Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 18: Wielka Biblioteka Założycieli Hogwartu
Uczucie: Ekscytacja, adrenalina, ciekawość, niepewność
– O cholera... –
Usłyszała głos Malfoya.
Nie zwróciła na
niego uwagi, gdyż miała ważniejsze sprawy na głowie. Właśnie znalazła jakiś
tajemniczy korytarz – kolejny, którego nie dojrzała na Mapie Huncwotów.
Rozejrzała się powoli po wejściu do korytarza. Była pewna, że został on
specjalnie wybudowany i nie jest dziełem przypadku – podpowiedziały jej to
magicznie zapalone pochodnie oraz ściany stworzone z setek cegieł. Dziewczyna
zrobiła niepewny krok do przodu. Nic się nie wydarzyło. I kiedy już chciała iść
dalej poczuła uścisk na nadgarstku.
– Granger, lepiej
tam nie idź – powiedział Draco. – Mówię ci, to nie najlepszy pomysł…
– Boisz się,
Malfoy? – spytała, odważnie patrząc w oczy chłopakowi.
– Oczywiście, że
nie – skłamał z dumą w głosie. Chociaż to nie było typowe kłamstwo, bo on
rzeczywiście się nie bał. Czuł jakąś dziwną niepewność, ale wolał tego nie
ujawniać. – Idziemy.
Wyminął zdziwioną
dziewczynę i żwawym krokiem szedł przed siebie. Kiedy znalazł się w korytarzu,
regały wróciły na swoje dawne miejsce. Hermiona była zdziwiona szybką zmianą
zachowania chłopaka. Gdy po chwili odwrócił się, bo zorientował się, że
dziewczyna nie idzie, spytał:
– Coś się stało,
Granger?
– Nie, wszystko
dobrze – rzekła, podchodząc do niego. – Chodźmy.
.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
– Ojej –
wyszeptała Ginny, gdy Harry otworzył drzwi.
Znalazła się w
pięknym pomieszczeniu stylizowanym na przytulną restaurację. Ściany miały kolor
ciepłego beżu, a podłoga była włożona ciemnymi panelami. Na środku stał ciemny
stół, a obok niego znajdowały się dwa krzesła z bordowymi obiciami. Okno, z
którego widać było ośnieżoną polanę, ozdobione było czerwonymi zasłonami. Na
stole stało wiele potraw, których autorem był Stworek, kłaniający się na widok
Harry’ego.
– Stworek wykonał
rozkaz, panie – skrzeknął, prostując się.
– Nie rozkaz, a
prośbę, Stworku – poprawił go chłopak. – I dziękuję ci serdecznie, możesz już
odejść – dodał, po czym skrzat zniknął.
– Ależ tu
pięknie! – szepnęła Ginny, oglądając stare fotografie Paryża zawieszone na
ścianach.
– Wiem, kotku –
odpowiedział Potter, całując dziewczynę w policzek. – A teraz zapraszam do
stołu – dodał szarmanckim głosem, po czym podszedł do stolika, by odsunąć
krzesło dla rudowłosej.
Ginny spojrzała
na potrawy przyrządzone przez Stworka – na stole znajdowało się wszystko to, co
lubiła. Posłała uśmiech swojemu chłopakowi. To popołudnie zapowiadało się
cudownie, wiedziała o tym. Zresztą, nawet bez tej niespodzianki uznałaby ten
dzień za idealny – dopóki był z nią Harry, była szczęśliwa.
– Mam coś dla
ciebie! – rzekła, kiedy przypomniała sobie o prezencie. – Poczekaj… –
poprosiła, wyciągając z kieszeni różdżkę. Potem w myślach przywołała pakunek.
Nie minęło kilka sekund, kiedy paczka wylądowała na jej kolanach.
Dziewczyna podała
prezent Harry’emu. Ten z uśmiechem go przyjął i otworzył pudełeczko. W środku
znajdował się flakonik ulubionych perfum chłopaka. Dziewczyna znała go bardzo
dobrze, jednak nie przypuszczał, że wiedziała, jakie były jego ulubione mugolskie perfumy.
– Ginny, bardzo
ci dziękuję. – Posłał jej szeroki uśmiech. – To miało poczekać, ale skoro już
jesteśmy w temacie prezentów, to chciałbym ci to dać – rzekł po chwili, po czym
z kieszeni wyjął małe pudełko. Otworzył je delikatnie, a oczom dziewczyny
ukazała się… śliczna bransoletka.
– Dziękuję –
wyszeptała, kiedy Gryfon zapinał jej ozdobę na nadgarstku. Wiedziała, że ich
randka będzie udana.
.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
– Granger?
– Tak? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie. Cały czas rozglądała się po korytarzu,
przyglądając się niemal każdej cegle, jakby to miało jakieś wielkie znaczenie.
Dlatego nie zauważyła, że panuje między nimi gęsta cisza.
– Może wróćmy do
Hogwartu – zaproponował niepewnie blondyn. – Nie sądzę, że to dobry pomysł,
żebyśmy tędy szli. W kościach czuję, że to się źle skończy.
– Boisz się? –
Hermiona nie dowierzała. Stanęła, jak wryta, wpatrując się w Draco z
mimowolnym uśmiechem i zdziwionym wyrazem twarzy. Coraz bardziej wątpiła w jego
poprzednie zapewnienia, że tak nie było.
– Żartujesz? Że
niby JA się boję? Nigdy! – Wypiął dumnie pierś. – Po prostu coś w środku
podpowiada mi, że to się nie najlepiej skończy i tyle.
– Coś w środku…
Czyżby kobieca intuicja? – zakpiła, śmiejąc się na głos. Następnie zaczęła iść
przed siebie, nie zwracając uwagi na obrażonego Ślizgona.
– Wiesz, Granger,
sama nazwa wskazuje, że ta intuicja występuje u kobiet – stwierdził. – I nie,
nie zgadłaś. Zresztą, ty nie masz wewnętrznego oka, więc nie mogłabyś zgadnąć.
– Gadasz, jak
Trelawney. Nie masz wewnętrznego
oka, kochanieńka – przedrzeźniała nauczycielkę. – Jakim cudem jeszcze
żyję? – spytała z ironią w głosie. – Zresztą, wierzyć mi się nie chce, że ty,
Draco Malfoy, posiadasz zdolność przewidywania przyszłości. Przykro mi.
– Moja babka była
wróżką i to po niej odziedziczyłem tą zdolność. A ty Granger jesteś po prostu
zazdrosna i tyle – rzekł blondyn, na co dziewczyna ponownie roześmiała się.
Draco uniósł brew. Był pewny, że chodziło jej o ten kawałek z zazdrością.
– Czy wiesz, że
zdolność przewidywania przyszłości dziedziczy się co trzy pokolenia? Obawiam
się, że nie należy ufać twojemu wewnętrznemu oku, tylko należy iść dalej. – Jak
powiedziała, tak uczyniła. Oniemiały Ślizgon uświadomił sobie, że Gryfonka
miała rację.
Podła wydra – pomyślał. – Albo
jest ruda i się farbuje, albo w poprzednim wcieleniu była lisicą.
Chcąc, czy nie
chcąc, musiał iść z nią. Mimo że się nie bał, to czuł dziwny niepokój związany
z samotnym powrotem do biblioteki. Poza tym w dwójkę jest raźniej i
bezpieczniej – szczególnie, że idzie z Hermioną Granger, która nie dałaby mu
zginąć. Do takiego samego wniosku doszedł w Zakazanym Lesie, kiedy szukali
Carmen i Melody. I co? Przeżył, chociaż nie było łatwo. Dodatkowo odkryli
Szkółkę Merlina, dzięki czemu wpisali się na karty historii czarodziejskiej.
Czego chcieć więcej? Może właśnie dlatego Draco postanowił zaufać Hermionie i
ruszyć dalej?
.*.*.*.*.*.*.*.*.
– Przyjaciele,
też mi coś – mruczał pod nosem Ron.
Od ponad godziny
siedział samotnie w Pokoju Wspólnym i grał w szachy czarodziejów. Harry miał
randkę z jego własną siostrą, natomiast Hermiona przepadła jak kamień w wodę.
Zawsze, gdy szła do biblioteki, to nie było jej przez długi czas, ale tym razem
przebiła samą siebie. Był w królestwie pani Pince, żeby odwiedzić swoją
przyjaciółkę. Wszędzie jej szukał. Niestety, z marnym skutkiem. W akcie
desperacji zawołał pannę Granger, ale odpowiedziała mu cisza. Chwilę później
znajdował się poza obszarem książkowego raju, wygoniony przez panią Pince za
krzyczenie.
Potem wrócił do
Pokoju Wspólnego, gdzie samotnie grał w szachy czarodziejów. Przegrał pięć razy
i wygrał pięć razy – a stało się tak głównie dlatego, że grał sam ze
sobą.
– To nie ma sensu
– mruknął pod nosem, po czym odsunął od siebie planszę. Nikt się nie
zainteresował faktem, że jest samotny. Nikt nie podszedł do niego i nie spytał,
jak się czuł.
Wszyscy byli
zajęci sobą. Dean roznosił walentynki, a Seamus ciągle się z niego śmiał.
Lavender bez przerwy wypytywała Thomasa, czy aby na pewno otrzymała wszystkie
walentynki należące do niej, młodsi uczniowie ciągle robili nowe kartki,
dokładając prefektowi pracy. Reszta świetnie się bawiła, korzystając z uroków
weekendu. A Ron siedział sam, zdenerwowany na Harry’ego, Ginny i Hermionę, za
to, że go opuścili.
– Przyjaciele –
prychnął ponownie – też mi coś.
.*.*.*.*.*.*.*.
Przez kilka minut
szli w całkowitej ciszy. Ani Draco, ani Hermiona nie wiedzieli jak ją przerwać.
Każdy temat na rozmowę wydawał się być idiotyczny, dlatego trwali w gęstej
ciszy.
W końcu Hermionę
pochłonął potok myśli. Zastanawiała się nad dzisiejszym dniem. Tak wiele się
działo – były Walentynki, co wiązało się z mnóstwem obowiązków, dostała pustą
kartkę od Nikogo, „pogodziła się” z
Malfoyem oraz odkryła tajemniczy korytarz. Tyle się wydarzyło, a mimo wszystko
czuła, że to nie koniec. Na tę myśl wzdrygnęła się. To samo wspomniał Draco
kilka minut wcześniej.
– Zimno ci,
Granger? – spytał z przekąsem blondyn, który mylnie odczytał jej wzdrygnięcie.
– Nie –
stwierdziła lakonicznie.
Korytarz skręcił
w prawo. Hermiona była jednak tak zamyślona, że wpadła na ścianę, będąc jak w
transie. Obudziło ją dopiero uderzenie. Draco, który nie podzielił jej losu,
zaczął śmiać się wniebogłosy, na co dziewczyna prychnęła.
– No, Granger,
chyba już możemy wracać do Hogwartu. Nie sądzisz? – spytał złośliwie Draco. –
Bo chyba nie mamy wyjścia, prawda? – Uśmiechnął się na pozór normalnie, chociaż
niemal kipiał złośliwością.
– Ach, Malfoy,
myślałam, że masz już pewne doświadczenia, jeżeli chodzi o tajemnicze korytarze
– powiedziała panna Granger, zakładając ręce. – Powinieneś wiedzieć, że ja
ZAWSZE znajduję rozwiązanie niezależnie od sytuacji. Ale, jeśli tylko chcesz,
to wracaj. Twój wybór – rzekła, patrząc mu w oczy.
– Powiedziałem,
że możemy, a nie musimy. Szkoda tylko, że nie wiesz, jak pozbyć się tej głupiej
ściany.
– Nie martw się,
poradzę sobie – stwierdziła pewnie, po czym przyjrzała się przeszkodzie.
Na cegłach
znajdował się herb Hogwartu. Piękny, wygrawerowany złotem herb. Palące się w
korytarzu pochodnie tylko podkreśliły jego wygląd. Rysunek był duży – zaczynał
się dwadzieścia centymetrów nad ziemią, a kończył się pół metra nad głową
Malfoya, który był wyższy od Hermiony okrągłe piętnaście centymetrów. Każda
linia pracy miała pięć centymetrów szerokości, dzięki czemu była ona dobrze
widoczna.
– Piękny jest… –
stwierdziła cicho Hermiona, a Draco tylko na nią popatrzył.
– Normalny, tyle,
że ze złota. Wielkie mi rzeczy.
– Taki bogaty, a
pojęcia o sztuce nie ma za knuta. – Pokiwała głową w akcie dezaprobaty. –
Tylko, że czegoś mi w nim brakuje…
– Granger, ty we
wszystkim widzisz problem. Przecież wszystko jest – Slytherin, Ravenclaw,
Hufflepluff, nawet Gryffindor. Szukasz nie tu, gdzie trzeba – powiedział.
– A właśnie, że
nie! Jest niekompletny. Musimy znaleźć to, bo inaczej nie przejdziemy dalej.
– A niby skąd to
wiesz?
– Bo umiem czytać
– powiedziała złośliwie, wskazując mu napisy wygrawerowane nad herbem ich
szkoły.
Przed Tobą los
otworem stoi,
Odważny ten, który się go nie boi.
Słowa wielką moc mają,
To, co tajemnicze, przed Tobą otwierają.
Spostrzegawczość jest Twym sprzymierzeńcem,
Więc jej zaufaj, a otrzymasz więcej.
Do Ciebie należy decyzja, więc wybieraj –
Albo zawrócisz, albo trafisz do nieba.
Mądrość niespotykana jest u stóp Twoich,
Więc nie czekaj, zaufaj mocom swoim,
Bo tylko to, co jest przed Tobą
Chroni cię przed zostaniem lepszą osobą
Spójrz na złoto, które błyszczy wybrakowane
Poślij mu swe spojrzenie cwane,
I rozwiąż to proste zadanie,
Bo pewien brak jest zagadki rozwiązaniem.
Odważny ten, który się go nie boi.
Słowa wielką moc mają,
To, co tajemnicze, przed Tobą otwierają.
Spostrzegawczość jest Twym sprzymierzeńcem,
Więc jej zaufaj, a otrzymasz więcej.
Do Ciebie należy decyzja, więc wybieraj –
Albo zawrócisz, albo trafisz do nieba.
Mądrość niespotykana jest u stóp Twoich,
Więc nie czekaj, zaufaj mocom swoim,
Bo tylko to, co jest przed Tobą
Chroni cię przed zostaniem lepszą osobą
Spójrz na złoto, które błyszczy wybrakowane
Poślij mu swe spojrzenie cwane,
I rozwiąż to proste zadanie,
Bo pewien brak jest zagadki rozwiązaniem.
– Nie wiem o jaki
brak tu chodzi. Najpewniej nas wkręcają i tyle – bąknął Malfoy. – Chociaż…
Najbliższy brak, jaki odczuwam, to brak mózgu… – Hermiona uniosła na te słowa
brew, patrząc na chłopaka kpiąco. – U Goyle’a, nie u mnie!
– Jesteś pewien,
że u Goyle’a, Malfoy? – Uśmiechnęła się na pozór złośliwie.
– Tak, jestem
tego pewien. A poza ja jestem bardzo inteligentną osobą...
– Nie widać –
przerwała mu.
– U ciebie na
pierwszy rzut oka też nie, bo raczej nie słyszy się o inteligentnych mopach...
– odparł tajemniczo, na co ona uderzyła go w ramię. Mimo bólu zaczął się głośno
śmiać, jakby właśnie powiedziała mu dobry kawał o blondynkach.
– Domagał się
zgody, a teraz sam mnie prowokuje – prychnęła.
– No co?
Uwielbiam cię denerwować, nawet bardziej niż Weasleya… Wiesz, jestem taki
nieprzyzwyczajony... Trudno wyrzec się dawnych przyzwyczajeń. – Ostatnie
zdanie wyszeptał, chociaż w taki sposób, że dziewczyna wszystko słyszała
idealnie.
– Malfoy – warknęła
ostrzegawczo.
.*.*.*.*.*.*.
Astoria
Greengrass była w siódmym niebie. Wiedziała co i jak, kto i z kim, co i kiedy,
po co i dlaczego. Więcej nie było jej potrzebne do szczęścia.
Nie rozumiała,
jakim cudem Draco zrezygnował z takiej fuchy… Wiadomości o niemal całej szkole
miał w zasięgu ręki, a zrzekł się tego dobrowolnie! Zresztą, Pansy zrobiła tak
samo… Nie rozumiała dlaczego tak postąpili – uwielbiali najnowsze plotki.
Zawsze słuchali wszystkich informacji! A zrezygnowali z tego tak chętnie. Co z
nimi było nie tak?
Po chwili doszła
do wniosku, że nie obchodzi jej zbytnio, dlaczego zrezygnowali z takiej, wręcz
życiowej, szansy. Dla niej jedno było ważne – to, że przynajmniej ona była w
środku wydarzeń.
Podeszła do
Puceya i wręczyła mu kartkę. Żałowała trochę, że wcześniej nie zauważyła, że
Tracey Davids się do niego klei. Naprawdę tego trochę żałowała.
.*.*.*.*.*.
– Tyle lat chodzę
do tej szkoły i nawet nie wiem, czego brakuje temu herbowi! Rzeczywiście,
przykładna ze mnie uczennica, nie ma co.
– Granger, może
się skupisz?
– Nie będziesz mi
mówił, co mam robić. Jestem kobietą niezależną.
– Jesteś kobietą
niezależną, bo cię nikt nie chciał.
– Cham i prostak
– stwierdziła kąśliwie. Już całkowicie zapomniała o tym, że nie dalej, jak
godzinę wcześniej, pogodzili się.
– Miło cię
poznać, ja jestem Draco.
Kiedy to
powiedział, przyglądała się herbowi. W odpowiedzi miała syknąć coś obraźliwego,
gdy olśniło ją.
Jej wyraz twarzy
gwałtownie złagodniał. Draco zrozumiał, że coś jest na rzeczy, więc i on się
uspokoił, wpatrując się w reakcję dziewczyny. Ta zaczęła szybciej oddychać
wyczuwając adrenalinę. Znała rozwiązanie zagadki. Z zadowoleniem odwróciła się
do Dracona, który przyglądał się jej z uniesioną lewą brwią. Potem ona
powiedziała coś, czego chłopak nie spodziewał się usłyszeć przez całe życie z
jej ust:
– Jesteś
genialny, Malfoy!
Rany, ostatnio mam pochrzanione sny – stwierdził w myślach, po czym
uszczypnął się w ramię. – O żesz mordę,
to prawda! Mogę umrzeć w spokoju… – pomyślał. Roześmiał się, przez co
Hermiona popatrzyła na niego jak na głupka. Na szczęście blondyn szybko się
uspokoił.
– Miło mi to
słyszeć – powiedział na pozór poważnie. Zdradził go błysk w oku, który
towarzyszył mu zawsze, kiedy się śmiał. Hermiona już dawno to zauważyła,
dlatego nie dała nabrać się na jego powagę.
– Nie wierzysz w
to co powiedziałam, prawda? – spytała spokojnie. – Bo ja nie.
– Widzisz, a
jednak to powiedziałaś – rzekł, uśmiechając się przy tym szczerze.
– Ładnie
wyglądasz, kiedy się uśmiechasz – powiedziała lekko Hermiona. Sekundę później
dotarło do niej, że to, co miała pomyśleć, wypowiedziała na głos. Niemal
natychmiast zmieszała się, a na jej twarz wpłynął czerwony rumieniec. – To
znaczy… wiesz… każdy wygląda źle… no… kiedy się krzywi… no wiesz… jak ty –
starała się wybronić.
Cholera, trzymaj ten język na wodzy i się nie odzywaj! – krzyczała
na siebie w myślach. – I nie przeklinaj!
– Ech, Granger,
czemu ty zawsze musisz wszystko popsuć? A już myślałem, że dasz mi więcej
komplementów, a tu taki zawód…
– Nie pozwalaj
sobie na za dużo, Malfoy – warknęła, gdyż zdenerwował ją tą wypowiedzią. Luźna
atmosfera prysła, jak bańka mydlana.
– Dobra, jak
sobie chcesz – westchnął. – A teraz nadszedł czas, żebyś powiedziała, czego
brakuje temu herbowi. To twój czas, Granger, więc wykorzystaj go mądrze.
– Otóż – zaczęła,
wypuszczając głośno powietrze. – To dzięki tobie odkryłam rozwiązanie zagadki –
przyznała niechętnie. – A dokładniej przez tą wzmiankę o twoim imieniu.
– Jestem twoją
inspiracją? Fajnie.
– Nie przerywaj
mi! Miałam na myśli to, że w motto Hogwartu, pisanym łaciną, jest mowa o smoku.
A smok po łacinie to „Draco”. Dlatego to mi się skojarzyło. – Wyprostowała się
dumnie.
– W takim razie
czyń honory, Granger, i otwieraj to przejście. – Dłonią wskazał ścianę.
Hermiona podeszła do niej, wzięła głęboki oddech, po czym pewnie powiedziała:
– Draco dormiens nunquam titillandus.
Ściana drgnęła na
słowa Hermiony. Każda ćwiartka herbu, oznaczona poszczególnym domem, oddzieliła
się od pozostałych i wsunęła w niewidoczną wcześniej dziurę, ujawniając tym
samym kilka schodków prowadzących w dół. Dziewczyna powoli zeszła nimi.
Znalazła się w okrągłej komnacie, a naprzeciwko niej były wielkie drzwi,
ozdobione wieloma płaskorzeźbami. Chciała podejść, by obejrzeć je z bliska,
kiedy przed nią ukazała się tabliczka z treścią kolejnej zagadki. Nie wiedziała
kiedy Draco znalazł się obok niej i zaczął czytać srebrne litery wygrawerowane
na czarnej, marmurowej płycie, lewitującej przed nimi.
Cel Twej podróży
jest już blisko,
Lecz wystarczy krok za dużo, a stracisz wszystko.
Spójrz uważnie na to, co przed Tobą spocznie
I pomyśl uważniej, nad tym, co widzisz, koniecznie.
Lecz wystarczy krok za dużo, a stracisz wszystko.
Spójrz uważnie na to, co przed Tobą spocznie
I pomyśl uważniej, nad tym, co widzisz, koniecznie.
– Cokolwiek to
znaczy, nie rozumiem tego. Tyle z mojej strony – odezwał
się Malfoy.
– Ta zagadka jest
trudna, ale nie niemożliwa do wykonania. – Wzruszyła ramionami. – Ale musisz mi
zaufać, Malfoy
– A nie chcesz
mnie zabić? – zaśmiał się głupio.
– Nie, nie chcę.
To co, zaufasz? – spytała, patrząc mu w oczy. On, niechętnie mruknął coś na
znak zgody, po czym jej twarz rozjaśniła się. – Ze mną nie zginiesz, uwierz mi.
– Wiesz, to się
jeszcze okaże – zauważył, zresztą bardzo słusznie.
– Wracając do
tematu – powiedziała sugestywnym tonem. – Musimy pójść do przodu, tylko nie
wiadomo ile kroków. Daj mi rękę – poprosiła.
– Hej! To że
pogodziliśmy się jakieś dwie godziny temu i od razu znaleźliśmy jakieś cegły,
to nie znaczy, że będę chodził z tobą za rękę! Zapomnij!
– Myślisz, że ja
to robię z przyjemnością? – spytała z zaskoczeniem. – Nic bardziej mylnego,
Malfoy. Wiem, że się mnie brzydzisz…
– Wcale nie!
– Jak to: nie?
Całe życie brzydziłeś się szlamy, dlaczego teraz miałoby być inaczej?
– Nieważne. Dawaj
tą łapę i rób swoje.
Wyciągnął rękę w
stronę Hermiony, a ta niechętnie ją złapała. Pociągnęła chłopaka, robiąc jeden
krok. Kiedy nic się nie wydarzyło, zrobiła kolejny, tym razem pewniejszy.
Puściła jego dłoń. Draco zdziwiła jedna rzecz – dlaczego chciała iść z nim za
rękę zaledwie dwa kroki? Skąd mógł wiedzieć, że dziewczyna nie do końca mu
ufała? Bała się, że zrobiłby więcej kroków niż trzeba i zapłaciliby za to
życiem. Zaraz po wypuszczeniu jego dłoni, sięgnęła po kamyk, leżący bezwiednie
na podłodze. Rzuciła go pół metra przed siebie.
Sala zapłonęła.
Wytworzyły się dwa kręgi ognia – jeden za ich plecami, a drugi przed nimi. Nie
było odwrotu. Albo mieli przejść dalej, lub zginąć . A życie ich obojga leżało
w dłoniach panny Granger.
Przed ich oczami
pojawiła się tabliczka oraz pojawiło się pięć kul – wszystkie wyglądające
praktycznie tak samo. Każda z nich wyglądała jak woda, pływająca w różne
strony. Dwójka uczniów w tym samym czasie spojrzało na treść zagadki, która
umożliwiłaby im otworzenie zdobionych drzwi.
Inteligencja,
spryt, pracowitość, odwaga,
Każda z nich
potrzebna jest człowiekowi, bo mu pomaga.
Spójrz w głąb
siebie, odkryj na nowo każdą z nich
Bo tylko dzięki
nim będzie Ci dane dotrzeć do drzwi.
Przed Tobą
widnieje pięć niebezpiecznych kul,
Jedna da Ci
szczęście, cztery sprawią ból.
Pamiętaj: jedna
jest kula, co ochroni Twoje życie,
I cztery, które
zabiorą Ci je skrycie.
W jednej kryją
się języki gorącego ognia,
Spalą one Twą
skórę do najwyższego stopnia,
Sprawią, że po Tobie
do zbierania nie będzie niczego,
Dlatego trzymaj
się z dala od losu tego.
W drugiej jest
sztorm niebezpieczny i ogromny,
Nie dasz rady
uratować się przed wielkością wody,
Nie dotykaj tej
śmiercionośnej kuli,
Gdyż w innym
wypadku śmierć Cię utuli.
Ratunek Twój jest
w trzeciej bańce,
To ona sprawi, że
gorący ogień zgaśnie,
Uważaj jednak, bo
ten żywioł nie lubi magii,
I możesz zginąć,
mimo że ogień Cię nie strawi.
Czwarta z pięciu
kul jest pełna gazu,
Spotkania z nim
nie przeżył nikt ani razu.
Jeden mężczyzna
wskazówki tej nie posłuchał,
A potem, kiedy
konał w męczarniach, tego żałował.
Ostatnia z kul
jest równie niebezpieczna, co poprzednie,
Ukryta w niej
broń zabija nawet we dnie.
Ramiona tej
rośliny wydają się być przyjacielskie,
Nic bardziej
mylnego, gdyż są to sidła diabelskie.
Teraz zagadką
jest, co i gdzie zostało ukryte,
Musisz więc
wykorzystać wszystkie wiadomości nabyte,
By móc dotrzeć do
będących przed Tobą drzwi,
I mieć możliwość
przeżycia kolejnych dni.
Więc musisz
dysponować informacjami tymi,
Ci, którzy byli
pierwsi, będą ostatnimi,
Wykaż się odwagą,
inteligencją, sprytem i pracowitością,
Wybierz
odpowiednią kulę i otwórz drzwi z radością.
.*.*.*.*.
– Ale dzisiaj pięknie... – powiedziała, patrząc w niebo. Uwielbiała
obserwować gwiazdy.
– Czy ja wiem...
Jest normalnie. – Wzruszył ramionami.
– Jest nor...
Ugh, nawet nie przejdzie mi to przez gardło – stwierdziła Amber oburzonym
tonem. Blaise jednak wyczuł, że żartowała... A przynajmniej próbowała.
– Jestem
nadzwyczaj kreatywnym człowiekiem...
– Och, w to nie
wątpię – wtrąciła.
– ... więc zwykły
spacer po błoniach to nie jest najoryginalniejsza randka, jaką mogłem wymyślić
– oznajmił. – Gdybym miał więcej czasu, to mógłbym na przykład... – Zawiesił
się na chwilę. – Zabrać cię w lot w kosmos, żebyś mogła zobaczyć te gwiazdy z
bliska. – Posłał jej szeroki uśmiech.
Amber zarumieniła
się. Była to reakcja zarówno z zimna, jak i na słowa chłopaka. Była mu
wdzięczna za to, że zabrał ją z Wieży i zapełnił ten wieczór swoim
towarzystwem. Zachowywał się zupełnie, jakby wyczuł, że darzy go głębszymi
uczuciami. Martwiło to dziewczynę – bała się, że z jego strony to nic
poważnego, a nie chciała się angażować w coś, co nie miało przyszłości.
– Nie
żartuj!
– Ależ ja nie
żartuję. No, może troszkę. Ale na pewno miałbym czas, żeby zrobić coś lepszego.
– Czarnoskóry wsadził ręce do kieszeni.
– Blaise, to miłe
z twojej strony, że zabrałeś mnie z Wieży, ale musisz wiedzieć, że to mi
wystarczy. Nie oczekuję od ciebie wymyślnych randek... – Zabini podniósł dłoń
do góry, żeby ją uciszyć.
– I tak postaram się,
żeby kolejna była lepsza.
– Kolejna? –
spytała zszokowana.
– No. –
Uśmiechnął się.
.*.*.*.
– Rozwiązanie
jest jedno – stwierdziła Hermiona, po chwili zastanowienia.
Delikatnie
dotknęła środkowej kuli, a całą salę gwałtownie zalała woda. Mimo to ich nie
oblała, gdyż dziwna, niewidzialna bariera ich chroniła. W tym czasie woda
przechodziła niczym burza po pomieszczeniu, gasząc wszystkie płomienie – nawet
te w pochodniach oświetlających okrągłą komnatę. Kiedy zapanowała kompletna
ciemność, Draco zapalił różdżkę zaklęciem Lumos. Dosłownie trzy sekundy później bariera, która chroniła ich
przed wodą, pękła. Przerażona Hermiona w ostatniej chwili złapała głęboki
oddech i chwyciła Draco za rękę. Napór wody zwalił ich z nóg, jednak uporczywie
starali się wypłynąć na powierzchnię.
Hermiona była
pewna, że to nie była ta kula, która umożliwiłaby im przejście dalej i
przeżycie – najpewniej dotknęła tej ze sztormem. Czuła, że ta walka była
bezsensowna, a mimo wszystko walczyli, Draco ciągnął ją uporczywie do góry.
Umiała pływać – co to tego nie było wątpliwości – jednak nie miała siły by
samotnie poradzić sobie z nurtem ciągnącym ją w dół. Z czasem zaczęło jej
brakować tlenu, a powieki zaczęły niebezpiecznie się zamykać. Draco wiedział,
że jeszcze chwila, a zabraknie jej powietrza. W tej chwili nie liczyło się, że
nienawidzili się tyle lat. Musieli się ratować. Oboje.
Draco wytężył
wszystkie swoje siły, by wypłynąć na powierzchnię. Tak niewiele mu – im –
brakowało. Jedno machnięcie nogami, drugie, a za nimi kolejne i kolejne… Ale im
się udało.
Kiedy się
wynurzyli, czuli, jakby ponownie się urodzili. W tamtej chwili nie tylko
smakowali każdy oddech, jakby był najlepszą rzeczą świata, ale także woda
zaczęła opadać. Nie zorientowali się, kiedy stali na własnych nogach, cali
przemoczeni, a przed nimi były rzeźbione drzwi.
– Żyjemy, Malfoy
– wychrypiała Hermiona, cały czas dysząc ciężko. – A ja już myślałam, że to
koniec…
– Nie mów tak –
niemal warknął. – Żyliśmy, żyjemy i będziemy żyć.
– Wiem –
powiedziała tylko, po czym odwróciła się w stronę wejścia.
– Czuję się, jak
bohater – westchnął blondyn z delikatnym uśmiechem rzuconym w ciemną
przestrzeń. Przyglądał się jej mimo, że niczego tam nie było.
– Bo tak jest,
Malfoy. Poniekąd to właśnie ty mnie uratowałeś…
– Zapamiętam te
słowa… – Przytaknął wskazującym palcem. – To co, wchodzimy? – Głową kiwnął
w stronę drzwi.
W odpowiedzi
podeszła i chwyciła klamkę.
.*.*.
Kilka godzin później…
– Uspokój się,
wydeptałaś już ścieżkę w dywanie…
– Nie uspokoję
się! – krzyknęła, przystając na chwilę. Posłała chłopakowi jedno twarde
spojrzenie, po czym wznowiła wędrówkę.
– Przecież to
jest głupie! Nic takiego się nie stało, pewnie śpi jak zabity w swoim pokoju, a
ty histeryzujesz. – Czarnowłosy bronił swojej racji.
– Sprawdzałam,
nie ma go. I nie histeryzuję! – wrzasnęła z wściekłością.
– Pansy,
histeryzujesz. – Amber podeszła po dziewczyny i złapała ją za ramiona, przez co
ta musiała stanąć. – Są Walentynki, pewnie spędza je z jakąś dziewczyną, tak jak
większość chłopaków w naszym wieku. Nie w tym nic złego, uwierz mi.
Niepotrzebnie się martwisz.
– Draco nie lubi
Walentynek – stwierdziła spokojnie, patrząc jej w oczy. – A odkąd w trzeciej
klasie Milicenta się w nim zakochała, odbiła mu szajba. Tylko, że jej przeszło,
a jemu nie – mówiła w taki sposób i z takim wyrazem twarzy, jakby opowiadała to
bezwiednie, albo jakby miała za sekundę zemdleć. – Od tamtej pory w Walentynki
nie chodzi na normalne posiłki, bo boi się, że jakaś idiotka doleje mu Amortencji.
To absurd, żadna by go nie chciała, ale on tego nie rozumie. To wszystko przez
Blaise'a, to on naopowiadał mu niestworzonych historii o nadzwyczaj
zdesperowanych dziewczynach łaknących miłości. A jeszcze ta Lucy z Gryffindoru
dolała oliwy do ognia i… Ach, mówił, że nawet nie ma zamiaru wychodzić z Wieży,
bo jak to mówił, bezpieczeństwa nigdy za wiele i nie chciał oglądać setek
migdalących się ludzi. A co, jeżeli naprawdę jakaś dziewczyna napoiła tego
idiotę Amortencją?
– A jak ja go
przezywam, to na mnie krzyczysz! – zauważył Blaise, kręcąc głową.
– To nie to samo.
– Wznowiła wędrówkę.
– Pansy, mówię
ci, wszystko będzie dobrze – wtrąciła się Ramona, siedząca na fotelu.
– Oby.
.*.
Kiedy weszli do
pomieszczenia, Hermionie z zachwytu rozszerzyły się oczy.
Byli w
bibliotece. Wielkiej, wręcz ogromnej, bibliotece, pełnej książek i pergaminów.
Była okrągła, a sklepienie miała w kształcie półkola. Regały były wysokie i
bogato zdobione. Podłoga wyłożona była jasnym drewnem, a ściany zostały
pozłocone i ozdobione wieloma płaskorzeźbami. Na samym środku biblioteki
widoczny był ogromny posąg, który sięgał niemal sufitu.
Widoczne na nim
były cztery osoby. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn, łącznie cztery osoby. Stali
plecami do siebie, a ramionami stykali się z dwiema sąsiadującymi osobami.
Podstawa rzeźby wykonana została z czarnego marmuru, reszta posągu była
srebrna. Pierwszy mężczyzna miał krótkie włosy i delikatnie uniesioną brodę. W
ręku dzierżył miecz. Na rękojeści trzymał obie dłonie, a broń opierała się o
podłoże. Mimo, że był nieżywy, w jego oczach widoczna była iskra, którą
Hermiona często widziała u Harry’ego – a przynajmniej za każdym razem,
kiedy towarzyszyła mu adrenalina. Obok niego stały dwie kobiety. Jedna z
nich miała włosy spięte w idealnego, niskiego koka, znajdującego się z tyłu
głowy. Mimo delikatnego uśmiechu – łudząco podobnego do uśmiechu Mona
Lizy – wyglądała na poważną. Jej piękna suknia sięgała ziemi i idealnie
komponowała się z diademem założonym na głowę. Druga kobieta wyglądała na
żywszą, niż jej koleżanka. Jej twarz zdobił szeroki uśmiech. Rozpuszczone włosy
sięgały jej talii i były w niesfornym nieładzie. W ręku trzymała kielich,
który Hermiona znała już z widzenia. Ostatnia postać na posągu –
mężczyzna – był bardziej tajemniczy niż reszta postaci. Jego włosy sięgały
ramion i nawet gdy się na nie patrzyło, można było wyczuć, że były idealnie
gładkie, niemal aksamitne. Opierał się on o bogato zdobioną laskę, która z
pewnością musiała być droga. Na serdecznym palcu prawej ręki – tej, która
trzymała laskę – nosił piękny, duży pierścień. Jego spojrzenie było
najciekawszą rzeczą w całej jego postaci. Wyrażało na raz bardzo wiele uczuć –
grozę, znudzenie, wyzwanie, powagę oraz tajemniczość.
Każda z postaci
zwrócona była w inną stronę świata. Drzwi do pomieszczenia znajdowały się w
miejscu, gdzie mieli idealny widok na profil poważnej kobiety i krótkowłosego
mężczyzny. Biblioteka była podzielona na cztery części. Każda z nich była
odrębna i różniła się od pozostałych kilkoma rzeczami. Właściciel każdej części
pomieszczenia zwrócony był w stronę swojego zbioru. Również regały, ozdobione
zwierzęcym motywem wskazywały na odrębność zbioru.
– To są Godryk
Gryffindor, Rowena Ravenclaw, Helga Hufflepuff i Salazar Slytherin.
Draco spojrzał na
Hermionę, jednak szybko przeniósł go na posąg. Dziewczyna miała rację.
Krótkowłosy mężczyzna to Godryk, poważna kobieta to Rowena, kobieta–biesiadnik
to Helga, a tajemniczy mężczyzna to Salazar. To nie ulegało żadnej wątpliwości.
Zupełnie jak to,
że całe pomieszczenie, oświetlone milionami świeczek takich, jak w Wielkiej
Sali, należało do tej czwórki. Zostało podzielone na cztery części, a każda
część dotyczyła i należała do innej osoby. Hermiona przeczuwała, co się stało.
I miała rację,
nie pomyliła się. Udowodnił jej to jeden, dumnie wiszący szyld z wielkim
napisem:
Wielka
Biblioteka Założycieli Hogwartu
____________________
Cześć!
Na
początku – nie wiem, co zrobiłam źle, ale każdy mnie przejrzał! A miała być
niespodzianka...
Nie wiem,
kiedy będzie 19 – bardzo ważny! – rozdział. Oj, będzie się działo... Niestety,
raczej nie prędko się pojawi, bo namnożyło mi się tyle rzeczy do zrobienia, że
nie wiem, w co ręce włożyć... Ale postaram się, jak tylko będę mogła!
Chociaż
ze mną to nic niewiadomo, więc siedzę cicho.
Przepraszam,
że rozdział taki drętwy (w szczególności), ale mój schorowany mózg jest równie
nie do użytku, co mój czerwony nos i zdarte od kaszlu gardło.
Koniec
narzekania, mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało! ❤
Pozdrawiam
serdecznie,
Feltson
Ekstra;) czekam na następny. Weny!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! ❤
UsuńNo cóż, sama bym się nie domyśliła, ale naprowadził mnie na to inny komentarz, więc też już wiedziałam.
OdpowiedzUsuńBiedny Ronald…
Jestem pełna podziwu – ułożenie zagadek musiało być nie lada wyzwaniem!
No i Harry z Ginny. Zazdroszczę jej *·* To musiała być miła randka.
Pozdrawiam :*
Dziękuję ❤
UsuńI właśnie dlatego ja nigdy nie spojleruję w komentarzach :D
Oj, to było trudne, zwłaszcza, że co linijk zużywałam jedną chusteczkę... Ale jakoś dałam radę :)
Również pozdrawiam!
Feltson
Ale niespodziankę mi sprawiłaś. :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemny - lubię relację między Draco i Hermionę, którą stworzyłaś. :)
OC, które stworzyłaś też są bardzo ciekawe.
Uwielbiam biblioteki, tak jak Gryfonka, więc mam nadzieję, że spędzą trochę czasu w tym miejscu. :)
Pozdrawiam!
Dziękuję ❤
UsuńRaczej nie będą spędzali tam dużo czasu, ale później będą scenki w biblitece, szczególnie, jak będą owutemy się zbliżać :)
Również pozdrawiam,
Feltson,
Pomimo że rozdział oprócz odniesienia odnalezienia biblioteki nie wnosi zbyt wiele, to i tak miło mi się go czytało :)
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia ;)
Dziękuję, zdrowie się przyda :D
UsuńKłaniam się twej twórczości. Niech wena będzie z toba
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie ❤
UsuńBoskie! I niech wena zawsze ci sprzyja!
OdpowiedzUsuńDzięki :D ❤
UsuńTen rozdział jest genialny! Nic dodać nic ująć!
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :D ❤
UsuńJak zwykle rozdział jest wspaniały! Uwielbiam twój styl i poczucie humoru. Strasznie podoba mi się ten pomysł z tymi nieodkrytymi miejscami w Hogwarcie. Dzięki temu opowiadanie jest oryginalne i trzyma w napięciu.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci dużo weny, bo bez niej ani rusz!
No i...czekam na kontynuacje.
Dziękuję, bardzo mi miło! ❤ :)
UsuńFajnie, że Hermiona i Draco odkryli Bibliotekę Założycieli :) (naprowadził mnie na to jeden komentarz i skrycie miałam nadzieję, że tak będzie) Podobało mi się to, że mimo ciągłych sprzeczek i docinek pomagali sobie i oczywiście Malfoy został bohaterem :D
OdpowiedzUsuńRandka Ginny i Harry'ego taka słodka, że aż uśmiech sam ciśnie się na usta ;)
Samotny Ron? W gruncie rzeczy szkoda mi go. Mogłam sobie wyobrazić minę pani Prince, kiedy krzyczał w bibliotece :D
Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę weny! A i oczywiście duuuużo zdrowia :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/
PS. Jutro nowy rozdział Ciemności i Światła, a tymczasem zapraszam na nowe tłumaczenie :)
Dziękuję ❤ Oczywiście jutro wpadnę na kolejny rozdział, a na tłumaczenie, jak będę miała wolniejszą chwilę :)
UsuńRównież pozdrawiam!
Feltson
Aaaaa!
OdpowiedzUsuńŚwietne C: Zastanawia mnie to:
-gdzie są? *położenie*
-jak wyjdą?
-zdradzą komuś tą tajemnicę?
Akcja jest naprawdę powolna, ale tak lubię. Chociaż jest to 18 rozdział... Nasuwa mi się pytanie: Co zrobi Ron? Czy się obrazi?
Pozdrawiam i czekam,
KH.
Dziękuję ❤
UsuńPytań sporo, ale wszystko wyjdzie w praniu :)
No, tylko zdradzę, że normalnie wyjdą, tak jak weszli :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Hej! Ja dzisiaj też dodałam rozdział :D i serdecznie Zapraszam ;) http://zakazaneuczucie-dramione-hansy-i-inne.blogspot.com/2016/02/xvii-tydzien-z-malfoyem-istne-pieko-cz2.html?m=1 a teraz zmykam czytać ;D
OdpowiedzUsuńMiłej lektury :)
UsuńAaa! Kocham Cię za tego bloga! :D
OdpowiedzUsuńNie no, naprawdę ta przygoda Dracona i Hermiony, jest boska!
Nie wiem, skąd ty masz takie pomysły, na te tajemnicze miejsca, ale powiem Ci, iż jest to po prostu boskie!
Idealnie potrafisz opisać każdy, nawet najmniejszy szczególik, w charakterze lub wyglądzie pomieszczeń oraz przeróżnych osób
Randka Harrego i Ginny, była tylko raz i bardzo się z tego powodu cieszę, nie lubię słodkich momentów
Zaś randka Blaise i Amber, była wspaniała, niby nic, ale jednak :)
Ron, był i zawsze będzie samotny ;)
Ciekawe, kiedy powiedzą tej babce, iż znaleźli kolejne miejsce :3
Dobra, napiszę jeszcze, iż cieszę się, że w końcu napisałaś rozdział, nawet nie wiesz ile na niego czekałam! :v
Teraz oczywiście, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny, oraz czekać na nexta!
Pozdrawiam
~Juna
Dziękuję pięknie! :D ❤
UsuńSama nie wiem, skąd biorą się moje pomysły - po prostu się pojawiają i już :D
Również pozdrawiam,
Feltson
Czytam twojego bloga jednym tchem, dlatego, gdy spostrzegłam że to nie mogę dalej wcisnąć napisu "czytaj dalej" to czułam się jakbym wleciała w ścianę ;)
OdpowiedzUsuńZniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział ;D
Dzięki ❤ Cieszę się, że podoba Ci się :D
UsuńSuper rozdział *-* lubię tą relacje Draco i Hermiony bo mimo że tak sobie dogryzają to widać że jest tam jakaś nutka sympatii. Harremu i Ginny tylko pozazdrościć! Tak samo Blaise'owi i Amber. Miłości, amory, a tu taki Ron :") szkoda mi go, ale cóż, życie ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam życzę weny i zdrowia :)
Dziękuję serdecznie ❤❤
UsuńTak, Ron to zabieg specjalny :D
Również pozdrawiam,
Feltson
Świetny rozdział, wcale nie drętwy! Dużo się w nim działo, więc proszę mi tutaj nie narzekać!
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się to, że zrobiłaś tutaj taką fajną przeplatankę. Harry i Ginny, Draco i Hermiona, Blaise i Amber, do tego jeszcze samotny Ron i jego nieśmiertelne szachy! Bardzo fajnie Ci to wyszło.
Rozdział ogólnie rzecz biorąc był świetny, spodobały mi się opisy związane z Biblioteką Założycieli Hogwartu! W dodatku ten posąg - na pewno wygląda świetnie!
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
Trzymam również kciuki byś szybko wyzdrowiała! To jest ten czas, kiedy wszyscy dosłownie chorują! *ja też, meh*
Pozdrawiam, A.
Dziękuję pięknie ❤
UsuńW mojej wyobraźni rozdział prezentował się lepiej, ale dobrze, nie będę narzekać! :D
No tak, nie chciałam tym razem całego rozdziału poświęcać Draco i Hermionie... A Ron... Ron to taki kontrast, żeby za dużo miłości nie było w jedej notce :D
Tobie też dużo zdrowia życzę! Wiem, co czujesz (niestety).
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Uwielbiam twojego bloga! Nie będę wcale oryginalna, jeżeli stwierdzę, że rozdział jest genialny. Ale cóż, nie będę kłamać. Jest świetny i tyle. W twoim opowiadaniu jest ta nutka tajemniczości, która bardzo pociąga czytelnika. Humor jest tego wszystkim dopełnieniem. Hermiona i Draco są, jakżeby inaczej, świetni! Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że ukaże się on niebawem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
Nilkrokusy
http://dzikie-pochlebstwa.blogspot.com
Dziękuję! ❤
UsuńKij z oryginalnością, ważne, że się podoba! :D
Cóż, ta tajemniczość właściwie wychodzi mi przypadkowo, bo ja staram się pisać jak najbardziej przyjrzyście. :)
Też mam taką nadzieję :)
Pozdrawiam!
Feltson
Swietne!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest coraz bardziej wciagajace
Dziękuję! ❤ Staram się :D
UsuńTak właściwie to miałam napisać to wcześniej - sposób w jaki piszesz to opowiadanie i opisujesz wszystko sprawia, że nie umiem tego czytać i jednocześnie nie wyobrażać sobie tej historii jako nakręconego już filmu! Genialnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D Bardzo mi miło czytać takie miłe słowa! ♥
Usuń