czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział 18: Słoneczna sobota

Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 18: Słoneczna sobota




Sobota przywitała mieszkańców Anglii pięknym słońcem. Na próżno szukać na pięknym, błękitnym niebie chmur. Astoria z wyjątkową chęcią wstała z łóżka o siódmej. Widząc pogodę za oknem, wprost nie miała sumienia, aby bezczynnie leżeć w łóżku i marnować czas. Szybko więc ubrała się, zgarnęła ze swojej etażerki poradnik o planowaniu magicznego ślubu i zostawiła śpiącego Teodora samego. Nie chciała go budzić, tak uroczo wyglądał pogrążony we śnie z rozczochranymi włosami. Poza tym, doskonale wiedziała, że jej narzeczony lubi wstawać późno. Na palcach wyszła z ich wspólnej sypialni.
W drodze na swoją ulubioną ławkę w ogrodzie, zawitała jeszcze w kuchni, gdzie na szybko zrobiła sobie śniadanie. Potem z książką o planowaniu ślubu pod pachą wyszła na zewnątrz na nasłoneczniony taras. Poradnik otworzyła na jednym z interesujących ją rozdziałów i w spokoju zaczęła delektować się zarówno posiłkiem, jak i lekturą.
Wkrótce usłyszała kroki. Podniosła wzrok znad tekstu i spojrzała na narzeczonego, stojącego w futrynie drzwi balkonowych. Ziewał szeroko, a lewą dłonią przecierał powieki. Uroczo wyglądał, kiedy mrużył nieprzyzwyczajone do słonecznego światła oczy. 
– Tu mi zniknęłaś – mruknął zachrypniętym głosem.
Pod nosem dziewczyny pojawił się lekki uśmiech. Jej ukochany podszedł bliżej stołu i klapnął na ławkę naprzeciwko niej. Astoria ledwo zdołała zdusić śmiech, kiedy zobaczyła, jak jego powieki bezwiednie się przymykają.
– Wyspałeś się? – spytała mimochodem, zamykając książkę.
Teodor kiwnął potakująco głową i jeszcze raz ziewnął.
– Nie wyglądasz – skomentowała, chichocząc cicho.
Nott ponownie przetarł powieki, po czym szeroko otworzył oczy. Spróbował zgromić spojrzeniem swoją narzeczoną, lecz efekt nie spełnił jego oczekiwań. 
– Dopiero co zwlekłem się z łóżka – tłumaczył się. Faktycznie, wciąż miał na sobie piżamę, a fryzura dawała jasno do zrozumienia, że jeszcze dziś nie spotkał się z lustrem. W innym wypadku włosy zostałyby przygładzone. W tym wydaniu przypominał Teodora–nastolatka, który szerokim łukiem omijał grzebienie i wszelkiego rodzaju szczotki. – A ty ile już nie śpisz? – dopytał.
Astoria wzruszyła gładko ramionami.
– Niedługo – rzekła lekko. Uniesiona brew Teodora dała jasno do zrozumienia, że wątpił w szczerość swojej ukochanej. – Naprawdę! Czemu mi nie wierzysz? Przecież też lubię pospać.
– Spokojnie, tak tylko się z tobą przedrzeźniam. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dziewczyna westchnęła ciężko, ale już nie wracała do tego tematu. Zamiast tego wyprostowała się na siedzeniu, a na twarz przybrała uroczy i dziewczęcy wyraz.
Nawet gdyby Teodor nie znał jej tak długi czas, wiedziałby, że Astoria ma jakieś niecne plany. Tak to już z nią było, że gdy sobie coś ubzdurała, ciężko ją było odwieść od pomysłu. Taki już jej urok. Powoli powracający do życia Teodor zmusił całego siebie do tego, by myśleć jak najbardziej trzeźwo. Nie chciał wpakować się w coś, czego ewentualnie nie mógłby zrobić. Doskonale wiedział, że lepiej nic nie obiecywać i od razu spotkać się z zawodem Greengrassówny, niż przyrzec coś, nie wywiązać się z danego słowa i później walczyć z jej złością. 
– Kochanie, masz dzisiaj jakieś plany? – spytała słodko.
Oho – pomyślał Teodor z dumą. – Nic się nie pomyliłem.
Przez krótką chwilę Nott zastanawiał się nad odpowiedzią. Szybko jednak oprzytomniał – kłamstwo kompletnie mu się nie opłacało. Nie tylko Astoria ponad wszystko ceniła sobie szczerość, ale także nie potrafiłby jej okłamać. Nie ją. Ufali sobie.
– Nie – rzekł więc krótko.
– Świetnie! Bo widzisz, pomyślałam sobie, że może zabralibyśmy ze sobą Draco ze Scorpiusem i poszli wspólnie na spacer do Magicznej Oranżerii. Powoli należałoby zająć się kwiatami na ślub i wesele. Amelia pewnie ucieszyłaby się, gdybyśmy wcześniej ją zawiadomili o tym, co byśmy chcieli. Wiesz, że nie lubi niespodzianek.
Amelia to jedna z bliższych koleżanek Astorii z czasów szkolnych, która zielarstwo kochała niemal tak bardzo jak Longbottom. Mogłaby się nawet z nim dogadać, gdyby nie była młodszą od nich Ślizgonką. Kiedy jest się dzieckiem, zadawanie się z młodszym to obciach, a dodatkowo przyjaźń między Ślizgonami i Gryfonami się nie zdarzała. A szkoda, ta dwójka z pewnością stanowiłaby idealną parę przyjaciół. Amelia po ukończeniu szkoły otworzyła świetnie prosperującą kwiaciarnię i nigdy nie mogła narzekać na brak klientów. Kiedy wręczali jej zaproszenie na ślub, jasno zaznaczyła, że chce odpowiadać za roślinne dekoracje i nie wyobraża sobie, żeby ktoś inny miał się nimi zająć. Świadoma zdolności kwiaciarki Astoria, szybko na to przystała. Teodor natomiast nie wyraził swojego sprzeciwu. Sam nie wiedziałby, kto mógłby godnie zastąpić jej miejsce, zwłaszcza, że w tym biznesie konkurencja nie jest duża.
– To nie taki zły pomysł – przyznał szczerze. Spodziewał się zdecydowanie gorszej propozycji. A spacer po oranżerii to całkiem przyjemna rzecz.
– Cieszę się, że się ze mną zgadzasz. – Posłała mu szeroki uśmiech. – Radziłabym ci się ubierać – rzekła kilka sekund później.
Nott wydał z siebie ciężkie westchnięcie.
– Kobieto, daj spokój! Jest jeszcze ranek, weekend. Daj chłopakom się wyspać. Jeszcze nie ma dziesiątej…
– Czy ty naprawdę sądzisz, że Scorpius jeszcze śpi? Nie łudziłabym się.
Miała rację i nie mógł się z nią nie zgodzić.



.*.*.*.*.



Astoria, znająca Malfoyów jak własną kieszeń, oczywiście trafiła w dziesiątkę. Scorpius zaraz po przebudzeniu wyskoczył ze swojego łóżka niczym z procy i czym prędzej ruszył ku pokojowi jego ojca. Tam szybciutko wsunął się pod kołdrę i przytulił się do jeszcze śpiącego Draco. Kiedy mężczyzna nie zareagował, mały zaczął się wiercić i kręcić w taki sposób, że ruchy w końcu zaczęły dokuczać blondynowi i zbudziły go.
Draco najpierw ziewnął szeroko, a dopiero potem otworzył oczy.
– Cześć, młody – powiedział na przywitanie.
– Cześć – odpowiedział jego syn z uśmiechem, a potem jeszcze mocniej wtulił się w szyję ojca. Ten również objął go i wciąż nie do końca rozbudzony cmoknął go lekko w czoło.
– Wyspałeś się? – spytał starszy Malfoy. Tym razem odpowiedź stanowiło zwykłe "yhym".
Draco dyskretnie zerknął w stronę zegarka, wiszącego na ścianie naprzeciwko. Było dwadzieścia po dziewiątej. Dawno nie spał do tak późnej pory, zazwyczaj Scorpius wstawał wcześniej – o siódmej, czasem o ósmej...
Chwilę później Draco zarządził, że należy wstać, ubrać się i zjeść śniadanie. Z małym u boku poszedł do okna i wspólnie rozsunęli ciemne zasłony, które po części izolowały pokój od światła dziennego. Wyjrzawszy za okno, blondyn stwierdził, że dzień jest ciepły i słoneczny – już wiedział, jak ubrać młodego. Razem wybrali mu ciuchy, potem blondyn pomógł synowi je założyć. Jeszcze zanim zeszli do kuchni, by zgodnie z ich małą tradycją, Draco zrobił im śniadanie, także się ubrał.
– Co dzisiaj jemy? – spytał na wstępie. Posadził małego na krześle przy stole na środku pomieszczenia, a sam oparł się biodrem o blat. – Może być jajecznica?
Scorpius zgodził się na taką opcję całkiem chętnie.
Draco uporał się z robieniem śniadania szybko, jako, że przez tyle czasu zdążył nabrać wprawy.
Byli w środku posiłku, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Miał niemal stuprocentową pewność, że to Teodor i Astoria – tylko oni są zdolni wpadać o tak diabelnie wczesnych porach w sobotę. Malfoyowi przeszło przez myśl, że chyba musi uświadomić przyjaciela, żeby czym prędzej zaczął wykorzystywać soboty na sen, bo przez kolejnych kilka najbliższych lat przywilej spania do której mu się tylko marzy, zostanie mu brutalnie odebrany. Astorii zresztą także.
Chociaż niekoniecznie – przyszło mu na myśl. Oni są we dwoje. Mogą sobie pomagać – wstawać do dziecka na zmianę. On został z tym kompletnie sam. Owszem, Teodor i Astoria byli dla niego niesamowitym oparciem, jednak nie mógł nadużywać ich dobroci i starał się tego nie robić.
Kiedy Draco otworzył drzwi, z zadowoleniem stwierdził, że nic a nic się nie pomylił.
– Dzień dobry, ranne ptaszki. Co was do mnie sprowadza tak wcześnie?
– Wcześnie... – prychnęła Astoria, kiedy podchodziła do blondyna z zamiarem przytulenia go na dzień dobry. – Wszyscy dobrze wiemy, że twój dzień nie zaczyna się późno, tylko właśnie raniutko.
– Właściwie, to się pomyliłaś.
Astoria uniosła brew, teatralnie wyrażając zdziwienie jego sprzeciwem.
– Czyżby młody zrobił ci psikusa i jeszcze śpi? – zażartował Teodor, podając kumplowi dłoń na przywitanie.
– Aż tak dobrze nie ma. Tak się złożyło, że akurat jemy śniadanie. Wejdźcie – zaprosił ich do środka.
Przyszła pani Nott od razu ruszyła w stronę kuchni z zamieram powitania młodszego Malfoya, natomiast jej narzeczony został z tym starszym i objaśnił cel wizyty.
– Idziemy z Astorią do Magicznej Oranżerii, żeby rozejrzeć się wśród kwiatów na ślub i pomyśleliśmy, że możecie się tam razem z nami wybrać.
Draco uniósł brew.
– Czyżby Astoria uważała mnie za świetne źródło porad florystycznych?
– No nie bardzo, tutaj raczej chodziło o małego... Ale wiesz, przydasz się – rzucił Teodor z lekko wrednym uśmiechem. – Przecież obaj jesteśmy świadomi, że ona doskonale poradzi sobie sama z wyborem kwiatów, to raczej mnie jest potrzebne wsparcie.
– Jasne, jest ci tak bardzo ciężko.
– Daj spokój, przecież ktoś mnie musi wyrwać ze szponów nudy.
– Racja, nikogo lepszego byś do tego nie znalazł – przyznał blondyn z dumą. – Ale właściwie to dobrze, bo muszę z wami porozmawiać.
– Stało się coś poważnego? – Nagle do rozmowy włączyła się przyszła pani Nott, trzymająca za rączkę Scorpiusa. Młody prawdopodobnie już zjadł śniadanie, bo w innym wypadku nie odeszliby od stołu. Co jak co, ale Astoria miała swoje żelazne zasady, które musiały być przestrzegane.
– Nie, wszystko w porządku. Nie musisz się martwić – odpowiedział, uśmiechając się do niej lekko, chcąc ją uspokoić. – A teraz pozwólcie, że i ja dokończę jedzenie.
– Idź, idź, my się zajmiemy małym.
Draco czuł naprawdę poważną potrzebę pokręcenia głową, ale powstrzymał się.



.*.*.*.



"Magiczna Oranżeria" to właściwie średnio pasująca nazwa dla miejsca, do którego się wybrali.
Był to kompleks szklarni, w środku których rosło pełno roślin – niekoniecznie egzotycznych, czy magicznych. W okresie letnim przy pomocy czarów szklane ściany zamieniały się w niewysokie, ceglane mury, a pół godziny po zachodzie słońca ponownie wracały do poprzedniej postaci. Tak naprawdę całość bardziej przypominała zbiór ogrodów różnego rodzaju, ale nazwa ta pochodziła jeszcze z okresu, kiedy rosła tu głównie egzotyczna flora – jednakże przez dziesiątki lat oranżeria rozrosła się i zaczęły pojawiać się w niej coraz zwyklejsze rośliny. Tak więc stara nazwa została, a samo miejsce wciąż się rozwijało.
Tym razem interesowały ich kwiaty, choć Astoria obiecała Scorpiusowi, że odwiedzą także część z ciekawymi magicznymi (i nie tylko) roślinami. Kiedy wkroczyli w jedną z alejek oranżerii, od razu uderzył w nich mocny, choć słodki zapach. Wszędzie migały przeróżne kolory tęczy – od krwistej czerwieni po blade odcienie fioletu, z uwzględnieniem różnych barw bieli.
– Ummm, Draco... Czy ty nie miałeś nam coś do powiedzenia? – napomknęła, niby przypadkiem, dziewczyna. Trzymającego ją za rękę Scorpiusa zbyt pochłonęło rozglądanie się wkoło, by podsłuchiwać dorosłych.
– Miałem.
– No to nie krępuj się.
– Astoria, mówiłem ci, że to nic poważnego, nie musisz się tak gorączkować, to nie wskazane w twoim stanie. – Ciężarna już miała się odciąć, ale Malfoy nie pozwolił jej dojść do głosu. – Widzę, jak z ciekawości aż cię ściska.
– Wyrażenie "muszę z wami porozmawiać" zazwyczaj nie kończy się zbyt dobrymi wieściami, a...
– Kochanie, spokojnie – wtrącił się Teodor. – A ty, Draco, naprawdę nie musisz się tak ukrywać. Im prędzej nam powiesz, to co chcesz, tym lepiej. Zresztą, sam jestem ciekawy.
Blondyn westchnął ciężko.
– Dobra, jak sobie życzycie. Znalazłem nową nianię dla Scorpiusa.
Narzeczeństwo spojrzało na siebie. Raczej nie takiej wiadomości się spodziewali. Draco miał rację, że to nic poważnego. Panna Greengrass odetchnęła jakby z ulgą.
– Wiem, że znalazłeś, młodego nie było w biurze przez ostatnie dni. Myślałem, że masz mnie za bardziej spostrzegawczego – powiedział Teodor, wzruszając lekko ramionami.
– To dlaczego mi nic nie powiedziałeś? – odezwała się jego ukochana, spoglądając karcąco na Notta.
– Jakoś wyleciało mi to z głowy.
– No dobrze, to nie koniec wiadomości. – Draco wtrącił się, zanim dyskusja nie przybrała większych rozmiarów. Nie pokłóciliby się, bo to zbyt błaha rzecz, ale wolał mieć tą rozmowę za sobą. Niby to nic wielkiego, ale czuł pewien dyskomfort. – Tutaj bardziej chodzi o to, kto nią jest.
Atmosfera ponownie zgęstniała. Blondyn nie zamierzał niczego zbędnie przedłużać, dlatego nabrał w płuca powietrza i na jednym wydechu powiedział:
– Teraz to Granger opiekuje się Scorpiusem.
– Co? – Głos Teodora aż ociekał zdziwieniem. – Że ta Granger?
Draco teatralnie przewrócił oczami. Uważał swojego przyjaciela za bardziej pojętnego człowieka.
– Ile znasz Granger? Tak, to jest TA Granger.
Ponownie zapadła cisza. Astoria nie chciała nic mówić Draco, ale zdziwił ją powrót Hermiony oraz to, że została... nianią. Przecież to niemożliwe, żeby tak zdolna czarownica przez tyle lat nie znalazła sobie dobrej, stałej pracy. I druga rzecz, że znowu pozwoliła na zatrudnienie się u Malfoya, mimo tego jak ją potraktował cztery lata temu. To nic nowego, że wszystko mu wybaczyła (bo inaczej pewnie nie pracowałaby u niego), ale wciąż to nie brzmiało logicznie. Dziewczyna wolała jednak nie dzielić się swoimi spostrzeżeniami, czuła, że to nieodpowiedni moment. Dlatego też sytuację tą skomentowała trochę okrężnie:
– Dawno o niej nie słyszałam. Ciekawe, gdzie zniknęła na pięć lat.
Draco wzruszył ramionami.
– Nie wiem, nie pytałem. Właściwie, to jeszcze nie rozmawialiśmy.
Astoria już nic nie powiedziała, co głównie było zasługą Scorpiusa – chłopiec zapragnął bliżej przyjrzeć się pewnym kwiatom. A jako, że panna Greengrass miała do niego jawną słabość, szybko mu uległa. W tenże sposób mały przypomniał jej o właściwym celu tej krótkiej wycieczki. Opuszczeni Draco i Teodor podeszli do najbliższej ławki i usiedli na niej.
– Nie uważam tego, że Granger u ciebie pracuje za dobry pomysł – rzucił prosto z mostu Nott, uznając dziecięce podchody za całkowicie zbędne.
Siedzący luźno na ławce Draco jakby lekko się spiął. Zerknął na poważną twarz przyjaciela. Całe szczęście, że w jego oczach nie kryła się złość, bo wtedy z pewnością ta rozmowa stałaby się jeszcze cięższa.
– Czemu? – spytał Malfoy, choć pytanie to było niemalże retoryczne. Przeczuwał, jaką odpowiedź może dostać, a w tym stanie rzeczy zmiana tematu rozmowy po prostu nie wchodziła w grę.
– Nie pamiętasz, co stało się kilka lat temu? Przecież doskonale wiesz, że Granger nie była ci całkowicie obojętna. Lubię ją, to naprawdę świetna dziewczyna i wcale ci się nie dziwię, czemu ty także ją... polubiłeś... ale musisz uważać.
– Nie jestem głupi. – Teodor uniósł wysoko brew w geście zwątpienia, ale jego przyjaciel zignorował go. – To miało miejsce spory kawałek czasu temu. Było, minęło, nie ma co tego rozgrzebywać. Dawno i nieprawda.
Nott musiał przyznać, że zachowanie Draco go zdziwiło. Do tej pory nigdy nie mówił o Hermionie tak otwarcie. Przez pierwsze miesiące po jej zwolnieniu jej imię było niemalże tematem tabu, potem pojawił się Scorpius, co pozwoliło blondynowi zapomnieć o całej sprawie. A jeżeli już jakimś cudem temat zboczył na nią (na przykład wtedy, gdy Teodor marudził na niekompetentne sekretarki zatrudnione po niej, oczywiście przy okazji wychwalając Granger ponad niebiosa), wtedy ograniczał się do krótkich, mało znaczących wypowiedzi o niej. I tyle. Malfoy uważał, że im mniej o niej mówi, tym mniej widać, że coś do niej zaczynał czuć. Jednakże jego przyjaciele wiedzieli o wszystkim doskonale – zbyt długo i zbyt dobrze go znali, żeby coś się ukryło przed ich czujnym okiem. Draco za bardzo żałował jej zwolnienia, a tym samym usunięcia jej ze swojego życia, żeby zdołał to schować głęboko w sobie.
To, że jego uczucia się uspokoiły, Teodor wiedział od dawna. Scorpius podziałał jak lekarstwo na duszę Draco, chociaż ich początki nie należały do najprostszych. Jednak Nott uważał swojego przyjaciela za dobrego ojca. Nawet ślepy zauważyłby, jak bardzo kocha syna. Zrobiłby dla Scorpiusa wszystko.
– Dawno i nieprawda... A do tej pory nikogo sobie nie znalazłeś.
Blondyn zgromił kumpla wzrokiem.
– I uważasz, że to moja wina? Jeżeli już uznałem jakąś kobietę za odpowiednią dla Scorpiusa i dla mnie, ona rezygnowała, właśnie ze względu na dziecko. W tym wieku raczej niewiele osób godzi się na zobowiązania, małżeństwo, dziecko... A tym bardziej na nie swoje dziecko. Liczy się kariera. Ty i Astoria jesteście cudownym wyjątkiem, macie siebie, kochacie się, za niedługo przywitacie na świecie swojego syna lub córkę... Może wam tego nie pokazuję, ale zazdroszczę wam. Nie w złośliwy sposób, ale jednak. Ale... potem patrzę na Scorpiusa i nagle sobie myślę, że przecież ja też mam swoje szczęście. Mi poszczęściło się nawet wcześniej... – Blondyn uśmiechnął się, po czym wzrokiem odszukał swoje dziecko. Chłopiec właśnie wąchał duży, żółty kwiat, a chwilę później nachylał go w stronę kucającej obok Astorii. – I powiem ci nawet, że czasem się cieszę, że nie znam matki mojego syna. Jak sobie pomyślę o tych wszystkich dziewczynach, które spotkałem wtedy w klubie... Wyobrażam sobie, że którakolwiek z nich, tych pustych, myślących wyłącznie o sobie lasek, zatrzymuje go tylko dla siebie, nic mi o tym nie mówiąc. I wtedy wściekam się jeszcze bardziej. Nie oszukujmy się, nie zaopiekowałyby się nim lepiej niż ja. Może nie wszystkie były takie puste, ale przecież z jakiegoś powodu Scorpius jest dziś ze mną, a nie z matką.
Draco zamilkł. Słońce zaczynało grzać coraz bardziej, jednak nie zawracał sobie tym głowy.
W końcu westchnął i wciągnął Notta w rozmowę o pracy. Odkąd zatrudnił Hermionę, ponownie mógł się na niej skupić i odciążyć swojego kumpla, a także panią Christine. Malfoy planował jak najszybsze odrobienie wszystkich jego zaniedbań spowodowanych brakiem opiekunki.
Później Astoria zawołała Teodora, aby pokazać mu kwiaty, które spodobały się jej najbardziej. W ten sposób chłopak został wciągnięty w wąchanie i oglądanie wszelkiego rodzaju roślin – jako, że panna Greengrass nie chciała decydować o tym sama. Spisywała wszystkie kwiaty, które Teodor uznał za ładne (przez co Draco po prostu nie mógł przestać się śmiać – z daleka widać było, że Nott ani się na tym nie znał, ani też nie bardzo wiedział na jakiej zasadzie ma odrzucać poszczególne propozycje). W końcu jednak doszli do konsensusu.
– Świetnie. Jutro odwiedzę Amelię i przedstawię jej wszystko, co ustaliliśmy. Z pewnością wyczaruje z tego coś pięknego – rzekła zadowolona Astoria, dzierżąc w dłoni dokładne notatki. – To jak, kochanie? – zwróciła się do Scorpiusa. – Idziemy do ciekawszych roślinek?
Chłopiec od razu się zgodził.



.*.*.



Hermiona nie miała żadnych planów na weekend. Wstała więc później niż zwykle – bo mogła sobie na to pozwolić – i nie spiesząc się nigdzie zjadła śniadanie, następnie dokończyła aktualnie czytaną książkę. Nim się obejrzała, na zegarze wybiła trzynasta. Z początku przestraszyła się, że nie ma żadnego zajęcia – nawet nie mogła zmusić się do sprzątania, jako że w mieszkaniu panował względny porządek. Usiadła w fotelu w salonie i zaczęła dumać nad tym, jak zapobiec ogarniającej ją nudzie.
– Sowa! – przypomniało jej się nagle.
Tak, już od dawna planowała jej zakup, ale jakoś było jej nie po drodze na Pokątną – a jak już tam się znajdowała, to szybko załatwiała najpilniejsze sprawy. A teraz, skoro i tak się nudziła, to mogła specjalnie się po nią wybrać.
Szybko więc zmieniła ubrania (nie miała pojęcia, skąd pojawiła się plama na jej bluzce, ale nie zamierzała prowadzić dochodzenia w tej sprawie), uczesała włosy – bo jakimś cudem zapomniała o tym rano, wzięła torebkę i wyszła. Jeszcze po drodze do ślepej alejki, z której zawsze się teleportowała, sprawdziła, ile gotówki ma przy sobie.
Najpierw będzie musiała odwiedzić Bank Gringotta. Potem pójdzie kupić coś do jedzenia, bo jej lodówka zaczynała świecić pustkami. Dopiero, gdy załatwi te dwie rzeczy wstąpi do zoologicznego, a stamtąd już prosta droga do domu.
Hermiona teleportowała się w okolice Dziurawego Kotła. Już w knajpie znajdował się tłum ludzi. Widziała jak Tom, właściciel tego miejsca, krzątał się między stolikami, a w drodze do baru wyjmuje z kieszeni pomiętą szmatkę i przeciera nią wilgotne czoło. Pracował jak mrówka, ale to nic dziwnego przy tak dużej klienteli. 
Na ulicy Pokątnej tłum okazał się jeszcze większy. Nic w tym nietypowego – zdecydowana większość czarodziei postanowiła wykorzystać wolną i pogodną sobotę na coś innego niż siedzenie w domu. Właściciele lokali pewnie zacierali ręce ze szczęścia, widząc ile osób kręci się po alejce.
Hermiona rozumiała te tłumy, ale i tak traciła cierpliwość. Dotarcie do samego Gringotta w powolnej masie ludzi trwało całe wieki, a stanie w kolejce w samym banku zdawało się nie mieć końca. Od czasu spektularnej kradzieży dokonanej przez nią, Rona i Harry'ego – która splamiła honor goblinów utrzymujących, że nie ma bezpieczniejszego miejsca niż Gringott – procedura dostania się do skrytki zaostrzyła się. Przez to zajmowała ona więcej czasu, a kolejka kurczyła się wolniej.
Kiedy w końcu udało się jej załatwić wszystko to, co sobie zaplanowała – a zajęło jej to prawie dwie godziny! – ruszyła w kierunku Dziurawego Kotła. Miała pełne ręce, jako że w jednej trzymała siatkę z jedzeniem dla siebie oraz karmę dla sów, w drugiej klatkę z małym, czarnym ptaszkiem.
Przepychała się między czarodziejami, uważając, aby na nikogo nie wpaść. Jej chodzenie slalomem musiało z boku wyglądać przekomicznie. Przy lodziani Floriana Fortescue, w której jeszcze niedawno pracowała, przy manewrze omijania starszego, otyłego czarodzieja w za małej szacie, omal nie wpadła na idącego za nim mężczyznę.
Hermiona już podniosiła wzrok, żeby przeprosić wyższego od niej przechodnia – jednakże kiedy tylko go zobaczyła, słowa same popłynęły z jej ust. 
I z pewnością nie miały one nic wspólnego z przepraszaniem.
– Cześć, Malfoy.



.*.



O ile przy kwiatach Astorii i Scorpiusowi zeszło się długo, o tyle przy roślinach nietypowych stali całą wieczność.
Draco, któremu doskwierało panujące na zewnątrz gorąco, zaczynał odczuwać zmęczenie. W dodatku naszła go niesamowita ochota na lody, jakieś dobre ciasto, albo po prostu na coś słodkiego. Kiedy tylko podzielił się tą wiadomością z Teodorem, ten zaczął się z niego śmiać, że ma większe zachcianki niż jego ciężarna narzeczona. Draco udał, że się na niego obraził i podszedł bliżej swojego syna i jego ciotki, którzy właśnie przyglądali się, jak rosiczka upolowała muchę.
Gdy tylko we czworo opuścili teren Magicznej Oranżerii, Malfoy rzucił propozycję wybrania się na Pokątną, żeby zaspokoić swój apetyt. 
– Przepraszam cię, Draco, ale jestem zmęczona. Uwielbiam Scorpiusa, ale to prawdziwy pochłaniacz energii – wyjaśniła Astoria, łapiąc Teodora za dłoń.
– Rozumiem – odparł chłopak. – Ale ty mi nie odmówisz, prawda, kochanie? – uśmiechnął się,  jednocześnie kucając obok syna.
– Nie.
– To pożegnaj się z wujkiem i ciocią.
Kilka chwil później znaleźli się przy Dziurawym Kotle, przez który dostali się na Pokątną. Wszędzie pełno było ludzi i Draco musiał bardzo uważać, żeby ktoś nie wpadł na Scorpiusa i go nie stratował. 
Już przy samej lodziarni, Malfoy myślał, że nic się nie wydarzy, kiedy zza starego, otyłego czarodzieja idącego przed nim, wyskoczyła dziewczyna, niosąca pełno pakunków. Chłopak gwałtownie się zatrzymał i pociągnął Scorpiusa do siebie na tyle lekko, aby się nie wywrócił.
Miał właśnie warknąć na czarownicę, żeby uważała na to, jak chodzi, kiedy usłyszał:
– Cześć, Malfoy.
Ten głos poznał od razu.
– Hej, Granger. – Spojrzał na prostującą się dziewczynę. Odgarnęła z twarzy swoje ciemne włosy. – Czyżbyś wykupiła pół Pokątnej?
Na jej policzki wstąpił delikatny, różowy rumieniec.
– Nie... To tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Draco uniósł brew na widok czarnej sówki w klatce, ale nie skomentował tego widoku w żaden sposób.
– Cześć, Scorpiusie. – Hermiona uśmiechnęła się w stronę chłopczyka. Ten wtulił się w nogę ojca, ale odpowiedział jej na przywitanie. – To do zobaczenia w poniedziałek, już wam nie przeszka...
– Nie przeszkadzasz – odparł Draco. – Właściwie, to może skoczyłabyś z nami na lody? – Kiwnął głową w stronę lokalu, obok którego stali. – Tyle lat się nie widzieliśmy, muszę się wypytać, co się u ciebie działo.
Hermiona czuła się, jakby ją sparaliżowało. Albo się nie zgodzi i uniknie przedwczesnego wydania się, albo zgodzi się i wtedy do wyboru uzyska kłamstwo lub prawdę, na którą kompletnie jeszcze się nie przygotowała.
Co robić, co robić...? – niemal krzyczała w myślach.
– No nie daj się prosić.
Draco nie ukrywał, że ciekawiło go to, co stało się z Granger po zwolnieniu. Chciał również dowiedzieć się, dlaczego tak szybko wybaczyła mu jego karygodne zachowanie po wspólnie spędzonej nocy. Nie potraktował jej dobrze, musiał się do tego przyznać nawet przed samym sobą. Jednakże chciał wiedzieć – może nie wszystko na raz od niej wyciągnie, ale spróbuje jak najwięcej.
– No niech ci będzie – zgodziła się wreszcie na jego propozycję.
– Świetnie, w takim razie zapraszam. – Wyciągnął rękę w stronę wejścia do lodziarni.

Hermiona miała święte przekonanie, że będzie tego żałowała, lecz było już za późno, żeby się wycofać.


_____________
Obiecałam i jestem.
Trochę mi to zajęło, ale przybywam z nowym rozdziałem, tak jak przyrzekłam w usuniętym już poście. Opowiadanie nie jest porzucone, tylko BAAARDZO wolno pisane, ale to tylko i wyłącznie przez mój brak czasu. „Pełnię szczęścia” skończę na pewno.
Mam nadzieję, że pomimo długiej przerwy nie ma tragedii odnośnie mojego stylu/fabuły itd. Starałam się jak mogłam :)
W tym miejscu chcę także podziękować mojej przyjaciółce, Kindze, której cierpliwość w stosunku do mnie jest chyba nieskończona ❤ 
Do zobaczenia pod kolejnym rozdziałem!
Feltson

11 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE!!! Nie no chyba oszaleje ze szczęścia, idę czytac!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba najlepszy prezent na święta jaki mogłaś nam zrobić❤❤ Mam nadzieję, że brak czasu nie będzie ci już tak przeszkadzał i kolejny rozdział będzie szybciej, ale nic na siłę. Powodzenia ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę spóźniony ten prezent, ale cieszę się, że trafiony! :D Za niedługo mam ferie, więc może tragedii nie będzie z tym czasem :3 I dziękuję! ❤

      Usuń
  3. W końcu się doczekałam <3 Rozdział świetny i nawet się nie spodziewałam że go nawet dodasz w tym roku. Czekam z utęsknieniem na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tego nie spodziewałam xD Ale kto powiedział, że cudów nie ma? :P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Oooooooo!!!!!
    Nawet nie wiesz, jak czekałam na ciąg dalszy i jaką radość sprawiłaś mi tym rozdziałem. Nie mogę się doczekać kolejnego ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Weszłam wczoraj, żeby sprawdzić czy jest coś nowego, zniknęła informacja o braku czasu. Myśle, może na dniach będzie nowy rozdział... i jest! :) A teraz lecę czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie miało zadziałać usunięcie tego posta, więc cieszę się, że zadziałało :D I miłej lektury życzę! <3

      Usuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia