Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 14: Bez tajemnic
Uczucie: Złość, szczerość, obrzydzenie
Drugiego stycznia
wszystko wróciło do normy.
Kiedy Hermiona
wychodziła z salonu, by pójść po przyjaciół na peron, niechcący wpadła na
Draco, który właśnie wchodził do Wieży Prefektów. Skomentował to
jadowitym: Uważaj, jak łazisz,
ciamajdo. Z jednej strony była zadowolona, że nie będzie musiała się silić
na bycie miłą, ale z drugiej… Cóż, z drugiej czuła, że spodobało jej się takie
„życie na luzie”. Nie musiała się martwić o to, że Malfoy będzie znów ją
prześladował, czy zachowywał się wrednie w stosunku do niej.
Mimo to, w pewien
sposób ulżyło jej. Może w końcu zapomni o tej całej sprawie z Wyspą Zakochanych
i zwierzeniu się Malfoya. Oczywiście, chłopak zagroził jej poprzedniego dnia,
że jeśli komuś piśnie choćby słówko na ten temat, to krótko mówiąc, pożałuje
tego. To będzie idealny czas, żeby po prostu o tym zapomnieć.
Kiedy przyszła na
peron, pociąg przyjechał na miejsce. Niemal od razu zauważyła, że Ginny macha w
jej stronę z szerokim uśmiechem. Siedziała w wagonie z Harrym, Ronem, Luną oraz
Nevillem, którzy także jej pomachali.
Kilka chwil
później ruda podbiegła do niej, przytulając ją do siebie. Po kilku dniach
rozłąki w końcu się spotkały. Ginny nie wiedziała, jak sobie poradzi, kiedy jej
przyjaciele ukończą Hogwart, a ona zostanie sama. Na szczęście zostanie jej
jeszcze Luna… Chociaż tyle.
– Cześć,
Hermiono. – Szatynka usłyszała przywitanie jej przyjaciół.
– Cześć –
odpowiedziała. A tym czasie Ginny odsunęła się od niej. – Jak tam święta?
Kiedy szli do
szkoły wszystko jej opowiedzieli.
.*.*.*.*.
Resztę dnia i
wieczora Hermiona spędziła w Wieży Gryffindoru, rozmawiając z przyjaciółmi i
innymi Gryfonami. Podobno impreza u Justina Finch–Fletcheya to było coś.
Wszyscy ją zachwalali, każdy miło ją wspominał. A kiedy jej przyjaciele dowiedzieli
się, że Malfoy został na święta w Hogwarcie, zamarli. Ron jako pierwszy się
otrząsnął, pytając ją, czy nic jej nie zrobił i tym podobne. Dziewczyna
opowiedziała im wszystko, zgrabnie omijając wątek zwierzeń Malfoya. Nie chciała
im wszystkiego tłumaczyć... No i sam chłopak zakazał jej o tym mówić. W tym
całkowicie go rozumiała, bo nie chciałaby, żeby on opowiadał jej sekrety Pansy
i Zabiniemu. A Ginny niemal od razu pogratulowała jej odkrycia Wyspy
Zakochanych, chociaż to było całkowicie przypadkowe.
Zarówno panna
Granger, jak i Draco byli uznawani za odkrywców wyspy. Stało się tak, ponieważ
w końcu zostanie to udokumentowane. Wcześniej się tak nie działo – głównie
dlatego, że uczniowie nie byli świadomi tego, gdzie się znajdują. Zresztą,
nawet Malfoy, który był tam wcześniej nie wiedział, że owa wyspa jest
niezwykła. Dlatego to Hermiona jest uznawana za odkrywcę tego cudownego
miejsca..
Następnego dnia
wszyscy byli niepocieszeni z powodu zakończenia ferii świątecznych. Hermiona w
głowie układała plan uczenia się do owutemów. Postanowiła, że styczeń i luty
będzie pod tym względem spokojny – nie będzie się przemęczała. Ron uważał to za
bezsensowne działania – przecież dziewczyna wszystko wiedziała. Harry dodał, że
przygotowywanie się do owutemów jest niezbędne dla ludzi pokroju jego czy
rudego, ale nie słuchała go. I tak będzie się uczyć, więc po co ta zbędna
gadka?
Fakt, że jeszcze
dwa dni wcześniej uczniowie odpoczywali w domu, dobijał ich. Nie chciało im się
uczęszczać na lekcje, a jeśli już na nich byli, to cały czas przeszkadzali.
Nauczyciele przymknęli na to oko, w końcu zawsze tak jest, że pierwszy dzień w
szkole jest najbardziej burzliwy.
Jednak profesor
Levis była wyjątkiem. Na jej lekcji miała panować cisza idealna – i choć o tym
nie powiedziała, to wymagała tego. Myślała, że uczniowie są tego świadomi, ale
najwyraźniej się pomyliła.
– … i to tak
wybuchało, mówię ci, zupełnie jak czarodziejskie. No dobra, niezupełnie, ale
bardzo podobne! – Draco właśnie opowiadał Zabiniemu o Sylwestrze spędzony po
mugolsku. Resztę świąt mieli już za sobą, gdyż nie próżnowali na reszcie
przedmiotów i wszystko obgadali.
– Czekaj, to co
je różniło od czarodziejskich? – zainteresował się Diabeł.
– Całkiem
niewiele, po prostu nie układały się w żadne kształty, były bardziej kolorowe i
zrobione po mugolsku…
– Co było
zrobione po mugolsku, panie Malfoy? – spytała nauczycielka.
– Ach, nic
takiego, pani profesor. – Chłopak uśmiechnął się szeroko, jednak na kobietę to
nie podziałało.
– Panie Goyle,
proszę zamienić się miejscem z panem Zabinim – poprosiła z surowym wyrazem
twarzy. Zabini przeklął w myślach.
– Ależ pani
profesor, nie ma takiej potrzeby! Jak pani chce, to może pani zakleić mi usta,
nie będę gadał, obiecuję! – negocjował Blaise, jednak pani Elizabeth pozostała
nieugięta.
Na szczęście w
jego nowej ławce siedziały normalne osoby – Teodor Nott, który zajmował
środkowe miejsce, tak jak Malfoy, oraz Milicenta Buldstrode. Tylko dlatego, że
ich lubił, zgodził się na przesiadkę. Gdy profesor Levis ponownie zaczęła
tłumaczyć temat, Malfoy ponownie zaczął rozmawiać, tyle, że z Pansy, a Ron
wyśmiewał się z Zabiniego. Hermiona, która siedziała na środku trzyosobowej
ławki wraz z nim i Harrym, skutecznie ignorowała rudego, co wcale mu nie
przeszkadzało. Już dawno nauczyła się ignorować go, w końcu siedziała z nim na
różnych przedmiotach.
– Kto znowu gada?
– spytała po kilku minutach nauczycielka. Rozejrzała się po klasie ze złością w
spojrzeniu. – Panno Parkinson, proszę zamienić się miejscem z panną Granger. Od
dziś siedzicie tak na stałe. – Na twarz Gryfonki wkradło się niedowierzanie.
Dlaczego musi
mieć zawsze takiego pecha? Przecież nic nie zrobiła! Niestety, Levis była
nauczycielką, więc Hermiona nic nie zrobiła w tej sprawie, tylko wzięła swoje
książki i torbę. Jeszcze zanim opuściła ławkę, posłała Weasleyowi zabójcze
spojrzenie i dopiero wtedy ruszyła ku ławce Malfoya. Po drodze minęła się z
Pansy, która uśmiechnęła się do niej przepraszająco. Zupełnie, jakby brała na
siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Kiedy Hermiona usiadła po prawej
stronie Malfoya uznała, że będzie musiała popracować nad swoja umiejętnością
ignorancji.
– Proszę, proszę.
Ale zaszczyt cię spotkał, Granger. – Usłyszała szept Draco. Zacisnęła wargi,
żeby nie wydać żadnego dźwięku. Nie chciała zdenerwować nauczycielki, wtedy
mogłoby być jeszcze gorzej.
– Chętnie
odstąpiłabym go komuś innemu – powiedziała, gdy spojrzenie blondyna stało się
irytujące.
– Nie wszystkie
marzenia się spełniają. Zresztą, wiele osób chciałoby być na twoim miejscu.
Taka Lucy… Omal nie zabiła cię spojrzeniem, kiedy tańczyłem w tobą wolnego… W
dodatku jedynego, jaki leciał w radiu tamtego wieczoru… Doceń to, co masz –
mówił cicho, kiedy pani profesor stała tyłem. Pochylał się nad pergaminem,
jednak cały czas patrzył na Hermionę z wrednym uśmiechem.
– Zamkniesz się
wreszcie? – syknęła.
– Uuu, Granger
jaka pyskata – odezwał się Goyle. Z całej dotychczasowej wymiany zdań Gryfonki
i Ślizgona usłyszał jedynie dosyć głośny syk dziewczyny.
– Milcz, Goyle –
rzekł cicho Malfoy, na co Gregory skupił się na lekcji. – A ty nie będziesz mi
mówiła, co mam robić, jasne? Będę sobie gadał, ile tylko będę chciał, tobie nic
do tego. – Uniósł brew, jakby to miało zdenerwować ją jeszcze bardziej.
– Skoro tak
bardzo chcesz rozmawiać, to załatw sobie lusterko, albo zaczep Goyle’a. Mnie
zostaw w spokoju. – Dziewczyna myślała, że tą kwestią zakończyła temat.
Wyprostowała się na krześle, chwyciła pióro w dłoń i postanowiła skupić się na
lekcji.
– Lustro… Ta,
dobre sobie. Czemu każesz mi z nim rozmawiać? Nie jestem Longbottomem, żeby
gadać z lustrem. Mam przyjaciół.
– Zamknij się, ty
durny narcystyczny dupku! – wyszeptała zdenerwowana, nachylając się w jego
stronę. – Mam cię dość! Musiałam spędzić z tobą całe święta, a teraz dodatkowo
będę siedzieć z tobą na transmutacji do końca roku. Może tobie się to podoba,
ale mnie niekoniecznie. Nie odzywaj się do mnie, jasne?
– Jak sobie księżniczka życzy…
– Czemu cały czas
słyszę szepty z trzeciej ławki? – Profesor Levis straciła cierpliwość. –
Malfoy, Granger, szlaban jutro o siedemnastej. Może teraz się uspokoicie. –
Nauczycielka westchnęła, uspakajając się przy tym. – Na szlabanie będzie mógł
się pan nagadać ze swoją księżniczką, ile
dusza zapragnie, panie Malfoy.
Wtedy cała klasa
spojrzała na nich. Hermiona pochyliła się nad pergaminem, próbując zasłonić
twarz, na której wykwitły czerwone rumieńce. Draco natomiast siedział, jak
gdyby nigdy nic i obserwował ze znudzeniem salę. Cóż, co się stało to się nieodstanie.
Odrobi ten szlaban z Granger i będzie miał go z głowy. Kiedy dzwonek zadzwonił,
Hermiona wyszła z klasy jako pierwsza. Była, delikatnie to ujmując, wściekła.
Nic nie zrobiła, a dzięki Malfoyowi zarobiła szlaban. Cudownie, prawda?
.*.*.*.
Ciszę w
pomieszczeniu szatynki przerwało pukanie do drzwi. Właścicielka pokoju, która
właśnie siedziała nad kupką pergaminów, wstała z krzesła i otworzyła drzwi. Po
drugiej stronie stała Ginny, jej przyjaciółka. Wpuściła ją bez chwili wahania.
Miała nadzieję, że ruda poprawi jej humor popsuty przez pewnego wrednego
blondyna.
– Cześć,
słyszałam, co się stało – przywitała się Ginny.
– Kto był twoim
źródłem informacji? – spytała Hermiona, wpuszczając przyjaciółkę do pokoju. Ta
ruszyła w stronę łóżka i usiadła na nim po turecku.
– Pansy,
powiedziała mi przed chwilą, jak szłam do ciebie.
– Czyli nie
przyszłaś do mnie w tej sprawie – zauważyła, siadając na krześle.
– Nie, przyszłam
pogadać. – Wyprostowała się, westchnęła, po czym dodała odważnie – Jestem z
Harrym.
Nagle wszystko
Hermionie się rozjaśniło… Te ukradkowe spojrzenia, uśmiechy, które wymieniali.
Początkowo nie zwracała na to uwagi – po prostu nie widziała w tym nic, czego
powinna się obawiać. Dopiero, gdy Ginny wyznała jej, o co chodzi… wszystko
zrozumiała. Od dawna wiedziała, że zarówno ruda jak i Potter mają się ku sobie.
Byli razem, jednak na czas wojny rozstali się. Ponowne zejście się to była
tylko formalność, a jednak trwało to pół roku. Wtedy pannie Granger nasunęło
się jedno pytanie:
– Czy Ron wie?
Ginny spodziewała
się czegoś innego. Pytanie, które Hermiona wymawiała w jej głowie, brzmiały
mniej więcej: Kiedy się zeszliście?,
Jak cię poprosił o chodzenie?, czy wiele, wiele innych, ale na pewno nie
spodziewała się pytania o Rona! Oczywiście, to było pytanie retoryczne – gdyby
jej brat wiedział, Harry nie miałby łatwo, to pewne.
– Nie. – Hermiona
dobrze o tym wiedziała, jednak ruda ją upewniła. Kiedy tylko odpowiedziała na
pytanie szatynki, ta usiadła obok niej i przytuliła ją.
– Gratuluję –
szepnęła. – Ale wiesz, powinnaś powiedzieć bratu.
– Och, nie! Harry
się tym zajmuje. Tak ustaliliśmy – ja mówię tobie, a on jemu.
– Wiesz, że
skazałaś go na pewną śmierć? – zażartowała Hermiona, odsuwając się od
dziewczyny. – Zobaczysz, jak będziesz mieć wyrzuty sumienia, wtedy wspomnisz
moje słowa.
– Hermiono,
przecież Ron go nie zabije! Za bardzo go lubi – śmiech dziewczyn rozniósł
się po pokoju.
– Dobra, lepiej
opowiedz, jak się zeszliście!
Kiedy Ginny
usłyszała pytanie, uśmiechnęła się. Właśnie tego oczekiwała! Zaczęła jej
opowiadać szatynce wszystko ze szczegółami. Hermiona zazdrościła przyjaciółce,
że nie była sama. Harry był świetnym materiałem na chłopaka – mądry,
romantyczny, przyjacielski, pomysłowy, jedyny w swoim rodzaju. W końcu nie
każdy by wymyślił, żeby poprosić dziewczynę o chodzenie dokładnie o północy, w
Sylwestra. To musiało być romantyczne...
– Na koniec okaże
się, że zostanę starą panną, chociaż miałam wyjść za mąż jako pierwsza. –
Hermiona nawiązała do wieczorku, podczas którego wróżyła wraz z resztą
Gryfonek. – Kiedy tak patrzę na was wszystkich, to aż nie mogę w to uwierzyć.
– Daj
tajemniczemu D. jeszcze trochę czasu – rzekła Ginny grobowym tonem, podobnym do
tego, którego używają narratorzy w filmach przyrodniczych.
– Tajemniczemu
D.?
– A nie
pamiętasz, co ci wyszło z obierki? Literka D…
– Ach,
faktycznie! Wiesz, nawet jeśli ten, jak to ujęłaś, tajemniczy D. gdzieś jest,
to chyba bardzo dobrze się ukrywa… – Szatynka zaśmiała się gorzko, jednak
nie straciła przy tym swojego humoru. Dzięki Ginny, która właśnie kiwała
przecząco, czuła się lepiej niż wcześniej.
– Jestem pewna,
że on jest bliżej niż sądzisz. Zapewne nie wie o swoim przeznaczeniu, dlatego
nieświadomie się ukrywa.
Panna Granger
pokiwała głową jak uczeń, który właśnie jest odpytywany, ale nie zna
odpowiedzi.
.*.*.
Następnego dnia
czas płynął tak szybko, że zanim Hermiona się obejrzała, dochodziła godzina
siedemnasta. Dziewczyna niechętnie ruszyła w stronę wyjścia z salonu, a zaraz
za nią zrobił to Malfoy.
Chłopaka bawiły
reakcje dziewczyny. Kiedy tylko znalazła się na korytarzu, przyspieszyła kroku,
aby nie iść z nim ramię w ramię. Jemu to nie przeszkadzało – nie musiał ukrywać
jawnego rozbawienia. Owszem, to przez niego zarobili ten szlaban, ale żeby być
wściekłym za to jeszcze następnego dnia?
Czego się spodziewałeś Malfoyu, Granger to kobieta. Będzie o to na
ciebie wściekła jeszcze za pięć lat, jeśli nie dłużej – pomyślał.
Jego spostrzeżenie było takie prawdziwe, że aż go rozbawiło. Parsknął śmiechem,
jednak szybko się opamiętał, nie chcąc, żeby dziewczyna wybuchła.
– Bawi cię coś? –
Mimo wszelkich starań chłopaka, dziewczyna usłyszała jego chichot. Odwróciła
się przodem do niego.
– Mnie? Nie… –
rzekł grobowym tonem, po czym się roześmiał.
– Genialnie, po
prostu cudnie – wysyczała cicho dziewczyna, będąc wściekłą.
– Co tam mruczysz
Granger? Że jestem genialny, po prostu cudny? – Draco wiedział, że igra z
ogniem, ale nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze od niego.
– Zamknij się!
Czy to naprawdę cię śmieszy? – spytała, z błyskiem wściekłości w oku.
Halo, halo, Malfoy, Granger ma okres, trzymaj się od niej z daleka.
Dasz radę, przeżyjesz ten szlaban. – pomyślał. – W końcu żadnego Malfoya nie zaciukała niedysponowana dziewczyna, nie
będziesz pierwszy!
– Nie, to mnie
nie śmieszy – rzekł spokojnie, na co Gryfonka tylko obdarzyła go morderczym
spojrzeniem i ruszyła przed siebie.
Nie, jego to śmieszy. Jego to bardzo śmieszy! – przeszło
mu przez myśl. – Cholera, muszę
przestać myśleć o sobie w trzeciej osobie…
Kiedy stanęli
przy drzwiach do gabinetu profesor Levis, chłopak trochę się uspokoił. Jeszcze
tego mu brakowało, żeby dostał kolejny szlaban – owszem, niby śmiech to nic
złego, ale kto nadąży za kobietami? Jakby się uparła, to wlepiłaby mu szlaban
także za to – jej niedoczekanie.
Dlatego
posłusznie oddał różdżkę, kiedy nauczycielka tak mu rozkazała i wszedł do sali
transmutacji. Początkowo nie wiedzieli o co chodzi – a przynajmniej dopóki nie
zobaczyli wiadra, kilku szmatek i szpachli.
Mamy pani pomóc zmyć makijaż? – pomyślał Draco z przekąsem.
– Waszym zadaniem
jest sprzątniecie sali. Musicie umyć wszystkie ławki, pocierać kurze, pozbyć
się wszystkich gum, które zostały przyklejone do stolików, poukładać pomoce
naukowe, a na deser umyć podłogę. Macie czas do dwudziestej drugiej. – Pani
Elizabeth miała już wyjść, kiedy coś jej się przypomniało. – Ach, jeżeli dziś
nie skończycie, to będzie musieli dokończyć to jutro. Uprzedzam tylko, że jutro
mam lekcję, między innymi, z piątym rocznikiem Slytherinu, a oni uwielbiają
Czarodziejską Gumę Do Żucia. To jest takie klejące, że nie idzie się tego
pozbyć… Życzę powodzenia. – Pani profesor uśmiechnęła się i wyszła.
– Dzięki –
mruknęła Hermiona do Malfoya, kiedy kobieta wyszła i rozejrzała się po sali.
Chłopak jednak nie odpowiedział.
Wszędzie panował
syf. Dosłownie. Kiedy przyjrzała się ławkom pod spodem, przeraziła się. Tam
było pełno kolorowych gum, przez co miała wrażenie, że znajduje się tam tęcza.
Owe gumy miały różne kolory – białe, różowe, żółte, niebieskie, zielone,
czerwone, pomarańczowe, fioletowe, szare, a nawet czarne. Panna Granger z
czystym sumieniem mogła powiedzieć, że czegoś takiego nigdy nie widziała.
– To jest
obrzydliwe – skomentowała obraz, po czym wstała z klęczek.
Już miała kazać
Malfoyowi wziąć szpachlę i pozbyć się tego spod ławek, kiedy zobaczyła, że on
ma już zajęcie. Wziął jedną ze szmatek i zaczął wycierać kurze. Układał przy
tym pomoce naukowe, czyli różnego rodzaju kieliszki, puchary, poduszki i inne
rzeczy, które transmutowano na lekcji. Szatynka spojrzała na niego z błaganiem
w oczach, jednak blondyn nie przejął się tym. Ze złośliwym uśmiechem kiwnął w
stronę szpachli, którą trzymała, by potem wskazać jej jedną z ławek. Kiedy się
odwrócił, żeby kontynuować poprzednią czynność, poczuła jak wściekłość chce
przejąć kontrolę nad jej ciałem. I gdy już podniosła szpachlę z zamiarem
rzucenia jej w Ślizgona, opanowała się. Z niezadowoleniem klęknęła i zaczęła
pracować.
Kiedy Malfoy już
skończył wszystko układać i powycierał wszystkie kurze, Hermiona wykonała
dopiero połowę swojej pracy. Była zdruzgotana faktem, że uczniowie byli tak
niewychowani, że przyklejali je wszędzie. Kilka razy prawie zwymiotowała.
Jedyne, czego w tamtej chwili chciała, oprócz zwymiotowania, to wyjść z tego
pomieszczenia i nigdy nie wracać. Jednak świadomość, że następnego dnia będzie
musiała tu wrócić, a wtedy będzie jeszcze gorzej, mobilizowała ją do dalszej
pracy.
– Wiesz, Granger,
nie to, że cię pospieszam, czy coś, ale zostało ci pół godziny. No, ja już
zrobiłem swoją działkę, a tobie zostało jeszcze pół rzędu i umycie podłogi.
Chciałbym ci zasugerować, że nie mam zamiaru tu jutro przychodzić – powiedział
Malfoy, kiedy wybiła godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści. Usiadł na jednej
z wypolerowanych przez niego ławek.
– To może byś mi
pomógł, Malfoy. Gdybym to ja musiała poukładać kilka kieliszków, książek i
pucharków to też szybko bym się z tym uporała! Niestety mam dwie najgorsze
rzeczy do zrobienia, więc mi się schodzi – rzekła, przerywając na chwilę swoją
pracę.
– Chyba
żartujesz, że będę dotykał tych obrzydliwych gum, czy mył podłogę. Tak nisko
jeszcze nie upadłem. – Na te słowa szatynka przewróciła oczami. – Ale skoro nie
zamierzasz przyspieszyć pracy, to załatwimy to inaczej. – Wyjął różdżkę z buta
i rzucił dwa zaklęcia. Wszystkie gumy zniknęły, a w podłodze można było się
przeglądać. Jednak zamiast podziękować, Gryfonka naskoczyła na niego.
– Przez cały ten
czas miałeś różdżkę i nic mi nie powiedziałeś?
– Tak –
powiedział po chwili zastanowienia, kiwając przy tym delikatnie.
– Ależ ja cię
nienawidzę! – Rzuciła szpachlę na podłogę. – Mogłeś mi pomóc! Dobrze
wiedziałeś, że moja praca jest żmudna, trudna do wykonania, obrzydliwa… A ty? Zatroszczyłeś się
tylko o siebie! Owszem, prawdopodobnie samodzielnie wykonałeś dużą część pracy,
jednak takie rzeczy mogłeś załatwić jednym zaklęciem na początku szlabanu!
Nawet umyłabym własnoręcznie tą podłogę, byle nie dotykać tych obrzydliwych
gum! – krzyczała.
– Weź się tak
unoś. Zapomniałaś już, kim jestem? Malfoy, Draco Malfoy. Ten, który nigdy nie
pomógłby ci w niczym. A pomogłem ci mimo, że nasz pakt wygasł dwa dni temu.
Pięknie mi dziękujesz, nie ma co. A tak poza tym, to gdzie podziała się twoja
wrodzona sprawiedliwość.
– Dziękuję.
Zadowolony? A tak poza tym, to, że jesteś Malfoyem, nie ma znaczenia. Każda
osoba, która ma trochę serca, pomogłaby. Niezależnie od tego czy jest
Ślizgonem, Gryfonem, Krukonem, czy Puchonem. Wiesz, to naprawdę nie ma
znaczenia. – Ta wypowiedź kontrastowała z poprzednią, wykrzyczaną. – A jeśli
tak myślisz, to znaczy, że się nie zmieniłeś. A przynajmniej nie do końca. –
Zignorowała uwagę o sprawiedliwości.
– Skąd ty możesz
wiedzieć, czy się zmieniłem? Nie znasz mnie, Granger, zresztą, nigdy nie
znałaś. Moją, jak to ujęłaś, zmianę możesz wyczuć jedynie, kiedy nie nazywam
cię szlamą – powiedział odważnie.
– Rzeczywiście,
nie nazywasz mnie już tak. Czyżbyś przeszedł przez lekcje savoir vivre’u w
Azkabanie? – Wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, jednak zanim zdążyła
pomyśleć nad tym, co mówi, słowa wypłynęły z jej ust. Kiedy chłopak usłyszał
to, co powiedziała, zacisnął usta w wąską linię. Hermiona z doświadczenia
przewidywała, że to zły znak.
– Zamknij się –
powiedział z takim spokojem w głosie, że przestraszyła się. Zdecydowanie wolałaby,
że krzyknął, a niżeli mówił to w ten sposób. – Nie wypowiadaj się na tematy, o
których nic nie wiesz. Że niby kto miałby uczyć mnie kultury w Azkabanie?
Dementor ubrany w różową sukienkę w groszki z włosami związanymi w końskiego
kucyka oraz ustami pomalowanymi czerwoną szminką?
– Nie.
– To zastanów się
czasem nad tym, co mówisz. – Schował różdżkę, którą trzymał.
– Ale ja przecież
myślę nad tym, co mówię!
– Naprawdę? –
wściekł się. – Naprawdę myślałaś nad wszystkim, co mówiłaś? A czy pomyślałaś,
że ja też mam uczucia? – Z każdym słowem podchodził bliżej niej, przez co
musiała się cofać. – Teraz pewnie myślisz: to Malfoy ma uczucia? Tak, mam, bo jestem tylko człowiekiem. –
Wpadła na ścianę, znajdującą się naprzeciwko drzwi. Mimo to podszedł bliżej niej,
a jedną rękę oparł o ścianę, tuż obok jej lewego ucha.
– Wcale tak nie
pomyślałam.
– No właśnie.
– Czekaj, źle
mnie zrozumiałeś! – Wzięła głęboki wdech. – Wcale nie myślałam, że ty nie masz
uczuć…
– Przepraszam, że
przeszkadzam – Usłyszeli głos profesor Levis. – ale wasz szlaban dobiegł końca.
– Położyła ich różdżki na najbliżej stojącej ławce. – Dobranoc.
Nauczycielka
szybko wyszła. Hermiona na początku nie rozumiała dlaczego miała taki dziwny
wyraz twarzy. Wszystko jednak stało się jasne, kiedy Malfoy się od niej
odsunął. Cóż, stali w dość jednoznacznej pozycji – Draco pochylał się nad
dziewczyną, która dużą powierzchnią ciała przylegała do ściany.
Hermiona minęła
blondyna, który przestał opierać się o ścianę. Wyszła z sali jako pierwsza,
biorąc ze sobą swoją różdżkę. Jeszcze nie poszła do Wieży Prefektów, chciała
się przejść. Jako prefekt mogła sobie na to pozwolić, Ramona z Ernie’em, którzy
tego dnia patrolowali korytarze też nic by jej nie zrobili. Czasem warto mieć
przywileje.
Dziewczyna szła
korytarzem czując, jak wszystko, odpuszcza. Wściekłość ustąpiła, a uczucie
wstydu odchodziło w niezapomnienie. Było jej dużo lepiej. I kiedy tak szła,
postanowiła, że czas wrócić. Ruszyła w stronę schodów prowadzących do
dormitorium. Gdy znalazła się na czwartym piętrze i już miała iść dalej,
usłyszała zduszony krzyk. Niemal machinalnie odwróciła się w stronę, z której
dochodził odgłos. Zaintrygowana swoim odkryciem poszła w stronę, z której
wydobywał się dźwięk. Z każdym krokiem szepty stawały się coraz wyraźniejsze.
Gdy wychyliła się, żeby zobaczyć, kto znajduje się poza dormitorium, pomimo
ciszy nocnej, zamarła…
W luce w ścianie
stał Zabini i Ginny.
Hermiona niemal
natychmiast schowała się za rogiem, bojąc się, że któreś z nich mogłoby ją
dostrzec. Wsłuchała się w ich rozmowę, mimo że wiedziała, że nie może i nie
powinna. Niestety, to było silniejsze od niej samej.
– Dobra, masz
mnie nigdy nie straszyć. Nienawidzę tego, rozumiesz? Lepiej powiedz, czego ode
mnie chciałeś? – Usłyszała szept Ginny. Oceniła, że jej przyjaciółka jest zła,
jeśli nie wściekła.
– Chciałem
pogadać.
– Chciałeś
pogadać. Ekstra, a czy pomyślałeś, że może ja nie chcę?
– To dlaczego
przyszłaś? – Hermiona w głowie wiedziała uśmiech, którym Blaise poczęstował
dziewczynę.
– Lepiej powiedz,
czego ode mnie chciałeś. Nie mam tyle czasu, żebyś gadał od rzeczy.
– Jak sobie
chcesz, mam pytanie. Jak ci się układa z Potterem?
– Co? Skąd ty to
wiesz?
– Potter nie jest
dyskretny w przekazywaniu informacji…
– Podsłuchiwałeś!
– Tak, na
imprezie u Puchonka. Owszem, przyznaję się.
– To nie twoja
sprawa, jak mi się układa, rozumiesz? Nie będę z tobą o tym rozmawiać.
– Jasne. Pamiętaj
tylko, że zawsze możesz do mnie przyjść. Ja zawsze ci pomogę. – Tym razem ton chłopaka
nie był kpiący, ani wredny, tylko zaskakująco… czuły.
– Wiem –
powiedziała tylko Ginny. Następnym, co usłyszała Hermiona był odgłos kroków. Na
szczęście nikt jej nie złapał.
.*.
Następnego dnia
Hermiona nie wiedziała, co ma myśleć o sytuacji z poprzedniego wieczora. Pół
nocy zastanawiała się, o co może chodzić. Potem rano unikała Ginny, jak ognia.
Doszła do wniosku, że dziewczyna zdradza Harry’ego…
Chociaż, to fakt,
wiele rzeczy jej nie pasowało. Najważniejszym był sam fakt, że Ginny nie
wiedziała, że Zabini wie, że jest z Potterem. Pogmatwane to, ale jednak
prawdziwe. Z drugiej strony ruda mogła nie powiedzieć chłopakowi prawdy – ale
jak wytłumaczyłaby mu, że muszą się ukrywać? To się po prostu nie zgadzało…
Ruda zauważyła
dziwne zachowanie przyjaciółki – zarówno przy śniadaniu, jak i przy obiedzie
nie chciała z nią rozmawiać, była zamyślona. Początkowo podejrzewała, że to
może mieć jakiś związek ze szlabanem, jednak szybko odrzuciła od siebie tą
myśl. Bo niby dlaczego unikałaby jej?
Chciała to wszystko wyjaśnić – dlatego przyszła do niej do pokoju i zapukała
niepewnie.
– Cześć –
przywitała się, gdy szatynka otworzyła drzwi.
– Cześć –
odpowiedziała niechętnie. Nie miała ochoty z nią rozmawiać, zdecydowanie
wolałaby jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć, uspokoić się.
– Mogę wejść?
– Wchodź. –
Przepuściła ją.
– Nie będę owijać
w bawełnę. Dlaczego jesteś na mnie zła?
– Dobra, ja też
nie będę owijać w bawełnę – Hermiona brzmiała, jakby dodawała sobie odwagi. –
Co cię łączy z Zabinim? Zdradzasz Harry’ego? – Na twarz Ginny wpłynął jawny
szok.
– Skąd ty wiesz?
– spytała słabo.
– Wczoraj
słyszałam waszą rozmowę.
Ruda spojrzała na
nią ze złością i niedowierzaniem. Nie nakrzyczała na nią, tylko usiadła na
łóżku. Hermiona w tamtym momencie wiedziała, że coś jest nie tak. Poczuła, że
nie powinna się tak zachowywać. Nie powinna być taka chamska i bezpośrednia.
– Ginny, co się
stało? – zapytała cicho, siadając obok niej. Chwyciła jej dłoń w swoją, dodając
jej tym gestem otuchy.
– Już dawno
powinnam ci to powiedzieć… – Podniosła odważnie wzrok. – Byłam z Zabinim.
Hermiona szeroko
otworzyła oczy. Przecież to niemożliwe… Pomyślała, że Ginny na pewno kłamie.
Kiedy spojrzała w jej oczy, doszukując się tam dowodów na kłamstwo
przyjaciółki. Niczego takiego nie znalazła. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co
usłyszała. Jej przyjaciółka, Ginevra Molly Weasley eskdziewczyną Blaise’a
Zabiniego… To przecież w głowie się nie mieści!
– Na–naprawdę? –
wydukała wreszcie nadal zszokowana nową wiadomością.
– Tak.
– No ale jak?
Kiedy? Ja nic nie widziałam, przecież…
– Hermiono,
posłuchaj – przerwała jej panna Weasley. – Nie miałaś prawa niczego widzieć.
Ciebie wtedy nie było, szukałaś horkruksów. Wszystko zaczęło się niewinnie – ja
wraz z Nevillem i Luną działaliśmy na rzecz Zakonu Feniksa. W pewnym momencie
on się o tym dowiedział. Byłam wściekła, wiedziałam, że na nas doniesie… –
przerwała.
– A więc co się
stało? – Hermiona zachęciła ją do dalszych zwierzeń.
– Pomógł nam. A
potem wszystko poszło z górki – dużo czasu spędzaliśmy razem, polubiliśmy się.
Ja byłam stęskniona za Harrym, Ronem i tobą, on za Malfoyem i Pansy, dlatego
bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Parą byliśmy krótko, zaledwie miesiąc. To ja
zerwałam, bo czułam się nie fair w stosunku do Harry’ego, zresztą nadal tak się
czuję.
– Powiedziałaś
mu?
– Tak. To dlatego
zeszliśmy się tak późno. Chciał mieć pewność, że nie czuję już nic do Blaise’a.
Nic nas już nie łączy, nie licząc wspólnej przeszłości. Jesteśmy dobrymi
znajomymi, tyle. – Podniosła wzrok, uśmiechając się delikatnie. – A teraz stara
się, żeby nasze relacje były jak najlepsze. Wiem, że mnie nie kocha, jednak
chce, abyśmy mieli kontakt. Trochę, jak przyjaciele.
– Czemu nie
powiedziałaś mi tego wcześniej? – spytała cicho Hermiona.
– Po prostu bałam
się twojej reakcji. Tyle. – Spuściła głowę, jakby była zawstydzona.
– Ginny, mi
możesz powiedzieć wszystko. Absolutnie wszystko.
– Wiem, na ciebie
zawsze mogę liczyć.
__________________
Cześć!
W końcu
wróciłam z rozdziałem! Kto zaskoczony obrotem akcji? :D Mówiłam, że to nie
początek wątku romantycznego choć zaczynam go planować (bo jeśli jeszcze nie
wiecie, to opowiadanie będzie mieć 30 rozdziałów).
Nie mogę
uwierzyć, że zaraz będzie połowa...
Zapewne wiecie, że za niedługo Boże Narodzenie. Nie piszę nic w tej tematyce, bo tego jest wszędzie pełno, a ja kończę "Miłość po mugolsku" Trzymajcie kciuki ❤
Pozdrawiam,
Feltson
Pierwsza!!! Jak zwykle super :* Oby tak dalej ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Dziękuję ♥
UsuńW Końcu! nie mogłem się doczekać na nowy rozdział. a ten jest super.
OdpowiedzUsuńDzięki, miło mi ♥
UsuńBardzo fajny rozdział :) Rozmowy Malfoya z Hermioną genialne ;)
OdpowiedzUsuńGinny coraz bardziej mnie zaskakuje
Czekam na kolejne!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Dzięki ♥ :D
UsuńSuper. Dalej mało Dramionowate, ale bardzio mi się podoba. Czekam na następne, KH.
OdpowiedzUsuńDzięki ♥
UsuńU mnie raczej nie znajdzie się "wielka miłość" w drugim rozdziale (który dawno mamy za sobą). Cieszę się jednak, że pomimo tego podoba Ci się :)
Super!
OdpowiedzUsuńDzięki ♥
UsuńRozdział jest fajny. Mam jednak nadzieję, że wątek Dramione za niedługo, troszkę bardziej się rozwinie. Czekam na miniaturkę "Miłość po mugolsku"!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!
Dziękuję ♥
UsuńTak, powoli dążymy do Dramione, (zaraz połowa opowiadania, a miłości ani widu ani słychu :P) ale nie za szybko :)
Miniaturka pisze się, pisze...
Dziękuję i nawzajem!
Pozdrawiam,
Feltson
Kompletnie mnie zaskoczyłaś! Ta kłótnia troche mnie przeraziła, bo mieli się już prawie ku sobie, a tu BUM! Szkoda mi Draco... Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że podkochuje się w Hermionie... Takie moje teorie xD
OdpowiedzUsuńNie zgadzam sie na tylko 30 rozdziałów, chcę więcej!
Pozdrawiam! XX
Dzięki ♥
UsuńChodziło o zaskoczenie, bo przecież mówiłam, że to nie początek wątku romantycznego... :D
A co do Draco, to wszystko jeszcze się okaże :)
Opowiadanie od początku było zaplanowane na 30 rozdziałów i konsekwentnie się tego trzymam. Taka mała zraza do długich opowiadań... Ale to, że "Zenit" się skończy, nie oznacza, że blog także ;)
Pozdrawiam,
Feltson