Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 28: Druga Strona Jeziora
Był ciepły,
słoneczny poranek. Nad hogwarckim jeziorem wiała chłodna bryza, która
przyjemnie chłodziła rozgrzaną skórę. Przy starym, drewnianym pomoście stała
grupka nastolatków. Obserwowali oni poczynania pary siedzącej w łódce i
rozkładającej tam swoje rzeczy. Mieli wyśmienite humory, co dziwiło grupkę
stojącą na pomoście. Postanowili jednak nie komentować tego dla dobra
wszystkich.
– Hermiono, czy
aby na...
– Och, Ron! –
Dziewczyna popatrzyła na niego pozornie poważnym spojrzeniem. – Pytałeś mnie o
to trzy razy! Tak, jestem pewna, że chcę tam płynąć i tak, jestem pewna, że
chcę tam płynąć tam z Malfoyem. Na sto procent.
– No nic, tak
tylko pytałem. – Wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło. Zdradzały go
tylko czerwone uszy, które wyróżniały się na tle reszty skóry.
Tymczasem oni
kontynuowali przygotowania, rozkładanie potrzebnych im rzeczy i przypominanie
sobie odpowiednich zaklęć, w tym Patronusa, którego mieli używać do komunikacji
z McGonagall w ramach niebezpieczeństwa. Obiecali jej także, że nie będą
nieobecni dłużej niż trzy dni, co nie stanowiło dla nich żadnego problemu.
– Jesteście pewni,
że wszystko macie? – spytała Pansy, kiedy ogłosili, że są gotowi. – Prowiant?
Apteczkę? Różdżki? Mapy?
– Tak, Pansy,
wszystko mamy. Granger wzięła ze sobą nawet „Historię Hogwartu". –
Draco nie mógł powstrzymać się od powiedzenia o tym fakcie.
– Tam jest sporo
przydatnych informacji! – broniła się dziewczyna, na co on tylko pokręcił
głową.
– Niech ci będzie.
Ja i tak nie zamierzam tego kloca używać. – Gryfonka prychnęła. I tak nie
dałaby mu owej księgi, żeby choćby przez chwilę ją potrzymał, ale wolała mu
tego nie mówić. – Lepiej mi powiedz, kiedy stąd wypływamy.
– Przecież
jesteśmy gotowi, możemy już wypływać – powiedziała ochoczo.
Hermiona wyszła z
łodzi i podeszła bliżej trójki swoich przyjaciół. Cieszyła się, że byli z nią w
tym ważnym momencie. Nawet Ron, który Malfoya wybitnie nie lubił
postanowił zaakceptować jej decyzję. Już dawno zrozumiał, że ona zawsze
wiedziała, co robiła. Wystarczyło jej tylko zaufać. Rudowłosy przytulił ją jako
pierwszy, szepcząc jej do ucha: Nie daj się temu padalcowi. Hermiona odpowiedziała mu
uśmiechem, po czym dała się porwać w ramiona Harry'ego, który życzył jej
szerokich wód. Dopiero potem przyszedł czas na rady od Ginny.
Dziewczyna nie
widziała spojrzeń Malfoya, kiedy przytulała się do swoich przyjaciół. Natomiast
Blaise i Pansy doskonale rozumieli sytuację, która miała miejsce na ich oczach,
jednak nie komentowali jej. Może wreszcie coś zauważą, jak spędzą trochę czasu
tylko w swoim towarzystwie?
– Draco pilnuj
tego, żeby nie spalić się na słońcu – przestrzegła blondyna Pansy, kiedy ten w
końcu przestał w myślach zabijać Weasleya i Pottera.
– Pansy, nie
jestem dzieckiem – powiedział Draco zmęczonym tonem. Panna Parkinson popatrzyła
na niego z powątpieniem.
– Trudno mi się
zgodzić, bo zachowujesz się jak dzieciak.
– Nie słuchaj jej
– rzekł Blaise, porozumiewawczo puszczając Malfoyowi oczko. – Włącza jej się
instynkt macierzyński.
– Nie prawda! To
po prostu przyjacielska uprzejmość... – Brunetka trzepnęła Zabiniego w ramię.
– To może wy się
spokojnie bijcie, a ja już pójdę, bo Granger na mnie czeka? – Draco przerwał im
zabawę w pstrykanie się w ramiona. Pansy popatrzyła groźnie na Blaise'a, ale
zaraz podeszła do blondyna i przytuliła się do niego.
– Wracaj cały i
zdrów – powiedziała na pożegnanie.
– Nie słuchaj jej
– powtórzył Zabini. – Nie wracaj, dopóki tam nie dopłyniesz – nakazał,
ściskając rękę przyjaciela.
Draco chwilę
później odwiązał cumę, a łódka napędzana zaklęciem Hermiony zaczęła powoli
odpływać od pomostu. Granger jeszcze machała swoich przyjaciołom na pożegnanie,
a Draco patrzył jak to Pansy machała jemu. Śmiał się z Zabiniego, który gestami
pokazywał mu, żeby nie słuchał rad przyjaciółki.
– Malfoy, umiesz
sterować łodzią? – spytała z nadzieją Hermiona, kiedy zniknęli z pola widzenia
swoich przyjaciół.
– Nie, ale zaraz
się nauczę.
.*.*.*.*.*.
Tak, jak Draco
obiecał, nauczył się sterować łodzią. Co prawda zajęło mu to ponad godzinę i
początkowo płynęli nie w tą stronę, ale sukces został osiągnięty i to się
liczyło. Finalnie kierowanie okazało się być dla niego banalne, jak jazda na
łyżwach.
Hermiona z
zachwytem patrzyła na widoki rozpościerające się przed nią. Zawsze wiedziała,
że Hogwart i otaczające go tereny są piękne, ale na to nie miała słów. Zaczęła
żałować, że wcześniej nie mogła zobaczyć hogwarckiego jeziora z tej
perspektywy. W obecnym czasie trudno było zobaczyć przyrodę taką, jaką była naprawdę,
a ona miała ją na wyciągnięcie ręki. Widok był tak piękny, że nawet Draco
zauważył zachwyt w jej oczach i głębokie zamyślenie.
– Podoba ci się,
Granger? – spytał Draco Hermiona obróciła się w jego stronę, uśmiechając się
przy tym szeroko.
– Tak –
odpowiedziała. – Tu jest tak pięknie...
– Właściwie, to
masz rację – przyznał Draco, uroczo się do niej uśmiechając. – Widoki mam
niezłe... – dodał po chwili.
Hermiona szybko
odwróciła od niego wzrok, aby nie mógł zobaczyć, że się rumieni. Nie wiedziała,
czy mówił to o krajobrazie, czy może o niej... Z jednej strony ta wersja z
krajobrazem była bardziej prawdopodobna, ale z drugiej nie mówiłby o zwykłym
widoku naturalnego lasu i czystego jeziora z takim uśmiechem skierowanym do
niej. Tego właśnie nie mogła się za nic domyśleć... Jednak w głębi jej serca
miała nadzieję, że blondyn miał na myśli ją, chociaż nie robiła sobie wielkich
nadziei na to, żeby tak właśnie było.
– Granger, gdzie
teraz płyniemy? – spytał Draco, kiedy chwilę później dopłynęli do rozwidlenia
ich drogi.
– To bez
znaczenia, Malfoy – powiedziała Hermiona, kiedy przestudiowała pożółkłą mapę
jeziora wypożyczoną ze szkolnej biblioteki. – To tylko wysepka. Popatrz. –
Usiadła obok niego i pokazała mu miejsce, w którym byli. – Którąkolwiek drogą
nie popłyniemy, i tak dotrzemy do tej skalnej ściany.
– A wolisz prawo,
czy lewo, madame? – spytał tonem typowego lokaja, dygając przy tym posłusznie.
– Prawo –
oznajmiła po chwili namysłu.
– Twoje życzenie
jest dla mnie rozkazem! – zawołał ochoczo, kierując ich łódź w prawą stronę.
– Wiesz co,
Malfoy? Zadziwiasz mnie – przyznała Hermiona po chwili. Blondyn popatrzył na
nią z zaciekawieniem, odgarniając przy tym grzywkę z czoła i pilnując steru. –
Jesteś dziś wyjątkowo grzeczny, jak na siebie – powiedziała, wychylając się z
burtę, aby dotknąć tafli wody.
– To komplement? –
spytał ostrożnie. Szatynka zamyśliła się na sekundkę, jakby kalkulowała, czy
twierdząca odpowiedź jest tą odpowiednią.
– Właściwie to
tak. Można to uznać za swego rodzaju komplement – stwierdziła.
– Ach, dziękuję –
westchnął słodko. Zaczął zalotnie mrugać, trzepocząc rzęsami, a palcami wolnej
ręki dotknął ust, pochylając przy tym głowę, by uzyskać wygląd sztucznie
zarumienionej, słodkiej dziewczynki. Co prawda nie wyszło mu to, ponieważ
daleko było mu do dziewczynki, w dodatku słodkiej, ale śmiech panny
Granger wszystko mu wynagrodził. – Czyli jednak całonocne ślęczenie nad
podręcznikiem dobrego wychowania nie poszło na marne – stwierdził na pozór do
siebie, jednak Hermiona doskonale go usłyszała. – Fajnie, że tak doceniasz moje
starania.
– Widać, że się
starasz, to cię chwalę. – Wzruszyła ramionami. – Gratuluję dobrego wychowania,
Draco. Jesteś bardzo grzecznym chłopczykiem – powiedziała tonem, którego
używały matki, aby chwalić swoje malutkie dzieci. Blondyn popatrzył na nią
groźnie, ale zaraz jego oblicze gwałtownie złagodniało.
– Czy ty nazwałaś
mnie po imieniu? Nie przyśniło mi się to? – Popatrzył na nią, jakby zrobiła coś
paranormalnego.
Hermiona, której
humor tego dnia dopisywał, uśmiechnęła się szeroko, mówiąc przy tym „Nie".
Następnie wyciągnęła rękę za burtę i wzięła zamach, kierując rękę w stronę
chłopaka. Woda zmoczyła połowicznie koszulkę Ślizgona, który popatrzył na nią
groźnie. W tamtej chwili pomyślała, że popełniła błąd. I miała rację. Draco
wstał ze swojego miejsca, klasnął dłońmi, na co ich napędzana czarami łódka się
zatrzymała. W sekundę znalazł się przy dziewczynie i szybkim, zdecydowanym
ruchem wziął ją na ręce.
– Nie rób tego –
poprosiła cicho dziewczyna, kiedy wyczuła jego zamiary. Malfoy uśmiechnął się
przebiegle, a Hermiona już wiedziała, że to koniec.
– Oko za oko, ząb
za ząb, Granger – powiedział tylko z błyskiem w oku. Potem zamachnął się i
wyrzucił Gryfonkę za burtę.
Draco nie
przemyślał dobrze swojej decyzji. Może woda nie była zimna – było tak gorąco,
że nawet nie przeszkadzałoby to nikomu – ale nie pomyślał, że Hermiona nie umie
pływać. Kiedy przez kilka sekund się nie wynurzała, blondyn zaczął się martwić.
Nie miał zielonego pojęcia, że dziewczyna przepłynęła pod łodzią i patrzyła się
na jego poczynania z drugiej strony. Gdy zauważyła, że chłopak zaczynał
gorączkowo rozglądać się dookoła, wróciła na stare miejsce i zaczęła udawać, że
się krztusi. Wyciągnęła do niego dłoń, próbując przy tym ukryć śmiech. Draco
postanowił jej pomóc, co ona wykorzystała. Kiedy tylko złapał jej rękę,
pociągnęła go w swoją stronę, przez co wylądował obok niej.
– Ty mała jędzo –
zawołał. Nigdzie obok nie widział winowajczyni. – Granger, gdzie znowu jesteś?
– Wtedy usłyszał za sobą cichy plusk. Nie zajęło mu to nawet dziesięciu sekund,
bo zaraz trzymał dziewczynę w talii. – Gdzie uciekasz?
– Gdzie pieprz
rośnie – odpowiedziała szybko, po czym spróbowała mu się wyrwać. Draco wyczuł
jej zamiary, dlatego drugą ręką też objął ją w talii, dzięki czemu całymi
plecami przylegała do jego klatki piersiowej. Nie miała już szans na ucieczkę.
– Ty to jednak
jesteś wredna bestia. – Usłyszała przy swoim lewym uchu.
– Dziękuję –
odparła lekko.
– Proszę bardzo. –
Jego głos był... uprzejmy. – Chyba musimy już wracać, bo cała drżysz... Bardzo
ci zimno?
– Tylko trochę –
stwierdziła, starając samej sobie wmówić, że drży z zimna, a nie z bliskości
Malfoya.
Podpłynęli bliżej
ich łodzi, a Draco złapał Hermionę za uda i podsadził ją, by mogła do niej wsiąść.
Potem ona pomogła mu załadować się na pokład. Kiedy już się na nim znalazł, dał
dziewczynie swoją czarną bluzę (jednak Pansy miała rację, że owa bluza mogła mu
się przydać), a sam ściągnął z siebie przemoczoną koszulkę, żeby szybciej
wyschła.
– Płyniemy dalej,
kapitanie Granger? – spytał kurtuazyjnie.
– Tak jest!
.*.*.*.*.
Minęła godzina
czternasta, kiedy dopłynęli do wielkiej skalnej ściany, zaznaczonej na mapie. W
„Historii Hogwartu" było napisane, że była ona wielkich rozmiarów, ale
dopiero, gdy zobaczyło się ją na żywo robiła wrażenie. Była ogromna i
całkowicie pionowa – niemożliwe było wspięcie się na nią. W dodatku była
w owym miejscu na tyle długo, że dzięki samej matce naturze powstała przy niej
cienka, kilkumetrowa plaża. Hermiona jako pierwsza wysiadła z łódki. Była boso
– dzięki Bogu. Wyobraziła sobie ile piachu dostałoby się do jej butów, gdyby
spróbowała w nich wyjść.
– No i jak my to
przepłyniemy? – spytał Draco, który stanął obok niej chwilę później. Hermiona
pokiwała głową.
– Nie wiem –
przyznała. – Ale znajdziemy jakiś sposób. Jak zawsze.
– Masz jakąś
propozycję, jak się tego pozbyć? – spytał rzeczowo Malfoy. Dziewczyna skrzywiła
się, kręcąc przy tym nosem. Jej odpowiedź była dosyć jednoznaczna. – Rozumiem,
że nie. To może rozwalimy tę ścianę Bombardą?
– Czy ty
kiedykolwiek czytałeś Historię Hogwartu? Tam wyraźnie jest napisane, że
Bombarda w tym wypadku nie działa – wyrecytowała szatynka.
– Bombarda Maxima?
– zapytał z nadzieją.
– Też nie.
– A może jednak?
– Malfoy! –
Hermiona nie miała siły tłumaczyć mu, że to by się nie udało. Po prostu
założyła ręce i z błyskiem w oku powiedziała: – Skoro mi nie wierzysz, to sam
spróbuj. Zobaczymy, jak sobie poradzisz. – Draco już wiedział, że to nieme
wyzwanie, jednak było już za późno, żeby się wycofać, Postanowił więc udać, że
wszystko miał pod kontrolą, choć tak nie było.
– Oczywiście. –
Wyciągnął swoją różdżkę, po czym wolno, głośno i wyraźnie rzekł: – Bombarda! –
Zaklęcie nawet nie zarysowało skały. – Bombarda Maxima! – Ponownie spróbował.
Tym razem urok trafił w ścianę tak niefortunnie, że odbiło się od niej i
trafiło w taflę jeziora, dzięki czemu powstała fala. Draco miał na tyle mało
szczęścia, że owa fala trafiła prosto w niego, przez co znowu był mokry. –
Miałaś rację – powiedział tylko, ogarniając mokre kosmyki włosów z czoła.
Ignorował przy tym zwycięskie spojrzenie Hermiony, by nie dać jej zbyt wielkiej
satysfakcji. – No więc, co robimy dalej?
Hermiona wzruszyła
ramionami.
– Szukamy.
I tak zaczęła się
ich wielka burza mózgów. Panna Granger była pewna, że istniał jakiś sposób na
obejście przeszkody. Zależało jej na odkryciu ostatniego Legendarnego Miejsca
Hogwartu. Chciała spełnić swoje marzenie i jakaś skała nie mogła jej w tym
przeszkodzić. Dziewczyna chodziła przez całą długość przeszkody, żeby znaleźć
coś co mogłoby im pomóc – jakieś znaki, rysunki. Cokolwiek. Ale tam nie było
niczego przydatnego, po prosta goła skała. Hermiona domyśliła jedynie, że
blokadą w tym przypadku nie było hasło, co różniło to miejsce od Komnaty
Tajemnic, Szkółki Merlina, czy też Wielkiej Biblioteki Założycieli Hogwartu.
Żadne zaklęcie nie działało na ścianę, co także utrudniało zadanie. Po godzinie
zmęczona niewiedzą dziewczyna usiadła w cieniu obok swego kompana.
– Obawiam się, że
musimy rozstawiać obóz – powiedział po chwili milczenia. – To jest nie do
obejścia. Próbowałem nawet zobaczyć, jak daleko sięga ta ściana, ale obawiam
się, że ciągnie się aż do samego Zakazanego Lasu. – Podniósł mały kamyczek i
rzucił go do wody.
– To jak my to
przejdziemy? – spytała go.
– Nie wiem –
stwierdził. – To ty zawsze znajdowałaś wyjście z podobnych sytuacji. Ja
stanowiłem twój błyszczący i lśniący dodatek.
– Nie zostawiaj
mnie z tym samej...
– A czy ja
powiedziałem radź sobie sama? Nie. Po prostu wierzę, że sobie z tym poradzisz.
Idź, pomacaj jeszcze tą ścianę, a ja stoczę niebezpieczną, męczącą i brutalną
walkę z namiotem, bo nie sadzę, żebyśmy się stąd wynieśli jeszcze dziś. – Wstał
z piachu i otrzepał swoje cztery litery.
– Malfoy, jest
piętnasta. Jeszcze wiele może się w tym czasie wydarzyć – zauważyła Hermiona.
– To najwyraźniej
jestem pesymistą. Pesymistą, który zaczyna być głodny, więc przestaje mu
pracować mózg. Pozwól więc, ze ter... – Chłopak potknął się o okrągły kamień wielkości
talerza i wylądował w piachu. – Chrzaniony kamień – warknął, kopiąc w obiekt
jego zdenerwowania, co poskutkowało tylko bólem lewej stopy.
– Chyba naprawdę
jesteś głodny, bo takim kopniakiem spokojnie powinieneś przesunąć taki kamień o
kilka centymetrów bez wysiłku. – Hermiona popatrzyła na Malfoya z uniesioną
brwią.
– Proszę cię,
Granger, chyba masz zwidy. – Kopnął jeszcze raz w głaz. Nie przesunął się
ani o milimetr, za to ból w stopie był jeszcze większy. Blondyn zaczął masować
kończynę przez buta i popatrzył z pogardą na kamień. – To gówno jest nieźle
wkopane w ziemię, dlatego ani drgnie. Nawet taki siłacz jak ja nie jest w
stanie pokonać natury.
– Nie sądzę, że
twoja teoria jest prawdziwa. On nie jest na tyle duży, żeby nie móc przesunąć
go kopnięciem.
Draco uniósł brew
i przybliżył się do kawałka skały. Skoro nie chciała drgnąć, to postanowił jej
pomóc. Zaczął odgarniać piach, ignorując spojrzenie zdziwione spojrzenie
Hermiony. Kilka minut zajęło mu odkopanie kamienia. Jak się okazało był
kształtu kuli i został zakopany tylko do połowy. Gryfonka zaczęła się śmiać,
chociaż nie chciała być wredna. Malfoy zgromił ją ostrym spojrzeniem, nic przy
tym nie mówiąc.
– Może przyniosę
ci coś do jedzenia, bo widzę, że naprawdę nie masz siły – zaproponowała
Hermiona, która nie chciała się przyznawać, że także była wściekle głodna.
W czasie, kiedy
ona się podnosiła, Draco z przegraną miną zaczął odgarniać ubity piasek spod
kamienia. I wtedy zobaczył coś, co spodziewał się dostrzec dużo wcześniej – a
była to część dalsza skały.
– Granger, chodź
tu! – zawołał Draco. – Patrz, to nie koniec kamienia. Miałem rację!
Hermiona
popatrzyła na kulę ze skały i walec, który się z nią łączył. Uważnie podeszła
bliżej wykopaliska i delikatnie odgarnęła dłonią trochę piachu. W jej głowie
zaświtała jedna myśl.
– Malfoy – zaczęła
poważnie, podnosząc wzrok na klęczącego naprzeciw chłopaka. – To nie jest
kamień tylko dźwignia.
– Dźwignia?
– Tak jak
powiedziałam. Jesteś genialny! – przyznała w przypływie adrenaliny. – Masz
jakąś łopatę? Musimy to odkopać, koniecznie.
– Przepraszam
Granger, czy ja wyglądam ci na kogoś, kto wszędzie nosi ze sobą łopatę? –
spytał nader poważnie Draco. Hermiona popatrzyła na niego uważnie.
– Nie. – Pokiwała
głową. – Zapomniałam, że twoje ręce nie są skalane pracą. Przepraszam za ten
haniebny błąd. – Wstała z klęczek, otrzepując kolana z piasku.
– Gdzie
idziesz?
– Skołować łopatę.
– Draco chciał coś jej powiedzieć, ale przerwała mu jednym gestem. –
Nieskromnie mówiąc, masz przed sobą najlepszą osobę z transmutacji na naszym
roczniku.
.*.*.*.
Dwie godziny,
dwadzieścia cztery minuty, kilkaset przekleństw i dwa wypocone litry wody
później cała dźwignia została odkopana. Zadyszany Malfoy usiadł w cieniu
drzewa, usilnie wachlując się swoją koszulką, jednak nie było mu ani trochę
chłodniej. Chwilę później obok niego usiadła Hermiona. Dziewczyna podała mu
butelkę, na co cicho jej podziękował i pół zawartości wypił na raz. Potem
dziewczyna podała mu jedną z kanapek, które przygotowały im skrzaty i zaczęli
jeść w ciszy.
– Musimy znaleźć
sposób, jak pociągnąć dźwignię w dół – powiedziała Hermiona, kiedy kończyła.
Draco mruknął na znak, że słucha, przeżuwając przy tym kolejny kęs. – A to nie
będzie takie proste, bo jest wielka i zrobiona z kamienia...
– Czekaj – przerwał
jej blondyn. – A gdyby coś zwalić na nią pod pewnym kątem?
– A niby co? I
jak?
– Jakimś innym
głazem? I czarami? Zapomniałaś już, gdzie spędziłaś ostatnie osiem lat życia? –
Hermiona głośno wypuściła powietrze.
– Nie pomyślałam o
tym – przyznała szczerze. – Ale pomysł jest bardzo dobry.
– Chyba nie
powinienem siedzieć obok ciebie bez koszulki, bo nie myślisz. – Draco roześmiał
się cicho, widząc rumieniec Hermiony zawstydzenia i złości, który wykwitł na
jej twarzy niemal w sekundę. – Jednak z drugiej strony to ja teraz mam przewagę
intelektualną...
– Po prostu
wpadłeś na kamień i teraz wymyśliłeś jak go przechylić. Nic szczególnego. –
Wzruszyła ramionami. – Ale i tak ci gratuluję.
Draco popatrzył na
nią uważnie. Kiedy stwierdził, że jej gratulacje były szczere i niewymuszone,
wstał, żeby zrealizować swój plan. Samo znalezienie ogromnego kamienia nie było
trudne, problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy musieli go przenieść. Ciężko
było im się idealnie zgrać z zaklęciem, więc póki nie znaleźli wspólnego rytmu,
posuwali się małymi kroczkami, używając przy tym dużo energii. Najbardziej
jednak ucieszyli się kiedy na wspólne „teraz" opuścili kamień na dźwignię.
Ta w sekundę została przygnieciona głazem i opadła w dół.
I wtedy zatrzęsła
się ziemia. Hermiona w tamtej chwili dostrzegła, że ich decyzja była
nieprzemyślana. Dziewczyna spojrzała na ścianę skalną, która w połowie zaczęła
pękać. Był to widok dosyć imponujący i przerażający.
– Granger,
wiejemy! Teraz! – krzyknął Draco, łapiąc ją za przedramię. Panna Granger w
ułamku sekundy otrząsnęła się i zaczęła biec z całych sił. Doskonale
wiedziała, że musieli odpłynąć stamtąd jak najdalej, jeżeli chcieli przeżyć. –
Granger, uważaj! – zawołał biegnący kilka metrów przed nią Malfoy. Pęknięcie
zdążyło przedzielić plażę na pół, a ta zaczęła się po prostu rozchodzić na
boki. Woda jeziora w zatrważająco szybkim tempie zaczęła wlewać się do środka.
Hermiona, w której obudziła się wyjątkowa chęć do życia, nie patrzyła na ten
obrazek, a przeskoczyła powiększającą się wyrwę.
Kiedy dobiegła do
łodzi, Malfoy już tam na nią czekał. Szybko wciągnął ją do środka, po czym
klasnął, dzięki czemu łódź zaczęła płynąć.
– Zwiększ
natężenie zaklęcia, prędko – nakazał Hermionie. Czuł, że coraz ciężej steruje
mu się łódką, a gdyby prąd ich porwał, to to nie mogłoby skończyć się dobrze.
W pewnym momencie,
kiedy wydawało się, że jest już bezpiecznie, a ściana przestała się przesuwać,
Draco zawrócił. Na oko spostrzegł, że odpłynęli ponad kilometr od nieistniejącej
już plaży, więc czuli się w miarę bezpiecznie, mimo że mocniejsze fale wciąż
były wyczuwalne.
– Na Merlina, jak
tam pięknie – szepnęła Hermiona, kiedy udało jej się dostrzec kawałek widoku,
który ukryty był za ścianą.
Malfoy puścił ster
i również spojrzał w kierunku, który pokazywała mu szatynka. Już wiedział, że
Druga Strona Jeziora to piękne i wyjątkowe miejsce. Spojrzenie Hermiony mówiło
to samo.
Jednak w pewnym
momencie Draco dostrzegł coś jeszcze....
– Cholera! –
warknął głośno, po czym szybko dopadł ster.
– Co się stało? –
zapytała zdziwiona nagłą zmianą zachowania blondyna dziewczyna.
– Patrz!
Hermiona
zaniemówiła.
.*.*.
– Chłopaki, jak
myślicie, co teraz robi Hermiona? – spytała znudzona Ginny.
Zastanawiała się
nad tym cały dzień. Nie miała od niej żadnej wiadomości, z czego przecież
powinna się cieszyć (w końcu nic im się nie działo i byli bezpieczni!), ale tak
nie było. Martwiła się o nich – tak, o Malfoya w jakiś sposób także. Koło
godziny dwunastej Harry i Ron mieli dosyć jej pytań, dlatego postanowili zając
się czymś we dwójkę. I całe popołudnie grali w szachy.
– Nie mam pojęcia
– odparł Harry, czekając na ruch Rona.
– A jak myślicie,
są bezpieczni?
– Pewnie tak. Z
Hermioną przeważnie jest się bezpiecznym – rzekł Weasley, bijąc przy tym
jednego z pionków Harry'ego.
– To dlaczego
jeszcze nie wrócili?
Harry przewrócił
oczami. Nie lubił, kiedy Ginny robiła dziurę z całego, a zdarzało jej się to
często. W tym była niewyobrażalnie podobna do swojej matki, jednak dla własnego
bezpieczeństwa wolał jej tego nie mówić.
– Ginny,
posłuchaj. – Potter obrócił się przodem do siedzącej na kanapie dziewczyny. –
Trudno, żeby taka wyprawa trwała zaledwie jeden dzień. Samo dopłynięcie do tej
skały pewnie zajęło im kilka godzin nie mówiąc już o tym, że muszą jeszcze
obejść tą ścianę, dopłynąć do Drugiej Strony Jeziora i wrócić. Teoretycznie
jest to możliwe, ale w praktyce niekoniecznie. Spodziewałbym się ich
najwcześniej jutro.
– Masz rację –
przyznała Ginny i przytuliła się do Harry'ego. – Już się nie martwię – dodała,
cmokając go w policzek. Ron udał, że tego nie widział.
Reszta popołudnia
i wieczoru minęła im spokojnie. Harry rzeczywiście uspokoił Ginny, za co Ron
był mu niezmiernie wdzięczny. Sam nie ufał Malfoyowi – nie po tych wszystkich
latach. Wiedział jednak, że jego przyjaciółka nie była głupia i jej już
postanowił zaufać. Ona była najrozsądniejszą osobą, jaką miał przyjemność
poznać i zawsze wiedziała, co robić. Poza tym była pierwszą i ostatnią personą,
która uderzyła Malfoya w twarz. Był pewien, że Hermiona nie da sobą pomiatać.
.*.
Mogła przewidzieć,
że było zbyt pięknie, zbyt prosto. Czuła się jakby właśnie była główną
bohaterką mugolskiego filmu przygodowego. Zawsze, kiedy główni bohaterowie
płyną łodzią, trafiają na ogromny wodospad. I dokładnie tak samo było w tym
przypadku.
Z każdym przebytym
metrem łódź przyspieszała, a Draco był coraz bardziej bezradny. Sterowanie
łodzią nic nie dawało, bo prąd i tak ich porywał. Mocowanie chłopaka nic nie
dawało. Oboje zaczęli panikować, a poziom adrenaliny w ich żyłach gwałtownie
wzrósł. Hermiona starała zachować zimną krew, choć świadomość, że upadek z tylu
metrów może być śmiertelny…
Hermiono, przecież jesteś czarownicą –
pomyślała kilka metrów przed spadnięciem. Dziewczyna pospiesznie złapała swoją
różdżkę, po czym rzuciła się na burtę, skierowała ją na sam dół rufy, krzycząc
przy tym głośno:
– Wingardium
Leviosa!
W momencie, kiedy
ich łódź powinna oderwać się od tafli wody, by móc spadać w dół, nieznacznie
uniosła się ku górze. Okazała się jednak zbyt ciężka jak na samą Hermionę, więc
gdy zaczęła kierować się w dół, Draco przybył szatynce z pomocą. Wspólnie
skierowali łódź tak, aby schodziła w dół, delikatnie – tak, że prawie tego nie
odczuli.
Hermiona z
zapartym tchem zaczęła rozglądać się po otoczeniu, kiedy dotarli do brzegu.
Było tam niewiarygodnie pięknie, a zachodzące słońce dodatkowo dodawało
wszystkiemu uroku. Plaża znajdująca się przy jeziorze była niewiarygodnie
czysta, a sąsiadujący z nią las wydawał się być wyjątkowo naturalny. Pannie
Granger wystarczyło kilka chwil przyglądania się, aby znaleźć trzy niewiarygodnie
cenne na czarodziejskim rynku rośliny. Właściwie to na pierwszy rzut oka widać
było, że to miejsce nie było opanowane przez człowieka. Natura sama w sobie, co
było trudne do zobaczenia w tamtych czasach, kiedy każdy najmniejszy kawałek
ziemi był skażony obecnością człowieka. I ta naturalność, spokój, czystość
powietrza, wody i plaży sprawiały, że zarówno Hermiona, jak i Draco poczuli się
obco. Czuli się trochę tak, jakby byli winni, że to cudowne miejsce straci na
swojej niezwykłości, kiedy czarodzieje z Ministerstwa Magii zaczną je badać.
Jednym plusem było to, że później będzie pod ochroną, tak jak reszta
Legendarnych Miejsc w Hogwarcie.
Draco z pomocą
Hermiony rozstawili obóz, póki nie zaszło słońce. Chłopak był pewien, że gdyby
nie ona, zapewne walczyłby z materiałem cały wieczór, a i tak skończyłby śpiąc
pod gołym niebem. Nie miał styczności z mugolskimi rzeczami, a tym bardziej z
namiotem, dlatego nawet nie wiedziałby jak się za to zabrać. A że zapomniał
odpowiedniego zaklęcia na rozłożenie tego szataństwa, to była już tylko i
wyłącznie jego wina.
Kiedy wszystko
było już gotowe, rozpalili ognisko i usiedli obok niego.
– Widzisz,
Granger, udało nam się – rzekł zadowolony z siebie Draco. Dziewczyna
uśmiechnęła się szeroko, a jej serce wypełniła jeszcze większa duma.
– Dziękuję ci,
Malfoy. Za wszystko – powiedziała na poważnie dziewczyna, choć w jej oczach
tańczyło mnóstwo iskier szczęścia. – Gdyby nie ty, to nie byłoby mnie tutaj,
teraz. Nie spełniłabym swojego marzenia. – Popatrzyła na niego ze szczęściem
widocznym w jej oczach.
– Raczej nie
udałoby się nam odkryć Drugiej Strony Jeziora przypadkiem. Nie tym razem –
zaśmiał się chłopak. – Ale nie przypisuj wszystkiego mnie. Ty też odwaliłaś
kawał niezłej roboty.
– Nie tyle, co ty…
– zaczęła, ale nie pozwolił jej dokończyć.
– Wiesz, twoja
zasługa jest duża, bo gdyby nie ty, to prawdopodobnie dotarlibyśmy tutaj jako
trupy.
– Ale i tak ci
dziękuję. Chociażby za sam pomysł, żeby tu przepłynąć – powiedziała cicho i
przytuliła chłopaka.
Draco właśnie w
tamtym momencie naprawdę poczuł jak Hermiona była mu wdzięczna. I poczuł
przeogromne zadowolenie z tego powodu. Dlatego uśmiechał się pod nosem i
mocniej przyciągnął ją do siebie. Jej bliskość była cudowna i musiał się do
tego przyznać. Miał też dziwne wrażenie, że ona – tak jak on – nie miała ochoty
się odsunąć. Może
odwzajemniała jego uczucia… Tego nie mógł wiedzieć, niestety. A chciałby, i
to bardzo, nawet jeśliby jej myśli i odczucia w jakiś sposób mogły go zranić.
Blondyn
nieznacznie odsunął się od dziewczyny, ale tylko nieznacznie. Spojrzał w jej
oczy. Czekała. I doskonale wiedział na co, dlatego postanowił szybko ukrócić
ich cierpienia i złączył ich wargi. Za każdym razem ich pocałunki różniły się
od siebie – w tym było najwięcej uczucia. I choć nie chcieli się do tego
przyznać, to tak właśnie było.
Kiedy w końcu się
od siebie oderwali, Draco popatrzył jej głęboko w oczy i zadał jej pytanie,
którego się nie spodziewała:
– Pójdziesz ze mną
na bal, Granger? – Dziewczyna zaczęła się zastanawiać.
Och, Hermiono, przecież wiesz, że tego
chcesz – pomyślała całkiem szczerze.
– Tak –
odpowiedziała z uśmiechem.
_________________
Hej!
Lubię ten
rozdział, świetnie bawiłam się przy pisaniu go – mam nadzieję, że Wy przy
czytaniu także :D
Kolejny
rozdział ukaże się za dwa tygodnie, ponieważ wyjeżdżam na Zieloną Szkołę i po
prostu nie ma szans, żebym go napisała w trzy dni. Także za tydzień
spodziewajcie się jakiegoś drabble :)
Jak tam u
Was? Pogoda dopisuje? Mnie tak! :D
Pozdrawiam
serdecznie,
Feltson
Ekstra się bawiłam przy czytaniu! Weny i czekam na drabble;3
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :*
UsuńJejuuu *.* najlepsze ^^ czekam na następne powodzenia ^^
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję ❤
UsuńDzięki tobie mam co czytać!
OdpowiedzUsuńSzczerze? Trochę się zawiodłam. Jakoś tak łatwo poszło. I to w jednym rozdziale?! W sumie... Może to dobrze? W każdym razie poszło! Kocham to... Jedno z najlepszych, naprawdę. Zaliczasz się do czołówki, według mnie. Czekam na rozwiązanie, ale jednocześnie nie chcę się żegnać :P
Pozdrawiam :*
KH
Przykro mi, że Cię zawiodłam... W następnych notkach bardziej się postaram :)
UsuńI bardzo mi miło ❤ Dziękuję :* ❤
Również pozdrawiam,
Feltson
Bardzo fajny rozdział. Cieszę się, że między naszą parką jest tak słodko *.* Lubię takie momenty. Bardzo mi się podobały pomysły Malfoya. Ostatnie jego pytanie było po prostu urocze :)
OdpowiedzUsuńOczywiście życzę weny na kolejne i mnóstwa pomysłów. Udanej Zielonej Szkoły!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Dziękuję serdecznie ❤
UsuńTeraz słodko już będzie aż do końca :3
Dzięki, znając moją klasę z pewnością będzie ciekawie... :D
Również pozdrawiam,
Feltson
no to się Ronald wścieknie :D rodział fajny ale myślałem że będzie więcej dramione :)
OdpowiedzUsuńRon... Cóż, następny rozdział będzie jedną wielką niespodzianką :D I będzie jeszcze więcej Dramione :D
UsuńPozdrawiam,
Feltson
Rozdział genialny! Świetnie się czyta! Takie pytanko: Ile rozdziałów planujesz? Udanego wyjazdu na zieloną szkołę! Pozdrawiam i życzę weny ~A
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńRozdziałów będzie 30 + epilog :)
Jeeeej!
OdpowiedzUsuńPrzez cały ten czas czekałam na kolejny rozdział, a gdy już się pojawił - kompletnie o nim zapomniałam. 😆
Żyję wszystkim, ale nie tym, czym tak naprawdę powinnam (czyt. Dramione) i tak nagle sobie pomyślałam "Poczytałabym coś. Ale chyba nikt jeszcze nie dodał nowych rozdziałów, a innych na razie nie mam zamiaru czytać. Ale zaraz... Przecież Feltson miała dzisiaj dodać!" I o to jestem 😄
Rozdział przecudowny. Z resztą, całe twoje opowiadanie jest fenomenalne! Boli mnie tylko, że jeszcze trochę i będzie koniec tego pięknego ( ;( ) , ale mam nadzieję, że jednak coś jeszcze dla nas napiszesz ❤
Podobało mi się to "Dwie godziny, dwadzieścia cztery minuty, kilkaset przekleństw i dwa wypocone litry wody później ..." - nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie rozbawiło 😄
I choć wcześniej myślałam, że Draco jednak przyzna się do swoich uczuć i poprosi Hermionę o chodzenie. Pomyliłam się, ale sam pomysł z tym zaproszeniem na bal był dobry i chyba bardziej prawdopodobny od tego chodzenia, które (nie oszukujmy się) i tak przecież nastąpi.
Dobra tam, truję dupę i piszę głupoty, więc jednak czas na mnie!
Dziękuję za rozdział, czekam na następny i mam nadzieję, że tym razem o tym nie zapomnę, bo sobie chyba tego przez jakiś czas nie wybaczę ❤
Oczywiście... Weny, weny i jeszcze raz weny życzę! :D
Pozdrawiam ❤
Ale gigant :o Ślicznie dziękuję ❤
UsuńPodziwiam pamięć, ja cały czas zapominam o rozdziałach... Ech :c
Oczywiście, będzie kolejne opowiadanie :) Już niedługo będzie więcej szczegółów :)
E, tam, żadne głupoty :P
Również pozdrawiam!
Feltson
Przeczytane.
OdpowiedzUsuńNieprawda piszemy razem :) To z wypowiedzi Pansy.
Ale rozdział fajny. Mam wrażenie, że krótki - :( - Ale całkiem niezły. Miło się czytało. Między Draco i Hermioną już wszystkie złe emocje znikły, więc… będą parą. Już są. Nieoficjalnie, ale to widać.
Dobra, zaprosił ją na bal. Jest dobrze.
I… no… co będzie dalej? Ja nie mam prawa Cię popędzać, bo i tak Cię podziwiam, że tak szybko piszesz rozdziały! <3
Ale czekam z zaciekawieniem ;)
Oczywiście, poprawię :)
UsuńCiekawe podejście... Ale rzeczywiście można odebrać ich relację jako wejście do bycia razem :D
Uwierz mi, możesz mnie popędzać, bo to mnie motywuje :3
Pozdrawiam,
Feltson
Boskie. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńRozdział uroczy, jak zawsze. :)
OdpowiedzUsuńSzybko udało im się znaleźć rozwiązanie ostatniej zagadki, ale z drugiej strony, nie przeszkadza mi to zupełnie.:)
Bardzo podobała mi się martwiąca Ginny i Harry porównujący ją do Molly. ^^
I Draco, które wreszcie zaprosił Hermionę na Bal (którego nie mogę się doczekać!).
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
Dziękuję <3
UsuńNa Bal nie trzeba będzie długo czekać... :)
Również pozdrawiam!
Feltson
Dziękuję za miłe słowa <3
OdpowiedzUsuńTak, będzie kolejne opowiadanie, ale więcej szczegółów trochę później :D
A już myślałam, że skubany jej nie zaprosi. :D
OdpowiedzUsuńPocałunek na końcu jest taki słodki, subtelny, że ojej. <3
Przebrnęłam przez wszystkie rozdziały, jakie ominęłam i nie żałuję! W sumie to wybacz, że nie komentowałam, ale nie znalazłam czasu na siedzenie na komputerze. Szkoła, egzaminy nadal dręczą moją zmęczoną duszyczkę.
Uwielbiam to, że tak niewinnie ich do siebie zbliżasz.
Niby coś do siebie czują, a jednak zbliżają się do siebie tak delikatnie, ostrożnie i bardzo powoli.
Kocham. :')
Zdobyłaś u mnie również ogromnego plusa, co do urodzin Dracona! Według Wikipedii o Harrym Potterze obchodzi on urodziny na początku czerwca (5.06.) i widzę, że idealnie wpasowałaś jego święto w swój rozdział! Takie szczególiki są bardzo fajne i cieszę się, że łapiesz się na tym, by je umieszczać w swojej historii.
Teraz już tylko czekać na bal... O kurcze, coś czuję, że szykujesz coś naprawdę wielkiego na ten czas!
Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę wiele inspiracji!
Ana Bella.
Dziękuję ślicznie za komentarz ❤
UsuńRozumiem Cię doskonale, ponieważ sama ostatnio też mam mało czasu przez wystawianie ocen, ale na szczęście to już koniec. Teraz byle do wakacji :P
Lubię, kiedy Draco i Hermiona nie zbliżają się do siebie za szybko, stąd taki zabieg :) Ale cieszę się, że się podoba :)
Akurat urodziny Draco to przypadek... Nie wiedziałam, jaką akcję zrobić w rozdziale i przez przypadek spojrzałam w kalendarz... Głupi zawsze ma szczęście :D
Również pozdrawiam,
Feltson