niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 25: W szale owutemów

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 25: W szale owutemów

Uczucie: Zaskoczenie, stres


Niemal nieskazitelna cisza panowała w całym Hogwarcie – mimo że był to piątkowy wieczór. W każdym z pokojów wspólnych było cicho, jak makiem zasiał. Żaden uczeń, który nie był z siódmego ani piątego roku nie miał odwagi na bycie głośnym, czy rozmowę bez szeptania. Nikt nie chciał narażać się na gniew niewyspanych uczniów, którzy przeklinali siebie samych za to, że wcześniej nie zaczęli się uczyć.
Cicho nie było tylko na korytarzu, którym zmierzali prefekci na spotkanie z McGonagall. Chłopcy oczywiście gadali o ostatnim meczu jakichś dwóch drużyn z Ligi Angielskiej. Dziewczyny natomiast próbowały nauczyć Ramonę formułek zaklęć  – która, niestety, pamięć miała dosyć słabą... Do tego stopnia, że bała się, iż miała jakąś dziwną odmianę sklerozy, uniemożliwiała jej zapamiętanie rzeczy, które naprawdę jej się przydadzą.
– Zaklęcie na udrożnienie dróg oddechowych? – spytała Hermiona blondynkę.
– Um... – Zawahała się. – Ja to wiem! – powiedziała. Kiedy zobaczyła miny koleżanek, dodała na obronę: – Wczoraj sobie to powtarzałam, naprawdę! To jest... A... Anapneo! Tak?
– Tak – przyznała Hermiona. – No więc dalej... Zaklęcie oślepiające ofiarę?
– Merlinie, jaka ty brutalna! Pytałaś mnie o Zaklęcia Niewybaczalne, Drętwotę, Diffindo, Sectum Semprę... Nie jestem pewna, czy ty aby na pewno jesteś bezpieczna. – Ramona rzuciła jej rozbawione spojrzenie. Jednak kiedy zobaczyła poważną minę panny Granger, spięła się.
– Jeżeli zaraz mi nie odpowiesz, to rzucę na ciebie po kolei każde z nich. – Poważny ton omal nie sprawił, że przeszły ją ciarki. Jedno spojrzenie na minę panny Clive wystarczyło, żeby Hermiona pękła i roześmiała się. Zaraz za nią zrobiły to Amber i Pansy.
– To nie było śmieszne. Wasze poczucie humoru jest zerowe – rzekła blondynka, zakładając ręce, by pokazać, że była zła.
– To właśnie było śmieszne, Ramono. – Amber stuknęła ją palcem w ramię. Blondynka mimowolnie uśmiechnęła się.
– No więc? Jakie to zaklęcie? – zapytała Hermiona, która nadal oczekiwała odpowiedzi.
 Conjuctivitis – burknęła dziewczyna.
– Dobrze, nie jest z tobą aż tak źle. Myślałam, że jest gorzej – przyznała Hermiona.
– Dziękuję – wtrąciła Ramona.
– Ale wiesz, że szału nie ma, prawda? – Szatynka uniosła brew.
– No wiem, ale co ja ci na to poradzę? – Ramona wyraźnie oklapła.
– Nauka. Polecam, na pewno ci pomoże – zażartowała Gryfonka, kiedy znaleźli się przed wejściem do gabinetu pani dyrektor McGonagall.
Prefekt naczelna wypowiedziała hasło, a chimera przepuściła grupę uczniów dalej. Chwilkę później weszli do gabinetu dyrektora, przywitali się z kobietą i zajęli miejsca w fotelach. Pierwsza połowa spotkania przebiegła tak, jak zawsze – została przedstawiona punktacja domów, poproszono Hermionę o ułożenie grafiku oraz załatwiono podstawowe sprawy. Dopiero potem poruszono główny temat, na jaki mieli porozmawiać.
– Czas nieuchronnie biegnie do przodu – zaczęła powoli kobieta, prostując się. – I już niedługo skończycie szkołę. A z tym wiąże się pewna tradycja...
– Bal Absolwentów – szepnęła szeroko uśmiechnięta Hermiona. Jednak wszyscy dobrze ją usłyszeli.
– Dokładnie tak, panno Granger. Wielkimi krokami zbliża się także Bal Absolwentów, który, co nie powinno być dla was żadną niespodzianką, zorganizujecie wy. Na początku roku wśród waszych obowiązków zostało wymienione urządzanie zabaw. Czas, żebyście skorzystali z tego przywileju. 
– Czyli to my mamy zorganizować Bal Absolwentów? – Ernie wydawał się być z lekka zdziwiony.
– Nie musicie, panie Macmillan – przyznała pani dyrektor. – Tylko proszę się potem nie dziwić, że najważniejszy bal waszego życia jest podobny do stypy.
Malfoy zagryzł wargę. Gdyby nie był w gabinecie dyrektorki, roześmiałby się. Oczywiście, jego wyobrażenie o takim wydaniu balu było co najmniej przekoloryzowane, ale przez to zabawniejsze.
– Ernie, przecież organizacja takiego balu to świetna sprawa! – zauważyła Amber. – Nie rozumiem twojego zdziwienia.
– Nie, nie, ja nie mam nic przeciwko. Po prostu zapomniałem o tym przywileju, to wszystko.
– W takim razie musimy się zastanowić nad tematem przewodnim balu. Jakieś propozycje?
W pomieszczeniu zapadła cisza. Uczniowie zaczęli w głowach analizować wszystkie swoje pomysły i wybierać te ciekawsze. Najszybciej została odrzucona idea zrobienia balu maskowego – nikomu (nie licząc przy tym Ramony, która była święcie przekonana, że akurat na bal wyskoczy jej ogromny pryszcz) się ona nie podobała i wydawała się być bardziej niż oklepana. Małym zainteresowaniem cieszył się także pomysł Draco, jakim była plaża nudystów. Niby tylko szepnął to do siebie, w dodatku pod nosem... Niestety, chłopak, który dawno nie miał lekcji z McGonagall, zapomniał o jej idealnym słuchu i dostał niezłą burę.
W pewnym momencie wszystko było nudne i „nie takie". Nic się nie podobało. Wszystkie pomysły i propozycje były natychmiast obalane. Brak natchnienia był widoczny z kilometra. Jednak po pewnym czasie w końcu znaleziono tą jedną perełkę wśród tony węgla.
– Zróbmy coś w stylu mugolskiego czerwonego dywanu – zaproponowała Ramona.
O tak, to było to.



.*.*.*.*.*.*.



Reszta tygodnia minęła jak z bicza strzelił, jeśli nie szybciej. Nim ktokolwiek się spostrzegł, była niedziela, a wszyscy powtarzali, co tylko mogli. Stres dopadał każdego po kolei, nie szczędząc nikogo. W poniedziałek miały być zaklęcia i eliksiry – zarówno wersja teoretyczna jak i praktyczna. 
Wśród uczniów zapadła moda na używanie pesymistycznych wyrażeń – im bardziej gorzkie było, tym lepiej. Na pierwszym miejscu bez dwóch zdań znajdowało się „Nic nie umiem", które z godziny na godzinę cieszyło się coraz większą, niegasnącą popularnością. Zaraz po nim były „Zostanę w tej budzie na następny rok"„Merlinie, ja to wszystko zapomnę", czy „Jeszcze nigdy w życiu bardziej nie pragnęłam (bądź nie pragnąłem) być Granger". Jednak żadne lamenty nie dodawały im wiedzy, na co nie mogli nic poradzić.
Biblioteka była wręcz przepełniona, a wszędzie był taki sajgon, że pani Pince już nawet nie starała się utrzymać porządku, tylko co dwie godziny chodziła do pani Pomfrey po eliksir uspakajający.
Hermiona trzymała się z daleka od tego zgiełku. Wraz ze swoimi notatkami uciekła na błonia, pod swoją ulubioną wierzbę. W tamtej chwili nie chciała spotkać nikogo, kto był z siódmego rocznika, nawet jej przyjaciół. Była zdania, że tyle im pomogła, że z pewnością powinni poradzić sobie bez niej – co było zwykłą ściemą, ale Hermiona nie miała siły wszystkiego znów im powtarzać. Dlatego zaszyła się nad jeziorem, gdzie cisza była błoga, a spokój niemal namacalny. 
Kiedy powtarzała sobie skład eliksiru nasennego, usłyszała czyjś głos. Początkowo zignorowała go, będąc święcie przekonaną, że ktoś pewnie wybrał się na spacer, ale tak nie było. Znała ten głos.
Wychyliła się zza pnia. Między gałązkami dostrzegła Malfoya, który w ręce trzymał różdżkę i bawił się nią, a pod nosem namiętnie coś mruczał – po usłyszanej treści można było stwierdzić, że właśnie powtarzał skład Eliksiru Pieprzowego. Dziwnie wyglądał, kiedy rozmawiał sam ze sobą – w dodatku z zamyślonym wyrazem twarzy. Hermiona dostrzegła u niego w oczach coś na kształt spokoju, choć jego ręce kompletnie tego nie wskazywały. W pewnym momencie blondyn przystanął kilkanaście metrów od drzewa. Wyglądał na głęboko zamyślonego. Wielkie było zdziwienie Hermiony, kiedy odezwał się:
– Granger, przestaniesz się w końcu na mnie gapić? – spytał, po czym skierował się w stronę zarumienionej dziewczyny, która próbowała się ukryć za konarem. – Nie chowaj się, już za późno – stwierdził z uśmiechem. I rzeczywiście, chwilę później stanął przed nią, z rękoma włożonymi do przednich kieszeni swoich spodni. – Cześć – zaczął.
– Cześć – mruknęła lekko zmieszana. Była pewna, że chłopak jej nie dojrzy i było jej wstyd, że gapiła się na niego tak nachalnie, że to wyczuł.
– Widzę, że Granger w swoim żywiole – powiedział. Hermiona zmarszczyła brwi, po czym przeniosła swój wzrok na notatki.
– Wybitnie trafne spostrzeżenie – przyznała, ponownie unosząc oczy do góry. – Długo tak będziesz nade mną stał? Słońce mnie razi – dodała, mrużąc powieki.
– Ale nikt nie każe ci się patrzeć na mnie lub na moje wspaniałe oblicze. – Blondyn zaśmiał się cicho. Na twarz Hermiony wstąpił gorzki uśmiech, a ona sama oparła się plecami o pień drzewa.
– Och, racja. Rozmowa z kolanami szanownego pana Malfoya może być fascynująca – stwierdziła, wzruszając ramionami. Chłopak westchnął.
– Skoro tak bardzo nalegasz, to usiądę z tobą. – Klapnął obok niej.
Hermiona poczuła się dosyć nieswojo. Myślała raczej, że Ślizgon odejdzie zostawiając ją samą – chociaż nie chciała tego w stu procentach... Bo gdyby tego chciała, to na pewno byłaby bardziej przekonująca. Dziwnie było jej ze świadomością, że siedzi sobie obok Draco, nie rzucając się sobie do gardeł, a nawet – w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób – ciesząc się ze swojej obecności. A to wszystko zasługa tego, co zaszło między nimi...
– Stresujesz się? – spytał Draco, kiwając w stronę kartek. Nogi miał ugięte w kolanach, na których oparł ręce.
– Tak – rzekła po chwili zastanowienia. – Boję się, że przez jakiś mały błąd mogę zawalić siedem lat nauki.
– Żartujesz? – prychnął. – Boisz się, że zamiast stu procent będziesz miała dziewięćdziesiąt dziewięć? – Pokręcił głową. Kiedy tak postawił sprawę, to rzeczywiście robiło jej się głupio. Ale zaraz zrozumiała, że on nie myśli w sposób, w jaki myślała ona. 
– To nie tak – zaczęła, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. – Stresuję się, bo wiem, że jestem skłonna do wielu pozornie nic nie znaczących błędów. A w takiej sytuacji mogę stracić kilka punktów. Boję się, że moja wiedza okaże się zbyt duża i pomylę dwie różne rzeczy.
– Granger, uwierz w siebie, przecież doskonale wiesz, że sobie poradzisz. Nie dobijaj mnie. – On także oparł się o pień. – A gdzie masz swoich wiernych pachołków?
Popatrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami. Pomimo typowej dla niego wrednej odzywki, nie zezłościła się na niego. Po ich ostatniej kłótni wolała zostać z Malfoyem w jak najbardziej ciepłych stosunkach, co okazało się nie być takie trudne, jak się wydawało. 
– To nie są moje pachołki, tylko moi przyjaciele – powiedziała typowym dla siebie, przemądrzałym tonem. – A Harry i Ron są w zamku i się uczą.
– A ty im nie pomagasz? A to nowość – przyznał. W jego głosie wyczuwalna była bezpieczna dawka kpiny. Ona natomiast pokręciła głową.
– Są dorośli, poradzą sobie beze mnie.
I tak zakończyła temat Harry'ego i Rona, chociaż nie samą rozmowę. Jeszcze długo konwersowała z Malfoyem, poruszając przy tym wiele różnych tematów. Dziewczynę bardzo zdziwiło to, że owy dialog się jej podobał. Draco był naprawdę świetnym rozmówcą, potrafił wysłuchać człowieka, miał wiedzę, był inteligentny i można było powiedzieć, że miał poczucie humoru, chociaż bardzo głupie. Nie spodziewała się tego po Ślizgonie. I dodatkowo był dla niej wyjątkowo miły, co także nie uszło jej uwadze. Zupełnie, jakby to nie był on. W tamtym momencie czuła się z nim tak dobrze, że nawet poczuła do niego sympatię... I to ją przeraziło.



.*.*.*.*.*.



– Gdzieś ty była cały dzień? – usłyszała tak dobrze znajomy głos za swoimi plecami. Szybko się obróciła.
– O, tu jesteście. – Uśmiechnęła się. – Myślałam, że już jesteście w Wielkiej Sali – przyznała szczerze, idąc przy boku Harry'ego.
– Gdzieś ty była cały dzień, martwiliśmy się o ciebie – powiedział brunet, powtarzając słowa rudowłosego.
– Uczyłam się pod naszą ulubioną wierzbą, a coś się stało? – spytała kiedy przekraczali próg jadalni. Chłopcy popatrzyli po sobie, ale nic nie powiedzieli. 
– Nie – powiedział z uśmiechem Potter i na tym zakończył się temat.
Nie chcieli przyznać się, że potrzebowali pomocy przyjaciółki w nauce, ale dali sobie radę sami. Na szczęście.



.*.*.*.*.



Następnego dnia zaczęły się owutemy. 
O ósmej rano wszyscy stawili się w Wielkiej Sali, żeby napisać teoretyczną część testu z zaklęć. O dziwo, nie był on taki trudny, choć rzeczywiście wymagał dużego skupienia. W stresie nietrudno było pomylić dwa całkowicie inne zaklęcia, o czym przekonał się Ron, kiedy prawie pomylił zaklęcie Avis z Impedimenta. 
Jednak według uczniów zdecydowanie ciekawsza była część ustna – chociaż nie dla wszystkich. Wywołana Susan Bones zemdlała w drodze do sali, w której miał się odbyć egzamin. Dopiero po zażyciu sporej dawki Eliksiru Cucącego i Przeciwstresowego mogła przystąpić do testu jej umiejętności.
Po przerwie na obiad, czekały ich Eliksiry. Wszystko wyglądało niemal tak samo, różniły się tylko pytania. Siedząca przed klasą, w której odbywała się część ustna, Hermiona miała nadzieję, że pójdzie jej dobrze. Chociaż ona w porównaniu do Harry'ego to pryszcz. Potter nigdy nie był orłem z Eliksirów, a nie chciał popsuć sobie ostatecznych wyników jednym głupim przedmiotem.
– Patrz na Pottera – mruknął cicho Blaise, będący obok Draco. – Stresuje się, jakby sam Snape miał być egzaminatorem – zaśmiał się czarnoskóry, co udzieliło się samemu blondynowi.
– Kto wie, co nas czeka za tymi drzwiami. – Malfoy wzruszył ramionami. – Może Snape miał jakiegoś wyjątkowo wrednego bliźniaka, który zamierza dokończyć niecne plany udupienia Pottera?
– To by było ciekawe... – przyznał Zabini.
– Ale raczej się nie zdarzy – stwierdził stojący przy parapecie Harry. – Z tego, co wszyscy wiemy, Snape nie miał bliźniaka, więc nie sądzę, żeby wasze marzenia się spełniły.
Draco i Blaise wymienili między sobą zdziwione spojrzenia. Nie spodziewali się, że Potter ich usłyszy.
– Następnym razem polecam mówić ciszej – wtrąciła swoje trzy knuty Hermiona. Chłopcy mieli wrażenie, że czytała im w myślach. – Wtedy prawdopodobieństwo, że ktoś usłyszy jest dużo mniejsze. – Uprzejmy uśmiech wstąpił na jej oblicze, chociaż Draco widział w jej spojrzeniu naganę. Ślizgon głośno przełknął ślinę, co mógł usłyszeć tylko Blaise, siedzący najbliżej niego.
– Niezły pomysł. Sam bym na to nie wpadł – odpowiedział. Według niego to było dyplomatyczne, ale prawda okazała się być inna. Hermiona cicho się roześmiała.
– To nie ulega żadnej wątpliwości – zauważyła, a jej kąciki ust nadal były uniesione. I, co dziwne, Draco także.
Harry przyglądał się przyjaciółce i Ślizgonowi. Coś było nie tak, jak powinno. Malfoy był dla niej uprzejmy, a ona rozmawiała z nim bez cienia skrępowania. Wiedział, że Draco się zmienił w jakiś sposób, chociaż lepszym stwierdzeniem było, że dorósł. Już nie zachowywał się jak dzieciak, który wywoływał kłótnie na każdym kroku. Jednak nie spodziewał się, że będzie zachowywał się aż tak dobrze w stosunku do jego przyjaciółki. Co nadal nie zmieniało faktu, że go nie lubił.
– Granger Hermiona. – Usłyszał głos egzaminatora, który co jakiś czas wywoływał kolejne osoby. Harry odwrócił się do szatynki. 
– Powodzenia – szepnął cicho.
– Nie, dziękuję – odpowiedziała mu, po czym poszła w stronę drzwi.
Harry, pchnięty impulsem, przeniósł swój wzrok na Malfoya. Ku jego zdziwieniu, odprowadzał on Hermionę spojrzeniem. I wcale go od niej nie odrywał. W końcu ona przystanęła i odwróciła się. A wtedy Malfoy zrobił coś, czego Wybraniec się nie spodziewał. Blondyn kiwnął głową, jakby chciał ją uspokoić i puścił jej oczko. Ona odpowiedziała mu kolejnym uśmiechem i dopiero wtedy weszła do sali.
Harry nie rozumiał tej całej sytuacji, ale nie zamierzał też wypytywać o to przyjaciółkę. Był zdania, że Hermiona powie mu o wszystkim jeżeli będzie taka potrzeba. Ufał jej, nawet wtedy, kiedy w grę wchodził Malfoy. 
– Wszystko dobrze? – spytał Ron, który w końcu wrócił z toalety. 
– Tak, oprócz tego, że to jest egzamin z eliksirów.
– Przecież wiem, że mamy eliksiry – powiedział rudowłosy, rozglądając się wokoło. – A Hermiona już weszła?
– Tak, dosłownie przed chwilą.



.*.*.*.



Kiedy Hermiona weszła do pomieszczenia, drzwi same się zamknęły. Obok niej stał mniej–więcej czterdziestoletni mężczyzna. Miał krótkie, czarne włosy, które powoli zaczynały siwieć. Jego oczy były szare i uśmiechał się uprzejmie. Na jego czarnej, eleganckiej szacie znajdowała się plakietka z napisem: Thomas McCartney, egzaminator.
– Powtarzam to każdemu uczniowi: nie denerwuj się – odezwał się mężczyzna. – Test będzie banalny. – Na te słowa Hermiona kiwnęła, aby pokazać, że wszystko rozumie. – Zaraz podejdziesz do pani Spacey i wylosujesz kartkę. Następnie dasz ją panu Smithowi, który przeprowadzi cię przez ten egzamin, że nawet nie zauważysz, kiedy śpiewająco go zdasz – wytłumaczył. – W sali jest sto Eliksirów. – Wskazał dłonią. Hermiona posłusznie spojrzała w bok. Dziewczyna zauważyła stojące w dziesięciu rzędach. Na każdej z nich stało dziesięć zamkniętych kociołków, a każdy z nich miał swój numer. Już wiedziała, co miała zrobić, choć mężczyzna jej tego nie powiedział. – Twoim zadaniem jest odgadnięcie eliksirów, które wylosowałaś. Każdy eliksir to dziesięć procent z tej części egzaminu. Proste?
– Tak – odparła krótko, kiwając głową.
Podeszła do siedzącej przy stoliku siwej kobiety. Miała łagodny wyraz twarzy. Przywitała ją z uśmiechem, a Hermionie stres zaczął opadać. Wierzyła, że sobie poradzi. Wzięła przypadkową kartkę. Podniosła ją i przeczytała napis: Zestaw 15. Niczego jej to nie mówiło. 
Podała kartkę panu Smithowi, który zaraz trzymał jej egzamin. Mężczyzna był stary i bardzo niski – nawet Hermiona, która do osób wysokich nie należała, przewyższała go. 
– Szczęściara – odezwał się pan Smith. – Masz jeden z prostszych zestawów – dodał, po czym podszedł do stanowiska numer trzy.
Podniósł pokrywkę kociołka, a Hermiona pochyliła się nad nim. Substancja nie miała ani zapachu, ani koloru. Bez problemu odgadła, że to Veritaserum. Przy następnym stanowisku było Felix Felicis, dalej Eliksir Przeciwbólowy. Czwartym odgadniętym okazał się być Wywar Żywej Śmierci. Potem już szło z górki – zgadła Eliksir UtrwalającySzkiele–WzroEliksir Słodkiego Snu, Eliksir Wiggenowy oraz Eliksir Żywego Ognia, który ważyła w tym roku szkolnym z Malfoyem.
Potem podeszła do ostatniego stanowiska w ostatnim rzędzie. Egzaminator uprzedził, że eliksiry stąd jest najtrudniej odgadnąć. Kiedy podniósł pokrywkę, Hermiona nachyliła się nad substancją. Uderzył ją intensywny zapach – Hermiona poczuła pastę do zębów, woń skoszonej trawy i nowego pergaminu. To była Amortencja. Pannę Granger zdziwiło jednak, że to nie wszystko, co czuła – było coś jeszcze. Delikatny, subtelny zapach, którego wcześniej nie wyczuwała w swojej Amortencji. Dziewczyna wzięła głębszy wdech, by móc przypisać woń do konkretnej rzeczy. Wiedziała, że skądś ją znała, ale nie wiedziała co to było. Zaintrygowało ją to i czuła, że musi odkryć, czego był to zapach.
– Nie wiesz co to jest? – spytał pan Smith, kiedy zobaczył, że Hermiona pochylała się nad kociołkiem od dłuższego czasu, ale nie podawała odpowiedzi. 
– To jest Amortencja – odparła szybko. Staruszek uśmiechnął się, a potem przykrył kociołek.
– Brawo, wszystkie odpowiedzi prawidłowe. Gratuluję.
– Dziękuję.



.*.*.



Draco Malfoy nie bardzo wiedział, co może być na części ustnej z Wróżbiarstwa.
Niby wróżbiarstwo to przedmiot jak każdy inny, ale uczniowie nie traktowali go poważnie. Niemal wszyscy chodzili tam, żeby się pośmiać ze starej wariatki, jaką niewątpliwie była Trelawney – nie wliczając w to Lavender Brown i Parvati Patil, którym rzeczywiście zależało. Jednym, ale za to wielkim minusem całej tej sytuacji był fakt, że musieli się uczyć. I chyba to było najgorsze. Draco poszedł na wróżbiarstwo, bo zależało na tym Pansy. On lubił chodzić na te lekcje ze względu na to, że zawsze miał po nich wyśmienity humor, a czasem udało mu się coś zobaczyć w kuli. I, co ciekawe, jak już udało mu się określić czym było to, co widział, to było aż pięćdziesiąt procent szans na to, że się sprawdzi.
Jednak w czasie trwania owutemów, Draco był pewien, że nienawidził wróżbiarstwa i to całym sobą. Nawet ta dziwaczka Trelawney nie była warta jego czasu spędzonego w Wieży Północnej. Musiał się uczyć rzeczy tak głupich, że przekładało się to na niego samego.
– Zabini, wiesz co? – zaczął Draco na śniadaniu w środę, przed częścią teoretyczną.
– No co?
– Jesteś jak bukiet składający się z piętnastu białych stokrotek – zaczął blondyn. Blaise uniósł brew. – Kiedy się śnisz, to z góry wiadomo, że kolejny dzień będzie do dupy. – Uśmiechnął się. – Śniłeś mi się dzisiaj.
Blaise nie obraził się na niego, gdyż sam nie miał przyjemności uczyć się wróżbiarstwa, zrezygnował niedaleki czas po Granger. Wiedział jednak jakie katusze i odmóżdżenie przeżywał jego przyjaciel. Musiał jakoś odreagować.
Sama część teoretyczna nie była zła. Połowa odpowiedzi Draco brzmiała „śmierć" – głównie dlatego, że zgadywał – a na resztę, w głównej mierze, znał odpowiedź.
Dopiero potem było gorzej. Chłopak zastanawiał się, co mogło by być na części ustnej i doszedł do wniosku, że jedyne, co mogli zrobić, to patrzenie w szklaną kulę i interpretacja widoku. Co ciekawe, miał rację – zupełnie, jakby to przewidział.
Siedział przed szklaną kulą, a jakaś stara (ledwo trzymająca się, jak określił w myślach) baba, która tak się wyperfumowała, że aż go odurzyło, stała nad nim, jakby chciała go wkurzyć. Blondyn myślał tylko o tym, jak kulturalnie zatkać nos. Ale nie znalazł takiego rozwiązania.
– Widzisz coś w kuli, kochanieńki? – spytała.
Tylko odbicie twojej parszywej gęby – pomyślał niechętnie, ale spojrzał w kulę i skupił się. W końcu musiał coś powiedzieć.
Ku jego zdziwieniu, zobaczył coś – a dokładniej małą, fioletową stokrotkę. Szczerze, to nie miał pojęcia, co to oznaczało – to znaczy, coś mu majaczyło w głowie, ale kwiatowe symbole powtarzał dawno temu, bo był to dosyć rzadki znak. A że cisza między nim, a egzaminatorką trwała niepokojąco długo, musiał improwizować.
– Tak, widzę – odparł. – Tylko nie bardzo wiem co to jest... – wyrwało mu się niechcący, gdyż był zbyt zajęty wymyślaniem czegoś wiarygodnego. Kobieta popatrzyła na niego zdziwiona.
Cholera – pomyślał. – Zasada numer jeden: Nigdy. Nie. Mów. Że. Czegoś. Nie. Umiesz. Na. EGZAMINIE.
– To znaczy, wiem – stwierdził szybko. – Widzę ponuraka, omen śmierci – rzekł pewnie, chociaż w jego oczach mienił się śliczny kwiatek.
– Och, naprawdę? – spytała zdziwiona staruszka. – Raczej w tych czasach ponurak nie powinien się pokazywać się w przywidywaniu przyszłości.
Draco zachmurzył się.
Odurzyłaś mnie tymi chrzanionymi perfumami, to teraz słuchaj pierdół – przeszło mu przez myśl.
– Ciotka mojego przyjaciela jest śmiertelnie chora. Ona... – Kobieta przerwała mu ruchem dłoni.
– Rozumiem. – Kiwnęła głową. – Zdałeś, masz sto procent. – Zapisała coś w notesie. – Albo jesteś znakomitym aktorem, albo rzeczywiście masz zdolność przewidywania przyszłości – skrzeknęła. – Dziękuję ci, że nie musiałam słuchać naiwnych głupot.
– Proszę – odpowiedział niepewnie. Nie wiedział, czy właśnie tego oczekiwała. – Do widzenia.
– Do widzenia.
I wyszedł.



.*.



Jeszcze tego samego dnia Draco zawitał w bibliotece. Poczuł się trochę jak Hermiona Granger, która spędziła połowę swojego życia w tym miejscu. Dział ksiąg o wróżbiarstwie był zaskakująco... skąpy. Musiał to stwierdzić nawet on – osoba, którą ilość książek w bibliotece interesowała tyle, co zeszłoroczny śnieg. I pomimo tego, że owy dział ograniczał się do kilku niewielkich regałów, to i tak nie wiedział od czego zacząć – zupełnie, jak w dziale historycznym, który ograniczał się do prawie dwudziestu regałów.
Blondyn z nadzieją chwycił jedną cienką książkę i zabrał się za szukanie w niej informacji o stokrotkach. Lektura okazała się być równie bezużyteczna, co cienka, więc zaraz odłożył ją na swoje stare miejsce. 
Kompletnie nie wiedział jak zacząć. Niby tytuły ksiąg mogłyby mu co–nieco podpowiedzieć, ale ich grubość była wręcz odpychająca. On chciał dojść do swojego celu, używając przy tym jak najmniej siły i chęci – w skrócie: po szlachecku. I zamiast powtarzać sobie wszystkie po kolei bitwy goblinów, on stał przed zbiorem i drapał się w głowę w zamyśleniu. W końcu, po pewnym czasie, zdecydował się na jedną z lektur z obiecującą, zieloną okładką. Już miał usiąść na swoim stałym miejscu i przeanalizować jej treść, kiedy poczuł ból w łokciu i usłyszał za sobą cichy syk. Szybko obrócił się, żeby zobaczyć do kogo należał głos. 
Za nim stała Granger, która z grymasem rozcierała sobie ramię. Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami. 
– Uważaj trochę – powiedziała. 
– Granger, z nieba mi spadłaś! – zawołał, nie przejmując się jej poprzednimi słowami. – Potrzebuję twojej pomocy.
– Najpierw na mnie wpadasz, nabijasz siniaka, a potem chcesz, żebym ci pomagała?
– No dobrze, przepraszam – rzekł. – Chociaż to nie było celowe, ale to mniej ważne...
– Czego ode mnie chcesz? – spytała, przerywając mu. – Tylko nie masz na co liczyć, jeżeli to ma jakikolwiek związek z jutrzejszą historią magii, wiesz?
– Historię Magii to ja mam w jednym palcu – powiedział pewnie, trochę koloryzując prawdę. Nie był zły, ale najlepszy też nie. Można było go zaliczyć do osób średnich.
– Czyżby? Trzecia bitwa goblinów za czasów Sharka VI? – spytała, zakładając ręce na piersi.
– Tysiąc pięćset sześćdziesiąty siódmy – odparł gładko. Hermiona kiwnęła z uznaniem.
– A dokładniej?
– Trzeci kwietnia, oczywiście. – Malfoy posłał jej dumny uśmiech. 
– Malfoy, to był czwarty kwietnia! – zauważyła. Blondynowi zrzedła mina.
– Racja – mruknął niezadowolony, trąc z niezadowoleniem czoło. – Ale nie chodziło mi o historię magii, tylko o wróżbiarstwo...
Szatynka spojrzała na niego zdziwiona. Miała wrażenie, że żartował, ale jego mina jasno wskazywała na szczerość jego intencji. Zdziwiła ją jego prośba – każdy wiedział, że nie radziła sobie z Wróżbiarstwem. To był jedyny przedmiot, który na zawsze miał zostać jej piętą achillesową, a mimo wszystko ktoś oczekiwał pomocy od niej właśnie z nim – i to nie byle kto! Sam Draco Malfoy! Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie, jakby chciała określić, czy żartował. Był poważny, bez problemu można było zauważyć, że mu na tym zależało. Hermiona głośno westchnęła.
– Malfoy, wiesz, że nienawidzę wróżbiarstwa i kompletnie się na nim nie znam? – spytała. Malfoy uśmiechnął się kpiąco.
– Oczywiście, że wiem! Jednak to nie zmienia faktu, że potrafisz wszystko znaleźć, szczególnie, kiedy chodzi o książki.
Ostatecznie zgodziła się, jednak pod warunkiem, że da mu jedynie pół godziny, nie więcej. Samo żądanie nie miało większego sensu, bo po kwadransie potrzebna chłopakowi informacja została odnaleziona. Pannę Granger szczerze interesowało, czemu akurat chciał wiedzieć, co oznaczała stokrotka. Wolała go o to nie pytać, bo była pewna, że by jej tego nie powiedziałby. A nawet, gdyby do czegoś się przyznał, to nie mogła mieć pewności, że to prawda. Kiedy odrzuciła od siebie chęć, żeby go spytać, nachyliła się bliżej książki, żeby dowiedzieć się, co oznaczał symbol.


Stokrotka widziana w szklanej kuli jest bardzo dobrym omenem. Najczęściej widzianą stokrotką jest ta o kolorze fioletowym; przypadki, kiedy ktoś dostrzegł inne barwy tego kwiatu są pojedyncze, rzadko podparte faktami innymi niż zapiski danych wróżbitów. Fioletowa stokrotka oznacza zbliżające się zmiany w sferze miłosnej. Ten, kto zobaczył ową stokrotkę, może spodziewać się nadchodzącej miłości, lub zaczyna jej doświadczać. Rada: mieć oczy szeroko otwarte i uważać na płeć przeciwną.

Zdziwiona dziewczyna wciągnęła powietrze… I wtedy to poczuła. Wyczuła nieznany jej zapach z Amortencji. I – co najbardziej ją zdziwiło – należał on do Malfoya. To były jego perfumy... Otworzyła szeroko oczy i natychmiast wstała ze swojego krzesła.
– Gratuluję, Malfoy – zaśmiała się nerwowo. Wiedziała, że to zapewne on zobaczył stokrotkę w kuli, inaczej nie zależałoby mu na odnalezieniu jej znaczenia. Draco popatrzył na nią spod byka, na ona się roześmiała. Jednak jej dobry humor nie był szczery… W środku dziewczyna, oprócz przerażenia i szoku spowodowanego swoim odkryciem, czuła zazdrość, choć kompletnie nie wiedziała, dlaczego.
– Bardzo śmieszne… – Pokręcił głową. – Granger... – zaczął sekundkę później. Dziewczyna spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. – Dziękuję za pomoc. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – przyznał i odwzajemnił jej gest. Hermionie zrobiło się cieplej na sercu na ten widok.
– Nie ma za co – odpowiedziała. – Radzę uważać na swoją sferę sercową – dodała i odeszła.
Czuła na swoich plecach spojrzenie Draco aż do momentu, kiedy zniknęła za zakrętem. Wyszła na hogwarckie błonia. Musiała się uspokoić i przetrawić swoje nowe odkrycie...
Wyczuła perfumy Malfoya w swojej Amortencji... To nie mogła być prawda!




____________________
Cześć!
Skończyłam rozdział na czas, tak jak obiecałam :D Myślę, że kolejny będzie już za tydzień (wywiążę się z terminu, obiecuję!).
Mam nadzieję, że niespodzianka w postaci świadomości Hermiony się spodobała. :D
Widzimy się za tydzień
Pozdrawiam,
Feltson

22 komentarze:

  1. Ona już wie, ona już wie. Rzeczywiście to niespodzianka.
    ;)weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥ :D
      Cieszę się, że niespodzianka Cię zaskoczyła :3

      Usuń
  2. Oho! Egzaminy pomagają im w „sferze miłosnej”! Wyobrażam sobie zmieszanie Hermiony. A i Draco musi być zaskoczony. Wyczuwam, że niedługo już będą razem :D
    Chociaż szkoda, że to już koniec (wiem, jeszcze troszeczkę będzie). Planujesz pisać następne opowiadanie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, jeszcze się trochę z nimi podroczę, jeżeli chodzi o bycie razem :D
      Jeszcze zostało sześć notek, to nie tak mało :P
      I tak, planuję jeszcze co najmniej 2 opowiadania :D Ale nad kolejnym prace powoli trwają :)

      Usuń
  3. Czuję, że teraz dopiero się zacznie dziać między naszą parką ;)
    Rozdział bardzo fajny i cieszę się, że oboje odkryli to czego się nie spodziewali. Fajnie wymyśliłaś te egzaminy
    Oczywiście czekam na dalszy ciąg i życzę weny ;)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowości dzisiaj będzie 3 rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie ♥
      Napiszę dziś komentarz na Simply... :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  4. MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS! xD
    Bardzo oryginalny sposób by dowiedzieć się, że się w sobie zakochali.
    Ciekawe kiedy się to tego przyznają xD Przeczuwam, że będzie się działo... (Będzie, będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało!).
    Pisz dalej! Ja chce znać ich dalsze losy!
    Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D ♥
      Czy ja wiem, czy będzie aż taki szał... Wszystko się okaże! :D

      Usuń
  5. Hermiona już wpadła :D Harry już coś się domysla :D a co Draco o tym sądzi? domysla się kogo może dotyczyć to co przeczytał czy dalej głową w mur?

    Dużo weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥
      Jeszcze nie wiem, co zrobię z Draco... Ale raczej to pierwsze :3
      Również pozdrawiam!
      Feltson

      Usuń
  6. Mam okropnego lenia. Dodaję znak, że byłam tu :P Rozdział super. Akcja miłosna się rozwija... :3
    Pozdrawiam KH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥ Każdy, nawet najmniejszy ślad się liczy :)

      Usuń
  7. Perfumy Malfoya? Czyli Hermiona wpadła. Harry'emu już tam coś w tej cudnej główce świta *·* Teraz to będzie Moda na sukces! XD Ale przyznam że czekałam na to od 1 rozdziału ;*

    Weny!♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hariet! :D Nie będzie Mody na sukces, bo nie zamierzam robić 5k (lub nawet więcej części) ale trochę się porobi :D

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Doskonały pomysł z egzaminami! Z ich formą i tym, czego dowiedzieli się Hermiona i Draco. Są tacy uroczy - zupełnie nie zauważają tego, co się pomiędzy nimi dzieje - chociaż już nawet Harry zaczyna coś zauważać!
    Ciekawa jestem, czy w kolejnym rozdziale będzie ciąg dalszy egzaminów, czy może zaskoczysz Nas już Balem Absolwentów (wtedy musi zaiskrzyć pomiędzy nimi! i wybuchnąć ^^).
    Jedyny zgrzyt - powinien być chyba eliksir Cucący, a nie Cudzący. ;)
    Pozdrawiam, życząc czasu i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Oczywiście, poprawię :)
      Bal będzie trochę później, ale zgadza się - zaiskrzy! :3
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  10. Moim zdaniem jeśli idzie o ucucia to Draco to ciemniak, a takie przedstawianie go w fanfikach to klasyka. Podejżewam ze dostrzegłby to w kim się zakochał dopiero w tedy gdy "pociąg do stacji Miłośc" rozsmarował go na drzewie. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D ❤
      Pociąg go nie rozsmaruje, ale aż taki ciemny to on nie będzie... Ale będzie zaprzeczał (w końcu to Zenit skrajnych uczuć :D )

      Usuń
  11. Świetny rozdział!
    Czytając przygotowania uczniów do egzaminów widziałam siebie przygotowującą się do matur, które mam za rok. xD
    Nieźle się zsynchronizowałaś z czasem, rozdział w tym samym czasie, co maturki. :D
    Nie zdziwił mnie fakt, że Hermiona zdaje wszystko na setkę. Czasem mam wrażenie, że jak była mała to połknęła jakieś obszerne tomiszcze. Encyklopedia z niej.
    Stokrotka - masakra! Ciekawi mnie jak długo Malfoy będzie odkrywać swoją miłość w powietrzu. :D
    Amortencja, no, no, no. Spodziewałam się, że coś będzie związanego z Malfoyem, jak tylko doszłam do "pastę do zębów". Zmieszanie Hermiony w tym wszystkim jest najlepsze.
    Ciekawi mnie jak pozostali sobie radzą z egzaminami...

    Życzę powodzenia w napisaniu następnego rozdziału!
    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ❤
      Szczerze mówiąc, to inspirowały mnie matury :D
      Ale synchronizacja nie była planowana...
      Reszta okaże się później... :D
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  12. Uroczy rozdział :3
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia