Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 27: Z myślą o tobie
Uczucie: Zawstydzenie, ambicja, zaufanie
Jeszcze tego
samego dnia, kiedy odbyła się próba tańca, Draco stanął w pustym Pokoju
Wspólnym. Nie było nikogo, nie licząc jego samego. Zdziwiony chłopak spojrzał
na kartkę z grafikiem. Nie wisiała pod nią notka o żadnym spotkaniu prefektów.
A poza tym był poniedziałek – spotkania nigdy nie odbywały się w poniedziałki.
Blondyn nie miał pojęcia, co się stało, ale cisza w salonie wręcz mu
przeszkadzała. Poszedł więc do swojego pokoju, stwierdzając, że brzęczenie
muchy nie poprawia mu humoru, tylko go pogarsza. Zamknął się więc w swoich
czterech ścianach i z nudów począł polerować swoją miotłę.
Nie miał pojęcia,
że w tym czasie reszta prefektów wróciła do Wieży.
– O, jak pusto –
stwierdziła Ramona, wchodząc do pomieszczenia. – Nie ma naszego blondaska?
– To bez znaczenia
– mruknęła Hermiona. Jakoś nie miała ochoty spotkać się z nim, szczególnie po
lekcjach tańca, z których wyszła czerwona, jak burak... Niekoniecznie ze
zmęczenia.
– Ale ten pomysł
jest genialny, nie sądzicie? – spytała Amber, wracając do poprzedniego tematu
rozmowy. Ramona westchnęła tylko.
– Pewnie, że
fajny! – rzekła ochoczo Pansy. – Szkoda tylko, że reszta nie ma takiego
szczęścia, jak on...
– Ale to przecież
nie ich wina... – zauważyła Hermiona. – Swoją drogą, to trochę dziwne, że
prawie wszyscy urodzili się w wakacje...
– ... albo w
święta – dokończyła Pansy, krzywiąc się lekko. – Ale to mniej ważne.
– Żadne: mniej
ważne. Czuję się trochę poszkodowana! – Ramona założyła ręce. Oczywiście,
wiedziała, że swojego losu nie zmieni, dlatego zbytnio jej to nie denerwowało.
– A teraz idę wziąć diabelsko gorącą kąpiel, to może pozbędę się tych zakwasów.
– Zaczęła kuśtykać w stronę schodów do dormitoriów dziewcząt. – Dobranoc!
.*.*.*.*.*.*.*.
Mimo że owutemy
zostały napisane w maju, a był początek czerwca, nauczyciele nadal byli
nieznośni. Co prawda nie zadawali prac domowych (wtedy to już nie byliby
nauczyciele, tylko demony) ale nadal wymagali od siódmoklasistów wiedzy,
myślenia i przyswajania nowego materiału. Profesor Levis była pod tym względem
najgorsza – tak jak obiecała na początku roku, uczyła ich dodatkowych zaklęć,
które „są niezbędne do ich przyszłego życia". Do tej pory Malfoy nie
zapamiętał niczego, bo stwierdził, że tłuczek do ziemniaków może kupić, a nie
transmutować.
W piątek wszyscy
poczuli się wolni. Draco także, choć humoru nie miał dobrego. Wszystkie
skumulowane w nim uczucia zdecydowały, że chłopak poszedł przelecieć się na
miotle. To zawsze go odprężało – a gdy to nie pomagało, chodził zdrzemnąć się
do biblioteki. Blondyn leciał w stronę jeziora sąsiadującego ze szkołą, a wiatr
przyjemnie go orzeźwiał. Spojrzał na wodę rozciągającą się przed nim. Niemal od
razu dostrzegł Wyspę Zakochanych. W jego głowie pokazał się obraz Hermiony
siedzącej na trawie i słuchającej jego opowieści... i wtedy, całkiem
niespodziewanie, uderzyła go pewna myśl. Pomysł, który bardzo mu się spodobał,
tak bardzo, że musiał zwolnić, bo myśli go pochłonęły. To było genialne i musiał
to stwierdzić, mimo że jego wrodzona skromność na to zazwyczaj nie pozwalała.
– Merlinie! –
krzyknął Draco, kiedy nagle poczuł trzepnięcie w ramię. Obrócił się o sto
osiemdziesiąt stopni, ale nikogo nie zauważył.
– Jaki Merlinie,
to tylko ja! – Usłyszał za plecami. Blondyn obrócił się na prędce, powracając
do poprzedniego stanu.
– Blaise – warknął
– nie rób tego więcej. Jasne?
– Jak słońce. –
Kiwnął ochoczo. – Ale wybacz, wprost nie mogłem się powstrzymać. Rzadko się
widuję ciebie zamyślonego, ale zdecydowanie lepiej wyglądasz, kiedy jesteś
trzeźwy.
– Przecież jestem
trzeźwy...
– Znaczy, kiedy
myślisz trzeźwo... No wiesz, nie bujasz w obłokach i w ogóle... Niby teraz też
bujasz w obłokach, ale... Och, no wiesz, o co chodzi. – Blaise wpadł w
słowotok, a Draco tylko na niego, mając przy tym grymas, jakby był obrzydzony.
