wtorek, 15 sierpnia 2017

Rozdział 16: Spotkanie po latach

Pełnia szczęścia
Część 2
Rozdział 16: Spotkanie po latach




Hermionę wciąż zastanawiała kwestia poruszona rano u Harry’ego i Ginny. Z jednej strony zgadzała się ze swoją przyjaciółką, ale z drugiej chciała spróbować skorzystać z oferty zauważonej przez siebie, szczególnie ze względu na swojego syna. Raczej rzadko miewała kontakt z małymi dziećmi – sama była jedynaczką, a młodsze kuzynostwo posiadała dopiero wśród dalszej rodziny i nie widywali się zbyt często. Chciała nauczyć się obcować z dziećmi i poznać sztukę docierania do nich.
Dziewczyna wciąż się wahała i nie wiedziała, co robić. W końcu zdecydowała się posłuchać swojej przyjaciółki, gdyż wzięła pod uwagę, że decyzje, z którymi zgadzała się tylko ona, ostatnio nie przynosiły pozytywnych skutków. Dlatego postarała się zapomnieć o ogłoszeniu i skupić się na znalezieniu innej dorywczej pracy, zgodnie z poleceniem panny Weasley.
Jak postanowiła, tak zrobiła. Następnego dnia poszła na rozmowę do Lodziarni Floriana Fortescue. Syn byłego właściciela postanowił reaktywować biznes jakieś trzy lata temu, gdyż po zabójstwie Floriana, lodziarnię początkowo zamknięto. Przywrócenie rodzinnej firmy do życia okazało się strzałem w dziesiątkę, ponieważ funkcjonowała nawet lepiej niż poprzednio i zapewniała dobry zarobek państwu Fortescue. Ale nic dziwnego – trudno znaleźć lodziarnię ze smaczniejszym asortymentem w czarodziejskim świecie niż ta.
Hermiona miałaby pracować sama na zmianie od ósmej do szesnastej, od poniedziałku do piątku. W weekendy państwo Fortescue sami zajmowali się swoim interesem. Do jej obowiązków należałoby nakładanie lodów i odbieranie zapłaty za nie. Czynności banalnie proste, z nauczeniem się składu poszczególnych deserów także nie miałaby żadnego problemu, jednak nie czuła zbytniej chęci do podjęcia się akurat tej pracy. Jedyną rzeczą, którą ją przekonywała to wypłata, całkiem solidna, jak na takie stanowisko. 
Ale klamka zapadła. Hermiona omówiła dalsze szczegóły i umówiła się na następny dzień na przyjście do pracy.



.*.*.*.*.



Praca w lodziarni to dla niej okropna męczarnia. Nienawidziła w niej wszystkiego: począwszy od niewygodnego stroju, który musiała mieć na sobie, na upierdliwych klientach kończąc. Nie potrafiła przekonać się do krótkiej, białej spódnicy do połowy ud, obcisłej koszuli z krótkim rękawem oraz kiczowatej opaski z lodem w rożku, którą musiała mieć na głowie. W chłodzonej silnym zaklęciem części pomieszczenia często było jej zimno, pomimo panujących na zewnątrz upałów. A kiedy dzień nie należał do najcieplejszych, wtedy musiała powstrzymywać się od szczękania zębami. Mogłaby znieść ten strój, gdyby nie zakaz zdobienia go innymi częściami garderoby – czyli, między innymi, także swetrem. A co do klientów... Niektórzy naprawdę doprowadzali ją do szewskiej pasji swoimi komentarzami i uwagami. A najgorsza była jedna ze stałych bywalczyń, znana jako Żarłacz Tygrysi, z racji jej miłości do lodów oraz do wzoru pręg ze skóry tygrysa. Wciąż jęczała – a to „gałka za mała”, albo „źle włożone”, lub „za drogo”. Zawsze ta sama śpiewka.
– Nie przejmuj się, dziecinko – powiedziała w czwartek pewna starsza pani. Już z daleka wyglądała na ciepłą kobietę, pełną uczuć i troski. Gdyby Hermiona miała opisać ją w dwóch słowach, zapewne byłoby to „idealna babcia”. Właśnie taką aurę roztaczała wokół siebie. – Ten Żarłacz Tygrysi już taki jest. Sama sobie nie zrobi, tylko po mieście łazi, pochłania, co znajdzie i tylko wszystkim psuje dzień.
Hermionie tak spodobało się określenie, że miała problem, aby powstrzymać śmiech, ale w jakiś sposób staruszka poprawiła jej humor.
 Jednak to nie wystarczyło. Przepracowała tu  niespełna tydzień, a już czuła się, jakby utknęła tu na całe życie. Dlatego już w piątek powiadomiła pana Fortescue, że nie zamierza pojawić się w poniedziałek w pracy. Niemal od razu poczuła niewyobrażalną ulgę.
– Zdarza się – skomentowała sprawę Ginny w niedzielę, kiedy panna Granger ją powiadomiła o zwolnieniu. – Musisz sobie znaleźć coś nowego, po prostu.
Rudowłosa wciąż sądziła, że nie powinna zatrudniać się jako niania i swego zdania trzymała się naprawdę mocno.
Był to dla Herniony ciężki orzech do zgryzienia zwłaszcza, że w głębi serca nie zgadzała się ze zdaniem Ginny. Przecież umiejętność dotarcia do czterolatka to w jej przypadku bardzo ważna rzecz. W ciągu kilku tygodni na pewno jeszcze jej się przyda – oczywiście, jeśli uda jej się zyskać kontakt z dzieckiem. Mogła tylko się modlić o to, by Malfoy okazał się bardziej wyrozumiały niż pamiętała. 
O tą sprawę panna Weasley także ją wypytywała. Na wieść, że Hermiona zbyt się boi, by z nim się skontaktować, zaraz ją zbeształa. I szatynka zgadzała się w stu procentach z tym, co mówiła. Nie wspominała jej jednak, że zdecydowała się napisać do nadawcy ogłoszenia poszukującego opiekunki do dziecka.
Dziewczyna, pomimo swojej decyzji i stanowczości, z jaką ją podjęła, wciąż czuła, że źle robi. Dlatego postanowiła, że jeżeli nie wyjdzie jej z opieką nad dzieckiem, wtedy znów spróbuje w miejscu zaproponowanym przez Ginny. Korzystając z wolnej chwili po powrocie do domu, napisała wiadomość i poszła do publicznej sowiarni na Pokątnej, aby ją wysłać. 
Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko. O dziwo, nie została napisana ręcznie, a po prostu wydrukowana. Tylko datę i godzinę naniesiono bez pomocy maszyn. Miała zobaczyć się z rodzicami dziecka jutro po południu.
Odetchnęła z ulgą. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to do załatwienia został tylko kontakt z Malfoyem.



.*.*.*.



Draco, jak co rano, wstał jako pierwszy, żeby zrobić jemu i Scorpiusowi śniadanie. Obiadem i kolacją zajmowała się się już Szmira, jego skrzatka domowa. Potem jak zwykle obudził małego, razem zjedli posiłek i przebrali się z piżam. Dzisiaj nie musieli iść do pracy, bo w niedzielę przecież było wolne.
Już od kilku dni Scorpius towarzyszył swojemu tacie w biurze, co zaczynało przeszkadzać Draco. Kochał chłopca ponad życie, ale ciągłe poświęcanie mu czasu w pracy było lekko uciążliwe. Duża część obowiązków niewykonanych przez niego, szła do Teodora. Malfoy miał niesamowite wyrzuty sumienia, że przez jego kłopoty z opiekunkami dostaje się Nottowi, dlatego zaczynał brać trochę papierów do domu i zajmował się nimi wieczorem. A musiał wziąć pod uwagę, że teraz Teodor także będzie miał coraz mniej wolnego czasu – wraz z Astorią zaczynali przygotowania do ślubu, a za parę miesięcy na świat przyjdzie nowe Nociątko.
Dlatego kiedy w okolicach popołudnia dostał list w sprawie ogłoszenia, myślał, że zacznie skakać z radości. Wiadomość odpowiadającą odesłał natychmiast, zwłaszcza że nie musiał jej pisać od nowa – miał wydrukowanych parę kopii, bo jeszcze niedawno zgłaszało się do niego sporo osób, a ręczne odpisywanie każdej z nich to uciążliwe zadanie. Ale ostatnio, niestety, zainteresowanie spadło. Draco uzupełnił tylko wolne pole na datę i godzinę spotkania i natychmiast wysłał sowę. 
Miał nadzieję, że chociaż na kilka dni uda mu się znaleźć opiekunkę do jego małego diabełka. To z pewnością pomogłoby ustabilizować sytuację z papierologią w Malfoy Company.



.*.*.



Zdeterminowana Hermiona jeszcze tego samego dnia zasiadła przy kawowym stoliku w salonie z mnóstwem pergaminu i pełną buteleczką atramentu. Umoczyła końcówkę jasnobrązowego pióra w granatowym tuszu. 
Westchnęła głośno, próbując dodać sobie otuchy, ale i tak wciąż czuła się niezbyt pewnie.
Przysunęła swoją prawą dłoń do papieru, zbliżając do niego stalówkę. Nie potrafiła wykrzesać z siebie słowa. Nawet nie wiedziała, jak zacząć list – „Szanowny Malfoyu”? Przecież to brzmiało niedorzecznie. „Drogi Draco” również nie pasowało ze względu na to, że nie byli w aż tak bliskich stosunkach. Cofnęła rękę, a pióro położyła na stole. Nawet nie bardzo przeszkadzało jej, że atrament skapnął na blat. Przeraziła ją myśl, że skoro miała problem z rozpoczęciem wiadomości, to później wcale nie będzie lepiej. Niby to tylko prośba o spotkanie, ale i tak wiele ją kosztowała. Mogła jedynie się domyślać, jak przebiegnie ich rozmowa – przez większość czasu nie będzie w stanie wykrztusić z siebie słowa.
W końcu, w przypływie odwagi, napisała cokolwiek na papierze. Po odetchnięciu i przeczytaniu treści, wzięła kartkę i zgniotła ją w kulkę. Druga próba poszła jej lepiej, ale to wciąż nie to. Ten skrawek pergaminu skończył tak samo jak jego poprzednik.
Nawet nie zauważyła, kiedy dzień stopniowo przeszedł w noc. Zegarek wskazywał godzinę dwudziestą trzecią. Wokół niej walało się pełno pogiętego pergaminu. Jedynie cztery zapisane kawałki leżały nienaruszone. Każdy z nich miał w sobie coś, co należałoby zmienić, ale tym postanowiła zająć się następnego dnia. Tego wieczora czuła się zbyt zmęczona i zaczęła boleć ją głowa, a przecież jutro miała spotkanie w sprawie pracy. Wolała na nim być przytomna. Szybko sprzątnęła cały bałagan, a potem poszła się umyć i spać. 
Następnego dnia obudziło ją światło padające prosto w jej oczy. Hermiona niechętnie przewróciła się na drugi bok, ale bez zamiaru ponownego zaśnięcia. Ziewnęła szeroko i przeciągnęła się dla rozciągnięcia mięśni po kilku godzinach bez ruchu. Potem dopiero zdecydowała się na wstanie z łóżka. Nie musiała się nigdzie spieszyć, w końcu spotkanie miała umówione dopiero na popołudnie. Dlatego bez pośpiechu zrobiła sobie śniadanie i z wczorajszą gazetą w ręku zabrała się za spożywanie go. 
Potem poszła do szafki, gdzie poprzedniego wieczora pozostawiła listy, atrament i czysty pergamin. Teraz, z wypoczętym umysłem, postanowiła stworzyć z tych czterech wiadomości jedną, ale za to idealną. To także nie łatwe zadanie. I o ile wczoraj czas płynął jej jak w zdwojonym tempie, o tyle dziś każda minuta wlokła się niemiłosiernie. 
Ale udało się – po pewnym czasie trzymała w dłoniach tekst spełniający wszystkie jej wymagania. Wciąż jednak nie czuła się gotowa na wysłanie go do Draco. Nie oszukiwała siebie – tchórzyła. Ale jak to powiedziała wczoraj Ginny, „to jej nie minie i lepiej mieć ten cały ambaras za sobą”. Dlatego postanowiła, że kiedy wróci do domu z rozmowy, pójdzie do publicznej sowiarni i wyśle go do Draco.
Pozostawiła papier równo złożony na szafce, a sama zabrała się za sprzątanie. Chciała zająć swój umysł czymkolwiek, bo jej myśli cały czas krążyły wokół Malfoya. Jeden jedyny raz dała się ponieść chwili i to miało takie, a nie inne konsekwencje. Ale nie żałowała tego, bo gdyby mogła cofnąć czas, pozostawiłaby w tym wieczorze wszystko takim, jakie było. Zmieniłaby jedynie swoje postępowanie po nim: może gdyby pokazała blondynowi, że ta noc nic dla niej nie znaczyła, to nie zwolniłby jej i wciąż pracowaliby razem? Wtedy na pewno powiedziałaby mu o ciąży... Ale na to już za późno, musiała skupić się na odkręceniu swoich błędów. 
W końcu zaczęła szykować się na rozmowę o pracę. A ponieważ posada, o którą się starała nie należała do stanowisk poważnych, postawnowiła nie ubierać się przesadnie elegancko. Założyła zwykłą, czarną spódnicę oraz jasną, zwiewną bluzkę. Włosy zostawiła rozpuszczone, tylko je rozczesała. Spojrzała w lustro, żeby ocenić swój wygląd. Chciała, by rodzice jej potencjalnego podopiecznego mieli o niej dobre zdanie, dlatego pragnęła podkreślić swoją skromność i spokojne usposobienie. Uważała to za całkiem ważne cechy u opiekunki, zaraz obok ostrożności, odpowiedzialności, cierpliwości i podejścia do dzieci.
Dziewczyna wzięła wiadomość, którą dostała wczoraj, aby wiedzieć, gdzie się teleportować. Chwyciła rówież torebkę, a potem wyszła z mieszkania i zamknęła je. Parę chwil później stała w miejscu, które po przeprowadzce wybrała na punkt teleportacyjny i kilka sekund później pojawiła się w całkowicie innej lokalizacji. 
Pierwszą rzeczą, którą poczuła, to naprawdę rześkie, czyste powietrze – inne niż to londyńskie, z którym miała styczność. Otworzyła oczy – stała na wąskiej dróżce z ubitych kamieni. Pomimo, że została wykonana z takiego, a nie innego surowca, jej powierzchnia była twarda i stabilna. Wzdłuż niej rosło kilka naprawdę starych buków. Przestrzeń zaraz za nimi porastała łąka pełna różnego rozdzaju dzikich kwiatków i traw. Tylko gdzieś w oddali majaczył obraz pola uprawnego. 
Hermiona ruszyła przed siebie, w stronę ciemnej, metalowej bramy. Podejrzewała, że cała posesja wzdłuż ogrodzenia porośnięta była wysokim żywopłotem. Oznaczało to ni mniej, ni więcej, że mieszkała tam typowo czarodziejska rodzina – nie tylko wskazywała na to dosyć odludna lokalizacja, ale także chęć odizolowania przypadkowych przechodniów od tego, co dzieje się wewnątrz podwórza właścicieli. 
Kiedy panna Granger podeszła do bramy, ta sama się uchyliła, wpuszczając ją do środka. Dziewczyna poszła dalej, tym razem już po wybrukowanej powierzchni. Jak się okazało w środku, ścieżka ta prowadziła aż do samych drzwi, chociaż miała też swoje rozgałęzienia – zapewne wiodące do ogrodu. Z przodu, prócz dużego podjazdu i okazałego żywopłotu przy ogrodzeniu, znajdowało się także kilka rabatek z różnymi kwiatami. Hermiona podejrzewała, że to dopiero wstęp do tego, co mogło znajdować się za budynkiem, gdzie – jak się spodziewała – usytuowano najważniejszą część ogrodu.
Dom nie był aż tak duży, jak u typowych bogatych rodzin czystokrwistych, to mogła przyznać. Napawało ją to zadowoleniem, w końcu to duża szansa, że nie trafi na familię nadętych bufonów. Oczywiście jeśli dostanie tą pracę, a szczerze tego chciała. Miała jednak świadomość tego, że brakowało jej wymaganego doświadczenia i właśnie to działało źle na jej pewność siebie.
Kiedy dotarła do drzwi – a chwilę jej to zajęło, nie tylko przez pewną odległość od bramy, ale również dzięki ładnym widokom – wygładziła spódnicę i zapukała w mahoniowe, drewniane drzwi. Wraz z ciemnymi ramami okien, ładnie kontrastowały z jasną elewacją domu. Dziewczyna zerknęła przez ramię, aby przyjrzeć się białym kolumnom, podtrzymującym zadaszenie nad wejściem, oraz bluszczowi, który je obrósł. 
Drzwi otworzyły się właśnie w momencie, kiedy Hermiona oglądała roślinność. Speszona dziewczyna pospiesznie odwróciła się przodem do wejścia.
Momentalnie poczuła, że jej dłonie oblał zimny pot, a serce zaczęło bić jak szalone. Jeszcze poprzedniego wieczora dopadła ją myśl, co by się stało, gdyby to Malfoy poszukiwał opiekunki dla jej synka. Uznała to jednak za zbyt wielki zbieg okoliczności, dlatego szybko wyrzuciła ten pomysł ze swojej głowy. A dziś? Dziś drzwi otworzył jej Draco Malfoy. Wyglądał niemal tak samo jak wtedy, kiedy widziała go ostatni raz. Podejrzewała, że niedawno musiał podcinać włosy, bo były ciut krótsze niż zwykle. Oprócz tego wciąż miały taki sam kolor i blask, co poprzednio. Również nie zmieniła się jego postura: bluzka, którą założył na siebie idealnie podkreślała jego szczupłą sylwetkę i mięśnie rąk. Tylko wyraz twarzy zdradzał upływ czasu – wydawał się poważniejszy, a przy tym mniej surowy, doroślejszy.
Hermiona z trudem oddychała. Nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. I choć czuła się, jakby minęła cała wieczność, a ona spędziła ją na wpatrywaniu mu się w oczy, tak naprawdę upłynęło kilka sekund.
– Granger? – wykrztusił równie zaskoczony Draco. Dłoń trzymająca klamkę drzwi bezwiednie się na niej zacisnęła.
Tak dawno jej nie widział. Ostatni raz w dniu, kiedy wrócili z Francji. Od tego momentu minęło prawie pięć lat, a mimo to niewiele się zmieniła. Jej włosy miały trochę mniejszą objętość niż pamiętał, a i również jej kształty stały się bardziej kobiece. Nie spodziewał się jej tu zobaczyć, stojącej w zwykłej bluzce i spódnicy, tak po prostu. Nie sądził, że w ogóle kiedykolwiek się spotkają po tym, jak ją potraktował. Miał świadomość tego, że wszystko wyglądałoby odmiennie, gdyby wydarzenia tamtej nocy potoczyły się w inny sposób. Może Granger pracowałaby w Malfoy Company do tej pory? Oczywiście wtedy miałaby inne stanowisko, wyższe – dopiero po jej odejściu dostrzegł jak wiele robiła. I dopóki nie zatrudnił pani Christine, wciąż tęsknił za nią. Zresztą nie tylko on – Teodor też chodził zły, bo nie tylko miał na głowie więcej obowiązków, ale także często brakowało kawy.
– Cześć – odpowiedziała mu słabym głosem, tak bardzo nie pasującym do niej.
– Wejdź. – Odsunął się, aby mogła wejść. Następnie zamknął za nią drzwi. – Co ty tu robisz? – spytał ją, wciąż nie wierząc, że ona naprawdę tutaj jest. Miał wrażenie, że to jakiś dziwny sen. Nie słyszał nic o tym, że Granger wróciła do Anglii
– Przyszłam w sprawie ogłoszenia – rzekła, nadal z dozą niepewności. Po kryjomu zaciskała dłoń na rąbku spódnicy, aby czymś ją zająć.
Wiedziała, że teraz ma świetną szansę na poznanie swojego syna. Był tutaj, blisko... Na samą myśl o nim chciała pobiec, przeszukać cały dom i wyściskać go z całej siły, gdy w końcu go znajdzie, ale nie mogła tego zrobić. Jeszcze nie teraz.
– Żartujesz? – Draco zaśmiał się, a potem przeczesał włosy palcami. 
– Nie sądziłam, że to akurat ty zamieściłeś to ogłoszenie... – sprostowała zgodnie z prawdą. Dyskretnie rozglądała się po przedpokoju. Malfoy zdał się zauważyć to i jej lekkie zmieszanie.
– W takim razie zapraszam cię do gabinetu – powiedział po chwili ciszy. – Chodź za mną.
Hermiona posłusznie wykonała jego polecenie, a przy tym rozglądała się, mając nadzieję, że gdzieś po drodze zobaczą Scorpiusa. Świadomość, że jest tak blisko wytrącała ją z uwagi. Jednocześnie bała się potencjalnego spotkania. A co jeśli dostanie tą pracę, a chłopiec jej nie polubi? Taka możliwość także istniała i nie mogła jej wykluczyć. 
– Usiądź. – Wskazał jej wygodne krzesło z niemal czarnym obiciem, stojące naprzeciwko biurka. – Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, woda? A może coś mocniejszego? – dodał, uśmiechając się. Z daleka widać było, że próbuje rozluźnić atmosferę. Jak widać, jego zaskoczenie już przeszło i teraz starał się jedynie być dobrym gospodarzem.
Nagle w jej głowie pojawił się obraz Malfoya pięć lat temu, kiedy przyszedł do jej domu (mieszkanie należało do Harry'ego i Ginny, ale wtedy to ona je zajmowała) i pouczał ją w kwestii proponowania napojów. Wtedy zapomniała o alkoholu i kawie. Próbowała oduczyć go picia jej w takich ilościach. To było wtedy, kiedy wspólnie obejrzeli „Titanica”, jednocześnie zarażając Malfoya miłością do cudu kinematografii.
– Nie, dziękuję – odrzekła.
– W takim razie przechodzimy do rzeczy, prawda? – Skinęła głową. Draco usiadł naprzeciwko niej. – Będziesz musiała przychodzić parę minut przed ósmą, najlepiej tak z dziesięć, piętnaście, żebym mógł zdążyć do pracy. Kończę zazwyczaj o piętnastej, więc jak przyjdę, to będziesz mogła już się zbierać. Co jeszcze... A tak, czasem mogę wrócić później, ale wtedy cię powiadomię.
– Zaczekaj – przerwała jego wywód. – To ja mam tą pracę?
– No tak, właśnie przedstawiam ci jej szczegóły – stwierdził, nie owijając w bawełnę.
Hermionie zabrało na sekundkę mowę. To nie mogło dziać się naprawdę – jeszcze wczoraj skontaktowanie się z Malfoyem stanowiło zadanie niemożliwe. A teraz siedziała naprzeciwko niego i rozmawiała z nim o opiece nad jej synem. I właśnie uświadomiła sobie, w co się pakuje – będzie nianią dla własnego dziecka... Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że coś takiego może się jej przytrafić. Z jednej strony to pozwalało poznać jej Scorpiusa, ale z drugiej komplikowało sprawy: czuła, że jak za bardzo wciągnie się w tą sytuację, wyplątanie się z niej stanie się trudnym zadaniem. Dlatego musiała bardzo uważać.
– Ale tak szybko? W ogłoszeniu pisałeś, że wymagasz doświadczenia, a ja...
– O rany, Granger... – Westchnął. – Czy jest coś, czego nie potrafisz? Znam cię i nie boję się zostawiać Scorpiusa z tobą. 
Różowy rumieniec wkradł się na policzki panny Granger. Draco natomiast zaciekawiła jej dociekliwość. Czyżby nie chciała przyjąć pracy, o którą się ubiegała tylko dlatego, że to on byłby jej pracodawcą? I to ponownie... Chciał, żeby to ona zaopiekowała się Scorpiusem, chociaż na kilka dni. Pracował z nią kilka miesięcy i wiedział, że doskonale wypełniała swoje obowiązki, poświęcała się pracy oraz dawała z siebie wszystko, aby doprowadzić wyznaczone zadania do końca. Ufał jej, pomimo nienawiści, która ich kiedyś łączyła. Poza tym nie miał podstaw, aby ją o cokolwiek podejrzewać. Hermiona brzydziła się zemstą, do wszystkiego nastawiała się pokojowo, nie byłaby w stanie skrzywdzić nikogo...
No i Draco niechętnie musiał się przed sobą przyznać, że chciał naprawić stosunki między nimi. Spodziewał się, że już nigdy nie powrócą do stanu rzeczy sprzed ich wspólnej nocy, kiedy to zachował się jak dupek, ale zawsze mógł jakoś załagodzić jej niechęć do niego. W pewien sposób zależało mu na tym, bo wyrzuty sumienia – choć w mniejszym stopniu – czuł do dnia dzisiejszego. Dlatego postanowił dać jej tą pracę od razu, tym bardziej, że podejrzewał, iż znowu może mieć kłopoty... Bo niby dlaczego taka zdolna dziewczyna łapała się takiej zwykłej pracy?
– Oczywiście, że tak. Sporo jest takich rzeczy, których nie umiem – odparła skromnie.
– W takim razie ja nie przyłapałem cię jeszcze na tym.
– A Quidditch? – zauważyła całkiem słusznie. Draco z uśmiechem pokręcił głową.
– No tak, punkt dla ciebie, chociaż nie złapałem cię na tym dosłownie, po prostu o tym wiem.
Hermiona, już trochę rozluźniona dzięki nastawieniu Draco, chciała mu się odgryźć jak dawniej, ale przerwał jej cienki, dziecięcy głosik:
– Ciocia!
Następnie do jej uszu dotarł dźwięk małych stóp plaskających o ziemię. Serce zabiło jej mocniej i czym prędzej obróciła się na krześle, aby móc spojrzeć na Scorpiusa. Nie zdążyła jednak bardzo zmienić swojej pozycji, bo szkrab się do niej przytulił. Zaskoczona takim obrotem spraw Hermiona położyła dłoń na jego małych plecach. 
Draco chrząknął, a Scorpius odsunął się, aby móc spojrzeć na ojca.
– Co, tatusiu?
– Scorpiusku, to nie ciocia Astoria – powiedział, ukrywając chęć roześmiania się.
Chłopczyk spojrzał na gapiącą się na niego Hermionę. Na jego twarzy malowało się duże zaskoczenie, jednak panna Granger ani trochę się tym nie przejęła. Czekała cztery lata na to, aby zobaczyć swojego syna i w końcu jej marzenie się spełniło.
Scorpius to najpiękniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek miała okazję zobaczyć. Od ostatniego razu, kiedy go widziała, jego oczy pozostały niezmienne. Kolor, kształt – oba odziedziczył po ojcu. Swoją jasną cerę także uzyskał po Draco. Dopiero po chwili przyglądania się chłopczykowi zauważyła, że na nosie i w jego okolicach znajdowały się malutkie piegi, podobne do tych zdobiących jej twarz, dodające mu niesamowitego uroku. Z dumą mogła także stwierdzić, że usta chłopca przypominały jej własne. W dodatku był w stanie pochwalić się tym samym kolorem włosów, co ona. Lekko przydługa grzywka opadała Scorpiusowi na czoło, przez co wyglądał jak aniołek. 
Chłopiec odsunął się od niej na krok, a chwilę potem po prostu uciekł z pokoju. Draco pozwolił sobie wtedy na śmiech. Hermiona spojrzała na niego, choć oczami wyobraźni wciąż obserwowała swojego synka. Naprawdę zmienił się przez te cztery lata. Był cudowny i miała pełną świadomość tego, że kiedy dorośnie, dziewczęta będą legły do niego stadami.
– Przepraszam cię na chwilę. – Wstał ze swojego fotela. – Wypadałoby, żebyście się poznali. Ach, i zapomniałem ci powiedzieć... – Zatrzymał się niedaleko jej krzesła. Hermiona podniosła lekko podbródek, żeby móc swobodnie patrzeć na niego. – Scorpius nie za bardzo przepada za opiekunkami... Postawił sobie za cel, żeby Astoria wróciła do opieki nad nim, ale... nie może. A on to naprawdę uparte stworzenie. Więc uprzedzam, że może być ciężko.
Panna Granger czuła, że teraz zdobycie sympatii dziecka stanie się cięższe, niż przypuszczała. Już na samym starcie skreślało ją to, że została jego nianią. Ciekawiło ją również, co takiego miała w sobie Astoria, że aż tak rozkochała w swej osobie chłopca, ale wolała o tym zbyt długo nie rozmyślać, nie chcąc nabawić się kompleksów.
Po chwili do pomieszczenia ponownie wszedł Draco. Za rękę trzymał niechętnie nastawionego do konfrontacji z nią Scorpiusa. Choć bolało ją, że mały nie bardzo chciał z nią przebywać, to w pełni to rozumiała. Nie mógł wiedzieć, że była jego mamą. 
Malfoy podprowadził chłopczyka do siedzącej na krześle Hermiony. Ta przybrała na twarz szeroki uśmiech, po czym wstała, by móc kucnąć przy Scorpiusie.
– Cześć, mały – odezwała się jako pierwsza. 
Chłopiec wciąż miał kwaśną minę.
– Scorpiusie, co się mówi, kiedy się witamy? – upomniał go Draco.
– Dzień dobry.
– A podasz mi rękę? – spytała uprzejmym tonem Hermiona. Wyciągnęła w jego kierunku prawą dłoń. 
Młody Malfoy spojrzał na nią z dziwnym wyrazem w oczach. Dziewczyna podejrzewała, że najzwyczajniej w świecie się jej krępował – w końcu była dla niego całkowicie nową osobą. Ale mimo tego przemógł się i podał jej wolną dłoń – jako, że wciąż kurczowo trzymał się ojca. Potem się wycofał, a Hermiona wstała z kucek, choć wciąż obserwowała dziecko, urzeczona nim. Na twarzy jednak miała kamienny, niezdradzający uczuć wyraz, ozdobiony jedynie lekkim uśmiechem.
– Leć się bawić, zaraz do ciebie przyjdę – nakazał Draco.
Chłopiec posłuchał go i czym prędzej opuścił pomieszczenie. 
– Scorpius to naprawdę śliczny chłopiec. Wygląda jak mały aniołek – przyznała Hermiona, kiedy zostali w środku sami. Tak modulowała głosem, aby nie zdradzał emocji, które właśnie odczuwała.
– Może i wygląda jak anioł, ale wierz mi, gdy się postara, to mu do niego daleko. – Draco wzruszył ramionami. – Ale o tym będziesz miała okazję przekonać się jutro.
Zapadła cisza. Żadne z nich nie bardzo wiedziało, co ma powiedzieć. 
– To mam być jutro o siódmej czterdzieści, tak? – uściśliła, sięgając po torebkę, którą miała ze sobą.
– Dokładnie – odpowiedział Malfoy, obserwując jej ruchy. – Już idziesz? – rzucił mimochodem, jakby od niechcenia. 
– Tak, nie będę już przeszkadzać. 
Chłopak ze zrozumieniem pokiwał głową. Wsadził dłonie w kieszenie spodni, po czym lekko niechętnym tonem powiedział:
– W takim razie chodź, odprowadzę cię do wyjścia.
Jak rzekł, tak zrobił. Droga nie była długa i po kilkunastu sekundach otwierał jej drzwi wyjściowe. 
– W takim razie do jutra – dodał na odchodne z pokrzepiającym uśmiechem na twarzy.
– Do jutra.
Jakaś nieracjonalna część jego chciała, aby dziewczyna została dłużej, ale nie zatrzymywał jej.



.*.



Kiedy tylko Hermiona wpadła do mieszkania, nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Miała w sobie taką ilość energii, że koniecznie musiała ją na coś spożytkować, a jednocześnie targały nią emocje tak różne, że odbierały jej zdolność skupienia. Rzuciła torebkę na najbliższą szafkę, a potem usiadła na kanapie w salonie. Chciała uspokoić się, ale wspomnienie o jej synku doprowadzało ją do płaczu. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo była głupia. I wciąż to słowo nie określało jej dostatecznie. Gdyby nie duma i chęć bycia niezależną, miałaby go przy sobie cały ten czas. Widziałaby jego pierwsze kroki, usłyszałaby pierwsze słowo... Pospiesznie wyjęła spod bluzki naszyjnik, który gościł na jej szyi już cztery lata i otworzyła go. Otarła łzy z policzka. Chciała zdobyć nowe, bardziej aktualne zdjęcie Scorpiusa, aby nadal mogła je nosić przy sercu. Nie wiedziała tylko jak. Ale znajdzie jakiś sposób, o to się nie martwiła.
Zamknęła wisiorek i podeszła do szafki, na którą odłożyła dzisiejszego poranka list skierowany do Malfoya. Wzięła papier i przedarła go najpierw na pół, a potem na jeszcze mniejsze kawałki. To co z niego zostało, wyrzuciła do kosza na śmieci znajdującego się w kuchni. Tyle czasu bała się reakcji Draco po tym, jak ją zobaczy, a tymczasem nie wydawał się niezadowolony. Przeciwnie, to ona wyszła na taką, która nie cieszy się na jego widok. Kompletnie nie rozumiała tego faceta.
Po chwili Hermiona zaczęła się uspokajać, ponownie nazywając siebie głupią. Musiała psychicznie przygotować się na jutro, zwłaszcza, że Scorpius to niezłe ziółko. Przekonanie go do siebie stanowiło od teraz priorytet numer jeden.





___________
Cześć!
Wreszcie dotarliśmy do spotkania Draco i Hermiony. Zgaduję, że większość z Was nie jest zaskoczona treścią tej notki – ale, szczerze, poprzednie rozdziały były zbyt sugestywne, żeby nie domyśleć się, że Hermiona zostanie nianią Scorpiusa :) 
Kolejny rozdział pojawi się do końca wakacji (ależ to szybko minęło!). Także do zobaczenia!
Feltson

9 komentarzy:

  1. Nareszcie ich spotkanie *.*
    Cieszę się jak głupia :D Nie mogę się doczekać dalszej części ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejejejej <3 Fajnie wyszło to spotkanie :) Teraz nie mogę się doczekać Scorpiusa diabełka <3 Ah!
    Luella

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziu ale super 👌 ♥ czekam na kolejny!! Mam nadzieje ze Scorpius polubi hermione od razu 💓💕
    Pozdrawiam i weny życzę😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Podejrzewam, że Scorpius potrafi zaleźć za skórę! W końcu to Malfoy :P

    OdpowiedzUsuń

Z całego serca dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie kolejną dawką weny ♥

Theme by Mia