niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 14: Bez tajemnic

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 14: Bez tajemnic

Uczucie: Złość, szczerość, obrzydzenie




Drugiego stycznia wszystko wróciło do normy.
Kiedy Hermiona wychodziła z salonu, by pójść po przyjaciół na peron, niechcący wpadła na Draco, który właśnie wchodził do Wieży Prefektów. Skomentował to jadowitym: Uważaj, jak łazisz, ciamajdo. Z jednej strony była zadowolona, że nie będzie musiała się silić na bycie miłą, ale z drugiej… Cóż, z drugiej czuła, że spodobało jej się takie „życie na luzie”. Nie musiała się martwić o to, że Malfoy będzie znów ją prześladował, czy zachowywał się wrednie w stosunku do niej.
Mimo to, w pewien sposób ulżyło jej. Może w końcu zapomni o tej całej sprawie z Wyspą Zakochanych i zwierzeniu się Malfoya. Oczywiście, chłopak zagroził jej poprzedniego dnia, że jeśli komuś piśnie choćby słówko na ten temat, to krótko mówiąc, pożałuje tego. To będzie idealny czas, żeby po prostu o tym zapomnieć.
Kiedy przyszła na peron, pociąg przyjechał na miejsce. Niemal od razu zauważyła, że Ginny macha w jej stronę z szerokim uśmiechem. Siedziała w wagonie z Harrym, Ronem, Luną oraz Nevillem, którzy także jej pomachali.
Kilka chwil później ruda podbiegła do niej, przytulając ją do siebie. Po kilku dniach rozłąki w końcu się spotkały. Ginny nie wiedziała, jak sobie poradzi, kiedy jej przyjaciele ukończą Hogwart, a ona zostanie sama. Na szczęście zostanie jej jeszcze Luna… Chociaż tyle.
– Cześć, Hermiono. – Szatynka usłyszała przywitanie jej przyjaciół.
– Cześć – odpowiedziała. A tym czasie Ginny odsunęła się od niej. – Jak tam święta?
Kiedy szli do szkoły wszystko jej opowiedzieli.



.*.*.*.*.



Resztę dnia i wieczora Hermiona spędziła w Wieży Gryffindoru, rozmawiając z przyjaciółmi i innymi Gryfonami. Podobno impreza u Justina Finch–Fletcheya to było coś. Wszyscy ją zachwalali, każdy miło ją wspominał. A kiedy jej przyjaciele dowiedzieli się, że Malfoy został na święta w Hogwarcie, zamarli. Ron jako pierwszy się otrząsnął, pytając ją, czy nic jej nie zrobił i tym podobne. Dziewczyna opowiedziała im wszystko, zgrabnie omijając wątek zwierzeń Malfoya. Nie chciała im wszystkiego tłumaczyć... No i sam chłopak zakazał jej o tym mówić. W tym całkowicie go rozumiała, bo nie chciałaby, żeby on opowiadał jej sekrety Pansy i Zabiniemu. A Ginny niemal od razu pogratulowała jej odkrycia Wyspy Zakochanych, chociaż to było całkowicie przypadkowe.
Zarówno panna Granger, jak i Draco byli uznawani za odkrywców wyspy. Stało się tak, ponieważ w końcu zostanie to udokumentowane. Wcześniej się tak nie działo – głównie dlatego, że uczniowie nie byli świadomi tego, gdzie się znajdują. Zresztą, nawet Malfoy, który był tam wcześniej nie wiedział, że owa wyspa jest niezwykła. Dlatego to Hermiona jest uznawana za odkrywcę tego cudownego miejsca..
Następnego dnia wszyscy byli niepocieszeni z powodu zakończenia ferii świątecznych. Hermiona w głowie układała plan uczenia się do owutemów. Postanowiła, że styczeń i luty będzie pod tym względem spokojny – nie będzie się przemęczała. Ron uważał to za bezsensowne działania – przecież dziewczyna wszystko wiedziała. Harry dodał, że przygotowywanie się do owutemów jest niezbędne dla ludzi pokroju jego czy rudego, ale nie słuchała go. I tak będzie się uczyć, więc po co ta zbędna gadka?
Fakt, że jeszcze dwa dni wcześniej uczniowie odpoczywali w domu, dobijał ich. Nie chciało im się uczęszczać na lekcje, a jeśli już na nich byli, to cały czas przeszkadzali. Nauczyciele przymknęli na to oko, w końcu zawsze tak jest, że pierwszy dzień w szkole jest najbardziej burzliwy.
Jednak profesor Levis była wyjątkiem. Na jej lekcji miała panować cisza idealna – i choć o tym nie powiedziała, to wymagała tego. Myślała, że uczniowie są tego świadomi, ale najwyraźniej się pomyliła.
– … i to tak wybuchało, mówię ci, zupełnie jak czarodziejskie. No dobra, niezupełnie, ale bardzo podobne! – Draco właśnie opowiadał Zabiniemu o Sylwestrze spędzony po mugolsku. Resztę świąt mieli już za sobą, gdyż nie próżnowali na reszcie przedmiotów i wszystko obgadali.
– Czekaj, to co je różniło od czarodziejskich? – zainteresował się Diabeł.
– Całkiem niewiele, po prostu nie układały się w żadne kształty, były bardziej kolorowe i zrobione po mugolsku…
– Co było zrobione po mugolsku, panie Malfoy? – spytała nauczycielka.
– Ach, nic takiego, pani profesor. – Chłopak uśmiechnął się szeroko, jednak na kobietę to nie podziałało.
– Panie Goyle, proszę zamienić się miejscem z panem Zabinim – poprosiła z surowym wyrazem twarzy. Zabini przeklął w myślach.
– Ależ pani profesor, nie ma takiej potrzeby! Jak pani chce, to może pani zakleić mi usta, nie będę gadał, obiecuję! – negocjował Blaise, jednak pani Elizabeth pozostała nieugięta.
Na szczęście w jego nowej ławce siedziały normalne osoby – Teodor Nott, który zajmował środkowe miejsce, tak jak Malfoy, oraz Milicenta Buldstrode. Tylko dlatego, że ich lubił, zgodził się na przesiadkę. Gdy profesor Levis ponownie zaczęła tłumaczyć temat, Malfoy ponownie zaczął rozmawiać, tyle, że z Pansy, a Ron wyśmiewał się z Zabiniego. Hermiona, która siedziała na środku trzyosobowej ławki wraz z nim i Harrym, skutecznie ignorowała rudego, co wcale mu nie przeszkadzało. Już dawno nauczyła się ignorować go, w końcu siedziała z nim na różnych przedmiotach.
– Kto znowu gada? – spytała po kilku minutach nauczycielka. Rozejrzała się po klasie ze złością w spojrzeniu. – Panno Parkinson, proszę zamienić się miejscem z panną Granger. Od dziś siedzicie tak na stałe. – Na twarz Gryfonki wkradło się niedowierzanie.
Dlaczego musi mieć zawsze takiego pecha? Przecież nic nie zrobiła! Niestety, Levis była nauczycielką, więc Hermiona nic nie zrobiła w tej sprawie, tylko wzięła swoje książki i torbę. Jeszcze zanim opuściła ławkę, posłała Weasleyowi zabójcze spojrzenie i dopiero wtedy ruszyła ku ławce Malfoya. Po drodze minęła się z Pansy, która uśmiechnęła się do niej przepraszająco. Zupełnie, jakby brała na siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Kiedy Hermiona usiadła po prawej stronie Malfoya uznała, że będzie musiała popracować nad swoja umiejętnością ignorancji.
– Proszę, proszę. Ale zaszczyt cię spotkał, Granger. – Usłyszała szept Draco. Zacisnęła wargi, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Nie chciała zdenerwować nauczycielki, wtedy mogłoby być jeszcze gorzej.
– Chętnie odstąpiłabym go komuś innemu – powiedziała, gdy spojrzenie blondyna stało się irytujące.
– Nie wszystkie marzenia się spełniają. Zresztą, wiele osób chciałoby być na twoim miejscu. Taka Lucy… Omal nie zabiła cię spojrzeniem, kiedy tańczyłem w tobą wolnego… W dodatku jedynego, jaki leciał w radiu tamtego wieczoru… Doceń to, co masz – mówił cicho, kiedy pani profesor stała tyłem. Pochylał się nad pergaminem, jednak cały czas patrzył na Hermionę z wrednym uśmiechem.
– Zamkniesz się wreszcie? – syknęła.
– Uuu, Granger jaka pyskata – odezwał się Goyle. Z całej dotychczasowej wymiany zdań Gryfonki i Ślizgona usłyszał jedynie dosyć głośny syk dziewczyny.
– Milcz, Goyle – rzekł cicho Malfoy, na co Gregory skupił się na lekcji. – A ty nie będziesz mi mówiła, co mam robić, jasne? Będę sobie gadał, ile tylko będę chciał, tobie nic do tego. – Uniósł brew, jakby to miało zdenerwować ją jeszcze bardziej.
– Skoro tak bardzo chcesz rozmawiać, to załatw sobie lusterko, albo zaczep Goyle’a. Mnie zostaw w spokoju. – Dziewczyna myślała, że tą kwestią zakończyła temat. Wyprostowała się na krześle, chwyciła pióro w dłoń i postanowiła skupić się na lekcji.
– Lustro… Ta, dobre sobie. Czemu każesz mi z nim rozmawiać? Nie jestem Longbottomem, żeby gadać z lustrem. Mam przyjaciół.
– Zamknij się, ty durny narcystyczny dupku! – wyszeptała zdenerwowana, nachylając się w jego stronę. – Mam cię dość! Musiałam spędzić z tobą całe święta, a teraz dodatkowo będę siedzieć z tobą na transmutacji do końca roku. Może tobie się to podoba, ale mnie niekoniecznie. Nie odzywaj się do mnie, jasne?
– Jak sobie księżniczka życzy
– Czemu cały czas słyszę szepty z trzeciej ławki? – Profesor Levis straciła cierpliwość. – Malfoy, Granger, szlaban jutro o siedemnastej. Może teraz się uspokoicie. – Nauczycielka westchnęła, uspakajając się przy tym. – Na szlabanie będzie mógł się pan nagadać ze swoją księżniczką, ile dusza zapragnie, panie Malfoy.
Wtedy cała klasa spojrzała na nich. Hermiona pochyliła się nad pergaminem, próbując zasłonić twarz, na której wykwitły czerwone rumieńce. Draco natomiast siedział, jak gdyby nigdy nic i obserwował ze znudzeniem salę. Cóż, co się stało to się nieodstanie. Odrobi ten szlaban z Granger i będzie miał go z głowy. Kiedy dzwonek zadzwonił, Hermiona wyszła z klasy jako pierwsza. Była, delikatnie to ujmując, wściekła. Nic nie zrobiła, a dzięki Malfoyowi zarobiła szlaban. Cudownie, prawda?



.*.*.*.



Ciszę w pomieszczeniu szatynki przerwało pukanie do drzwi. Właścicielka pokoju, która właśnie siedziała nad kupką pergaminów, wstała z krzesła i otworzyła drzwi. Po drugiej stronie stała Ginny, jej przyjaciółka. Wpuściła ją bez chwili wahania. Miała nadzieję, że ruda poprawi jej humor popsuty przez pewnego wrednego blondyna.
– Cześć, słyszałam, co się stało – przywitała się Ginny.
– Kto był twoim źródłem informacji? – spytała Hermiona, wpuszczając przyjaciółkę do pokoju. Ta ruszyła w stronę łóżka i usiadła na nim po turecku.
– Pansy, powiedziała mi przed chwilą, jak szłam do ciebie.
– Czyli nie przyszłaś do mnie w tej sprawie – zauważyła, siadając na krześle.
– Nie, przyszłam pogadać. – Wyprostowała się, westchnęła, po czym dodała odważnie – Jestem z Harrym.
Nagle wszystko Hermionie się rozjaśniło… Te ukradkowe spojrzenia, uśmiechy, które wymieniali. Początkowo nie zwracała na to uwagi – po prostu nie widziała w tym nic, czego powinna się obawiać. Dopiero, gdy Ginny wyznała jej, o co chodzi… wszystko zrozumiała. Od dawna wiedziała, że zarówno ruda jak i Potter mają się ku sobie. Byli razem, jednak na czas wojny rozstali się. Ponowne zejście się to była tylko formalność, a jednak trwało to pół roku. Wtedy pannie Granger nasunęło się jedno pytanie:
– Czy Ron wie?
Ginny spodziewała się czegoś innego. Pytanie, które Hermiona wymawiała w jej głowie, brzmiały mniej więcej: Kiedy się zeszliście?, Jak cię poprosił o chodzenie?, czy wiele, wiele innych, ale na pewno nie spodziewała się pytania o Rona! Oczywiście, to było pytanie retoryczne – gdyby jej brat wiedział, Harry nie miałby łatwo, to pewne.
– Nie. – Hermiona dobrze o tym wiedziała, jednak ruda ją upewniła. Kiedy tylko odpowiedziała na pytanie szatynki, ta usiadła obok niej i przytuliła ją.
– Gratuluję – szepnęła. – Ale wiesz, powinnaś powiedzieć bratu.
– Och, nie! Harry się tym zajmuje. Tak ustaliliśmy – ja mówię tobie, a on jemu.
– Wiesz, że skazałaś go na pewną śmierć? – zażartowała Hermiona, odsuwając się od dziewczyny. – Zobaczysz, jak będziesz mieć wyrzuty sumienia, wtedy wspomnisz moje słowa.
– Hermiono, przecież Ron go nie zabije!  Za bardzo go lubi – śmiech dziewczyn rozniósł się po pokoju.
– Dobra, lepiej opowiedz, jak się zeszliście!
Kiedy Ginny usłyszała pytanie, uśmiechnęła się. Właśnie tego oczekiwała! Zaczęła jej opowiadać szatynce wszystko ze szczegółami. Hermiona zazdrościła przyjaciółce, że nie była sama. Harry był świetnym materiałem na chłopaka – mądry, romantyczny, przyjacielski, pomysłowy, jedyny w swoim rodzaju. W końcu nie każdy by wymyślił, żeby poprosić dziewczynę o chodzenie dokładnie o północy, w Sylwestra. To musiało być romantyczne...
– Na koniec okaże się, że zostanę starą panną, chociaż miałam wyjść za mąż jako pierwsza. – Hermiona  nawiązała do wieczorku, podczas którego wróżyła wraz z resztą Gryfonek. – Kiedy tak patrzę na was wszystkich, to aż nie mogę w to uwierzyć.
– Daj tajemniczemu D. jeszcze trochę czasu – rzekła Ginny grobowym tonem, podobnym do tego, którego używają narratorzy w filmach przyrodniczych.
– Tajemniczemu D.?
– A nie pamiętasz, co ci wyszło z obierki? Literka D
– Ach, faktycznie! Wiesz, nawet jeśli ten, jak to ujęłaś, tajemniczy D. gdzieś jest, to chyba bardzo dobrze się ukrywa…  – Szatynka zaśmiała się gorzko, jednak nie straciła przy tym swojego humoru. Dzięki Ginny, która właśnie kiwała przecząco, czuła się lepiej niż wcześniej.
– Jestem pewna, że on jest bliżej niż sądzisz. Zapewne nie wie o swoim przeznaczeniu, dlatego nieświadomie się ukrywa.
Panna Granger pokiwała głową jak uczeń, który właśnie jest odpytywany, ale nie zna odpowiedzi.



.*.*.



Następnego dnia czas płynął tak szybko, że zanim Hermiona się obejrzała, dochodziła godzina siedemnasta. Dziewczyna niechętnie ruszyła w stronę wyjścia z salonu, a zaraz za nią zrobił to Malfoy.
Chłopaka bawiły reakcje dziewczyny. Kiedy tylko znalazła się na korytarzu, przyspieszyła kroku, aby nie iść z nim ramię w ramię. Jemu to nie przeszkadzało – nie musiał ukrywać jawnego rozbawienia. Owszem, to przez niego zarobili ten szlaban, ale żeby być wściekłym za to jeszcze następnego dnia?
Czego się spodziewałeś Malfoyu, Granger to kobieta. Będzie o to na ciebie wściekła jeszcze za pięć lat, jeśli nie dłużej – pomyślał. Jego spostrzeżenie było takie prawdziwe, że aż go rozbawiło. Parsknął śmiechem, jednak szybko się opamiętał, nie chcąc, żeby dziewczyna wybuchła.
– Bawi cię coś? – Mimo wszelkich starań chłopaka, dziewczyna usłyszała jego chichot. Odwróciła się przodem do niego.
– Mnie? Nie… – rzekł grobowym tonem, po czym się roześmiał.
– Genialnie, po prostu cudnie – wysyczała cicho dziewczyna, będąc wściekłą.
– Co tam mruczysz Granger? Że jestem genialny, po prostu cudny? – Draco wiedział, że igra z ogniem, ale nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze od niego.
– Zamknij się! Czy to naprawdę cię śmieszy? – spytała, z błyskiem wściekłości w oku.
Halo, halo, Malfoy, Granger ma okres, trzymaj się od niej z daleka. Dasz radę, przeżyjesz ten szlaban. – pomyślał. – W końcu żadnego Malfoya nie zaciukała niedysponowana dziewczyna, nie będziesz pierwszy!
– Nie, to mnie nie śmieszy – rzekł spokojnie, na co Gryfonka tylko obdarzyła go morderczym spojrzeniem i ruszyła przed siebie.
Nie, jego to śmieszy. Jego to bardzo śmieszy! – przeszło mu przez myśl. – Cholera, muszę przestać myśleć o sobie w trzeciej osobie…
Kiedy stanęli przy drzwiach do gabinetu profesor Levis, chłopak trochę się uspokoił. Jeszcze tego mu brakowało, żeby dostał kolejny szlaban – owszem, niby śmiech to nic złego, ale kto nadąży za kobietami? Jakby się uparła, to wlepiłaby mu szlaban także za to – jej niedoczekanie.
Dlatego posłusznie oddał różdżkę, kiedy nauczycielka tak mu rozkazała i wszedł do sali transmutacji. Początkowo nie wiedzieli o co chodzi – a przynajmniej dopóki nie zobaczyli wiadra, kilku szmatek i szpachli.
Mamy pani pomóc zmyć makijaż? – pomyślał Draco z przekąsem.
– Waszym zadaniem jest sprzątniecie sali. Musicie umyć wszystkie ławki, pocierać kurze, pozbyć się wszystkich gum, które zostały przyklejone do stolików, poukładać pomoce naukowe, a na deser umyć podłogę. Macie czas do dwudziestej drugiej. – Pani Elizabeth miała już wyjść, kiedy coś jej się przypomniało. – Ach, jeżeli dziś nie skończycie, to będzie musieli dokończyć to jutro. Uprzedzam tylko, że jutro mam lekcję, między innymi, z piątym rocznikiem Slytherinu, a oni uwielbiają Czarodziejską Gumę Do Żucia. To jest takie klejące, że nie idzie się tego pozbyć… Życzę powodzenia. – Pani profesor uśmiechnęła się i wyszła.
– Dzięki – mruknęła Hermiona do Malfoya, kiedy kobieta wyszła i rozejrzała się po sali. Chłopak jednak nie odpowiedział.
Wszędzie panował syf. Dosłownie. Kiedy przyjrzała się ławkom pod spodem, przeraziła się. Tam było pełno kolorowych gum, przez co miała wrażenie, że znajduje się tam tęcza. Owe gumy miały różne kolory –  białe, różowe, żółte, niebieskie, zielone, czerwone, pomarańczowe, fioletowe, szare, a nawet czarne. Panna Granger z czystym sumieniem mogła powiedzieć, że czegoś takiego nigdy nie widziała.
– To jest obrzydliwe – skomentowała obraz, po czym wstała z klęczek.
Już miała kazać Malfoyowi wziąć szpachlę i pozbyć się tego spod ławek, kiedy zobaczyła, że on ma już zajęcie. Wziął jedną ze szmatek i zaczął wycierać kurze. Układał przy tym pomoce naukowe, czyli różnego rodzaju kieliszki, puchary, poduszki i inne rzeczy, które transmutowano na lekcji. Szatynka spojrzała na niego z błaganiem w oczach, jednak blondyn nie przejął się tym. Ze złośliwym uśmiechem kiwnął w stronę szpachli, którą trzymała, by potem wskazać jej jedną z ławek. Kiedy się odwrócił, żeby kontynuować poprzednią czynność, poczuła jak wściekłość chce przejąć kontrolę nad jej ciałem. I gdy już podniosła szpachlę z zamiarem rzucenia jej w Ślizgona, opanowała się. Z niezadowoleniem klęknęła i zaczęła pracować.
Kiedy Malfoy już skończył wszystko układać i powycierał wszystkie kurze, Hermiona wykonała dopiero połowę swojej pracy. Była zdruzgotana faktem, że uczniowie byli tak niewychowani, że przyklejali je wszędzie. Kilka razy prawie zwymiotowała. Jedyne, czego w tamtej chwili chciała, oprócz zwymiotowania, to wyjść z tego pomieszczenia i nigdy nie wracać. Jednak świadomość, że następnego dnia będzie musiała tu wrócić, a wtedy będzie jeszcze gorzej, mobilizowała ją do dalszej pracy.
– Wiesz, Granger, nie to, że cię pospieszam, czy coś, ale zostało ci pół godziny. No, ja już zrobiłem swoją działkę, a tobie zostało jeszcze pół rzędu i umycie podłogi. Chciałbym ci zasugerować, że nie mam zamiaru tu jutro przychodzić – powiedział Malfoy, kiedy wybiła godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści. Usiadł na jednej z wypolerowanych przez niego ławek.
– To może byś mi pomógł, Malfoy. Gdybym to ja musiała poukładać kilka kieliszków, książek i pucharków to też szybko bym się z tym uporała! Niestety mam dwie najgorsze rzeczy do zrobienia, więc mi się schodzi – rzekła, przerywając na chwilę swoją pracę.
– Chyba żartujesz, że będę dotykał tych obrzydliwych gum, czy mył podłogę. Tak nisko jeszcze nie upadłem. – Na te słowa szatynka przewróciła oczami. – Ale skoro nie zamierzasz przyspieszyć pracy, to załatwimy to inaczej. – Wyjął różdżkę z buta i rzucił dwa zaklęcia. Wszystkie gumy zniknęły, a w podłodze można było się przeglądać. Jednak zamiast podziękować, Gryfonka naskoczyła na niego.
– Przez cały ten czas miałeś różdżkę i nic mi nie powiedziałeś?
– Tak – powiedział po chwili zastanowienia, kiwając przy tym delikatnie.
– Ależ ja cię nienawidzę! – Rzuciła szpachlę na podłogę. – Mogłeś mi pomóc! Dobrze wiedziałeś, że moja praca jest żmudna, trudna do wykonania, obrzydliwa… A ty? Zatroszczyłeś się tylko o siebie! Owszem, prawdopodobnie samodzielnie wykonałeś dużą część pracy, jednak takie rzeczy mogłeś załatwić jednym zaklęciem na początku szlabanu! Nawet umyłabym własnoręcznie tą podłogę, byle nie dotykać tych obrzydliwych gum! – krzyczała.
– Weź się tak unoś. Zapomniałaś już, kim jestem? Malfoy, Draco Malfoy. Ten, który nigdy nie pomógłby ci w niczym. A pomogłem ci mimo, że nasz pakt wygasł dwa dni temu. Pięknie mi dziękujesz, nie ma co. A tak poza tym, to gdzie podziała się twoja wrodzona sprawiedliwość.
– Dziękuję. Zadowolony? A tak poza tym, to, że jesteś Malfoyem, nie ma znaczenia. Każda osoba, która ma trochę serca, pomogłaby. Niezależnie od tego czy jest Ślizgonem, Gryfonem, Krukonem, czy Puchonem. Wiesz, to naprawdę nie ma znaczenia. – Ta wypowiedź kontrastowała z poprzednią, wykrzyczaną. – A jeśli tak myślisz, to znaczy, że się nie zmieniłeś. A przynajmniej nie do końca. – Zignorowała uwagę o sprawiedliwości.
– Skąd ty możesz wiedzieć, czy się zmieniłem? Nie znasz mnie, Granger, zresztą, nigdy nie znałaś. Moją, jak to ujęłaś, zmianę możesz wyczuć jedynie, kiedy nie nazywam cię szlamą – powiedział odważnie.
– Rzeczywiście, nie nazywasz mnie już tak. Czyżbyś przeszedł przez lekcje savoir vivre’u w Azkabanie? – Wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, jednak zanim zdążyła pomyśleć nad tym, co mówi, słowa wypłynęły z jej ust. Kiedy chłopak usłyszał to, co powiedziała, zacisnął usta w wąską linię. Hermiona z doświadczenia przewidywała, że to zły znak.
– Zamknij się – powiedział z takim spokojem w głosie, że przestraszyła się. Zdecydowanie wolałaby, że krzyknął, a niżeli mówił to w ten sposób. – Nie wypowiadaj się na tematy, o których nic nie wiesz. Że niby kto miałby uczyć mnie kultury w Azkabanie? Dementor ubrany w różową sukienkę w groszki z włosami związanymi w końskiego kucyka oraz ustami pomalowanymi czerwoną szminką?
– Nie.
– To zastanów się czasem nad tym, co mówisz. – Schował różdżkę, którą trzymał.
– Ale ja przecież myślę nad tym, co mówię!
– Naprawdę? – wściekł się. – Naprawdę myślałaś nad wszystkim, co mówiłaś? A czy pomyślałaś, że ja też mam uczucia? – Z każdym słowem podchodził bliżej niej, przez co musiała się cofać. – Teraz pewnie myślisz: to Malfoy ma uczucia? Tak, mam, bo jestem tylko człowiekiem. – Wpadła na ścianę, znajdującą się naprzeciwko drzwi. Mimo to podszedł bliżej niej, a jedną rękę oparł o ścianę, tuż obok jej lewego ucha.
– Wcale tak nie pomyślałam.
– No właśnie.
– Czekaj, źle mnie zrozumiałeś! – Wzięła głęboki wdech. – Wcale nie myślałam, że ty nie masz uczuć…
– Przepraszam, że przeszkadzam – Usłyszeli głos profesor Levis. – ale wasz szlaban dobiegł końca. – Położyła ich różdżki na najbliżej stojącej ławce. – Dobranoc.
Nauczycielka szybko wyszła. Hermiona na początku nie rozumiała dlaczego miała taki dziwny wyraz twarzy. Wszystko jednak stało się jasne, kiedy Malfoy się od niej odsunął. Cóż, stali w dość jednoznacznej pozycji  – Draco pochylał się nad dziewczyną, która dużą powierzchnią ciała przylegała do ściany.
Hermiona minęła blondyna, który przestał opierać się o ścianę. Wyszła z sali jako pierwsza, biorąc ze sobą swoją różdżkę. Jeszcze nie poszła do Wieży Prefektów, chciała się przejść. Jako prefekt mogła sobie na to pozwolić, Ramona z Ernie’em, którzy tego dnia patrolowali korytarze też nic by jej nie zrobili. Czasem warto mieć przywileje.
Dziewczyna szła korytarzem czując, jak wszystko, odpuszcza. Wściekłość ustąpiła, a uczucie wstydu odchodziło w niezapomnienie. Było jej dużo lepiej. I kiedy tak szła, postanowiła, że czas wrócić. Ruszyła w stronę schodów prowadzących do dormitorium. Gdy znalazła się na czwartym piętrze i już miała iść dalej, usłyszała zduszony krzyk. Niemal machinalnie odwróciła się w stronę, z której dochodził odgłos. Zaintrygowana swoim odkryciem poszła w stronę, z której wydobywał się dźwięk. Z każdym krokiem szepty stawały się coraz wyraźniejsze. Gdy wychyliła się, żeby zobaczyć, kto znajduje się poza dormitorium, pomimo ciszy nocnej, zamarła…
W luce w ścianie stał Zabini i Ginny.
Hermiona niemal natychmiast schowała się za rogiem, bojąc się, że któreś z nich mogłoby ją dostrzec. Wsłuchała się w ich rozmowę, mimo że wiedziała, że nie może i nie powinna. Niestety, to było silniejsze od niej samej.
– Dobra, masz mnie nigdy nie straszyć. Nienawidzę tego, rozumiesz? Lepiej powiedz, czego ode mnie chciałeś? – Usłyszała szept Ginny. Oceniła, że jej przyjaciółka jest zła, jeśli nie wściekła.
– Chciałem pogadać.
– Chciałeś pogadać. Ekstra, a czy pomyślałeś, że może ja nie chcę?
– To dlaczego przyszłaś? – Hermiona w głowie wiedziała uśmiech, którym Blaise poczęstował dziewczynę.
– Lepiej powiedz, czego ode mnie chciałeś. Nie mam tyle czasu, żebyś gadał od rzeczy.
– Jak sobie chcesz, mam pytanie. Jak ci się układa z Potterem?
– Co? Skąd ty to wiesz?
– Potter nie jest dyskretny w przekazywaniu informacji…
– Podsłuchiwałeś!
– Tak, na imprezie u Puchonka. Owszem, przyznaję się.
– To nie twoja sprawa, jak mi się układa, rozumiesz? Nie będę z tobą o tym rozmawiać.
– Jasne. Pamiętaj tylko, że zawsze możesz do mnie przyjść. Ja zawsze ci pomogę. – Tym razem ton chłopaka nie był kpiący, ani wredny, tylko zaskakująco… czuły.
– Wiem – powiedziała tylko Ginny. Następnym, co usłyszała Hermiona był odgłos kroków. Na szczęście nikt jej nie złapał.



.*.



Następnego dnia Hermiona nie wiedziała, co ma myśleć o sytuacji z poprzedniego wieczora. Pół nocy zastanawiała się, o co może chodzić. Potem rano unikała Ginny, jak ognia. Doszła do wniosku, że dziewczyna zdradza Harry’ego…
Chociaż, to fakt, wiele rzeczy jej nie pasowało. Najważniejszym był sam fakt, że Ginny nie wiedziała, że Zabini wie, że jest z Potterem. Pogmatwane to, ale jednak prawdziwe. Z drugiej strony ruda mogła nie powiedzieć chłopakowi prawdy – ale jak wytłumaczyłaby mu, że muszą się ukrywać? To się po prostu nie zgadzało…
Ruda zauważyła dziwne zachowanie przyjaciółki – zarówno przy śniadaniu, jak i przy obiedzie nie chciała z nią rozmawiać, była zamyślona. Początkowo podejrzewała, że to może mieć jakiś związek ze szlabanem, jednak szybko odrzuciła od siebie tą myśl. Bo niby dlaczego unikałaby jej? Chciała to wszystko wyjaśnić – dlatego przyszła do niej do pokoju i zapukała niepewnie.
– Cześć – przywitała się, gdy szatynka otworzyła drzwi.
– Cześć – odpowiedziała niechętnie. Nie miała ochoty z nią rozmawiać, zdecydowanie wolałaby jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć, uspokoić się.
– Mogę wejść?
– Wchodź. – Przepuściła ją.
– Nie będę owijać w bawełnę. Dlaczego jesteś na mnie zła?
– Dobra, ja też nie będę owijać w bawełnę – Hermiona brzmiała, jakby dodawała sobie odwagi. – Co cię łączy z Zabinim? Zdradzasz Harry’ego? – Na twarz Ginny wpłynął jawny szok.
– Skąd ty wiesz? – spytała słabo.
– Wczoraj słyszałam waszą rozmowę.
Ruda spojrzała na nią ze złością i niedowierzaniem. Nie nakrzyczała na nią, tylko usiadła na łóżku. Hermiona w tamtym momencie wiedziała, że coś jest nie tak. Poczuła, że nie powinna się tak zachowywać. Nie powinna być taka chamska i bezpośrednia.
– Ginny, co się stało? – zapytała cicho, siadając obok niej. Chwyciła jej dłoń w swoją, dodając jej tym gestem otuchy.
– Już dawno powinnam ci to powiedzieć… – Podniosła odważnie wzrok. – Byłam z Zabinim.
Hermiona szeroko otworzyła oczy. Przecież to niemożliwe… Pomyślała, że Ginny na pewno kłamie. Kiedy spojrzała w jej oczy, doszukując się tam dowodów na kłamstwo przyjaciółki. Niczego takiego nie znalazła. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Jej przyjaciółka, Ginevra Molly Weasley eskdziewczyną Blaise’a Zabiniego… To przecież w głowie się nie mieści!
– Na–naprawdę? – wydukała wreszcie nadal zszokowana nową wiadomością.
– Tak.
– No ale jak? Kiedy? Ja nic nie widziałam, przecież…
– Hermiono, posłuchaj – przerwała jej panna Weasley. – Nie miałaś prawa niczego widzieć. Ciebie wtedy nie było, szukałaś horkruksów. Wszystko zaczęło się niewinnie – ja wraz z Nevillem i Luną działaliśmy na rzecz Zakonu Feniksa. W pewnym momencie on się o tym dowiedział. Byłam wściekła, wiedziałam, że na nas doniesie… – przerwała.
– A więc co się stało? – Hermiona zachęciła ją do dalszych zwierzeń.
– Pomógł nam. A potem wszystko poszło z górki – dużo czasu spędzaliśmy razem, polubiliśmy się. Ja byłam stęskniona za Harrym, Ronem i tobą, on za Malfoyem i Pansy, dlatego bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Parą byliśmy krótko, zaledwie miesiąc. To ja zerwałam, bo czułam się nie fair w stosunku do Harry’ego, zresztą nadal tak się czuję.
– Powiedziałaś mu?
– Tak. To dlatego zeszliśmy się tak późno. Chciał mieć pewność, że nie czuję już nic do Blaise’a. Nic nas już nie łączy, nie licząc wspólnej przeszłości. Jesteśmy dobrymi znajomymi, tyle. – Podniosła wzrok, uśmiechając się delikatnie. – A teraz stara się, żeby nasze relacje były jak najlepsze. Wiem, że mnie nie kocha, jednak chce, abyśmy mieli kontakt. Trochę, jak przyjaciele.
– Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – spytała cicho Hermiona.
– Po prostu bałam się twojej reakcji. Tyle. – Spuściła głowę, jakby była zawstydzona.
– Ginny, mi możesz powiedzieć wszystko. Absolutnie wszystko.
– Wiem, na ciebie zawsze mogę liczyć.




__________________
Cześć!
W końcu wróciłam z rozdziałem! Kto zaskoczony obrotem akcji? :D Mówiłam, że to nie początek wątku romantycznego choć zaczynam go planować (bo jeśli jeszcze nie wiecie, to opowiadanie będzie mieć 30 rozdziałów).
Nie mogę uwierzyć, że zaraz będzie połowa... 

Zapewne wiecie, że za niedługo Boże Narodzenie. Nie piszę nic w tej tematyce, bo tego jest wszędzie pełno, a ja kończę "Miłość po mugolsku" Trzymajcie kciuki
Pozdrawiam,

Feltson

14 komentarzy:

  1. Pierwsza!!! Jak zwykle super :* Oby tak dalej ^^
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W Końcu! nie mogłem się doczekać na nowy rozdział. a ten jest super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział :) Rozmowy Malfoya z Hermioną genialne ;)
    Ginny coraz bardziej mnie zaskakuje
    Czekam na kolejne!

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Dalej mało Dramionowate, ale bardzio mi się podoba. Czekam na następne, KH.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥
      U mnie raczej nie znajdzie się "wielka miłość" w drugim rozdziale (który dawno mamy za sobą). Cieszę się jednak, że pomimo tego podoba Ci się :)

      Usuń
  5. Rozdział jest fajny. Mam jednak nadzieję, że wątek Dramione za niedługo, troszkę bardziej się rozwinie. Czekam na miniaturkę "Miłość po mugolsku"!
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥
      Tak, powoli dążymy do Dramione, (zaraz połowa opowiadania, a miłości ani widu ani słychu :P) ale nie za szybko :)
      Miniaturka pisze się, pisze...
      Dziękuję i nawzajem!
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  6. Kompletnie mnie zaskoczyłaś! Ta kłótnia troche mnie przeraziła, bo mieli się już prawie ku sobie, a tu BUM! Szkoda mi Draco... Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że podkochuje się w Hermionie... Takie moje teorie xD
    Nie zgadzam sie na tylko 30 rozdziałów, chcę więcej!
    Pozdrawiam! XX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥
      Chodziło o zaskoczenie, bo przecież mówiłam, że to nie początek wątku romantycznego... :D
      A co do Draco, to wszystko jeszcze się okaże :)
      Opowiadanie od początku było zaplanowane na 30 rozdziałów i konsekwentnie się tego trzymam. Taka mała zraza do długich opowiadań... Ale to, że "Zenit" się skończy, nie oznacza, że blog także ;)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia