przybierały delikatną, ledwo niedostrzegalną różową barwę. Jej zachowanie intrygowało go… więc zaczął ją obserwować.
To także dla niej przychodził do biblioteki. Lubił ją obserwować, szczególnie, kiedy nie była tego świadoma. Zauważył wiele rzeczy, których nie dostrzegł wcześniej. Na posiłkach nie spieszyła się i zawsze słuchała wywodów Weasleya, który zawsze gadał z pełnymi ustami. Zawsze, kiedy zwracała mu uwagę, a on tylko machał na to, kręciła głową. Na lekcjach, gdy słuchała nauczyciela, bawiła się rogiem swojej szaty albo włosami. Kiedy myliła się podczas pisania notatki, zawsze zagryzała dolną wargę i z niechęcią kreśliła błędy. Najbardziej lubił ją obserwować w bibliotece. Gdy czytała, wyglądała na wyjątkowo spokojną. Często bywała tak zamyślona, że nie dostrzegała go, mimo że czasem wystarczało tylko podniesienie głowy. Ale jemu to nie przeszkadzało. Draco nie rozumiał, dlaczego tak chętnie obserwował Hermionę, ale podobało mu się to. Lubił się jej przyglądać, szczególnie kiedy była blisko.
Szatynka wstała z krzesła, na którym siedziała. Zebrała książkę ze stolika i ruszyła w stronę wyjścia. Blondyn westchnął i ponownie zaczął czytać książkę, którą zaczął. Nie miał paranoi, żeby ją śledzić. Co innego patrzeć na nią, gdy była blisko, a co innego najzwyczajniej w świecie ją śledzić.



.*.*.*.*.*.*.*.



– Gapisz się. – Usłyszał Draco z boku. Leniwym ruchem przesunął wzrok z roześmianej Granger na siedzącego obok Zabiniego, jedzącego płatki z mlekiem.
– Zastanawiam się tylko, czy Granger się śmieje, czy dusi. – Blondyn wzruszył ramionami. – To chyba nie jest gapienie, prawda?
– Ależ Smokuniu, oczywiście, że to gapienie – powiedział Blaise tonem matki tłumaczącej coś dziecku. – Patrzyłeś na nią już zanim zaczęła się śmiać. W dodatku patrzyłeś na nią ponad dziesięć sekund i mrugnąłeś tylko raz. Bardziej gapić się nie mogłeś.
– Och, daj już spokój.
Draco wrócił do jedzenia swojego śniadania. Zaczął martwić się sam o siebie. To nie było już normalne i miał tego świadomość. Czuł, że coś było z nim nie tak, skoro ostatnio odczuwał potrzebę obserwowania tej dziewczyny i chciał być blisko niej... Ostatnio czuł się tak przy Katie... Ale nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mógłby czuć do Hermiony to, co do panny Bell...
Popraw sobie wrażenia estetyczne i NIE GAP SIĘ JUŻ NA NIĄ. Niech Granger uśmiecha się do Weasleya ile chce – zakpił w myślach.
O tak, było mu „lepiej". Już się na nią nie patrzył, bo – w gruncie rzeczy – słowa przyjaciela trochę go otrzeźwiły.



.*.*.*.*.*.*.



