Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 5: Sto lat niech żyje nam!
Uczucie: Zdziwienie, irytacja
Czarnoskóry
chłopak leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Od ponad godziny zastanawiał
się nad prośbą dziewczyny. Czemu się zgodził? Nie tylko dlatego, że lubił
zajmować się takimi sprawami, ale także dlatego, że uwielbiał tę dziewczynę.
Zresztą, nadchodząca sobota i niedziela będzie bardzo pracowita, jak na niego.
Zazwyczaj zajmował się tylko pracami domowymi i słodkim lenistwem. Jednak teraz
będzie inaczej.
W tym samym
czasie rudowłosa dziewczyna zastanawiała się nad współpracą, która na nią
czekała. Na samą myśl o niej cieszyła się i trochę bała. Nie mogła być pewna,
co z tego wszystkiego wyjdzie. Musiała jednak zaufać swojemu wspólnikowi, tak
jak zrobiła to kiedyś. Bez jego pomocy cała ta akcja byłaby bezsensowna. Nie
pozostało jej nic innego, jak pracować przez cały weekend.
.*.*.*.*.*.*.
W Pokoju Wspólnym
Slytherinu siedziało kilka osób. Większość z nich nic nie robiła – kilku
chłopców z piątego roku grało w pokera, siostry Greengrass wraz z Tracey Davids
czytały magiczne pisemko modowe, Milicenta Buldstorde i Teodor Nott
odrabiali prace domowe, Vaisey z kolegami polerowali swoje miotły. W Pokoju
panował spokój i jako–taka cisza. Do czasu, kiedy Zabini nie wrócił ze
śniadania.
– Cześć
wszystkim! Cześć Milicento! Cześć Greengrassówny! Cześć Davids! Cześć Vaisey! –
krzyknął ucieszony. – I… cześć, Nott!
– Czego
chcesz? – zapytał cicho Teodor. Dobrze wiedział, że Blaise czegoś od niego
chciał, inaczej by go nie zaczepiał.
– Twej
pomocy, Notcie–Kocie – zaczął Blaise. Następne zdanie wyszeptał konspiracyjnie,
siadając obok kolegi i ignorując jego zdenerwowanie. Teodor nienawidził, gdy
Zabini nazywał go Nottem–Kotem, ale każde zwrócenie mu na to uwagi sprawiało,
że Blaise jeszcze chętniej używał tego określenia. – Potrzebuję eliksiru na
kaca i eliksiru energetycznego. Na cito.
– Znowu?
– Co:
znowu? Potrzebuję i koniec. – Pokreślił ostatnie słowo, klepiąc lewą dłoń
prawą.
– Dobra –
westchnął po chwili – mów ile i na kiedy. – Nie miał innego wyjścia. Kiedyś
odmówił Zabiniemu warzenia eliksiru, ale nie wytrzymał długo z tym
postanowieniem. Blaise nie znał słowa nie i
gdy tylko widział Teodora, natychmiast do niego podchodził i prosił o eliksiry.
W końcu chłopak nie wytrzymał i dla świętego spokoju uwarzył mu to, co chciał.
Później nie popełniał swojego błędu, chociaż kusiło go, żeby jeszcze raz
spróbować.
– Cztery
kociołki eliksiru na kaca i dwa eliksiru energetycznego. Na wtorek najpóźniej.
– Zabini rozsiadł się wygodniej w fotelu, oczekując na reakcję kolegi.
–
Zgłupiałeś już do reszty! Musisz ograniczyć tą Ognistą, bo tobie wyżera
mózg, a mnie zabiera czas! – wydał z siebie zduszony krzyk. Zwrócił na
siebie uwagę Milicenty, która właśnie robiła pracę na wróżbiarstwo.
– To nie
dla mnie, więc się uspokój – powiedział szybko Diabeł, podnosząc ręce w
obronnym geście. Następnie wytłumaczył Nottowi, po co mu te eliksiry.
Oczywiście, trochę było kłamstwa w tym, co powiedział, ponieważ dwa kociołki
eliksiru na kaca były zarezerwowane tylko dla niego.
– Trzeba
było tak od razu! Załatw mi składniki, a uwarzę ci to jeszcze dziś.
.*.*.*.*.*.
– A więc
pomożecie mi czy nie? – spytała dziewczyna z nadzieją, patrząc w oczy
koleżanek.
–
Oczywiście! Jestem pewna, że to spodoba się naszemu Ponurakowi! –
odpowiedziała blondynka. Swoją wypowiedzią nawiązała do sytuacji, w której
Gryfonka siedziała przy brzegu basenu i nie śmiała się z żadnego jej żartu na
imprezie piżamowej. Przecież to jest NIEMOŻLIWE z jej poczuciem humoru, a
Granger jednak tego dokonała.
– Ponurak,
też mi coś – mruknęła szatynka. – To, że ciągle się nie śmieje, ani nie
zachowuje jak idiotka nie oznacza, że jest ponurakiem…
– Ona nigdy
się nie śmieje, ani nie zachowuje jak idiotka. Jest taka… normalna. Zbyt normalna. Potrzeba jej
trochę szaleństwa!
Reszta dziewczyn
potaknęła, wzdychając.
.*.*.*.*.
Sobota była
kolejnym dniem, któremu towarzyszyła piękna pogoda. Ciepłe powietrze przywitało
uczniów Hogwartu. Tego dnia Hermiona siedziała cały czas w Wieży Gryffindoru.
Zaniedbała swoich przyjaciół i przez to miała wyrzuty sumienia. Co ciekawe
Harry i Ron nie mieli jej tego za złe. Wręcz przeciwnie, cieszyli się, że
Hermiona nawiązuje nowe kontakty. Dziewczynę zdziwiła ich reakcja, ale nic nie
odpowiedziała, tylko pomogła im w wypracowaniu z zaklęć.
Niedzielę
szatynka również spędziła w towarzystwie swoich przyjaciół. Jak okazało się,
nie zauważyli jej nieobecności tylko dlatego, że sami coś planowali. Nie
chciała pytać wprost o co chodzi, ale czekała, aż sami jej się zwierzą.
Niestety tak się nie stało. Mimo swojego delikatnego zawodu potrafiła dostrzec
dziwne zachowanie koleżanek i kolegów z domu. Co i raz szeptali w jej
obecności. Na początku pomyślała, że popada w paranoję. Starała się jednak nie
zwracać na to uwagi, co wychodziło jej dobrze. W poniedziałek sytuacja nie
zmieniła się na lepsze, a wręcz pogorszyła – takie zachowanie zauważyła u
większej liczby osób, również tych z innych domów. Ginny natomiast chodziła
dziwnie uśmiechnięta, co dodatkowo zaintrygowało dziewczynę.
– Co cię
tak cieszy? – spytała w końcu. Nie wytrzymała, ciekawość nad nią zwyciężyła.
Musiała wiedzieć, o co im wszystkim chodzi.
– Mnie?
Nic. Po prostu mam dobry humor. To źle? – odpowiedziała tajemniczo rudowłosa.
Hermionę nie usatysfakcjonowała ta odpowiedź, jednak nie dała tego po sobie
poznać.
–
Oczywiście, że nie. Po prostu byłam ciekawa…
I tak temat się
zakończył. Hermiona poszła pod salę, w której odbywały się lekcje starożytnych
runów. Kolejna zagadka zaczęła zajmować jej myśli i choć wiedziała, że dobry
humor przyjaciółki nie powinien jej dziwić, gdyż Ginny z natury była osobą
radosną, to jednak to dziwne uczucie nadal ją nękało.
We wtorek
Hermiona odkryła nurtującą ją tajemnicę.
.*.*.*.
Panna Granger
swój dzień zaczęła od śniadania w Wielkiej Sali. Była dziwnie niewyspana i
dlatego nalała sobie kubek kawy. Ron pochwalił ją, że nareszcie wyrobiła swój
gust kulinarny, na co dziewczyna zmierzyła go morderczym spojrzeniem. Chłopak
uśmiechnął się przepraszająco, a Hermiona dokończyła śniadanie oraz kawę. Nie
lubiła tego napoju i nawet nie próbowała tego ukryć. Ron natomiast był w pewien
sposób od niej uzależniony. Uwielbiał ją pić, kochał jej smak – między innymi
dlatego nie rozumiał, jakim cudem Hermiona jej nie znosiła.
Przez wszystkie
lekcje siedziała spokojnie i tak jak zwykle zgłaszała się, choć niemal cały
czas zastanawiała się, czy przyjaciele o niej zapomnieli… Nie, to
przecież niemożliwe. W końcu to jej przyjaciele, nie mogli tak po prostu
zapomnieć!
Po obiedzie i skończonych
zajęciach chciała wrócić do swojego dormitorium i w spokoju odrobić prace
domowe. Jednak zapomnieli. Była zła – w końcu kto by nie był? I kiedy myślała
nad przemową, którą poczęstuje ich następnego dnia, spotkała Ginny.
– Hermiona?
Szukałam cię – zaczęła ruda z delikatnym uśmiechem.
– O, cześć.
Czemu mnie szukałaś? – odpowiedziała sucho, jednak panna Weasley nie przejęła
się tym.
– Pomożesz
mi? – spytała z błagalnym błyskiem w oku.
– Pewnie, w
końcu od tego są przyjaciele. – Szatynka niechętnie ruszyła z przyjaciółką.
Wolałaby być w tamtym momencie sama, jednak grała za zwłokę, bo może jednak nie
zapomnieli…? Rudowłosa zaprowadziła dziewczynę do swojego dormitorium. Podeszła
do biurka i chwyciła jakąś książkę. Następnie wyznała przyjaciółce, o co jej
chodzi.
– Nie wiem
jak napisać to wypracowanie. – Podała podręcznik Hermionie.
– Hmmm… To
nie jest aż takie trudne, jak się wydaje. Daj mi pióro i pergamin.
Panna Granger
jeszcze raz przeczytała temat pracy domowej Ginny. Animagia – wady i zalety. Szatynka przypomniała sobie potrzebny
materiał niemal natychmiast. Zaczęła pisać i przy okazji wszystko tłumaczyła
pannie Weasley.
– Proszę. –
Po pewnym czasie podała pergamin dziewczynie. – Pamiętaj tylko, żeby przepisać
to na czysto, bo inaczej obie będziemy miały problemy. – Wstała i wzięła swoją
torbę.
– Gdzie ty
się wybierasz? – spytała Ginny. – Przecież nie zaciągnęłam cię tu tylko
dlatego, że potrzebowałam pomocy! – Podeszła do szafy, otworzyła ją i wzięła
coś do ręki. – Wszystkiego najlepszego, kochana! – Przytuliła się do Hermiony,
której zmiękło serce. Złość, którą czuła, całkowicie minęła. – Życzę ci dużo
zdrowia, szczęścia, pomyślności, wielkiej miłości, cudownych przyjaciół. – Po
tych słowach zaśmiała się. – Co ja gadam? Przecież jestem cudowna… –
dodała żartobliwie. – Życzę ci także spełnienia marzeń i wszystkiego
czego sobie tylko zapragniesz. – Pocałowała ją w policzek i podała prezent.
– Dziękuję
– powiedziała Hermiona i rozdarła papier. – Czy to…
– Tak. To
są ciuchy, w których będziesz wyglądać olśniewająco.
– Gdzie ja
to założę? – zdziwiła się. Nigdy nie chodziła w sukienkach, ostatni raz była w
jednej na ślubie Billa i Fleur.
– Nie wiem,
musisz kombinować. – Ginny wzruszyła ramionami.
– Ginny, ta
sukienka jest piękna, ale niepraktyczna. I te szpilki… To nie mój styl –
wyznała panna Granger oglądając prezenty, które dostała.
W paczce
znajdowała się sukienka, sięgająca do połowy ud. Miała kolor biały i była na
bardzo cienkich, niemal niewidocznych ramiączkach. Do talii, góra sukienki
wyglądała na sztywną, choć w rzeczywistości tak nie było. Od talii spódnica
wykonana była z bardzo delikatnego, prześwitującego materiału. Było go na tyle
dużo, że nie widać było nóg, ale delikatność została zachowana. W paczce
znajdowały się także białe buty z czarną podeszwą na sześciocentymetrowym
obcasie.
–
Wiedziałam, że ci się spodobają – stwierdziła ruda z dumą w głosie. – Ale
chyba jeszcze nie spojrzałaś, co masz jeszcze w tym cudownym pudełku. –
Panna Granger zdziwiła się. Dostała sukienkę i buty, które z pewnością
nie były tanie, a Ginny dała jej coś jeszcze. Tym czymś okazała się być kosmetyczka po brzegi wypełniona
kosmetykami. Tusze, błyszczyki, szminki, cienie do powiek i wiele innych.
Hermiona była w szoku. Ginny dobrze wiedziała, że nie będzie tego używać,
jednak stwierdziła, że każda kobieta musi mieć własną kosmetyczkę. Nawet, jeśli
się nie maluje.
– Wiesz, że
ja tego nie użyję, prawda? – spytała niepewnie.
– Wiem, ale
mimo wszystko, chcę, żebyś to miała. Tak na wszelki wypadek. – Ginny
uśmiechnęła się. – A teraz sprawię, że będziesz wyglądała jak bogini.
– A po co?
– zapytała panna Granger.
– Chcę ci
uświadomić, że możesz wyglądać lepiej, niż połowa Hogwartu. – Chwyciła
szczotkę. – A poza tym założyłam się z Ramoną, czy dasz się w to ubrać. Już ja
jej pokażę!
Dwie godziny
później Hermiona była gotowa. Dzięki Ginny wyglądała jak anioł. Dosłownie.
Sukienka i buty, które dostała idealnie na nią pasowały. Bardzo ładnie
kontrastowały z opalenizną, której dorobiła się w Australii. Jej makijaż był
ledwie dostrzegalny i podkreślał jej urodę. Na włosy rzucono jej kilka zaklęć,
przez co opadały na plecy miękkimi falami. Dziewczyna nadal nie rozumiała,
dlaczego przyjaciółka ją tak wystroiła, ale nie sprzeciwiała się jej. Rudowłosa
wymyśliła sobie, że musi pokazać Hermionę Ramonie, Amber i Pansy, gdyż, jak to
określiła, kopary im opadną aż na
parter, a szczególnie Ramonie. Gdy dotarły do portretu Cichej Charlotte –
obrazu pilnującego Wieży Prefektów – rudowłosa jeszcze poprawiła kosmyk włosów
przyjaciółce.
– Wyglądasz
bosko – powtórzyła.
– Wiem,
mówiłaś mi to już kilkanaście razy – mruknęła panna Granger. – Przyjaźń i nauka
– zwróciła się do Charlotte. W odpowiedzi kobieta z portretu pokiwała głową. –
Jak to hasło się nie zgadza? To niemożliwe…
Ginny podeszła do
obrazu i w miejscu, gdzie znajdowało się ucho szepnęła: Niezła biba. Charlotte ustąpiła. Hasło
zostało zmienione przez Pansy, o czym Hermiona nie została poinformowana.
– Jak to
jest, że ty znasz hasło, a ja nie? – powiedziała Hermiona, wchodząc do
salonu skąpanego w ciemności. – Chyba spędzasz tu za dużo czasu…
–
NIESPODZIANKA! – krzyknęły osoby znajdujące się w pomieszczeniu, w tym
samym czasie włączając światło.
Hermiona stała
jak wryta. Jednak nie zapomnieli o niej i jej urodzinach. Już myślała, że Harry
z Ronem byli tak zajęci swoją tajemnicą, że nie pamiętają o niej. Pomyliła się.
Na stoliku stał duży tort ze świeczkami w kształcie cyfry "19". Cały
salon wyglądał całkiem inaczej – wszędzie było pełno balonów, serpentyn i
innych dekoracji. Jak się później okazało, Ginny musiała grać na zwłokę, żeby
mieli czas to wszystko przygotować.
– STO LAT,
STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM – goście zaczęli śpiewać chórem. – STO LAT, STO
LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM. JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM.
NIECH ŻYJE NAM! A kto? HERMIONA! – Piosenkę zakończyły oklaski.
Mimo, że Hermiona
była w tej chwili szczęśliwa, to nie potrafiła się uśmiechnąć. To było
silniejsze od niej. Próbowała unieść kąciki ust, ale jedyne, co jej wyszło, to
wymuszony półuśmieszek. Następne dziesięć minut przyjmowała życzenia i prezenty
od koleżanek i kolegów z Gryffindoru i Gwardii Dumbledore’a. Największą
paczkę podarowali jej Harry i Ron. Panna Granger była ciekawa, co to jest,
jednak postanowiła, że wszystkie prezenty obejrzy po imprezie. Gdy wszyscy już
jej złożyli życzenia i zjedli tort, Ginny zabrała głos:
– Dobra,
zmieniamy ciuchy – powiedziała i przetransmutowała swoje ubranie w ładną,
zieloną sukienkę za kolano. Inni goście postąpili tak samo jak ona. Hermiona
nie rozumiała tej sytuacji.
– Twoje
urodziny są połączone z imprezą szkolną – wytłumaczyła jej Lavender. W tym
czasie rudowłosa podbiegła do portretu i uchyliła go.
– Wbijajcie
– powiedziała.
Do salonu weszli
Blaise Zabini, Draco Malfoy, Pansy Parkinson oraz duża część Slytherinu. Zaraz
za nimi weszli jacyś Krukoni i Puchoni. Pansy niemal od razu podeszła do panny
Granger i złożyła jej życzenia. Przeprosiła, że jej nie było wcześniej, ale
miała pewne rzeczy do załatwienia. Jak się okazało, poszła po kolegów i
koleżanki ze Slytherinu.
– Macie? –
spytała Ginny. Goście uśmiechnęli się i z kieszeni wyjęli zmniejszone butelki
Ognistej Whisky. Następnie powiększyli je i postawili na stoliku.
– Boże…
Skąd wy to wszystko macie? – zapytała Hermiona z jawnym szokiem wymalowanym na
twarzy. Rozglądała się po salonie, wszędzie było wszystkiego pełno.
– Carver
jest naszym bogiem – powiedział Blaise. – Wysłał list do starszego brata, żeby
nam przysłał kilka butelek, więc mamy. A, Cegiełko – zwrócił się do dziewczyny
– Ravenclaw zaraz przyniesie dodatkowe flaszki, Nott pobiegł po eliksiry, a
Ramona z tą drugą…
– … Amber –
przerwała mu panna Weasley, przewracając oczami.
– No, z
Amber poszły do skrzatów, żeby im powiedzieć, że już mogą znosić to jedzenie. –
Kiwnął, po czym poszedł do Draco, który majstrował przy magicznym radiu. To on
zajmował się muzyką, na której znał się całkiem dobrze.
–
Doskonale. Myślę, że o niczym nie zapomnieliśmy… – szepnęła
zadowolona.
– A macie
zgodę McGonagall? – zaciekawiła się panna Granger.
–
Oczywiście, już dawno. Za kogo nas masz? Za jakichś łamaczy prawa? Pfff…
– zaśmiał się Zabini z daleka. Gdy zobaczył mordercze spojrzenie dziewczyny,
szybko się uspokoił.
.*.*.
Trzy godziny
później impreza rozkręciła się. Muzyka grała, chłopaki pili, dziewczyny
plotkowały, a wiele osób bawiło się na parkiecie. Hermiona siedziała obok
Parvati i Lavender i przysłuchiwała się ich zażartej dyskusji o paznokciach. Po
pewnym czasie miała już dość, więc odeszła.
Ginny tańczyła z
Harrym, a Ron pił z Seamusem i Deanem. Kiedy jej przyjaciele tak się zmienili?
Nie miała pojęcia… Oczywiście, dorośli, ale pijący Ron i tańczący Harry? To nie
mieściło jej się w głowie. W dodatku z każdym z nich zatańczyła kilka razy, a
to naprawdę było dziwne... Podeszła do stolika, gdzie stało wiele butelek
Ognistej Whisky i kilka kartonów soków – w większości pomarańczowych. Chwyciła
jeden z nich i nalała sobie trochę soku do szklanki. Potem znalazła sobie wolny
fotel i usiadła w nim. Ze spokojem obserwowała, jak inni tańczą.
– I jak się
bawisz? – usłyszała głos swojego przyjaciela.
– Dobrze.
Czemu pytasz? – Spojrzała na Harry’ego. Piosenka, do której tańczył z Ginny
dobiegła końca, dlatego chłopak postanowił podejść do samotnej przyjaciółki.
– Bo
siedzisz tutaj tak sama i pijesz sok pomarańczowy, zamiast się bawić –
stwierdził, siadając w fotelu obok. – Ja też nie lubię się bawić, ale od czasu
do czasu nikomu to nie zaszkodzi.
– Przecież
wiesz, że nie umiem się bawić. I tak wielkim sukcesem dla mnie jest to, że nie
płaczę. – Popatrzyła na Harry’ego. – Jestem dumna, że Quidditch mi to dał.
Nadal tęsknię za wszystkimi. Za Lupinem, za Tonks, nawet za Snapem, czy
McLaggenem.
– Ja też…
Ale jeśli chcesz, to wpiszę cię do drużyny. Widziałem jak grasz, jesteś
genialna – zaproponował Potter. To co powiedział było szczerą prawdą, a chciał
dla swojej przyjaciółki jak najlepiej. Była dla niego siostrą, którą zawsze
chciał mieć. – Nawet z Ronem kupiliśmy ci własną miotłę, bo mamy nadzieję, że…
– To
dlatego ta paczka była duża!– Zrozumiała. – Bardzo wam dziękuję, ale… nie będę
grała w drużynie, przykro mi, Harry. – Wygładziła swoją białą sukienkę. – Nie
podołam presji, zestresuję się i nie będę grała tak, jak ty byś chciał.
– Bujda,
Hermiono. Ty jesteś we wszystkim najlepsza i ze wszystkim sobie poradzisz.
– Harry,
chodź tu na chwilę! – krzyknął Ron. – Wytłumacz tym matołom, o co mi chodzi!
– Dobra,
już idę! – odpowiedział czarnowłosy. – A ty – zwrócił się do dziewczyny –
przemyśl swoją decyzję. Wiem, że byś sobie poradziła.
Dziewczyna
odprowadziła go wzrokiem. Wiedziała, że Harry chciał dla niej jak najlepiej.
Była świadoma tego, że sądził, że skoro sport wyleczył ją z płaczu, to także
pomoże jej się podnieść. Jednak Hermiona czuła, że gdyby tak było, to efekty
już byłoby widać. Niestety, Quidditch więcej jej nie pomoże, sama będzie
musiała się z tym zmierzyć. Z takim postanowieniem chciała wrócić do swojego pokoju.
Minęła wiele tańczących par i ludzi stojących na schodach.
Tak, jakby nie można było gdzie indziej stać – pomyślała
z przekąsem. Jak się okazało na korytarzyku prowadzącym do sypialni znajdowało
się kilkanaście osób. Z tego powodu trudno jej było dotrzeć do drzwi, a gdy jej
już się udało, to musiała natrafić na Ginny.
– Gdzie ty
idziesz? – spytała ją ruda.
– Eee… Do
toalety – wyjąkała szatynka złapana na gorącym uczynku. – A, mogę wiedzieć, ile
jeszcze będzie trwała ta impreza?
– No nie
wiem… Zależy – stwierdziła Ginny. – A coś się stało?
– Bo
widzisz… Jest tydzień roboczy. Jutro są lekcje, a niektórzy są tak pijani, że
do piątku się nie wyleczą z kaca – wytłumaczyła panna Granger, patrząc z
niesmakiem na jakiegoś Krukona, który szedł w stronę schodów przytulony do
ściany z głupim uśmiechem.
–
Spokojnie, mamy eliksir energetyczny i na kaca. Poradzimy sobie. –
Siostra Rona uśmiechnęła się. – A ciebie widzę za chwilę na dole, bo jak nie,
to sama cię tam wywlokę – dodała i poszła.
Hermiona szybko
weszła do pokoju. Sprawdziła godzinę – za kilka minut zaczynie się nowa doba, a
ona nie może jeszcze iść spać. Rano będzie musiała załatwić sobie fiolkę
eliksiru energetycznego, o którym mówiła Ruda, bo inaczej nawet obrzydliwa kawa
jej nie pomoże. Zamiast wejść do łazienki, podeszła do kufra i zaczęła w nim
grzebać. W większości znajdowały się tam książki, chociaż Hermiona trzymała tam
też album ze zdjęciami z dzieciństwa – na wielu fotografiach znajdowali się jej
rodzice. W końcu znalazła swoją ulubioną książkę – Historię Hogwartu – i zmieniła szpilki na białe balerinki, których
używała dość rzadko. Wyszła z pokoju i zeszła do salonu. Ponownie usiadła w
swoim fotelu, poprzednio idąc do niego tak, aby Ginny ją zobaczyła. Następnie
otworzyła lekturę na swoim ulubionym rozdziale i zaczęła czytać.
Rozdział 15
Legendarne Miejsca w Hogwarcie
Jak powszechnie wiadomo, Hogwart jest bardzo tajemniczą szkołą,
kryjącą wiele sekretów. Przez tysiąc lat wiele zdolnych czarownic i czarodziei
zdołało odkryć część z nich, choć z pewnością nie wszystkie. Sprawa tychże
sekretów jest o tyle ciekawa, że praktycznie wszystkie pozostawili nam czterej
założyciele Hogwartu. Zdecydowanie najważniejszym odkryciem jest znalezienie w
1689 roku Pokoju Życzeń. Dokonał tego Vincent Hathaway – syn ówczesnego
ministra magii, Rudolpha Hathawaya. Stwierdził, że pomógł mu wtedy „Zbiór
legend Darwina Shallowa”. Przejęty odkryciem minister Hathaway powołał grupę o
szlachetnej nazwie „Odkrywców Sekretów”, potocznie nazywanej OSem, a jej
członków OSami. Zadaniem grupy było dokładne przeanalizowanie legend, jak i
odkrycie innych ukrytych miejsc w Hogwarcie. Tak więc do roku 1692 „Odkrywcy
Sekretów” studiowali księgę autorstwa Darwina Shallowa, co pozwoliło im
ustalić, że takich ukrytych miejsc zostało zaledwie pięć. Dumni ze swojego
sukcesu członkowie stowarzyszenia niemal natychmiast zaczęli poszukiwania. W
ciągu przerwy letniej codziennie przeszukiwali Hogwart i Błonia, jednak wynik
badań okazał się być negatywny. Dlatego pięć ukrytych miejsc nazwano
symbolicznie Pięcioma Legendarnymi Miejscami w Hogwarcie. Do tej pory nie
odkryto żadnego z nich. Poniżej spisano wszystkie informacje, które zdołano
wyłowić ze „Zbioru legend Darwina Shallowa”.
Komnata Tajemnic
Legenda głosi, że Komnatę Tajemnic wybudował sam Salazar Slytherin.
Wydarzenie to miało mieć miejsce po ucieczce, spowodowanej kłótnią z innymi
założycielami Hogwartu. Spór dotyczył czarodziei mugolskiego pochodzenia.
Slytherin podkreślał, że chce uczyć wyłącznie czystokrwistych czarodziei,
jednak Gryffindor, Ravenclaw i Hufflepuff nie podzielali jego zdania. Według
legendy Komnata Tajemnic skrywa stwora posłusznego jedynie dziedzicowi
Slytherina. Jego zadaniem ma być pozbawienie życia każdego czarodzieja
mugolskiego pochodzenia.
Druga Strona Jeziora
Wielu czarodziei podchodziło do próby dostania się na Drugą Stronę
Jeziora znajdującego się na błoniach szkoły – bezskutecznie. Jak dotąd każda
próba kończyła się niepowodzeniem, a w skrajnych przypadkach śmiercią. W 1765
roku Rafael Dull wraz ze swoim przyjacielem Dominikiem Bitternem próbowali
przelecieć na miotłach przez Zakazany Las. Do tej pory nie znaleziono ich ciał.
Dlatego też inni próbowali dostać się tam przepływając jezioro, ale za każdym
razem przeszkadzała w tym ściana skalna. Wielu z nich próbowało zaklęcia
Bombarda, jednak nie zadziałało.
Wielka Biblioteka Założycieli Hogwartu
Wielka Biblioteka Założycieli Hogwartu podobno zawiera nie tylko
książki należące do założycieli, ale także ich prywatne rzeczy czy ich zapiski.
Jej znalezienie miałoby bardzo pozytywny wpływ na naszą wiedzę o Hogwarcie.
Niestety, z legend niewiele wiemy o tym miejscu. Darwin Shallow sam niewiele
wiedział na temat tego miejsca.
Wyspa Zakochanych
Według legend Wyspa Zakochanych znajduje się przy prawym brzegu
jeziora znajdującego się na Błoniach szkoły. Podobno została kilkakrotnie
odkryta, jednak nie ma na to niepodważalnych dowodów. ”Legenda o znikającym
brzegu” wspomina o tym, że Wyspa ukazuje się tylko osobom zakochanym. Jest ona
tak zaczarowana, że panuje tam wieczne lato, a na niej rośnie największa na
świecie płacząca wierzba. Wyspa Zakochanych prawdopodobnie została stworzona
przez zakochanych w sobie Godryka Gryffindora i Rowenę Ravenclaw, co zgadzało
by się z Historią Hogwartu – m.in. potwierdza to fakt, że Wieża Gryffindoru i
Ravenclawu znajdują się blisko siebie.
Szkółka Merlina
Jak powszechnie wiadomo Godryk Gryffindor, Rowena Ravenclaw, Helga
Hufflepuff oraz Salazar Slytherin uwielbiali i szanowali Merlina. To on
zainspirował ich do założenia własnej szkoły czarodziejskiej. Na pamiątkę
budynek szkoły stoi na miejscu Szkółki Merlina, która według wielu źródeł
znajduje się pod ziemią. Mimo to, nigdy nie potwierdzono, że znajduje się ona
na terenie Hogwartu.
Hermiona czytając
ten rozdział, miała przyjemne ciarki, które zawsze jej towarzyszyły przy
studiowaniu tego tekstu. Bardzo chciała odkryć chociaż jedno z tych miejsc.
Oczywiście, była w Komnacie Tajemnic, ale to dla niej za mało. Zdecydowanie
chciała więcej. Czuła, że to niemal niemożliwe, ale nikt nie może zabronić jej
marzyć. To była jej ostatnia myśl, zanim zasnęła w fotelu.
.*.
Następnego dnia
dziewczynę obudziło wschodzące słońce. Początkowo nie chciała otworzyć oczu,
jednak musiała to zrobić. Rozchyliła powieki i zmieniła pozycję na
wygodniejszą. Kark bolał ją niemiłosiernie, gdyż spanie na fotelu nie jest ani
wygodne, ani zalecane. Hermiona rozejrzała się po salonie, masując przy tym
obolałe miejsce.
Gdy zobaczyła
śpiących na podłodze uczniów, niemal natychmiast stwierdziła, że miała
szczęście. Ślizgoni leżeli na podłodze przy schodach, a w dłoniach wciąż
trzymali butelki z niedopitą Ognistą Whisky. Koleżanki z Gryffindoru siedziały
oparte o ścianę, a niedaleko nich spały dziewczyny z Ravenclawu. Puchoni zajęli
kanapę, a ponieważ było ich wielu, spali sobie na kolanach. Panna Granger
wstała i poszła do swojego pokoju, żeby się odświeżyć. Wyraźnie czuła się
niewyspana, więc w duchu zaczęła dziękować Ginny, że pomyślała z Zabinim o eliksirze
energetycznym.
Szybko się umyła
i ubrała w szatę szkolną. Do torby spakowała wszystkie książki, które były jej
potrzebne. Szybko sprawdziła godzinę – było kilka minut po siódmej.
Postanowiła, że musi obudzić kolegów i koleżanki z innych domów. Wyszła ze
swojego pokoju, zamknęła drzwi i niemal natychmiast zaczęła krzyczeć.
– Ludzie,
wstawać! Halo, wstajemy! – budziła ich. – Wstajemy, trzeba się uczyć! –
wrzeszczała w salonie, by następnie pójść na piętro chłopaków. – Wstawać!
Potem wróciła do
salonu i szybko znalazła pudełko z eliksirami. Ten koloru czerwonego był
energetyczny, a niebieski - na kaca. Panna Granger stanęła przy wyjściu z
Wieży Prefektów. Gdy ktoś wychodził, dawała mu eliksiry. Gdy wszyscy, którzy
się obudzili, wyszli, Hermiona zaczęła budzić pozostałych ludzi. Wszystko szło
gładko, dopóki nie doszła do Zabiniego i Malfoya. Najpierw zaczęła delikatnie
szturchać Blaise’a. Gdy ten rozchylił powieki, dziewczyna pokazała mu fiolkę z
niebieskim eliksirem.
– Oj, oj,
oj, oj… – wyjąkał chłopak, wyciągając rękę ku szkiełku. Jednak szatynka
zabrała je poza jego zasięg. – Co ja zrobiłem…?
– Mógłbyś
czasem gadać do rzeczy – stwierdziła Gryfonka szturchając blondyna. – Malfoy,
wstawaj, nie będę się z tobą cackać – rzekła niezbyt miłym tonem.
– Taaaa
mamooo… – mruknął Draco, próbując całkowicie otworzyć oczy. Nie był
świadom tego, że to Hermiona go budzi.
– Granger,
daj mi to… – próbował negocjować Diabeł. Jednak, gdy to mu nie wyszło,
spróbował ją oczarować, co także nie poskutkowało. – Oj, co to za blask uderzył
mnie z twojej strony? – wyjąkał, grając przy tym romantyka. Która dziewczyna
nie leci na romantyka? Nie znał takiej.
– Zabini,
słońce świeci za oknem, które jest za mną – wyjaśniła mu. – Wystarczyło
powiedzieć proszę, a sprawa
byłaby załatwiona.
–
Wiedziałem – skłamał, gdy wypił eliksir. – Tego mi było trzeba – przyznał
z uśmiechem, gdyż poczuł się o niebo lepiej.
– Chciałam
ci podziękować. Miło mi, że zorganizowałeś imprezę poniekąd na moją cześć.
– Nie ma za
co. To Cegiełce musisz podziękować, a nie mi. To ona to wszystko wymyśliła –
wyznał, po czym sam zaczął budzić swojego kumpla.
W tym czasie
Hermiona wzięła torbę i poszła na śniadanie do Wielkiej Sali. Towarzyszyło jej
dziwne uczucie… sympatii? Tak, poczuła sympatię do Zabiniego. Zdziwiło ją to
tym bardziej, że nie znała go zbyt dobrze, a w dodatku był Ślizgonem. Mimo to,
wiedziała, że Blaise był bardzo ciekawą i zabawną postacią, którą lubi każdy,
kto zna ją lepiej.
____________________
Cześć!
Kolejny
rozdział już za nami. Jak Wam się spodobał? Piszcie w komentarzach!
Cóż,
teraz zacznie się "akcja główna", czyli wypełnione akcją rozdziały. W
końcu pojawi się uczciwe Dramione. Nie mogę wiele zdradzić, ale szósty rozdział
będzie ciekawy - obiecuję! Niestety, będzie także dłuższy, niż poprzednie,
dlatego nie pojawi się tak szybko, jak poprzednie.
Chciałabym także podziękować za takie duże zainteresowanie miniaturką "Serce chce, czego chce". W ciągu (zaledwie) 9 dni wbiliście na niej 200 wyświetleń. Póki co to rekord tego bloga - serdecznie dziękuję!
Feltson
Ps.
Wszystkiego najlepszego dla Harry'ego, Neville'a i królowej Rowling!
Sto lat
niech żyją nam!
Nareszcie. :) Bardzo podoba mi się pomysł z Legendarnymi Miejscami no i mam nadzieję, że Hermionie uda się odnaleźć je wszystkie. Może nie samej?
OdpowiedzUsuńRozdział fajny; impreza i typowa Hermiona, która woli siedzieć z książką. Jest super, bo jest kanonicznie. Ubolewam tylko, bo mało dramione, ale czekam na ciąg dalszy i rozwinięcie akcji. ;)
Pozdrawiam gorąco i życzę mnóstwa weny,
Nan. :)
http://darkofdestiny.blogspot.com/
Nie będziesz musiała długo czekać, upragnione (także przeze mnie) Dramione :D a wraz z nim rozwinięcie akcji... Cóż, w następnym rozdziale będzie się działo XD
UsuńTakże gorąco pozdrawiam!
Feltson
A kiedy Ty dodasz rozdział? :>
Teodor! Otruj dziada! XD
OdpowiedzUsuńSzkółka Merlina? Ciekawe! Fajnie by było, gdyby Hermiona i (pliz pliz pliz pliz) Harry odnaleźli to miejsce :D Nie ważne jak, Potter, ale mi go jakoś wciśnij!
Impreza, a Granger siedzi z książką... tak, to Hermiona <3
Cieszę się, że oni nie wpadają sobie w ramiona już w tym piątym rozdziale.
A wiesz, moja droga, co dziś za dzień? 31 LIPCA!
STOOOO LAAAAAAT HAAARRRRRYYY!
STOOOO LAAAAAAT JJJJJJJJJ.KKKKKKKKKKK ROOOOOOWLINGG!
Poniosło mnie....
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie ccccc;;;;
Buziaki!
Hariet
Teodor! Dostaw dziada w spokoju, jeszcze mi się przyda! :D
UsuńEch, moja kochana, tu naradzie nie ma miejsca na Pottera, a przynajmniej naradzie - poczekaj kilka rozdziałów a dam ci Harry'ego.
Cóż, Hermiona jest wyjątkową osobą, trzeba to podkreślać!
Droga koleżanko, zapomniałaś jeszcze o Nevillu oraz aktorze, którego ani imienia, ani nazwiska nie jest dane mi pamiętać (no, ten co grał Vernona) XD
Pozdrawiam,
Feltson
To wina twojego rozdziału, że zapomniałam! XD
UsuńSTOOO LAAAAT NEVILLE!
STOOO LAAAAT RICHARDZIE GRIFFITS! - spoczywaj w spokoju ;c
Kiedy planujesz dodać nowy rozdział?
Buziaki!
Hariet, nie wiem. Naradzie mam półtorej strony, a jeszcze rozdział dobrze się nie zaczął. Myślę, że do 10 sierpnia na stówę się wyrobię, staje na rzędach, by tak się stało :)
UsuńAch, no przecież wiedziałam, że to Richard Griffits /* [*]
No i trzymam kciuki za ten 10 sierpnia :)
UsuńWyjeżdżam tego dnia o 15, a chciałabym zobaczyć co dalej z tymi miejscami...
Tarara czas na mój komentarz :D Hmm. Bardzo ciekawie prowadzisz bloga. Rozdział może zbyt wiele nie wnosi do historii Dramione ( choć tak uporczywie czytałam z nadzieją, że będzie jakiś wontek ), ale nabiłaś sobie punkty tymi miejscami, o których marzy Hermiona. Podejrzewam, że któreś odkryje wraz ze ślizgonem, którego mi tu tak bardzo brakowało :D Niecierpliwie czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, desagra
*wątek ;) Przepraszam, ale ten błąd po prostu bardzo rzuca się w oczy ;)
UsuńRzeczywiście, na początku jest mało Dramione. Wiem, dlatego w dwóch następnych rozdziałach wynagrodzę to wszystkim, gdyż będzie ich dużo. Dodatkowo wraz z kolejnym rozdziałem zacznie się akcja, więc nie trzeba będzie długo czekać na wątek :D
Bardzo dziękuję za komentarz, władowałaś we mnie kolejną porcję weny :)
Pozdrawiam, Feltson
Juhu! Chce dalej! Niech jakieś tam stworzona mówią Ci na ucho co masz pisać :D Weny! Pozdrawiam:
OdpowiedzUsuń~Pani B!
Dziękuję serdecznie :)
UsuńTakim stworzonkiem jest dla mnie wena, której mi życzysz :D
Rozdział już niedługo ;)
Pozdrawiam,
Feltson
Mój ulubiony rozdział jak dotąd ^^
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń