środa, 1 lipca 2015

Rozdział 2: W Wieży Prefektów

Zenit skrajnych uczuć
Rozdział 2: W Wieży Prefektów

Uczucie: Zachwyt


– Dzień dobry, pani profesor – powiedziała Hermiona, wchodząc do gabinetu dyrektora. – Już jesteśmy. Przepraszamy za spóźnienie.
– Dzień dobry – przywitał się Dean Thomas, który stał za dziewczyną.
– Dzień dobry, panie Thomas. Proszę usiąść, zaczynamy – oznajmiła McGonagall i usiadła za biurkiem.
Fotele ustawione były w koło, które zamykało właśnie biurko pani dyrektor. Sześć z nich było zajętych, a dwa stojące najbliższej wejścia były puste, dopóki nie przyszli Gryfoni. Ledwo zdążyli na to spotkanie, gdyż jeden nierozważny chłopiec pobiegł obejrzeć obraz, a potem się zgubił. Swoją drogą z wyglądu był bardzo podobny do Neville’a… Musieli go szukać po całej szkole. Na końcu okazało się, że chłopiec nawet nie był świadom tego, że odłączył się od grupy.
– Otwieram zatem pierwsze w tym roku spotkanie prefektów. Dzisiaj omówimy zakres waszych obowiązków, a następnie zaprowadzę was do waszych nowych dormitoriów.
– Ale fajnie! – wyrwało się jakiejś dziewczynie z Hufflepuffu. – Eee… Bardzo przepraszam – powiedziała szybko. Spuściła wzrok, jakby się zawstydziła, chociaż Hermiona miała wrażenie, że tak naprawdę w ogóle nie była skruszona. Prawdopodobnie śmiała się sama z siebie.
– Jednak zanim przejdziemy do obowiązków, przedstawię was sobie. A więc po kolei…
Wskazała dłonią dziewczynę z Ravenclawu, siedzącą najbliżej jej biurka.
– Amber Parker.
Amber była wysoką i szczupłą szatynką. Włosy miała spięte w wysokiego, ale gładkiego kucyka, który sięgał za ramiona. Jej oczy były brązowe, bez skazy, a nos lekko zdarty. Na nim znajdowały się duże okulary z czarnymi oblamówkami, zwane potocznie „kujonkami”. Była ładną dziewczyną, choć wyglądała na bardzo poważną. Gdy siedziała miała proste plecy, a jej dłonie spoczywały na kolanach. Hermiona kojarzyła ją z lekcji starożytnych runów. Bardzo często się zgłaszała, a większość jej odpowiedzi było prawidłowych.
– Calvin Carver.
Calvin także należał do Ravenclawu. Był niezwykle sympatyczną i oczytaną osobą. Przez większość uczennic Hogwartu uważany był za przystojnego chłopaka. Jego włosy były brązowe i zawsze starannie ułożone. Fryzura zawsze była taka sama – grzywka postawiona do góry. Z początku Ślizgoni kpili sobie z jego włosów, jednak po pewnym czasie każdy się do nich przyzwyczaił do tego stopnia, że były one uważane za naturalną fryzurę chłopaka. Calvin miał szerokie wargi i niebieskie oczy. Po przyjrzeniu mu się,  Hermiona nie miała wątpliwości, dlaczego wiele uczennic jest w nim zakochanych. Sama nie miała zamiaru tego robić – wygląd to nie wszystko.
– Dean Thomas.
Dean niewiele zmienił się przez wakacje. Urósł jeszcze bardziej, przez co osiągnął wzrost prawie dwóch metrów. Z wyglądu był bardziej dojrzały, niż przedtem. Początkowo to nie on miał być prefektem, tylko Ron Weasley. Rudzielec zrezygnował jednak z tej posady. Owszem, było to wyróżnienie ze strony pani dyrektor, jednak wiązało się to z wielką odpowiedzialnością i obowiązkami, a Ron nienawidził mieć wiele na głowie.
– Hermiona Granger.
Hermiona też nie zmieniła się bardzo w czasie trwania wakacji (oczywiście nie licząc charakteru). Nadal miała gęste, kręcone włosy, które sprawiały jej wiele problemów. W Australii opaliła się, a gra w Quidditcha sprawiła, że wyglądała na zdrowszą i żywszą osobę, niż była naprawdę. Gdy wszyscy na nią spojrzeli, zarumieniła się. Nie lubiła zwracać za siebie zbyt dużej uwagi.
– Ernie Macmillan.
Ernie był Puchonem o nienagannych manierach. Potrafił zachować się odpowiednio w każdej okoliczności. W piątej klasie należał do Gwardii Dumbledore’a. Miał blond włosy i szare oczy, a także średni wzrost. Zwykle był osobą poważną, ale zdarzało mu się żartować. Bardzo lubił Hermionę. Siedział z nią na numerologii i dzięki temu jego oceny przeważnie były pozytywne.
– Ramona Clive.
Ramona była Puchonką, która niechcący skomentowała wieść o nowym dormitorium. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest to osoba niezwykle pogodna. Miała falowane blond włosy, które sprawiały, że wyglądała bardziej jak dziewczynka w wieku czternastu lat, niż osiemnastu. Jej oczy miały kolor błękitnego nieba i były niezwykle duże. Cały czas się uśmiechała, dzięki czemu wyglądała uroczo. Bardzo wiele osób często porównywało ją do Luny Lovegood – w gruncie rzeczy dziewczyny były bardzo do siebie podobne, nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru.
– Pansy Parkinson.
Pansy miała czarne, rozpuszczone włosy, sięgające jej do łopatek. Nie miała na sobie dużo makijażu, co było nowością w jej wyglądzie. W zielonych oczach tańczyły iskry szczęścia. Jej charakter bardzo się zmienił w czasie wakacji. Przez ten krótki okres stała się zupełnie inną osobą. Hermionę trochę to niepokoiło i ciekawiło, ale postanowiła zostawić sprawę w spokoju. Co prawda przyjęła przeprosiny dziewczyny, ale nie zamierzała od razu się z nią przyjaźnić, co najwyżej zachowywać neutralnie w stosunku do niej.
– I Draco Malfoy.
Draco niewiele się zmienił. Jego włosy nie miały na sobie grama żelu, co skutkowało, fryzurą a’la Harry – każdy włos w inną stronę. Niebieskie oczy nie zdradzały żadnych emocji, oprócz znudzenia. Wcale nie zainteresował się nowymi kolegami i koleżankami, z którymi będzie współpracował. Aczkolwiek mógł ukrywać uczucia, więc jego odczucia były nie do końca znane. Siedział spokojnie, a co najdziwniejsze – był grzeczny, nie pyskował. Najwyraźniej McGonagall dobrze trafiła z karą dla niego. Szkoda tylko Harry’ego…
– Liczę na waszą owocną współpracę… – Spojrzała na Hermionę i Draco. Wiedziała, że nadal będą się kłócić, mimo kary, jaką im zafundowała. Warto jednak spróbować. – Jak widzicie, zasady trochę się zmieniły.
– To znaczy? – wyrwało się zaciekawionej Hermionie.
– To znaczy tyle, że prefektami mogą zostać tylko osoby uczęszczające na siódmy rok nauki.
– Ale dlaczego? – tym razem spytała Amber. Była Krukonką, więc zadawanie pytań niemal płynęło w jej krwi.
– Zdecydowałam tak, ponieważ były spięcia między prefektami z piątego roku, a uczniami siódmego. A teraz przejdę do właściwego tematu spotkania. – Pani dyrektor sięgnęła po kartkę z zakresem praw i obowiązków. – Nie możecie odejmować, ani dodawać punktów. Z doświadczenia wiem, że faworyzowalibyście swój dom, a tego chcę uniknąć. Szlabanów również nie możecie dawać, ale gdy zgłosicie sprawę do któregoś z nauczycieli, na pewno się tym zajmą. Jednym z waszych obowiązków jest też pomaganie nauczycielom w sprawach kryzysowych. Nie przewiduję takich, ale mimo wszystko chcę, abyście o tym wiedzieli. Będziecie też pełnili dyżury. Po prostu o godzinie dwudziestej drugiej będziecie patrolowali korytarze i zaprowadzać uczniów, który zapomnieli o ciszy nocnej. Macie jakieś pytania co to tego?
– Tak, ile będzie trwał taki dyżur? – spytała Pansy.
– Nie martwcie się, to tylko godzina.
– A skąd my będziemy wiedzieli kto i kiedy ma patrol? – zadał pytanie Ernie.
– Obowiązkiem prefektów naczelnych jest ułożenie grafiku. A, właśnie, patrole odbywają się w parach – poinformowała McGonagall.
– Czy to wszystkie nasze obowiązki?
– Nie, panno Granger. Kolejnym z nich jest organizowanie czasu wolnego. Mówię tu o dyskotekach szkolnych i tym podobnym. Jesteście młodzi i wiecie, co lubią osoby w waszym wieku. Niestety nauczyciele są na to za starzy, nie wiedzą, jakie upodobania ma młodzież, więc… zostawiamy to wam.
– Czyli będziemy organizowali imprezy? Ale fajnie!
– Panno Clive, oczywiście z umiarem. Co za dużo to nie zdrowo. I teraz już ostatnie o czym musicie pamiętać. Każdego pierwszego piątku miesiąca o godzinie dwudziestej odbywa się spotkanie prefektów. A teraz idziemy do waszego dormitorium.
Uczniowie byli bardzo podekscytowani. Ruszyli za profesor McGonagall ciekawi, jak wygląda ich nowe mieszkanie. Zeszli schodami na piąte piętro i szli w kierunku łazienki prefektów, w której kąpał się Harry. Jednak pani dyrektor stanęła przy portrecie jakiejś młodej kobiety, której Hermiona nawet nie kojarzyła.
– Przyjaźń i nauka – wypowiedziała hasło, a portret odsunął się, pokazując przejście do ogromnego salonu. – Oto wasze mieszkanie, a dokładniej salon. Dziewczyny mają pokoje na górze, a chłopcy na dole. Dobranoc.
– Dobranoc – uczniowie pożegnali się z panią dyrektor i weszli do pomieszczenia.
– O w mordę. Mają rozmach – skomentowała Ramona.
Salon był bardzo duży. Większy od tego w Gryffindorze. Pierwszym, co rzucało się w oczy po wejściu do niego były schody. Zostały wykonane z drewna i prezentowały się bardzo dostojnie. Wszystkie ściany były białe, co sprawiło, że pomieszczenie wydawało się większe, niż było naprawdę. Podłogi były z jasnego drewna, tak jak wszystkie meble. Gdy weszło się w głąb salonu i minęło schody prowadzące do dormitoriów, oczom ukazywał się kominek. Został zbudowany z jasnych kamieni, więc idealnie pasował do reszty pokoju. Przed nim stał podłużny stolik, a obok niego była jedna czteroosobowa kanapa i cztery fotele z białymi obiciami. Okna były wielkie i wychodziły na wschód, południe i zachód. Zaciekawiona Hermiona odwróciła się, aby obejrzeć resztę salonu. Niemal od razu zauważyła biblioteczkę, w dodatku po brzegi wypełnioną książkami. Obok drzwi wejściowych znajdowały się koleje drzwi. Najpewniej prowadziły one do łazienki prefektów.
– No, mam nadzieję, że pokoje to nie jakieś dziury – odezwał się Calvin, rozglądając się z uznaniem. Jego zdaniem Pokój Wspólny Ravenclawu był ładnie urządzony, ale ten bił go na głowę.
– Racja – odpowiedziała mu Amber. – Postarali się, nie ma co.
– Ja idę zobaczyć, jak mieszkam – oznajmiła Pansy i weszła na górę.
Reszta dziewczyn postąpiła tak samo jak ona i ruszyły za nią. Korytarz przy pokojach też był biały, a podłoga wyłożona jasnymi panelami. Cztery pary beżowych drzwi były zamknięte, a na każdych z nich wyryte były złote napisy: Hufflepuff, Gryffindor, Ravenclaw i Slytherin. Dziewczyny weszły do pokojów, przy których wygrawerowane były nazwy ich domów. Pokoje też były piękne. Każdy z nich wyglądał podobnie – różniły się kolorami ścian i obrazami. W każdym z nich znajdowała się sypialnia i łazienka. Gdy wchodziło się do pokoju, trafiało się do malutkiego korytarzyka, w którym znajdowały się drzwi do łazienki i szafa na ubrania wykonana z jasnego drewna – tego samego, co podłoga na terenie całego mieszkania prefektów. Obok szafy stała komoda z trzema szufladami, a na nad nią znajdowała się półka na różne przedmioty. Prostopadle znajdowało się biurko, stojące przy oknie. Obok biurka stało łóżko i szafka nocna. Na ścianie będącej naprzeciw łóżka był herb domu, do którego należał właściciel dormitorium. Ściany w pokoju Hermiony i Deana miały kolor czerwony, Ernie’ego i Ramony żółte, Calvina i Amber niebieskie, a Draco i Pansy zielone. Każda łazienka była cała biała. Naprzeciwko drzwi była umywalka, a nad nią lustro. Po jej lewej stronie stała wanna, a naprzeciwko niej prysznic. Toaleta znajdowała się obok umywalki. Dormitoria dziewczyn i chłopców były takie same, a jedyną różnicą było ich umieszczenie.



.*.*.*.



– Została nam jeszcze Gryfonka… – powiedziała blondynka, zatrzymując się przed beżowymi drzwiami.
– Ta Gryfonka ma na imię Hermiona – powiedziała czarnowłosa. – No wiesz, musisz się w końcu nauczyć naszych imion.
Blondynka podziękowała dziewczynie za przypomnienie imienia koleżanki. Miała bardzo słabą i krótką pamięć, przez co nie najlepiej się uczyła. Spojrzała na swoje koleżanki, a potem szybko zapukała do drzwi. Musiała chwilę poczekać zanim się otworzyły.
– Coś się stało? – spytała właścicielka dormitorium.
– I tak, i nie – odpowiedziała blondynka. – A raczej nic się nie dzieje, ale się stanie – dodała swoim charakterystycznym, wysokim głosem. Nie wiedziała co dokładnie powiedzieć, by zachęcić prefekt naczelną na wieczorek integracyjny.
– Nie rozumiem… – powiedziała Hermiona unosząc prawą brew.
– Ramona chciała powiedzieć, że robimy wieczorek integracyjny… – wytłumaczyła Amber. – … i chcemy, żebyś ty też na nim była.
– Chcemy dobrze się zapoznać, bo będziemy współpracować cały rok – oznajmiła Pansy, gdy zobaczyła pytającą minę Hermiony. – Wiesz, im wcześniej to zrobimy, tym lepiej dla nas. Przyjdziesz?
– W sumie… I tak nie mam co robić. Pójdę z wami.
Dziewczyny zeszły do salonu, gdzie czekali już chłopcy. Fotele i kanapa zostały odsunięte, dzięki czemu dywan był pusty. W koło ułożone było osiem poduszek, na których mieli siedzieć. Na środku znajdowały się soki i przekąski. Widać było, że spotkanie zostało zaplanowane wcześniej. Hermionę zaciekawiło, czyj to pomysł.
– Robi wrażenie – skomentowała Gryfonka, patrząc jak chłopcy dosuwają kanapę do ściany.
– Wiadomo – powiedział Krukon. – Macie szczęście, że to ja poszedłem do kuchni z Ernie’em. Inaczej byłyby tu tylko woda i suchary.
– Bardzo możliwe – stwierdziła Pansy. Dobrze wiedziała, że Draco nie zainteresowałby się ani prowiantem, ani napojami.
 – To co robimy najpierw? – spytała Ramona, siadając na jednej z poduszek. Inni prefekci zrobili to samo. Zamyślili się, szukając zabawy, które pomogą im poznać się lepiej. Nikt jednak nie miał pomysłu, więc po pewnym czasie Draco rzucił swoją propozycję.
– Dobra, zagrajmy w dwadzieścia pytań.
I tak minął im wieczór.



.*.*.



Kolejny poranek był bezchmurny. Słońce świeciło na niebie, oświetlając przy tym szkołę i las, który z nią sąsiadował. Na dworze było bardzo ciepło – zupełnie tak, jakby wakacje nadal trwały. Do pokoju szatynki wpadały pojedyncze promienie, budząc ją przy tym. Spojrzała na zegarek, który postawiła na szafce nocnej wczoraj wieczorem. Była ósma pięćdziesiąt. Przetarła oczy, by lepiej widzieć, ale także rozbudzić się. Wczoraj bardzo długo rozmawiała z nowymi koleżankami i kolegami. Polubiła ich, nawet bardzo. Wystarczyło tak niewiele czasu, by poczuła do nich sympatię.
Dziewczyna niechętnie wstała. Niby była sobota, ale miała sporo rzeczy do zrobienia. Szybko się ubrała i zeszła do salonu. Nikogo w nim nie było. Świecił pustkami i… brudem. Wieczorem byli tak zmęczeni, że nie chciało im się nawet rzucić kilku zaklęć czyszczących. Wróciła do pokoju, by wziąć swoją kochaną różdżkę i wysprzątać salon czarami. Niestety, nie znalazła jej. Szybko pomyślała, gdzie mogła ją zostawić. W pociągu? Może w gabinecie McGonagall? Albo w Wielkiej Sali? Żadne z tych miejsc nie pasowało – w żadnym z nich nie używała zaklęć. W ogóle nawet nie widziała swojej różdżki… Dalej myśląc doszła do wniosku, że musiała ją zostawić w Norze. Było to bardzo możliwe. Przecież wczoraj nie bardzo patrzyła, co bierze… To było główną przyczyną jej dobranego stroju. Wzięła kufer, ale różdżki nie.
Tak więc ponownie zeszła do salonu i zabrała się za ręczne sprzątanie. Poodkładała poduszki, pozbierała wszystkie papierki, samodzielnie ustawiła kanapę, stół i fotele na swoich starych miejscach, a także pozbierała naczynia w jeden kąt. Była z siebie dumna – ostatnio sprzątała z własnej woli dawno, dawno temu. Bardzo nie lubiła w sobie tego, że była bałaganiarą. Wszyscy myśleli, że skoro jest mądra, to poukładana także. Nic bardziej mylnego. Porządek panował tylko w jej biurku, ale to tylko dlatego, że często do niego zaglądała. I dlatego tak wiele znaczyło dla niej sprzątanie z własnej woli. Z dobrym humorem podeszła do biblioteczki. Szybko sprawdziła, jakie książki się w niej znajdują. „Eliksiry przez wieki”, „O transmutacji to i owo”, „Zwierzęcy instynkt, czyli wiadomości, których jeszcze nie słyszałeś” i wiele, wiele innych. Hermiona uznała je za idealne lektury uzupełniające do owutemów. Potem odeszła od szafki i ruszyła w stronę fotela, gdy zauważyła drugie drzwi. Wiedziała, że jedne z nich są wyjściem, ale te drugie? Jak zwykle jej ciekawość wygrała z nią samą i podeszła do nich. Otworzyła je i jedynym, co zobaczyła był krótki korytarz i kolejne drzwi. Bez zastanowienia podeszła do nich i otworzyła je. Znalazła się w Łazience Prefektów. Nigdy wcześniej w niej w nie była, ale znała ją z opowiadań Harry’ego. Rzeczywiście, miała ogromne rozmiary. W sumie śmiało można było nazywać ją małym basenem. Zrobiła na niej spore wrażenie. Postanowiła, że wieczorem na pewno z niej skorzysta.
Wróciła do salonu i usiadła na jednym z foteli. Zastanawiała się, co będzie robiła cały dzień. Może pójdzie na spacer? Albo weźmie się za czytanie książek z biblioteczki? I wtedy ją olśniło. Ułoży grafik! To i tak jest jej obowiązek, a czuła, że Ernie się z niego nie wywiąże. Znalazła kartkę papieru oraz pióro i zaczęła wszystko rozplanowywać. Kolegów i koleżanki podobierała w pary domami. W poniedziałek i w piątek pójdzie ona z Deanem, we wtorek Amber z Calvinem, w środę Pansy z Malfoyem, a w czwartek Ramona i Ernie. Rozpisała to ładnie, po czym zawiesiła kartkę pomiędzy drzwiami. Gdy podziwiała swoje dzieło, poczuła burczenie w brzuchu. Była godzina dziesiąta. Postanowiła zejść na śniadanie. Korytarze świeciły pustkami. Dosłownie. Nie spotkała nikogo, oprócz Bezgłowego Nicka. W Wielkiej Sali było kilka osób – najwięcej prze stole Ravenclawu.
– Cześć – przywitała się Ginny, gdy Hermiona siadała naprzeciwko niej.
– Cześć – odpowiedziała jej Hermiona.
– Jak tam noc w nowym dormitorium? – spytała zaciekawiona. Mimo, że to szatynka dostała nowy pokój, to ona także była podekscytowana.
– Łóżko jest boskie. Miękkie jak chmurka – rozmarzyła się szatynka.
– Super – pochwaliła Ruda. – Moje jest twarde, jak zwykle.
– Nie narzekaj. Mogłaś rzucić kilka zaklęć, które poleciłam ci kilka lat temu, a powinny ci służyć do tej pory.
– Gdybym miała różdżkę, to bym z nich skorzystała – poinformowała. – Ale że jej nie mam, więc spałam na kamieniu. Żyć nie umierać.
– Moja też się zgubiła – oznajmiła prefekt. – Może ktoś je nam zwinął?
– Nie sądzę. Niby kiedy? Wczoraj cały dzień jej nie widziałam – oznajmiła Ruda, gryząc tosta. – A może George nam je dziabnął?
– W sumie… Ale nie, czekaj. Po jego wizycie jeszcze powiększałam kufer, żeby zmieścić w nim kilka dodatkowych książek. To nie mógł być on – zauważyła panna Granger, po czym nałożyła na talerz jajecznicę. Jadły w ciszy, dopóki do Wielkiej Sali nie przyszli chłopcy.
– Hej. Jak tam noc w nowym dormitorium? – zwrócił się Harry do Hermiony, siadając obok niej.
– Właśnie, ja też jestem ciekawy – dodał Ron. – Wiesz, jak dziwnie było się obudzić samemu? Zwykle ty to robisz, ale teraz… Niesamowite uczucie.
– Bardzo śmieszne. Kiedyś musiało do tego dojść. Nie jestem twoim prywatnym budzikiem – rzekła szatynka, gdy połknęła jajecznicę, którą żuła. – A tak z innej beczki. Macie swoje różdżki?
Chłopcy spojrzeli po sobie. Ron, siedzący obok siostry zamyślił się poważnie. Już poprzedniego dnia zauważył brak różdżki. Później nie zwracał na to uwagi. Natomiast Harry musiał dłużej się zastanawiać, by dojść do wniosku, że również nie miał jej cały poprzedni dzień.
– Ja nie mam.
– Ja też nie, Świnki także.
– No to jesteśmy w domu. – Hermiona pokiwała głową.
Chłopcy zaczęli jeść śniadanie, natomiast dziewczyny już je kończyły. W tym czasie do Wielkiej Sali wleciały sowy z korespondencją i paczkami dla uczniów. Ron rozpoznał swoją Świstoświnkę wśród tłumu innych ptaków. Do nóg miała przywiązaną sporą paczkę. Pomagał jej Errol, który należał do państwa Weasley. Sowy wylądowały pomiędzy czwórką Gryfonów. Ci natychmiast odwiązali przesyłkę. Errol odleciał, a Świnka posłusznie została.
– Wiedziałem – mruknął Ron. – Wiedziałem, że ta podróż była zbyt spokojna. – Pokręcił głową. Odkąd dostał tę sowę każdy przejazd pociągiem do szkoły kończył się tak samo  – przykryciem Świnki, aby tylko nie hałasowała. Oczywiście, niewiele to dawało, jednak świadomość, że jej nie widać, była cudowna.
– Rzeczywiście, brakowało ci wrażeń – stwierdziła Hermiona.
– Oczywiście nie licząc tego, że całą podróż spędziłem z Zabinim – poprawił się.
– Dobra, otwieramy to czy nie? – spytała zniecierpliwiona Ginny.
Zajrzeli do pudełka. W środku znajdowała się klatka Świastoświnki, cztery różdżki, Peleryna Niewidka Harry’ego, gruba koperta i gazeta. Panna Granger popatrzyła na trójkę swoich przyjaciół. Wszyscy ze strachem obserwowali jedynie grubą kopertę. Była czerwona.
– Ja jej nie otwieram – oznajmiła Hermiona, patrząc na kopertę. – To nie moja mama.
– Moja też nie – mruknął Harry, uśmiechając się.
– Ginny, to może…
– O nie, nie – zaczęła się bronić Ruda. – Starszym się ustępuje.
– Ale… – Ron zaniemówił. Za żadne skarby nie chciał otwierać listu od matki, tym bardziej, że był czerwony. Już raz dostał taki i nie wspominał tego zdarzenia zbyt dobrze.
– Nie bój się… – zachęciła go Hermiona. – To tylko list…
– A dokładniej wyjec – powiadomił ją Weasley.
– Ale nadal list. No otwórz go, śmiało… Nie bądź tchórzem.
– Zobaczycie, jeszcze się zemszczę – poinformował ich i chwycił kopertę w dłoń. Bardzo powoli przybrał pozycję i…
TRACH! Rozerwał ją. Szybko odwrócili głowę, spodziewając się ryku, ale… nic się nie wydarzyło. Zdziwieni popatrzyli na list. Jednak nie był to wyjec. Ron szybko wyciągnął zapisaną kartkę. Zaczął ją czytać, a przez ramię zaglądała mu trójka Gryfonów.


Moi drodzy!
Muszę przyznać, że efektownie trafiliście na Kings Cross. Rzeczywiście, należą Wam się brawa.
A teraz na poważnie – nie zachowaliście się jak dorośli. Dwa dni temu przeprowadziliśmy intensywną rozmowę na temat tego czy jesteście dorośli, czy też nie. I muszę Wam powiedzieć, że miałam całkowitą rację. Synku, czy teraz już wierzysz w matczyną intuicję?
Wasze pokoje wyglądały, jakby przeszedł przez nie huragan – wyglądały, bo już w nich posprzątałam. Nie zrobiliście tego, kiedy o to poprosiłam, więc wyręczyłam Was ten ostatni raz. Zapomnieliście także o sprytnym urządzeniu, o nazwie budzik, przez co dostaliście karę. Gdy przeczytałam Proroka Codziennego uznałam, że nie wyślę Wam wyjca i oszczędzę większego wstydu.
Pamiętajcie, aby się dobrze uczyć! W tym roku w większości zdajecie owutemy, więc musicie się przyłożyć!
Mama
PS Wiem, że baliście się otworzyć tą kopertę – całkiem niepotrzebnie.


– Chyba wiem po kim bliźniacy to żartownisie – powiedziała Hermiona.
– Ja też – dodał Harry.
– Dobra, i tak wiemy, że George zrobił nam większy syf, niż mieliśmy – oznajmiła Ginny.
– Niby skąd? – zaciekawił się Ron. – Chociaż to George… Będzie nam robił żarty za siebie i Freda.
– Ja tam go podziwiam – stwierdziła Granger. – Gdybym ja miała siostrę bliźniaczkę i ona by zginęła, to załamałabym się, a nie śmiała, że widzę ją co dzień rano w lustrze.
Ruda wzięła gazetę i spojrzała na pierwszą stronę. Uśmiechnęła się ironicznie. Po raz pierwszy była na okładce. Niby to był tylko mały wpis, ale jednak.
– Mama miała rację. Dostaliśmy już karę – zakomunikowała, pokazując Proroka Codziennego. Przeczytała go jako pierwsza, a potem podała innym.


WEJŚCIE SMOKA, CZYLI JAK WYSTĘPOWAĆ PUBLICZNIE.
Wszyscy czarodzieje znają pana Harry’ego Pottera – naszego wybawcę. Dzięki niemu możemy cieszyć się spokojem i od nowa odbudowywać nasze społeczeństwo.
Pan Potter i jego przyjaciele stali się wzorem do naśladowania dla wielu osób. Odwaga, waleczność i przyjacielskie nastawienie do ludzi – to silne cechy charakteru Wybrańca. Niestety, poczucia stylu nie możemy do niego zaliczyć.
Wczoraj uczniowie wrócili po wakacjach do Hogwartu. Harry Potter też się do nich zalicza. Tuż przed odjazdem pociągu pojawił się ze swoimi przyjaciółmi w dość odważnych strojach. Gdy pociąg ruszył, uczniowie wskoczyli do niego, by pojechać do szkoły.
– Jestem pewien, że jeden z nich miał na sobie mugolskie damskie spodnie! – skomentował jeden z świadków zdarzenia. – Mam nadzieję, że chociaż w szkole opamiętają się z takim ubiorem. Nie chciałbym, aby moja wnuczka się w nich wdała – dodał.
Jak widać nie każdemu przypadł do gustu styl pana Pottera i jego przyjaciół. Miejmy nadzieję, że wkrótce go zmieni – wejście „smoka” może zostać.
R. Sketeer


– Chyba przypomnę Sketeer, że wiem o jej zdolnościach animagicznych. Najwyraźniej o tym zapomniała.
– Daj spokój, Hermiono. Doskonale wiesz, że i tak nam nie da spokoju, a jeśli już, to na bardzo krótki czas. Szkoda tylko, że magia nie może nic zaradzić na jej głupotę – westchnął rudzielec, dając Śwince kawałek smażonego boczku z jajecznicy. W pobliżu nie było żadnych krakersów, więc dał jej to, co miał.
– Dobra, ja idę. Do zobaczenia – powiedział Harry, wstając od stołu. Zanim się pożegnał, wyciągnął swoją różdżkę i Pelerynę z pudełka. Zaraz po nim to samo zrobił Ron.
– Klatka! – krzyknęła za nim pani prefekt. Chłopak wrócił się i z uśmiechem podziękował jej.
– Hermiono… Mogę do ciebie wpaść? Wreszcie mogłabym zobaczyć, jak mieszkasz – spytała Ginny, gdy chłopcy zniknęli z pola widzenia.
– Pewnie.



.*.



Draco siedział przy stole, jedząc swoje ulubione tosty, które popijał kawą bez cukru. Obok niego znajdowała się Pansy, która była na tyle zajęta rozmową z Milicentą Buldstrode, że nie zauważyła swojego przyjaciela. Gdy sowia poczta przyleciała do Wielkiej Sali, też miał święty spokój. Nawet zaczęło mu się to podobać. Jednak wszystko miało swój koniec.
– Smoku! – krzyknął Zabini, wchodząc do jadalni. Na szczęście śniadanie zaraz się kończyło, więc sporej liczby uczniów nie było. – Widziałeś Proroka? – dodał, siadając naprzeciwko przyjaciela.
– A ten krzyk był konieczny?
– Nie, ale lubię cię denerwować… Czytaj – rozkazał, podając Malfoyowi gazetę.
– Wiesz co? Sketeer ma podobne IQ do ciebie. Niemal zerowe – zauważył Draco, gdy przeczytał artykuł. Rita naprawdę musiała mieć kryzys tematów do napisania, ale żeby do takiego stopnia? To nie do przyjęcia. Oczywiście, nie przeczył, że samo zdarzenie było zabawne – w końcu spokojna Granger w takiej sytuacji to abstrakcja. Sketeer jednak sięgnęła dna.
– Zerowe IQ to też jakieś osiągnięcie – rzekł Blaise.
Malfoy zrezygnowany pokręcił głową, chcąc pokazać, że Diabeł się myli.



___________________
Cześć!
Jak Wam się podobał rozdział 2? Jest on przejściowy. Nie ma w sobie ważnych dla fabuły wątków - nie licząc samego poznania się prefektów, oczywiście. Jednak czekam na wasze opinie!
Jeżeli ktoś jest ciekawy, jak wyglądają moje postacie OC, to zapraszam do zakładki „Zenit skrajnych uczuć", gdzie znajdziecie świstoklik do zakładki „Bohaterowie".
Oj, ale się rozpisałam... Ciekawe, kto przeczytał wiadomość ode mnie do końca...
Feltson


15 komentarzy:

  1. Czekam na następny 😊💕 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No, przyznam, że całkiem fajnie Ci to idzie ;) Czekam na więcej ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba. To naprawdę mnie motywuje <3 Kolejna część już niedługo ;)
      Feltson

      Usuń
  3. Uwielbiam te gify na początku. <3
    Szkoda, że nie napisałaś nic więcej o tym wieczorku integracyjnym; miałam już nadzieję na jakąś akcję dramione. Ogólnie bardzo mi się podoba: fajnie napisane i oryginalność - nie czytałam jeszcze nigdy opowiadania, gdzie wszyscy prefekci mają wspólne dormitoria. Jest duży +. :)
    Życzę weny i czekam na kolejny,
    Nan. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wenę - na jej nadmiar nigdy nie będę narzekać.
      Na początku "Zenitu" rzeczywiście jest mało wątku Dramione - zdaje sobie z tego sprawę. Jednak warto trochę poczekać :)
      Cieszę się, że opowiadanie podoba ci się ❤
      Feltson

      Usuń
  4. Ciekawie, ciekawie, jednak ja również żałuję, że nie opisałaś tego ich wieczoru integracyjnego.
    Musisz wiedzieć, że podziwiam Cię za długość twoich rozdziałów :) bardzo fajnie i zabawnie napisane. Czekam na więcej i idę czytać trzeci rozdział :)
    Mam nadzieję, że zajrzysz na mojego bloga
    Pozdrawiam,
    Clarence
    http//:gdy-wstanie-swit-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam na tym, żeby opisać wieczorek, jednak nie widziałam w tym sensu, gdyż nie pojawiłaby się tam żadna akcja dramione (;-;), a rozdział wlekłby się w nieskończoność...
      Z pewnością wpadnę do Ciebie :)
      Feltson

      Usuń
  5. Kurde no , ja myślałam że sobie Dracze i Miona oczy powyrywają, a tu dupa!! No ale nic- rozdział cudny, jak zwykle!
    Vipera

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy mi się wydaję, czy Amber jest jedną z tych dziewczyn z teledysku do "I loved you"? Jak tak, to super :) Więcej wieczorków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to ona :D Gdy tylko zobaczyłam ten teledysk (uwielbiam tą piosenkę :D ) pomyślałam sobie: Cholibka, to Amber bez okularów! XD
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Najczęściej? Z muzyki. Chociaż akurat ten rozdział był... hmmm... "moją inicjatywą" :P

      Usuń
  8. Przeczytałam na razie tyle :)
    Bardzo fajne!
    Jak znajdę trochę czasu to na pewno jeszcze wpadnę.
    Podoba mi się Pansy, jest tu taka… miła ;)
    Pozdrawiam! :*
    http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Mam nadzieję, że reszta także Ci się spodoba :)
      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia