Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 20: O jeden pocałunek za dużo
Uczucie: Dezorientacja
Przerąbane – pomyśleli zgodnie.
– Irytek? –
wydukała Hermiona, odsuwając się od blondyna. – Co ty tu robisz?
– Jak widać,
jestem – odparł dumnie. – Ale chyba jednak nie jesteś już wybitnie
inteligentna, skoro sama nie doszłaś do takiego wniosku. Wyssał ci już mózg, co
nie?
– Nic jej nie
wyssałem – palnął głupio Draco, niezbyt uważając przy tym na słowa. – A w
ogóle, to skąd tu się wziąłeś?
– Kulturalniej,
Blondasku – nakazał duch. – No, ale skoro tak ładnie mnie poprosiłeś,
to wszystko ci opowiem.
Otóż, przybywam tu z Durmstrangu, gdzie wyprowadziłem się na czas odbudowy
tegoż zamku.
– Hahaha, chyba
cię tam w końcu wytresowali – zaśmiał się Draco. – Bo umiesz chociaż pozorować
dobre zachowanie, co w twoim przypadku jest niemal niemożliwe. – Założył ręce i
uśmiechnął się wrednie.
– Tresować, to
można smoki, Blondasku – odparł Irytek, a Draco trochę zrzedła mina. – A tak
zwracać możesz się do tej swojej ukochanej lub Jęczącej Marty. Ojej, i co mam z tym wszystkim zrobić,
Marto? – przedrzeźniał blondyna, mając przy tym sztucznie płaczliwy
głos. Hermiona spojrzała kątem oka na Malfoya. Miał zaciśniętą szczękę, a jego
oczy ciskały gromami.
– Zamknij się –
syknął Ślizgon, na przekór poprawiając poltergeistowi humor.
– O, nadepnąłem
na odcisk? – Irytek zatarł ręce. – To lubię.
– Um, Irytku… –
zaczęła niepewnie Hermiona, chcąc przerwać tą wymianę zdań. – Jak ci się
podobało w Durmstrangu? – Chciała go zagadać, mając nadzieję, że zapomni o tym,
czego był świadkiem. Taka informacja w jego rękach nie była bezpieczna.
– E tam,
Durmstrang… Chcieli mnie wywalić po miesiącu, głupki. Ale stęskniłem się za
wami wszystkimi, nawet za tobą, Mądralińska. – Duch uśmiechnął się szeroko. –
Wiecie, że jeszcze nie wszyscy się ze mną przywitali… Z pewnością dostarczę im
wrażeń – dodał. – Gdzie jest mój kochany, stary Filch? – spytał sam siebie,
ruszając w stronę Wielkiej Sali i przy okazji nucąc coś pod nosem.
I tak powstała
rymowanka, którą poltergeist wyśpiewywał całą drogę do szkolnej stołówki, gdzie
właśnie odbywał się obiad.
Gdy inni potraw
smakują,
Malfoy z Granger
się całują,
Nienawiść
zgrabnie udają,
A potem śliną się
wymieniają!
Kiedy Hermiona i
Draco wpadli do sali, było za późno. Wszyscy już szeptali między sobą, a Irytek
pokazywał język Filchowi. Nowo przybyła para zwróciła na siebie sporą część
uwagi, chociaż i tak nie mogło być gorzej. Wiedzieli, że teraz wszyscy już na
pewno będą łączyli ich w parę.
Hermiona wyszła z
Wielkiej Sali wiedząc, że nie wytrzyma tej presji w postaci Lavender i innych
ciekawskich osób. Draco natomiast usiadł na swoim stałym miejscu, jak gdyby
nigdy nic.
– Draco, musimy
pogadać – zaczepiła go Pansy zaraz po tym, jak usiadł przy stole. – Zaraz po
obiedzie, prawda, Blaise? – Chłopak podniósł głowę znad talerza.
– Co?
– Blaise!
– Ach, no tak,
mamy do pogadania – mruknął chłopak, posyłając dziewczynie przepraszający
uśmiech. Prychnęła, będąc niezadowoloną z tego gestu.
– Ciekawe o czym
– rzekł Draco, chociaż domyślał się, czego owa rozmowa ma dotyczyć.
– Ty dobrze
wiesz, o czym! – wybuchła dziewczyna.
– Później o tym
pogadamy, dobra? – spytał niechętnie.
– Ja ci tego nie
odpuszczę – obiecała.
Zdaję sobie z tego sprawę – pomyślał gorzko blondyn.
.*.*.*.*.*.
– Smoki? Puszki
pigmejskie? A może truskawki? Och, no nie wiem… Skąd oni w ogóle biorą te
hasła? Może sprawiedliwość? Nauka i sprawiedliwość? Nie? – Cicha Charlotte
pokiwała przecząco głową. – Merlinie, nie wytrzymam tu!
– Ginny, naprawdę
nie musisz się denerwować – przerwał jej Harry, kładąc jej rękę na ramieniu w
uspokajającym geście. Niewiele to pomogło.
– Musimy.
– Ginny,
siostrzyczko, uspokój się, to nic nie da… – próbował przemówić jej do rozumu
Ron.
– A właśnie, że
da! Muszę tam wejść! – W tym czasie portret uchylił się. Przed nimi stał
Calvin, wyraźnie zdziwiony. Popatrzył na wściekłą dziewczynę.
– Ginny, drzesz
się jak Filch, kiedy okazało się, że Pani Norris jest spetryfikowana. – Carver
uśmiechnął się niemal wrednie, jednak Ginny postanowiła tego nie komentować.
Zamiast tego przepchnęła się obok niego do salonu, po czym jak gdyby nigdy nic
ruszyła w stronę schodów na górę. – Ej, pozwolił ci ktoś wejść? – spytał, tym
razem z przyjacielskim uśmiechem. Zupełnie, jakby chciał sam sobie zaprzeczyć.
Lubił Ginny, bawiła go.
– Przypuśćmy, że
tak. – I weszła na górę.
– Chyba wiem,
czemu tak jej się spieszy – cicho westchnął Calvin, wzdychając. Kto by tego nie
wiedział? No, nie wliczając w to Goyle, który prawdopodobnie nie jest do końca
świadom tego, jak się nazywał.
– Nawet nic nie
mów – mruknął Ron, wchodząc do salonu za Harrym.
– Czemu Cegiełka
tak się wściekła? – spytał jeszcze Carver, zanim Weasley wszedł na schody.
– Nie wiem, czy
sama wie, o co dokładnie jest zła. Gdy tylko usłyszała rymowankę Irytka,
wściekła się.
– Idź i ją
uspokój. – Rudzielec wszedł na górę, zostawiając Krukona samego.
.*.*.*.*.
Hermiona w tym
czasie próbowała czytać książkę, mając nadzieję, że to ją uspokoi. Cały czas
zastanawiała się, jak zmusić Irytka do odwołania swoich słów. Musiała coś
wymyślić, żeby zapewnić sobie spokój, przynajmniej ten wewnętrzny…
Cholera, całowała
się z Malfoyem! To także ją dręczyło. Nie chodziło o to, że tego nie chciała i
nie spodobało jej się… Problem w tym, że to nigdy nie powinno się zdarzyć. Nie
powinna do tego dopuścić. Jeszcze pół roku wcześniej skakali sobie do gardeł,
kłócili się na każdym kroku – co więc zmieniło ich postępowanie? Hermiona
szybko do tego doszła – było to odkrycie Wyspy Zakochanych. To wtedy
niebezpiecznie się do siebie zbliżyli. Wyznanie Draco było bardzo osobiste,
wymagało odrobiny zaufania, które jak widać zostało zapewnione. Musiała się od
niego odsunąć, żeby to nie zaszło zbyt daleko, bo była świadoma tego, że sprawy
mogłyby potoczyć się same, niezauważone. A tego nie chciała… Albo chciała,
tylko było to zakopane głęboko w jej świadomości.
Panna Granger
usłyszała głośne pukanie do drzwi, które wyrwało ją z zadumy. Odłożyła książkę
i poszła otworzyć drzwi. Gość szybko wtargnął do pokoju.
– Nie wierzę! –
Hermiona spojrzała na rudą czuprynę, która mignęła jej przed oczami. Sekundę
później przed drzwiami stanął Harry, a zaraz po nim Ron.
– Hej – wydukał
Potter, spoglądając na Ginny, która już była w pokoju. – Możemy wejść?
– Jasne. –
Przepuściła ich, po czym zamknęła drzwi. – Chyba nie muszę pytać, czemu tutaj
przyszliście, w dodatku z takimi minami – stwierdziła pewnie, przerywając
ciszę. Spojrzała na siedzących na łóżku chłopców oraz na Ginny, opartą o biurko
z założonymi rękoma.
– Pewnie, że nie
musisz – powiedziała rudowłosa. – Czemu nam nic nie powiedziałaś? – spytała z
pewnością w głosie.
– Ubiegł mnie
Irytek – wysapała.
– Akurat nie o to
mi chodziło – rzekła Ginny, której na skutek zdziwienia zmiękł głos.
– A o co? –
spytali w tym samym czasie Hermiona, Harry i Ron. Panna Weasley popatrzyła na
siedzących na łóżku chłopaków z wyrzutem, ale nic nie powiedziała, tylko
westchnęła. Cała złość z niej wyparowała, a na jej miejsce wstąpiło
zadowolenie. Skoro Hermiona nie wiedziała, o co jej chodziło, to zapewne nigdy
do niczego nie doszło, była tego pewna. Niestety, było już za późno... – No,
czyli nie ma tematu.
– A właśnie, że
jest! – Hermiona oburzyła się. – Co miałaś na myśli? – Ginny zarumieniła się, a
zainteresowany Ron wyprostował się na łóżku, oczekując odpowiedzi.
– Nieważne.
– Ginny, powiedz.
– Ron widocznie był ciekawszy od samej Hermiony. – Przecież Hermiona jest
wyrozumiała, na pewno cię zrozumie…
– Kochanie, co
miałaś na myśli? – podjął tym razem Harry.
– To głupie…
– … ale nas
ciekawi – wypalił rudowłosy.
– Ron! – Szatynka
oburzyła się. – Trochę taktu.
– Dobrze, skoro
tak to was ciekawi, to… No… Ja myślałam, że Hermiona jest z Malfoyem –
powiedziała szybko, po czym spojrzała na swoje buty, jakby były najciekawszą
rzeczą, jaką w życiu zobaczyła. – Wiem, to głupie, ale serio tak pomyślałam i
mnie to wkurzyło.
– CO? – Panna
Granger wyglądała, jak porażona piorunem.
– No przepraszam,
ale ty nie całujesz się z byle kim, jesteś na to zbyt porządna. A skoro
całowałaś się z Malfoyem, to coś musi między wami być – broniła się Ginny.
– Ja wiem, co
między nimi jest. – Ron wstał gwałtownie. – Zmusił cię, prawda? Wcale nie
chciałaś się z nim całować, on musiał cię złapać wtedy na korytarzu i cię
zmusić. – Wymyślił szybko, po czym ułożył dłoń w pięść.
– Nie! – Mina
Rona od razu zrzedła, a jego dłoń rozprostowała się. – Do niczego mnie nie
zmusił!
– Czy ty chcesz
powiedzieć, że… – zaczął Harry, ale nie był wstanie dokończyć przez
towarzyszący mu szok.
A Hermiona nie
wiedziała co mu odpowiedzieć. Ten pocałunek… Zrozumiała, że on wiele zmienił.
Już nie będzie uważała Malfoya za wroga – chłopaka, który żył, by ją gnębić.
Ale to, że wybaczyła nie oznaczało, że zapomniała, bo nigdy nie zapomni.
– Nie, Harry. Nie
jestem w nim zakochana.
– W takim razie,
czemu się z nim całowałaś? – wyrwało się Ronowi. – Hermiona, zaprzeczasz samej
sobie.
– Ron, posłuchaj.
Ja… ja nie wiem, co sobie myślałam, ale czułam nieodpartą chęć spróbowania,
chociaż to był impuls. Malfoy zmienił się w stosunku do mnie, nasza relacja
polepszyła się. Teraz wiem, że to błąd, on pewnie też tak myśli – wytłumaczyła,
rumieniąc się. Ron był nieprzewidywalny i nigdy nie mogła być pewna, jak
zareaguje. Na szczęście usiadł na starym miejscu. Martwiło ją jednak, że wyraz
jego twarzy prawie w ogóle się nie zmienił. – To nigdy się nie powtórzy, jestem
tego pewna.
– Wiesz, że teraz
masz problem? Wybuchła afera – rzekła Ginny, kiedy zapadła cisza.
– Wiem i to mnie
przeraża. I najgorsze, że nie mam pojęcia jak się pozbyć tej głupiej draki. Nie
jest mi ona do niczego potrzebna.
– No raczej –
westchnął Harry. – Życzę powodzenia w odwołaniu tego bagna.
– Nie przypominaj
mi o tym.
– Sądzę, że to
nie będzie takie trudne, Hermiono – przerwała Ginny. – Mam pomysł, jak ci
pomóc. – Oczy Hermiony rozszerzyły się. – I to wcale nie będzie trudne.
– Coś ty
wymyśliła? – spytał Ron.
– Posłuchajcie…
.*.*.*.
Następnego dnia
wszyscy patrzyli się na Draco i Hermionę z nadzieją na jakąś aferę.
Wyczekiwali, bo czuli, że coś może się stać. Z czasem, gdy jednak nic się nie
działo, nie posyłali sobie ukradkowych spojrzeń, nie reagowali na zaczepki i
pytania, wiele osób przestało się nimi interesować.
Natomiast Draco
czekał. Czekał na cud, który miała zaoferować mu Granger – o ile uspokojenie
tego całego zamieszania było możliwe. Chociaż, to była Hermiona, dla niej
akurat nie było rzeczy niemożliwych.
Poprzedniego dnia, akurat wtedy kiedy rozmawiał o ich rzekomym
romansie wraz z Pansy i Blaisem, musiała wejść ona. Miał ochotę udusić ją w
tamtej chwili, jednak miał ewentualnych świadków, którzy mogliby składać
zeznania na jego niekorzyść (zarówno Pansy, jak i Blaise to niezwykle mściwe
osoby, kiedy się o to postarają). Widział, jakie spojrzenia wymienili, ale
zignorował całą swoją uwagę na wejściu Gryfonki.
– Mogę wiedzieć co ty tu robisz? – spytał poważnie i przy tym niezbyt
uprzejmie, jednak szatynce to nie przeszkadzało. Przypomniał jej wielkiego pana
władcę, który nie jest zbyt zadowolony z czyichś odwiedzin.
– Oczywiście, sir – odparła ironicznie, po czym dygnęła głową.
– Ciekawa gra wstępna, może nie będziemy wam przeszkadzać – wtrącił
cicho Zabini, próbując się nie śmiać. Jedno spojrzenie posłane mu przez
Hermionę sprawiło, że natychmiast spoważniał.
– Nie ma takiej potrzeby, Zabini. Możesz zostać i posłuchać – rzekła sucho.
– I nie życzę sobie takich durnych komentarzy. Nie wiem, o czym fantazjujesz,
ale ani ja, ani Malfoy nie zamierzamy tego powtarzać.
– Au, zabolało – stwierdził „poważnie”. Wyglądał przy tym tak
śmiesznie poważnie, że Hermiona zmiękła, choć nie dała tego po sobie poznać.
– Bo miało.
– Dobra, po co tu przyszłaś? – rzucił Draco, z ciekawością wyczuwalną
w jego głosie.
– Mam prośbę – zaczęła, a ciekawość blondyna wzrosła… o ile to
możliwe. – Zachowuj się jutro, jakby nic się nie stało, dobrze? Ja i Ginny zadbamy
o to, żeby naprawić błąd… Irytka – dodała pewnie.
– Cóż, oryginalne „Kocham cię”, Granger – parsknął Diabeł.
– Blaise! – upomniała go Pansy, która cały czas obserwowała sytuację.
Nie powiedziała
mu, w jaki sposób zamierza to zrobić, czy też zmusić Irytka do kłamstwa. Kazała
mu tylko siedzieć cicho i udawać. Zdenerwowała go tym. W pewnym sensie to był
także jego interes, to on powinien ułożyć plan życia pod tytułem „Zmuś do
czegoś Irytka”. A został od tego odsunięty na rzecz Ginny Weasley.
Czyżby zazdrość? – spytała jego wewnętrzna część duszy, na co druga tylko
prychnęła. – Zgoda, tylko jaki jest
tego powód?
Akurat w tamtym
momencie do Wielkiej Sali weszła Granger wraz z Harrym, Ronem oraz Ginny.
Rudowłosy spojrzał Draco w oczy, jednak – ku niezadowoleniu blondyna – Gryfon
stał zbyt daleko, żeby móc odczytać jego emocje. Malfoy jednak znał na tyle
dobrze Rona, że byłby zdenerwowany, gdyby dowiedział się, co się wydarzyło
między nim, a Granger. Z drugiej strony sprawa była na tyle głośna,
że musiał o niej usłyszeć. Czy więc zmężniał na tyle, że nie miał tego za złe
Hermionie? Bardzo możliwe, chociaż według Malfoya było to dziwne i wątpliwe.
W momencie, w
którym grupa Gryfonów zajęła swoje miejsca, do Wielkiej Sali przybył Irytek.
Pozostali uczniowie byli na tyle zajęci sobą, że nie zauważyli jego przybycia.
Draco natomiast uważnie go obserwował. Duch przemieszczał się w stronę stołu,
ukrywając coś. Było to widać nie tylko po minie, ale także po jego zachowaniu.
Z pewnością coś kombinował, a Malfoy miał nadzieję, że będzie to na jego
korzyść… Irytek podleciał do dyrektor McGonagall i zaczął coś szeptać do jej
ucha. Hermiona i Ginny z satysfakcją obserwowały minę kobiety, która była jak
najbardziej zszokowana. Kiedy skończył, kiwnęła potakująco w jego stronę,
zapewne chcąc wiedzieć, co potem się zdarzy. Poltergeist wszedł na
mównicę, a pani Minerwa stuknęła łyżeczką w szklankę. W przeciągu kilku sekund,
w sali zapanowała cisza. Wszyscy spojrzeli na ducha, a Draco wciąż zastanawiał
się, czy aby na pewno nie śniło mu się to.
– Nie będę się
rozdrabniał, bo wpadłem tu tylko na chwilę. Chcę przeprosić Blondaska i
Mądralińską. – Hermiona posłała mu groźne spojrzenie, które dostrzegł. –
Znaczy… Malfoya i Granger za, jak to powiedziała Granger, perfidne, niedopuszczalne, obrzydliwe,
ubliżające i oburzająco nieszczere kłamstwo – przedrzeźniał ją, tak
jak mu nakazała sama zainteresowana. – Już więcej nie dopuszczę się tak
wielkiego grzechu. Dziękuję za uwagę, cześć.
I odszedł od
mównicy. Uczniowie znowu zajęli się sobą – niektórzy wrócili do dawnych rozmów,
inni komentowali to, co wydarzyło się jeszcze przed chwilą. Malfoy kiwnięciem
głowy pogratulował Hermionie dokonania tegoż niemal niemożliwego czynu. W tym
czasie Irytek przeszedł obok miejsca, które zajmował z zapałem jedzący
kremówki, Filch. Nikt nie zauważył, że na jego talerzu pojawiło się dodatkowe,
bardziej okazałe ciastko. I nikt, absolutnie nikt nie był w stanie nic poradzić
na to, co miało się stać. Zaledwie czwórka Gryfonów wiedziała, co się wydarzy,
ale nie mogli zareagować. Nawet nie chodziło o to, że nie lubili woźnego, ale
musieli chronić Hermionę.
Chwilę później
uwagę wszystkich zwrócił zawzięcie ćwierkający kanarek, goniący śmiejącego się
Irytka. Malfoy posłał Hermionie zdziwione spojrzenie, na co ona tylko wzruszyła
ramionami z uniesionymi brwiami.
Oczywiście, ona
nie miała zielonego pojęcia o Kanarkowej Kremówce, którą Irytek podłożył
woźnemu. I co z tego, że to ona mu ją dała? Przecież co złego, to nie ona.
– Wiesz – zaczął
Blaise patrząc na wymianę spojrzeń przyjaciela i panny Granger. – Mógłbym
stwierdzić, że Granger jest ponadprzeciętnie inteligentna, ale…
– Ale?
– Ale całowała
się z tobą, a jedno drugie wyklucza.
.*.*.
Następny wieczór
był spokojny. W Wieży Prefektów nie działo się nic szczególnego, a wręcz wiało
nudą. Hermiona czytała dodatkową lekturę o runach, Ramona wraz z Pansy starały
się coś wywróżyć z kryształowej kuli, Ernie z Deanem grali w karty, a Malfoy
polerował swoją miotłę, co jakiś czas śmiejąc się z tego, co, rzekomo, w kuli
zobaczyły dziewczyny. Jedynie Calvin chodził zdenerwowany w tę i z powrotem, co
jakiś czas mrucząc coś pod nosem. Widać było, że coś mu nie pasowało, ale wolał
się nie skarżyć. W końcu jednak nie wytrzymał i kiedy tylko sprawdził godzinę
na zegarku, stwierdził, ze musi uzyskać pomoc.
– Hej, nie wiecie
może, gdzie jest Amber? – spytał, na co uwaga została skupiona na nim.
– Nie, a coś się
stało? – zaciekawiła się Hermiona, odkładając książkę.
– Tak, za kilka
minut mamy patrol, a jej ani widu, ani słychu – stwierdził, wzdychając ciężko.
Owszem, jemu nie chciało się na niego iść samemu, a Krukonka tak po prostu go
olała. Świetnie, prawda?
– A sprawdzałeś
bibliotekę i jej pokój? – wtrącił Draco. – Może jest na Błoniach.
– Wiesz, gdybyś
widział coś poza czubkiem własnej miotły, wiedziałbyś, że właśnie przed chwilą
wróciłem, bo jej szukałem – powiedział Calvin, opierając się o ścianę. Miał w
oku iskierkę, która była dostrzegalna zawsze, kiedy chłopakowi poprawiał się
humor.
– Uwierz mi, są
bardziej interesujące rzeczy niż ty – podjął grę Malfoy. – I moja miotła
niewątpliwie nią jest.
– Skoro tak, to
jeszcze nie patrzyłem, czy jest w pokoju. Z drugiej strony to głupie, bo ona
zawsze siedzi w salonie.
– Pozwól, że
spytam, ale po co ci Amber? – zadała pytanie Ramona, kierowana jakimś dziwnym
impulsem. Calvin spojrzał na nią, jak na głupka, po czym pokręcił głową.
– Na randkę
idziemy.
– Co? A to jędza,
nic mi nie powiedziała! Niech no tylko ja ją dorwę! – Ramona już wstawała z
kanapy, kiedy Pansy złapała jej dłoń i pociągnęła ją na siedzenie. Panna Clive
posłała jej spojrzenie mówiące jej mniej–więcej: Ty mnie także nie denerwuj, jestem niczym benzyna, więc nie dawaj mi
iskry.
– Uspokój się, to
była ironia. Nie wyczułaś tego? – spytała cicho Pansy, na co Krukon się
roześmiał.
– No nie…
– To przeczyść
uszy, bo mój głos niemal nią ociekał… – Calvin puścił jej oczko. Blondynka
uśmiechnęła się krzywo z nienaturalną wręcz dozą słodyczy.
– Dobra, Calvin –
odezwał się Ernie, który tak jak Dean, rzadko przebywał w Wieży Prefektów –
pójdę zobaczyć, czy nie ma jej w pokoju. – Wstał, po czym poszedł w stronę
schodów.
– Nie wiem, co
jej odwaliło – stwierdził chłopak, siadając na miejscu zajmowanym przez
Puchona. – Przecież nigdy się nie spóźniała na patrole… Zazwyczaj to byłem ja,
nie ona.
– Wiedziałam, że
nie idziecie na randkę – wtrąciła się Ramona. Brunet rzucił jej zdenerwowane
spojrzenie.
– Clive, nie rób
z siebie głupszej niż jesteś – rzekł spokojnie Draco, spoglądając na blondynkę
znad miotły.
– Odezwała się
najinteligentniejsza bestia świata – zakpiła.
– A żebyś
wiedziała! Moje IQ jest wyższe od tego zamku, podczas gdy twoje nadal jest w
lochach. – Draco uśmiechnął się wrednie.
– Ty świnio! –
Ramona wydała z siebie krzyk.
– Calvin –
zwróciła się do chłopaka Hermiona, ignorując sprzeczkę blondyna i blondynki –
może coś jej wypadło. W razie czego zajmę jej miejsce, a ona najwyżej kiedyś
zastąpi mnie. Myślę, że jakoś przeżyjesz jeden patrol ze mną, co?
– Wiesz… – Udał,
że się zastanawia. – To może się udać. – Kiwnął z uznaniem.
– Bo to mój
pomysł. – Roześmiała się, puszczając Carverowi oczko. Nie zobaczyła uniesionej
brwi Malfoya, który z nadzwyczajną delikatnością polerował miotłę.
– Nie ma jej w
pokoju – powiedział Ernie, kiedy zszedł na dół. – Przepadła, jak kamień w
wodę
– Cóż, no to się
zbieramy – zwróciła się Hermiona do Calvina.
Cały patrol
minął w przyjemnej atmosferze. Dopiero wtedy Hermiona uświadomiła sobie, jak
słabo zna Calvina – niby rozmawiali wcześniej, jednak nie mogło się to równać z
tym, jak znała Ramonę, Amber, Pansy, Deana czy nawet Malfoya. Dlatego ten
patrol pozwolił poznać im się lepiej. Rozmowa z Calvinem nie męczyła, a chłopak
był świetnym słuchaczem. Nie dziwiła się, że Draco go polubił – był po prostu
tak ciepłą osobą, że nawet ktoś tak zimny, jak blondyn lubił jego towarzystwo.
Tego wieczoru
kompletnie nic się nie działo – zupełnie, jakby uczniowie nagle sobie
przypomnieli, że istnieje coś takiego, jak zasady, które należy przestrzegać. W
pewnym momencie – mniej, więcej o godzinie 22:40 – usłyszeli kroki. Przestali
ze sobą rozmawiać, próbując odgadnąć, skąd owy dźwięk dochodzi.
– To stamtąd –
rzekła Hermiona, wskazując palcem, na korytarz, na który skręt znajdował się po
ich lewej stronie.
Ruszyli w
kierunku odgłosów kroków i śmiechu. Hermiona poczuła dobrze znaną
jej adrenalinę, związaną ze złapaniem ucznia na gorącym uczynku. Niby to
dziecinne i głupie, ale nie dla niej. Tak więc wraz z Carverem zaczęli powoli iść
w kierunku skrętu. Nie było słychać ich kroków. Kiedy dotarli do końca ściany,
panna Granger kiwnęła głową do szatyna, po czym weszła na korytarz.
– Proszę, proszę,
kto tu powinien być w łóżku? – Spojrzała na przyłapanych uczniów. Jej oczy
przybrały wielkość galeonów, a usta rozchyliły się. – Amber? – spytała z jawnym
szokiem wyczuwalnym w głosie. Calvin niemal natychmiast wyszedł z
ukrycia, chcąc pojąć, o co chodzi. – Zabini? Co wy tu robicie?
– No to się
porobiło – mruknęła Krukonka, spoglądając na Blaise’a. – Spacerowaliśmy.
– Ale skoro tak
bardzo nas wyganiasz do łóżka, to... – Nie dane było skończyć Zabiniemu, bo
Parker szurchnęła go w ramię.
– Wy? Razem
spacerowaliście? Merlinie… – Calvin nie dowierzał w to, co usłyszał.
– To nie jest nie
niemożliwe, Carver – odezwał się Zabini, obejmując Amber w talii.
– Wy jesteście
razem! – powiedziała panna Granger, gdy tylko zauważyła gest chłopaka. – Czemu
nic nie powiedziałaś, nie pochwaliłaś się? Gratuluję! – Uśmiechnęła się,
podchodząc bliżej.
– Nie miałam
okazji, jesteśmy razem pół godziny…
– Szczęścia i
wytrwałości – pożyczyła jej Hermiona.
– Dzięki – rzekła
Amber z równie szerokim uśmiechem, wtulając się w chłopaka.
– Dzięki,
Granger, tobie też – odparł Blaise, puszczając jej oczko. Gryfonka zmrużyła
gniewnie oczy. Postanowiła jednak odpuścić, wiedząc, że Zabini już taki jest i
prawdopodobnie będzie wypominał jej pocałunek z Draco cały czas.
– Dobrze wiesz,
że do niczego nie doszło – stwierdziła ze sztucznym uśmiechem.
– Co wiem, to
moje, Granger – powiedział spokojnie. Przyciągnął pannę Parker bliżej siebie. –
Kochanie, odprowadzić cię?
– Pewnie –
rzekła. – Hermiona, Calvin, chodźcie z nami, wasz patrol kończy się za pięć
minut. A, Hermiona, ja odrobię ten patrol na ciebie, to była wyjątkowa
sytuacja.
– No, ja myślę.
.*.*.
Rześkie powietrze
uderzało wszystkich uczniów, którzy wyszli tego dnia na dwór – a było ich
całkiem sporo. Ta sobota zapowiadała się świetnie. Piękna pogoda tylko
poprawiała humor nastolatkom, szczególnie tym na piątym i siódmym roku nauki.
Coraz więcej czasu spędzali nad nauką, gdyż nadszedł maj, a wraz z nim testy,
które zbliżały się nieubłaganie szybko. Nawet Harry i Ron, zagonieni przez
Hermionę, zaczęli spędzać swój wolny czas w bibliotece. Pannę Granger nazywali
osłem, ze względu na jej upartość wobec ich nauki. Ona jednak z cierpliwością
ignorowała to, żeby móc tłumaczyć kolejne rzeczy, których nie przyswoili nawet
na powtórzeniu. Jednak tego pięknego dnia to ona została zmuszona do pewnej
rzeczy – a mianowicie do wyjścia na dwór. Zaplanowała na dziś kilka tematów do
przerobienia z chłopakami, a oni tak po prostu to zniszczyli. Mimo to, ona nie
była na nich zła, a wręcz przeciwnie, była dumna, że udało im się do czegoś ją
przekonać.
– Mieliście
rację, dziś jest pięknie. To grzech, by nie korzystać z takich uroków –
powiedziała Hermiona, kiedy tylko wyszli na dwór.
Wciągnęła głęboko
ciepłe powietrze, a jej twarz rozjaśnił uśmiech. Wiosna już zawitała na
Błoniach Hogwartu, przez co szkoła ponownie zaczęła żyć. Na wszystkich drzewach
zaczęły pojawiać się młode, zielone listki, trawa przybrała żywszy kolor, a
Wierzba Bijąca wydawała się być mniej agresywna. Kwiaty zaczęły kwitnąć,
rozsiewając piękny zapach w powietrzu, a motyle i pszczoły grały przyjemne dla
ucha melodie. Żyć, nie umierać!
– Wiesz, Ron –
zaczęła dziewczyna, kiedy oddalili się kilkanaście metrów. – Chyba lepiej by
było, gdybyś wziął ze sobą książki. Nadal nie ogarniasz tego ostatniego tematu
z…
– Cśśś – wydał z
siebie chłopak. – Poradzę sobie.
– A teraz
zamierzasz siedzieć bezczynnie i patrzeć na nas? – spytała dziewczyna, z
kpiącym uśmiechem tak bardzo podobnym do tego, który nosił na swym obliczu
Malfoy.
– Nie tylko,
zamierzam was także wspierać…
– Hermiono –
wtrącił się Harry. – Uczymy się tak często, że Ron przestaje już myśleć! –
Chłopcy roześmieli się, ale jej nie było do śmiechu. – Serio, przyda mu się
przewietrzenie tego pustego łba…
– Dokładnie! –
przytaknął rudzielec, a szatynka tylko westchnęła.
– No i tobie też…
– Mnie też przyda
się przewietrzenie pustego łba? – przerwała mu, udając złą. Dla idącego po jej
prawej stronie Pottera i po lewej Weasleya wyglądała przekomicznie. Coś jak
połączenie jej ze złą Dolores Umbrigde. – Jest mi niezmiernie miło, Harry.
– Hermiono, nie o
to mu chodziło – powiedział Ron. – On miał na myśli raczej to, że tobie przyda
się przewietrzenie wszystkiego, nie licząc w to głowy. Nie rozumiem, jak ty
wytrzymujesz całe dnie w tej zakurzonej bibliotece! Duszę się, gdy jestem tam
dłużej niż pół godziny!
– Trening czyni
mistrza…
– No właśnie!
Dlatego dzisiaj masz dać z siebie wszystko, a Ron będzie cię wspierać i
wietrzył mózg. Wieczorem wrócimy do transmutacji, dobrze?
– Dobrze, zgadzam
się, Harry. Ale – podniosła palec wskazujący do góry dla podkreślenia swoich
słów – jest jeden warunek. Dzisiaj także napiszecie esej na eliksiry.
– Nie! –
zaprotestowali głośno.
– Wiecie, zawsze
mogę puścić wszystkie piłki nie tylko dziś, ale także na meczu…
– Byłabyś
potworem, gdybyś to zrobiła! – stwierdził Harry.
– A tego byś nie
chciał, prawda?
– Nie, Hermiono,
jasne, że by tego nie chciał! – odpowiedział za Pottera rudzielec.
– A co z esejem?
– Wiesz, odczuwam
potrzebę napisania go dziś – odpowiedział ze sztuczną pewnością Harry.
– Prawidłowa
odpowiedź, przyjacielu. – Hermiona zaśmiała się głośno. Właśnie w tym momencie
dotarli na boisko, gdzie już latała reszta drużyny, a na trybunach siedziała
Luna, która z delikatnym uśmiechem oglądała Gryfonów. – Cześć, Luna! –
krzyknęła do niej panna Granger, a blondynka jej odmachała.
– Nie wiem, czy
Luna powinna tu być podczas naszego treningu – zaczął niepewnie Ron, mówiąc
cicho. – No, wiecie… Za dwa tygodnie gramy mecz z Krukonami i jak wygada im
naszą taktykę…
– Ron… – W głosie
Harry’ego pobrzmiewało niedowierzanie. – To Luna! Znasz ją, dla niej zasady
fair–play są najważniejsze.
– Ano tak –
przyznał. – To ja do niej idę, a wy ćwiczta.
– Ćwiczcie, a nie
ćwiczta – zwróciła mu uwagę przyjaciółka.
– No właśnie –
dodał, po czym ruszył w stroną wejścia na trybuny, gdzie siedziała panna
Lovegood.
– Cześć, drużyno!
– zawołał czarnowłosy, a jego głos rozniósł się po całym boisku. Pozostała
piątka drużyny podleciała do niego. Wszyscy byli uśmiechnięci, a ich włosy były
porozwiewane. Dean i Jake dyszeli po wyścigu, w którym brali udział. – Jak się
macie?
– Dobrze! –
zawołała wesoło mała Carmen, która zdążyła urosnąć przez zimę koło dwóch
centymetrów. Natychmiast zaczęła mówić tak szybko, że reszta ledwo rozumiała
to, co dziewczynka mówiła. – Już myślałam, że nigdy nie zaczniemy trenować… Dwa
tygodnie temu odbył się mecz Puchonów z Krukonami, no i Krukoni roznieśli
Puchonów, a my nie przeprowadziliśmy żadnego treningu, no normalnie masakra,
ale dobrze, że zmądrzałeś, Harry, no a tak poza tym to śliczna dzisiaj pogoda,
nie mogłeś wybrać lepszego dnia na…
– Dobrze, Carmen,
rozumiem. – Harry uciszył ją gestem dłoni. – Byłem trochę zajęty…
– Przepraszam –
powiedziała niemal bezgłośnie Ginny, rozpraszając kapitana.
– ... ale teraz
nie dam wam żyć, bo za dwa tygodnie gramy z Ravenclawem, a za półtorej miesiąca
z Puchonami. Musimy dać z siebie absolutnie wszystko. – Już sam jego głos
zagrzewał ich do walki. – Dobra, przyznawać się, kto nie robił tych ćwiczeń,
które zaleciłem? – Zapadła cisza. Stojąca za Harrym Hermiona odwróciła wzrok,
jakby nie chciała dać po sobie poznać, że kompletnie zapomniała o tych
ćwiczeniach.
– Ja z Jakiem
ćwiczyliśmy razem – przyznał z dumą Scott, pałkarz Gryffindoru. – Wiesz, jakie
teraz mam mięśnie? Jak kamienie!
– Nie przesadzaj,
dopiero ci się rysują, a ty już szpanujesz… – zaśmiał się Jake, a Scott go
trzepnął.
– Mówisz tak, bo
nadal jesteś chudy, jak patyk – rzekł Harrison.
– Dobra, spokój.
Zaczynamy rozgrywkę! – zarządził Harry. – Na miotły i wio!
Cały trening
minął w przyjemnej atmosferze zarówno dla kapitana, jak i graczy oraz również
ich kibiców. Harry był dumny ze swojej drużyny za systematyczność, którą
utrzymali w ciągu zimy – a to procentowało właśnie teraz. Chociaż nie doszedł
do tego, że Hermiona jako jedyna ich nie wykonywała, będąc zbyt pochłonięta nauką.
Ginny co jakiś czas podlatywała do Pottera, by – ku niezbyt wielkiemu
zadowoleniu Rona – wymienić ze sobą krótkie pocałunki. Ta wiosna działa na
rozkwit ich miłości i było to widać. Weasley rozmawiał z Luną i mogłoby się
wydawać, że wszyscy są szczęśliwi…
… ale wszystko do
czasu.
Kiedy Hermiona
wykonała swoją najlepszą obronę (nie wiedziała, jakim cudem zrobiła do tego
salto, ale to już mniej ją obchodziło), usłyszała dobrze znany jej głos:
– No nieźle,
Granger, gratulacje! – Cała drużyna Gryfindoru spojrzała w dół, a potem
wymieniła między sobą spojrzenia.
A drużyna
Slytherinu patrzyła na nich z dołu. Harry jako pierwszy otrząsnął się i zleciał
do nich. Zaraz po nim zrobiła to Hermiona, pędząc za Potterem, który
najwyraźniej nie był zadowolony. Także Ron skończył rozmowę z Luną, by zejść na
dół.
– Cześć, Potter –
przywitał się z uśmiechem Blaise. – Jak się masz?
– Co wy tu
robicie? Dzisiaj trening mamy my. – Harry mimowolnie zrobił krok do przodu, na
co Hermiona delikatnie go odepchnęła, bojąc się, że czarnowłosy wywoła bójkę.
– Myśleliśmy, że
już skończyliście – stwierdził Malfoy, nonszalancko trzymając swoją miotłę. – W
końcu trenujecie już szmat czasu.
– Będziemy
trenować do wieczora, jeśli zajdzie taka potrzeba.
– Słuchaj,
Potter, my też potrzebujemy poćwiczyć. – Draco wyprostował się po czym spojrzał
na Hermionę, stojącą obok Wybrańca. Dziewczynę zdziwiło, że w jego oczach nie
zauważyła złości, mimo że w jego głosie była wyczuwalna. I widoczna, ale tylko
kiedy patrzył na Harry’ego.
– Posłuchajcie –
wtrąciła Luna, która zeszła na murawę wraz z Ronem, który nie zdążył się
odezwać. – Nie musicie się kłócić. Slytherin może poćwiczyć jutro, prawda? –
Blondynka spojrzała w oczy Blaise’a. Ich kontakt wzrokowy trwał długo, aż w
końcu Zabini nie wytrzymał. Tą małą bitwę wygrała blondynka.
– Dobra,
chłopaki, jutro poćwiczymy. Macie ostatni dzień laby, zanim skopię wam tyłki.
Idziemy. – I poszli.
– Dzięki, Luna –
powiedział Harry, kiedy odeszli. Potem wznowił trening, który już później nie
został przerwany.
.*.
– Malfoy,
czekaj! – Usłyszał dziewczęcy głos za sobą. Chłopak niechętnie
odwrócił się i zobaczył postać, która go goniła.
– Czego ode mnie
chcesz? – spytał, przyglądając się jej z ciekawością. Nie sądził, że akurat ona
może od niego czegoś chcieć.
– Chcę ci tylko
powiedzieć, że jeżeli czegoś naprawdę chcesz, to będzie twoje – powiedziała mu
Luna z typowym dla siebie spokojem w głosie.
– Nie rozumiem, o
co chodzi…
– Nie udawaj, że
nie wiesz. – Uśmiechnęła się. – Widziałam, jak na nią patrzysz.
– To nie…
– Nie musisz
kłamać, ja wszystko wiem – rzekła ruszając przed siebie. Zaintrygowany Draco
zrobił to samo, zrozumiał, że ona właśnie tego od niego oczekiwała. – Irytek
naprawdę was przyłapał, ale nie chcieliście sensacji. Baliście się, że wszyscy
będą się wami interesować.
– Skąd to wiesz?
Granger ci powiedziała?
– Nie. Sama się
domyśliłam. To nie jest trudne.
– Nadal nie wiem,
co insynuujesz – stwierdził blondyn, wzruszając ramionami, na co ona się
roześmiała.
– Doskonale wiesz, tylko boisz się do tego
przyznać.
__________________
Cześć! :D
Spodziewał
się ktoś Irytka w tym wątku? W końcu udało mi się Was zaskoczyć? (Oby, oby,
oby!)
Co do
samego Irytka, to jeszcze namiesza... Ale o tym sami się przekonacie!
Pozdrawiam,
Feltson
Rozdział wywołał ogromny uśmiech na mojej twarzy - z każdym kolejnym zdaniem robił się coraz większy. :)
OdpowiedzUsuńIrytka się zupełnie nie spodziewałam! Mam dziwne wrażenie, że jego powrót przyczyni się do odnalezienia ostatniego legendarnego miejsca...
Luna jest cudowna - zawsze uważałam, że wie więcej od wszystkich i że jest niedoceniana...
A i moim ulubionym bez wątpienia fragmentem zostaje:
"-Mógłbym stwierdzić, że Granger jest ponadprzeciętnie inteligenta, ale...
-Ale?
-Ale całowała się z tobą, a jedno drugie wyklucza." <3
Weny Kochana, weny! Oby nigdy nie opuszczała!
Dziękuję ♥
UsuńCiekawy pomysł z tym Irytkiem... Ale jak to będzie - oczywiście, nie zdradzę...
O Lunie mam dokładnie takie samo zdanie!
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Wątek Irytka zaskakujący :D Brawo za to!
OdpowiedzUsuńFajnie go Hermiona załatwiła. Szkoda, że Draco ciągle zaprzecza, ale może niedługo to się zmieni :)
Uwielbiam Lunę i jej umiejętność analizowania ludzi ;)
Oczywiście czekam na dalszy ciąg i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Ślicznie dziękuję ❤
UsuńMuszę przyznać, że to ciągłe zaprzeczanie właśnie szybko się nie skończy...
Pozdrawiam,
Feltson
Nie spodziewałam się, że to będzie Irytek ! Niezły pomysł.
OdpowiedzUsuńLuna jak zawsze obserwuje, analizuje i wyciąga trafne wnioski :)
Bardzo przyjemnie mi się czytało ten rozdział, czekam na następny! :D
Dzięki ❤
UsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć! :)
Następny za tydzień ;)
Feltson
Rozdział świetny, nie spodziewałam się, że Irytek przyłapię Dracona i Hermionę podczas pocałunku!
OdpowiedzUsuńI jeszcze te niedomówienia Blaise'a, jejku jak ja go takiego kocham! Nigdy humor go w opowiadaniach go nie opuszcza, to jest takie super. :D
No i Amber i Blaise! Super, że są razem, pasują do siebie! Mam nadzieję, że nic im nie zaszkodzi do szczęścia, będę trzymać kciuki. :D
Luna i jej spostrzeżenia też mi przypadły do gustu. Dobrze, że jest wobec Dracona tak bezpośrednia, może jemu coś zaświta, a przy jego pomocy może też i Hermionie.
Czekam na rozwój wydarzeń, zwłaszcza jak wspomniałaś, że Irytek znowu coś namiesza!
Pozdrawiam, A.
Dziękuję! ❤
UsuńFajnie, że udało mi się Cię zaskoczyć :D
Blaise'a i Amber zostawię w spokoju :)
Owszem, Irytek namiesza, ale nie od razu...
Również pozdrawiam,
Feltson
Genialne! Aż oderwałam się od książki żeby przeczytać a t8 już coś.weny
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńMam nadzieję na szybki nowy rozdział, bo ten był mistrzowski. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńKolejny już niedługo, bo za tydzień :D
KOOOCHANA!
OdpowiedzUsuńrozdział troszku przykrótki, ale naprawdę zajebisty! Czekam na następne rozdziały i życzę weny.
/Deino
Dziękuję ❤
UsuńNastępną postaram się zrobić trochę dłuższą ;)
Świetny rozdział! :* :*
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na kolejny rozdział :) :)
Dziękuję! :D ❤
UsuńBardzo spodobało mi się to jak Luna rozmawiała z Draco może gdzieś tam w srodku coś do niego trafi :D
OdpowiedzUsuńRymowanka Irytka oraz spojrzenia Draco i Herm kapitalne :D No i Blaise i jego komentarz odnośnie inteligencji Granger piękny :D
Pozdrawiam!
Dziękuję, fajnie, że podobało Ci się! :D ❤
UsuńRównież pozdrawiam!
Feltson
Jeszcze tylko 10 rozdziałów, a oni nadal nie razem ! Mile się zaskoczyłam, bo myślałam, że po pocałunku będą razem jak w większości ff 😂
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na next ❤
Dziękuję ❤
UsuńNo tak, jeszcze nie są razem i jeszcze trochę ich pomęczę... :D
Bosh!!! Rozdział genialny! Do głowy przychodzili mi wszyscy oprócz Irytyka! Niggdy bym na to nje wpadła! Ta rymowanka... Kocham ją! To jest poprostu świetne! Myślałam że Ron gorzej zareaguje na wiadomość o tym że Herm całowała sie z Draco, ale tak tez może być ;) To co Ginny wymyśliła... Oni parą! Chciałabym <3 czytając ten rozdział przez cały czas sie uśmiechałam!! A jak Hermiona myślała o Draco lub on o niej to turlałam sie po łóżku i uśmiechałam sie do ściany :D I ten text Luny do Draco... I że ona wszystko wie i widziała jak on na nią patrzy... Achh <3 Kiedy bedzie nowy rozdział?!Ja chce go już! Jestem bardzo niecierpliwa! Życzę dużo weny do następnego rozdziału i żeby pojawił sie szybko!
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję! ❤
UsuńNie chciałam robić z Rona Tego-Złego-Weasleya-Bo-Tak, więc staram się się kreować na takiego, co ufa Hermionie bezgranicznie :)
Kolejny rozdział już w niedzielę :)
Pozdrawiam!
Feltson
JEEEEJA
OdpowiedzUsuńBiję ukłony za tą rymowankęXDD rodem z oryginalnych książek o Potterze!
Przede wszystkim chciałam powiedzieć, że opisy zostały bardzo wzbogacone i przez te małe opisiki wplecione między dialogi mogłam jeszcze częściej się uśmiechać.
Masz naprawdę dobre poczucie humoru, które przelewasz w swoją historię. "Bardzo oryginalne 'Kocham cię', Granger" mnie zabiło, a warto wspomnieć, że moje poczucie humoru jest bardzo wysublimowane. *klaszcze*
Jesteś na cudownej drodze do tworzenia prawdziwego pisarskiego arcydzieła, mimo że to Twój pierwszy blog. Z rozdziału na rozdział dzieje się lepiej.
Twoich oddanych czytelników i Ciebie zapraszam także do siebie na nowy (4) rozdział Dramione :)
http://dramione-my-heart.blogspot.com/2016/03/4-ryzyko.html
Życzę masy weny,
MoonSeer c:
Dziękuję za tyle ciepłych słów :) ❤
UsuńCieszę się, że udało mi się skorzystać z Twoich wcześniejszych rad, bo rzeczywiście zaczęłam trochę tego pilnować :)
A co do mojego poczucia humoru, to cieszę się, że Cię rozśmieszyłam :D
Rozdział oczywiście przeczytam :)
Pozdrawiam!
Feltson
A ja mam pytanie dotyczące gifu. Czy pochodzi on z jakiegoś filmu? Myślałam, że z Harrego Pottera, ale bardzo dawno nie oglądałam i nie przypominam sobie takiej sceny. Chyba, że naprawdę mam krótką pamięć ;D
OdpowiedzUsuń*wiem, że odpowiadam późno, ale lepiej późno niż później xd*
UsuńKadry pochodzą z Harry'ego Pottera i z nich ktoś zrobił gifa :) Genialna robota :D