Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 15: W jak Wielka Współpraca Wieloletnich Wrogów
Uczucie: Zaangażowanie
Kiedy Elizabeth
Levis weszła do pokoju nauczycielskiego znajdującego się na trzecim, niegdyś
zakazanym, piętrze, w głowie miała tylko jedno – zachowanie panny Granger i
pana Malfoya.
Uczniowie byli
dla niej intrygujący, gdyż często dawali jej dowody na to, że są razem. To
akurat jej nie dziwiło, w końcu byli młodzi, głupi, a życie stało przed nimi
otworem – mogli robić wiele rzeczy. Jednak nie to było dla niej dziwne –
chodziło jej głównie o domy, do których należeli. Gryffindor i Slytherin… Mimo,
że była nauczycielką i nie powinna rywalizować domów, ani także zbytnio
interesować się życiem uczniów, to wiedziała, że Ślizgoni i Gryfoni nadal się
nienawidzą, choć po wojnie nie pokazywali tego otwarcie. Przełamanie barier
dzielących ich musiało być wyjątkowo trudne.
Profesor Levis
miała dużo dowodów na to, że owa dwójka jest w sobie zakochana. Pierwszym z
nich był fakt, że wspólnie odkryli Szkółkę Merlina i Wyspę Zakochanych. Z
pewnością wymagało to wielu przygotowań – owe miejsca nie były przecież
znalezione przez tysiąc lat. Wiele osób chciało tego dokonać, a im udawało się
to bez problemu – zdecydowanie wymagało to od nich wyjątkowo udanej
współpracy i wielu zdolności. Drugi dowód – pergamin, który otrzymała od
panny Granger, zapisany był słowami „Kocham Draco Malfoya”. Trzeci, słyszała,
jak blondyn nazywa ją księżniczką. Czwarty, zostali razem na święta. Piąty,
widziała, jak niósł ją na rękach przed świętami. Szósty, złapała ich w dosyć
dwuznacznej pozycji, kiedy on pochylał się nad nią podczas ostatniego szlabanu.
Cóż, to prawie
pewne, że są razem. Może wtedy Slytherin i Gryffindor pogodzą się ze sobą?
.*.*.*.*.*.*.
Wraz z piętnastym
stycznia w Hogwarcie zawitały wielkie mrozy.
Hermiona szczerze
współczuła wszystkim Ślizgonom. Kiedy czekała na profesora Slughorna w lochach,
myślała, że zamarznie. Zimowa kurtka, czapka, szalik i rękawice były
obowiązkowym wyposażeniem każdego ucznia spoza Slytherinu. Wychowankowie domu
Węża stali normalnie w zwykłych szkolnych szatach. Nie dygotali, nie trzęśli
się, a jedynie para wylatywała im z ust. Szatynka podziwiała ich, sama w życiu
nie wytrzymałaby na takim mrozie w zwykłej szacie…
– Cześć. –
Usłyszała głos Pansy. – Widzę, że bardzo ci zimno.
– Trochę –
odpowiedziała, jednak szczękanie zębami uniemożliwiło Pansy zrozumienie słów. –
Jak wy to robicie, że nie jest wam zimno?
– Cóż, jesteśmy
ze Slytherinu – powiedziała najbardziej oczywistą rzecz. – Spryt to nasze
drugie imię…
– A
jaśniej? – poprosiła Hermiona.
– Cóż, po prostu
rzuciliśmy na siebie zaklęcie ogrzewające. Zresztą, mamy je na sobie przez
większość zimy – wytłumaczyła Pansy, wzruszając ramionami, po czym odeszła.
Można i tak – pomyślała Hermiona z uznaniem. Szkoda, że wcześniej o tym nie
pomyślała. Niestety, kiedy już miała wypróbować zaklęcie, przyszedł profesor
Slughorn.
Nauczyciel
wpuścił uczniów do ciepłej sali. Powietrze było ogrzane od tworzonych tam
eliksirów, dzięki czemu wszyscy poczuli się lepiej. Zamiast wypakować książki, na
początku pozdejmowali zimowe ubrania. Dopiero potem przygotowali się do lekcji,
co zajęło im sporo czasu, przez co profesor zaczął się niecierpliwić. Kiedy
wszyscy byli gotowi, lekcja się rozpoczęła. Pan Slughorn opowiadał o Eliksirze
Żywego Ognia. Był on dosyć specyficzny – jego przygotowywanie można
było przerwać w każdym momencie (co prawda, dopiero po wybuchu, ale zawsze
to coś), a on i tak nie tracił swoich właściwości.
– Przez następne
dwa tygodnie będziecie warzyć ten eliksir w parach – ogłosił mężczyzna, co
spotkało się nie tylko z zachwytem, ale i niezadowoleniem uczniów. – Pierwsze
piętnaście osób z listy będzie losowało partnera z drugiej piętnastki. – Wtedy
nauczyciel wyciągnął woreczek pełen pergaminów.
Ja to mam szczęście – pomyślał Draco. Niestety, miał numer
osiemnasty, co skutecznie uniemożliwiło mu losowanie partnera. To on miał
zostać wylosowany. Przerażony blondyn spojrzał na uczniów z początku listy, by
potem zobaczyć , kto został w ławkach. Już wiedział, że nie będzie w parze ani
z Nottem, który jest dobry z eliksirów, ani z Pansy, ani z Blaisem, ani nikim z
normalniejszej części Slytherinu. – Salazarze,
pozwól mi być z Carverem, bądź Milicentą Buldstrode. Może i jest brzydka, ale
za to mądra, nasz eliksir będzie dobry. Oszczędź mi Greengrass, bo nie chcę
wszystkiego robić sam, oszczędź mi także Davids, chcę być zdrowy psychicznie.
Salazarze, błagam!
I tak tworzyły
się pary – Seamus Finnigan z Deanem Thomasem, Susan Bones z Ronem Weasleyem,
Dafne Greengrass z Harrym Potterem (Draco chciał w tamtym momencie skakać z
radości), Calvin Carver z Pansy Parkinson, Ramona Clive z Blaisem Zabinim i tak
dalej. I kiedy kolejka do woreczka kurczyła się, a wraz z nią malała liczba
pergaminów w nim, Draco przeraził się. Nie został nikt, z kim pracowałby
chętnie. Gdy myślał nad tym, jak podmienić komuś pergamin, Hermiona wylosowała
swojego partnera. Spojrzała na karteczkę i mało kolana się pod nią nie ugięły.
Napis na niej głosił:
Draco Malfoy
Szatynka ze
strachem w oczach spojrzała na nauczyciela. Już chciała wrzucić karteczkę do
worka i wziąć kolejny los, kiedy profesor zabrał jej pergamin. Z uśmiechem
odczytał nazwisko jej partnera.
A niech to szlag! – pomyślała zrezygnowana Hermiona ruszając w stronę stanowiska
Malfoya.
Salazarze, chciałem mieć dobrą ocenę, ale nie takim kosztem! – krzyczał
w myślach Draco, choć wyglądał nadzwyczaj normalnie – zupełnie, jakby nic się
nie stało.
Gdy wszyscy już
mieli swoją parę, nauczyciel wytłumaczył im, co mają robić. Ważenie Eliksiru
Żywego Ognia było wyjątkowo trudne – nikt nie znał dokładnych proporcji
eliksiru aż do jego zapalenia. Wszystko zależy od warunków, w jakich waży się
eliksir. I nigdy nie wiadomo, kiedy ulegnie samozapaleniu, dlatego trzeba
bardzo uważać.
– Dobra, Granger,
ja kroję wszystko, a ty będziesz to dodawać. Może tak być? – spytał Draco,
kiedy czas pracy się zaczął.
– Śnisz!
– Nie wykłócaj
się, czas nam leci.
– Nie zamierzam
niczego tam wrzucać. Jesteś facetem, Malfoy, przyjmij to na klatę, o ile ją
masz… – powiedziała, po czym poszła po składniki.
Wstrętna lisica – przyznał Draco. Zgoda, będzie wrzucał te głupie składniki do
kociołka. Chociaż, gdyby Granger nie zagrała na jego męskiej dumie, to
prawdopodobnie by tego nie zrobił... No ale tak nie może być! Przecież jest
bardziej męski niż połowa chłopaków w Hogwarcie… O ile pod tym względem
nie pobił większej ilości facetów, co było bardziej niż możliwe.
Kiedy szatynka
wróciła ze składnikami, on zaczął przygotowywać kociołek. Nasmarował go
magicznym pieprzem z dodatkiem soków z żołądka krowy. Potem nalał wody i
posolił ją, tak jak mówił przepis. Musiał jednak działać intuicyjnie, bo
właśnie na tym polegał ten eliksir.
– Granger, chyba
starczy już tego kamienia wulkanicznego, co? – spytał w pewnym momencie Malfoy.
– Zetrę go
jeszcze trochę. Kamień wulkaniczny wraz z dużą ilością soku z trawy
skandynawskiej tworzy mieszkankę wybuchową. Może wtedy eliksir szybciej
się zapali i pierwsi to uwarzymy.
– Czemu jak coś
tłumaczysz, to robisz to tak, żeby tego nie rozumieć? – Przewrócił oczami. –
Oczywiście, ja to wszystko wiem, ale to naprawdę wkurzające.
– Czyżby? Gdybyś
to wiedział, to nie zwracałbyś uwagi na to, że posługuję się terminami
naukowymi... I pomijając to, że to nie są terminy naukowe – zauważyła Hermiona,
po czym chwyciła trawę skandynawską i zaczęła wyciskać z niej sok. W tym czasie
blondyn mieszał ciecz.
– Kiedy w końcu
dostanę tę trawę?
– Kiedy skończę
ją wyciskać.
– A kiedy
skończysz?
– Kiedy będzie na
to czas.
– Granger… –
mruknął ostrzegawczo chłopak.
– Tak? –
Uśmiechnęła się słodko.
– Nie igraj z
ogniem – rzekł, po czym przybrał uśmiech a’la szef, który właśnie wygrał słowną
potyczkę ze swoim pracownikiem.
– Serio, Malfoy?
Z ogniem? Nigdy nie porównałabym cię do ognia, a co najwyżej do bryły lodu.
Wielkiej, chamskiej, zimnej bryły lodu. A teraz dolej tego soku i zajmij się
pracą, bo nie zamierzam zepsuć tego eliksiru tylko dlatego, że pracuję z tobą.
– Podała mu fiolkę z cieczą, którą dolał do eliksiru.
Gdy sok spotkał
się ze startym kamieniem wulkanicznym nic się nie wydarzyło. Zniechęcony
faktem, że będą musieli dalej próbować podpalić eliksir, zaczął mieszać
substancję. Kiedy prawie wszystko zostało idealnie wymieszane, Draco dostrzegł
iskrę. Zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, a mimo to zostawiła nadzieję, że
im się uda.
– Granger, daj
czadu, była iskra – nakazał jej entuzjastycznie, na co przewróciła oczami.
– Jasne, ale to
nie takie proste. Musisz zwiększyć temperaturę, bo pazur smoka wymaga dużej
temperatury do samozapłonu.
– Mówisz, jakbym
nie wiedział. – Przewrócił oczami.
– Bo nie
wiedziałeś.
– Ale mogłem się
domyślić!
– Jak sobie
chcesz, ja cię nie będę pouczać – rzekła obrażonym tonem.
Kilka minut
później zadzwonił dzwonek. W międzyczasie kociołek Seamusa i Deana wybuchł.
Finniganowi włosy stanęły dęba, a twarz miał całą usmoloną. Mimo to chłopak był
zadowolony, w końcu jego zdolności piromańskie przydały się.
– Brawo! –
zawołał profesor Slughorn. – Dwadzieścia punktów dla Gryffindoru! Gratulacje
dla pana Thomasa i pana Finnigana!
Klasa zareagowała
na te słowa dość ospale, zupełnie, jakby nikt nie chciał im gratulować, dopiero
po chwili w sali słychać było oklaski. Hermiona, zawiedziona, że jej i
Malfoyowi się nie udało, także robiła to bardzo niechętnie. Owszem, Seamus był
jej kolegą z domu, jednak mimo wszystko chciałaby być na jego miejscu.
– Nie martw się
Granger, ze mną nie zginiesz. Jeszcze uwarzymy ten eliksir przed nimi –
pocieszył ją Malfoy z uśmiechem. W końcu jak on tak mówił, to tak będzie.
– Najpierw musimy
doprowadzić do jego samozapłonu – powiedziała. Potem stuknęła mocno
różdżką w ich kociołek i z zaciśniętymi w wąską linię ustami, niewerbalnie go
wyczyściła.
– Mało nam
brakowało, widziałem iskrę! – oznajmił wesoło. Złość dziewczyny go bawiła.
Tymczasem ona zamknęła swój podręcznik od Eliksirów.
– Malfoy, czy ty
mnie pocieszasz? – spytała, kiedy zapinała torbę.
– Ciebie? Nie! –
Ostatnie słowo wypowiedział śmiejąc się. – Ja po prostu motywuję się do
działania. Tyle.
–
Oczywiście – mruknęła tylko.
Gdy wyszła z
sali, ruszyła w stronę klasy od Starożytnych Runów. Może tego dnia jej nie
wyszło z eliksirem, ale na następnej lekcji doprowadzi do samozapłonu ich
kociołka. Już wtedy wiedziała, że wieczór spędzi nad książką o magicznych
łatwopalnych substancjach.
.*.*.*.*.*.
Następnego dnia
Hermiona wiedziała dużo na upragniony temat. Cały poprzedni wieczór zmarnowała
na naukę i szukanie idealnych proporcji dla połączenia trawy skandynawskiej z
kamieniem wulkanicznym, chociaż tylko Ginny uważała to za
marnotrawstwo czasu. Ruda nie mogła się pogodzić z faktem, że panna Granger
będzie się uczyła z dnia na dzień coraz więcej, aby jak najlepiej
zdać owutemy. Był to zabieg niezbędny, w końcu chciała pracować w
Departamencie Przestrzegania Prawa, a tam są tylko najlepsi.
Wszystkie lekcje
tego dnia były ciekawe, nie wliczając w to (standardowo) historii magii. To
jedyny przedmiot, który jej nie interesował. Chociaż… To jeszcze zależy od
tematu, jaki omawiają. Czasem rzeczywiście lekcja jest ciekawa. Oczywistą
rzeczą jest, że tylko ją to ciekawiło, ponieważ inni woleli spać, zamiast
słuchać. Chrapanie Zabiniego zawsze doprowadzało ją do szewskiej pasji, ale nie
mogła nic z tym zrobić, bo siedział na samym końcu, czyli zbyt daleko, żeby go
trzepnąć lub zrobić cokolwiek innego.
Ostatnią lekcją
tego dnia była obrona przed czarną magią z profesorem Spencerem. Hermiona
bardzo go polubiła, na lekcjach bardzo przypominał Remusa Lupina. Kiedy
prowadził lekcje, każdego potrafił zainteresować, a słuchanie jego wykładów
było czystą przyjemnością. Mimo, że był najmłodszy z kadry nauczycielskiej
(profesor Levis zajmowała drugie miejsce) oraz faktu, że pierwszy rok pracuje
jako nauczyciel, radził sobie dobrze.
Pięć minut
później, kiedy profesor sprawdził listę obecności, lekcja się zaczęła. Była
jednak nietypowa – pan Spencer nie podał tematu, ale usiadł na biurku,
oświadczając, że ma bardzo ważne ogłoszenie.
– Jeśli
pamiętacie, na początku roku zapowiadałem wam duże projekty. – Rozłożył ręce. –
W końcu przyszedł czas, żebyście skupili się na obronie bardziej niż
dotychczas. A więc wszystko wam szybko wytłumaczę, bo musimy jeszcze
zrealizować temat. Otóż, przygotujecie referat. Macie na to tydzień i żadnych
ograniczeń. Jako, że macie moje zaufanie, to nie ustaliłem jednego tematu,
liczę na waszą pomysłowość. Warunek jest jeden, staracie się, żeby wasza praca
była jak najciekawsza i jak najlepsza.
– Panie
profesorze, czy można dobrać się w pary? – spytała z nadzieją w głosie Lavender
Brown.
– Ach, dobrze, że
mi przypomniałaś. Macie swego rodzaju utrudnienie. Stwierdziłem, że ten referat
jest dla was za łatwy, dlatego dobrałem was w pary. – Hermiona spojrzała na
profesora jak na głupka. Według niej gadał od rzeczy. Na szczęście mężczyzna
tego nie dostrzegł. – Mam nadzieję na waszą owocną pracę – dodał, po czym
chwycił pergamin. – Albo nie, przeczytam wam to pod koniec lekcji. A teraz
zapiszcie temat.
Kolejne
trzydzieści pięć minut zajęć było prawdziwą męczarnią dla większości osób.
Ciekawość zżerała ich od środka, przez co nie umieli się skupić na jakimkolwiek
słowie wypowiadanym przez nauczyciela. Tylko panna Granger pracowała, tak jak
zawsze. Szczerze mówiąc, nie obchodziło jej z kim będzie pracować – i tak
najpewniej wszystko zrobi sama a jej partnerka, bądź też partner tylko podpisze
się pod pracą. Co za różnica, kto to zrobi?
Skoro praca ma być utrudniona, to najpewniej będę z Zabinim – pomyślał
Draco z rozbawieniem, spoglądając na bruneta siedzącego obok. Ten odwzajemnił
spojrzenie, w którym widniało nieme pytanie. Blondyn skrzywił się, kiwając
przecząco, po czym znudzony znowu starał skupić się na słowotoku profesora.
– A teraz
przeczytam, jak dobrałem was w pary. Od razu uprzedzam, że nie ma szans na
zmiany, żeby to było jasne – ostrzegł, chwytając pergamin i zaczął czytać
wypisane na nim nazwiska. Draco co i raz chichotał na wspomnienie nazwisk.
Spencer rzeczywiście był wredny i nawet się z tym nie ukrywał. A nieszczęście
innych tylko go cieszyło. Takie zboczenie większości Ślizgonów. Blondyn był
wesoły, aż do momentu, w którym padło jego nazwisko. – Malfoy z Granger, Nott
z… – Draco otworzył szeroko usta, wyrażając tym swój szok.
– Ale… – szepnęła
Hermiona, ale nikogo to nie interesowało. Znowu musiała pracować z Malfoyem.
Wymieniła przerażone spojrzenie z blondynem. Nie chciała ponownie z nim
współpracować. Kiedy profesor wyczytał ostatnie nazwiska, zadzwonił dzwonek,
informujący, że lekcja się zakończyła.
– Prace
przygotujcie na za tydzień. – Wstał. – Życzę wam owocnej pracy.
Tych kilka słów
sprawiło, że Hermiona miała zły humor do końca dnia.
.*.*.*.*.
Następnego dnia
ponownie były eliksiry. Hermiona ponownie powtarzała proporcje, w jakich musi
dodać składniki. Była pewna, że się uda. Jedynym, o co się bała, to Malfoy,
który potrafił zniszczyć wszystko – zupełnie, jak Neville. Różnica między nimi
była taka, że ten drugi robił to nieświadomie.
Kiedy tylko
profesor Slughorn wpuścił ich do sali, szatynka od razu podeszła do stanowiska
pracy i wzięła się za przygotowywanie wszystkiego. Naprawdę chciała jak
najszybciej podpalić kociołek, żeby i tym razem być najlepszą. Kiedy Malfoy
wreszcie był gotowy do lekcji, nasmarował ich kociołek. Natomiast szatynka
miała już gotowy kamień wulkaniczny i brała się za wyciskanie trawy
skandynawskiej.
– Jakie zabójcze
tempo, Granger – zakpił w pewnym momencie chłopak, nie mogąc się oprzeć.
– Przynajmniej
się nie ociągam.
– A ja się
ociągam? – spytał.
– A może nie?
Dodaj to wszystko i dokładnie wymieszaj, a powinno zapalić się bez pazura smoka
– rozkazała, na co przewrócił oczami. Mimo wszystko wykonał polecenie.
Przez chwilę mieszał
składniki, jednak robił to raczej niepewnie. Nic się nie działo i zaczynał
zastanawiać się, czy nie będzie musiał rozkazać Granger, żeby poszła po pazur
smoka. Już otwierał usta i z zadowoleniem chciał ogłosić, że Gryfonka się
pomyliła, kiedy dostrzegł trzy iskry. Zdążył tylko odskoczyć od kociołka,
wpadając na stojącą za nim szatynkę. Ich kociołek wybuchł, a ogień był jeszcze
większy niż ten wytworzony przez Deana i Seamusa. Płomienie zderzyły się z
sufitem, opalając go. Wszyscy wpatrywali się w naczynie z zachwytem, włączając
w to szeroko uśmiechniętą Hermionę, wyglądającą zza Malfoya.
– Cóż, bardzo
ciekawe, pierwszy raz spotykam się z takim wybuchem – przyznał nauczyciel,
kiedy ogień zgasł. – Gryffindor i Slytherin otrzymują po dziesięć punktów.
Reszta lekcji
była bardzo pracowita dla Hermiony i nudna dla Draco. Ona wszystko
przygotowywała, on mieszał. Kiedy zegarek oznajmił, że do końca lekcji
pozostały dwie minuty, Malfoy zaprzestał mieszania. Ze swojej torby wyjął jakąś
czarną, niezbyt czystą pelerynę, którą szybko na siebie założył. Była
pokryta jakąś obrzydliwą, zaschniętą mazią.
– Co ty
wyprawiasz? – spytała panna Granger, obserwując każdy ruch blondyna.
– Zaraz zobaczysz
– mruknął. – Ale jeśli chcesz być bezpieczna, to nie wychylaj się zza mnie, bo
nie zamierzam robić tego projektu z obrony sam – ostrzegł, po czym zaczął
grzebać w kieszeni. W końcu wyjął to, co chciał i wypakował to. Dziewczyna na
początku nie rozpoznała przedmiotu trzymanego przez Ślizgona, jednak kiedy
zdjął z niego opakowanie, domyśliła się co to jest. W dłoni trzymał Malutką
Bombkę Postrachu. Niestety, nie miała szans, by zareagować, bo kiedy chciała
zapobiec nieszczęściu, Draco wrzucił ją do kociołka Deana i Seamusa, którzy
mieli swoje stanowisko obok nich. Chłopak zdążył się tylko odwrócić, kiedy
kociołek Gryfonów wybuchł, brudząc wszystko w sali. Hermiona znała ten kawał,
gdyż Malfoy wyciął jej go kilka tygodni wcześniej.
– Czemu to
zrobiłeś? – spytała wściekła. W tym czasie Malfoy zdejmował z siebie brudną
pelerynę. Nikt tego nie zauważył, bo wszyscy byli zaaferowani sytuacją sprzed
chwili.
– Przecież to
Gryfoni, im można tak robić – stwierdził pogodnie. – A poza tym byli lepsi ode
mnie. Nikt nie może być lepszy ode mnie! No, tylko tobie odpuściłem, możesz
czuć się wyróżniona…
– Nie chcesz się
więcej uczyć, żeby być lepszym ode mnie, prawda? – Jej wypowiedź brzmiała
bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
– Kompletnie nie.
– Uśmiechnął się. W tym czasie zadzwonił dzwonek. Zadowolony z siebie Ślizgon
wyszedł z sali jak gdyby nigdy nic. Bo co złego, to nie on, czyż nie?
.*.*.*.
W sobotę panna
Granger postanowiła wziąć się za referat z obrony przed czarną magią. Co się odwlecze,
to nie uciecze, a znając Malfoya, pisanie będzie syzyfową pracą. Miała jednak
szczerą nadzieję, że ta współpraca będzie przebiegała jak na eliksirach – to
znaczy, że każdy robi swoje, a mimo to tworzą jako–taką całość.
Dlatego, gdy
wróciła ze śniadania, od razu podeszła do Malfoya, który czytał Proroka
Codziennego. Dziewczyna stanęła przed nim, ale nie wiedziała, co powiedzieć.
Wolała uniknąć kłótni, dlatego starała się wymyślić jakąś niezbyt kąśliwą
wypowiedź. Niestety, jedynym, co jej wychodziło, to miły tekst, a jej raczej
chodziło o neutralność.
– Długo tak
będziesz nade mną stała? – spytał w końcu, podnosząc wzrok znad gazety.
Gryfonka stała nad nim od ponad minuty i zaczynało go to irytować.
– Nie –
powiedziała krótko, zakładając ręce.
– To dlaczego
nadal tu jesteś i patrzysz się jak sroka w gnat?
– Musimy się
wziąć za referat – stwierdziła, bardzo słusznie zresztą.
– A więc co
proponujesz? – odłożył gazetę i wygodniej rozsadowił się w fotelu.
– Co proponuję? –
zdziwiła się. – To przecież oczywiste, musimy wziąć się do roboty. Dzisiaj, po
obiedzie przyjdź bo biblioteki, będę w dziale z księgami o obronie. I radzę ci
przygotować nadgarstki, bo nie zamierzam pisać tego sama. – Uśmiechnęła się,
widząc minę chłopaka, który skrzywił się nieznacznie. – Wnioskuję, że nie
myślałeś nad taką możliwością, prawda?
– Nie, skądże? –
odpowiedział ze sztuczną szczerością w głosie.
– W takim razie
załatwione – rzekła na koniec, po czym poszła do swojego dormitorium. Kiedy
zniknęła na schodach, Malfoy wywalił język w jej stronę, czym rozśmieszył
odrabiającą pracę domową Ramonę. – Ja to widziałam! – krzyknęła szatynka,
na co chłopak udał, że nie wiem, o czym mówi.
.*.*.
– Już myślałam,
że nie przyjdziesz – powiedziała szczerze Hermiona, odkładając książkę na stolik.
Czekała na blondyna dokładnie dwadzieścia dwie minuty.
– Ja? Nie
przyszedłbym? Śnisz!
– Przyznaj się,
miałeś taką chwilę, w której myślałeś, żeby nie przyjść, zgadza się?
– No, zgadza –
wyznał niechętnie. – Czekaj, skąd ty mnie tak dobrze znasz?
– Jesteś typowym
samcem, Malfoy. Nie zapominaj, że mam dwóch przyjaciół i przyjaciółkę, która ma
sześciu braci.
– Dobra, to
naprawdę ciekawe, jednak nie dla mnie, dlatego wolałbym zająć się pracą. –
Usiadł na przeciwko dziewczyny, zakładając nogę na nogę.
– Wreszcie gadasz
do rzeczy.
Kolejne
piętnaście minut spędzili na kłótni. Każde z nich miało inny pomysł na referat
i za nic nie chciało ustąpić. W końcu Draco, który się poddał, zgodził się na
wizję Gryfonki. Tym sposobem mieli napisać pracę o boginach. Malfoy był
niepocieszony, wolał napisać o czymś, co jest bardziej interesujące. Miał na
myśli patronusy – coś, czego nigdy w życiu nie umiał rzucić. Niestety, jego
partnerka stwierdziła, że kilka osób o tym napisze oraz chce, aby ich praca była oryginalna.
– Pamiętam, że
jak uczył nas ten wilkołak, to mieliśmy żywe boginy.
Nieprzyjemne stworzenie, ale przydatne. Dowiedziałem się, że Weasley
boi się pająków – zaśmiał się Draco, kiedy Hermiona kazała mu poprzynosić różne
książki o boginach, kiedy sama pisała wstęp.
– I co ci to
dało? – spytała ze złością w głosie.
– Co mi to dało?
Absolutnie nic – stwierdził, wzruszając ramionami. – Jednak świadomość, że znam
słabość Weasleya była cudowna. Próbowałem to nawet wykorzystać – przyznał po
chwili. – Tak, szkoda tylko, że nie znałem hasła do waszego Pokoju Wspólnego.
– Przynajmniej
zyskałeś wiedzę, jak pokonać bogina, to się liczy…
– I wiedziałem,
że Potter boi się dementorów. Może i nie podrzuciłem Weasleyowi pająków, ale
wystraszyłem Pottera, to się liczy! – zawołał ochoczo.
– Przymknij się,
to jest biblioteka. Tu się nie krzyczy – syknęła panna Granger. – A poza tym
nie ma nic zabawnego w tym, że Harry bał się dementorów. Jestem pewna, że też
byś przy nich stchórzył.
– Niby skąd?
– Ty zawsze
tchórzysz.
– Jeśli masz na
myśli ten kawał, który wycięłyście mi w Halloween, to musisz wiedzieć, że to
był cios poniżej pasa. Gdybyście nie wyrwały mnie ze snu, wcale bym się nie
przestraszył tych sztucznych kotów! – bronił się chłopak. Do tej pory pamiętał,
jak się wtedy czuł.
– Ale udało nam
się ciebie wystraszyć, to się liczy! – Powtórzyła jego wypowiedź ze złośliwym
uśmiechem. Na ten gest Draco zmrużył oczy, dając jej do zrozumienia, że
dziewczyna stąpa po bardzo cienkim lodzie. – Mógłbyś mi przynieść książkę Boginy od A do Z? Proszę… – Uśmiechnęła
się tak słodko i przy tym sztucznie, że w blondynie aż się zagotowało ze
wściekłości.
– Jasne, Granger,
będę popylał po każdą książkę, którą sobie zażyczysz – mruknął z takim samym
uśmiechem, po czym zniknął gdzieś między regałami. Gryfonka doprowadzała go do
szewskiej pasji. Nie wiedział, jakim cudem wytrzymał z nią przerwę świąteczną.
Owszem, wtedy prawie się do niej nie odzywał, a kiedy już to robił, był… miły.
Czasem
zastanawiał się, co by było, gdyby zawarli pakt o nieagresji na dłuższy czas.
Czy wtedy traktowałby Hermionę, jak Pottera i Weasleya? Czy wtedy by ją
tolerował? Możliwe, że tak, jednak nie miał zamiaru próbować. Zresztą, nawet
jeśli chciałby, to nic by z tego nie wyszło. Z Harrym i Ronem widywał się tylko
na lekcjach i przerwach, sporadycznie na korytarzu czy błoniach. Z panną
Granger sprawa wyglądała inaczej, bo praktycznie mieszkali razem i widywali się
codziennie, bez wyjątku.
Znalazł lekturę,
o którą poprosiła go Gryfonka, po czym zaczął wracać do stolika. Książka,
trzymana przez niego była zaskakująco stara. Ledwo się trzymała, nie mówiąc
już, że trzeba było ją otworzyć. Draco szczerze życzył Granger powodzenia w
używaniu podręcznika. Dodatkowo obiecał sobie, że gdy dziewczyna nie zniszczy
tej książki, to osobiście jej pogratuluje. Z tym postanowieniem dotrwał do
momentu, w którym wyszedł na ostatnią prostą. Pech chciał, że kiedy już był
przy stoliku, to…
– Coś ty zrobił?
– Usłyszał zduszony okrzyk Hermiony. Wtedy otworzył oczy, zobaczył dziewczynę
kucającą przy stoliku.
– Każdemu zdarza
się upaść, wiesz? – odpowiedział, siedząc na podłodze. Potknął się o
głupie pióro!
– Zniszczyłeś
książkę, ty ignorancie! – Dopiero wtedy zrozumiał, o co jej chodziło. Spojrzał
na zniszczony podręcznik o boginach. Praktycznie każda kartka była samotna, nie
złączona niczym z żadną inną kartką.
– Hej, tylko nie
ignorancie! Zaraz naprawię ci tą książkę. Reparo! – Po chwili lektura była cała, w dodatku wyglądała
lepiej niż poprzednio. – Lepiej?
– Lepiej –
prychnęła niezadowolona Hermiona. – Jednak to nie oznacza, że nie musiałeś
uważać.
– Przecież nic
się nie stało.
– Ale mogło się
stać. W dodatku nie szanujesz książek. Dobrze, możesz ich nie lubić, ale żeby
od razu niszczyć?
– Dobrze wiesz,
że to było przypadkiem. – Na te słowa szatynka przewróciła oczami. Miał rację,
jednak to był Malfoy i jego można się czepiać. – A poza tym zachowujesz się,
jak Pince.
– Co? – Zdziwiła
się.
– Zachowujesz
się, jak Pince – powtórzył. – Świata poza biblioteką nie widzisz. Jestem prawie
pewien, że kiedy staruszka kopnie w kalendarz, ty zajmiesz jej miejsce i
będziesz nękać niewinne dzieci, zmuszając je do ciszy w bibliotece i czytania
książek. Już mi szkoda mojego przyszłego dziecka…
– Wcale nie zajmę
miejsca pani Pince! A tak poza tym, to bardzo miła kobieta… – Hermiona usiadła
na swoim miejscu, kładąc Boginy od A
do Z przed sobą. – A nawet jeśli miałbym już zostać bibliotekarką w
Hogwarcie, to zazdrościłbyś swojemu dziecku. – Draco spojrzał na nią z pytaniem
w oczach i podniesioną brwią. – Wtedy postarałabym się wytępić z niego idiotyzm
odziedziczony po tatusiu – skończyła jadowicie.
Draco nic nie
powiedział, tylko wziął najcieńszą książkę i zaczął ją czytać. Czasem podawał
Hermionie jakieś przydatne informacje, ale zazwyczaj na tym się kończyło.
Panna Granger
miała wrażenie, że chłopak się obraził. Była blisko prawdy – nie obraził się,
ale za to był tak wściekły, że wolał nie ryzykować kolejnej kłótni. Skoro los
kopnął ich w tyłki, dobierając oboje w pary na dwóch przedmiotach, to oni
oddadzą mu ze zdwojoną siłą. Dlatego ustąpił. Jak raz to zrobi, to korona z
głowy mu nie spadnie, a on będzie miał satysfakcję z miny Granger, kiedy okaże
się, że są najlepsi. Już wtedy wiedział, że to jeszcze lepszy widok, niż ten,
gdy jest wściekła.
Już nie mógł się
doczekać czwartku.
– Malfoy, masz
coś jeszcze do dodania, jeżeli chodzi o cechy charakterystyczne bogina? –
spytała szatynka, wyrywając go z transu.
– Zjadłbym
jabłko, tylko takie kwaśne i zielone… – pomyślał głośno.
Zrozpaczona
Hermiona uderzyła głową o otwartą książkę. To była ciężka współpraca.
.*.
Hermiona bała się
nadchodzącej środy. Miała jakieś dziwne przeczucie, że coś nie wyjdzie, po
prostu popsuje się.
Po ostatnim
wyskoku Malfoya, kiedy wysadził kociołek Deana i Seamusa, mogła spodziewać się
wszystkiego. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy skończyli ten eliksir właśnie
tego dnia. Dla niej niemożliwym było, że radzili sobie lepiej niż niektórzy,
którzy się lubili – przykładowo Amber z Ramoną. Wykluczyła kolegów z
Gryffindoru, którym Draco skutecznie odebrał możliwość bycia najlepszym.
– Eliksir Żywego
Ognia jest zrobiony perfekcyjnie – pochwalił ich profesor Slughorn. –
Dwadzieścia pięć punktów dla Gryffinodoru i Slytherinu! Moje gratulacje!
Opinia
nauczyciela podziałało kojąco na dziewczynę. Wierzyła, że skoro na Eliksirach
im wyszło, to dlaczego na obronie miałoby nie wyjść? Z zaciętością
dopracowywała referat, który przygotowała z Draco. Chłopak, który musiał
pomagać jej przy trzecich poprawkach, miał jej dość. Jego przyrzeczenie o byciu
w miarę miłym dla Gryfonki na okres ich współpracy, wisiało na włosku. Myśl, że
następnego dnia nie będzie już musiał jej znosić, sprawiła, że włos okazał się
być niezwykle mocny i utrzymał jego obietnicę, która ostatecznie została
dotrzymana.
Następnego dnia, w
czwartek, przed obroną dosłownie wrzało. Wszyscy starali się, żeby ich prace
były jak najlepsze, lub po prostu były – tak, jak to było w przypadku Lavender
Brown i Gregory’ego Goyle’a, którzy dopisywali zakończenie.
Jak się potem
okazało, znowu byli najlepsi. Ich praca jako jedyna była dopracowana do końca.
Świetnie podzielili się rolami – Hermiona, która czytała i Draco, który
pokazywał obrazki z książek, idealnie zaprezentowali swój referat. W
najcięższym szoku byli uczniowie, a stało się tak, ponieważ wiedzieli, jakie są
relacje Ślizgona i Gryfonki. A mimo wszystko, udało się im.
– Draco i
Hermiona otrzymują Wzorowy – przeczytał ocenę nauczyciel.
Na jego słowa
dziewczyna uśmiechnęła się. Nigdy nie pomyślałaby, że ona i Malfoy mogą być
najlepsi. Cóż, los zrobił jej ładną niespodziankę.
__________________
Cześć! :D
Rozdział
to typowa przejściówka (kolejny też taki będzie), ale mam nadzieję, że nie było
aż tak źle. :P
Wczoraj
niechcący mi się opublikował, kiedy robiłam poprawki. Mogłabym opublikować go
wczoraj wieczorem, ale po prostu było jeszcze pełno błędów, których pozbyłam
się dopiero dziś rano. :)
Mam
jednak nadzieję, że mimo wszystko jakiej zaskoczenie było :D
Pozdrawiam,
Feltson
Ps. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to już połowa Zenitu...
Super ^^ Oplułam monitor kawą, kiedy Draco powiedział, że zjadłby jabłko :D Czyżby chcesz wpleść tutaj Drapple? Świetny rozdział i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mam nadzieję, że się nie popsuł :D
UsuńNie mam w planach Drapple, ale może kiedyś... Kto wie? :P
Dzięki za komentarz! :)
Również pozdrawiam,
Feltson
Jejku, ale to jest genialne!
OdpowiedzUsuńJuż czuję miętę pomiędzy nimi! Kocham ich kłótnie, zachowują się jak stare małżeństwo!
Cieszę się, że udało im się! Draco jak zawsze musi być złośliwy, ah. Jak go tu nie kochać?
Trochę tęsknię za Harrym i Ronem... Nie wiem brakuje mi tej dwójki... No ale to moje sentymenty, nie przejmuj się nimi!
Życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Dzięki <3
UsuńTeraz powoli zmierzamy do Dramione, więc mięta będzie rosła :P
Wiem, że trochę ich mało, ale trochę trudno mi ich upchnąć...
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozwalił mnie ten tekst Hermiony o dziecku Draco xD
Czekam z niecierpliwością na więcej!
Pozdrawiam :)
Dziękuję <3
UsuńNieskromnie mówiąc, to też lubię ten tekst :D
Pozdrawiam,
Feltson
Popieram Sky, A zlośliwe docinki Hermiony w bibliotece najlepsze. liczę na rozdział 16 w bliskim terminie
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńPostaram się dodać go szybciej :)
Popieram Sky, A zlośliwe docinki Hermiony w bibliotece najlepsze. liczę na rozdział 16 w bliskim terminie
OdpowiedzUsuńRano skomentowałam na fb a teraz kiedy wreszcie jestem w domu komentuję tutaj ;) Rozdział bardzo przyjemnie się czytało. Chwilami wybuchałam niepohamowanym śmiechem (szczególnie w momentach kiedy Draco błagał niebiosa, aby trafił na dobrego partnera do pracy)
OdpowiedzUsuńNasza parka nieźle się uzupełnia, pomimo tych ciągłych docinek i spięć. Każde z nich jest mega inteligentne, także nauczyciele (ewentualnie przeznaczenie) wiedzieli co robią łącząc ich w parę.
Dopełnieniem tego wszystkiego są genialne dialogi między naszą parką. Hermiona i jej docinki no po prostu cudo :)
Czekam na kolejne rozdziały ;)
Życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Dziękuję ❤
UsuńŚwietnie się czułam jako przeznaczenie :P
Cieszę się, że udało mi się Cię rozbawić :)
Pozdrawiam,
Feltson
Eee tam przejściówka, pffft... Według mnie bardzo fajny. Taki przyjemny :) Elizabeth najlepsza xD
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńNo, w porównaniu do kilku poprzednich, to dla mnie nic się nie dzieje :P Ale, mniejsza o to, cieszę się, że podobało Ci się :)
Cześć, właśnie przeczytałem wszystkie rozdziały i jestem zachwycony sposobem w jaki piszesz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło ❤ :D
UsuńWidzę, że jak większość autorów planujesz dokładnie 30 rozdziałów.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się miło czytało, nauczyciele coś podejrzewają i widać, że chcą im ułatwić zbliżenie się do siebie xD
Zostałaś nominowana do LBA! (Pewnie już Ci się to znudziło).
Zapraszam do mnie po szczegóły :) http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/2015/12/nominacja-do-lba-i.html#more
Dzięki ❤
UsuńDla mnie 30 rozdziałów jest akurat - ani nie za długo, ani nie za krótko, stąd moja decyzja :) Nie chciałam robi niewiadomo jak długiego tasiemca :)
A co do nominacji, to chętnie na nią odpowiem (chyba nigdy mi się to nie znudzi) i za nią także pięknie dziękuję ❤
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Bardzo podobał mi sie rozdział :D Świetny :3 Draco z tym jakbkiem naprawdę xDD Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń~Black
http://zakazaneuczucie-dramione-hansy-i-inne.blogspot.com/?m=1
Dziękuję ❤ :)
UsuńKiedy będzie następna część? ;D
OdpowiedzUsuńJeszcze dokładnie nie wiem, bo na razie robi się :)
UsuńJejku w końcu coraz więcej momentów Dramione! Teksty Hermiony w bibliotece są świetne hahaha życzę weny i czekam na następny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńDzięki <3 :D
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńŚwietnie rozwija się Twoja historia!
Jak wspomniałam w podkomentarzu u siebie, przyszłam, by uzupełnić zaległości!
Fajnie wymyśliłaś z tymi miejscami wokół Hogwartu. Wyspa Zakochanych? Dobre! :D
Najbardziej mi się spodobał wątek Sylwestra i ogólnie świąt, które spędzili razem. Miło, że na ten okres postanowili zawiesić różdżki, dzięki czemu widać, że mamy do czynienia już z ich dorosłą wersją.
Przekomarzania ich chyba są w tym wszystkim najlepsze.
Dracona tekst o ciamajdzie mnie najbardziej rozśmieszył. Jakoś sobie to wyobraziłam i zaczęłam się śmiać. xD
Niespodziewanym zwrotem akcji ukoronowałaś chyba związek Dracona z Katie Bell. Z początku nie sądziłam, że to ona, dopiero, gdy przeczytałam jej imię to dosłownie kopara mi opadła! Nie spodziewałam się jej. Pierwsze nawiązania Hermiony do jakiejś tajemniczej osoby od razu przypisałam do dziewczyny, ale że Katie? No nieźle! Romantyczny zwrot akcji, pokazujący nam, że Draco ma uczucia i tak samo jak inni potrafi cierpieć z miłości.
Miło widzieć takiego Dracona.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Życzę powodzenia jak i ogromnej weny!
Pozdrawiam, A.
Dziękuję za tyle miłych słów ❤
UsuńPrzyznam, że na pomysł z Katie wpadłam, kiedy oglądałam "Księcia Półkrwi" :) I po prostu musiałam go umieścić w "Zenicie..." :D
Cieszę się, że udało mi si pokazać ich doroślejszą stronę :)
Jeszcze raz dziękuję za ten komentarz ❤ Jest bardzo motywujący :)
Pozdrawiam,
Feltson
Na odpowiedzi Malfoy'a " (..) będę popylał " parsknęłam śmiechemXDD mega lubię to słowo, zawsze mnie rozśmiesza.
OdpowiedzUsuńA teraz bardziej poważnie. Bardzo się cieszę, że wpadłaś na mojego bloga, więc koniecznie musiałam odpłacić się tym samym.
Przede wszystkim - szablon na Twoim blogu zdobył moje serce. Od razu, powtarzam: od razu chciałam czytać, a to główne zadanie szablonu. Udało mu się! B|
Co do samej treści, Twoje opowiadanie jest pisane w sposób lekki i przyjemny, nie jest to jakaś mroczna i wypełniona trwogą historia....I to mi się podoba. Jest to mój ulubiony rodzaj opowiadań :)
Parę literówek mi się rzuciło w oczka, ale spoczi, takie potknięcia się zdarzają. Jedyne do czego bym się przyczepiła, to opisy. Bogu dzięki, one są i nawet jest ich sporo, aczkolwiek dodałabym jeszcze. Może parę zdań więcej o emocjach, gestach i tym podobnych rzeczach, a wtedy wszystko jeszcze lepiej będzie można odebrać. Przecież czasami nie potrzeba słów, wystarczy jedna reakcja ciała i od razu wiadomo co się dzieje. To takie niuanse, a istotne.
Ogółem jest mi miło, że mogłam tu trafić. (Btw. gif tak pięknie oddający sytuacjęXD)
Mam również nadzieję, że poinformujesz mnie o następnych rozdziałach i zdecydujesz się czytać moją historię Dramione dalej. Twoich czytelników również zapraszam do siebie.
Pozdrawiam i życzę dalszej weny,
MoonSeer c:
http://dramione-my-heart.blogspot.com/
Dziękuję za szczery komentarz ❤
UsuńOczywiście, postaram się popracować nad tymi opisami, dzięki za zwrócenie uwagi :) I cieszę się, że mimo wszystko opowiadanie podoba Ci się :D
Cały czas pracuję nad literówkami, ale idą ferie i jeszcze raz wszystko sprawdzę :)
Fajnie, że ktoś zauważył, że GIFy oddają jedną ze scen w rozdziale... :D
Oczywiście, że będę dalej czytać Twoje dramione, czekam na pierwszy rozdział! :)
Jeszcze raz dzięki za komentarz!
Pozdrawiam,
Feltson
Bardzo dobrze napisane, mało błędów, więc tylko czasami w oczy kole :)
OdpowiedzUsuńZwrócę uwagę, że "mimo że" jest wyrażeniem i nie stawiamy pomiędzy tymi słowami przecinka ;)
Bardzo szybko pochłonęłam ten rozdział. Naprawdę super się go czyta.
Szablon też idealny <3 Ja nie ogarniam jak się je robi itp. :P
Twoje uporządkowanie na blogu jest doprawy zachwycające *.*
No i nic mi więcej nie pozostaje dodać, jak
Powodzenia, weny i zapraszam do siebie! :)
Dziękuję ❤
UsuńOczywiście, już nie będę robić tego błędu, zapamiętam! :)
Ja szablon zamówiłam u Calumi na Sosowej Szabloniarni :) I nie martw się, ja też kompletnie nie umiem ich robić :D
Miło mi :) Rzeczywiście, sporo czasu spędzam na porządkowaniu, więc miło, że widać efekty :)
Również pozdrawiam,
Feltson