– A może zmieńmy temat?
– Wydaje mi się,
że ostatnie zdanie było najnormalniejsze – stwierdził Malfoy, na co Zabini
przewrócił oczami. – A więc, o czym chcesz porozmawiać?
– Nie zaczyna się
zdania od "więc".
– Od kiedy tyś
taki mądry, co? – zakpił Draco, którego uwaga nieco zdenerwowała... Nie mówiąc
już o tym, że był zły na przyjaciela, a miał swoje powody, zresztą bardzo
słuszne.
– Od kiedy moją
dziewczyną jest fontanna inteligencji... Ale to i tak nic z ofiarą, na którą
polujesz ty... Może ona w końcu nauczy cię kultury i poprawnego odzywania się?
– rozmarzył się Zabini, a Draco przewrócił teatralnie oczami. – Och, widzę, że
nie masz niezbyt dobry humor... Ale nie martw się, ja o wszystkim pamiętam!
Wszystkiego najlepszego, starcze! – zawołał ochoczo po chwili, wyciągając z
kieszeni pudełeczko z czarną wstążką. – Ale może zanim go odpakujesz,
wylądujemy?
– Dobry pomysł –
przyznał Draco. Kiedy znaleźli się na ziemi, Blaise wręczył mu pudełko. –
Dziękuję – powiedział.
– Nie ma za co –
przyznał Blaise. – Życzę ci dużo odwagi, tchórzu, siły psychicznej i żebyś był
mniej nieznośny.
– I nawzajem.
– Ale ja nie mam
urodzin.
– Ale też jesteś
nieznośny.
– Och, skończ z
tymi komplementami... Lepiej otwieraj! – Kiwnął w stronę prezentu. Blondyn
odwiązał wstążkę i zdjął wieczko. Jego oczom ukazał się ładny, elegancki,
srebrny zegarek. Draco delikatnie wyjął go z pudełka i założył go na lewy
nadgarstek. Bardzo mu się podobał. – Czekaj, skąd tam się to wzięło? – Usłyszał
pytanie przyjaciela. Blondyn z początku nie zrozumiał, o co mu chodziło.
Dopiero, kiedy Blaise wskazał na widoczny na horyzoncie kawałek interesującej
go rzeczy. Na twarz Malfoya wpłynął półuśmiech.
– To Wyspa
Zakochanych – powiedział, wzruszając ramionami. Oczy czarnoskórego rozszerzyły
się.
– To ona istnieje
naprawdę? – spytał zaskoczony, idąc do tyłu, żeby więcej zobaczyć. Blondyn
pokręcił głową.
– Oczywiście, że
istnieje!
– Polećmy tam,
jestem ciekawy jak tam jest! – zawołał Blaise z szerokim uśmiechem.
– O, nie! Nie
polecę z tobą na Wyspę ZAKOCHANYCH, przykro mi – powiedział Draco, zaprzeczając
głową.
– Nie, to nie.
Zabiorę tam Amber.
.*.*.*.*.*.*.
Wieczorem Draco z
Blaisem wrócili do szkoły. Blondyn trzymał swoją miotłę pod pachą. Jego oblicze
zdobił szeroki uśmiech, który denerwował Zabiniego. Chłopak unikał jego pełnego
satysfakcji spojrzenia jak ognia. Był winien przyjacielowi dziesięć galeonów,
bo przegrał z nim wyścig dookoła szkoły... A wygrałby, gdyby przed metą nie
odwrócił się i nie pokazał Draco języka... Być może wtedy zauważyłby drzewo i
nie wleciałby w nie? A tak przegrał, miał dług w postaci dziesięciu galeonów i
nauczkę na przyszłość w postaci podrapanej twarzy, zdartego kolana i
zarysowanej rączki swojej kochanej miotły.
– Draco, którą
godzina? – spytał Blaise, a Draco zerknął na swój nowy zegarek, znajdujący się
na lewym nadgarstku.
– Pięć po ósmej –
odrzekł blondyn.
– Już? Jesteśmy
spóźnieni! – zauważył zaskoczony Zabini. Malfoy tylko prychnął.
– Jak raz zjesz
kolację w kuchni, to korona ci z głowy nie spadnie – stwierdził jak gdyby nigdy
nic i zaczął bawić się krótką nitką, która wystawała z jego białej koszulki na
krótki rękaw. – Pomijając już fakt, że nigdy jej tam nie było.
– A McGonagall? –
spytał przelotnie czarnoskóry, kiedy stanęli przed portretem Cichej Charlotte,
strzegącej wejścia do Wieży Prefektów. Chłopak założył ręce i z satysfakcją
obserwował zmianę min u swojego przyjaciela. Rzeczywiście, był pierwszy piątek
miesiąca, po dwudziestej i powinien teraz siedzieć i słuchać ględzenia
dyrektorki na temat balu, a nie uświadamiać sobie, że powinien tam być.
– Cholera! –
przeklął, ruszając w stronę najbliższych schodów. Zabini złapał go za ramię,
uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
– Zaraz, a co z
miotłą? Chyba powinieneś najpierw ją odłożyć.
– Racja. – Kiwnął.
– Jak śliwka w wywar – powiedział hasło, Cicha Charlotte ustąpiła.
Na twarz Draco wpłynęło
zdziwienie tak dużo, że wyglądał, jakby pocałowała go sklątka. Nie zwrócił
nawet uwagi na ciche "Co za przygłupy" wypowiedziane przez Blaise'a.
Wszedł powoli do salonu udekorowanego zielonymi balonami. Spojrzał na stoły
pełne ciastek oraz soków o różnych smakach. Wiedział, co to wszystko oznaczało
– urządzono dla niego przyjęcie urodzinowe. Takie, jakiego nigdy nie miał.
Owszem, kiedy był mały matka urządzała mu przyjęcia urodzinowe, ale nigdy ich
nie lubił. Były sztywne, sztuczne i wymuszone. Ciągle musiał pilnować się, żeby
nie zrobić czegoś niezgodnego z etykietą, śmiać się z nieśmiesznych żartów jego
gości oraz męczyć się w eleganckich ubraniach. Zawsze chciał dobrze bawić się
na swoich urodzinach, nie martwiąc się zasadami dobrego wychowania.
Wszyscy zebrani
zamarli, kiedy zobaczyli blondyna stojącego w drzwiach. Nie taki był plan.
Blaise miał go przyprowadzić na dwudziestą, a nie dwadzieścia minut po! Pansy
miała już wychodzić, by ich szukać, kiedy raczyli przyjść. Szkoda tylko, że
zamiast głośnego „Sto lat", Draco przywitała cisza. Panna Parkinson stała
naprzeciwko zdziwionego blondyna, nie wiedząc jak naprawić sytuację, żeby
wyszła w miarę naturalnie...
I wtedy Ramona
zaczęła śpiewać planowane „Sto lat". Zaraz za nią melodię pochwyciła
Hermiona, siostry Greengrass, a potem reszta zebranych Ślizgonów z siódmej
klasy i prefektów. Draco zmieszał się trochę na ten widok, bo nigdy w życiu nie
znalazł się w podobnej sytuacji. Jednak mimo wszystko cieszył się, że jego
malutkie marzenie się spełniło...
Kiedy piosenka
dobiegła końca, goście zaczęli wesoło klaskać, natomiast Draco wciągnięto na
środek pomieszczenia. Wszyscy kolejno zaczęli do niego podchodzić, składać
życzenia i wręczać prezenty. Blondyn po raz pierwszy miał wrażenie, że były one
szczere, a nie uprzejme.
– Wszystkiego
najlepszego, Malfoy – zaczęła Hermiona, która także dostała zaproszenie od
Blaise'a i Pansy. – Spełnienia marzeń, planów, wielu prawdziwych przyjaciół
oraz mnóstwo szczęścia – pożyczyła mu, po czym wręczyła prezent zapakowany w
jasnozielony papier.
Chłopak przyjął go
z uśmiechem. W tamtym momencie Hermiona nie wiedziała, co zrobić. Reszta gości
w tym momencie albo (w przypadku chłopaków) podawali mu prawą rękę, albo (w
przypadku dziewcząt) ściskali go w przyjacielskim geście. Dziewczyna nie
chciała mu się narzucać, ale z drugiej strony odejście od niego tak po prostu
wydawało się być mało naturalne i zbyt suche. Z dwojga złego, wolała odejść,
nawet jeśli to miałoby być mało uprzejme. Draco podświadomie wyczuł jej
zamiary, bo zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewała. Obrócił głowę
delikatnie w bok i wypiął policzek w jej stronę. Gryfonka zbliżyła się do niego
i cmoknęła go w jego blade oblicze. Dopiero wtedy odeszła od Malfoya, by Nott
mógł złożyć mu życzenia. Ona natomiast próbowała ukryć różowe rumieńce,
kwitnące na jej twarzy.
.*.*.*.*.*.
Urodziny Draco
Malfoya bardzo zdziwiły Hermionę – dziewczyna była pewna, że będą podobne do
jej... Ale w życiu nie spodziewała się, że będą wyglądały całkiem inaczej!
Pansy z Blaisem bardzo się postarali, żeby spełnić małe marzenie chłopaka i
zrobili mu urodziny, których nigdy nie miał... To naprawdę urocze z ich strony!
Bądź, co bądź, ale
panna Granger w życiu nie spodziewała się mugolskich zabaw. No, prawie
mugolskich, bo miały one czarodziejskie ulepszenia, ale zasady były te same.
Najpierw zagrali w
kalambury. Osobą, która najlepiej pokazywała hasła był Blaise Zabini. Chłopak
zadziwił wszystkich swoimi (czasem nawet kocimi) ruchami. Hermionie w głowie
przemknął pomysł, że Zabini mógłby być aktorem. To jednak wiązałoby się z pracą
w mugolskim świecie, a dziewczyna nie sądziła, żeby on był zdolny do takowego
się przenieść. Ale byłby genialny w swoim fachu.
Potem grali w
ciuciubabkę. Pansy zaskoczona tłumaczyła zasady Ślizgonom, którzy w ogóle
pierwszy raz grali w coś takiego.
– Ale naprawdę
nigdy w to nie graliście? – Dziewczyna nie dowierzała. Draco i Blaise stali
dumnie za nią, gdyż oni wiedzieli wszystko na temat tej gry.
– Pansy, to
mugolska gra – stwierdził Nott, wzruszając ramionami. Dziewczyna uniosła brew.
– Nie ma bardziej
czarodziejskiej gry, Teodorze – rzekła, zakładając ręce. – To charłaki
rozpowszechniły ją u mugoli. Oni grają z szalikami na głowach, my z rzuconym
czasowym zaklęciem ślepoty. Czujesz różnicę?
Chłopak niechętnie
kiwnął. Pansy miała rację – na pierwszą osobę, która miała być
ciuciubabką rzuciła zaklęcie czasowe zaklęcie ślepoty, które z dotknięciem
innej osoby przechodziło na kolejnego. W czasie, kiedy kilka osób było
ciuciubabką – co wyglądało trochę komicznie, gdyż niektórzy łapali kanapę,
zamiast kolegów – Hermiona nie była nią ani razu. Dziewczyna była nadzwyczaj
spokojna, chodziła najciszej jak potrafiła i w ogóle się nie odzywała. Ot, taka
działająca taktyka, która na tle wrzasków i krzyków wydawała się być
osamotniona. Hermiona nie przewidziała jednak, że ktoś już wcześniej rozpoznał
jej taktykę i zamierzał zagonić dziewczynę do dalszej zabawy, tym razem na
innej pozycji...
– Strzeżcie się! –
zawołał Malfoy, kiedy poprowadzono go na środek. Kiedy gra się zaczęła, on
nadal stał, nasłuchując czegoś uważnie. Po chwili podszedł do ściany, pod którą
zazwyczaj krążyła Hermiona. Dziewczyna zamarła, wstrzymując oddech. Nie chciała
być ciuciubabką, gdyż z tym wiązało się wspomnienie o złamanej nodze... Całe
lato spędziła z gipsem na nodze! A teraz Malfoy polował na nią.
W momencie, kiedy
chłopak zaczął iść w jej stronę, panna Granger zamierzała uciec, nie martwiąc
się swoją „taktyką". Wtedy jednak było już za późno. Draco bez większego
trudu złapał Hermionę w pasie, przyciągając ją do siebie, żeby mu nie uciekła.
Dziewczynie nagle zrobiło się gorąco.
– Mam cię, Granger
– rzekł z uśmiechem pełnym zadowolenia.
– Skąd wiedziałeś,
że to ja? – spytała, mrugając szybko. Zaklęcie zaczęło na nią już działać.
– Rozpoznałem
twoje perfumy, a potem odzyskałem wzrok – wytłumaczył. – Poza tym, zdziwił mnie
twój refleks... Na pewno jesteś obrońcą, co puścił tylko trzy gole w tym
sezonie? – zapytał retorycznie.
Następnie zagrali
w kilka małych gier, by na zakończenie wymyślić coś zaskakującego. Hermiona
była pewna, że to z pewnością była inicjatywa Zabiniego, żeby wymyślić podobną
zabawę.
– No to bawimy się
w taniec na „Proroku"! – zawołał zadowolony z siebie. – Każdy chłopak
bierze stojącą po lewej dziewczynę i jedziemy! – Blaise przyciągnął zadowoloną
Amber do siebie. Panna Granger spojrzała natomiast w swoje prawo. Nawet nie
musiała patrzeć, kto jej się trafił, gdyż to było oczywiste. Los nie mógł
podarować jej nikogo innego.
– Malfoy – rzekła
cicho.
– Tak właśnie się
nazywam. – Kiwnął jakby na potwierdzenie. – Chodź, Granger, wygrajmy to. –
Wszedł na gazetę i ruszył dłonią w zapraszającym geście.
– O, nie –
powiedziała pewna siebie. – Wiesz, że potem ta gazeta będzie składana?
– No wiem.
– Czyli będzie
mniejsza.
– Brawo, Granger,
mądra z ciebie bestia.
– Och, ty nic nie
rozumiesz! – Dziewczyna skrzywiła się, na co Malfoy tylko uśmiechnął się
przebiegle.
– Wiem, że się
cykasz, ale... – Nawet nie dane było mu dokończyć, bo szatynka stanęła obok
niego. Wiedział, że tak będzie. Wytknąć Gryfonowi tchórzostwo to najlepszy
sposób, by do czegoś go zmusić.
Chwilę później
zaczęli zabawę. Dla niektórych okazała się ona trudna, bo wiele par poodpadało
jeszcze zanim gazety zostały złożone. Najdzielniej trzymały się cztery pary,
chociaż i to nie mogło trwać wiecznie. Z wielkiej czwórki odpadli najpierw
Pansy i Calvin, gdyż chłopak źle poprowadził dziewczynę. Zaraz za nimi wypadli
Teodor Nott wraz z Dafne Greengrass, dokładnie z tego samego powodu. Do końca
piosenki dotrwali Blaise i Amber oraz Draco i Hermiona. Kolejna melodia była
wolna, dzięki czemu pozostali jeszcze na pakiecie mogli trochę odetchnąć.
– Składamy! –
zarządziła Pansy, która zauważyła, że jest im jeszcze zbyt łatwo. Miejsca było
akurat na jedną osobę.
Blaise z Amber
ledwo zamieścili się na kawałku gazety. Zabini jednak zdenerwował się, kiedy
zobaczył, że blondyn wziął Granger na barana i spokojnie mieścili się na
gazecie. Był coraz bardziej zdeterminowany, żeby wygrać.
– Wiesz,
Granger... – odezwał się Malfoy po dłużej chwili milczenia.
– Co? – spytała
Hermiona, rozluźniając minimalnie uścisk na szyi chłopaka.
– Bo ja tak sobie
pomyślałem...
– A to dobre!
– Przezabawne –
skomentował uwagę dziewczyny zrzędliwym tonem. – Pomyślałem sobie, że
moglibyśmy...
– Wyszła poza
gazetę! – zawołała Ramona w czasie, kiedy chłopak chciał dokończyć zdanie. –
Amber wyszła! Wygrali Hermiona i Malfoy!
W pomieszczeniu
rozniosły się oklaski. Panna Granger zeszła z pleców kolegi, zastanawiając się,
co chciał powiedzieć. Niestety, nie dane było jej się dowiedzieć, chociaż
bardzo chciała. W ciągu dziesięciu minut posprzątali cały bałagan, jaki
narobili, a ona w tym czasie zastanawiała się, czy podejść do Malfoya i spytać
go o dokończenie zdania. Jednak duma nie pozwalała jej podejść bliżej niego.
Wieczorem, zanim
zasnęła, zastanawiała się nad tym, czego Malfoy nie zdążył powiedzieć.
.*.*.*.*.
Jak się okazało
następnego dnia zebranie prefektów wyjątkowo miało odbyć się nie w piątek, a w
sobotę.
Kiedy Draco
obudził się rano, miał wyśmienity humor. Wczorajszy wieczór był dla niego
bardzo udany. Jeszcze nigdy nie bawił się tak dobrze na własnych urodzinach.
Chłopak z zadowoleniem usiadł na swoim łóżku i zobaczył stertę zapakowanych
prezentów, które dostał wczoraj. Ciekawość wygrała małą bitwę z lenistwem,
przez co Draco wstał i podszedł do paczek, które zostawił na komodzie. Dostał
drobiazgi – książki, nowy zestaw do polerowania mioteł od Pansy, swoje
ulubione, drogie perfumy od sióstr Greengrass, czy samozawiązujący się czarny
krawat od Notta. Jednak najbardziej zadziwił go prezent, który dostał od
Granger – a było to... zdjęcie. Jego zdjęcie, które zrobiła mu w Święta, przy
choince. Miał założone ręce – z czego w jednej trzymał bombkę – a także uniesioną
prawą brew i podbródek. Jego twarz zaszczycał arogancki uśmiech. Blondyn
machinalnie odwrócił ramkę ze zdjęciem, żeby zobaczyć, czy z tyłu jest coś
jeszcze. Intuicja go nie zawiodła, bo przyklejona była jeszcze karteczka z
napisem: „Wesołych Świąt. Hermiona Granger". Malfoy jeszcze raz spojrzał
na fotografię. Dziwnie było dostać od kogoś zdjęcie samego siebie... Jednak z
drugiej strony to była świetną pamiątka jednych z najlepszych Świąt w jego
życiu, mimo że spędzonych z ówczesnym wrogiem. A mogłaby być idealną gdyby była
na niej także Hermiona...
Draco przypomniało
się jego nieprzemyślane pytanie – albo raczej jego początek – kiedy tańczył z
Granger na plecach. Jego pomysł był dosyć ciekawy... Nie miał pojęcia, jak
zareagowałaby na niego racjonalna dziewczyna. Z jednej strony w życiu nie
przyjęłaby jego propozycji, ale z drugiej to mogłoby się im udać. I był pewien,
że ona – mimo licznych przeszkód, które mogłyby się im napatoczyć – zgodziłaby
się z nim. A może nie? Kto by to wiedział...
Sama Hermiona
natomiast zastanawiała się cały wieczór i cały poranek nad tym, czego Malfoy
nie zdążył jej powiedzieć. Jego ton nie wskazywał na to, że to było coś
błahego, a wręcz przeciwnie! To było coś poważnego i miała tego świadomość.
Tylko co to było? Nie miała zielonego pojęcia. Każda wymyślona przez nią wersja
zdarzeń była kompletnie idiotyczna i niemożliwa. Czasem sama dziwiła się, że
wymyśliła coś podobnego.
Po urodzinach
Malfoya – mimo tak wielkiej liczbie zbliżeń – Hermionie najbardziej dawało się
we znaki właśnie to niedokończone zdanie. Gryfonka postanowiła jednak odpuścić
sobie myślenie na ten temat. Cokolwiek chciał Malfoy, zapewne było to głupie,
jak zwykle. Tak więc na śniadanie poszła z „pustą i spokojną" głową.
.*.*.*.
Draco po obiedzie
wyciągnął Blaise'a na spacer po błoniach, chcąc porozmawiać z nim na temat
swojego pomysłu. Wolał zrobić to na otwartej przestrzeni, obawiając się, że
ktoś mógłby ich podsłuchać. Może to i było głupie, ale nie uśmiechało mu się
być na ustach całej szkoły... Znowu.
– Jesteś tego
pewien? – spytał Blaise poważnie, na co pewność Draco nieznacznie zmalała.
– Dlaczego miałbym
nie być tego pewny? – Blondyn wzruszył ramionami.
– Tak tylko pytam.
To, wbrew pozorom, poważna decyzja i to może mieć swoje konsekwencje – zauważył
Zabini. – I oczywiście musisz być tego naprawdę pewny, bo inaczej to nie będzie
miało sensu.
– Jestem –
oznajmił Draco. – Po wczorajszym wieczorze jestem tego pewny.
– Po wczorajszym
wieczorze? – zdziwił się czarnoskóry.
– Tak – odparł
lekko blondyn. – Nawet chciałem ją o to spytać, ale...
– Ale co?
– ... ale twoja dziewczyna
musiała zleźć z tej głupiej gazety.
Blaise zachichotał
wrednie.
– Draco... Jeszcze
nie wszystko stracone! Zobacz, kto siedzi na kocyku pod wierzbą...
Draco spojrzał w
stronę drzewa, o którym wspomniał jego przyjaciel. Miał rację – w jego cieniu,
na kocu, siedziała Granger, Potter i dwóch Weasleyów. Malfoy przez chwilę
zastanowił się nad niemym wyzwaniem Blaise'a, który spojrzeniem wręcz zmuszał
go, żeby podejść do szatynki i spytać ją o intrygującą go rzecz. A blondyn
przyjął owe wyzwanie, gdyż stwierdził, że nie ma co czekać.
– Dobry pomysł –
rzekł, ruszając ku czwórce przyjaciół.
.*.*.
– Już niedługo
koniec roku... – zauważył leżący na kocu Harry. Jednym ramieniem przytulał do
siebie Ginny, która z chęcią ulokowała swoją głowę na ramieniu ukochanego. –
Niecały miesiąc i kończymy szkołę...
– No tak,
zostawicie mnie samą – rzekła panna Weasley i mocniej przytuliła się do
Pottera. Jakoś nie mogła wyobrazić sobie Hogwartu bez swojego chłopaka,
przyjaciółki i brata...
– Och, Ginny, nie
zostaniesz sama. Będzie z tobą Luna. – Ron, który także wylegiwał się na kocu,
spojrzał w stronę przytulającej się pary.
– Tylko ona mnie
nie zostawia...
– Nie przesadzaj –
przerwał jej Harry. – Twój brat powiedział, że słabo mu poszły owutemy, może
zostanie z tobą... Kto wie?
– Harry, Ron może
mieć nawet zero procent, a i tak go przepuszczą. Tylko wątpię, żeby zatrudnili
go gdziekolwiek z takim wynikiem. Podobno nawet, żeby zostać sprzątającym w
Ministerstwie Magii trzeba mieć zaliczone co najmniej dwadzieścia procent z
każdego przedmiotu – odezwała się Hermiona, która jako jedyna z towarzystwa
siedziała, obejmując przy tym swoje kolana i wpatrując się w jezioro. Ron
cicho westchnął na jej słowa.
– Nie ma w tym
kraju miejsca dla ludzi z moim wykształceniem – zażartował cicho, na co
pozostała trójka roześmiała się.
– A właśnie... A
propos Ministerstwa, to ja już wiem, kim chcę zostać – zaczął Harry z dumą w
głosie. – Zostanę aurorem. Już jestem tego pewien na sto procent.
– A ja zastanawiam
się, czy chcę pracować w Ministerstwie... Ostatnio George zaproponował mi,
żebym pomógł mu w sklepie... – Ron wzruszył ramionami.
– Szlachetne
plany, chłopaki – stwierdziła Ginny. – A ty, Hermiono? Co zamierzasz?
Hermiona powoli
spojrzała na przyjaciół. Jeszcze nie wiedzieli, że chciała najpierw odnaleźć
rodziców, a dopiero potem zając się poważną pracą w Anglii. Nie chciała ich na
razie zapoznawać z tyn planem, bo była pewna, że pewnie odwiedliby ją od tego
pomysłu. Nie mieliby takiej postawy, jak Malfoy – którego zdanie mało ją
obchodziło – i na pewno po prostu by się nie zgodziliby. Zachęcaliby ją, żeby
najpierw miała stabilniejszą sytuację i dopiero wtedy wyruszyła na poszukiwania.
A ona tego nie chciała.
– Jeszcze nie
wiem... Ale ciągnie mnie do Departamentu Przestrzegania Prawa –
powiedziała.
– Nadawałabyś się.
– Usłyszała męski głos. Odwróciła się przodem do właściciela owego głosu, mimo
że doskonale wiedziała kto to.
– Skąd wiesz,
Malfoy? – spytał przekornie Ron, który podniósł się na łokciu, podobnie jak
Harry.
– Tak czuję. –
Wzruszył ramionami z obojętnym wyrazem twarzy. – Musimy pogadać – zwrócił się
do Hermiony. Przyjaciele dziewczyny patrzyli ze zdziwieniem to na nią, to na
Malfoya.
– O czym?
– Powiem tak: to
rozmowa w cztery oczy. Powiem ci, ale nie tu. Dasz mi chwilę?
Hermiona
popatrzyła na niego uważnie. Blondyn był poważny, a przynajmniej sprawiał takie
wrażenie. Ostatecznie dziewczyna kiwnęła głową i wstała z koca. Wraz z Malfoyem
odeszła kilkanaście metrów dalej, odprowadzona czujnymi spojrzeniami
przyjaciół. Stanęła w miejscu, gdzie mogła bezpiecznie porozmawiać z blondynem,
nie martwiąc się, że przyjaciele ją usłyszą... Nie miała zielonego pojęcia, o czym
chciał z nią mówić, a nie chciała ich martwić. Jednak jeżeli chodziłoby o coś
mało ważnego, powiedziałaby im.
– O co chodzi? –
spytała, kiedy zatrzymali się w cieniu dębu. Draco spojrzał w bok, gdzie trójka
Gryfonów niemal pożerała go spojrzeniem. Z satysfakcją stwierdził, że z tej
odległości nie będą w stanie nawet odczytać słów z ruchu jego warg. Oczywiście,
był świadomy, że Granger wszystko im wygada... Ale niech się jeszcze pomęczą.
– Mam dla ciebie
propozycję – odparł, patrząc jej w oczy. Dostrzegł, jak w ułamku sekundy na
twarz dziewczyny wpłynęła czysta ciekawość.
– Jaką? –
wypaliła.
– Dosyć poważną.
Długo nad tym myślałem i ostatnio doszedłem do wniosku, że to już dawno powinno
się stać. To już ostatni dzwonek, żeby to zrobić i...
– Malfoy –
przerwała mu. – Wal prosto z mostu, proszę – powiedziała, kiedy niepewność i
tajemniczość Ślizgona były zbyt przytłaczające.
– Mam nadzieję, że
się zgodzisz, chociaż nie wymagam tego od ciebie. To twoja decyzja...
– Malfoy! –
warknęła niecierpliwie Hermiona.
– Popłyń ze mną na
Drugą Stronę Jeziora.
Hermiona miała
wrażenie, że się przesłyszała. Czy Malfoy właśnie zaproponował jej odnalezienie
Drugiej Strony Jeziora na własną rękę? Owszem, odkryli trzy Legendarne Miejsca
Hogwartu, ale to były tylko przypadki!
– Żartujesz? –
sapnęła.
– A wyglądam,
jakbym żartował? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Nie...
– I to jest
odpowiedź na oba pytania – stwierdził, wkładając ręce do kieszeni spodni. – No
więc? Zgadzasz się?
Panna Granger
zaczęła analizować wszystkie za i przeciw. Z jednej strony było to
niebezpieczna wyprawa, a z drugiej spełniłaby swoje marzenie do końca... A
marzenia są po to, żeby je spełniać, czyż nie? Czemu by więc się nie zgodzić?
– Zgadzam się –
powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
.*.
Sobotnie zebranie
przeszło bardzo sprawnie. Jak się okazało, jedna z najważniejszych rzeczy –
muzyka – została w cudowny sposób załatwiona. Przyjaciele brata Calvina, którzy
zaczynali swoją karierę muzyczną, uznali, że koncert w Hogwarcie pełnym
młodzieży to dobra opcja, by rozsławić zespół. Weszli więc w to „w
ciemno". Projekt dekoracji też był gotowy, próba tańca się odbyła. Do
ustalenia właściwie zostało menu, chociaż to nie było trudne zadanie – plan był
taki, że zlecą skrzatom przygotować to, co robiły zazwyczaj na podobne
uroczystości. Najtrudniejsza praca czekała ich tuż przed samym balem, kiedy na
ich głowie było przystrojenie całej sali, ale póki co nie przejmowali się tym.
Po ogłoszeniu
przez McGonagall końca zebrania, Draco popatrzył na Hermionę znacząco.
Dziewczyna doskonale wiedziała, o co mu chodziło, więc kiwnęła głową na znak
zgody. Podeszli bliżej biurka pani dyrektor, ignorując spojrzenia reszty
prefektów tłoczących się przy drzwiach.
– Chcielibyśmy z
panią porozmawiać – zaczął Draco, kiedy w pomieszczeniu zostali sami wraz z
kobietą.
– O co chodzi? Coś
się stało?
– Właściwie to
nie. – Hermiona spięła się. – Po prostu mamy do pani pytanie. – McGonagall
popatrzyła na nich, chcąc stwierdzić, czy stało się coś poważnego.
– Ja i Granger
chcielibyśmy popłynąć na Drugą Stronę Jeziora – dopowiedział blondyn. – I
chcemy panią spytać, czy możemy.
Dyrektorka
popatrzyła na nich ze zdumieniem. Reszta uczniów z pewnością nie pytałaby o jej
zgodę w podobnej sytuacji. Kobieta była pewna, że to sprawka Hermiony Granger,
która była wyjątkowo sprawiedliwą, uczciwą i zasadniczą osobą.
– Przykro mi, ale
nie mogę się na to zgodzić – stwierdziła ze smutkiem McGonagall. – To jest
bardzo niebezpieczne.
– Proszę pani,
jesteśmy pełnoletni, dobrze znamy się na magii i w dodatku nie pierwszy raz
będziemy w podobnej sytuacji. Będziemy ostrożni. Niech pani nam pozwoli –
poprosiła Hermiona, przerywając Malfoyowi, który chciał zabrać głos. Dziewczyna
była świadoma tego, że była ulubienicą nauczycielki, więc postanowiła to
wykorzystać.
– Zgoda –
powiedziała kobieta po chwili zastanowienia. – Ale pod warunkiem, że najpierw
zgodzicie się na moje warunki.
Hermiona wymieniła
z Malfoyem zadowolone spojrzenia.
– Oczywiście, pani
profesor.
_______________
Cześć!
Przepraszam za opóźnienie,
ale cały weekend mam zapracowany, że ledwo się wyrobiłam... Mam nadzieję, że
się podobało :)
Kolejny rozdział za
tydzień, ponieważ za dwa tygodnie nie będzie (mam zieloną szkołę i na 100% się
nie wyrobię...).
Niektórzy
z Was pytają mnie o nowe opowiadanie... Z pewnością będzie, ale więcej
szczegółów będzie później :) A tak przy okazji – zna ktoś jakiegoś aktora,
który mógłby „wcielić się" w Teodora Notta? :D
Pozdrawiam
serdecznie,
Feltson
To opowiadanie coraz bardziej mi się podoba :) ma w sobie to coś
OdpowiedzUsuńSzczególnie lubię to co tworzy się między Draco i Hermioną. Fajne urodziny mu wyprawili :) Nie przypuszczałam, że znają tyle mugolskich zabaw :D A prezent od Hermiony taki uroczy *.*
Jestem ciekawa jakie warunki ma dla nich McGonagall
Oczywiście czekam na next i życzę weny :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam na nowy rozdział
http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/
Dziękuję, bardzo mi miło! :* ❤
UsuńCieszę się, że podobało ci się :D
Również pozdrawiam,
Feltson
Genialne. Szkoda że to opowiadanie się kończy. Weny;)
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńTeż mi trochę żal :c
Genialnie! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :) Życzę weny ~A
OdpowiedzUsuńDziękuję! ❤❤
UsuńSuper C: Następne miejsce się szykuje 💖 Uwielbiam. Chciałabym napisać coś więcej, ale mam randkę z matmą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam,
KH
Dzięki, bardzo mi miło :D ❤
UsuńUdanej randki :D
Również pozdrawiam,
Feltson
Jestem bardzo ciekawa warunków, jakie przedstawi im McGonagall.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to, w jaki sposób kreujesz głównych bohaterów. Uwielbiam opis ich obaw, nadziei i marzeń.
I mam nadzieję, że wreszcie zaryzykują i wyznają swoje uczucia.
No i nie mogę się doczekać Balu!
Pozdrawiam ciepło, życząc czasu i weny!
W prostocie tkwi siła... :)
UsuńDziękuję za tyle ciepłych słów ❤ :)
Również pozdrawiam,
Feltson
Jejunciu... Niech ten czas już szybciej leci, bo chcę przeczytać kolejny rozdział! :*
OdpowiedzUsuńSzybko minie :)
UsuńBardzo fajny ten prezent od Hermiony :D tez uważam ze byłby idealny gdyby na zdjęciu była także ona :D
OdpowiedzUsuńCo do pytania Draco to myślałem ze ją zaprosi na jakąs randke hahaha
Pozdrawiam i czekam na next! :)
Też tak uważam, ale niestety nie mieli żadnego wspólnego zdjęcia :c
UsuńByło blisko, taka "pseudo-randka" :D
Również pozdrawiam,
Feltson
hej no to tak mega zajebisty blog (czytałam od początku więc wiesz ^^) opowiadanko mega zajebiste i wgl czekam na ciąg dalszy. no i pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie ❤ I również pozdrawiam! :D
UsuńDziękuję <3
OdpowiedzUsuńAkurat 28 rozdział już się pojawił (nie uzupełniłam "Czytaj dalej", moja wina) więc serdecznie zapraszam :)
Zastanowię się nad nim :)