niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 16: Przypadkowy masowy bunt

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 16: Przypadkowy masowy bunt

Uczucie: Odpowiedzialność



Kiedy nadeszła sobota a wraz z nią wolne, Hermiona Granger doszła do jednego, bardzo ważnego wniosku. Dziwiła się sama sobie, ale... powinna to zrobić.
Powinna przeprosić Draco Malfoya.
Jej ostatnie zachowanie w stosunku do niego było nieodpowiednie, szczególnie, że on się hamował. Z nią natomiast było różnie... Ich współpraca była udana tylko dlatego, że on się zachowywał odpowiednio... No i wysadził kociołek Deana i Seamusa, ale to już naprawdę niewielki szczegół. Ona natomiast… Ona była nieprzyjemna, wykłócała się o byle co, a on to znosił. Przez to nabawiła się wyrzutów sumienia, które za żadną cenę nie chciały dać o sobie zapomnieć. Cały czas gryzły jej wrażliwą duszę, byle tylko przypomnieć jej o swojej obecności. Mimo ciągłej walki, dziewczyna ciągle myślała o swoim złym zachowaniu. Było jej po prostu wstyd. Ukrywanie tego było bezsensowne, bo w końcu i tak to by się wydało. Dlatego panna Granger postanowiła zwalczyć własne opory i przeprosić chłopaka. To brzmiało bardzo prosto – podejdzie, powie przepraszam, odejdzie i wszystko będzie dobrze. Nic bardziej mylnego.
Kilkanaście razy przymierzała się do podejścia do Malfoya, ale to było samo w sobie trudne. Co z tego, że siedział i czytał gazetę w salonie? Dla niej to było nie do wykonania. I dopiero, kiedy wytknęła sobie, że jest Gryfonką, a Gryfoni nigdy nie tchórzą, stanęła przed blondynem, tak jak siedem dni wcześniej, kiedy mówiła mu, że muszą zacząć pracować nad referatem z Obrony Przed Czarną Magią.
– Cześć, Malfoy – zaczęła cicho, ale pewnie.
– Witam, Granger, czego chcesz od mojej skromnej osoby? – spytał nonszalancko, odkładając gazetę na stolik, po czym rozsiadł się wygodniej w fotelu. – Bo nie przyszłaś tu bezinteresownie, prawda?
– Nie, nie przyszłam tu bezinteresownie. – Chłopak powoli ją irytował, choć tak naprawdę nie zrobił nic szczególnego. Ale to nie zmienia faktu, że wszystko musiał utrudniać.
– W takim razie czego chcesz? – spytał. – Chociaż na początku powinienem powiedzieć, że o cokolwiek poprosisz, nie zgodzę się na to.
– Nic od ciebie nie chcę! No… Może oprócz wybaczenia – powiedziała cicho i na kilka sekund spuściła głowę. Jednak kiedy wytknęła sobie, że to głupie, dlatego odważnie wyprostowała się.
– Wybaczenia? – Naprawdę się zdziwił. Za co ona go przepraszała?
– Tak, Malfoy, wybaczenia. Przepraszam za moje zachowanie, kiedy musieliśmy razem pracować. Zachowywałam się, jak… Och, po prostu zachowywałam się źle i tyle. – Westchnęła. Mimo, że jeszcze Malfoy nie powiedział, czy wybacza, czy też nie, czuła się o wiele, wiele lepiej. Ulga przyszła niemal od razu.
– Czy ty mnie naprawdę przeprosiłaś? – W jego głosie było tyle szoku, że sama dziewczyna zaczęła w to wątpić.
– Tak… Ale to tylko dlatego, że zżerały mnie wyrzuty sumienia! – Na te słowa chłopak zaśmiał się.
– Jasne. Myśl, co chcesz, ja swoje wiem.
– Niby co wiesz?
– Nieważne, Granger. Wiem, że chciałabyś wiedzieć, co wiem, czego ty nie wiesz, ale wiem też, że nie powinnaś o tym wiedzieć, bo gdybyś o tym wiedziała, to wiedziałabyś za dużo – powiedział szybko.
– Jasne – mruknęła, odchodząc. Malfoy sprytnie zagrał, mówiąc to zdanie tak szybko, że nie miała szans zrozumieć jego znaczenia. Zresztą, jej to nie obchodziło, niezbyt interesował ją sens słów blondyna. Zapewne to i tak jest nieprawdą. Postanowiła więc odejść od niego.
– Granger, czekaj. – Odwróciła się. – Wybaczam. – Uśmiechnął się, puszczając jej perskie oczko.



.*.*.*.*.*.*.*.



Pierwszego lutego stało się coś, czego nigdy w życiu nie zapomni nikt, kto widział to na własne oczy lub co gorsza przeżył to na własnej skórze. Pobity został rekord, z którego Hogwart nie był dumny, a mianowicie – tego dnia zostało rozdanych najwięcej szlabanów w tym samym czasie. Wszystko zaczęło się dosyć niewinnie, nikt nie przypuszczał, że skończy się to w taki sposób.
Harry Potter zmierzał na obiad, trzymając Ginny Weasley za rękę. Wszyscy już wiedzieli, że są razem. Niektórych to nie obchodziło, niektórzy życzyli im szczęścia, a niektórzy byli zazdrośni. Właściwie, to słowo niektórzy, to za dużo powiedziane. Zazdrosny był Michael Corner, były chłopak Ginny. Może i zerwali na długo, zanim związała się z Potterem, ale mimo wszystko był zazdrosny. Panna Weasley była cudowną osobą i według niego idealnym materiałem na żonę. Za każdym razem, kiedy widział ich razem, czuł niewyobrażalną złość.
Gdy zobaczył, jak razem idą na obiad, trzymając się za ręce i przekomarzając słodko, coś w nim pękło. Pod wpływem impulsu podszedł bliżej Harry’ego oraz Ginny i chwilę za nimi podążał.
– Ej, Potter. – Zwrócił na siebie uwagę Wybrańca. Czarnowłosy przerwał rozmowę z ukochaną i odwrócił się do Krukona. Już miał spytać, o co chodzi, ale nie udało mu się to.
Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dostał pięścią prosto w nos. Uderzone miejsce bolało go niemiłosiernie, ale nie obchodziło go to. Oddał rywalowi, tyle, że ciut mocniej. Werwy dodało mu zdenerwowanie, które zapewnił mu swoim uderzeniem Corner.
Ginny, która stała jak sparaliżowana, chwilę później próbowała rozdzielić bijących się chłopaków. Bezskutecznie. Blaise Zabini, widząc starania dziewczyny, podszedł do niej, delikatnie odsunął ją od bijących się uczniów,  a sam agresywnie rzucił się, by pomóc Potterowi. Chwilę później do Michaela także przyszła pomoc pod postacią Terry’ego Boota i Anthonego Goldsteina. Następnie do bójki dołączył się Teodor Nott – chciał uniknąć warzenia Eliskiru Przeciwbólowego dla Blaise’a, dlatego wolał go obronić. On przynajmniej dał się zaciągnąć do Pomfrey.
Kiedy Ron Weasley, Draco Malfoy i Ernie Macmillan próbowali rozdzielić awanturników, sami zostali wciągnięci w wir walki. Następni byli Kevin Vaisey, Seamus Finnigan, Dean Thomas, Marcus Belby, Jake Hill, Ben Collins, Alex Harper, Neville Longbottom oraz dwudziestu innych piąto– i szóstoklasistów. Z każdą chwilą przybywało ich coraz więcej, a bójka przemieniła się w wielkie wywlekanie brudów i innych urazów, które ktoś miał do innych. Działało to mniej–więcej na zasadzie: skoro w pierwszej klasie przypadkowo mnie popchnąłeś, dostaniesz w mordę właśnie teraz. Niektórzy wywlekali na wierzch to, że ktoś ukradł im dziewczynę, inni mieli żal o to, że ktoś od nich ściągał na teście, ale znaleźli się też tacy, którzy tłukli kogoś tylko dlatego, że go nie lubili. I gdy do walki wciągnięty został Calvin, ostatni z prefektów, na korytarzu pojawiła się Hermiona.
– Ej, co tu się dzieje? – krzyknęła. Niestety, nikt jej nie usłyszał, ponieważ była zagłuszona przez ponad pięćdziesięciu bijących się facetów.
– Hermiono, nic do nich nie dociera – powiedziała do niej Amber, kiedy przecisnęła się przez tłum wrzeszczących dziewczyn. Najgłośniej krzyczała Ginny, nawołująca Harry’ego i swojego brata na przemian.
– Ja wiem, co do nich dotrze. Chodź.
– Hermiono, co zamierzasz? – spytała Krukonka, która szła za Gryfonką.
– Cóż, nic nie działa na facetów tak, jak profesor McGonagall – stwierdziła ciut dwuznacznym tonem, po czym obrzuciła wściekłym spojrzeniem Ramonę, zgrzewającą chłopców do bardziej zażartej walki. – Jak to się zaczęło?
– Michael Corner uderzył Pottera, bo był zazdrosny o Ginny.
– Naprawdę? Zwykła zazdrość zmieniła się w wywlekanie brudów? – zdziwiła się. Jak coś tak błahego zmieniło się w coś tak… poważnego? Przecież to się kupy nie trzymało! I jak tu zrozumieć facetów? A to oni twierdzili, że kobiety są nie do rozszyfrowania...
– Jak widać – stwierdziła krótko Amber, po czym otworzyła drzwi do Wielkiej Sali.
W środku siedziało mnóstwo pierwszo–, drugo–, i trzecioklasistów. Uczniowie z czwartej klasy też byli, chociaż nie wszyscy. Brakowało trzech ostatnich roczników. Hermiona weszła wraz z Amber do jadalni, nie wiadomo dlaczego, ale w pomieszczeniu nagle zrobiło się niezwykle cicho, a wszyscy spojrzeli na dwie siódmoklasistki.
– Co się stało? – spytała pani McGonagall, wstając ze swojego miejsca. Zaraz za nią uczynili to profesor Spencer i profesor Levis.
– Bójka pomiędzy uczniami – oznajmiła Amber, która prowadziła nauczycieli na miejsce zdarzenia.
– To nie mogłyście ich rozdzielić? – spytał profesor Spencer.
– Nie, proszę pana, jest ich za dużo – rzekła Hermiona, przyspieszając kroku.
Po kilku sekundach dziewczyny skręciły w prawo, znajdując się tym samym na felernym korytarzu. Oczy pani dyrektor rozszerzyły się w niemym szoku – w końcu nie codziennie można zobaczyć ponad sześćdziesięciu bijących się nastolatków na raz! Panna Granger zauważyła, że do bójki dołączyło jeszcze kilku chłopców, przez co bili się na oślep, nie patrząc, komu się obrywa – tam nie było już różnicy między twoim przyjacielem, a wrogiem, biłeś wszystkich, żeby przeżyć tą rzeź. Ginny stała pod ścianą, a z oczu leciały jej łzy. Już nie nawoływała swojego brata i chłopaka. Wściekła Pansy pocieszała ją, powtarzając, że nic im nie będzie. Ramona, która zauważyła obecność nauczycieli, przestała dopingować facetów, a zaczęła krzyczeć, żeby się uspokoili.
– Immobilus Maxima! – Profesor Spencer rzucił na nich zaklęcie spowalniające. Niestety, nie uchroniło to Kevina Vaiseya przed pięścią Neville’a Longbottoma. Ślizgonowi krew wypłynęła z nosa w zwolnionym tempie, co wyglądało nie tylko komicznie, ale też przerażająco.
– Rozejść się! W Wielkiej Sali trwa właśnie obiad, nie powinno was tu być! – rzekła głośno profesor Levis, chcąc, żeby gapie odeszli. Osiągnęła swój cel, gdyż wszystkie dziewczyny odeszły. – Ale prefekci zostają tutaj – dodała prędko, gdy zauważyła, że Ramona zamierza odejść wraz z tłumem gapiów. Cóż, tym razem nie udało jej się zwiać.
W tym czasie chłopcy w zwolnionym tempie zaczęli ze siebie schodzić, poprawiać ubrania, a niektórzy próbowali uciec.
– Zabini, myślisz, że nie widzę, że próbujesz zwiać? – Chłopak uśmiechnął się do profesora Spencera, ale zajęło mu to sporo czasu. W końcu nauczyciel zlitował się nad uczniami i cofnął zaklęcie.
– Panowie, co to miało być? – spytała niebezpiecznie cicho była opiekunka Gryffindoru. – Pytam się.
– Umm… Bójka – stwierdził Draco.
Z daleka było widać, że on także brał udział w masowej walce – pomijając fakt, że stał w środku walczących, miał rozerwaną swoją białą szkolną koszulę, która więcej odkrywała niż zakrywała; rozczochrane włosy, wyglądające, jak u szalonego naukowca; rozciętą wargę, z której płynęła krew, co jakiś czas zlizywana przez chłopaka; a jego podbite oko świetnie kontrastowało z białą skórą. Hermiona spojrzała na niego z podziwem. Dotąd nikt, kogo znała nie odważył się odpowiedzieć McGonagall, kiedy była tak wściekła.
– Przystojny – szepnęła do Hermiony Ramona, która dostrzegła spojrzenie Gryfonki. Kiedy panna Granger spojrzała na nią jak na głupią, ta tylko puściła jej oczko, po czym zasłuchała się w słowa dyrektorki.
– Malfoy. – Ton kobiety był ostrzegawczy. – Kto mi powie, co tu się działo? I czemu, na Godryka, biliście się w sześćdziesięciu? Powie mi ktoś? – Michael Corner podniósł nieśmiało rękę.
– No zaczęło się tak, że walnąłem Pottera, potem pomógł mu Zabini, a potem jeszcze pomogli mi Terry i Anthony. Później nie wiem, kto po kolei się dołączał, sporo tego było – powiedział.
– Czy to prawda, Potter? – spytała dyrektorka, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. – Potter?
– Proszę pani, on jest nieprzytomny! – zawołał Neville. Wywołał niemałe zamieszanie swoimi słowami.
Awanturnicy odsunęli się od nieprzytomnego kolegi, robiąc tym samym miejsce dla pani dyrektor, profesor Levis, Neville’a, Rona i Hermiony. Rzeczywiście, Harry był nieprzytomny, ale żywy – to najważniejsze. Jego okulary były połamane, ledwo trzymały się na nosie chłopaka. Twarz była zmasakrowana – poliki pokrywały siniaki i rany, które powstały pod wpływem wielu drapnięć. Jego lewa ręka sterczała pod dziwnym kątem. Z daleka było widać, że jest złamana.
– Elizabeth, zabierz go do Skrzydła Szpitalnego. Niech Poppy szybko mu coś poda, żeby drapnięcia nie pozostawiły blizn. Jedna mu wystarczy – szepnęła do nauczycielki Transmutacji. Ta szybko rzuciła zaklęcie lewitujące na chłopaka, po czym szybko ruszyła z nim do Skrzydła Szpitalnego.
– Daliście popis, chłopaki – mruknął Spencer z kpiną w głosie.
– Jak wam nie wstyd? – Pani Minerva niemal krzyknęła. – Hańbicie imię swoich domów! Nie znacie innych sposobów na rozwiązywanie konfliktów? Naprawdę zostały wam tylko pięści? Wstyd mi za was! Minus sto punktów dla każdego domu. – Po tych słowach na korytarzu słychać było szepty niezadowolenia, jednak kobieta nic sobie z tego nie robiła. – I wszyscy dostają szlaban. Proszę się stawić o dwudziestej w Wielkiej Sali. Mark – zwróciła się do profesora Spencera – uprzedź Poppy, że będzie miała dziś dużo pracy.



.*.*.*.*.*.*.



Kiedy Harry przyszedł do Wielkiej Sali na kolację, wywołał niemałe poruszenie.
Wszyscy wiedzieli o wielkiej bójce. Złamaną rękę miał w mugolskim temblaku – co prawda zażył Szkiele–Wzro, jednak eliksir nie zaczął jeszcze działać. Gdy podszedł do swojego stałego miejsca, Ginny rzuciła mu się na szyję. Przez cały czas martwiła się, że stało mu się coś poważnego.
– Stary, jakim cudem Pomfrey wypuściła cię tak szybko? – spytał Ron, jak zwykle mając pełne usta.
– Miała tyle potrzebujących, że pozwoliła mi pójść. Oczywiście, muszę się do niej stawić jutro rano, ale na razie mogę z wami być – powiedział zadowolony, obejmując Ginny w talii. Ron, widząc ten gest, skrzywił się delikatnie, jednak udał, że tego nie widział. W końcu jego siostra była szczęśliwa z jego przyjacielem, a wiedział, że Harry nie zraniłby jego siostry.
– Tobie zawsze się upiecze, Harry – powiedziała Hermiona, na co czwórka nastolatków roześmiała się.
W tym samym czasie, przy stole Slytherinu, Draco patrzył na tą scenę ze skwaszoną miną. Cały czas próbował unikać spojrzenia Pansy – co z tego, że miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, które były skuteczną barierą przed kontaktem wzrokowym? I tak jej unikał. Właśnie dlatego obserwował, jak Potter idzie niczym bohater do stołu Gryffondoru.
Też mi wielki bohater – pomyślał z drwiną. – Dostał trzy razy w mordę i zemdlał.
– Może mi w końcu powiecie, dlaczego wy też się biliście? – spytała w końcu panna Parkinson, kiedy cisza pomiędzy przyjaciółmi była zbyt przytłaczająca.
– Chciałem pomóc Potterowi, beze mnie by zginął, a nie zemdlał – stwierdził krótko Blaise, uśmiechając się do dziewczyny.
– Chciałem pomóc Diałbowi, bo beze mnie miałby tak obitą mordę, że jego czarna skóra by mu nie pomogła w ukryciu siniaków – powiedział Draco.
– Hej, przecież u mnie widać siniaki!
– To byłoby widać bardziej.
– Akurat ci wierzę… A tak poza tym, to mordę masz ty, stary koniu. Jam jest w posiadaniu twarzy.
– Spokój! – Przyjaciele ponownie spojrzeli na Pansy, siedzącą naprzeciwko nich. – Nie kłóćcie się, jasne?
– Oczywiście, Pansy – rzekli zgodnie, kiwając przy tym głowami.
– Dlaczego sobie tak ubliżacie, co? – spytała cicho.
– Pansy, nie da się na niego patrzeć i nie ubliżyć mu. – Draco uśmiechnął się jadowicie, na co Zabini szturchnął go w ramię. Okulary przekrzywiły mu się, odsłaniając śliwę pod okiem. Blaise, widząc to, zaczął śmiać się tak głośno, że słychać go było z całej Wielkiej Sali. – No, rzeczywiście, bardzo śmieszne – mruknął blondyn, poprawiając okulary.



.*.*.*.*.*.




Hermiona siedziała w salonie wraz z Ramoną, Amber oraz Pansy. Chłopcy, którzy brali udział w bójce, zmieniali sobie opatrunki, nakładali maść, bądź pili eliksir – w zależności od obrażeń, które mieli. Dziewczyny były właśnie w środku dyskusji na temat kary, jaką mogą dostać ich koledzy, kiedy usłyszały stukanie w szybę. Pansy, która pierwsza dostrzegła sowę, wpuściła ją do środka. Zwierzę podleciało do Hermiony. Szatynka szybko odwiązała wiadomość od nóżki ptaka, który od razu wyleciał z salonu. Najwyraźniej nie musiał czekać na odpowiedź. Panna Granger szybko przeczytała wiadomość. Jej mina nie wyrażała żadnych uczuć.
– Hermiono, wszystko dobrze? – spytała panna Parkinson.
– Tak, wszystko dobrze. Przeczytajcie. – Podała list koleżankom. – To także jest adresowane do was. – Amber chwyciła pergamin. Ramona szybko usiadła obok niej, a Pansy stanęła za jej fotelem, dzięki czemu dobrze widziała treść.


Szanowni prefekci!
Jak zapewne wiecie, dzisiejszego wieczoru, o godzinie dwudziestej, Pan Thomas, Pan Malfoy, Pan Macmillan i Pan Carver mają obowiązek stawić się w Wielkiej Sali na szlabanie. Chciałabym poprosić, aby Panna Parkinson zastąpiła Pana Macmillana w obowiązku odbycia dyżuru wraz z Panną Clive. Proszę także o to, żeby Panna Granger i Panna Parker również stawiły się w Wielkiej Sali o godzinie dwudziestej wraz z ich kolegami. Resztę szczegółów przekażę Wam na miejscu.
Z poważaniem,
Minerva McGonagall

– Dobra, to jest dziwne – stwierdziła Amber, kiedy skończyła czytać.
– Droga panno Parkinson, uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na patrol? – spytała Ramona, udając męski głos. Wyciągnęła dłoń w kierunku Ślizgonki, na co wybuchła śmiechem.
– Oczywiście, dla mnie to czysta przyjemność – odpowiedziała, ściskając dłoń koleżanki. – Jednak ciekawi mnie, czego od was chce McGonagall – zwróciła się do reszty.
– Nie wiem – powiedziała Hermiona, wzdychając. – Ale zaraz się dowiem. – Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 19:48.
– Mam nadzieję, że nie da nam szlabanu – wypaliła panna Parker, przez co reszta popatrzyła na nią ze zdziwieniem w oczach.
– Za co? Za niewinność? Przestań, Amber, McGonagall taka nie jest – powiedziała Pansy, na co Krukonka przytaknęła. Dziewczyna miała rację, obecna dyrektorka była na to zbyt uczciwa.



.*.*.*.*.



– Witam wszystkich – powiedziała profesor McGonagall, kiedy stanęła przy mównicy. – Przykro mi jest, kiedy patrzę na taką ilość uczniów, którzy mają szlaban. Mam jednak nadzieję, że to czegoś was nauczy – dodała, po czym wyciągnęła kawałek pergaminu. – Łącznie powinno być was sześćdziesięciu trzech. Proszę, stańcie w szeregu i odliczcie od jednego. – Uczniowie wykonali rozkaz dosyć szybko, nie chcieli ponownie narazić się na wielki gniew kobiety. – Zgadza się. Teraz niech pierwsze dziewięć osób podejdzie tu do mnie…
Chłopcy spojrzeli na siebie zdziwieni, ale wykonali prośbę. Podeszli do byłej nauczycielki, spoglądając na siebie, jakby to miało im pomóc. Jeden z nich, w tym przypadku był to Anthony Goldstein, musiał wylosować jedną karteczkę. Chłopak drżącymi dłońmi wziął kawałek pergaminu i przeczytał jego treść. Okazało się, że muszą sprzątnąć Izbę Pamięci, a pilnował ich będzie profesor Spencer. Druga grupa wylosowała klasę profesor Trelawney i to właśnie ona miała ich pilnować. Trójka miała mniej szczęścia i musieli wysprzątać połowę biblioteki pod opieką pani Pince. Czwórka podzieliła los poprzedników, tyle, że pilnować ich miał profesor Flitwick. Piąta grupa miała pomóc Hagridowi w odśnieżaniu dziedzińca i ścieżki do szklarni. Szósta musiała wysprzątać całe Skrzydło Szpitalne, w którym po wizycie pobitych panował istny chaos. Ich opiekunem miała być profesor Levis. I wtedy nadszedł czas na ostatnią, siódmą grupę.
– A więc wy będziecie musieli wysprzątać sowiarnię – powiedziała profesor McGonagall. – Opiekować się wami będą Hermiona Granger i Amber Parker. Proszę, podejdźcie tu – zwróciła się do dziewczyn.
Kobieta wytłumaczyła im, co mają robić: po pierwsze, muszą im zabrać różdżki, w razie sprzeciwu odebrać im je zaklęciem. Po drugie, muszą wyczarować im sprzęt. Po trzecie, musiały zaklęciem rozłożyć szczebelki, na których siedziały sowy. I po czwarte – będą musiały ich pilnować. Profesor McGonagall wspomniała także, że prosi ich o pomoc, ponieważ reszta nauczycieli jest pochłonięta przygotowaniami do lekcji, po czym odeszła. Hermiona wraz z Amber spojrzały na swoją drużynę. Nie były zbytnio zadowolone z tego, kogo będą musiały pilnować, a byli to: Teodor Nott, Kevin Vaisey, Alex Harper, Miles Bletchey, Gregory Goyle, jakiś dwóch Ślizgonów z piątej klasy, których Hermiona nie znała, Blaise Zabini oraz Draco Malfoy. Krótko mówiąc – drużyna marzeń.
– Dobra, chłopcy, idziemy – rzekła Amber, po czym ruszyli w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.



.*.*.*.




Godzinę później Ślizgoni pracowali w sowiarni, a dziewczyny pilnujące ich siedziały na miotłach. Cóż, nie miały innego wyjścia – nie było miejsca, gdzie mogłyby usiąść, gdyż sowiarnia dawno nie była sprzątana. A poza tym z góry miały lepszy widok na pracujących Ślizgonów. Trzeba przyznać, że chłopcy sprytnie podzielili się pracą – Miles Bletchey wraz z Alexem Harperem i tymi dwoma chłopakami, których Hermiona nie znała, myli siedziska dla sów; Gregory Goyle czyścił wielką misę na wodę, a Blaise, Teodor i Draco zajmowali się podłogą. Wszyscy, prócz Goyle’a, dzierżyli w dłoniach szpachle i zdrapywali odchody sów, kręcąc nosami w akcie niezadowolenia.
– Choroba, że też ktoś musiał zapomnieć wyłożyć tu słomę – warknął Draco, który kucał na podłodze. Lewą dłonią zatykał nos, a prawą pracował. Robił to leniwie, więc zawrotną prędkością nie grzeszył. Co jakiś czas też poprawiał okulary, które ukrywały wściekle fioletowego siniaka pod okiem, żeby tylko jak najmniej dotykać brudnej podłogi. Czy on był świadom, że jeżeli nie skończy pracy podczas tego szlabanu, to będą musieli tu przyjść kolejnego dnia?
– Że też musiałem włączyć się do tej bójki… Wiesz co, Zabini? Już wolałbym uwarzyć ci Eliksir Przeciwbólowy. To dla mnie mniejsza tortura niż… to – stwierdził Teodor.
– W sumie racja, Notcie–Kocie. I tak musiałeś go uwarzyć – zaśmiał się Blaise, któremu najwyraźniej humor dopisywał, mimo sytuacji w jakiej się znalazł. – A nie musiałbyś tu siedzieć. – Posłał szeroki uśmiech zdenerwowanemu Nottowi.
– Nie przypominaj mi to o tym, Zabini, bo kiedyś popsuję ci eliksir i nie będzie ci tak wesoło – wycedził przez zęby, jednak jego groźba tylko rozbawiła czarnoskórego.
– Nie zrobisz tego, Notku–Kotku, bo zabrudziłbyś swoje nieskazitelnie czyste sumienie.
– Zabini – powiedział ostrzegawczo Nott, kierując swoją brudną szpachelkę w stronę czarnoskórego. – Albo za chwilę się zamkniesz, albo to ja zamknę ci usta na wieki. Wybór należy do ciebie. – Blaise udał, że zamyka usta na kluczyk, który zaraz wyrzucił z sowiarni. – Dobra decyzja.
– Salazarze, te odchody są wszędzie – zauważył Alex, rozglądając się po pomieszczeniu.
– Przynajmniej do miski na wodę nie srają – dodał Gregory swoim głupkowatym głosem, czym niemal w sekundę doprowadził Draco do szewskiej pasji.
– Goyle, co ja ci mówiłem na temat kulturalnego wyrażania się? – Malfoy niemal krzyknął. – Czy to naprawdę jest takie trudne do zapamiętania? Zamiast srać to wypróżniać się, zamiast gówno to klocek, tylko tyle od ciebie wymagam. Chociaż… Patrząc na twoje IQ, to rzeczywiście o wiele za dużo…
– Nie jesteś moją matką, Malfoy – burknął głupio Gregory. Brzmiał przy tym mniej–więcej, jak niezbyt inteligentny sześciolatek po przedwczesnej mutacji.
– Nawet nie wiesz, jak cieszę się z tego powodu, Goyle – stwierdził Draco, wzdychając ze sztuczną ulgą, po czym teatralnie złapał się za serce. Hermiona szybko go przejrzała, chciał sprzątnąć jak najmniej. Kiedy zapadła nienaturalna cisza, Draco spojrzał w górę, gdzie panna Granger piorunowała go spojrzeniem, które sugerowało, żeby w końcu wziął się do roboty. Chcąc, bądź też nie, w ciszy zaczął zdrapywać odchody. Jednak za chwilę ponownie zaczął narzekać. – Merlinie, czym oni karmią te sowy, że to tak śmierdzi? Eliksirem Niezłego Odoru?
– Malfoy, mniej gadania, więcej drapania – zawołała Hermiona. Draco spojrzał w górę i spiorunował ją spojrzeniem. Gdyby mu się chciało tak bardzo, jak mu się nie chciało, to cała sowiarnia byłaby wyczyszczona dwa razy. Niestety, jemu się nie chciało i nawet połowa nie była czysta...
– Bardzo śmieszne, Granger, boki zrywać. Gdybyś ty popracowała trochę z tą szpachlą, to wiedziałabyś, co czuję…
– Hej, a nie pamiętasz naszego szlabanu u Levis? Kto musiał czyścić stoliki z tych obrzydliwych gum? – spytała Hermiona, posyłając mu tryumfujące spojrzenie. Draco nie odezwał się już do niej, tylko potulnie robił to, co do niego należało.
W czasie, kiedy chłopcy pracowali, pilnujące ich dziewczyny rozmawiały na różne tematy. Z początku dialog był wyłącznie na tematy naukowe, jednak z czasem stawał się coraz bardziej prywatny, aż w końcu Amber opowiedziała Hermionie o tym, jak przeżyła rozwód rodziców.
Potem przyszedł czas, żeby Hermiona opowiedziała jej o swoim życiu. Krukonce spodobała się opowieść o mugolskiej szkole. Ona, jako czarownica czystej krwi, niewiele wiedziała o mugolach. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko ludziom niemagicznym – jej ojciec później poślubił mugolkę – jednak nie interesowali się nim tak, jak Artur Weasley. Nie mieli nic przeciwko mugolakom ani ludziom spokrewnionym z osobami niemagicznymi, ale sami mieli z nimi rzadko do czynienia. Dlatego Amber, która dopiero wtedy słyszała prawdziwe rzeczy o świecie obcym dla niej, zachwyciła się. Nie miała pojęcia, że w gruncie rzeczy mugole radzą sobie świetnie bez magii.
– Hermiono, nie wiem, co to było, ale chciałbym się tego dowiedzieć – zaczęła, ściągając brwi. – Na imprezie u Justina Finch–Fletcheya było takie małe grające pudełko. W środku byli ludzie, którzy coś mówili, ale było za głośno, żebym coś usłyszała. Co to było?
– To telewizor – powiedziała uśmiechnięta Hermiona.
Przez następne dziesięć minut opowiadała pannie Parker, co to jest telewizor, do czego służy i jak działa. Potem musiała wytłumaczyć jej terminy takie, jak prąd, film i pilot. Co prawda Amber uczęszczała na mugoloznawstwo, ale na lekcjach mówiono o tym w sposób czysto naukowy, przez co trudno było zrozumieć działanie dopiero poznanych rzeczy.
Kiedy zegarek na nadgarstku Hermiony wybił godzinę dwudziestą pierwszą pięćdziesiąt, dziewczyna spojrzała na efekty pracy Ślizgonów. Mimo, że cały czas się krzywili, a Goyle cały czas szorował czystą już miskę, byle tylko nie dotykać się do podłogi, to szło im dobrze. Miles i Alex już kończyli, skrobali ostatnie rurki. Pięć minut później Hermiona jednym zaklęciem złożyła konstrukcję.
– Goyle, nalej wody do tej miski i pomóż dokończyć im podłogę. Tylko nie zapomnijcie o słomie! – nakazała Hermiona. Gregory skrzywił się, jak małe dziecko, które nie dostało cukierka. Mógłby zrobić wszystko, byle tylko nie drapać tych sowich kup. Ale nie miał innego wyjścia, musiał w końcu zabrać się za robotę.
– Niedługo Walentynki – zauważyła Amber. – Trzeba coś na nie wymyślić.
– Pewnie będziemy o tym rozmawiać na najbliższym spotkaniu z McGonagall – stwierdziła panna Granger. – Ale raczej zrobimy to, co zwykle… Wystroimy całą szkołę i tyle.
– A czemu by nie zaszaleć i nie wymyślić czegoś innego? – spytała, uśmiechając się szeroko.
– Amber, wszystko w porządku? Ty i szaleństwo? Pierwsze słyszę… Muszę sobie to zapisać – zaśmiała się Gryfonka.
– Ty wcale nie lepsza! A poza tym, to co w tym dziwnego?
– Teraz strasznie przypominasz mi Ramonę…
– Wiesz, Hermiono, ludzie często pokazują swoje oblicze wykreowane przez siebie, podczas, gdy w środku są całkiem inni. Czasem się zdarza, że osoba uważana za poważną okazują się najbardziej szaloną osobą, jaką znasz. Człowiek ma różne oblicza i nie poznasz ich wszystkich, dopóki on sam na ci nie pozwoli.
– Piękne słowa – przyznała panna Granger. – To jakiś cytat?
– Nie, to moje własne doświadczenie. – Uśmiechnęła się delikatnie. W tamtym momencie szlaban dobiegł końca. – Dobra, chłopcy, fajrant. Macie szczęście, że się wyrobiliście, inaczej musielibyście kończyć to jutro.
– Wiemy o tym, Parker – mruknął Zabini, uśmiechając się szeroko do dziewczyny, która delikatnie się zarumieniła.



.*.*.



W piątek, o godzinie dwudziestej, wszyscy prefekci zawitali w gabinecie dyrektor McGonagall na comiesięcznym spotkaniu. Zajęli swoje stałe miejsca, by po chwili zaczęła się narada. Na początku wszystko było tak jak zwykle – McGonagall przedstawiła punktację domów (wygrywał Ravenclaw, drugie miejsce miał Gryffindor), następnie poprosiła Hermionę o utworzenie grafiku na cały luty i pierwszy tydzień marca. Dopiero po tych formalnościach przeszła do jednego z najważniejszych tematów spotkania.
– A teraz chciałabym porozmawiać na temat poniedziałkowej bójki. – Po tych słowach wszyscy chłopcy, oprócz Malfoya, zgodnie spuścili głowy. – Dopuszczenie do tej sytuacji było karygodne! Obowiązkiem prefekta było rozdzielenie awanturników, a nie pomaganie im! Dzięki Bogu, że świadkami tego wybryku była panna Parker oraz panna Granger, bo nie wiem, jak by się to się skończyło – westchnęła. – Mimo wszystko, jestem świadoma tego, że było to jednorazowe i nie powtórzy się już nigdy więcej.
– Oczywiście, pani dyrektor – powiedział cicho Ernie.
– Dobrze, w takim razie przejdźmy do następnego tematu. Walentynki. Jak wiecie, dokładnie za osiem dni będzie Dzień Miłości. Co roku w Hogwarcie jest coś organizowane. Dla utrzymania tradycji myślę, że w tym także powinniście coś zorganizować. Jakieś sugestie? – Hermiona podniosła rękę.
– Myślę, że tak, jak co roku powinniśmy przystroić szkołę.
– Dobry pomysł, podzielam zdanie panny Granger. Ktoś się sprzeciwia? – Nikt nie podniósł ręki.
– Ja mam jeszcze pomysł. – Ramona zwróciła na siebie uwagę. – Możemy zrobić pocztę walentynkową! Taką, jak mi kiedyś opowiadała Hermiona! – zawołała z entuzjazmem.
– A na czym to miałoby polegać? – zwróciła się do Gryfonki.
– W poczcie walentynkowej chodzi o to, żeby zebrać walentynki kilka dni przed Dniem Miłości i oddać je adresatowi tego dnia – wytłumaczyła niechętnie dziewczyna. Jakoś nie uśmiechało jej się organizować takie wydarzenie.
– Dobrze, kto się sprzeciwia? – Hermiona podniosła rękę. – Kto jest za? – Malfoy i Ramona jako pierwsi zagłosowali. – A więc panna Granger została przegłosowana.
– Ale będę miał ciekawą lekturę na trzynastego lutego. Idealna na dobranoc – powiedział Draco, zacierając ręce, kiedy wracali do Wieży Prefektów.



.*.



Następny tydzień był bardzo pracowity dla Hermiony.
Każdy dzień wyglądał bardzo podobnie – na początku dziewczyna wstawała, wykonywała szybką poranną toaletę, po czym ubierała się w szatę szkolną. Potem jadła śniadanie, czytając książkę o zaklęciach. Po posiłku szła na lekcje. W czasie przerw wraz z resztą prefektów zbierała walentynki. Kolejny był obiad, na którym także czytała książkę. Następnie szła do biblioteki, odrabiała lekcje, kończyła książkę i szukała następnej. Kiedy wszystko, co miała zrobić w bibliotece wykonała, szła do Wieży Gryffindoru, żeby spędzić trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi. Z nimi wybierała się na kolację, którą jadła w pośpiechu. Dopiero wtedy wracała do Wieży Prefektów, gdzie zbierała współpracowników. Wyjątkiem była dwójka, która miała tego dnia patrol. Z pozostałą piątką rzucała zaklęcia, które miały aktywować się w sobotę rano. Hermiona miała nadzieję, że wszystko się uda – może nie lubiła Walentynek, ale to nie oznacza, że inni nie mogą dobrze się bawić.
A ona lubiła uszczęśliwiać innych.




________________
Cześć!
Obiecałam, że wyrobię się do końca miesiąca, więc jestem! Jak spodobał się Wam rozdział? :D
Jeśli ktoś czyta "Przepowiednie" (jest ktoś taki), to od kilku dni wie, że mam ambitne plany na luty. Jak wyjdzie? Mam nadzieję, że dobrze!
Jakby coś szwankowało w zakładkach (bo trochę tam pozmieniałam i czcionka nie współpracuje) to koniecznie piszcie!
Miłej resztki weekendu/ferii :*
Feltson


22 komentarze:

  1. Jacy waleczni chłopcy w Hogwarcie! Nie przypuszczałam, że do tego dojdzie. Dobrze, że była tam Hermiona. Wyobraziłam sobie minę McGonagall bezcenna :D
    Dobrze, że Hermiona przeprosiła Draco.
    Poczta Walentynkowa może być ciekawa!
    Przeczytałam "Przepowiednie" i rzeczywiście masz ambitne plany. Powodzenia!
    Życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Mam nadzieję, że plany wypalą... :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  2. Rzeczywiście plany ambitne. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ciekawe kto wyślę walentynkę Hermionie?
    Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      A to mój mały sekret... :D Ale wszystko się wyjaśni :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  3. Nie mogę z tej bójki :D To raczej jakaś wojna była :D Cieszę się, że Hermiona go przeprosiła. Wiedziałam, że tak będzie.
    Już widzę te stosy walentynek dla Draco :D Jestem ciekawa jak to będzie wyglądało :)
    Plany masz ambitnie :) Wierzę, że Ci się uda. Ja nie wiem jeszcze jak na moim blogu to będzie wyglądało. Niby ferie a pięć prezentacji do zrobienia i mega dużo sprawdzianów po feriach -.-
    Rozdział genialny jak zawsze ^^ Czekam z niecierpliwością na niedzielne drabble.
    Pozdrawiam
    Druella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      A to ciekawe, że się domyśliłaś... Myślałam, że się nie zdradziłam... Muszę nad tym popracować :D
      Spokojnie, wierzę, że sobie poradzisz! Ja też mam furę zadane plus jeszcze lektura, ale póki co się tym nie martwię :D Ale czekam na rozdział u Ciebie! :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  4. Jejku ten rozdział jest genialny! Kocham sarkastycznego Malfoya! Nie wiem, co on knuje, ale mam nadzieję, że niedługo się dowiem!
    Ta bójka całkowicie mnie zaskoczyła! Już sobie wyobraziłam jak sześćdziesiąt chłopców bije się w szkole! Ach :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie ❤ Bardzo mi miło! :)
      Ja również kocham sarkastycznego Draco... ❤
      Rozdział już niedługo, 21.02 :D
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  5. Ta bójka była przekomiczna. Trochę nie mogłam sobie z początku wyobrazić scenki, gdzie aż tylu walecznych chłopców stanęło do walki z powodu jednego popchnięcia. Jeszcze moment, gdy napisałaś, że już sami nie wiedzieli, o co się pobili, rozwalił system.
    Rozdział przyjemnie się czytało.
    Nie mogę doczekać się tych Walentynek, jestem ciekawa, czy w tym rozdziale szykują się jacyś tajemniczy wielbiciele.
    Wygląd Dracona z podbitym okiem = perf.
    Jeszcze okulary, pewnie dodawały mu uroku.
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, życzę powodzenia w pisaniu! :)

    Pozdrawiam, A.

    P.S. - Zapodam Ci fragment, w którym chyba nie użyłaś jakichś słów. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz. :D

    "Po trzecie, musiały zaklęciem szczebelki, na których siedziały sowy."

    Co musiały zrobić dziewczyny? Jestem ciekawa, czy McSztywna kazała im uprzykrzyć życie chłopcom. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ❤
      Oczywiście, już poprawiłam! :) I, spokojnie, nie jestem zła, cieszę się, że mi go wskazałaś :D Nawet nie zauważyłam, że zeżarłam "rozłożyć" XD
      Wszystko się okaże, ale mogę przyznać, że w te Walentynki spokojnie nie będzie :)
      Również pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  6. Zacny rozdział. Szkoda tylko że Hermionę ucharakteryzowałaś na bezkrwistą sztywniarę. Niech wena będzie z Tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ❤
      Jak dla mnie Hermiona nie była wybitnie zabawową dziewczyną, stąd ta "charakteryzacja" :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  7. Nominowałam Cię do Liebster Award.
    http://dramione-granger-malfoy.blogspot.com/
    PS. Sorka, że nie komentowałam wcześniej twojego wspaniałego bloga. Postaram się to zmienić na przyszłość. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ❤ Oczywiście odpowiem :)
      I nic się nie stało ;) Ale będzie mi bardzo miło widzieć Twoje komentarze :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  8. Jak zwykle super 💚 W końcu się doczekałam. Narazie akcja jest powolna... Czy Dzień Walentego coś zmieni...?
    Miejmy nadzieję, ze TAK. :P
    Pozdrawiam i życzę weny,
    KH.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Akcja powolna, bo rozdział przejściowy... Ale w następnym będzie trochę Dramione :D Więcej nie zdradzę :D
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  9. Świetny rozdział! :) Czytałam go na wattpadzie, ale postanowiłam skomentować tu. :* Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. :) Dawno nie czytałam tak dobrego Dramione. Jest ładnie napisane, nie przesadzone, to co lubię najbardziej! :) Co do stylistyki-nie moja działka popełniam tak wiele błędów, że jestem pewna, iż w tym komentarzu też popełniłam :'). Tak ogólnie to ciekawi mnie jak duża będzie lektura mojego ojczulka, pewnie schował ją gdzieś po tylu latach, a córce nie dał poczytać! Hah! Chamstwo cecha rodzinna . :') Poza tym strasznie zazdroszczę Ci tylu wyświetleń i obserwatorów. :) Mi daleko do Ciebie. Dobra kończę, zanudzam :').
    Pozdrawiam, czekam na next i dużoo wenyy kochana! :***
    Liszka Malfoy
    Ps. Przy okazji zapraszam do mnie:
    http://dramione-beginning-and-the-end.blogspot.com/
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie ❤
      Cieszę się, że moje opowiadanie podoba Ci się :)
      Pssst, też jestem chamska, ale się nie przyznaję :D
      Nie ma czego zazdrościć :) Twój blog jest jeszcze "młody" i z pewnością jeszcze się rozwinie, uwierz mi :) Wiem to z własnego doświadczenia :D
      Mnie komentarze nigdy nie nudzą! :D
      Również serdecznie pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  10. Wczoraj trafiłam na twojego bloga i nie powiem, okazał się bardzo kreatywny!
    Cieszę się, że nie zaczęłaś od razu robić wszystkiego, aby pokazać, że już się kochają
    Czytałam wszystko od początku, do teraz, i muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na kolejny
    Nie zauważyłam żadnych błędów, masz fajny styl w pisaniu
    Ale teraz życzę weny i czekam na nexta!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło! :) ❤ Cieszę się, że podoba Ci się :D
      Kolejny już jutro! :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Feltson

      Usuń
  11. Czcionka trochę mała, ale da się czytać :)
    No to nadrabiam zaległości.
    Hermiona przeprosiła Malfoya… Widać, że się zmienia…
    Ta bójka zaczęła być bezsensowna. Widocznie chłopcy tacy są…
    A potem szlaban… Bez wątpienia grupie Malfoya trafiła się najgorsza kara.
    Amber z tym „co to telewizor” też była dobra xD
    Ponieważ jestem przewidująca, zgadnę… Hermiona dostanie walentynkę od Draco?
    A może nie xD
    Idę sprawdzić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie było bardzo ciężko czytać...
      Tak, tak teraz już powoli będą zmiany w nich :)
      Wszystko się okaże, od kogo dostanie... :D
      Miłej lektury!
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia