niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 13: Wyspa Zakochanych

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 13: Wyspa Zakochanych

Uczucie: Szczerość, żal, smutek, zabawa, zaskoczenie



Dedykowane wszystkim, którzy czekali 

–  Malfoy, ja wiem, gdzie jesteśmy! – olśniło ją. – Przecież to jest…
Nie mogła z siebie tego wykrztusić. To po prostu było niemożliwe. O tym samym pomyślała, gdy okazało się, że odkryli Szkółkę Merlina, ale…  Niemożliwe, że odkryła to z Malfoyem, na pewno nie. To pewnie pomyłka! Bo chyba nie było prawdą, że to, co odkryła z Draco to…
–  … Wyspa Zakochanych. – Dokończyła swoją poprzednią wypowiedź z ciężkim szokiem w głosie.
–  Wyspa Zakochanych? – zdziwił się Malfoy. Pamiętał, jak kiedyś ojciec opowiadał mu, że ta wyspa została stworzona przez Gryffindora i Ravenclaw, którzy byli w sobie zakochani do szaleństwa. Cóż, dlatego Ślizgoni nie przepadali również za Krukonami. A Puchoni… Puchoni to kretyni i tyle.
–  Tak, Malfoy. – Zmrużyła oczy, po czym zaczęła wyliczać. – Wyspa jest przy prawym brzegu, znajduje się tu wielkie drzewo… Malfoy – przerwała na chwilę – możesz pokazać mi to drzewo?
Draco tylko westchnął, ale ruszył przed siebie. Gryfonka konsekwentnie szła za nim, rozglądając się w około. Swoimi komentarzami typu „Ale tu ślicznie!”, „Ojej ile tu kwiatów!”, czy „To miła odskocznia od zimy”, doprowadzała go do szewskiej pasji. Powiedziałby jej coś, gdyby nie sojusz zawarty tego poranka.
Cholera, załatwiłem sam siebie – pomyślał gorzko.
–  Jesteśmy na miejscu – oznajmił uradowany. Jego zadowolenie jednak przeminęło, gdy zobaczył to miejsce. Wspomnienia wróciły.
Tak, załatwiłem sam siebie…
–  To wierzba płacząca, w dodatku wielka, jak nie wiem co… Malfoy, to Wyspa Zakochanych, na pewno! – Kiedy to mówiła, chłopak zniknął między gałązkami. – Tylko mamy jeden problem… Ona nie powinna nam się ukazać.
–  Niby dlaczego? – Usiadł, opierając się o pień.
–  Bo ona ukazuje się tylko zakochanym. A żadne z nas nie jest zakochane.
–  Skąd wiesz? – Spojrzał jej w oczy.
Hermiona zdrętwiała. Draco chwilę później spuścił wzrok. Zanim to zrobił, zauważyła w jego spojrzeniu smutek. Smutny Malfoy… Coś jej nie pasowało, coś było nie tak. Owszem, wiedziała, że był zakochany w sobie, ale… dlaczego tak go to zasmuciło? W dodatku co i raz rozglądał się po wyspie i wzdychał ciężko – i to nie miało nic wspólnego z panującym tam upałem.
–  Malfoy, wszystko dobrze? – spytała cicho, powoli podchodząc bliżej. Może i go nienawidziła, może nie miała do niego szacunku, ale w jego zachowaniu było coś tak intrygującego, że musiała spytać.
–  Powiedzmy, że tak.
–  Powiedz, co cię dręczy – mruknęła, przez co pomyślał, że czyta mu w myślach.
–  I tak mi nie uwierzysz. – Uniosła brew. – Dobra, nie wiem, po co to robię, ale… Zgoda, opowiem ci.
Szatynka usiadła po turecku naprzeciwko jego i wsłuchała się w to, co miała do powiedzenia. W tamtym momencie uprzedzenia nie istniały, była tylko szczerość.



.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.



Ta historia zaczęła się dosyć nietypowo.
Draco przeniósł się myślami na szósty rok, kiedy to wszystko zaczęło się dziać. Był Śmierciożercą, miał zadanie powierzone prosto od Czarnego Pana. Musiał zabić człowieka, najpotężniejszego czarodzieja na świecie. Miał zabić Dumbledore’a. Na początku przeczuwał, że wszystko pójdzie, jak z płatka.
Potem zmienił zdanie. Wiedział, że nie będzie w stanie wypowiedzieć śmiercionośnego zaklęcia. Był słaby, nic nie znaczył. Dlatego myślał, co może zrobić, żeby uratować resztki godności i honoru. Z Szafką Zniknięć szło mu dużo lepiej, choć postępy były znikome.
Na początku był dumny z tego kim był. Mimo, że został Śmierciożercą tylko dlatego, że musiał ratować matkę i honor rodziny, to naprawdę był zadowolony ze swojej posady. W końcu stał się kimś, kim miał być od samego początku! Do tego właśnie był chowany – żeby przedłużyć linię rodu Malfoyów i służyć Czarnemu Panu. Myślał, że skoro wkroczył do szeregów Lorda Voldemorta wcześniej niż to było planowane, to jego ojciec w końcu będzie dumny ze swojego jedynego syna. Mylił się i z tego powodu był wściekły.
Pewnego wieczoru, kiedy miał ochotę udusić wszystko, co się rusza, postanowił znowu zawitać w Pokoju Życzeń. Był tak okropnie zły, że gdyby w tamtym momencie spotkał Dumbledore’a, to Avada Kedavra byłaby dla niego najprostszym do rzucenia zaklęciem. Niestety, szczęśliwy los go nienawidził i w tamtym momencie dyrektora nie było w szkole, nie mówiąc już o tym, że miałby się pojawić na korytarzu na siódmym piętrze. Tak więc nie pozostało mu nic innego, jak dalej próbować naprawić Szafkę Zniknięć. Kiedy wszedł do Pokoju Życzeń nie zauważył, że źle zamknął drzwi. Nie zauważył także, że ktoś za nim podążał. Nie zauważył, że owa osoba weszła chwilę po nim do pomieszczenia. I co najważniejsze – nie dostrzegł tej osoby, mimo, że stała kilka metrów od niego, dopóki nie dała o sobie znać.
–  Co ty knujesz, Malfoy? – Usłyszał dziewczęcy głos. Natychmiast odwrócił się. –  Zadałam ci proste pytanie, Malfoy.
–  Nie sądzę, żeby to był twój interes – syknął.
–  Wiesz, że przyglądam ci się od kilku tygodni? – spytała cicho. –  W co ty grasz? – dodała równie cicho.
–  Nigdy bym nie powiedział, że jesteś taka przebiegła – mruknął. – Wynoś się stąd, Bell.
–  Jak sobie szlachcic życzy.
I odeszła. Jednak każdego wieczoru wracała, aż Draco nie wytrzymał i wykrzyczał jej prawdę w twarz. A ona? W tamtym momencie tylko do niego podeszła i przytuliła go. To wystarczyło, żeby uspokoił się i poczuł o wiele, wiele lepiej. Właśnie tego było mu trzeba.
Wystarczył niecały miesiąc, żeby się w sobie zakochali. Mimo, że Katie była Gryfonką, w dodatku starszą od niego, a Draco Ślizgonem i Śmierciożercą, to dla nich było to nie ważne. Uprzedzenia zniknęły, zupełnie jakby nigdy nie istniały. Nawet Blaise i Pansy się do niej przekonali, a przyjaciółka chłopaka bardzo ją polubiła.
Katie wiedziała, że Draco nie radził sobie z zadaniami, które powierzył mu Czarny Pan. Chciała mu pomóc, ale on nie zgadzał się, ponieważ bał się, że coś może nie wyjść. Zależało mu na niej, nie chciał, żeby coś jej się stało, bonie mógłby sobie tego wybaczyć. Jednak siła perswazji Gryfonki wygrała. Tylko dlatego zgodził się, żeby zaniosła naszyjnik do Dumbledore’a. Zabini, który wypił eliksir wieloskokowy z włosem Draco, zastępował go na szlabanie. Malfoy nie potrafił jeszcze rzucać tak dobrego Imperiusa, żeby Madame Rosemerta nie odepchnęła od siebie zaklęcia, dlatego z samego rana załatwił ją Drętwotą i sam wszystko za nią robił. Przeklinał cały czas, że Katie tak długo nie przychodzi. Kiedy tylko weszła do Trzech Mioteł, myślał, że oszaleje ze szczęścia, jednak szybko się opamiętał, bo musiał przyjąć nowe zamówienie.
Pół godziny później przekazał jej zaklęty naszyjnik. Ostrzegł ją, żeby nie wracała z tą jej chorą przyjaciółeczką, ale nie posłuchała go, gdyż stwierdziła, że to będzie podejrzane. Gdy tylko wyszła zarówno z toalety, jak i z lokalu, blondyn szybko wyczyścił prawdziwej Rosemercie pamięć, doprowadził się do porządku i odczarował ją.
A potem okazało się, że Katie niechcący dotknęła naszyjnika i trafiła do Munga. Wtedy Draco spędzał jeszcze więcej czasu w Pokoju Życzeń, odsunął się od przyjaciół i udoskonalił swojego Imperiusa. Był zdeterminowany, żeby zabić Dumbledore’a. I udałoby mu się to, gdyby głupia Romilda Vane nie zechciała podać Potterowi Amortencji, a łakomy Weasley nie zjadłby czekoladek. Wtedy Potter nie poszedłby do Slughorna, a ten nie poczęstowałby ich trunkiem, który miał trafić do dyrektora.A wszystko by wyszło... Niestety, to był Malfoy, a szczęśliwy los go nienawidził.
Gdy Katie wróciła do Hogwartu, Draco był już na skraju wytrzymałości. Wtedy już nie chciał być Śmierciożercą, nie chciał zabijać Dumbledore’a, nie chciał, żeby Snape wtrącał się we wszystko, co robił. Jedynym, co mu wyszło, to naprawienie Szafki Zniknięć, tylko tyle. Gdy zobaczył ją, jak kłamie Harry’emu, odnośnie jej wypadku, coś w nim pękło. Na jego nieszczęście, Potter to zauważył i musiał za nim pójść. To był jedyny raz, kiedy się rozpłakał, wcześniej był dzielny, radził sobie, to naprawdę był jedyny raz…  I wtedy zaczął się ich pojedynek i oberwał Sectumseprą. Gdyby nie Snape, byłby martwy i nie miałby tych wszystkich problemów… Jednak Snape także był ze Slytherinu, więc uratował mu życie, żeby ratować swoje. Proste, prawda?
Kilka dni później Katie zabrała go na łódkę, chcąc, żeby zapomniał o wszystkim, co go dręczyło. Przycupnęli przy jakieś wysepce. W blasku księżyca wyglądała na wyjątkowo malowniczą. Tak odkryli Wyspę Zakochanych, gdzie wspólnie zaplanowali swą niepewną przyszłość.
Potem wszystko potoczyło się szybko – wpuszczenie Śmierciożerców do szkoły, śmierć Dymbledore’a z ręki Severusa, ucieczka z Hogwartu. Katie na krótko przed użyciem Szafki Zniknięć przyszła do Draco i wszystko sobie wyjaśnili jeszcze raz. Nie była na niego zła, za to co się stało, gdyż obwiniała tylko i wyłącznie siebie oraz swoją nieuwagę. Obiecała mu także, że zrobi wszystko, żeby po wojnie mogli być razem. Obiecał jej to samo.
Spotkali się dopiero rok później, na początku II Bitwy o Hogwart. Dziewczyna zmieniła się, on także. Nawet nie mieli czasu porozmawiać jak ludzie, gdyż walka szybko się zaczęła. Tylko raz, kiedy przebiegała obok niego, powiedziała:
 – Kocham cię, Draco. – I odbiegła tak szybko, że nawet nie zdążył jej odpowiedzieć.
Drugi raz spotkali się, kiedy Malfoy został zaciągnięty w kozi róg przez dwóch nieznajomych mu członków Zakonu Feniksa. Jeden z nich wypowiedział zaklęcie Avada Kedavra. Draco wiedział, że to był koniec, jego życie dobiegało końca. Zielone światło zaczynało mknąć w jego stronę, ale nie zamierzał ruszać się z miejsca. W tamtym momencie nie zastanawiał się, co będzie z jego ukochaną, ponieważ decyzja już zapadła. Był pewny tego, że chce umrzeć. I kiedy zielone światło zbliżało się do niego coraz bardziej, usłyszał krzyk. To Katie biegła w zawrotnym tempie z jego kierunku, krzycząc przy tym „Nie!”. I gdy światło miało go trafić, osłoniła go własnym ciałem.
I umarła, padając u jego stóp.
W tym czasie, gdy z szokiem w oczach wpatrywał się w jej zimne ciało, Śmierciożercy zabili owych członków Zakonu Feniksa, którzy chcieli go ukatrupić. Rzucił się w wir walki, nie przejmując się niczym i nikim. Bitwa skończyła się śmiercią Voldemorta.
Potem trafił do Azkabanu, czekał go proces. Wiedział, że przegra, nie miał żadnych szans. Z każdym dniem jego głowa była coraz bardziej pusta, przestawał myśleć i czuć. Jedyne, o czym potrafił myśleć, to słowa Katie na szóstym roku, kiedy ostatni raz rozmawiali.
 – Draco, pamiętaj, że jak coś mi się stanie, to ty masz żyć, rozumiesz? Masz znaleźć szczęście, masz być sobą, prawdziwym sobą! Nie udawaj, nie ukrywaj prawdziwego „ja”. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką w życiu spotkałam i wiem, że ludzie uwielbialiby cię bardziej niż Harry’ego, gdyby tylko wiedzieli, jaki jesteś naprawdę. Obiecaj mi to, Draco, proszę!
Obiecał, a rok później ciągle myślał o tych słowach. Potem Harry i Ron wyciągnęli go z Azkabanu, a on całe wakacje walczył ze wspomnieniami o Katie. Udało mu się, kiedy wracał do Hogwartu, próbował nie udawać. Dlatego zachowywał się tak dziwnie – próbował nie udawać, być sobą. A mimo to, nadal ukrywał cząstkę siebie.
I kiedy zauważył podobieństwo Hermiony do Katie, wspomnienia wróciły. Kilka razy przyłapał się na tym, że chciał powiedzieć do niej „Katie”, bądź też porozmawiać. Pansy także zauważyła dziwne podobieństwo dziewczyn, a gdy powiedziała mu, że Hermiona jest lepsza od jego ukochanej, zaczął rozmyślać nad tym wszystkim głębiej. I co ciekawe, to właśnie Hermiona uświadomiła mu coś, czego nie potrafił sobie uświadomić samodzielnie.
Wyleczył się z miłości do Katie, a wręcz przestał żywić do niej jakiekolwiek romantyczne uczucie. Gdyby teraz miał szansę, aby z nią być, żyć i ją kochać, nie skorzystałby z niej... bo wiedział, że nie kochałby jej tak, jak trzeba i tak, jak jej się należało za wszystko, co dla niego zrobiła.



.*.*.*.*.*.*.*.*.*.



Draco przestał mówić, w końcu i tak powiedział więcej niż chciał. Spojrzał w załzawione oczy Hermiony i dopiero sobie uświadomił, że nie powinien jej tego mówić. Chęć zwierzenia się wygrała, ale dlaczego przy niej? Nie rozumiał tego, co go zirytowało.
Hermiona natomiast czuła się inaczej. Coś na kształt… współczucia? Tak, to było współczucie, w dodatku szczere. Nie wiedziała o tym, co przeżyła Katie, zachowywała się naturalnie, jak na sytuację, w której się znajdowała. Nie dała nic po sobie poznać.
– Malfoy… ja… nie wiedziałam – powiedziała, kiedy cisza była zbyt przytłaczająca.
– A niby skąd mogłabyś o tym wiedzieć? – spytał zdenerwowany. Żałował, że opowiedział jej to wszystko. W końcu była przyjaciółką Pottera, mogłaby mu to wszystko wygadać. Czemu wcześniej o tym nie pomyślał? – Nikomu ani słówka o tym, co powiedziałem, jasne?
– Jak słońce, Malfoy. – Podniosła się. – Wracamy?
– Wracamy – warknął, po czym ruszyli w stronę plaży, na której kończył się ich poprzedni wyścig.



.*.*.*.*.*.*.*.*.



Wieczorem, kiedy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, wszyscy zebrali się w Wielkiej Sali.
Od incydentu na Wyspie Zakochanych, Draco nie odezwał się do panny Granger ani jednym słowem. Nawet, gdy spotkali profesor Levis na błoniach, poszedł do Wieży Prefektów. Hermiona została, opowiadając nauczycielce o Wyspie Zakochanych, a potem zabrała ją tam. Była pracownica ministerstwa potwierdziła, że znaleziona przez nią i Malfoya wyspa była jednym z Legendarnych Miejsc w Hogwarcie, dlatego po przerwie świątecznej miała zostać zbadana przez fachowców – tak, jak to było ze Szkółką Merlina.
W każdym bądź razie, Draco nie odzywał się do niej. Wyjątkiem było, kiedy uczniowie dzielili się opłatkiem, a los chciał, że trafiła mu się Granger.
Tak, jestem przyzwyczajony do swojego szczęścia – pomyślał. – Losie, jak ja cię nienawidzę!
–  Wesołych Świąt, Malfoy – zaczęła Hermiona. – Życzę ci zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, wielu przyjaciół i… –  zawahała się. – I prawdziwej miłości.
–  Nawzajem, Granger – powiedział, po czym ułamali sobie po kawałku opłatka.
Wigilia minęła w miłej atmosferze. Hermiona siedziała obok Seamusa, który także został w Hogwarcie oraz obok jakiejś Krukonki z piątego roku. Porozmawiała z kilkoma osobami, kilka z nich dopiero poznała. Draco natomiast siedział sam, chociaż co jakiś czas zaczepiała go Puchonka z pierwszego roku, gadając jak najęta. Blondyn porównał ją do Carmen i Melody, które miał okazję poznać na początku października, kiedy to przypadkowo odkrył z Granger Szkółkę Merlina.
Ta, ciekawe, co jeszcze z nią odkryję… Losie, dlaczego ona? Nie wiem, mogłeś na mnie nasłać którąś Greengrass, ale dlaczego Granger? Przecież moje grzechy mogę odpokutować w inny sposób! – krzyczał w myślach. Potem dodatkowo zastanawiał się, dlaczego przyjął pakt o nieagresji, który zaproponowała mu Hermiona. – Cóż, Zabini w końcu przekazał mi swoją głupotę. A Pansy mówiła, że to nie jest zaraźliwe… –  wyjaśnił sobie.
Kiedy kolacja trwała dobrą godzinę, a panna Granger była w środku rozmowy z Seamusem na temat mugolskich łatwopalnych rzeczy, Draco zaczepił jakiś Krukon z szóstej klasy. Nazywał się Frank, a przynajmniej tyle zapamiętał.  Był najstarszy ze wszystkich uczniów Ravenclawu, którzy zostali, dlatego chciał się zapoznać z Draco, który był wtedy jedynym Ślizgonem w szkole. Frank był nawet znośny, jeśli chodzi o rozmowę, zdecydowanie lepszy niż niektórzy ze Slytherinu (czytaj: Crabbe i Goyle oraz Tracey Davids, wstrętna plotkara). Ba, nawet go trochę polubił.
Salazarze, co ze mną nie tak? To drugi Krukon, którego lubię. I w dodatku zwierzałem się Granger! Jeszcze trochę, a będę miał łóżko tuż obok Lockharta – przeszło mu przez myśl.



.*.*.*.*.*.*.*.



Następnego dnia, gdy Hermiona zeszła do salonu, zauważyła leżące tam paczki. Gdyby była mały dzieckiem z krzykiem podbiegłaby do nich. Jednak, jako dorosła już kobieta, uśmiechnęła się tylko, po czym podeszła do prezentów. Kiedy otworzyła paczkę od Harry’ego, koło niej pojawił się Draco. Także otrzymał wiele paczek.
Potter podarował Hermionie czarne rękawice do Quidditcha. Owszem, dziewczyna świetnie sobie bez nich radziła, czasem nawet było jej wygodniej grać bez nich. Jedyną wadą ich braku, był częsty ból dłoni – kafel był dosyć ciężką piłką, a rzucony przez Deana leciał naprawdę szybko. Nic więc dziwnego, że czasem miała sine dłonie.
Ron kupił dla niej duży kalendarz w formie książki i kilka mugolskich długopisów. Kalendarzyk był obity w czarną, sztuczną skórę, co sprawiało, że był śliczny i wyjątkowo elegancki. Weasley musiał naprawdę przemyśleć kupno prezentu dla niej. Panna Granger wolała pisać mugolskimi długopisami niż piórem. Ciągłe moczenie końcówki w atramencie czasem doprowadzało ją do szewskiej pasji, szczególnie, kiedy spieszyła się z pisaniem. A kalendarzyk bardzo jej się przyda, w końcu dziewczyna lubiła mieć wszystko zapisane, a dodatkowo ułatwiłoby jej to naukę do owutemów. Codziennie będzie wpisywała tematy, których już się nauczyła.
Ginny podarowała Hermionie nową torbę do szkoły, która podobna była do notatnika. Także została wykonana z czarnej sztucznej skóry, tylko pasek był materiałowy. Hermiona widziała podobne torby u mugolskich nastolatek. Od państwa Weasley otrzymała sweter i słynne toffi matki Rona.
Hermiona zobaczyła jeszcze jedną, małą paczuszkę pod choinką, która także została zaadresowana do niej. Co ciekawe, na bileciku zostało wpisane tylko jej nazwisko. Zaintrygowana podniosła ją i przeczytała wiadomość, która została napisana z tyłu:

Za każdym razem, kiedy będziesz chciała coś do mnie powiedzieć – zjedz to.
D. Malfoy

Dziewczyna rozpakowała paczuszkę. Kiedy podniosła wieczko pudełka, zobaczyła… Klejące Karmelki. Zmrużyła oczy, podnosząc jednego cukierka. Cóż, to było pomysłowe. Jasno dał jej do zrozumienia, że ma się do niego nie odzywać. Działanie Klejących Karmelków było proste – za każdym razem, gdy zjesz cukierka, skleja on twoje usta, przez co nie możesz wydać z siebie innego dźwięku niż mruczenie pod nosem. Oryginalne... I uświadomiło jej, że sekret, który zdradził jej Draco niewiele zmieniał w ich relacji.
W tym czasie, kiedy Hermiona rozpakowywała swoje prezenty, Draco robił to samo. Od Diabła dostał żel do włosów oraz zieloną koszulkę. Od przodu wyglądała, jak normalna mugolska koszulka. Kiedy tylko spojrzał na jej tył, zobaczył, o co chodziło Blaise’owi. Z tyłu napisane było „Książe Slytherinu”.
Pansy podarowała mu grubą książkę. Gdy przeczytał jej tytuł, uśmiechnął się. Quidditch: rekordy, najlepsze taktyki oraz najskuteczniejsze zagrania to książka, którą Draco chciał mieć od zawsze. Przyjaciółka wiedziała, że bardzo chciał ją przeczytać. Malfoy wiedział, że pięknie podziękuje Pansy, kiedy tylko ją zobaczy.
Od Carvera otrzymał Ognistą Whisky. I wtedy zobaczył małą paczuszkę. Zdziwił się, w końcu nie miał nikogo bliskiego, żeby mu coś podarował. Chyba, że Zabini chciał mu spłatać figla… W każdym bądź razie postanowił, że otworzy ją. W razie czego, będzie miał dużo czasu, żeby pozbyć się skutków kawału. Spojrzał na bilecik i oczytał swoje imię i nazwisko, napisane starannym pismem. To dało mu do myślenia – Diabeł pisał, jak kura pazurem i nie było szans, żeby to on napisał. Potem odwrócił karteczkę i przeczytał znajdującą się tam treść. Nie zadawał sobie sprawy, że w tym czasie  Hermiona robi to samo, co on.

On świetnie pasuje do miny, którą zawsze robisz. Poznaj swoje prawdziwe "ja" Malfoy.
H. Granger

Zaintrygowany chłopak uniósł wieczko, a jego oczom ukazał się… lizak. Jednak nie był to byle jaki lizak, a Kwasior Cytrynowy. Cóż, to było sprytne – jasno dała mu do zrozumienia, że cały czas się krzywi, wyglądając, jak głupek. Mimo wszystko, postanowił podziękować… za pamięć? Tak, to bardzo możliwe.
– Dziękuję, Malfoy. – Usłyszał głos Hermiony, która wychyliła się zza choinki.
– Ja też dziękuję, Granger.



.*.*.*.*.*.*.



Kilka dni później Malfoy zdecydował ponownie odezwać się do Hermiony. Samotność zaczęła mu poważnie doskwierać. Nienawidził jej bardziej niż dziewczyny. Owszem, czasem rozmawiał z Frankiem, jednak to nie wystarczało. Brakowało mu przyjaciół, którzy mieli wrócić za kilka długich dni! Toż to było niesprawiedliwe!
–  Cześć, Granger – zwrócił się do niej, kiedy wstał rano. Oczywiście, jak to Malfoy musiał zaspać na śniadanie.
–  Cześć, Malfoy – odpowiedziała zdziwiona. Chłopak unikał jej od kilku dni, po czym mówi jej „cześć”. To nie jest normalne, stąd zdziwienie w jej głosie.
–  Co robisz? – spytał, siadając na fotelu.
–  Czytam – mruknęła, po czym wróciła do lektury.
–  A co tam u ciebie?
–  Nic ciekawego, Malfoy. – W jej głosie słychać było irytację, ale nie podniosła głowy znad książki.
–  Nie poszłaś do Wieży Gryffindoru?
–  Nie, Malfoy, nie poszłam, jak zresztą widać.
–  Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie – zaśmiał się, a panna Granger omal nie zabiła go wzrokiem. I kiedy tylko się uspokoił, postanowiła dokończyć książkę. I gdy tylko przeniosła swój wzrok na litery, chłopak ponownie się odezwał. – Nudzi mi się.
–  To się czymś zajmij – syknęła.
–  Dobrze. – Hermiona prawie się uśmiechnęła na te słowa. Owszem, zawarła z nim pakt o nieagresji, jednakże chłopak nadal ją irytował. Już miała nadzieję, że zajmie się czymś i da jej święty spokój. – Tylko nie wiem czym.
–  Cholera jasna, Malfoy! – krzyknęła, zamykając książkę. – Co ja mam ci na to poradzić? – Odetchnęła. – Przez ciebie coraz więcej przeklinam.
–  To moja specjalność. – Spiorunowała go spojrzeniem. – A co do pytania, to… jakie jeszcze sporty mugole uprawiają w zimę?
–  Naprawdę chcesz robić coś… mugolskiegoTy? I to z własnej woli? – Zdziwiła się.
–  A czemu by nie? Łyżwy były nawet spoko. – Na te słowa Gryfonka westchnęła. Skoro chciał się dowiedzieć czegoś jeszcze o mugolskich sportach, to proszę bardzo. A nuż, może się jeszcze przekona do mugoli?
–  Wiesz, może to nie końca sport, ale mugolskie dzieci to uwielbiają. – Uśmiechnęła się pod nosem, miała genialny pomysł.



.*.*.*.*.*.



–  Już nigdy ci nie zaufam, Granger. N–I–G–D–Y!
–  A czy ty kiedykolwiek mi ufałeś?
–  Nie i nie zamierzam.
–  No właśnie. – Przewróciła oczami.
–  Kurde, Granger, jestem cały mokry. – Kiedy tylko weszli do szkoły, zdjął z siebie przemoczoną kurtkę. – To nie był sport. To nawet nie była zabawa, tylko jakieś głupie tarzanie się w śniegu! I ty mówisz, że mugole to lubią? Ha! Od zawsze wiedziałem, że są nienormalni, ale żeby aż tak?
– To nie moja wina, że cały czas spadałeś! – oburzyła się. To absolutnie nie była jej wina, że nie wytłumaczyła mu, jak dokładnie korzysta się z sanek. Przecież to takie oczywiste, myślała, że takie rzeczy się wie. Cóż, myliła się. – A mugole wcale nie są nienormalni, to ty jesteś porąbany.
– Hej! Wcale nie jestem porąbany! Po prostu nie wiedziałem, że mugole lubią zjeżdżać z górki na ławkach. To głupie i nielogiczne.
Draco nie polubił zjeżdżania na sankach. Co i rusz z nich spadał, wywołując u Hermiony salwy śmiechu. Za każdym razem, kiedy kazał jej przestać, ta śmiała się jeszcze głośniej, denerwując chłopaka. Chwilami miał ochotę zapomnieć o ich pakcie o nieagresji i powiedzieć, co naprawdę myślał. W takich momentach chwytał sanki i ponownie wchodził na górę. Przecież będzie miał jeszcze tyle okazji, żeby jej to wypomnieć.
Gryfonka zachowywała się, jakby Malfoy nigdy nie opowiedział jej o swojej przeszłości. Zdecydowanie ułatwiło im to życie, chociaż panna Granger często o tym myślała. Ta historia momentami wydawała się być tak absurdalna, że równie dobrze Malfoy mógł ją wymyślić na poczekaniu. Z drugiej strony, gdyby to było kłamstwo, nie zdenerwowałby się i nie zależałoby mu na tym, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Zresztą, nawet by się nie zawstydził, bo niby czym?
Draco też udawał, że nic się nie wydarzyło. Ukrywał w sobie także chęć rzucenia się na dziewczynę i użycia na niej Obliviate. Prawdopodobnie nie udałoby mu się, ponieważ Hermiona była mistrzynią zaklęć i z pewnością obroniłaby się przed jego atakiem. Jednak kto mu zabroni marzyć?
– Nareszcie jesteśmy… – powiedział z ulgą. – Już mam dość tego marznięcia! Granger, już nigdy cię nie poproszę, żebyś mi pokazywała coś mugolskiego. – W salonie ruszył w stronę schodów prowadzących na piętro należące do chłopców. – Nie wiedziałem, że jesteś taka wredna.
– Dziękuję i polecam się na przyszłość – odpowiedziała ironicznie, kiedy zdejmowała kurtkę, siadając na fotelu.
– Nie skorzystam! – krzyknął Draco, będący piętro niżej. Następnym, co usłyszała, to dźwięk zamykanych drzwi. Wtedy roześmiała się głośno, wiedząc, że chłopak jej za to nie ochrzani. W końcu tego nie słyszał, czyż nie?



.*.*.*.*.



Następnego dnia był trzydziesty pierwszy grudnia. Sylwester.
Hermiona ten poranek spędzała w Wieży Gryffindoru. Grała z Seamusem w mugolskie karty, a młodsi uczniowie wpatrywali się w ich rozgrywkę. Gra była niezwykle wyrównana, raz górowała dziewczyna, raz chłopak. Jakiś chłopak z trzeciej klasy zbierał zakłady, biorąc przykład z Ogóra. W końcu wygrał Finningan, na co Hermiona tylko prychnęła.
– Po prostu miał farta i tyle – stwierdziła, jednak za chwilę roześmiała się.
– Nie możesz zdzierżyć, że jestem lepszy.
– Raz ze mną wygrałeś i już myślisz, że jesteś lepszy? Dobre sobie! Tasuj te karty, umiesz grać w makao? – spytała, unosząc brew.
– Pewnie, to moja ulubiona gra. – Seamus uśmiechnął się wyzywająco. Ich wymianę zdań przerywały śmiechy młodszych uczniów. Ani panna Granger, ani Finnigan nie brali tego na poważnie, śmiali się razem z nimi.
Kolejna rozgrywka należała do Hermiony, zdecydowanie. Nie tylko miała bardzo dobre karty, ale także potrafiła układać długie schodki z kart. Seamus ucieszył się, kiedy Hermiona musiała dobrać dwadzieścia kart. Jednak dziewczynie kompletnie to nie przeszkadzało, wręcz cieszyła się, że tyle ich ma, bo większość z nich była mocna i przydatna. Te, które były jej niepotrzebne, pozbyła się na początku. Ale się jej przeciwnik zdziwił, kiedy położyła na raz piętnaście kart, zostając z jedną. Był w takim szoku, że zapomniał powiedzieć „Stop Makao”, dzięki czemu szatynka nie musiała dobierać kolejnych pięciu kart. Chłopak z nadzieją położył czwórkę z nadzieją, że zatrzyma ją na jedną kolejkę. Niestety, dziewczyna miała drugą czwórkę i gdy ją kładła, Finnigan zaczerwienił się ze złości. Potem usłyszał przepełnione zadowoleniem podziękowania za grę i rzucił swoje karty na stół. Ci, którzy obstawiali Hermionę, cieszyli się z wygranych zakładów, natomiast zwolennicy chłopaka mówili, że każdemu zdarza się przegrać. Mieli całkowitą rację.
Potem zaczęła się rozmowa na temat planów na wieczór. Większość osób żałowało, że nie będzie żadnej imprezy. I wtedy Hermionę olśniło.
Przecież miała zgodę od profesor Vector!
Jakież było zdziwienie Gryfonów, kiedy to powiedziała. Natychmiast wydała polecenia, co mają zrobić, a sama wyszła. W jej interesie było powiadomić dyrektor o tym, co będzie się działo w Wieży Gryffindoru oraz zaprosić uczniów z innych domów – jako prefekt naczelna znała hasło do każdego Pokoju Wspólnego. Dziewczyna nie była świadoma tego, że właśnie koledzy i koleżanki z jej domu przyznali jej tytuł Najlepszej Prefekt Hogwartu.



.*.*.*.



Kiedy Draco wchodził na siódme piętro u boku panny Granger, myślał, że obserwujący go z otchłani piekieł Salazar Slytherin w życiu mu tego nie wybaczy. Zresztą sam nie wiedział, dlaczego to robi.
Eh, Draconie Malfoyu, ty nie zrezygnujesz z zabawy, nawet w Wieży Gryffindoru – pomyślał. Przyznał sobie całkowitą rację, nigdy by sobie nie wybaczył Sylwestra  spędzonego w samotności. – A więc przepraszam cię, Slytherinie, że cię zawiodłem! Swoje grzechy odpłacę godnie i sprawiedliwie.
Kiedy szatynka wypowiedziała hasło, dzięki czemu Gruba Dama ustąpiła, poczuł dziwne ukłucie w żołądku. Pierwszy raz wchodził do Pokoju Wspólnego Gryfonów… Naprawdę tak było! Mimo, że Katie należała do tego domu, to nigdy, przenigdy nie miał okazji tu być. A skończyło się to tak, że Granger go tu przyprowadziła. Cudownie, nieprawdaż?
W salonie siedziało kilkanaście osób, wszyscy ładnie ubrani. Nawet Hermiona miała na sobie sukienkę, co zszokowało wszystkich zebranych. Ku zdziwieniu Malfoya, także się umalowała – co prawda to tylko rzęsy, w dodatku wyjątkowo delikatnie potraktowane tuszem, ale jednak. I tak to był największy makijaż, w jakim ją widział, nie licząc jej urodzin, oczywiście. On sam był ubrany na czarno, chcąc podkreślić swoją ciemną stronę. Jego ciemna koszula była podwinięta do łokci, odkrywając ledwo widoczny Mroczny Znak wypalony na lewym przedramieniu. Długi czas Draco próbował się go pozbyć, ale udało mi się jedynie sprawdzić, że wyblakł.
Gdy tylko portret zatrzasnął się, ubrana w błękitną sukienkę do kolana Hermiona odezwała się:
– Hej, cisza! – krzyknęła. – Czy to już wszyscy? – spytała.
– Tak – odezwał się Seamus, siedzący w rogu salonu przy stoliku z licznymi przedmiotami i proszkami.
– W takim razie proszę was, żebyście mnie posłuchali. – Wszyscy zebrani popatrzyli na dziewczynę, która stanęła na stoliku, żeby być dobrze widoczną. – Ten wieczór spędzimy, jak typowi mugole, czyli jest ogólny zakaz używania magii. Odpowiednie zaklęcia zostały już rzucone, dlatego różdżki nikomu się nie przydadzą. Każdy musi swoją włożyć do tego pudełka. – Uniosła karton, do którego wrzuciła swój magiczny atrybut. – Teraz. – Wszyscy kolejno podchodzili do niej i oddawali swoje różdżki. – Malfoy, jak każdy, to także ty – mruknęła, na co blondyn poczęstował ją kpiącym uśmiechem. Potem, niechętnie, ale jednak, wrzucił swoją różdżkę do pudełka.
– Zadowolona? – spytał cicho.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo. – Zmrużyła oczy. – A teraz do rzeczy – dodała głośno – wszyscy mają zachowywać się kulturalnie, zrozumiano? – Wszyscy, prócz Draco, kiwnęli potakująco. – Czy każdy ma swoją kurtkę, tak jak prosiłam. – Kolejne potwierdzenie. – Dobrze, w takim razie mam wam do przekazania kilka rzeczy i zaczniemy. Po pierwsze, to nie jest typowa mugolska impreza. Nie znajdzie się w tym pomieszczeniu żaden alkohol, ponieważ zdecydowana większość zebranych tutaj uczniów jest niepełnoletnia nawet według prawa czarodziei, a wolimy nie ryzykować. Po drugie, wolno korzystać ze wszystkiego, co tutaj jest. Po trzecie, Seamus zaraz uruchomi mugolskie radio. Po czwarte, po powrocie z błoni każdy bez wyjątku idzie do swojego dormitorium, jasne? W takim razie zaczynamy!



.*.*.



Godzinę później Draco był najbardziej pożądanym partnerem do tańca. Jako, że nie mógł usiedzieć w jednym miejscu, cały czas zapraszał dziewczyny w różnym wieku do tańca. Zaczął od Krukonek, żeby potem przejść do Puchonek, których było najmniej. Na końcu wziął się za najliczniejszą grupę Gryfonek. Reszta kolegów też chętnie prosiła koleżanki do tańca, jednak nie powtórzyli jego fenomenu.
Hermiona również była rozchwytywana, ale w zupełnie innej kategorii – gry w karty. Najczęściej grała w makao, chociaż zdarzył się jej raz poker – oczywiście nie na pieniądze, bo w życiu by się na to nie zgodziła. Co ciekawe, żadna dziewczyna nie grała, była sama. Około godziny dwudziestej drugiej, kiedy prawie przegrała z Frankiem z Ravenclawu, do grupy dołączył Malfoy.
– Teraz ja chcę pokonać Granger! – zawołał ochoczo. Gdy tylko Frank zszedł ze stołka, sam go zajął.
– Jesteś tego pewien, Malfoy? – spytała tajemniczo, podnosząc wzrok znad tasowanych przez siebie kart.
– Jak niczego – odparł, jednak brzmiało to bardziej, jak westchnienie. Był wykończony przez ciągłe tańczenie. Kto by pomyślał, że pierwszoklasistki są aż takie energiczne? Nawet ktoś z jego kondycją czasem wymiękał.
– Z nią jeszcze nikt nie wygrał – dodał cicho Seamus.
– W takim razie niech będzie poker – zignorował słowa Finnigana.
Ta rozgrywka była na tyle ciekawa, że nawet kilka dziewczyn postanowiło się jej przyjrzeć. Oczywiście, kibicowały Draco – bo jak mogłoby być inaczej. Początkowo chłopak radził sobie całkiem nieźle, wręcz górował nad Hermioną. Kiedy dziewczyna zdenerwowała się z tego powodu, czuł dumę. Nie przewidział jednak, że zbyt szybko stwierdził swoją wygraną. I kiedy to panna Granger zaczęła górować, czuł się dosyć zdezorientowany. Owa dezorientacja trwała do samego końca gry.
– Wygrałam! – oznajmiła ucieszona. Draco skomentował to tylko przewróceniem oczami.
– Taaa, gratuluję – rzucił niechętnie, schodząc ze stołka. Na jego miejscu natychmiast usiadł Seamus.
– Dobra, Hermiono, szybka rozgrywka, bo muszę szykować interes. – Finnigan uśmiechnął się szyderczo.
– Znowu chcesz przegrać?
– Pewnie!
W tamtym momencie Draco odszedł od grupki, siadając obok jakiejś dziewczyny, z którą raz tańczył. Z tego, co kojarzył, to chodziła na piąty rok. Widział, że chciała coś do niego powiedzieć, ale nie bardzo wiedziała co. Blondyn nawet nie zaszczycił jej swoim spojrzeniem, po prostu siedział obok, nie odzywając się. Kiedy już zdecydowała się coś powiedzieć, szybko założyła kosmyk włosów za ucho i otworzyła usta. I wtedy przerwał jej Frank.
– Lucy, zatańczysz? – spytał.
– Znowu? Nie, widzisz ja…
– Ja chętnie z tobą zatańczę – odezwał się Draco. Lucy osłupiała. Chciała zaprzeczyć decyzji chłopaka, jednak ten był już na parkiecie z Frankiem. Jako samiec alfa, za którego się uważał, nie pozwolił zrobić z siebie kobiety w tańcu, dlatego to on prowadził. Przyglądające się temu pierwszoklasistki śmiały się w niebogłosy, głównie dlatego, że Malfoy robił głupie miny za każdym razem, gdy Frank był do nich tyłem, a on przodem.
Genialna niańka dla dzieci – pomyślała z przekąsem Hermiona, która przez chwilę przyjrzała się tej sytuacji. Wraz z jej partią gry, skończyła się piosenka w radiu.
A potem stało się coś, czego w życiu się nie spodziewała. Kiedy chwyciła karty, żeby ponownie je potasować, przygotowując się do kolejnej rozgrywki, ktoś zgrabnie wyjął je z jej dłoni. Dziewczyna, całkowicie niespodziewająca się tego, sprawdziła, kto jest owym intruzem. Okazał się nim być Draco, który właśnie kładł karty na stolik i wyciągnął dłoń w jej stronę. Szatynka nie mogła w to uwierzyć… Malfoy zapraszał ją do tańca!
– Pewnie mu odmówi. – Usłyszała cichy głos Lucy. – To kujonka, nie umie się bawić.
Wtedy złapała jego dłoń, wstając ze stołka. Spojrzała w oczy dziewczyny, uśmiechając się przy tym. Mimo, że nie było w tym żadnego wrednego podtekstu, to zdenerwowała Puchonkę.
– Nie masz już z kim tańczyć, że poprosiłeś mnie? – spytała, na co Draco uniósł lewą brew.
– Nie.
– Nie? – zdziwiła się.
– Nie – powtórzył. – Tańczyłem już z każdą, a co najlepsze zostawiłem na koniec. – Okręcił ją.
– Czekaj, Malfoy, zaczynam ci wierzyć.
– To bardzo dobrze. Zresztą, jesteś najstarsza, co wyklucza pozwanie mnie o pedofilę – zaśmiał się, patrząc jej w oczy.
– Naprawdę nie musisz mi opowiadać o swoich zainteresowaniach, Malfoy. Szczerze mówiąc, to mało mnie to obchodzi – stwierdziła.
Potem zapadła cisza, jakby zastanawiali się, co powiedzieć. W międzyczasie Hermiona usłyszała kilka ciekawych obelg na swój temat, którymi Lucy częstowała swoją koleżankę. Owszem, nie była świadoma, że Gryfonka ją słyszy, dlatego nie hamowała się. I w ten sposób Hermiona została brzydulą, głupią kujonką, wredną żmiją, łatwą panienką, dziewczyną niewartą Malfoya oraz wiele, wiele innych. Jednak Hermiona kompletnie się tym nie przejęła, bo niby czym? Zazdrosną szesnastolatką?
– O, proszę, teraz leci wolny – powiedział Draco, kiedy zaczęła się kolejna piosenka. – Teraz ta głupiutka Puchonka będzie jeszcze bardziej zazdrosna. Naiwne dziewczę – zaśmiał się, przyciągając Hermionę bliżej.
– Hej, co ty robisz?
– Tańczę? – spytał retorycznie. – Ja na twoim miejscu cieszyłbym się, Granger. Jesteś jedyną, z którą tańczę drugi raz.
– I z tego mam być zadowolona?
– Pewnie! Jeszcze kiedyś, jak będę jeszcze bardziej sławny, jeden taniec ze mną wart będzie miliony galeonów – stwierdził dumnie. – A poza tym, to twoja ostatnia szansa w życiu, żeby ze mną zatańczyć. Jutro nasz pakt wygasa.
– Pamiętam.



.*.



Malfoyowi tak spodobało się w Wieży Gryffindoru, że nie chciało mu się wychodzić na dwór. Kiedy Hermiona powiedziała mu, że jest tam szampan, blondyn był ubrany jako pierwszy. Szatynka była zbyt szczerą osobą, by kłamać, dlatego w tym wypadku jej zaufał.
Kiedy inni odliczali, blondyn przeglądał się dziwnym strzałom, które rozstawił Seamus. To było takie dziwne, takie… mugolskie. Aż ciarki go przeszły, gdy pomyślał o tym, jak jego ojciec mógł skomentować tę sytuację. Brrr…
Gdy reszta krzyknęła „Pięć”, Finnigan wcisnął mu w dłoń kieliszek z szampanem. Oprócz niego taki kieliszek miały trzy osoby: Hermiona, Seamus i Frank. Przy „Dwa” Gryfon wziął jakiś mugolskie urządzenie dające ogień i podpalił lont.
– SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! – krzyknęli wszyscy, po czym zaczęli składać sobie życzenia.
I wtedy fajerwerki zaczęły wystrzeliwać. Draco patrzył na nie, jak urzeczony. Były podobne do tych czarodziejskich, chociaż nie układały się w żadne dziwne kształty i miały więcej kolorów. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że z uśmiechem obserwuje niebo, zapominając o szampanie. Gdy pokaz się kończył, usłyszał cichy głos panny Granger:
– Szczęśliwego nowego roku, Malfoy.
– Nawzajem, Granger. A przynajmniej szczęśliwego roku aż do końca naszego paktu – odparł z uśmiechem.




____________________
Cześć!
W końcu pojawiam się z rozdziałem, choć myślałam, że nigdy go nie skończę. Ma grubo ponad 10 stron i około 5,5k słów, więc to nie byle co! :D
W tym rozdziale zawarte było wiele rzeczy, odpowiedzi na pytania, które zadane były w poprzednich rozdziałach.
A jeżeli chodzi o Katie, to pomysł na wprowadzenie jej zrodził się w mojej głowie, kiedy pomyliłam ją z Hermioną... Dla jednych mogą być one podobne, dla innych nie - dla mnie i Draco są podobne.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i czekam na Wasze opinie
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson

Dziękuję także za 20k wyświetleń i 35 obserwacji - nawet nie wiecie, jak mnie motywujecie 

33 komentarze:

  1. oby następny był szybciej. niech malfoy usycha z niedoboru romantyzmu jak mu się zakończy rozejm z mionkom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Mionką :)
      Wiesz, myślę, że długo się nie nacieszy "wolnością" :D
      Postaram się go szybciej napisać, ale nie wiem co z tego wyjdzie...
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  2. jak ja się cieszę z nowego rozdziału. Tyle szczęścia na raz, pięknie.
    Rozdział cudny: Wyspa Zakochanych i już nie mogę się doczekać kolejnych miejsc z listy. Do tego prezenty świąteczne i Sylwester:D
    BOSKO!!!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Każdy następny jest co raz lepszy i tylko pozostało mi już czekać.

    pozdrawiam

    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ Miło mi :)
      Postaram się napisać szybciej następny ;)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  3. Nareszcie się doczekałam! Awww
    Twoje Dramione jest takie wspaniałe! Pełne radości, miłości i akcji!
    Kocham je!
    Relacja pomiędzy Malfoyem a Granger jest cudowna!
    Malfoy zakochany w Katie?! Jak to?! Mega się zdziwiłam! Szkoda, że Katie nie żyje...
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D ❤
      Jestem tu, żeby wszystkich zaskakiwać, haha :P XD
      Miło mi, że rozdział Ci się spodobał :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  4. Super rozdział! Oby tak dalej ;-) Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!!!! Kiedy następny?;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział!!!! Kiedy następny?;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Owww! :3 Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!
    Ogółem uwielbiam motywy świąt i sylwestra, więc dla mnie cud, miód i orzeszki!
    Czekam na ciąg dalszy. :D
    Pozdrawiam i ślę wenę,
    Er-Ka ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ bardzo mi miło ❤ Cieszę się, że ci się podobało ;)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  9. Nie umiem pisac dlugich komentarzy wiec :
    Przeczytalam wszystkie rozdzialy na raz! Mega wciągająca historia! Czekam na kolejny c: <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D ❤ Fajnie, że Ci si podoba :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  10. Powiem Ci, że zaczęłam czytać dzisiaj i pochłonęłam wszystko! *~*
    Myślę, że Twoje opowiadanie jest dosyć pomysłowe, wciągnęło mnie od początku i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Bardzo lekko się czyta i wydaje mi się to idealne na takie ciepłe wieczory z herbatą przy kominku. Rozwijaj się, pisz i bądź coraz lepsza!
    Życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤ Twój komentarz jest mega motywujący :D Aż mi cieplej na serduszku c:
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  11. *·* ^·^ <3 <3 <3
    Po porcji emotek coś napiszę :)
    Draco aż za słodki, ale potrzebuję czegoś takiego.

    Kocham! <3
    Odkrycie Wyspy Zakochanych, Impreza Sylwestrowa, Odpakowywanie prezentów (świetne! <3) – dużo się działo.
    Wspaniały rozdział i aż nie mogę się wysłowić. :*

    http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i fajnie, że dedykacja dla mnie :* xD

      Usuń
    2. Nie ma za co :* Dzięki za komentarz ❤ miło mi :D
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  12. Cudowne! Boskie! Oh... Uwielbiam te klimaty... Oh, Ah!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow
    Od 2 dni czytam twojego bloga i jestem zachwycona.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Na poczatku trochę coś mi nie pasowało, ale stwierdziłam że dalej na pewno będzie lepiej.
    I nie pomyliłam się!
    Czekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, niezmiernie mi miło ❤
      I cieszę się, że postanowiłaś mi zaufać i kontynuować czytanie :) to wiele znaczy.
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  14. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Powoli wkraczasz na 'wody Dramione' mam na myśli, że nasza ulubiona dwójka coraz bardziej ma się ku sobie. Ogólnie, świetnie się to czyta, napisane jest fenomenalnie! Opowieść Draco jest jak dla mnie bardziej wiarygodna od tej przedstawionej przez panią Rowling. Hermiona zdziwiła mnie tym współczuciem wobez Malfoya, ale pamiętać trzeba, że zawsze była bardzo pozytywną postacią. Jeszcze raz. Nie mogę wręcz doczekać się następnego rozdziału, bo ten jest cudowny! I stąd moje pytanie-kiedy ukaże się następny.?:)❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię ❤
      Skoro już jesteśmy w temacie wód, to... że tak powiem, widać już światło latarni, ale to nie ta przystań. Ale nadal dążymy do Dramione :)
      Rozdział powinien pojawić się w środku grudnia - narazie takie są moje plany, ale postaram się pospieszyć :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  15. Dlaczego w spisie treści jest 14 rozdział, a nie potrafię na niego wejść? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 rozdział się jeszcze nie pojawił - jest w trakcie pisania :) Dodałam go do spisu z dopiskiem "w przygotiwaniu", by oznajmić, że nad nim pracuję :) :D Myślę jednak, że jeżeli czas mi tylko pozwoli, to opublikuję go w następnym tygodniu, ewentualnie za dwa :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  16. Jeej piękne. Czekam na następny rozdział 😉

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia