Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 26: Co nam w sercach gra?
Uczucie: Zaprzeczanie, niepewność, zakochanie
Gif zrobiony przeze mnie... Nie wiem czemu, ale pasował mi tutaj, więc wstawiłam :3
Blaise wyraźnie
czuł, że coś było w powietrzu. Był tego bardziej niż pewien i nawet nie
ukrywał, że coś go nurtowało. Otwarcie się zamyślał.
Owutemy skończyły
się już dobry tydzień temu, ale jego przyjaciel nadal był wiecznie zamyślony i
ciągle latał do biblioteki. Do tej pory sam mu nie powiedział dlaczego, ale nie
musiał tego robić. Może nie uważał Zabiniego za wybitnie inteligentną osobę,
ale na pewno nie był ślepy i potrafił skojarzyć fakty. Miał swoje podejrzenia,
które każdego dnia nabierały kolorów, stawały się coraz wyraźniejsze i był ich
coraz bardziej pewny. Siedział jednak cicho, wiedząc, że w takiej sytuacji
oczekiwałby od Draco dyskrecji. Postanowił więc sam ją zachować, co pozwalało
mu także dłużej obserwować całą sytuację i zbierać więcej dowodów dla podparcia
swojej tezy.
– Ziemia do
Blaise'a, ziemia do Blaise'a! – Usłyszawszy to, poczuł delikatne szturchnięcie
w ramię. Otrząsnął się z zamyślenia.
– Blaise do ziemi
– mruknął z uśmiechem. Poczuł, jak Amber kładzie mu głowę na ramieniu,
wpatrując się w jezioro. Od wody bił przyjemny chłód, który w środku maja
stawał się coraz bardziej pożądany.
– Znowu się
zamyśliłeś – zauważyła dziewczyna, bawiąc się przy tym rogiem koca, na którym
siedzieli. – Coś się dzieje? Wszystko dobrze? Nie zdradzasz mnie? – spytała bez
cienia podejrzenia. Oboje cicho się roześmiali, jakby zadała pytanie typu: Czy
śnieg na Grenlandii jest zielony? Ufała
mu bezgranicznie, dlatego pytanie, retoryczne oczywiście, zostało użyte dla
rozluźnienia atmosfery.
– Ależ oczywiście,
że cię zdradzam! – odparł lekko. – W myślach z moim przyjacielem.
– Coś tak czułam,
że jestem twoją przykrywką...
– Nawet nie wiesz,
jak bardzo zależało mi na tym, żebyś czuła się odrzucana na cześć Draco.
Doczekać się nie mogłem...
– Blaise! – Znowu
szturchnęła go w ramię, jednak towarzyszył jej przy tym śmiech. – Co się stało,
że Malfoy aż tak zaprząta twoje myśli?
Zabini zamyślił
się na krótką chwilę.
– Nie wiem –
przyznał. – Ale czuję, że coś się kroi...
Wiedział, że nie
powinien jej okłamywać, ale wolał nie chwalić dnia przed zachodem słońca.
.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
Hermiona dziwnie
się czuła przez ostatni tydzień. Świadomość, że dodatkowy zapach, który wyczuła
w Amortencji podczas owutemów, to perfumy samego Draco Malfoya, nie dawała jej
spokoju. Nie mogła czuć jego perfum
w swojej Amortencji.
Przecież to było bardziej niż abstrakcyjne, nierealne, niemożliwe!
A jednak się
wydarzyło. Wyczuła jego perfumy w eliksirze i była tego stuprocentowo pewna –
tylko on tak pachniał... Tak męsko, ale przy tym delikatnie. Tylko on umiał
używać perfum tak, że były idealnie wyczuwalne, ale nie dusiły. Jednak to nie
zmieniało faktu, że ona nigdy nie powinna wyczuć jego zapachu w Amortencji, to
nie miało sensu...
Przecież ona nie
była w nim zakochana...
Owszem, wiele
połączyło ją i Draco w tym roku szkolnym. Pamiętała jego jego krzywe spojrzenie,
kiedy na początku roku spóźniła się na pociąg. Pamiętała odkrycie Szkółki
Merlina i jego wielką niechęć do Carmen i Melody. Pamiętała swój pierwszy mecz
i szok w jego oczach, kiedy przegrali w wielkim stylu. Pamiętała żarty, które
wyciął jej z kolegami i jej cudowną zemstę, która zapadła w jego pamięć na
zawsze. Pamiętała jego dziwne zachowanie, kiedy Pansy była chora. Pamiętała,
jak niósł ją do szkoły, gdy skręciła kostkę. Pamiętała odkrycie Wyspy
Zakochanych i jego opowieść o Katie. Pamiętała święta i sylwestra u jego boku,
a także łączący ich pakt o nieagresji. Pamiętała szlaban u profesor Levis.
Pamiętała ich wielką współpracę na eliksirach i obronie przed czarną magią.
Pamiętała szlaban, na którym go pilnowała. Pamiętała odkrycie Wielkiej Biblioteki
Założycieli Hogwartu. Pamiętała noc, kiedy zwierzała mu się i moment, gdy jemu
jako pierwszemu powiedziała o swoim planowanym wyjeździe do Australii.
Pamiętała ich wspaniały pierwszy pocałunek. Pamiętała, kiedy uratował ją przed
tłuczkiem na meczu. Pamiętała żart Irytka, kiedy przez cały dzień trzymali się
za ręce. Pamiętała ich ostatnią kłótnię, która zabolała ją wyjątkowo mocno.
Pamiętała ich drugi pocałunek nad jeziorem. Pamiętała chwilę, kiedy pocieszał
ją w trakcie Święta Bohaterów.
Tak wiele rzeczy
połączyło ją i Malfoya w tym roku. Nie żałowała żadnej z nich. Żadnej.
Każda chwila u boku blondyna była niezapomniana, wyjątkowa. Każda z nich
sprawiała, że łączyła ich coraz trwalsza więź. Każda chwilą przybliżała ich do
siebie, odsuwając niechęć.
Czy więc mogła się
w nim zakochać?
Tak, mogła się w
nim zakochać. Jednak nie to było dla niej najgorsze.
Ona się w nim
zakochała.
I już nic nie
mogła z tym zrobić.
.*.*.*.*.*.*.*.*.
Draco odłożył
książkę, którą czytał.
W ostatnim czasie
spędzał ogromną ilość czasu w bibliotece. Właściwie, to nie robił tam niczego
szczególnego – trochę czytał, czasem zastanawiał się nad zachowaniem Granger. A
miał co analizować… Odkąd poprosił ją o pomoc, zachowywała się dziwnie. I mimo
że nie rzucało się to w oczy, zauważył to – zawsze był bardziej spostrzegawczy
niż swoi rówieśnicy. Dostrzegł, że w jego obecności się spinała. Dłonie
zaciskała w piąstki, a jej policzki przybierały delikatną, ledwo
niedostrzegalną różową barwę. Jej zachowanie intrygowało go… więc zaczął ją
obserwować.
To także dla niej
przychodził do biblioteki. Lubił ją obserwować, szczególnie, kiedy nie była
tego świadoma. Zauważył wiele rzeczy, których nie dostrzegł wcześniej. Na
posiłkach nie spieszyła się i zawsze słuchała wywodów Weasleya, który zawsze
gadał z pełnymi ustami. Zawsze, kiedy zwracała mu uwagę, a on tylko machał na
to, kręciła głową. Na lekcjach, gdy słuchała nauczyciela, bawiła się rogiem
swojej szaty albo włosami. Kiedy myliła się podczas pisania notatki, zawsze
zagryzała dolną wargę i z niechęcią kreśliła błędy. Najbardziej lubił ją
obserwować w bibliotece. Gdy czytała, wyglądała na wyjątkowo spokojną. Często
bywała tak zamyślona, że nie dostrzegała go, mimo że czasem wystarczało tylko
podniesienie głowy. Ale jemu to nie przeszkadzało. Draco nie rozumiał, dlaczego
tak chętnie obserwował Hermionę, ale podobało mu się to. Lubił się jej
przyglądać, szczególnie kiedy była blisko.
Szatynka wstała z
krzesła, na którym siedziała. Zebrała książkę ze stolika i ruszyła w stronę
wyjścia. Blondyn westchnął i ponownie zaczął czytać książkę, którą zaczął. Nie
miał paranoi, żeby ją śledzić. Co innego patrzeć na nią, gdy była blisko, a co
innego najzwyczajniej w świecie ją śledzić.
.*.*.*.*.*.*.*.
– Gapisz się. – Usłyszał
Draco z boku. Leniwym ruchem przesunął wzrok z roześmianej Granger na
siedzącego obok Zabiniego, jedzącego płatki z mlekiem.
– Zastanawiam się
tylko, czy Granger się śmieje, czy dusi. – Blondyn wzruszył ramionami. – To
chyba nie jest gapienie, prawda?
– Ależ Smokuniu,
oczywiście, że to gapienie – powiedział Blaise tonem matki tłumaczącej coś
dziecku. – Patrzyłeś na nią już zanim zaczęła się śmiać. W dodatku patrzyłeś na
nią ponad dziesięć sekund i mrugnąłeś tylko raz. Bardziej gapić się nie mogłeś.
– Och, daj już
spokój.
Draco wrócił do
jedzenia swojego śniadania. Zaczął martwić się sam o siebie. To nie było już
normalne i miał tego świadomość. Czuł, że coś było z nim nie tak, skoro
ostatnio odczuwał potrzebę obserwowania tej dziewczyny i chciał być blisko
niej... Ostatnio czuł się tak przy Katie... Ale nie chciał dopuścić do siebie
myśli, że mógłby czuć do Hermiony to, co do panny Bell...
Popraw sobie wrażenia estetyczne i NIE GAP
SIĘ JUŻ NA NIĄ. Niech Granger uśmiecha się do Weasleya ile chce –
zakpił w myślach.
O tak, było mu
„lepiej". Już się na nią nie patrzył, bo – w gruncie rzeczy – słowa
przyjaciela trochę go otrzeźwiły.
.*.*.*.*.*.*.
Pewnej soboty,
wieczorem, wszyscy prefekci zebrali się na naradę. Czas płynął nieubłaganie
szybko i nawet nie zauważyli, kiedy do balu został im niewiele ponad miesiąc, a
nic nie zostało zorganizowane. Kolejne – przedostatnie już spotkanie z
McGonagall, na którym mieli przedstawić jej plan dotyczący imprezy, a ona miała
go zatwierdzić – miało być w najbliższy piątek, a oni nie mieli zielonego
pojęcia co i jak. Dlatego zorganizowali taki wieczorek, jak na początku roku,
gdy chcieli się zintegrować (z tą różnicą, że tym razem wszystko przygotowały
dziewczyny, a chłopcy łaskawie mieli im towarzyszyć).
– Musimy wymyślić
wszystko – zaczęła Hermiona, kiedy spóźniony Ernie w końcu raczył przyjść na
spotkanie. – Na razie mamy tylko temat: mugolski czerwony dywan. I to by było
na tyle. Jakieś pomysły? – Dziewczyna popatrzyła na zebranych. Wszyscy mieli
nietęgie miny. Kompletnie nie wiedzieli, co zrobić.
– Zacznijmy od
tego, że nie bardzo wiem co to jest ten ,,mugolski czerwony dywan”. Bo chyba
nie chodzi o to, że wyłożymy Wielką Salę czerwonym dywanem, no nie? – Draco
naprawdę nie wyglądał na takiego, co by znał się na mugolskim życiu.
No tak, czystokrwisty czarodziej aż do bólu –
pomyślała panna Granger, ale nie skomentowała niewiedzy Ślizgona, tylko
wszystko po kolei mu wytłumaczyła. W pewien sposób to pomogło uruchomić
myślenie reszty zebranych. Draco słuchał jej z zaciekawieniem, czego ona nie
mogła nie dostrzec.
– A może położymy
w wejściu do Wielkiej Sali taki czerwony dywan? – zaproponował blondyn.
Hermiona szeroko otworzyła oczy. To było tak oczywiste, że aż zdziwiła się, że
ona na to nie wpadła! Czerwony dywan na imprezie o takim temacie był
obowiązkowy. Szatynka kiwnęła na znak zgody, po czym na liście zapisała jego
propozycję.
– A może, skoro
musimy mieć mugolskie stroje, to cała impreza będzie taka po mugolsku? –
powiedziała Pansy. Hermionie spodobał się ten pomysł, ale jednak większość była
na nie.
– Pansy, to trochę
mało logiczne... Kończymy szkołę magii... A
poza tym trochę trudno byłoby udekorować Wielką Salę bez magii. Sama byś wlazła
na sufit i zawiesiła na nim ozdoby – stwierdził Calvin.
– Ale ja nie
mówiłam o tym, że podczas dekorowania mamy nie czarować... Chodziło mi o to,
żeby w czasie balu powstrzymać się od magii – broniła się Ślizgonka.
– Pansy, daj
spokój – rzekła panna Granger. – Nie wiem, po co im magia na imprezie, ale
niech im będzie. Zakazu nie będzie.
Dalej narada
przebiegła w miarę bezproblemowo. Ustalono cały wystrój sali, załatwiono
kapelę, która miała zagrać – chociaż ,,załatwiono” to zbyt duże słowo. Calvin
tylko obiecał, że poprosi brata, którego koledzy założyli ostatnio zespół
Wyjące Mandragory, który niemal desperacko szukał sposobu, żeby się wybić, aby
zagrali. Ku niezadowoleniu chłopaków, ustalono także, że na imprezie nie będzie
alkoholu. Nie protestowano jednak głośno, bo przecież i tak McGonagall by się
nie zgodziła i to doskonale gasiło zapał do kłócenia się o nic. Tak więc
spotkanie przebiegło szybko i bezproblemowo.
.*.*.*.*.*.
Następnego dnia
była niedziela, a co za tym szło – wyjście do Hogsmeade. Była to idealna
okazja, żeby kupić sobie wreszcie suknię na zbliżający się bal. Hermiona wraz z
Ginny wstały o niepoprawnie wczesnej porze, chcąc uniknąć kolejek i
przepełnionych sklepów. Miały świadomość, że prawdopodobnie żadna z dziewczyn z
siódmego roku nie miała wybranej kreacji, a to wszystko dlatego, że temat
został wyjawiony tydzień wcześniej, a to był jedyny moment, kiedy mogły ją
kupić. Ten, komu szczęście nie będzie dopisywało tego jedynego dnia, będzie
zdany na gust rodziców... A raczej nikt wolał nie ryzykować.
O godzinie
dziewiątej wyszły z zamku. Miały całe dwie godziny na wybranie sukienki dla
Hermiony – później naschodzi się mnóstwo innych dziewczyn, które będą chciały
znaleźć kreację dla siebie, a w tłoku trudno się zastanowić. A poza tym i tak
były umówione z Harrym i Ronem o jedenastej w Trzech Miotłach, a oni nie lubili
spóźnień, mimo że sami je praktykowali. Dziewczynom było to na rękę – dawało im
to bonusowe dwadzieścia minut, które na pewno by się nie zmarnowały.
Weszły do „Mody
według Elizabeth” – najlepszego i największego sklepu z odzieżą w Hogsmeade.
Dotarcie do niego zajmowało trochę czasu, ponieważ lokal znajdował po drugiej
stronie miasteczka. Butik był pełen ubrań, co zadziwiło, będącą w nim pierwszy
raz, Hermionę. Z zewnątrz lokal wydawał się być niewielki, ale w rzeczywistości
był duży. I jak tu nie kochać zaklęcia zmniejszająco–powiększającego?
– Dzień dobry –
przywitała się trzydziestoletnia ekspedientka, kiedy dziewczyny weszły do
środka.
– Dzień dobry –
odpowiedziały jej Gryfonki.
– W czymś pomóc? –
spytała uprzejmie kobieta. Popatrzyły na siebie.
– Nie, dziękujemy
– odpowiedziała Hermiona z uśmiechem.
Ginny zaprowadziła
ją do działu z odzieżą damską. Na wieszakach było pełno różnych sukienek
wieczorowych, prawdopodobnie w każdym możliwym kolorze. Widać było, że sklep
był dobrze przygotowany na dzisiejsze wyjście uczniów Hogwartu. Panna Granger
stanęła jak wryta. Nawet nie wiedziała od czego zacząć! Popatrzyła błagalnie na
Ginny, chcąc żeby ta jej pomogła. Rudowłosa pochwyciła błagalne spojrzenie
przyjaciółki, a potem spytała:
– No więc,
Hermiono, jaka ma być twoja wymarzona sukienka?
– No... – zaczęła
szatynka, ale sama nie bardzo wiedziała, co chciała. – Nie chcę niczego
kiczowatego, co świeci z kilometra i jest zrobione z odpowiedniej ilości
materiału, abym mogła się czuć komfortowo.
– Och, czyli to
odpada? – spytała z niewinną miną Ginny, biorąc do rąk jedną z sukienek. Była
ona porażająco żółta. Mimo że sięgała do połowy uda, nie była wykonana ze zbyt
wielkiej ilości materiału. Hermiona wyobraziła sobie siebie w tej kreacji.
Szybko jednak wyrzuciła z głowy ten obraz. Nie chciała na balu pożegnalnym
wyglądać jak kaczka.
– Wiesz... Jeżeli
tobie się podoba ta sukienka, to ją kup. Ja nie mam przebierać się za zwierzę,
więc każda panterka i inne tego typu wzory też odpadają.
– Masz jeszcze
jakieś życzenia? – spytała rudowłosa. – To by nam bardzo pomogło.
– Chcę po prostu
wyglądać dobrze i w miarę skromnie.
To bardzo pomogło
dziewczynom w poszukiwaniach sukienki, ale nie obyło się bez mnóstwa
przymiarek. Każda kreacja miała w sobie coś, co pannie Granger nie pasowało.
Jedna sukienka miała zbyt dużo cekinów („Nie
chcę być kulą dyskotekową, Ginny"), druga była przyozdobiona piórami („Będę w niej wyglądała jak przefarbowany
kanarek"), trzecia była długa i – o zgrozo! – czarna („Przebieranie się za śmierć wolę zostawić na
Halloween"), czwarta miała ten sam krój co poprzednia, tylko była
biała („Teraz z kolei wyglądam jak panna
młoda"), piąta miała duże wycięcie na plecach („Nie wspominam o tym, że prawdopodobnie w tym zmarznę, ale będę się w
niej czuła niekomfortowo"), szósta – prawdopodobnie najbrzydsza –
miała golf sięgający podbródka („Ginny,
nie musisz być taka ironiczna, nie przesadzaj, w tym na pewno nie zmarznę").
Panna Weasley nie wiedziała, jak dogodzić swojej przyjaciółce, której
przeszkadzała każda najmniejsza rzecz.
– Przymierz tą –
nakazała zmęczona dziewczyna, wciskając w ręce stojącej w przymierzalni
Hermiony kolejną sukienkę.
– O, ta jest ładna
– powiedziała dziewczyna, kiedy wyszła z przymierzalni. Miała na sobie
butelkowozieloną sukienkę na grubych ramiączkach. Kreacja ładnie prezentowała
się na dziewczynie. – Co prawda jest trochę niewygodna, ale...
– Warta zachodu,
prawda? – Usłyszała męski głos z boku.
.*.*.*.*.
– O, ta jest ładna
– powiedziała Hermiona, kiedy wyszła z przebieralni.
Nie zauważyła, że
przygląda jej się dwóch nowych klientów, którzy przyszli do działu damskiego,
będąc święcie przekonanymi, że znajdą tam swoją przyjaciółkę. Okazało się
jednak, że jeszcze jej tu nie było. Szkoda.
– Co prawda jest
trochę niewygodna, ale... – Dziewczyna nie miała pojęcia, jak dokończyć zdanie.
Szukała w głowie odpowiedniego określenia, które idealnie oddałoby to, co
chciała powiedzieć.
– Warta zachodu,
prawda?
Dziewczyna szybko
obróciła się w jego kierunku. Malfoy uśmiechał się delikatnie, przyglądając się
jej. Wyglądała ładnie, ale w życiu tego by jej nie powiedział. I nie zrobił
tego. Jednak w zamian obrzucił ją jeszcze jednym spojrzeniem – bardzo podobała
mu się w tej sukience. Pasowała na nią idealnie – zupełnie, jakby była na nią
szyta. Nawet kolor Slytherinu świetnie komponował się z Gryfonką. Pasował do
niej. Blondyn przesunął swoje spojrzenie na oczy dziewczyny. Ta odwróciła wzrok
i podeszła do bliżej Ginny, jakby to miało dodać jej otuchy.
– Właśnie nie jest
warta zachodu. Wolę znaleźć inną – rzekła panna Granger, zdobywając się na
spojrzenie w oczy Draco, co kosztowało ją różowy rumieniec na twarzy. Chłopaka
zdziwiła jej decyzja.
Nie, nie rób tego, wyglądasz w tym jak
bogini – pomyślał, ale na tym się skończyło. Szybko wyrzucił z głowy
tą myśl, która nigdy, ale to przenigdy nie powinna zakraść się w zakamarki jego
umysłu. Może Granger wyglądała ładnie, ale co z tego? Przecież inne dziewczyny
też wyglądają ładnie (oczywiście, nie wszystkie, Draco miał swoją godność) więc
wygląd zwykłej Granger nie powinien go zachwycać do tego stopnia, żeby nie móc
oderwać od niej wzroku i myśleć o niej jako bogini.
– Rób co chcesz,
Granger. – Wzruszył ramionami i odszedł, nie patrząc, czy Zabini, który został
niezauważony, szedł za nim. Dziewczęta odprowadziły ich spojrzeniami.
– Musimy znaleźć
inną sukienkę – zarządziła Hermiona, podchodząc do wieszaków, żeby przejrzeć
zawieszone na nich kreacje.
– Przyznaj, że
chciałaś wziąć tą, ale nie zrobisz tego ze względu na Malfoya, prawda?
– Tak – przyznała
panna Granger po chwili zawahania. – Ale to bez znaczenia.
.*.*.*.
– Wiesz, te
garnitury... Tak to się nazywa? – zawahał się czarnoskóry, kiedy wyszli ze
sklepu. Blondyn kiwnął. – No, te garnitury są fajne, jeśli mam być szczery. Na
pewno są wygodniejsze niż szaty... Brrr... – Zabini efektownie się
wzdrygnął. – Mimo że się nie powinno, to zawsze wkładałem pod nie
spodnie.
– Blaise...
– A co, ty nie
wkładałeś? O matko, a gacie miałeś na sobie chociaż? – Draco przewrócił oczami.
– Weź się ode mnie odsuń, oblechu, siedziałem obok ciebie na Balu
Bożonarodzeniowym!
– Och, zamknij
się, miałem na sobie jedno i drugie – powiedział blondyn. Czarnoskóry położył
rękę na sercu i teatralnie odetchnął z ulgą. – Czy temat majtek został
zamknięty?
– Jak dla mnie
tak, ale nie obiecuję, że do niego nie wrócimy. – Zabini wzruszył ramionami. –
Pozwolisz więc, że dokończymy konwersację na temat mugolskich stroi na balu.
Myślę, że to niezły pomysł. Mamy gwarancję, że dziewczęta nie przyjdą w
strojach zakonnych, do których niewątpliwie zaliczają się szaty czarodziejów, a
i ja nie będę musiał się martwić, czy masz goły tyłek, więc pozwolę ci usiąść
obok mnie... Same plusy!
– Pragnę ci
przypomnieć, że ja ZAWSZE pod szatami miałem i bokserki, i spodnie, więc gołej
dupy mieć nie mogłem. Rozumiesz? – Draco miał wrażenie, że rozmawiał ze ścianą,
która za nic nie mogła pojąć, że rzeczywistość była inna. Zachowanie kumpla i
jego głupkowaty uśmiech sprawiały, że blondyn miał ochotę położyć na chodniku
torbę ze swoim czarnym, jak smoła garniturem i trzepnąć Zabiniego w łeb. Ale
powstrzymał się, wiedząc, że ten oddałby mu, a bójka na środku Hogsmeade nie
była mu do niczego potrzebna.
– Stuprocentowej
pewności mieć nie mogę, pod szatę ci nie zaglądałem... – rzekł lekko, jakby
opowiadał o pogodzie. – Ale wracając do tematu: te mugolskie stroje to genialny
pomysł. Te garnitury też są ładne, prawda? – spytał Blaise, po czym zapadła
cisza. Spojrzał znacząco na Draco, oczekując odpowiedzi. Blondyn odchrząknął.
– Tak, mi też się
podobają – stwierdził szczerze i przy tym niechętnie.
– Ta sukienka
Granger też była niczego sobie, co nie? – Draco spojrzał na niego zdziwiony.
Nie miał pojęcia, do czego zmierzał jego przyjaciel, który patrzył na niego
wzrokiem, mówiącym mniej–więcej: Cokolwiek
nie powiesz, odpowiedź i tak będzie brzmiała twierdząco.
– Tak, była
niczego sobie... Tylko nie bardzo wiem do czego pijesz...
– Jak to: do
czego? – Blaise zdziwił się. – Jestem pewien, że od teraz będziesz przeklinał
Granger, że będzie tak genialnie wyglądała na balu u boku małpiszona, a nie
dlatego, że wymyśliła mugolskie ciuchy, jak to było do tej pory.
Draco zmarszczył
brwi. Miał wrażenie, że Zabini gadał od rzeczy – co nie powinno go dziwić.
Diabeł od zawsze miał skłonności do chrzanienia głupot, byle tylko coś mówić.
Tym razem, mimo że gadał od rzeczy, było w jego paplaninie ziarenko prawdy, do
którego Draco oczywiście by się sam nie przyznał.
– To Granger idzie
na bal z Weasleyem? – zdziwił się Draco. Blaise parsknął cicho.
– Nikt tego głośno
nie powiedział, ale zapewne tak będzie. – Czarnoskóry wzruszył ramionami. –
Potter pójdzie z kimś, komu ufa Cegiełka. Oczywiście ona nie pozwoli iść
Granger z Potterem, bo będzie chciała, żeby jej przyjaciółeczka dobrze bawiła
się tego wieczora, co z Potterem się nie uda. Wtedy do akcji wkroczy Weasley,
który zawsze idzie na łatwiznę i wybiera bezpieczne rozwiązania. Zaprosi
Granger na dwa dni przed balem, a jeżeli ta się nie zgodzi, to wtedy zacznie
się martwić. – Chłopak przerwał na chwilę. – Czyli prawdopodobieństwo, że
Granger pójdzie z nim jest spore... No chyba, że zaprosi ją ktoś inny, w co
wątpię, bo teraz nie kręci się wokół niej ten zakochany Bułgar... – Draco
myślał, że to koniec monologu Zabiniego, kiedy chłopak ponownie się odezwał. –
To znaczy, krąży wokół niej ktoś zakochany, ale on nie ma jaj i jej nie
zaprosi.
– A skąd ty możesz
wiedzieć, kto się buja w Granger?
– Wiem, bo to ty
wpadłeś, stary. – Usłyszał głos przyjaciela.
Draco poczuł się,
jakby ktoś wbił go w ziemię. Usłyszenie takich słów prosto z mostu zdziwiło
Malfoya. Owszem, Granger w tej sukni wyglądała bosko, ale czy to musiało
oznaczać, że się w niej zakochał? Nie... Chyba nie.
– Przepraszam, że
przerywam twoje wewnętrzne zaprzeczanie, ale jest ono bezcelowe. Nie oszukasz
siebie, Draco. No pomyśl: tyle rzeczy razem przeżyliście. Odkryliście
Legendarne Miejsca, powiedziałeś jej o Katie, po czym ona cię z niej wyleczyła,
spędziliście razem święta, całowaliście się, uratowałeś jej życie... Zakochałeś
się w niej i już – powiedział Blaise.
Draco przypomniał
sobie wszystkie chwile spędzone u boku Hermiony. I choć on sam tego nie
widział, to mimowolnie uśmiechnął się. Może Blaise miał rację? Może
rzeczywiście ta Gryfonka nie była mu obojętna? Tylko co było pisane mu potem –
cierpieć z miłości? Przecież Granger w życiu nie odwzajemniłaby jego uczuć, nie
po tym, co jej zrobił. Nie po tym, jak przez wiele lat wyzywał ją od szlam i
szydził z niej w każdy możliwy sposób. Owszem, ten rok wiele zmienił – a jego
przede wszystkim. Ale to zdecydowanie za mało, żeby być pewnym, że dawny
Malfoy, mający wszystko gdzieś, nie wróci. Zmieniła się relacja jego i Granger
– ale skąd mógł mieć pewność, że to nie było przejściowe? Nic mu nie mogło tego
zagwarantować. I był tego świadomy.
– I co teraz?
Blaise parsknął.
– A to mnie
uważasz za głupszego! – Chłopak pokręcił głową. – Zdobędziesz jej serce. Musisz
się o nią postarać.
Draco przytaknął.
Bo właściwie, to dlaczego by nie spróbować?
.*.*.
– Zrobiłaś to na
złość.
– Tak.
– Dlaczego?
Bała się tego
pytania. Wbrew pozorom było ono trudne. Zazwyczaj bywało tak, że im łatwiejsze
pytanie było do zadania, tym odpowiedź była trudniejsza. Hermiona kompletnie
nie wiedziała co odpowiedzieć. Cisza między nią, a Ginny stawała się coraz
gęstsza i bardziej nienaturalna. Panna Weasley wiedziała, że szatynka ma
dylemat, dlatego postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce:
– Zrobiłaś to na
złość, bo nie mogłaś znieść, że mu się spodobałaś w tej kiecce i miał oczy jak
galeony, prawda?
Hermiona spuściła
wzrok na chodnik. Odpowiedź – mimo że banalna – była ciężka do wypowiedzenia.
Jednak dziewczyna wiedziała, że to najlepsza okazja, żeby zwierzyć się
rudowłosej. Ona zawsze wiedziała, jak pomóc.
– Prawda –
przyznała. – Ale ja nie chcę mu imponować, Ginny.
– A to dlaczego?
– Wyczułam jego
perfumy w mojej Amortencji – wyznała cicho.
Panna Weasley
uśmiechnęła się pod nosem. Wszystko poszło szybciej niż pomyślała –
przygotowywała się na wielkie zaprzeczanie ze strony panny Granger, a tu
niespodzianka. Ginny czuła, że może do tego dojść. Wiele spraw połączyło jej
przyjaciółkę i blondyna w tym roku. To, w połączeniu z ich poprawionymi
relacjami, rozkwitło. Rudowłosa jednak wiedziała, że najtrudniejsze dopiero
przed Hermioną – bo, znając ją, będzie wolała zapomnieć niż pozwolić uczuciu
rozkwitnąć jeszcze bardziej... A takiej możliwości nie można zaakceptować, nie
ma mowy. Póki miała szansę na szczęście u czyjegoś boku (nawet jeśli to był
Malfoy), mogła o nie walczyć.
– No to cudownie!
– przyznała zadowolona Ginny.
– Cudownie?
Myślisz, że to cudowne zakochać się w kimś, kto nigdy nie odwzajemni twoich
uczuć? Przecież Malfoy nigdy nie związałby się ze szlamą...
– Nie mów tak o
sobie – nakazała rudowłosa. – I uważam, że ten zachwyt w jego oczach nie był
darmowy... Myślę, że powinnaś zapomnieć o tym, co było kiedyś i spróbować.
Znasz moje motto, prawda? – Na te słowa Hermiona westchnęła.
– Oczywiście, że
znam! – powiedziała oburzona, po czym kontynuowała: – Lepiej spróbować niż
żałować, że się tego nie zrobiło.
– Dokładnie – przyznała
Ginny. – I myślę, że to idealna rada dla ciebie. Przemyśl to sobie, proszę.
Hermiona kiwnęła.
Bała się, że ona będzie się starać, a Malfoy ją wyśmieje. Był do tego zdolny,
wiedziała o tym doskonale. Nie chciała się angażować w coś, co nigdy nie wypali.
A ta sukienka... Nie zrobiła mu tego na złość. Może była ładna, ale też
strasznie niewygodna. A kreacja, którą wybrała potem... Zakochała się w niej od
pierwszego wejrzenia. Była idealna, dokładnie taka jaką sobie wymarzyła
Hermiona. Zupełnie, jakby była stworzona dla niej...
– Nie wiem, co z
tym wszystkim zrobię – przyznała dziewczyna. – Ale w razie czego skorzystam z
twojego motta, Ginny...
... chociaż
nie sądzę, żeby zaszła taka potrzeba – dodała w myślach na koniec.
.*.
Przygotowania do
balu zaczęły się wraz z początkiem czerwca. Pierwszego, w Dzień Dziecka, odbyła
się próba tańca, który był tradycją podtrzymywaną na każdym Balu Absolwentów.
Jak się okazało, siódmoklasiści mieli całkiem niezłą pamięć, bo kroki były im znane
– no, dobrze, większości. Zdarzały się wyjątki, ale to by było zbyt piękne,
gdyby wszyscy umieli tańczyć. Chociaż były tego plusy – jako, że był to
poniedziałek, przepadły im lekcje. A im próba dłużej trwała, tym więcej ich
było...
Neville Longbottom
czuł się jak ryba w wodzie, kiedy uczył kilku uczniów choreografii. Chłopak,
choć był niezdarą, poruszał się całkiem zgrabnie i niezwykle płynnie, jakby
miał to we krwi. Hermiona w tamtej chwili żałowała, że nie każdy umie tak
tańczyć, jak właśnie on.
– Nie, Ron –
powiedziała panna Granger. – Nie możesz mnie trzymać, jak w imadle. Ty masz
mnie trzymać delikatnie, a nie żeby mnie bolało.
– Oj, przepraszam.
Hermiona pokręciła
głową, ale niczego nie powiedziała, tylko dalej tańczyła z Ronem na próbie.
Rudowłosy całkowicie sobie nie radził – owszem, pamiętał co i jak, ale
brakowało mu delikatności, stanowczości i tego czegoś, co sprawiałoby, że
naprawdę chciałaby z nim tańczyć. Już chciała zwrócić mu uwagę na kolejną
rzecz, kiedy ktoś ją ubiegł.
– Weasley, robisz
to źle – powiedział Draco Malfoy, przerywając im. On, w przeciwieństwie do
innych, razem z Pansy umiał tańczyć, więc siedział pod ścianą i nic nie robił.
– Wszystko.
– Zamierzasz mnie
teraz pouczać, Malfoy? – burknął Ron.
– Nie, ratuję
dziewczynę, która pójdzie z tobą na bal – odpowiedział lekko Draco, co zbiło
Weasleya z tropu. – A teraz odsuń się i patrz. – Rudowłosy niechętnie zrobił
dwa kroki do tyłu (a to zdziwiło nie tylko jego, ale Malfoya i Hermionę także)
i popatrzył na blondyna. – Masz być delikatny, rozumiesz?
– Rozumiem.
– To dlaczego tego
nie robiłeś, mimo że Granger zwracała ci na to uwagę? – spytał Ślizgon. Ron już
otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale Draco mu przeszkodził: – Nie musisz
odpowiadać. W każdym razie, wszystko opiera się na pewności siebie i,
oczywiście, umiejętnościach. Nie masz ani jednego, ani drugiego, ale zawsze
można zgrywać pozory. Jeżeli chcesz dobrze to zatańczyć bez poturbowania swojej
partnerki, to musisz pamiętać o kilku rzeczach... – Draco zbliżył się do
Hermiony. – Po pierwsze, nie możesz zaciskać ręki na talii jakbyś patrzył, czy
w tym przypadku Granger, ma jelita. Ty masz ją tylko przytrzymać. – Blondyn
delikatnie położył rękę na talii Hermiony, przez co dziewczynie zrobiło się
trochę cieplej. – Po drugie, musisz poruszać się delikatnie. Wiem, że twoje
słoniowe kopyta ci to uniemożliwiają, ale, na Merlina, to nie jest trudne. Po
prostu nie wal piętą w podłogę. – Draco dla efektu tupnął mocno w posadzkę. A
potem, aby pokazać Ronowi o co mu chodziło, zaczął tańczyć z Hermioną w rytm
melodii, która właśnie leciała w sali. Poruszał się swobodnie i z gracją. Jak
zawodowy tancerz. I ku jemu zdziwieniu, Granger też radziła sobie całkiem
dobrze, choć ruszała się dosyć niepewnie. Blondyn spodziewał się czegoś
gorszego, w końcu z Weasleyem wyglądali jak para pokrak. – Wiesz już o co
biega? – zwrócił się do naburmuszonego Rona.
– Tak. – Ron
kiwnął głową.
– W takim razie
zostawiam cię z nim samą, Granger – powiedział do Hermiony, puszczając jej
perskie oczko. Po chwili odszedł, a delikatnie zarumieniona dziewczyna wróciła
do treningu z Ronem.
Nauka Malfoya
okazała się owocna, chociaż rudzielec nie mógł się równać ze Ślizgonem i
Hermiona niechętnie musiała się do tego przyznać.
________________
Cześć!
Rozdział
trochę przejściowy, ale w następnym będzie więcej akcji :D
Sporo tu
zaprzeczania, niepewności... No ale to „Zenit skrajnych uczuć", zakochanie
tu nie mogło być zbyt oczywiste :D Narazie bohaterowie sporo czują, ale to się
zmieni...
Jak tam u
Was? Pogoda dopisuje? U mnie nie bardzo, a szkoda :/ I jestem zawiedziona
wynikiem Eurowizji, bo liczyłam, że Polska zajmie wyższe miejsce, według mnie
Michał zasługiwał na to. Ale cóż, wola jury, widzowie się spisali :D
Pozdrawiam,
Feltson
Uuu! Pierwsza! To. Jest. Genialne! Mam nadzieję, że wreszcie ta dwójka się zejdzie. Draco uczący Rona tańczyć - po prostu the best. Życzę weny ~A
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie ❤ :3
UsuńZajrzałam przez przypadek, a tu taka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona - są tacy słodcy, gdy starają się zaprzeczać o uczuciach, które w nich kiełkują. Dobrze, że mają tak oddanych przyjaciół, jak Blaise i Ginny, którzy potrafią nakierować ich na właściwe tory.
Mam nadzieję też, że panna Granger wróci i zamieni sukienki. Butelkowozielony z pewnością jest idealnym kolorem dla niej - zwłaszcza przy tej okazji!
Nie mogę się doczekać opisu samego Balu!
A i zauważyłam w jednym miejscu mały błąd - "cudowną zemstę, która zapadła w jego na zawsze" - wydaje mi się, że brakuje słowa 'pamięci'. ;)
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
Dziękuję ślicznie! ❤
UsuńBłąd oczywiście poprawię :)
Jeżeli chodzi o suknię, to mogę zdradzić, że swojego wyboru nie zmieni... Ale mam nadzieję, że kolejna też wpadnie Ci do gustu :D
Również serdecznie pozdrawiam!
Feltson
A jeszcze mam jedno pytanie do Ciebie - masz pomysł na nową historię, gdy tą skończysz? :)
UsuńPS. przy okazji zapraszam na Stowarzyszenie blogów z Harry'ego Pottera - organizujemy właśnie konkurs na miniaturkę. :)
https://stowarzyszenie-harryegopottera.blogspot.com/
Tak, nawet dwa! :D Ale póki co zaczynam powoli prace na jednym opowiadaniem :3
UsuńWpadnę w wolnej chwili! :)
Genialny rozdział. Weny. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńBardzo fajny rozdział :) Przemyślenia Hermiony i Draco momentami były takie słodkie, że uśmiech sam cisnął się na usta :)
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na więcej i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Dziękuję serdecznie! ❤
UsuńUwielbiam twoje gify na początku rozdziału. W pewien sposób zdradzają co się wydarzy w rozdziale. Są genialne.
OdpowiedzUsuńPrawie się udusiłam jak czytałam rozmowę chłopaków na temat majtek i spodni. Dziewczyno jesteś przegenialna !!
Dziękuję prześlicznie ❤ Bardzo mi miło *•*
UsuńRzeczywiście, gify nie są przypadkowe, cieszę się, że ktoś to dostrzegł :D
Draco pod koniec czadowy. W końcu coś zaczęło się dziać. Wcale nie jest przejściowy. Jest jasno powiedziane, że się w sobie zakochali.
OdpowiedzUsuńPozdrwiam i czekam,
KH.
Dzięki :3 ❤
UsuńHariet wraca z chęcią mordu. Wszystko cacuś glancuś, Draco pod koniec rozdziału był perfekcyjny, ale poskąpiłaś mi Heriego. Foch foreva.:c
OdpowiedzUsuńTakie heheszki.
Załatwianie wszystkiego na bal na ostatnią chwilę - Boże, to ja kiedy miałam organizować imprezę walentynkową xD Trzy godziny przed leciałam do kwiaciarni i do sklepu po słodycze xD
Rozdział bardzo fajny, życzę weny! ;333
Mało Heriego bo dużo Dramione :/ Prawo natury :x
UsuńJa bym nie dała rady, znając moje szczęście wszystko bym zawaliła na Twoim miejscu... Jestem pierdoła i tyle xD
Dzięki! c;
Ojejciu, pospieszyłaś się! Nie to, co ja. Ale jak się pisze tak ekscytującą historię, to pewnie się chce :)
OdpowiedzUsuńA więc już wiedzą… I dzięki przyjacielom postanowili działać. Czyli będzie się działo <3 Zapewne na tym balu ze sobą zatańczą… No i jeszcze musisz pokończyć wszystkie watki, więc mam nadzieję, że będzie się działo!
Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały :*
Rzeczywiście, tempo mam niezłe, bo kilka rzeczy mnie napędza... :)
UsuńI czy ja wiem, czy jest takie ekscytujące... Normalne, jak każde inne :D
Tak, będzie się działo, postaram się nie zanudzić :D
Dziękuję! ❤