Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 13: Wyspa Zakochanych
Uczucie: Szczerość, żal, smutek, zabawa, zaskoczenie
Dedykowane wszystkim, którzy czekali ❤
– Malfoy,
ja wiem, gdzie jesteśmy! – olśniło ją. – Przecież to jest…
Nie mogła z
siebie tego wykrztusić. To po prostu było niemożliwe. O tym
samym pomyślała, gdy okazało się, że odkryli Szkółkę Merlina, ale…
Niemożliwe, że odkryła to z Malfoyem, na pewno nie. To pewnie pomyłka! Bo
chyba nie było prawdą, że to, co odkryła z Draco to…
– … Wyspa
Zakochanych. – Dokończyła swoją poprzednią wypowiedź z ciężkim szokiem w
głosie.
– Wyspa
Zakochanych? – zdziwił się Malfoy. Pamiętał, jak kiedyś ojciec opowiadał
mu, że ta wyspa została stworzona przez Gryffindora i Ravenclaw,
którzy byli w sobie zakochani do szaleństwa. Cóż, dlatego Ślizgoni nie
przepadali również za Krukonami. A Puchoni… Puchoni to kretyni i tyle.
– Tak,
Malfoy. – Zmrużyła oczy, po czym zaczęła wyliczać. – Wyspa jest przy prawym
brzegu, znajduje się tu wielkie drzewo… Malfoy – przerwała na chwilę – możesz
pokazać mi to drzewo?
Draco tylko
westchnął, ale ruszył przed siebie. Gryfonka konsekwentnie szła za nim,
rozglądając się w około. Swoimi komentarzami typu „Ale tu ślicznie!”, „Ojej ile
tu kwiatów!”, czy „To miła odskocznia od zimy”, doprowadzała go do szewskiej
pasji. Powiedziałby jej coś, gdyby nie sojusz zawarty tego poranka.
Cholera, załatwiłem sam siebie – pomyślał gorzko.
– Jesteśmy
na miejscu – oznajmił uradowany. Jego zadowolenie jednak przeminęło, gdy zobaczył
to miejsce. Wspomnienia wróciły.
Tak, załatwiłem sam siebie…
– To
wierzba płacząca, w dodatku wielka, jak nie wiem co… Malfoy, to Wyspa
Zakochanych, na pewno! – Kiedy to mówiła, chłopak zniknął między gałązkami. –
Tylko mamy jeden problem… Ona nie powinna nam się ukazać.
– Niby
dlaczego? – Usiadł, opierając się o pień.
– Bo ona
ukazuje się tylko zakochanym. A żadne z nas nie jest zakochane.
– Skąd
wiesz? – Spojrzał jej w oczy.
Hermiona
zdrętwiała. Draco chwilę później spuścił wzrok. Zanim to zrobił, zauważyła w
jego spojrzeniu smutek. Smutny Malfoy… Coś jej nie pasowało, coś było nie tak.
Owszem, wiedziała, że był zakochany w sobie, ale… dlaczego tak go to zasmuciło?
W dodatku co i raz rozglądał się po wyspie i wzdychał ciężko – i to nie miało
nic wspólnego z panującym tam upałem.
– Malfoy,
wszystko dobrze? – spytała cicho, powoli podchodząc bliżej. Może i go
nienawidziła, może nie miała do niego szacunku, ale w jego zachowaniu było coś
tak intrygującego, że musiała spytać.
–
Powiedzmy, że tak.
– Powiedz,
co cię dręczy – mruknęła, przez co pomyślał, że czyta mu w myślach.
– I tak mi
nie uwierzysz. – Uniosła brew. – Dobra, nie wiem, po co to robię, ale… Zgoda,
opowiem ci.
Szatynka usiadła
po turecku naprzeciwko jego i wsłuchała się w to, co miała do powiedzenia. W
tamtym momencie uprzedzenia nie istniały, była tylko szczerość.
.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
Ta historia zaczęła się dosyć nietypowo.
Draco przeniósł się myślami na szósty rok, kiedy to wszystko zaczęło
się dziać. Był Śmierciożercą, miał zadanie powierzone prosto od Czarnego Pana.
Musiał zabić człowieka, najpotężniejszego czarodzieja na świecie. Miał zabić
Dumbledore’a. Na początku przeczuwał, że wszystko pójdzie, jak z płatka.
Potem zmienił zdanie. Wiedział, że nie będzie w stanie wypowiedzieć
śmiercionośnego zaklęcia. Był słaby, nic nie znaczył. Dlatego myślał, co może
zrobić, żeby uratować resztki godności i honoru. Z Szafką Zniknięć szło mu dużo
lepiej, choć postępy były znikome.
Na początku był dumny z tego kim był. Mimo, że został Śmierciożercą
tylko dlatego, że musiał ratować matkę i honor rodziny, to naprawdę był
zadowolony ze swojej posady. W końcu stał się kimś, kim miał być od samego
początku! Do tego właśnie był chowany – żeby przedłużyć linię rodu Malfoyów i
służyć Czarnemu Panu. Myślał, że skoro wkroczył do szeregów Lorda Voldemorta
wcześniej niż to było planowane, to jego ojciec w końcu będzie dumny ze swojego
jedynego syna. Mylił się i z tego powodu był wściekły.
Pewnego wieczoru, kiedy miał ochotę udusić wszystko, co się rusza,
postanowił znowu zawitać w Pokoju Życzeń. Był tak okropnie zły, że gdyby w
tamtym momencie spotkał Dumbledore’a, to Avada Kedavra byłaby dla niego
najprostszym do rzucenia zaklęciem. Niestety, szczęśliwy los go nienawidził i w
tamtym momencie dyrektora nie było w szkole, nie mówiąc już o tym, że miałby
się pojawić na korytarzu na siódmym piętrze. Tak więc nie pozostało mu nic
innego, jak dalej próbować naprawić Szafkę Zniknięć. Kiedy wszedł do Pokoju
Życzeń nie zauważył, że źle zamknął drzwi. Nie zauważył także, że ktoś za nim
podążał. Nie zauważył, że owa osoba weszła chwilę po nim do pomieszczenia. I co
najważniejsze – nie dostrzegł tej osoby, mimo, że stała kilka metrów od niego,
dopóki nie dała o sobie znać.
– Co ty knujesz, Malfoy? – Usłyszał dziewczęcy głos. Natychmiast
odwrócił się. – Zadałam ci proste pytanie, Malfoy.
– Nie sądzę, żeby to był twój interes – syknął.
– Wiesz, że przyglądam ci się od kilku tygodni? – spytała cicho.
– W co ty grasz? – dodała równie cicho.
– Nigdy bym nie powiedział, że jesteś taka przebiegła – mruknął.
– Wynoś się stąd, Bell.
– Jak sobie szlachcic życzy.
I odeszła. Jednak każdego wieczoru wracała, aż Draco nie wytrzymał i
wykrzyczał jej prawdę w twarz. A ona? W tamtym momencie tylko do niego podeszła
i przytuliła go. To wystarczyło, żeby uspokoił się i poczuł o wiele, wiele
lepiej. Właśnie tego było mu trzeba.
Wystarczył niecały miesiąc, żeby się w sobie zakochali. Mimo, że Katie
była Gryfonką, w dodatku starszą od niego, a Draco Ślizgonem i Śmierciożercą,
to dla nich było to nie ważne. Uprzedzenia zniknęły, zupełnie jakby nigdy nie
istniały. Nawet Blaise i Pansy się do niej przekonali, a przyjaciółka chłopaka
bardzo ją polubiła.
Katie wiedziała, że Draco nie radził sobie z zadaniami, które
powierzył mu Czarny Pan. Chciała mu pomóc, ale on nie zgadzał się, ponieważ bał
się, że coś może nie wyjść. Zależało mu na niej, nie chciał, żeby coś jej się
stało, bonie mógłby sobie tego wybaczyć. Jednak siła perswazji Gryfonki
wygrała. Tylko dlatego zgodził się, żeby zaniosła naszyjnik do Dumbledore’a.
Zabini, który wypił eliksir wieloskokowy z włosem Draco, zastępował go na
szlabanie. Malfoy nie potrafił jeszcze rzucać tak dobrego Imperiusa, żeby
Madame Rosemerta nie odepchnęła od siebie zaklęcia, dlatego z samego rana
załatwił ją Drętwotą i sam wszystko za nią robił. Przeklinał cały czas, że
Katie tak długo nie przychodzi. Kiedy tylko weszła do Trzech Mioteł, myślał, że
oszaleje ze szczęścia, jednak szybko się opamiętał, bo musiał przyjąć nowe
zamówienie.
Pół godziny później przekazał jej zaklęty naszyjnik. Ostrzegł ją, żeby
nie wracała z tą jej chorą przyjaciółeczką, ale nie posłuchała go, gdyż
stwierdziła, że to będzie podejrzane. Gdy tylko wyszła zarówno z toalety, jak i
z lokalu, blondyn szybko wyczyścił prawdziwej Rosemercie pamięć, doprowadził
się do porządku i odczarował ją.
A potem okazało się, że Katie niechcący dotknęła naszyjnika i trafiła
do Munga. Wtedy Draco spędzał jeszcze więcej czasu w Pokoju Życzeń, odsunął się
od przyjaciół i udoskonalił swojego Imperiusa. Był zdeterminowany, żeby zabić
Dumbledore’a. I udałoby mu się to, gdyby głupia Romilda Vane nie zechciała
podać Potterowi Amortencji, a łakomy Weasley nie zjadłby czekoladek. Wtedy
Potter nie poszedłby do Slughorna, a ten nie poczęstowałby ich trunkiem, który
miał trafić do dyrektora.A wszystko by wyszło... Niestety, to był Malfoy, a
szczęśliwy los go nienawidził.
Gdy Katie wróciła do Hogwartu, Draco był już na skraju wytrzymałości.
Wtedy już nie chciał być Śmierciożercą, nie chciał zabijać Dumbledore’a, nie
chciał, żeby Snape wtrącał się we wszystko, co robił. Jedynym, co mu wyszło, to
naprawienie Szafki Zniknięć, tylko tyle. Gdy zobaczył ją, jak kłamie Harry’emu,
odnośnie jej wypadku, coś w nim pękło. Na jego nieszczęście, Potter to zauważył
i musiał za nim pójść. To był jedyny raz, kiedy się rozpłakał, wcześniej był
dzielny, radził sobie, to naprawdę był jedyny raz… I wtedy zaczął się ich
pojedynek i oberwał Sectumseprą. Gdyby nie Snape, byłby martwy i nie miałby
tych wszystkich problemów… Jednak Snape także był ze Slytherinu, więc uratował
mu życie, żeby ratować swoje. Proste, prawda?
Kilka dni później Katie zabrała go na łódkę, chcąc, żeby zapomniał o
wszystkim, co go dręczyło. Przycupnęli przy jakieś wysepce. W blasku księżyca
wyglądała na wyjątkowo malowniczą. Tak odkryli Wyspę Zakochanych, gdzie
wspólnie zaplanowali swą niepewną przyszłość.
Potem wszystko potoczyło się szybko – wpuszczenie Śmierciożerców do
szkoły, śmierć Dymbledore’a z ręki Severusa, ucieczka z Hogwartu. Katie na krótko
przed użyciem Szafki Zniknięć przyszła do Draco i wszystko sobie wyjaśnili
jeszcze raz. Nie była na niego zła, za to co się stało, gdyż obwiniała tylko i
wyłącznie siebie oraz swoją nieuwagę. Obiecała mu także, że zrobi wszystko,
żeby po wojnie mogli być razem. Obiecał jej to samo.
Spotkali się dopiero rok później, na początku II Bitwy o Hogwart.
Dziewczyna zmieniła się, on także. Nawet nie mieli czasu porozmawiać jak
ludzie, gdyż walka szybko się zaczęła. Tylko raz, kiedy przebiegała obok niego,
powiedziała:
– Kocham cię, Draco. – I odbiegła tak szybko, że nawet nie
zdążył jej odpowiedzieć.
Drugi raz spotkali się, kiedy Malfoy został zaciągnięty w kozi róg
przez dwóch nieznajomych mu członków Zakonu Feniksa. Jeden z nich wypowiedział
zaklęcie Avada Kedavra. Draco wiedział, że to był koniec, jego życie dobiegało
końca. Zielone światło zaczynało mknąć w jego stronę, ale nie zamierzał ruszać
się z miejsca. W tamtym momencie nie zastanawiał się, co będzie z jego
ukochaną, ponieważ decyzja już zapadła. Był pewny tego, że chce umrzeć. I kiedy
zielone światło zbliżało się do niego coraz bardziej, usłyszał krzyk. To Katie
biegła w zawrotnym tempie z jego kierunku, krzycząc przy tym „Nie!”. I gdy
światło miało go trafić, osłoniła go własnym ciałem.
I umarła, padając u jego stóp.
W tym czasie, gdy z szokiem w oczach wpatrywał się w jej zimne ciało,
Śmierciożercy zabili owych członków Zakonu Feniksa, którzy chcieli go
ukatrupić. Rzucił się w wir walki, nie przejmując się niczym i nikim. Bitwa
skończyła się śmiercią Voldemorta.
Potem trafił do Azkabanu, czekał go proces. Wiedział, że przegra, nie
miał żadnych szans. Z każdym dniem jego głowa była coraz bardziej pusta,
przestawał myśleć i czuć. Jedyne, o czym potrafił myśleć, to słowa Katie na
szóstym roku, kiedy ostatni raz rozmawiali.
– Draco, pamiętaj, że jak coś mi się stanie, to ty masz żyć,
rozumiesz? Masz znaleźć szczęście, masz być sobą, prawdziwym sobą! Nie udawaj,
nie ukrywaj prawdziwego „ja”. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką w życiu
spotkałam i wiem, że ludzie uwielbialiby cię bardziej niż Harry’ego, gdyby
tylko wiedzieli, jaki jesteś naprawdę. Obiecaj mi to, Draco, proszę!
Obiecał, a rok później ciągle myślał o tych słowach. Potem Harry i Ron
wyciągnęli go z Azkabanu, a on całe wakacje walczył ze wspomnieniami o Katie.
Udało mu się, kiedy wracał do Hogwartu, próbował nie udawać. Dlatego zachowywał
się tak dziwnie – próbował nie udawać, być sobą. A mimo to, nadal ukrywał
cząstkę siebie.
I kiedy zauważył podobieństwo Hermiony do Katie, wspomnienia wróciły.
Kilka razy przyłapał się na tym, że chciał powiedzieć do niej „Katie”, bądź też
porozmawiać. Pansy także zauważyła dziwne podobieństwo dziewczyn, a gdy
powiedziała mu, że Hermiona jest lepsza od jego ukochanej, zaczął rozmyślać nad
tym wszystkim głębiej. I co ciekawe, to właśnie Hermiona uświadomiła mu coś,
czego nie potrafił sobie uświadomić samodzielnie.
Wyleczył się z miłości do Katie, a wręcz przestał żywić do niej
jakiekolwiek romantyczne uczucie. Gdyby teraz miał szansę, aby z nią być, żyć i
ją kochać, nie skorzystałby z niej... bo wiedział, że nie kochałby jej tak, jak
trzeba i tak, jak jej się należało za wszystko, co dla niego zrobiła.
.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
Draco przestał
mówić, w końcu i tak powiedział więcej niż chciał. Spojrzał w załzawione oczy
Hermiony i dopiero sobie uświadomił, że nie powinien jej tego mówić. Chęć
zwierzenia się wygrała, ale dlaczego przy niej? Nie rozumiał tego, co go
zirytowało.
Hermiona
natomiast czuła się inaczej. Coś na kształt… współczucia? Tak, to było
współczucie, w dodatku szczere. Nie wiedziała o tym, co przeżyła Katie,
zachowywała się naturalnie, jak na sytuację, w której się znajdowała. Nie dała
nic po sobie poznać.
– Malfoy… ja… nie
wiedziałam – powiedziała, kiedy cisza była zbyt przytłaczająca.
– A niby skąd mogłabyś
o tym wiedzieć? – spytał zdenerwowany. Żałował, że opowiedział jej to wszystko.
W końcu była przyjaciółką Pottera, mogłaby mu to wszystko wygadać. Czemu
wcześniej o tym nie pomyślał? – Nikomu ani słówka o tym, co powiedziałem,
jasne?
– Jak słońce, Malfoy.
– Podniosła się. – Wracamy?
– Wracamy –
warknął, po czym ruszyli w stronę plaży, na której kończył się ich poprzedni
wyścig.
.*.*.*.*.*.*.*.*.
Wieczorem, kiedy
na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, wszyscy zebrali się w Wielkiej Sali.
Od incydentu na
Wyspie Zakochanych, Draco nie odezwał się do panny Granger ani jednym słowem.
Nawet, gdy spotkali profesor Levis na błoniach, poszedł do Wieży Prefektów.
Hermiona została, opowiadając nauczycielce o Wyspie Zakochanych, a potem
zabrała ją tam. Była pracownica ministerstwa potwierdziła, że znaleziona przez
nią i Malfoya wyspa była jednym z Legendarnych Miejsc w Hogwarcie, dlatego po
przerwie świątecznej miała zostać zbadana przez fachowców – tak, jak to było ze
Szkółką Merlina.
W każdym bądź razie,
Draco nie odzywał się do niej. Wyjątkiem było, kiedy uczniowie dzielili się
opłatkiem, a los chciał, że trafiła mu się Granger.
Tak, jestem przyzwyczajony do swojego szczęścia – pomyślał.
– Losie, jak ja cię nienawidzę!
– Wesołych
Świąt, Malfoy – zaczęła Hermiona. – Życzę ci zdrowia, szczęścia, pomyślności,
spełnienia marzeń, wielu przyjaciół i… – zawahała się. – I prawdziwej
miłości.
– Nawzajem,
Granger – powiedział, po czym ułamali sobie po kawałku opłatka.
Wigilia minęła w
miłej atmosferze. Hermiona siedziała obok Seamusa, który także został w
Hogwarcie oraz obok jakiejś Krukonki z piątego roku. Porozmawiała z kilkoma
osobami, kilka z nich dopiero poznała. Draco natomiast siedział sam, chociaż co
jakiś czas zaczepiała go Puchonka z pierwszego roku, gadając jak najęta.
Blondyn porównał ją do Carmen i Melody, które miał okazję poznać na początku
października, kiedy to przypadkowo odkrył z Granger Szkółkę Merlina.
Ta, ciekawe, co jeszcze z nią odkryję… Losie, dlaczego ona? Nie wiem,
mogłeś na mnie nasłać którąś Greengrass, ale dlaczego Granger? Przecież moje
grzechy mogę odpokutować w inny sposób! – krzyczał w myślach. Potem dodatkowo
zastanawiał się, dlaczego przyjął pakt o nieagresji, który zaproponowała mu
Hermiona. – Cóż, Zabini w końcu
przekazał mi swoją głupotę. A Pansy mówiła, że to nie jest zaraźliwe… –
wyjaśnił sobie.
Kiedy kolacja
trwała dobrą godzinę, a panna Granger była w środku rozmowy z Seamusem na temat
mugolskich łatwopalnych rzeczy, Draco zaczepił jakiś Krukon z szóstej klasy.
Nazywał się Frank, a przynajmniej tyle zapamiętał. Był najstarszy ze
wszystkich uczniów Ravenclawu, którzy zostali, dlatego chciał się zapoznać z
Draco, który był wtedy jedynym Ślizgonem w szkole. Frank był nawet znośny, jeśli
chodzi o rozmowę, zdecydowanie lepszy niż niektórzy ze Slytherinu (czytaj:
Crabbe i Goyle oraz Tracey Davids, wstrętna plotkara). Ba, nawet go trochę
polubił.
Salazarze, co ze mną nie tak? To drugi Krukon, którego lubię. I w
dodatku zwierzałem się Granger! Jeszcze trochę, a będę miał łóżko tuż obok
Lockharta – przeszło mu przez myśl.
.*.*.*.*.*.*.*.
Następnego dnia,
gdy Hermiona zeszła do salonu, zauważyła leżące tam paczki. Gdyby była mały
dzieckiem z krzykiem podbiegłaby do nich. Jednak, jako dorosła już kobieta,
uśmiechnęła się tylko, po czym podeszła do prezentów. Kiedy otworzyła paczkę od
Harry’ego, koło niej pojawił się Draco. Także otrzymał wiele paczek.
Potter podarował
Hermionie czarne rękawice do Quidditcha. Owszem, dziewczyna świetnie sobie bez nich
radziła, czasem nawet było jej wygodniej grać bez nich. Jedyną wadą ich braku,
był częsty ból dłoni – kafel był dosyć ciężką piłką, a rzucony przez Deana
leciał naprawdę szybko. Nic więc dziwnego, że czasem miała sine dłonie.
Ron kupił dla
niej duży kalendarz w formie książki i kilka mugolskich długopisów. Kalendarzyk
był obity w czarną, sztuczną skórę, co sprawiało, że był śliczny i wyjątkowo
elegancki. Weasley musiał naprawdę przemyśleć kupno prezentu dla niej. Panna
Granger wolała pisać mugolskimi długopisami niż piórem. Ciągłe moczenie
końcówki w atramencie czasem doprowadzało ją do szewskiej pasji, szczególnie,
kiedy spieszyła się z pisaniem. A kalendarzyk bardzo jej się przyda, w końcu
dziewczyna lubiła mieć wszystko zapisane, a dodatkowo ułatwiłoby jej to naukę
do owutemów. Codziennie będzie wpisywała tematy, których już się nauczyła.
Ginny podarowała
Hermionie nową torbę do szkoły, która podobna była do notatnika. Także została
wykonana z czarnej sztucznej skóry, tylko pasek był materiałowy. Hermiona
widziała podobne torby u mugolskich nastolatek. Od państwa Weasley otrzymała
sweter i słynne toffi matki Rona.
Hermiona
zobaczyła jeszcze jedną, małą paczuszkę pod choinką, która także została
zaadresowana do niej. Co ciekawe, na bileciku zostało wpisane tylko jej
nazwisko. Zaintrygowana podniosła ją i przeczytała wiadomość, która została
napisana z tyłu:
Za każdym razem,
kiedy będziesz chciała coś do mnie powiedzieć – zjedz to.
D. Malfoy
Dziewczyna
rozpakowała paczuszkę. Kiedy podniosła wieczko pudełka, zobaczyła… Klejące
Karmelki. Zmrużyła oczy, podnosząc jednego cukierka. Cóż, to było pomysłowe.
Jasno dał jej do zrozumienia, że ma się do niego nie odzywać. Działanie
Klejących Karmelków było proste – za każdym razem, gdy zjesz cukierka, skleja
on twoje usta, przez co nie możesz wydać z siebie innego dźwięku niż mruczenie
pod nosem. Oryginalne... I uświadomiło jej, że sekret, który zdradził jej Draco
niewiele zmieniał w ich relacji.
W tym czasie,
kiedy Hermiona rozpakowywała swoje prezenty, Draco robił to samo. Od Diabła
dostał żel do włosów oraz zieloną koszulkę. Od przodu wyglądała, jak normalna
mugolska koszulka. Kiedy tylko spojrzał na jej tył, zobaczył, o co chodziło
Blaise’owi. Z tyłu napisane było „Książe Slytherinu”.
Pansy podarowała
mu grubą książkę. Gdy przeczytał jej tytuł, uśmiechnął się. Quidditch: rekordy, najlepsze taktyki oraz
najskuteczniejsze zagrania to książka, którą Draco chciał mieć od
zawsze. Przyjaciółka wiedziała, że bardzo chciał ją przeczytać. Malfoy
wiedział, że pięknie podziękuje Pansy, kiedy tylko ją zobaczy.
Od Carvera
otrzymał Ognistą Whisky. I wtedy zobaczył małą paczuszkę. Zdziwił się, w końcu
nie miał nikogo bliskiego, żeby mu coś podarował. Chyba, że Zabini chciał mu
spłatać figla… W każdym bądź razie postanowił, że otworzy ją. W razie czego,
będzie miał dużo czasu, żeby pozbyć się skutków kawału. Spojrzał na bilecik i
oczytał swoje imię i nazwisko, napisane starannym pismem. To dało mu do
myślenia – Diabeł pisał, jak kura pazurem i nie było szans, żeby to on napisał.
Potem odwrócił karteczkę i przeczytał znajdującą się tam treść. Nie zadawał
sobie sprawy, że w tym czasie Hermiona robi to samo, co on.
On świetnie
pasuje do miny, którą zawsze robisz. Poznaj swoje prawdziwe "ja"
Malfoy.
H. Granger
Zaintrygowany
chłopak uniósł wieczko, a jego oczom ukazał się… lizak. Jednak nie był to byle
jaki lizak, a Kwasior Cytrynowy. Cóż, to było sprytne – jasno dała mu do
zrozumienia, że cały czas się krzywi, wyglądając, jak głupek. Mimo wszystko,
postanowił podziękować… za pamięć? Tak, to bardzo możliwe.
– Dziękuję,
Malfoy. – Usłyszał głos Hermiony, która wychyliła się zza choinki.
– Ja też
dziękuję, Granger.
.*.*.*.*.*.*.
Kilka dni później
Malfoy zdecydował ponownie odezwać się do Hermiony. Samotność zaczęła mu
poważnie doskwierać. Nienawidził jej bardziej niż dziewczyny. Owszem, czasem
rozmawiał z Frankiem, jednak to nie wystarczało. Brakowało mu przyjaciół,
którzy mieli wrócić za kilka długich dni! Toż to było niesprawiedliwe!
– Cześć,
Granger – zwrócił się do niej, kiedy wstał rano. Oczywiście, jak to Malfoy
musiał zaspać na śniadanie.
– Cześć,
Malfoy – odpowiedziała zdziwiona. Chłopak unikał jej od kilku dni, po czym mówi
jej „cześć”. To nie jest normalne,
stąd zdziwienie w jej głosie.
– Co
robisz? – spytał, siadając na fotelu.
– Czytam –
mruknęła, po czym wróciła do lektury.
– A co tam
u ciebie?
– Nic
ciekawego, Malfoy. – W jej głosie słychać było irytację, ale nie podniosła
głowy znad książki.
– Nie poszłaś
do Wieży Gryffindoru?
– Nie,
Malfoy, nie poszłam, jak zresztą widać.
– Nie
denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie – zaśmiał się, a panna Granger omal nie
zabiła go wzrokiem. I kiedy tylko się uspokoił, postanowiła dokończyć książkę.
I gdy tylko przeniosła swój wzrok na litery, chłopak ponownie się odezwał. –
Nudzi mi się.
– To się
czymś zajmij – syknęła.
– Dobrze. –
Hermiona prawie się uśmiechnęła na te słowa. Owszem, zawarła z nim pakt o
nieagresji, jednakże chłopak nadal ją irytował. Już miała nadzieję, że zajmie
się czymś i da jej święty spokój. – Tylko nie wiem czym.
– Cholera
jasna, Malfoy! – krzyknęła, zamykając książkę. – Co ja mam ci na to poradzić? –
Odetchnęła. – Przez ciebie coraz więcej przeklinam.
– To moja
specjalność. – Spiorunowała go spojrzeniem. – A co do pytania, to… jakie
jeszcze sporty mugole uprawiają w zimę?
– Naprawdę
chcesz robić coś… mugolskiego? Ty? I to z własnej woli? – Zdziwiła się.
– A czemu
by nie? Łyżwy były nawet spoko. – Na te słowa Gryfonka westchnęła. Skoro chciał
się dowiedzieć czegoś jeszcze o mugolskich sportach, to proszę bardzo. A nuż,
może się jeszcze przekona do mugoli?
– Wiesz,
może to nie końca sport, ale mugolskie dzieci to uwielbiają. – Uśmiechnęła się
pod nosem, miała genialny pomysł.
.*.*.*.*.*.
– Już nigdy
ci nie zaufam, Granger. N–I–G–D–Y!
– A czy ty
kiedykolwiek mi ufałeś?
– Nie i nie
zamierzam.
– No
właśnie. – Przewróciła oczami.
– Kurde,
Granger, jestem cały mokry. – Kiedy tylko weszli do szkoły, zdjął z siebie
przemoczoną kurtkę. – To nie był sport. To nawet nie była zabawa, tylko jakieś
głupie tarzanie się w śniegu! I ty mówisz, że mugole to lubią? Ha! Od zawsze
wiedziałem, że są nienormalni, ale żeby aż tak?
– To nie moja
wina, że cały czas spadałeś! – oburzyła się. To absolutnie nie była jej wina,
że nie wytłumaczyła mu, jak dokładnie korzysta się z sanek. Przecież to takie
oczywiste, myślała, że takie rzeczy się wie. Cóż, myliła się. – A mugole wcale
nie są nienormalni, to ty jesteś porąbany.
– Hej! Wcale nie
jestem porąbany! Po prostu nie wiedziałem, że mugole lubią zjeżdżać z górki na
ławkach. To głupie i nielogiczne.
Draco nie polubił
zjeżdżania na sankach. Co i rusz z nich spadał, wywołując u Hermiony salwy
śmiechu. Za każdym razem, kiedy kazał jej przestać, ta śmiała się jeszcze
głośniej, denerwując chłopaka. Chwilami miał ochotę zapomnieć o ich pakcie o
nieagresji i powiedzieć, co naprawdę myślał. W takich momentach chwytał sanki i
ponownie wchodził na górę. Przecież będzie miał jeszcze tyle okazji, żeby jej
to wypomnieć.
Gryfonka
zachowywała się, jakby Malfoy nigdy nie opowiedział jej o swojej przeszłości.
Zdecydowanie ułatwiło im to życie, chociaż panna Granger często o tym myślała.
Ta historia momentami wydawała się być tak absurdalna, że równie dobrze Malfoy
mógł ją wymyślić na poczekaniu. Z drugiej strony, gdyby to było kłamstwo, nie
zdenerwowałby się i nie zależałoby mu na tym, żeby nikt się o tym nie
dowiedział. Zresztą, nawet by się nie zawstydził, bo niby czym?
Draco też udawał,
że nic się nie wydarzyło. Ukrywał w sobie także chęć rzucenia się na dziewczynę
i użycia na niej Obliviate. Prawdopodobnie nie udałoby mu się, ponieważ
Hermiona była mistrzynią zaklęć i z pewnością obroniłaby się przed jego
atakiem. Jednak kto mu zabroni marzyć?
– Nareszcie
jesteśmy… – powiedział z ulgą. – Już mam dość tego marznięcia! Granger, już
nigdy cię nie poproszę, żebyś mi pokazywała coś mugolskiego. – W salonie ruszył
w stronę schodów prowadzących na piętro należące do chłopców. – Nie wiedziałem,
że jesteś taka wredna.
– Dziękuję i
polecam się na przyszłość – odpowiedziała ironicznie, kiedy zdejmowała kurtkę,
siadając na fotelu.
– Nie skorzystam!
– krzyknął Draco, będący piętro niżej. Następnym, co usłyszała, to dźwięk
zamykanych drzwi. Wtedy roześmiała się głośno, wiedząc, że chłopak jej za to
nie ochrzani. W końcu tego nie słyszał, czyż nie?
.*.*.*.*.
Następnego dnia był trzydziesty pierwszy grudnia.
Sylwester.
Hermiona ten poranek spędzała w Wieży
Gryffindoru. Grała z Seamusem w mugolskie karty, a młodsi uczniowie wpatrywali
się w ich rozgrywkę. Gra była niezwykle wyrównana, raz górowała dziewczyna, raz
chłopak. Jakiś chłopak z trzeciej klasy zbierał zakłady, biorąc przykład z
Ogóra. W końcu wygrał Finningan, na co Hermiona tylko prychnęła.
– Po prostu miał farta i tyle – stwierdziła,
jednak za chwilę roześmiała się.
– Nie możesz zdzierżyć, że jestem lepszy.
– Raz ze mną wygrałeś i już myślisz, że jesteś
lepszy? Dobre sobie! Tasuj te karty, umiesz grać w makao? – spytała, unosząc
brew.
– Pewnie, to moja ulubiona gra. – Seamus
uśmiechnął się wyzywająco. Ich wymianę zdań przerywały śmiechy młodszych
uczniów. Ani panna Granger, ani Finnigan nie brali tego na poważnie, śmiali się
razem z nimi.
Kolejna rozgrywka należała do Hermiony,
zdecydowanie. Nie tylko miała bardzo dobre karty, ale także potrafiła układać
długie schodki z kart. Seamus ucieszył się, kiedy Hermiona musiała dobrać
dwadzieścia kart. Jednak dziewczynie kompletnie to nie przeszkadzało, wręcz
cieszyła się, że tyle ich ma, bo większość z nich była mocna i przydatna. Te,
które były jej niepotrzebne, pozbyła się na początku. Ale się jej przeciwnik
zdziwił, kiedy położyła na raz piętnaście kart, zostając z jedną. Był w takim
szoku, że zapomniał powiedzieć „Stop Makao”, dzięki czemu szatynka nie musiała
dobierać kolejnych pięciu kart. Chłopak z nadzieją położył czwórkę z nadzieją,
że zatrzyma ją na jedną kolejkę. Niestety, dziewczyna miała drugą czwórkę i gdy
ją kładła, Finnigan zaczerwienił się ze złości. Potem usłyszał przepełnione
zadowoleniem podziękowania za grę i rzucił swoje karty na stół. Ci, którzy
obstawiali Hermionę, cieszyli się z wygranych zakładów, natomiast zwolennicy
chłopaka mówili, że każdemu zdarza się przegrać. Mieli całkowitą rację.
Potem zaczęła się rozmowa na temat planów na
wieczór. Większość osób żałowało, że nie będzie żadnej imprezy. I wtedy
Hermionę olśniło.
Przecież miała zgodę od profesor Vector!
Jakież było zdziwienie Gryfonów, kiedy to
powiedziała. Natychmiast wydała polecenia, co mają zrobić, a sama wyszła. W jej
interesie było powiadomić dyrektor o tym, co będzie się działo w Wieży
Gryffindoru oraz zaprosić uczniów z innych domów – jako prefekt naczelna znała
hasło do każdego Pokoju Wspólnego. Dziewczyna nie była świadoma tego, że
właśnie koledzy i koleżanki z jej domu przyznali jej tytuł Najlepszej Prefekt
Hogwartu.
.*.*.*.
Kiedy Draco
wchodził na siódme piętro u boku panny Granger, myślał, że obserwujący go z
otchłani piekieł Salazar Slytherin w życiu mu tego nie wybaczy. Zresztą sam nie
wiedział, dlaczego to robi.
Eh, Draconie Malfoyu, ty nie zrezygnujesz z zabawy, nawet w Wieży
Gryffindoru – pomyślał. Przyznał sobie całkowitą rację, nigdy by sobie nie
wybaczył Sylwestra spędzonego w samotności. – A więc przepraszam cię, Slytherinie, że cię zawiodłem! Swoje grzechy
odpłacę godnie i sprawiedliwie.
Kiedy szatynka
wypowiedziała hasło, dzięki czemu Gruba Dama ustąpiła, poczuł dziwne ukłucie w
żołądku. Pierwszy raz wchodził do Pokoju Wspólnego Gryfonów… Naprawdę tak było!
Mimo, że Katie należała do tego domu, to nigdy, przenigdy nie miał okazji tu
być. A skończyło się to tak, że Granger go tu przyprowadziła. Cudownie,
nieprawdaż?
W salonie
siedziało kilkanaście osób, wszyscy ładnie ubrani. Nawet Hermiona miała na
sobie sukienkę, co zszokowało wszystkich zebranych. Ku zdziwieniu Malfoya,
także się umalowała – co prawda to tylko rzęsy, w dodatku wyjątkowo delikatnie
potraktowane tuszem, ale jednak. I tak to był największy makijaż, w jakim ją
widział, nie licząc jej urodzin, oczywiście. On sam był ubrany na czarno, chcąc
podkreślić swoją ciemną stronę. Jego ciemna koszula była podwinięta do łokci,
odkrywając ledwo widoczny Mroczny Znak wypalony na lewym przedramieniu. Długi
czas Draco próbował się go pozbyć, ale udało mi się jedynie sprawdzić, że
wyblakł.
Gdy tylko portret
zatrzasnął się, ubrana w błękitną sukienkę do kolana Hermiona odezwała się:
– Hej, cisza! –
krzyknęła. – Czy to już wszyscy? – spytała.
– Tak – odezwał
się Seamus, siedzący w rogu salonu przy stoliku z licznymi przedmiotami i
proszkami.
– W takim razie
proszę was, żebyście mnie posłuchali. – Wszyscy zebrani popatrzyli na
dziewczynę, która stanęła na stoliku, żeby być dobrze widoczną. – Ten wieczór
spędzimy, jak typowi mugole, czyli jest ogólny zakaz używania magii.
Odpowiednie zaklęcia zostały już rzucone, dlatego różdżki nikomu się nie
przydadzą. Każdy musi swoją włożyć do tego pudełka. – Uniosła karton, do
którego wrzuciła swój magiczny atrybut. – Teraz. – Wszyscy kolejno podchodzili
do niej i oddawali swoje różdżki. – Malfoy, jak każdy, to także ty – mruknęła,
na co blondyn poczęstował ją kpiącym uśmiechem. Potem, niechętnie, ale jednak,
wrzucił swoją różdżkę do pudełka.
– Zadowolona? – spytał
cicho.
– Nawet nie
wiesz, jak bardzo. – Zmrużyła oczy. – A teraz do rzeczy – dodała głośno –
wszyscy mają zachowywać się kulturalnie, zrozumiano? – Wszyscy, prócz Draco,
kiwnęli potakująco. – Czy każdy ma swoją kurtkę, tak jak prosiłam. – Kolejne
potwierdzenie. – Dobrze, w takim razie mam wam do przekazania kilka rzeczy i
zaczniemy. Po pierwsze, to nie jest typowa mugolska impreza. Nie znajdzie się w
tym pomieszczeniu żaden alkohol, ponieważ zdecydowana większość zebranych tutaj
uczniów jest niepełnoletnia nawet według prawa czarodziei, a wolimy nie
ryzykować. Po drugie, wolno korzystać ze wszystkiego, co tutaj jest. Po
trzecie, Seamus zaraz uruchomi mugolskie radio. Po czwarte, po powrocie z błoni
każdy bez wyjątku idzie do swojego dormitorium, jasne? W takim razie zaczynamy!
.*.*.
Godzinę później
Draco był najbardziej pożądanym partnerem do tańca. Jako, że nie mógł usiedzieć
w jednym miejscu, cały czas zapraszał dziewczyny w różnym wieku do tańca.
Zaczął od Krukonek, żeby potem przejść do Puchonek, których było najmniej. Na
końcu wziął się za najliczniejszą grupę Gryfonek. Reszta kolegów też chętnie
prosiła koleżanki do tańca, jednak nie powtórzyli jego fenomenu.
Hermiona również
była rozchwytywana, ale w zupełnie innej kategorii – gry w karty. Najczęściej
grała w makao, chociaż zdarzył się jej raz poker – oczywiście nie na pieniądze,
bo w życiu by się na to nie zgodziła. Co ciekawe, żadna dziewczyna nie grała,
była sama. Około godziny dwudziestej drugiej, kiedy prawie przegrała z Frankiem
z Ravenclawu, do grupy dołączył Malfoy.
– Teraz ja chcę
pokonać Granger! – zawołał ochoczo. Gdy tylko Frank zszedł ze stołka, sam go
zajął.
– Jesteś tego
pewien, Malfoy? – spytała tajemniczo, podnosząc wzrok znad tasowanych przez
siebie kart.
– Jak niczego –
odparł, jednak brzmiało to bardziej, jak westchnienie. Był wykończony przez
ciągłe tańczenie. Kto by pomyślał, że pierwszoklasistki są aż takie energiczne?
Nawet ktoś z jego kondycją czasem wymiękał.
– Z nią jeszcze
nikt nie wygrał – dodał cicho Seamus.
– W takim razie
niech będzie poker – zignorował słowa Finnigana.
Ta rozgrywka była
na tyle ciekawa, że nawet kilka dziewczyn postanowiło się jej przyjrzeć.
Oczywiście, kibicowały Draco – bo jak mogłoby być inaczej. Początkowo chłopak
radził sobie całkiem nieźle, wręcz górował nad Hermioną. Kiedy dziewczyna
zdenerwowała się z tego powodu, czuł dumę. Nie przewidział jednak, że zbyt
szybko stwierdził swoją wygraną. I kiedy to panna Granger zaczęła górować, czuł
się dosyć zdezorientowany. Owa dezorientacja trwała do samego końca gry.
– Wygrałam! –
oznajmiła ucieszona. Draco skomentował to tylko przewróceniem oczami.
– Taaa, gratuluję
– rzucił niechętnie, schodząc ze stołka. Na jego miejscu natychmiast usiadł
Seamus.
– Dobra,
Hermiono, szybka rozgrywka, bo muszę szykować interes. – Finnigan uśmiechnął
się szyderczo.
– Znowu chcesz
przegrać?
– Pewnie!
W tamtym momencie
Draco odszedł od grupki, siadając obok jakiejś dziewczyny, z którą raz tańczył.
Z tego, co kojarzył, to chodziła na piąty rok. Widział, że chciała coś do niego
powiedzieć, ale nie bardzo wiedziała co. Blondyn nawet nie zaszczycił jej swoim
spojrzeniem, po prostu siedział obok, nie odzywając się. Kiedy już zdecydowała
się coś powiedzieć, szybko założyła kosmyk włosów za ucho i otworzyła usta. I
wtedy przerwał jej Frank.
– Lucy,
zatańczysz? – spytał.
– Znowu? Nie,
widzisz ja…
– Ja chętnie z
tobą zatańczę – odezwał się Draco. Lucy osłupiała. Chciała zaprzeczyć decyzji
chłopaka, jednak ten był już na parkiecie z Frankiem. Jako samiec alfa, za
którego się uważał, nie pozwolił zrobić z siebie kobiety w tańcu, dlatego to on
prowadził. Przyglądające się temu pierwszoklasistki śmiały się w niebogłosy,
głównie dlatego, że Malfoy robił głupie miny za każdym razem, gdy Frank był do
nich tyłem, a on przodem.
Genialna niańka dla dzieci – pomyślała z przekąsem Hermiona, która
przez chwilę przyjrzała się tej sytuacji. Wraz z jej partią gry, skończyła się
piosenka w radiu.
A potem stało się
coś, czego w życiu się nie spodziewała. Kiedy chwyciła karty, żeby ponownie je
potasować, przygotowując się do kolejnej rozgrywki, ktoś zgrabnie wyjął je z
jej dłoni. Dziewczyna, całkowicie niespodziewająca się tego, sprawdziła, kto
jest owym intruzem. Okazał się nim być Draco, który właśnie kładł karty na
stolik i wyciągnął dłoń w jej stronę. Szatynka nie mogła w to uwierzyć… Malfoy
zapraszał ją do tańca!
– Pewnie mu
odmówi. – Usłyszała cichy głos Lucy. – To kujonka, nie umie się bawić.
Wtedy złapała
jego dłoń, wstając ze stołka. Spojrzała w oczy dziewczyny, uśmiechając się przy
tym. Mimo, że nie było w tym żadnego wrednego podtekstu, to zdenerwowała
Puchonkę.
– Nie masz już z
kim tańczyć, że poprosiłeś mnie? – spytała, na co Draco uniósł lewą brew.
– Nie.
– Nie? – zdziwiła
się.
– Nie –
powtórzył. – Tańczyłem już z każdą, a co najlepsze zostawiłem na koniec. –
Okręcił ją.
– Czekaj, Malfoy,
zaczynam ci wierzyć.
– To bardzo
dobrze. Zresztą, jesteś najstarsza, co wyklucza pozwanie mnie o pedofilę –
zaśmiał się, patrząc jej w oczy.
– Naprawdę nie
musisz mi opowiadać o swoich zainteresowaniach, Malfoy. Szczerze mówiąc, to
mało mnie to obchodzi – stwierdziła.
Potem zapadła
cisza, jakby zastanawiali się, co powiedzieć. W międzyczasie Hermiona usłyszała
kilka ciekawych obelg na swój temat, którymi Lucy częstowała swoją koleżankę.
Owszem, nie była świadoma, że Gryfonka ją słyszy, dlatego nie hamowała się. I w
ten sposób Hermiona została brzydulą, głupią kujonką, wredną żmiją, łatwą
panienką, dziewczyną niewartą Malfoya oraz wiele, wiele innych. Jednak Hermiona
kompletnie się tym nie przejęła, bo niby czym? Zazdrosną szesnastolatką?
– O, proszę,
teraz leci wolny – powiedział Draco, kiedy zaczęła się kolejna piosenka. –
Teraz ta głupiutka Puchonka będzie jeszcze bardziej zazdrosna. Naiwne dziewczę
– zaśmiał się, przyciągając Hermionę bliżej.
– Hej, co ty
robisz?
– Tańczę? –
spytał retorycznie. – Ja na twoim miejscu cieszyłbym się, Granger. Jesteś
jedyną, z którą tańczę drugi raz.
– I z tego mam
być zadowolona?
– Pewnie! Jeszcze
kiedyś, jak będę jeszcze bardziej sławny, jeden taniec ze mną wart będzie
miliony galeonów – stwierdził dumnie. – A poza tym, to twoja ostatnia szansa w
życiu, żeby ze mną zatańczyć. Jutro nasz pakt wygasa.
– Pamiętam.
.*.
Malfoyowi tak
spodobało się w Wieży Gryffindoru, że nie chciało mu się wychodzić na dwór.
Kiedy Hermiona powiedziała mu, że jest tam szampan, blondyn był ubrany jako
pierwszy. Szatynka była zbyt szczerą osobą, by kłamać, dlatego w tym wypadku
jej zaufał.
Kiedy inni
odliczali, blondyn przeglądał się dziwnym strzałom, które rozstawił Seamus. To
było takie dziwne, takie… mugolskie.
Aż ciarki go przeszły, gdy pomyślał o tym, jak jego ojciec mógł skomentować tę
sytuację. Brrr…
Gdy reszta
krzyknęła „Pięć”, Finnigan wcisnął mu w dłoń kieliszek z szampanem. Oprócz
niego taki kieliszek miały trzy osoby: Hermiona, Seamus i Frank. Przy „Dwa”
Gryfon wziął jakiś mugolskie urządzenie dające ogień i podpalił lont.
– SZCZĘŚLIWEGO
NOWEGO ROKU! – krzyknęli wszyscy, po czym zaczęli składać sobie życzenia.
I wtedy
fajerwerki zaczęły wystrzeliwać. Draco patrzył na nie, jak urzeczony. Były
podobne do tych czarodziejskich, chociaż nie układały się w żadne dziwne
kształty i miały więcej kolorów. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że z uśmiechem
obserwuje niebo, zapominając o szampanie. Gdy pokaz się kończył, usłyszał cichy
głos panny Granger:
– Szczęśliwego
nowego roku, Malfoy.
– Nawzajem,
Granger. A przynajmniej szczęśliwego roku aż do końca naszego paktu –
odparł z uśmiechem.
____________________
Cześć!
W końcu
pojawiam się z rozdziałem, choć myślałam, że nigdy go nie skończę. Ma grubo
ponad 10 stron i około 5,5k słów, więc to nie byle co! :D
W tym
rozdziale zawarte było wiele rzeczy, odpowiedzi na pytania, które zadane były w
poprzednich rozdziałach.
A jeżeli
chodzi o Katie, to pomysł na wprowadzenie jej zrodził się w mojej głowie, kiedy
pomyliłam ją z Hermioną... Dla jednych mogą być one podobne, dla innych nie -
dla mnie i Draco są podobne.
Mam
nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i czekam na Wasze opinie ❤
Pozdrawiam
serdecznie,
Feltson
Dziękuję
także za 20k wyświetleń i 35 obserwacji - nawet nie wiecie, jak mnie
motywujecie ❤
Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDobrze :D ❤
Usuńoby następny był szybciej. niech malfoy usycha z niedoboru romantyzmu jak mu się zakończy rozejm z mionkom
OdpowiedzUsuń*Mionką :)
UsuńWiesz, myślę, że długo się nie nacieszy "wolnością" :D
Postaram się go szybciej napisać, ale nie wiem co z tego wyjdzie...
Pozdrawiam,
Feltson
jak ja się cieszę z nowego rozdziału. Tyle szczęścia na raz, pięknie.
OdpowiedzUsuńRozdział cudny: Wyspa Zakochanych i już nie mogę się doczekać kolejnych miejsc z listy. Do tego prezenty świąteczne i Sylwester:D
BOSKO!!!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Każdy następny jest co raz lepszy i tylko pozostało mi już czekać.
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
Dziękuję ❤ Miło mi :)
UsuńPostaram się napisać szybciej następny ;)
Pozdrawiam,
Feltson
Nareszcie się doczekałam! Awww
OdpowiedzUsuńTwoje Dramione jest takie wspaniałe! Pełne radości, miłości i akcji!
Kocham je!
Relacja pomiędzy Malfoyem a Granger jest cudowna!
Malfoy zakochany w Katie?! Jak to?! Mega się zdziwiłam! Szkoda, że Katie nie żyje...
Życzę weny!
Dzięki :D ❤
UsuńJestem tu, żeby wszystkich zaskakiwać, haha :P XD
Miło mi, że rozdział Ci się spodobał :)
Pozdrawiam,
Feltson
Super rozdział! Oby tak dalej ;-) Weny!
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńŚwietny rozdział!!!! Kiedy następny?;D
OdpowiedzUsuńDzięki ❤ Myślę że niedługo :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!! Kiedy następny?;D
OdpowiedzUsuńOwww! :3 Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!
OdpowiedzUsuńOgółem uwielbiam motywy świąt i sylwestra, więc dla mnie cud, miód i orzeszki!
Czekam na ciąg dalszy. :D
Pozdrawiam i ślę wenę,
Er-Ka ♥
Dziękuję ❤ bardzo mi miło ❤ Cieszę się, że ci się podobało ;)
UsuńPozdrawiam,
Feltson
Nie umiem pisac dlugich komentarzy wiec :
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam wszystkie rozdzialy na raz! Mega wciągająca historia! Czekam na kolejny c: <3
Dzięki :D ❤ Fajnie, że Ci si podoba :)
UsuńPozdrawiam,
Feltson
Powiem Ci, że zaczęłam czytać dzisiaj i pochłonęłam wszystko! *~*
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twoje opowiadanie jest dosyć pomysłowe, wciągnęło mnie od początku i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Bardzo lekko się czyta i wydaje mi się to idealne na takie ciepłe wieczory z herbatą przy kominku. Rozwijaj się, pisz i bądź coraz lepsza!
Życzę weny ;3
Dziękuję ❤ Twój komentarz jest mega motywujący :D Aż mi cieplej na serduszku c:
UsuńPozdrawiam,
Feltson
*·* ^·^ <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPo porcji emotek coś napiszę :)
Draco aż za słodki, ale potrzebuję czegoś takiego.
Kocham! <3
Odkrycie Wyspy Zakochanych, Impreza Sylwestrowa, Odpakowywanie prezentów (świetne! <3) – dużo się działo.
Wspaniały rozdział i aż nie mogę się wysłowić. :*
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/
A i fajnie, że dedykacja dla mnie :* xD
UsuńNie ma za co :* Dzięki za komentarz ❤ miło mi :D
UsuńPozdrawiam,
Feltson
Cudowne! Boskie! Oh... Uwielbiam te klimaty... Oh, Ah!
OdpowiedzUsuńHahah, dzięki :D <3
UsuńWow
OdpowiedzUsuńOd 2 dni czytam twojego bloga i jestem zachwycona.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Na poczatku trochę coś mi nie pasowało, ale stwierdziłam że dalej na pewno będzie lepiej.
I nie pomyliłam się!
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam 😘
Dziękuję, niezmiernie mi miło ❤
UsuńI cieszę się, że postanowiłaś mi zaufać i kontynuować czytanie :) to wiele znaczy.
Pozdrawiam,
Feltson
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Powoli wkraczasz na 'wody Dramione' mam na myśli, że nasza ulubiona dwójka coraz bardziej ma się ku sobie. Ogólnie, świetnie się to czyta, napisane jest fenomenalnie! Opowieść Draco jest jak dla mnie bardziej wiarygodna od tej przedstawionej przez panią Rowling. Hermiona zdziwiła mnie tym współczuciem wobez Malfoya, ale pamiętać trzeba, że zawsze była bardzo pozytywną postacią. Jeszcze raz. Nie mogę wręcz doczekać się następnego rozdziału, bo ten jest cudowny! I stąd moje pytanie-kiedy ukaże się następny.?:)❤
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię ❤
UsuńSkoro już jesteśmy w temacie wód, to... że tak powiem, widać już światło latarni, ale to nie ta przystań. Ale nadal dążymy do Dramione :)
Rozdział powinien pojawić się w środku grudnia - narazie takie są moje plany, ale postaram się pospieszyć :)
Pozdrawiam,
Feltson
Dlaczego w spisie treści jest 14 rozdział, a nie potrafię na niego wejść? :(
OdpowiedzUsuń14 rozdział się jeszcze nie pojawił - jest w trakcie pisania :) Dodałam go do spisu z dopiskiem "w przygotiwaniu", by oznajmić, że nad nim pracuję :) :D Myślę jednak, że jeżeli czas mi tylko pozwoli, to opublikuję go w następnym tygodniu, ewentualnie za dwa :)
UsuńPozdrawiam,
Feltson
Jeej piękne. Czekam na następny rozdział 😉
OdpowiedzUsuńDzięki ❤
UsuńPojawi jutro :)