Pewnej soboty, wieczorem, wszyscy prefekci zebrali się na naradę. Czas płynął nieubłaganie szybko i nawet nie zauważyli, kiedy do balu został im niewiele ponad miesiąc, a nic nie zostało zorganizowane. Kolejne – przedostatnie już spotkanie z McGonagall, na którym mieli przedstawić jej plan dotyczący imprezy, a ona miała go zatwierdzić – miało być w najbliższy piątek, a oni nie mieli zielonego pojęcia co i jak. Dlatego zorganizowali taki wieczorek, jak na początku roku, gdy chcieli się zintegrować (z tą różnicą, że tym razem wszystko przygotowały dziewczyny, a chłopcy łaskawie mieli im towarzyszyć).
– Musimy wymyślić wszystko – zaczęła Hermiona, kiedy spóźniony Ernie w końcu raczył przyjść na spotkanie. – Na razie mamy tylko temat: mugolski czerwony dywan. I to by było na tyle. Jakieś pomysły? – Dziewczyna popatrzyła na zebranych. Wszyscy mieli nietęgie miny. Kompletnie nie wiedzieli, co zrobić. 
– Zacznijmy od tego, że nie bardzo wiem co to jest ten ,,mugolski czerwony dywan”. Bo chyba nie chodzi o to, że wyłożymy Wielką Salę czerwonym dywanem, no nie? – Draco naprawdę nie wyglądał na takiego, co by znał się na mugolskim życiu.
No tak, czystokrwisty czarodziej aż do bólu – pomyślała panna Granger, ale nie skomentowała niewiedzy Ślizgona, tylko wszystko po kolei mu wytłumaczyła. W pewien sposób to pomogło uruchomić myślenie reszty zebranych. Draco słuchał jej z zaciekawieniem, czego ona nie mogła nie dostrzec. 
– A może położymy w wejściu do Wielkiej Sali taki czerwony dywan? – zaproponował blondyn. Hermiona szeroko otworzyła oczy. To było tak oczywiste, że aż zdziwiła się, że ona na to nie wpadła! Czerwony dywan na imprezie o takim temacie był obowiązkowy. Szatynka kiwnęła na znak zgody, po czym na liście zapisała jego propozycję.
– A może, skoro musimy mieć mugolskie stroje, to cała impreza będzie taka po mugolsku? – powiedziała Pansy. Hermionie spodobał się ten pomysł, ale jednak większość była na nie.
– Pansy, to trochę mało logiczne... Kończymy szkołę magii... A poza tym trochę trudno byłoby udekorować Wielką Salę bez magii. Sama byś wlazła na sufit i zawiesiła na nim ozdoby – stwierdził Calvin.
– Ale ja nie mówiłam o tym, że podczas dekorowania mamy nie czarować... Chodziło mi o to, żeby w czasie balu powstrzymać się od magii – broniła się Ślizgonka.
– Pansy, daj spokój – rzekła panna Granger. – Nie wiem, po co im magia na imprezie, ale niech im będzie. Zakazu nie będzie.
Dalej narada przebiegła w miarę bezproblemowo. Ustalono cały wystrój sali, załatwiono kapelę, która miała zagrać – chociaż ,,załatwiono” to zbyt duże słowo. Calvin tylko obiecał, że poprosi brata, którego koledzy założyli ostatnio zespół Wyjące Mandragory, który niemal desperacko szukał sposobu, żeby się wybić, aby zagrali. Ku niezadowoleniu chłopaków, ustalono także, że na imprezie nie będzie alkoholu. Nie protestowano jednak głośno, bo przecież i tak McGonagall by się nie zgodziła i to doskonale gasiło zapał do kłócenia się o nic. Tak więc spotkanie przebiegło szybko i bezproblemowo.



.*.*.*.*.*.



Następnego dnia była niedziela, a co za tym szło – wyjście do Hogsmeade. Była to idealna okazja, żeby kupić sobie wreszcie suknię na zbliżający się bal. Hermiona wraz z Ginny wstały o niepoprawnie wczesnej porze, chcąc uniknąć kolejek i przepełnionych sklepów. Miały świadomość, że prawdopodobnie żadna z dziewczyn z siódmego roku nie miała wybranej kreacji, a to wszystko dlatego, że temat został wyjawiony tydzień wcześniej, a to był jedyny moment, kiedy mogły ją kupić. Ten, komu szczęście nie będzie dopisywało tego jedynego dnia, będzie zdany na gust rodziców... A raczej nikt wolał nie ryzykować.
O godzinie dziewiątej wyszły z zamku. Miały całe dwie godziny na wybranie sukienki dla Hermiony – później naschodzi się mnóstwo innych dziewczyn, które będą chciały znaleźć kreację dla siebie, a w tłoku trudno się zastanowić. A poza tym i tak były umówione z Harrym i Ronem o jedenastej w Trzech Miotłach, a oni nie lubili spóźnień, mimo że sami je praktykowali. Dziewczynom było to na rękę – dawało im to bonusowe dwadzieścia minut, które na pewno by się nie zmarnowały.
Weszły do „Mody według Elizabeth” – najlepszego i największego sklepu z odzieżą w Hogsmeade. Dotarcie do niego zajmowało trochę czasu, ponieważ lokal znajdował po drugiej stronie miasteczka. Butik był pełen ubrań, co zadziwiło, będącą w nim pierwszy raz, Hermionę. Z zewnątrz lokal wydawał się być niewielki, ale w rzeczywistości był duży. I jak tu nie kochać zaklęcia zmniejszająco–powiększającego?
– Dzień dobry – przywitała się trzydziestoletnia ekspedientka, kiedy dziewczyny weszły do środka.
– Dzień dobry – odpowiedziały jej Gryfonki.
– W czymś pomóc? – spytała uprzejmie kobieta. Popatrzyły na siebie.
– Nie, dziękujemy – odpowiedziała Hermiona z uśmiechem.
Ginny zaprowadziła ją do działu z odzieżą damską. Na wieszakach było pełno różnych sukienek wieczorowych, prawdopodobnie w każdym możliwym kolorze. Widać było, że sklep był dobrze przygotowany na dzisiejsze wyjście uczniów Hogwartu. Panna Granger stanęła jak wryta. Nawet nie wiedziała od czego zacząć! Popatrzyła błagalnie na Ginny, chcąc żeby ta jej pomogła. Rudowłosa pochwyciła błagalne spojrzenie przyjaciółki, a potem spytała:
– No więc, Hermiono, jaka ma być twoja wymarzona sukienka?
– No... – zaczęła szatynka, ale sama nie bardzo wiedziała, co chciała. – Nie chcę niczego kiczowatego, co świeci z kilometra i jest zrobione z odpowiedniej ilości materiału, abym mogła się czuć komfortowo.
– Och, czyli to odpada? – spytała z niewinną miną Ginny, biorąc do rąk jedną z sukienek. Była ona porażająco żółta. Mimo że sięgała do połowy uda, nie była wykonana ze zbyt wielkiej ilości materiału. Hermiona wyobraziła sobie siebie w tej kreacji. Szybko jednak wyrzuciła z głowy ten obraz. Nie chciała na balu pożegnalnym wyglądać jak kaczka.
– Wiesz... Jeżeli tobie się podoba ta sukienka, to ją kup. Ja nie mam przebierać się za zwierzę, więc każda panterka i inne tego typu wzory też odpadają.
– Masz jeszcze jakieś życzenia? – spytała rudowłosa. – To by nam bardzo pomogło.
– Chcę po prostu wyglądać dobrze i  w miarę skromnie. 
To bardzo pomogło dziewczynom w poszukiwaniach sukienki, ale nie obyło się bez mnóstwa przymiarek. Każda kreacja miała w sobie coś, co pannie Granger nie pasowało. Jedna sukienka miała zbyt dużo cekinów („Nie chcę być kulą dyskotekową, Ginny"), druga była przyozdobiona piórami („Będę w niej wyglądała jak przefarbowany kanarek"), trzecia była długa i – o zgrozo! – czarna („Przebieranie się za śmierć wolę zostawić na Halloween"), czwarta miała ten sam krój co poprzednia, tylko była biała („Teraz z kolei wyglądam jak panna młoda"), piąta miała duże wycięcie na plecach („Nie wspominam o tym, że prawdopodobnie w tym zmarznę, ale będę się w niej czuła niekomfortowo"), szósta – prawdopodobnie najbrzydsza – miała golf sięgający podbródka („Ginny, nie musisz być taka ironiczna, nie przesadzaj, w tym na pewno nie zmarznę"). Panna Weasley nie wiedziała, jak dogodzić swojej przyjaciółce, której przeszkadzała każda najmniejsza rzecz.
– Przymierz tą – nakazała zmęczona dziewczyna, wciskając w ręce stojącej w przymierzalni Hermiony kolejną sukienkę.
– O, ta jest ładna – powiedziała dziewczyna, kiedy wyszła z przymierzalni. Miała na sobie butelkowozieloną sukienkę na grubych ramiączkach. Kreacja ładnie prezentowała się na dziewczynie. – Co prawda jest trochę niewygodna, ale...
– Warta zachodu, prawda? – Usłyszała męski głos z boku.



.*.*.*.*.



– O, ta jest ładna – powiedziała Hermiona, kiedy wyszła z przebieralni. 
Nie zauważyła, że przygląda jej się dwóch nowych klientów, którzy przyszli do działu damskiego, będąc święcie przekonanymi, że znajdą tam swoją przyjaciółkę. Okazało się jednak, że jeszcze jej tu nie było. Szkoda. 
– Co prawda jest trochę niewygodna, ale... – Dziewczyna nie miała pojęcia, jak dokończyć zdanie. Szukała w głowie odpowiedniego określenia, które idealnie oddałoby to, co chciała powiedzieć.
– Warta zachodu, prawda?
Dziewczyna szybko obróciła się w jego kierunku. Malfoy uśmiechał się delikatnie, przyglądając się jej. Wyglądała ładnie, ale w życiu tego by jej nie powiedział. I nie zrobił tego. Jednak w zamian obrzucił ją jeszcze jednym spojrzeniem – bardzo podobała mu się w tej sukience. Pasowała na nią idealnie – zupełnie, jakby była na nią szyta. Nawet kolor Slytherinu świetnie komponował się z Gryfonką. Pasował do niej. Blondyn przesunął swoje spojrzenie na oczy dziewczyny. Ta odwróciła wzrok i podeszła do bliżej Ginny, jakby to miało dodać jej otuchy.
– Właśnie nie jest warta zachodu. Wolę znaleźć inną – rzekła panna Granger, zdobywając się na spojrzenie w oczy Draco, co kosztowało ją różowy rumieniec na twarzy. Chłopaka zdziwiła jej decyzja.
Nie, nie rób tego, wyglądasz w tym jak bogini – pomyślał, ale na tym się skończyło. Szybko wyrzucił z głowy tą myśl, która nigdy, ale to przenigdy nie powinna zakraść się w zakamarki jego umysłu. Może Granger wyglądała ładnie, ale co z tego? Przecież inne dziewczyny też wyglądają ładnie (oczywiście, nie wszystkie, Draco miał swoją godność) więc wygląd zwykłej Granger nie powinien go zachwycać do tego stopnia, żeby nie móc oderwać od niej wzroku i myśleć o niej jako bogini.
– Rób co chcesz, Granger. – Wzruszył ramionami i odszedł, nie patrząc, czy Zabini, który został niezauważony, szedł za nim. Dziewczęta odprowadziły ich spojrzeniami.
– Musimy znaleźć inną sukienkę – zarządziła Hermiona, podchodząc do wieszaków, żeby przejrzeć zawieszone na nich kreacje. 
– Przyznaj, że chciałaś wziąć tą, ale nie zrobisz tego ze względu na Malfoya, prawda?
– Tak – przyznała panna Granger po chwili zawahania. – Ale to bez znaczenia. 



.*.*.*.



– Wiesz, te garnitury... Tak to się nazywa? – zawahał się czarnoskóry, kiedy wyszli ze sklepu. Blondyn kiwnął. – No, te garnitury są fajne, jeśli mam być szczery. Na pewno są wygodniejsze niż szaty... Brrr... – Zabini efektownie się wzdrygnął. – Mimo że się nie powinno, to zawsze wkładałem pod nie spodnie. 
– Blaise...
– A co, ty nie wkładałeś? O matko, a gacie miałeś na sobie chociaż? – Draco przewrócił oczami. – Weź się ode mnie odsuń, oblechu, siedziałem obok ciebie na Balu Bożonarodzeniowym!
– Och, zamknij się, miałem na sobie jedno i drugie – powiedział blondyn. Czarnoskóry położył rękę na sercu i teatralnie odetchnął z ulgą. – Czy temat majtek został zamknięty?
– Jak dla mnie tak, ale nie obiecuję, że do niego nie wrócimy. – Zabini wzruszył ramionami. – Pozwolisz więc, że dokończymy konwersację na temat mugolskich stroi na balu. Myślę, że to niezły pomysł. Mamy gwarancję, że dziewczęta nie przyjdą w strojach zakonnych, do których niewątpliwie zaliczają się szaty czarodziejów, a i ja nie będę musiał się martwić, czy masz goły tyłek, więc pozwolę ci usiąść obok mnie... Same plusy!
– Pragnę ci przypomnieć, że ja ZAWSZE pod szatami miałem i bokserki, i spodnie, więc gołej dupy mieć nie mogłem. Rozumiesz? – Draco miał wrażenie, że rozmawiał ze ścianą, która za nic nie mogła pojąć, że rzeczywistość była inna. Zachowanie kumpla i jego głupkowaty uśmiech sprawiały, że blondyn miał ochotę położyć na chodniku torbę ze swoim czarnym, jak smoła garniturem i trzepnąć Zabiniego w łeb. Ale powstrzymał się, wiedząc, że ten oddałby mu, a bójka na środku Hogsmeade nie była mu do niczego potrzebna.
– Stuprocentowej pewności mieć nie mogę, pod szatę ci nie zaglądałem... – rzekł lekko, jakby opowiadał o pogodzie. – Ale wracając do tematu: te mugolskie stroje to genialny pomysł. Te garnitury też są ładne, prawda? – spytał Blaise, po czym zapadła cisza. Spojrzał znacząco na Draco, oczekując odpowiedzi. Blondyn odchrząknął.
– Tak, mi też się podobają – stwierdził szczerze i przy tym niechętnie.
– Ta sukienka Granger też była niczego sobie, co nie? – Draco spojrzał na niego zdziwiony. Nie miał pojęcia, do czego zmierzał jego przyjaciel, który patrzył na niego wzrokiem, mówiącym mniej–więcej: Cokolwiek nie powiesz, odpowiedź i tak będzie brzmiała twierdząco
– Tak, była niczego sobie... Tylko nie bardzo wiem do czego pijesz...
– Jak to: do czego? – Blaise zdziwił się. – Jestem pewien, że od teraz będziesz przeklinał Granger, że będzie tak genialnie wyglądała na balu u boku małpiszona, a nie dlatego, że wymyśliła mugolskie ciuchy, jak to było do tej pory.
Draco zmarszczył brwi. Miał wrażenie, że Zabini gadał od rzeczy – co nie powinno go dziwić. Diabeł od zawsze miał skłonności do chrzanienia głupot, byle tylko coś mówić. Tym razem, mimo że gadał od rzeczy, było w jego paplaninie ziarenko prawdy, do którego Draco oczywiście by się sam nie przyznał.
– To Granger idzie na bal z Weasleyem? – zdziwił się Draco. Blaise parsknął cicho.
– Nikt tego głośno nie powiedział, ale zapewne tak będzie. – Czarnoskóry wzruszył ramionami. – Potter pójdzie z kimś, komu ufa Cegiełka. Oczywiście ona nie pozwoli iść Granger z Potterem, bo będzie chciała, żeby jej przyjaciółeczka dobrze bawiła się tego wieczora, co z Potterem się nie uda. Wtedy do akcji wkroczy Weasley, który zawsze idzie na łatwiznę i wybiera bezpieczne rozwiązania. Zaprosi Granger na dwa dni przed balem, a jeżeli ta się nie zgodzi, to wtedy zacznie się martwić. – Chłopak przerwał na chwilę. – Czyli prawdopodobieństwo, że Granger pójdzie z nim jest spore... No chyba, że zaprosi ją ktoś inny, w co wątpię, bo teraz nie kręci się wokół niej ten zakochany Bułgar... – Draco myślał, że to koniec monologu Zabiniego, kiedy chłopak ponownie się odezwał. – To znaczy, krąży wokół niej ktoś zakochany, ale on nie ma jaj i jej nie zaprosi. 
– A skąd ty możesz wiedzieć, kto się buja w Granger? 
– Wiem, bo to ty wpadłeś, stary. – Usłyszał głos przyjaciela.
Draco poczuł się, jakby ktoś wbił go w ziemię. Usłyszenie takich słów prosto z mostu zdziwiło Malfoya. Owszem, Granger w tej sukni wyglądała bosko, ale czy to musiało oznaczać, że się w niej zakochał? Nie... Chyba nie.
– Przepraszam, że przerywam twoje wewnętrzne zaprzeczanie, ale jest ono bezcelowe. Nie oszukasz siebie, Draco. No pomyśl: tyle rzeczy razem przeżyliście. Odkryliście Legendarne Miejsca, powiedziałeś jej o Katie, po czym ona cię z niej wyleczyła, spędziliście razem święta, całowaliście się, uratowałeś jej życie... Zakochałeś się w niej i już – powiedział Blaise.
Draco przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone u boku Hermiony. I choć on sam tego nie widział, to mimowolnie uśmiechnął się. Może Blaise miał rację? Może rzeczywiście ta Gryfonka nie była mu obojętna? Tylko co było pisane mu potem – cierpieć z miłości? Przecież Granger w życiu nie odwzajemniłaby jego uczuć, nie po tym, co jej zrobił. Nie po tym, jak przez wiele lat wyzywał ją od szlam i szydził z niej w każdy możliwy sposób. Owszem, ten rok wiele zmienił – a jego przede wszystkim. Ale to zdecydowanie za mało, żeby być pewnym, że dawny Malfoy, mający wszystko gdzieś, nie wróci. Zmieniła się relacja jego i Granger – ale skąd mógł mieć pewność, że to nie było przejściowe? Nic mu nie mogło tego zagwarantować. I był tego świadomy.
– I co teraz?
Blaise parsknął.
– A to mnie uważasz za głupszego! – Chłopak pokręcił głową. – Zdobędziesz jej serce. Musisz się o nią postarać. 
Draco przytaknął. Bo właściwie, to dlaczego by nie spróbować?



.*.*.



– Zrobiłaś to na złość.
– Tak.
– Dlaczego?
Bała się tego pytania. Wbrew pozorom było ono trudne. Zazwyczaj bywało tak, że im łatwiejsze pytanie było do zadania, tym odpowiedź była trudniejsza. Hermiona kompletnie nie wiedziała co odpowiedzieć. Cisza między nią, a Ginny stawała się coraz gęstsza i bardziej nienaturalna. Panna Weasley wiedziała, że szatynka ma dylemat, dlatego postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce:
– Zrobiłaś to na złość, bo nie mogłaś znieść, że mu się spodobałaś w tej kiecce i miał oczy jak galeony, prawda? 
Hermiona spuściła wzrok na chodnik. Odpowiedź – mimo że banalna – była ciężka do wypowiedzenia. Jednak dziewczyna wiedziała, że to najlepsza okazja, żeby zwierzyć się rudowłosej. Ona zawsze wiedziała, jak pomóc.
– Prawda – przyznała. – Ale ja nie chcę mu imponować, Ginny.
– A to dlaczego?
– Wyczułam jego perfumy w mojej Amortencji – wyznała cicho.
Panna Weasley uśmiechnęła się pod nosem. Wszystko poszło szybciej niż pomyślała – przygotowywała się na wielkie zaprzeczanie ze strony panny Granger, a tu niespodzianka. Ginny czuła, że może do tego dojść. Wiele spraw połączyło jej przyjaciółkę i blondyna w tym roku. To, w połączeniu z ich poprawionymi relacjami, rozkwitło. Rudowłosa jednak wiedziała, że najtrudniejsze dopiero przed Hermioną – bo, znając ją, będzie wolała zapomnieć niż pozwolić uczuciu rozkwitnąć jeszcze bardziej... A takiej możliwości nie można zaakceptować, nie ma mowy. Póki miała szansę na szczęście u czyjegoś boku (nawet jeśli to był Malfoy), mogła o nie walczyć.
– No to cudownie! – przyznała zadowolona Ginny.
– Cudownie? Myślisz, że to cudowne zakochać się w kimś, kto nigdy nie odwzajemni twoich uczuć? Przecież Malfoy nigdy nie związałby się ze szlamą...
– Nie mów tak o sobie – nakazała rudowłosa. – I uważam, że ten zachwyt w jego oczach nie był darmowy... Myślę, że powinnaś zapomnieć o tym, co było kiedyś i spróbować. Znasz moje motto, prawda? – Na te słowa Hermiona westchnęła. 
– Oczywiście, że znam! – powiedziała oburzona, po czym kontynuowała: – Lepiej spróbować niż żałować, że się tego nie zrobiło.
– Dokładnie – przyznała Ginny. – I myślę, że to idealna rada dla ciebie. Przemyśl to sobie, proszę.
Hermiona kiwnęła. Bała się, że ona będzie się starać, a Malfoy ją wyśmieje. Był do tego zdolny, wiedziała o tym doskonale. Nie chciała się angażować w coś, co nigdy nie wypali. A ta sukienka... Nie zrobiła mu tego na złość. Może była ładna, ale też strasznie niewygodna. A kreacja, którą wybrała potem... Zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. Była idealna, dokładnie taka jaką sobie wymarzyła Hermiona. Zupełnie, jakby była stworzona dla niej...
– Nie wiem, co z tym wszystkim zrobię – przyznała dziewczyna. – Ale w razie czego skorzystam z twojego motta, Ginny...
... chociaż nie sądzę, żeby zaszła taka potrzeba – dodała w myślach na koniec.



.*.



Przygotowania do balu zaczęły się wraz z początkiem czerwca. Pierwszego, w Dzień Dziecka, odbyła się próba tańca, który był tradycją podtrzymywaną na każdym Balu Absolwentów. Jak się okazało, siódmoklasiści mieli całkiem niezłą pamięć, bo kroki były im znane – no, dobrze, większości. Zdarzały się wyjątki, ale to by było zbyt piękne, gdyby wszyscy umieli tańczyć. Chociaż były tego plusy – jako, że był to poniedziałek, przepadły im lekcje. A im próba dłużej trwała, tym więcej ich było...
Neville Longbottom czuł się jak ryba w wodzie, kiedy uczył kilku uczniów choreografii. Chłopak, choć był niezdarą, poruszał się całkiem zgrabnie i niezwykle płynnie, jakby miał to we krwi. Hermiona w tamtej chwili żałowała, że nie każdy umie tak tańczyć, jak właśnie on.
– Nie, Ron – powiedziała panna Granger. – Nie możesz mnie trzymać, jak w imadle. Ty masz mnie trzymać delikatnie, a nie żeby mnie bolało.
– Oj, przepraszam.
Hermiona pokręciła głową, ale niczego nie powiedziała, tylko dalej tańczyła z Ronem na próbie. Rudowłosy całkowicie sobie nie radził – owszem, pamiętał co i jak, ale brakowało mu delikatności, stanowczości i tego czegoś, co sprawiałoby, że naprawdę chciałaby z nim tańczyć. Już chciała zwrócić mu uwagę na kolejną rzecz, kiedy ktoś ją ubiegł.
– Weasley, robisz to źle – powiedział Draco Malfoy, przerywając im. On, w przeciwieństwie do innych, razem z Pansy umiał tańczyć, więc siedział pod ścianą i nic nie robił. – Wszystko.
– Zamierzasz mnie teraz pouczać, Malfoy? – burknął Ron.
– Nie, ratuję dziewczynę, która pójdzie z tobą na bal – odpowiedział lekko Draco, co zbiło Weasleya z tropu. – A teraz odsuń się i patrz. – Rudowłosy niechętnie zrobił dwa kroki do tyłu (a to zdziwiło nie tylko jego, ale Malfoya i Hermionę także) i popatrzył na blondyna. – Masz być delikatny, rozumiesz?
– Rozumiem.
– To dlaczego tego nie robiłeś, mimo że Granger zwracała ci na to uwagę? – spytał Ślizgon. Ron już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale Draco mu przeszkodził: – Nie musisz odpowiadać. W każdym razie, wszystko opiera się na pewności siebie i, oczywiście, umiejętnościach. Nie masz ani jednego, ani drugiego, ale zawsze można zgrywać pozory. Jeżeli chcesz dobrze to zatańczyć bez poturbowania swojej partnerki, to musisz pamiętać o kilku rzeczach... – Draco zbliżył się do Hermiony. – Po pierwsze, nie możesz zaciskać ręki na talii jakbyś patrzył, czy w tym przypadku Granger, ma jelita. Ty masz ją tylko przytrzymać. – Blondyn delikatnie położył rękę na talii Hermiony, przez co dziewczynie zrobiło się trochę cieplej. – Po drugie, musisz poruszać się delikatnie. Wiem, że twoje słoniowe kopyta ci to uniemożliwiają, ale, na Merlina, to nie jest trudne. Po prostu nie wal piętą w podłogę. – Draco dla efektu tupnął mocno w posadzkę. A potem, aby pokazać Ronowi o co mu chodziło, zaczął tańczyć z Hermioną w rytm melodii, która właśnie leciała w sali. Poruszał się swobodnie i z gracją. Jak zawodowy tancerz. I ku jemu zdziwieniu, Granger też radziła sobie całkiem dobrze, choć ruszała się dosyć niepewnie. Blondyn spodziewał się czegoś gorszego, w końcu z Weasleyem wyglądali jak para pokrak. – Wiesz już o co biega? – zwrócił się do naburmuszonego Rona. 
– Tak. – Ron kiwnął głową.
– W takim razie zostawiam cię z nim samą, Granger – powiedział do Hermiony, puszczając jej perskie oczko. Po chwili odszedł, a delikatnie zarumieniona dziewczyna wróciła do treningu z Ronem.
Nauka Malfoya okazała się owocna, chociaż rudzielec nie mógł się równać ze Ślizgonem i Hermiona niechętnie musiała się do tego przyznać.




________________
Cześć! 
Rozdział trochę przejściowy, ale w następnym będzie więcej akcji :D
Sporo tu zaprzeczania, niepewności... No ale to „Zenit skrajnych uczuć", zakochanie tu nie mogło być zbyt oczywiste :D Narazie bohaterowie sporo czują, ale to się zmieni...
Jak tam u Was? Pogoda dopisuje? U mnie nie bardzo, a szkoda :/ I jestem zawiedziona wynikiem Eurowizji, bo liczyłam, że Polska zajmie wyższe miejsce, według mnie Michał zasługiwał na to. Ale cóż, wola jury, widzowie się spisali :D
Pozdrawiam,
Feltson


18 komentarzy:

  1. Uuu! Pierwsza! To. Jest. Genialne! Mam nadzieję, że wreszcie ta dwójka się zejdzie. Draco uczący Rona tańczyć - po prostu the best. Życzę weny ~A

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzałam przez przypadek, a tu taka niespodzianka!
    Draco i Hermiona - są tacy słodcy, gdy starają się zaprzeczać o uczuciach, które w nich kiełkują. Dobrze, że mają tak oddanych przyjaciół, jak Blaise i Ginny, którzy potrafią nakierować ich na właściwe tory.
    Mam nadzieję też, że panna Granger wróci i zamieni sukienki. Butelkowozielony z pewnością jest idealnym kolorem dla niej - zwłaszcza przy tej okazji!
    Nie mogę się doczekać opisu samego Balu!
    A i zauważyłam w jednym miejscu mały błąd - "cudowną zemstę, która zapadła w jego na zawsze" - wydaje mi się, że brakuje słowa 'pamięci'. ;)
    Pozdrawiam, życząc czasu i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! ❤
      Błąd oczywiście poprawię :)
      Jeżeli chodzi o suknię, to mogę zdradzić, że swojego wyboru nie zmieni... Ale mam nadzieję, że kolejna też wpadnie Ci do gustu :D
      Również serdecznie pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
    2. A jeszcze mam jedno pytanie do Ciebie - masz pomysł na nową historię, gdy tą skończysz? :)
      PS. przy okazji zapraszam na Stowarzyszenie blogów z Harry'ego Pottera - organizujemy właśnie konkurs na miniaturkę. :)
      https://stowarzyszenie-harryegopottera.blogspot.com/

      Usuń
    3. Tak, nawet dwa! :D Ale póki co zaczynam powoli prace na jednym opowiadaniem :3
      Wpadnę w wolnej chwili! :)

      Usuń
  3. Genialny rozdział. Weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział :) Przemyślenia Hermiony i Draco momentami były takie słodkie, że uśmiech sam cisnął się na usta :)
    Oczywiście czekam na więcej i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twoje gify na początku rozdziału. W pewien sposób zdradzają co się wydarzy w rozdziale. Są genialne.
    Prawie się udusiłam jak czytałam rozmowę chłopaków na temat majtek i spodni. Dziewczyno jesteś przegenialna !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję prześlicznie ❤ Bardzo mi miło *•*
      Rzeczywiście, gify nie są przypadkowe, cieszę się, że ktoś to dostrzegł :D

      Usuń
  6. Draco pod koniec czadowy. W końcu coś zaczęło się dziać. Wcale nie jest przejściowy. Jest jasno powiedziane, że się w sobie zakochali.
    Pozdrwiam i czekam,
    KH.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hariet wraca z chęcią mordu. Wszystko cacuś glancuś, Draco pod koniec rozdziału był perfekcyjny, ale poskąpiłaś mi Heriego. Foch foreva.:c

    Takie heheszki.

    Załatwianie wszystkiego na bal na ostatnią chwilę - Boże, to ja kiedy miałam organizować imprezę walentynkową xD Trzy godziny przed leciałam do kwiaciarni i do sklepu po słodycze xD

    Rozdział bardzo fajny, życzę weny! ;333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało Heriego bo dużo Dramione :/ Prawo natury :x
      Ja bym nie dała rady, znając moje szczęście wszystko bym zawaliła na Twoim miejscu... Jestem pierdoła i tyle xD
      Dzięki! c;

      Usuń
  8. Ojejciu, pospieszyłaś się! Nie to, co ja. Ale jak się pisze tak ekscytującą historię, to pewnie się chce :)
    A więc już wiedzą… I dzięki przyjacielom postanowili działać. Czyli będzie się działo <3 Zapewne na tym balu ze sobą zatańczą… No i jeszcze musisz pokończyć wszystkie watki, więc mam nadzieję, że będzie się działo!
    Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, tempo mam niezłe, bo kilka rzeczy mnie napędza... :)
      I czy ja wiem, czy jest takie ekscytujące... Normalne, jak każde inne :D
      Tak, będzie się działo, postaram się nie zanudzić :D
      Dziękuję! ❤

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia